Fot. #1abcd: Powyższe trzy zdjęcia prezentują 
utrwaloną "w kamieniu" dokumentację cudu na Północnej Wyspie 
Aoteroa z 1840 roku jakim był urodzinowy dar Boga dla wówczas 
rodzącego się tam chrześcijańskiego kraju Nowa Zelandia. Cud 
ten polegał na wyniesieniu ponad poziom morza obszaru bagien, które 
wówczas zalegały w miejscu obecnej zabudowy miasteczka Petone i 
na wyniesieniu spod dna morza płaskiego lądu pod budowę stolicy 
Wellington, a także na demonstrowaniu przez Boga znaków które 
implikują nadanie stutusu święte miejsce obszarowi na 
plaży w Petone gdzie modlitwy o płaski ląd pod budowę domów i 
miast się odbyły. Oto opisy tych zdjęć i linki do ich kopii:
Fot. #1a (góra) 
To górne zdjęcie "Fot. #1a" pokazuje powyżej jeden przykład z całej linii 
pamiątkowych płyt o wymiarach około 91 na 46 cm, wmurowanych w chodniki 
ulic stolicznego miasta Wellington, które to płyty, wraz z płytą ze środkowego 
zdjęcia "Fot. #1b" historycznie dokumentują "urodzinowy prezent unikalnie 
stworzony przez Boga dla noworodzącej się Nowej Zelandii" i jednocześnie 
zawierają potwierdzenie i ostrzeżenie mądrze zakodowanej w nie biblijnej 
wiadomości od Boga "
Ja Jestem". Więcej zdjęć owych płyt 
z Wellington można wyszukiwać w internecie np. słowami kluczowymi: 
Shoreline 1840 plaque Wellington . 
To samo zdjęcie, tj. 
Fot. #1a (góra) jest też pokazane jako 
Fot. #F1a (góra) ze strony "pigs_pl.htm", a jego kopia jest dostępna pod adresem 
http://pajak.org.nz/i_am/wellington_1a.jpg .
Fot. #1b (środek) 
To środkowe zdjęcie 
Fot. #1b pokazuje tablicę z 
"
celtyckiego krzyża" 
w odległym o około 8 km na północ od od Wellington przemysłowym 
miasteczku Petone. Bóg mądrze zaszyfrował swój unikalny 
"podpis" pod udokumentowanym tymi płytami "Aktem Boga" 
jaki wyniósł w górę płaski ląd pod budowę Wellington i 
Petone, poprzez celowe oddzielenie ich od siebie około 
8 km długą linią zbocza górskiego wzdłuż której dno 
morza NIE zostało wyniesione na powierzchnię, oraz 
poprzez pozostawienie niewyniesionymi wszystkie 
pozostałe brzegi obecnej Zatoki Wellingtońskiej - 
patrz punkt #L1 poniżej. O takim wyróżnianiu swymi 
"Aktami Boga", Bóg też powtarzalnie przypomina np. 
unikalnymi "podpisami", które pozostawiają miasteczko 
Petone zupełnie nietkniętym chociaż jakiś kolejny 
kataklizm niszczy np. budynki w miejscowościach 
położonych w kierunkach wszystkich 4 stron świata 
i w bliskim sąsiedztwie Petone - np. takim był m.in. 
wzmiankowany też w niniejszym wstępie kataklizm trzęsienia 
ziemi w Kaikoura o północy z 13 na 14 listopada 2016 roku. 
Tymczasem gdyby owe "Akty Boga" były powodowane 
przez działającą przypadkowo i "ślepą" naturę, a NIE 
przez Boga, tak jak wmawia nam to kontrolowany 
przez "moce zła" monopol "oficjalnej nauki ateistycznej", 
wówczas niemożliwością byłoby zrujnowanie sąsiednich 
miejscowości z 4 stron świata wokół Petone, a 
pozostawianie specjalnie traktowanego przez Boga 
Petone zupełnie nietkniętym. Tablica z tego środkowego 
Fot. #J3d ujawnia też wysłannika Boga 
i datę jakie zainicjowaly w Petone "Akt Boga" 
powodujący owo "urodzinowe stworzenie daru 
dla Nowej Zelandii". Więcej faktów o owym 
jednoznacznie "podpisanym" przez Boga 
urodzinowym prezencie dokumentuję w punkcie 
#L1 poniżej na niniejszej stronie, a ponadto w 
blogu #369. Istnieje też jeszcze jeden unikalny 
podpis "
Ja Jestem", który też symbolicznie 
poświadcza celowe wyniesienie przez Boga spod 
poziomu morza obszar płaskiego lądu pod zabudowę 
stolicy Wellington i miasteczka Petone. Jest nim 
szczególnie dziki i niebezpieczny, chociaż uważany za bardzo piękny, tzw. 
"
Providence Canyon Georgia State Park" 
pokazany np. od 25 sekundy do 1:43 minuty 
z 11:38 minutowego angielskojęzycznego widea w YouTube z adresu 
https://www.youtube.com/watch?v=syichBBB6w4 
lub na całym 1:43 minutowym wideo o adresie 
https://www.youtube.com/watch?v=gtCWIKHDBo8 . 
Ów kanion też został stworzony "Aktem Boga" w 
1840 roku, czyli właśnie w tym samym czasie 
jak powyższy "urodzinowy dar Boga dla Nowej 
Zelandii". Tyle iż powstanie tamtego kanionu było 
wynikiem używanej przez Boga bardzo efektywnej 
metody karania, którą pod nowoczesną nazwą "
metoda 
pozbawiania przywilejów" 
opisałem szerzej w #I5 z bloga #362 i ze swej strony 
bandits_pl.htm. 
W przypadku rolników którzy przed 1840 rokiem 
uprawiali szczególnie żyzną ziemię na jakiej powstał 
ów kanion, ich ukaranie polegało na "
pozbawieniu 
ich przywileju" posiadania urodzajnej ziemi i zamienieniu 
tej ziemi w jakiś rodzaj nieużytków. Wszakże Biblia 
od tysięcy już lat ostrzega "niszczycieli ziemi" we 
wersetach zacytowanych w punkcie #T1 mojej strony 
woda.htm, 
np. we wersetach 24:1-3 z "Izajasza"  - cytuję: 
"Oto Pan pustoszy 
ziemię, niszczy ją i przewraca jej powierzchnię, 
a mieszkańców jej rozprasza. I będzie [dotknięty]
jak lud, tak kapłan, jak sługa, tak jego pan, jak 
służąca, tak jej pani, jak nabywca, tak sprzedawca, 
jak pożyczkę dający, tak bioracy ją, jak wierzyciel, 
tak jego dłużnik. Okropnie spustoszona będzie 
ziemia, i bezgranicznie rozdrapana, bo Pan wydał 
taki wyrok." Inny werset też tak 
ostrzegający, to 107:33-34 z "Psalmów" - cytuję: 
"Rzeki zamienia On w 
pustynię, oazy na ziemię spragnioną, ziemię żyzną 
na słony ugór skutkiem niegodziwości jej mieszkańców." 
W przeciwieństwie też do nowozelandzkiego miasteczka 
Petone, które do dzisiaj jest bronione przez Boga 
od kataklizmów, obszar tamtego kanionu, podobnie 
jak każde uroczysko powstałe z zaprzestania przez 
ludzi wypełniania przykazań i wymagań Boga, z upływem 
czasu zaczyna gromadzić swoje myto tajemniczych 
niebezpieczeństw, śmierci i zaginięć.
Niniejsze zdjęcie z 
Fot. #1b (środek) jest też 
ponownie pokazane i omawiane na niniejszej stronie 
jako 
Fot. #J3d (dół) oraz na Fot. #F1b (dół) 
ze strony o nazwie "pigs_pl.htm" i z bloga #368, a 
ponadto jego kopia jest dostępna pod adresem: 
http://pajak.org.nz/nz/odnowiony_napis_krzyza.jpg .
Fot. #1c (dół) 
Pokazuje on historycznie cenny napis dziś zwany "miural" - czyli 
obraz lub/i napis na murze, w tym przypadku maoryskiego artysty 
ludowego. Znajduje się on po chodnikowej stronie muru, który 
odgradza od przy-plażowego chodnika parking nadmorskiej kawiarni 
z Petone, NZ, zwanej 
Seashore Cabaret Cafe 
(o adresie: 160 The Explanade, Petone 5012, Aotearoa). Napis ten 
przypomina przechodniom dziś już zapominaną prawdę historyczną, 
że obszar gdzie dzisiaj znajdują się zabudowania miasteczka Petone, 
historycznie niedawno był słodkowodnym jeziorem, jakie do czasów 
przybycia europejskich osadników z Anglii, zmieniło się w rodzaj bagna, 
zaś w 1840 roku zostało przez Boga wyniesione w górę stwarzając dar 
urodzinowy dla wówczas-rodzącego się kraju Nowa Zelandia. Napis 
ten stwierdza - cytuję: 
"In those times, Te Whanganui A Tara 
was a fresh water lake cut off from the vast sea, it was in this lake 
that NGAKE & Whataitai lived." Napis więc informuje, że: "w tamtych 
czasach, "Te Whanganui A Tara" było jeziorem słodkowodnym odciętym 
od ogromnego morza, to w/na tym jeziorze żyli "Ngake & Whataitai". 
To zdjęcie jest też dostępne pod adresem: 
http://pajak.org.nz/nz/petone_lake.jpg .
Fot. #1d (tu NIE pokazane, ale patrz Fot. #J3b w dalszym tekście, lub kliknij na ten zielony link). 
To zdjęcie jest też dostępne jako 
Fot. #J3b 
niniejszej strony "petone_pl.htm", oraz pod adresem: 
http://pajak.org.nz/nz/celtycki_krzyz_petone.jpg .
Razem z powyższymi trzema zdjęciami, zdjęcie tego 
krzyża dokumentują miejsce gdzie opisywany tu 
cud z miasteczka Petone 
w Nowej Zelandii został zainicjowany grupową modlitwą 
do Boga wielu europejskich osadników naraz. 
Tym więc z nas, którzy nadal żyją w obszarach omijanych 
przez kataklizmy, tak jak miasteczko Petone, na dodatek 
do cieszenia się tym przywilejem Boga, zdjęcia te 
dostarczają też motywacji oraz upewnienia 
aby nadal kontynuowali swymi postępowaniami 
zgodnymi z przykazaniami i wymaganiami z Biblii 
zapracowywanie dla siebie przedłużania przez Boga 
przywileju ich opieki i specjalnego potraktowania. 
Dla podkreślenia iż warto o to się starać, streśćmy 
więc tu chociaż krótko także opisywane szerzej na 
niniejszej stronie rodzaje cudów - którymi do dzisiaj cieszy 
się miasteczko Petone z powodu posiadania u siebie omawianego tu 
krzyża celtyckiego 
oraz istniejącego wokół niego obszaru wykazującego się 
posiadaniem cech "świętego miejsca pod gołym niebem". 
#2. Cechy miasteczka Petone implikujące, 
że Bóg przyznał mu status "Świętego Obszaru":
       Odnotuj z Biblii, 
że 
"przyznany przez Boga jakiemuś 
obszarowi status Święte Miejsce pozostaje tam 
na zawsze. I tak, czy zastanawiało cię czytelniku, 
dlaczego właśnie opisane na tej stronie internetowej małe miasteczko 
Petone z Nowej Zelandii 
prawdopodobnie ma 
najwięcej słonecznych dni ze wszystkich 
miast Nowej Zelandii - tak jak 
"kontrast" z 
pobliskim Wellington w roli ustanowionego przez Boga 
"świadka" potwierdza to w blogu #366 oraz w #D1 do #D1a strony 
"
wtc_pl.htm". 
Kiedy więc w innych miejscowościach Nowej Zelandii 
szaleją burze, huragany, lub powodzie, nad Petone może 
formować się okrągłe "okno błękitnego nieba" i świecić słońce. 
Rozważ więc także co może sobą dowodzić wieloznaczność 
naukowych wyjaśnień dla takich powtarzalnych pojawień 
się 
"błękitnych okien w niebie 
ponad Petone" zilustrowanych na 
Fot. #I3ab poniżej na tej stronie. Wszakże 
ich częste manifestowanie tylko ponad Petone 
jednocześnie wymownie ilustruje definiowany 
i przypominany w moich publikacjach tzw. 
"kanon niejednoznaczności". 
Dokładniej ów "kanon niejednoznaczności" jest 
opisany w publikacjach wskazywanych jego 
nazwą linkami pozestawianymi na stronie 
skorowidz.htm - 
przykładowo w punkcie #H1 i w podpisie pod 
Fot. #H2a strony 
biblia.htm. 
Z kolei doskonała ilustracja jego wdrożenia 
w praktyce jest podana w #C2 mojej strony 
tornado_pl.htm. 
Zamanifestowanie tego kanonu zawsze jest 
cechą 
rozpoznawczą dla wszystkiego co spowodowane zostało 
za zgodą, albo nawet aktem, samego Boga.
       
Czy zastanawia cię np. 
dlaczego Petone 
omijają niszczycielskie kataklizmy przez monopol "oficjalnej nauki ateistycznej" 
opisywane jako "naturalne", które obecnie podobnie jak w reszcie 
świata, coraz częściej trapią inne miejscowości Nowej Zelandii. 
(Odnotuj jednak iż upadłe moralnie ale technicznie zaawansowane 
cywilizacje kosmiczne jakich niektóre zdolności udokumentowałem 
w #K1 do #K6 niniejszej strony, są w stanie wszystkie te kataklizmy 
skrycie powodować na Ziemi swoimi gwiazdolotami UFO - o czym 
skrótowo ostrzegam m.in. w podpisie pod 
Fot. #N3b strony 
cielcza.htm, 
zaś szeroko wyjaśniam we wpisach od #363 do #359 do blogów totalizmu.) 
Przykładowo miasteczko Petone zupełnie ominęły efekty trzęsienia 
ziemi z jakie uderzyło NZ koło Kaikoura o północy z 13 na 14 listopada 
2016 roku - a jakie opisałem szerzej m.in. w #J2 poniżej oraz w punkcie 
#R2 i na "Fot. #R2abc" ze strony o nazwie 
quake_pl.htm. 
Tamto trzęsienie ziemi z Kaikoura zburzyło budynki w sąsiednich 
miejscowościach położonych we wszystkich czterech kierunkach świata od 
Petone. Petone ominęły też efekty szeregu powodzi typu np. tej jaka dnia 2023/1/27 
poszkodowała NZ miasto Auckland 
oddalone o około 666 kilometrów na północ 
od Petone, a nawet ominęła je furia potężnego 
cyklonu Gabrielle - 
jaki zdewastował niemal połowę Wyspy Północnej NZ 
na której Petone jest zlokalizowane. Tymczasem ani 
tzw. "zbiegi okoliczności" ani "przypadki" mające jakoby 
cechować tzw. "naturę" typowo NIE łamią aż tak wyraźnie 
matematycznego prawdopodobieństwa jakie zgodnie z 
"
materialistycznym redukcjonizmem" naszej ateistycznej oficjalnej nauki 
ma jakoby rządzić byciem "poszkodowanym" lub "ominiętym" 
przez "akty natury".
       
Albo rozważ dlaczego w Nowej Zelandii istnieje 
tylko 
jedna kolonia białych czapli i to oddalona setki 
kilometrów od Petone, chociaż jeden z tych mistycznych 
ptaków adorowanych przez religie Wschodu uparł się aby 
wysiadywać na samochodzie autora tej strony i wpatrywać 
się w okna jego mieszkania - tak jak ilustruje to zdjęcie z 
Fot. #B2ab niniejszej strony. Albo rozważ 
tajemniczo brzmiącą nazwę 
"Arawa" już około 
lat urodzin autora tej strony przyporządkowaną do 
mieszkania jakie on zakupił w 2012 roku, znaczenie 
zaś jakiej wyjaśnił dopiero w 2021 roku i opisał je w 
punkcie #A3 swej strony 
klasa.htm 
oraz we wpisie #352 do blogów totalizmu. Albo docieknij 
"co" i "dlaczego" symbolicznie starało się nam uświadomić 
"serce" wypalone w centralnym pasie trawy 
z najważniejszej promenady Petone - pokazane poniżej 
na 
Fot. #J3c , a także "dlaczego" na chodnikach 
Petone nagle tak często zaczęły mrowić się 
wytopienia 
stóp UFOnautów, poniżej dokumentowane w #K1 i w 
#K3 do #K5 tej strony, niedawne zamrowienie się owych 
śladów w Petonie ja wyjaśniam 
reakcją 
"przeciwników Boga i ludzi" 
starających się przeciwdziałać skutkom ujawnienia się w Petone 
chrześcijańskiego świętego obszaru pod gołym niebem jaki 
wskazuję poniżej już w następnym paragrafie.
       
Wszystkie powyższe niezwykłe zagadki nieustannie nam podkreślają 
iż ich źródłem zawsze jest udokumentowany w punktach #J1 
do #J3v niniejszej strony 
empiryczny 
materiał dowodowy manifestowany przez obszar 
przy położonym na obrzeżu petońskiej plaży tzw. 
"
krzyżu celtyckim". 
Zdaniem autora tej strony krzyż ten oznakowuje 
chrześcijański 
święty obszar 
pod gołym niebem jedyny taki w całej Nowej 
Zelandii i wyraźnie 
błogosławiący 
Petone specjalnym potraktowaniem i ochroną Boga. 
Jednocześnie krzyż ten wskazuje też położenie Petońskiego 
"
energetycznego czakramu Ziemi", 
o których to chakramach wiadomo iż typowo są 
umiejscowione właśnie w świętych obszarach. Na 
użytek okolicznej ludności czakramy te emitują 
uspokajające nerwy i wzmacniające ciało energie 
i uczucia pokoju od zagrożeń oraz odprężenia od 
trosk. Owa inteligentna energia bijąca z czakramu 
w owym świętym obszarze z Petone jest aż tak 
silna, że kiedy ja siadam na jednej z umieszczonych 
tam ławeczek i po odcięciu swych zmysłów od wpływu 
zewnętrznych zakłóceń skupię całą swoją uwagę na 
wewnętrznych doznaniach, wówczas jestem w stanie 
fizykalnie odczuć jej kojący przepływ przez ciało i jej 
odprężające działanie na umysł - w odczuwaniu czego 
mi zapewne dopomaga pamięć doznań uprzednio przeżytego zjawiska 
zapracowanej nirwany. 
Energie czakramów Ziemi są także znane ze swych 
zdolności intuicyjnego przyciągania do takich świętych 
miejsc wszystkiego co żyje i co cechuje się wyższą od 
innych wrażliwością na doznawane odczucia - tak jak 
opisałem to we WSTĘPie i od #J2 do #J2c ze strony 
stawczyk.htm 
oraz we wpisie #344 do blogów totalizmu. W Petone to 
przyciągające działanie owej cudownej energii przenoszonej przez 
Drobiny Boga 
np. powoduje iż w dni kiedy pogoda i jednocześnie dzień wolny 
od pracy zaludniają petońską plażę, wówczas 
niemal 
połowa ludzi odpoczywających na tej relatywnie długiej plaży intuicyjnie 
gromadzi się właśnie w bliskości owego krzyża celtyckiego. 
Stąd moim zdaniem "moce" ochrony przez Boga, czynienia cudów 
i wypełniania próśb zawartych w ludzkich modlitwach przez ów petoński 
święty obszar pod gołym niebem 
daje się oszacować na w przybliżeniu równe "mocom" 
jakimi cechuje się Bazylika i energetyczny czakram ziemi z 
Jasnej Góry 
w polskiej Częstochowie - które to oszacowania tychże "mocy" 
zdają się być potwierdzane przez wyniki badań i osobistych 
doświadczeń opisywanych np. w #R2 do #R2ab ze strony 
quake_pl.htm 
i we wpisie #278 do blogów totalizmu, jak i być potwierdzane przez 
znaczenie słowa 
"Arawa" wyjaśnione w #A3 do #A4 ze strony 
klasa.htm 
i we wpisie #352 do blogów totalizmu, 
a także przez postulaty z #J2 do #J2c strony 
stawczyk.htm 
i wpisu #344 do blogów totalizmu.
       
Wiele mówiąca jest też data wyniesienia w górę lądu 
pod zabudowę Petone. Aż do maja 1840 roku, obecny 
obszar Petone stanowiło rozległe bagno porośnięte 
dżunglą. NIE zniechęciło to jednak angielskiej kompanii 
osadniczej do sprzedawania działek pod budowę domów 
na owym bagnie, zaś przybyłym z Anglii osadnikom NIE 
przeszkodziło to budować tam drewniane i trzcinowe 
chałupy. Jednak omawiana msza z dnia 23 lutego 1840 
roku odbyta w miejscu obecnie wskazywanym powyższym 
"
krzyżem celtyckim", 
zmieniła to wszystko. Dokładnie w trzy miesiące później, 
bo dnia 26 maja 1840 roku w Petone oraz w pobliskim 
Wellington zaczęła się seria łagodnych trzęsień ziemi. 
Stopniowo wyniosły one Petone i Wellington do obecnej 
wysokości oraz wysuszyły jej bagno. W Wellington do 
dzisiaj na chodnikach ulic wmurowane są plakietki oznaczające 
granice tamtejszego lądu i morza na początku 1840 roku. 
Pierwsze z tych trzęsień ziemi jest raportowane w artykule 
miejscowej gezety opublikowanym na stronie internetowej 
https://teara.govt.nz/en/document/4379/first-record-of-a-wellington-earthquake . 
Trzęsienia te były jednak litościwe dla osadników z Petone 
i nie poniszczyły ich domów. Dopiero na ich końcu, zapewne 
aby otoczyć to wywyższenie obszaru Petone niepewnością 
"kanonu niejednoznaczności" i stąd aby NIE łamać 
"wolnej woli" ludzi poznających te fakty, ostatnie z tych trzęsień 
zaszłe dnia 23 stycznia 1855 roku, zaś opisane na stronie 
https://www.nzgeo.com/stories/the-day-the-earth-shifted/ , 
było na tyle silne aby zniszczyć co bardziej prymitywne 
budynki, aczkolwiek w Petone nikt NIE został przez nie 
uśmiercony. Szczerze mówiąc to przebieg i następstwa 
tych trzęsień ziemi i wywyższenie przez nie bagnistego lądu 
obecnego Petone oraz części niedalekiego Wellington na 
mnie sprawia wrażenie iż już od owej historycznej mszy 
w dniu 1840/2/23 ów obszar z Petone został zaplanowany 
przez Boga jako święty obszar - tyle iż, niestety, obszar ten 
musiał odczekiwać aż ktoś odkryje manifestacje jego świętych 
cech. (Później sąsiedzkie Wellington też zgodnie z planem Boga 
zostało stolicą kraju aby w swych instytucjach utrzymywało 
historyczne zapisy jakie m.in. dopomogły w udokumentowaniu 
opisywanego na tej stronie świętego obszaru Petone, a także 
aby tym co poszukują prawdy wyraźnie ilustrować odmienność 
cech zdarzeń zaszłych w Petone od zdarzeń z jego sąsiedztwa.)
       
Specjalne potraktowanie przez Boga i boską opiekę nad 
tym świętym obszarem (i nad położonym tuż przy nim 
całym miasteczkiem Petone) 
po raz pierwszy odnotował 
dopiero autor tej publikacji. Z kolei materiał dowodowy 
jaki to potwierdza opisuje on na niniejszej stronie. Niefortunnie, 
wielu z nas ludzi NIE rozumie iż aby NIE łamać ogromnie 
istotnej tzw. 
"wolnej woli" osób jakie z nim się 
zapoznają, ów materiał dowodowy musi spełniać tzw. 
"kanon niejednoznaczności" 
który - aby ciągle Bóg mógł odróżniać tych co są zdolni 
zidentyfikować prawdę od tych ślepych na prawdę, 
musi cechować absolutnie wszystko co dotyczy Boga. 
Z powodu działania tego kanonu, odnotowanie opisanego 
tu specjalnego potraktowania miasteczka Petone przez 
Boga wymagało umiejętności dostrzegania oznak, na które 
osoby niewytrenowanie w wypatrywaniu tego co powszechnie 
niedostrzegane często 
patrzą a NIE widzą - tak 
jak to Biblia wielokrotnie powtarza w swych wersetach (np. 
w "Mateuszu" 13:14). Ponadto wymagało to także odwagi 
publicznego stwierdzania prawdy aż tak niepopularnej w 
obecnych czasach iż za jej głoszenie coraz częściej jest się 
karanym. Na dodatek, w tym przypadku owo odnotowanie 
nastąpiło także na przekór iż na swe życie autor zarabiał 
jako 
"zawodowy naukowiec" - czyli pracował 
w "zawodzie" naukowca. Tymczasem z obecnego życia 
wiemy iż typowo 
dzisiejsi 
zawodowi naukowcy zachowują się jakby byli opłacani 
za negowanie istnienia Boga. W swej karierze 
badawczej z kilku uniwersytetów świata autor zajmował też 
stanowiska profesorskie w aż dwóch odmiennych dyscyplinach 
naukowych, żadna z których z badaniami Boga NIE ma nic 
wspólnego (tj. w "Inżynierii Mechanicznej" i "Budowie Maszyn" 
oraz w "Informatyce" i "Naukach Komputerowych") - patrz 
jego strona autobiograficzna. 
Co intrygujące, od czasu swych studiów siebie samego uważał 
za 
"ateistę" - na szczęście tylko do czasu opracowania przełomowej 
Teorii Wszystkiego z 1985 roku 
(jaka aby unikać sekretnych blokad jej publikowania 
jest także upowszechniana pod odmienną nazwą 
Koncept Dipolarnej Grawitacji) - 
która to teoria zainspirowała go m.in. do sformułowania aż 
kilku naukowo niepodważalnych dowodów iż 
Bóg istnieje. 
Dwa najnowsze z tych dowodów obejmują empiryczny bazujący właśnie 
na ustaleniach "Inżynierii Mechanicznej" i "Informatyki" a opracowany 
w 2021 roku zaś zaprezentowanego w punktach #D1 do #D4 strony 
2020zycie.htm, 
oraz nieco wcześniejszy dowód formalny na istnienie Boga z 
2007 roku (tj. w jednostkach "lata ludzkie" starszy o dwukrotność 
świętej liczby "siedem"), opracowany podczas profesury na 
Uniwersytecie Ajou z Korei Południowej, 
zaś wraz z kilkoma poprzedzającymi go pokrewnymi dowodami 
empirycznymi zaprezentowany w punktach #G2 i #G3 strony 
god_proof_pl.htm. 
W odnotowaniu przez autora tego specjalnego potraktowania 
miasteczka Petone przez Boga znacząco też pomogło iż w swym 
życiu emigranta powtarzalnie tracącego uczelniane posady z powodu 
oficjalnie prześladowanej tematyki jego badań, 
autor nieustannie zmuszony był zmieniać miejsca swego zamieszkania - 
doskonale więc wiedział jak wygląda życie w miejscowościach 
mieszkańcy jakich pozapominali o Bogu. Kiedy więc w 2001 roku 
autor przeniósł się do Petone, natychmiast już od wówczas odnotował 
jego niezwykłość i z rosnącym podziwem zaczął badać oraz 
systematycznie dokumentować zdarzenia z tego miasteczka. 
Dopiero jednak w słoneczną jesienną środę dnia 2018/4/25 zostało 
mu ujawnione, że niezwykłość obszaru oznakowanego pamiątkowym 
krzyżem celtyckim z petońskiej plaży 
opisywanym i zilustrowanym w punkcie #J3 poniżej 
na tej stronie, ma historyczne uzasadnienie, tj. że 
świętość tego obszaru 
z wybrzeża Petone najprawdopodobniej wynika 
z faktu iż było ono miejscem pierwszej w całej Nowej 
Zelandii mszy chrześcijańskiej (prezbyteriańskiej), 
czyli że jest ono rodzajem 
"świątyni pod 
gołym niebem". (Przed ową datą 
autor posądzał iż w bliskości tego miasteczka 
żyje owych wymaganych przez Biblię 
"10 
sprawiedliwych" jakich opisuje np. w #I1 do #I2 ze strony o nazwie 
quake_pl.htm.) 
W jakiś czas po odnotowaniu świętości obszaru położonego 
przy w/w krzyżu celtyckim z petońskiej plaży, autor tej 
strony przekonał się również, że podobne święte obszary 
Bóg postwarzał w zasięgu pielgrzymki możliwej do 
odbycia przez każdego mieszkańca planety Ziemia 
ufającego prawdom z wersetów Biblii. Wygląda więc 
na to iż celem stworzenia całej sieci tych świętych 
obszarów jest 
umożliwienie 
i nakłonienie każdego wierzącego w Boga aby w 
obecnych przełomowych czasach egazminu ludzkości 
przynajmniej raz w swym życiu udał się na osobistą 
pielgrzymkę do któregoś z takich świętych obszarów 
i poprzez swą szczerą, własną i omijającą wszelkich 
pośredników modlitwę ustanowił bezpośredni związek 
ze swym Bogiem i Stwórcą, a jednocześnie 
aby poprzez aktywne podjęcie takiej pielgrzymki 
udokumentował Bogu moc swej wiary i stworzył sobie 
okazję aby w owym miejscu specjalnego potraktowania 
przez Boga móc osobiście poprosić o opiekę i pomoc we 
wszelkich sprawach jakie są najważniejsze dla przebiegu 
i efektów jego/jej życia.
       
Jak to dobrze iż w zainicjowanych pandemią "covid-19" czasach 
egzaminu i przykładowego zakwalifikowania każdej osoby 
i społeczności do biblijnej kategorii "ziarna" lub "plew", mamy 
Biblię zaś Bóg ujawnia nam też przykłady takie jak Petone. 
Wszakże bosko-precyzyjnie sformułowane wersety Biblii znacznie 
precyzyjniej od wielu religii wyjaśniają nam cel dla którego 
Bóg nas stworzył, a także wskazują jak mamy żyć. To z 
kolei co Bóg zilustrował w Petone demonstruje jak efektywne 
są metody działania Boga - a jednocześnie pozwalające 
aby w zgodzie ze swą "wolną wolą" każdy wybrał i zadecydował 
swój los. Warto więc aby np. symboliczna wymowa owocowego 
drzewka figa, w Biblii opisanego np. w wersetach 11:12-14 
z "Marka", w 21:18-19 z "Mateusza", 13:6-9 z "Lukasza", 
nakłoniła nas do ochotniczego wzięcia sobie do serca tych 
dwóch przykładów. Wszakże podobnie jak coraz więcej dzisiejszych 
ludzi i społeczności, to drzewko figowe także np. w wersetach 
11:20-21 z "Marka" doskonale nam ilustruje do czego prowadzi 
ignorowanie celu swego istnienia czyli zamiast rodzenia trwałych 
owoców dla dobra innych, samolubne obrastanie krótkotrwałymi 
liśćmi powodującymi tylko czyjś własny wzrost.
#3. Autor tej strony:
       
Treść tej strony autoryzuje 
dr inż. Jan Pająk, 
czyli badacz, odkrywca i wynalazca Nowej Zelandii i Polski oraz 
WorldCat Identity 
(tj. "Tożsamość Światowej Kategorii" - patrz strona 
http://worldcat.org/identities/), 
losy życiowe którego opisane są na jego autobiograficznej stronie o nazwie 
pajak_jan.htm. 
Z zawodu dr inż. Jan Pająk to nauczyciel akademicki, 
który uczył studentów i prowadził badania na 10 uczelniach 
świata gdzie wykładał całą gamę przedmiotów z aż dwóch 
odmiennych dyscyplin, tj. z dyscypliny Inżynierii Mechanicznej 
i Budowy Maszyn najpierw na swej rodzimej 
Politechnice Wrocławskiej, 
potem zaś na uniwersytetach w Nowej Zelandii (Canterbury), 
Malezji (Kuala Lumpur) i Borneo (Kuching), a także z dyscypliny 
Inżynierii Softwarowej oraz Języków Programowania na 
czterech uczelniach Nowej Zelandii (tj. na: Invercargill College, 
Dunedin University, Timaru Polytechnic i Wellington Institute 
of Technology) oraz na uniwersytetach z Cypru (Famagusta) 
i Korei Południowej (Suwon). Na aż czterech z tych uczelni 
(tj. na uniwersytetach z Cypru, Malezji, Borneo i Korei) był 
zatrudniony na stanowisku profesora uniwersyteckiego. W 
początkowej części 21 wieku dr inż. Jan Pająk tym wyróżnił 
się też z grona nadal żyjących wówczas odkrywców i wynalazców 
oraz jednocześnie obywateli Polski lub/i Nowej Zelandii, że stał 
się najszerzej z nich znanym wtedy w świecie, najróżnorodniej 
interpretowanym, a ponadto najbardziej produktywnym - na 
przekór prowadzenia badań bez finansowania i na zasadach 
jakoby prywatnego "hobby" naukowego wymuszanego oficjalną 
dezaprobatą badanych przez niego obszarów wiedzy, oraz na 
przekór iż wyniki jego badań stanowią jedną ze skrycie najzacieklej 
obecnie na świecie zwalczanej i ukrywanej wiedzy i prawdy. 
Aby dać tu jakieś pojęcie ile trudu, środków i ekspertyzy ktoś 
niewypowiedzianie potężny wkłada aby skrycie wyszydzać wyniki 
badań autora tej strony - oglądnij około półgodzinne wideo 
Ruch Oporu – Bity Nadśliskie full album, 
lub poczytaj #I4 oraz #A5 do #A5.1 ze strony 
totalizm_pl.htm. 
(Odnotuj iż na wypadek, że kiedyś może jednak się to wydać - tak 
jak obiecuje to Biblia w wersecie 10:26 z "Mateusza", ów ktoś bardzo 
fachowo dopilnowuje także aby wyszydzać na sposób legalnie dziś 
NIE zabraniany.) Poznając metody tego wyszydzania i obrzydzania 
przekonasz się, że właśnie przeglądasz stronę jednego z najbardziej 
kosztownie prześladowanych, wyszydzanych i blokowanych naukowców 
ludzkości, który pechowo dla siebie tym się naraził jakiejś potężnej 
mocy iż odkrył to co wyjaśnił w {10} do {12} z punktu #H2 strony o nazwie 
biblia.htm 
i we wpisie #354 do blogów totalizmu, zaś empirycznie 
potwierdził np. w #K1 do #K4 niniejszej strony 
petone_pl.htm 
i we wpisach #347 oraz #355 do blogów totalizmu. 
Tylko krótkie streszczenie i zilustrowanie najważniejszego dorobku 
jego odkryć, wynalazków, teorii i naukowo niepodważalnych dowodów 
formalnych wymagało przygotowania aż szeregu półgodzinnych 
filmów nauczających udostępnianych za darmo w internecie albo w 
trzech językach, tj. polskim, angielskim i niemieckim - przykładowo: filmu 
"
Dr Jan Pająk portfolio" 
polskojęzyczną wersję którego można oglądnąć pod adresem 
https://www.youtube.com/watch?v=f3MuZec4jGM 
i filmu 
"
Napędy Przyszłości" 
polskojęzyczna wersja którego upowszechniana jest z adresu 
https://www.youtube.com/watch?v=lBVQfl2bbtI; 
czy angielskojęzycznego i niemieckojęzycznego 4-minutowego filmu 
"
How big is the Magnocraft" 
upowszechnianego z adresu 
https://www.youtube.com/watch?v=hkqrVePSj6c; 
albo też filmów udostępnianych z narracją w języku polskim 
ale z napisami w języku angielskim (niestety, od połowy 2022 
roku często przez kogoś sekretnie blokowanymi) - przykładowo: filmu 
"
Świat bez pieniędzy: Ustrój Nirwany" 
udostępnianego pod internetowym adresem 
https://www.youtube.com/watch?v=W9YFI6Fer9E, czy filmu 
"
Zagłada ludzkości 2030" 
upowszechnianego pod adresem 
https://www.youtube.com/watch?v=o06UvHgahr8 
(odnotuj, że owe napisy w języku angielskim, jeśli NIE są dla danego obszaru 
lub osoby blokowane, wówczas mogą być "włączane" lub "wyłączane" 
na życzenie klikaniem na ikonkę "cc", tj. "subtitles/closed captions", 
z dolnej-prawej części danego filmu). Niestety, dotychczasowe efekty 
przełomowych wyników jego badań stanowią ilustrację jak doskonale 
dzisiejszą sytuację z prawdą, wiedzą i "oficjalną nauką ateistyczną" 
odzwierciedla mądrość życiowa wersetów Biblii z Mateusza 13:57, 
Łukasza 4:24 i Jana 4:44, a także mądrość ludowa zawarta w przysłowiu 
"prawda w oczy kole". Wszakże np. w Nowej Zelandii aż do dzisiaj 
o istnieniu i wynikach jego badań niemal nikt NIE chce wiedzieć. 
Z kolei np. w Polsce dla unieważnienia, zaprzeczenia, wyciszenia 
i zwalczenia jego odkryć, wynalazków i dowodów formalnych sporo 
rodaków konspiruje się w gangi postępujące jak monopole wypaczające 
prawdę i zapominające o Bogu (tak jak przykładowo dokumentuje 
to od #A5 do #A5.1 strona o nazwie 
totalizm_pl.htm), 
a stąd jakie przyszłym pokoleniom usiłują pozostawić tylko kłamstwa, 
śmieci, pozatruwaną wodę, powietrze i glebę, oraz wyniszczoną naturę. 
Najgorsze jednak iż gro opanowanych chroniczną pasywnością 
dzisiejszych mieszkańców Ziemi utrzymujących się z oderwanych 
od życia "prac umysłowych" i wygłaszania "przemówień" bogatych 
w słownikowe obietnice "co" jednak zupełnie pozbawionych wyjaśnień 
inżynierskiej procedury "jak" ich zrealizowania, tak już odwykło 
od wykonywania produktywnej "pracy fizycznej" i rzeczywistych 
działań opisywanych np. w punktach #G3 do #G5 strony 
wroclaw.htm 
i tak zatopiło się w iluzji, zakłamaniu i propagandzie swych 
komórek, komputerów i telewizji, że NIE są już w stanie 
nawet posadzić na nieużytkach, miedzach lub przy drogach 
kilku drzew wysoce użytecznych w nadchodzących czasach 
powszechnego głodu a opisywanych pod 
Fot. #A1 z mojej strony 
cielcza.htm, 
posiać w swych ogródkach jadalne warzywa i sadzonki, czy 
podjąć jakiekolwiek rzeczywiste działania broniące ich, ichnich 
potomków oraz pozostałych bliźnich przed szybko nadchodzącą 
zagładą lat 2030-tych.
#4. Wielkość druku tej strony daje się 
zwiększać:       
Warto też wiedzieć, że 
wielkość 
druku zarówno tej, jak i wielu innych stron autora daje się 
zwiększać aż do około 300% standardowej 
wielkości tego druku. To zaś pozwala aby stronę tę łatwo 
czytać bez użycia okularów. Każde bowiem 
software użyte do jej wyświetlania ma wbudowany w 
siebie tzw. 
"zoom". Np. w "Google Chrome" 
ów "zoom" odsłania się kliknięciem na pionowy "trzykropek" 
w prawym górnym rogu ekranu, poczym druk można zwiększać 
lub pomniejszać klikając na plus lub minus owego "zoom". 
"Firefox" ten sam "zoom" odsłania kliknięciem tam na trzyliniowy 
myślnik, zaś "Internet Explorer" - po kliknięciu tam na 8-zębowy 
"trybik". 
Także zdjęcia i widea z tej 
i z innych stron autora też daje się powiększać nawet do 500% 
ich oryginalnej wielkości - co pozwala np. na dokładne 
oglądnięcie sobie twarzy kogoś kto nas interesuje. Najprościej 
takie powiększanie zdjęcia uzyskać najpierw na nie klikając - tak 
aby ukazało się ono w odrębnym okienku. Potem należy (też 
kliknięciem) pokazać je sobie z tego odrębnego okienka na 
ekranie komputera. Mając zaś je już na ekranie komputera, 
można otworzyć sobie dla niego "zoom" jaki opisałem powyżej 
dla powiększania druku tej strony, poczym klikając na + lub - 
owego zoom można sobie owo zdjęcie z ekranu dowolnie 
zwiększać lub pomniejszać.
Część #A: 
Informacje wprowadzające tej strony:
       
#A1. 
Co mnie zamotywowało do przygotowania tej strony:
Motto: 
"Prawdziwie święte miejsca zawsze wyglądają bardzo skromnie - 
na przekór iż są ono ustanawiane aby upewniać wierzących, że 
za podejmowanie trudów odbycia do nich pielgrzymki wszystkie 
modlitwy o interwencję są tam pilniej i przychylniej wysłuchane."
       
       
Pretendujemy, że jesteśmy "wysoce cywilizowani". 
Jednak żyjemy w szczególnie niemoralnych czasach. 
Gdyby przykładowo Jezus pojawił się teraz wśród 
ludzi i czynił to co w 
Biblii 
opisywane jest jako przykłady wyjątkowo moralnego 
postępowania nakazywanego ludziom przez 
Boga, 
wówczas wszystko to co by uczynił dzisiaj okazywałoby 
się już nielegalne i karalne. Ludzkie zrozumienie moralnie 
poprawnego postępowania uległo bowiem w międzyczasie 
aż tak znacznemu powypaczaniu i dewaluacji w porównaniu 
z ponadczasowymi standardami moralnymi zdefiniowanymi 
w Biblii, że nawet najbardziej moralne postępowanie samego 
Jezusa dzisiaj okazałoby się karane przez prawo, byłoby 
brane za obrazę przez wielu krzykliwych lecz wpływowych 
ludzi, oraz przyjmowane byłoby wrogo przez wielu 
bogaczy i polityków - tak jak satyrycznie ilustrują 
to punkty #D1 i #C3 strony o nazwie 
antichrist_pl.htm 
oraz punkt #G3 strony o nazwie 
przepowiednie.htm. 
W rezultacie, w dzisiejszych niemoralnych czasach 
Jezusa też zapewne spotkałby podobny los jak 
w starożytności, zaś w obliczu aż tak jawnego 
nieposłuszeństwa Bóg ponownie zmuszony byłby 
karać, prześladować i rozpraszać po świecie 
odpowiedzialny naród - tak jak przez cały czas 
trwania chrześcijaństwa Bóg czyni to z Żydami. 
Ta dzisiejsza wysoka niemoralność ludzi wynika z monopolu 
i nieudolności dotychczasowej oficjalnej nauki ateistycznej, 
która swymi prymitywnymi narzędziami ciągle NIE jest 
w stanie dociec i ogarnąć Boga, dlatego insynuuje iż 
"Boga NIE ma" i promuje postępowanie typu 
"hulaj 
dusza piekła NIE ma" (patrz punkt #A2 poniżej, lub 
punkt #I1 strony o nazwie 
god_istnieje.htm). 
Jeśli zaś jakiś dzisiejszy zawodowy naukowiec bada 
już oficjalnie Boga (np. bada nakazy Boga wyrażone 
w Biblii), wówczas aby się 
"NIE wychylać", 
zawsze czyni to z intencją 
"negowania" - 
np. udowadniania, że dany cud mógł zostać 
sfabrykowany, wyjaśnienia że dane zdarzenia 
były tylko ciągiem "przypadków", itp. Przy 
takim zaś anty-boskim nastawieniu, owi ateistyczni 
naukowcy NIE są w stanie odnotować wielu 
prawd, które dla znacznej liczby ludzi okazują 
się potem sprawą życia i śmierci. Przykładowo, 
ateistyczni naukowcy NIE są w stanie odnotować, 
że niemoralnie postępujące społeczności są przez 
Boga trapione śmiercionośnymi kataklizmami - 
tak jak wyjaśniają to punkty #I3 do #I5 niniejszej 
strony, punkty #G2 oraz #H2 do #H7 strony o nazwie 
tapanui_pl.htm, 
punkty #C1 i #E2 strony o nazwie 
day26_pl.htm, 
czy cała strona o nazwie 
2030.htm 
oraz bazujący na niej darmowy film z YouTube o tytule 
Zagłada ludzkości 2030. 
Albo odnotować, że 
instytucje, 
które zaprzestały słuchania głosu sumienia są przez Boga 
"eliminowane", zaś indywidualni ludzie głusi na głos swego 
sumienia są przez Boga przedwcześnie uśmiercani - 
zgodnie z 
"zasadą wymierania 
najniemoralniejszych" (wyjaśnioną 
szerzej m.in. w punktach #G4 i #G1 strony o nazwie 
will_pl.htm, 
w punkcie #A2.7 strony o nazwie 
totalizm_pl.htm, 
czy w punkcie #B1 strony o nazwie 
changelings_pl.htm). 
Albo zrozumieć, że każdą wojnę zawsze w ostatecznym 
rozrachunku przegrywa agresor - tak jak wyjaśniają to 
punkty #I2 i #E3 ze strony o nazwie 
bitwa_o_milicz.htm. 
Albo przyjąć do wiadomości, że tzw. "naukowa moralność", 
wzmiankowana w punkcie #I5 tej strony, w rzeczywistości 
jest odmianą "niemoralności" i jest przez Boga karana tak 
samo surowo jak każda inna forma niemoralnego zachowania. 
(Owa "naukowa moralność" to reguły moralne które spełniają 
naukową definicję "moralności" przytoczoną w punkcie #B2 strony 
morals_pl.htm, 
a stąd które są zalecane ludziom przez reprezentantów 
najróżniejszych dyscyplin dzisiejszej oficjalnej nauki - na 
przekór, że wcale NIE spełniają one definicji "faktycznej 
moralności" nakazanej ludziom przez Boga, jaka to 
definicja została przytoczona w punkcie #B5 owej strony 
morals_pl.htm, 
zaś przykładem jakiej to naukowej moralności jest ukrywanie 
przez dzisiejszą "oficjalną naukę ateistyczną" dowodów na 
istnienie Boga i równoczesne upowszechnianie "teorii ewolucji" - 
tak jak to ilustrują np. rozważania z #D1 do #D6 ze strony 
2020zycie.htm.) 
Poprzez też ignorowanie faktu, że Bóg ma swoje 
cele do osiągnięcia i metody prowadzące do owych celów, 
owi naukowcy NIE są również w stanie wykryć, że wszystkie 
społeczności mogą efektywnie bronić się przed 
kataklizmami - tak jak wyjaśniają to punkty #H1, #I2 i #J1 strony 
quake_pl.htm, 
że instytucje mogą łatwo unikać zostania "wyeliminowanymi" - 
dzięki poprawnemu wdrożeniu u siebie zaprojektowanego przez 
Boga "schematu wzrostu" wyjaśnionego w punkcie #J5 niniejszej 
strony, zaś indywidualni ludzie mogą oddalać niebezpieczeństwo 
przedwczesnej śmierci poprzez przestrzeganie nakazów i wymagań 
Boga zawartych w Biblii oraz podpowiadanych nam przez 
organ 
"sumienia", lub poprzez zwykłą zmianę praktykowanej filozofii na 
totalizm - 
tak jak wyjaśniają to np. punkty #G6 i #G7 strony 
will_pl.htm, 
oraz punkt #J5 niniejszej strony. W rezultacie tych 
ignoranckich postępowań oficjalnej nauki ateistycznej, 
nasza cywilizacja coraz bardziej oddala się od prawdy 
o Bogu, coraz bardziej zbliża się do anarchii i 
samozniszczenia, coraz częściej jest karana za 
swą niemoralność narastająco niszczycielskimi 
kataklizmami, zaś długowieczność ludzi zamiast 
wzrastać, ostatnio zaczęła ulegać skróceniu z powodu 
konieczności przedwczesnego uśmiercania przez 
Boga najniemoralniejszych osobników i społeczności. 
Na szczęście dla prawdy, niedawno powstała odmienna 
i konkurencyjna wobec dotychczasowej, nowa nauka 
zwana 
"nauką totaliztyczną" (tj. ta nauka 
opisywana w punkcie #A2 niniejszej strony). Nauka ta 
pomału prostuje kłamstwa, błędy i wypaczenia powprowadzane 
przez starą, monopolistyczną, "oficjalną naukę ateistyczną" 
(tj. przez tą starą, monopolistyczną, oficjalną naukę, 
której kłamstw i błędnych twierdzeń my ciągle musimy 
uczyć się w szkołach i na uczelniach). Jednym z tematów 
objętych owym prostowaniem błędów i wypaczeń 
oficjalnej nauki jest 
prawda stwierdzeń Biblii. 
Niniejsza strona w swej "części #I" 
(szczególnie 
w jej punktach #I3 i #I3.1) 
dostarcza materiału dowodowego jaki potwierdza 
prawdę zawartej w Biblii obietnicy Boga, że 
"Bóg NIE ześle żadnego 
kataklizmu który by zniszczył czy poważnie 
poturbował miasto albo społeczność w obrębie 
której zamieszkuje co najmniej 10 tzw. 'biblijnych 
sprawiedliwych' ". (Kim dokładnie są 
owi "biblijni sprawiedliwi", oraz jak każdy może przeprowadzić 
test czy on sam należy do tej wyjątkowej kategorii, 
wyjaśniam to w punkcie #I1 ze swej strony o nazwie 
quake_pl.htm.) 
Ów materiał dowodowy jest opisany w punktach 
#I3, #I3.1, #I5 i #J2 tej strony. Pozostaje on też 
sprawdzalnym dla każdego czytelnika tej strony. 
Wszakże dotyczy on dobrze udokumentowanych 
faktów i miejscowości (tj. bazuje na faktach opisanych 
w artykułach z gazet dostępnych w internecie, 
dotyczy zjawisk i miejscowości też opisanych w 
internecie - np. 
dzisiejszego nowozelandzkiego 
miasteczka "Petone", zlokalizowanego na 
przedmieściu Wellington, w którym to miasteczku 
mieszka m.in. autor niniejszej strony, itp.: po 
przykłady patrz punkty #J1 do #J3 niniejszej strony). 
W sytuacji więc, kiedy powtarzalnie potrząsane 
aż do dzisiaj przez Boga miasto Christchurch 
NIE spojrzało nawet na publiczną ofertę autora 
tej strony, aby zastopować tam dalsze trzęsienia 
ziemi z pomocą bazującej na moralności metody 
opisanej w punktach #J1 i #P5.1 strony o nazwie 
quake_pl.htm, 
być może wiele lat musi dalej upłynąć zanim 
powszechnie dostępny stanie się także jakikolwiek 
inny podobnie naukowo potwierdzony materiał 
dowodowy na absolutną prawdę stwierdzeń i 
obietnic z Biblii. W międzyczasie zaś miasteczko 
Petone i miasto Christchurch z Nowej Zelandii 
zapewne zdążą już przejść do legend o moralności - 
podobnie jak do legend przeszło już miasto "Niniwa" 
opisane w Biblii i polskie miasto "Wineta" opisana 
w punkcie #H2 na stronie 
tapanui_pl.htm.
Petone, Nowa Zelandia, 17 października 2012 roku
#A2. 
Materiał dowodowy tej strony mógł być zgromadzony tylko dzięki 
powstaniu "totaliztycznej nauki" z jej "a priori" podejściem do badań:
       
Już jako małe dzieci wszyscy się przekonujemy 
o jednej z najbardziej fundamentalnych prawd 
naszego świata fizycznego, mianowicie, że 
"aby coś poznać naprawdę dokładnie, 
trzeba to oglądać, egzaminować lub badać 
z więcej niż jednej strony, punktu widzenia, 
podejścia, itp." To dlatego nawet jako 
małe dzieci, każdą zabawkę i każdą rzecz 
oglądamy od przodu i od tyłu, z boku i od 
góry, oraz pod każdym możliwym kątem 
widzenia jaki jest dla nas dostępny. Kiedy 
zaś dorośniemy, nie kupimy sobie samochodu, 
domu, ani nie wejdziemy w posiadanie niczego 
innego (np. żony) jeśli dokładnie tego sobie nie 
oglądniemy przynajmniej od przodu i tyłu, a 
często także i z każdej innej możliwej strony. 
Niestety, o tej fundamentalnej prawdzie 
najwyraźniej zapomnieli ludzcy luminarze 
nauki. Wszakże obecna oficjalna nauka ziemska 
bada całą otaczającą nas rzeczywistość z 
tylko jednego filozoficznego podejścia, które 
nazywane jest "
a posteriori" czyli 
"od skutku do przyczyny". W rezultacie, 
nauka ta poznaje co najwyżej tylko "
połowę" 
otaczającej nas rzeczywistości. Wszakże aby 
poznać drugą połowę tej rzeczywistości, ludzkość 
musi oficjalnie ustanowić także drugą, kompletnie 
nową naukę, która będzie "konkurencyjna" wobec 
dotychczasowej starej, oraz która podejmie naukowe 
badania otaczającej nas rzeczywistości z zupełnie 
przeciwstawnego podejścia, przez filozofów zwanego 
"
a priori", czyli 
"od przyczyny do skutku" 
albo 
"od 
Boga 
rozumianego jako nadrzędna przyczyna wszystkiego, 
do otaczającej nas rzeczywistości rozumianej jako 
skutek działań tegoż Boga". 
       
Dotychczas bowiem, jeśli jakiś ziemski naukowiec 
bada, lub badał, coś oficjalnie z owego podejścia 
"a posteriori" (np. bada lub badał powstanie 
wszechświata, czy stwierdzenia Biblii), wówczas 
jego najważniejszym chociaż ukrytym celem 
automatycznie staje się, lub stawało się, 
"zanegowanie Boga" (np. próba 
udowodnienia, że wszechświat powstał bez 
udziału Boga, albo udowodnienia, że wszystkie 
stwierdzenia Biblii dały się sformułować bez 
potrzeby istnienia Boga). Wszakże podejście 
"a posteriori" (tj. "od skutku do przyczyny") 
dotychczasowej oficjalnej nauki bazuje na 
założeniu o nieistnieniu Boga, wyrażonym tzw. 
"Brzytwą Occama". Założenie owo stanowi 
fundament filozoficzny dzisiejszej oficjalnej 
nauki ziemskiej. (NIE bez powodu nauka ta 
przez niektórych nazywana jest 
"ateistyczną 
nauką ortodoksyjną".) Co gorsza, niektórym 
"luminarzom nauki" wcale NIE wystarcza że 
stara "ateistyczna nauka ortodoksyjna" jako 
całość neguje Boga, a sami, zupełnie prywatnie, 
wykorzystują swoje tytuły naukowe, pozycje 
akademickie, oraz wysokie zarobki (finansowane 
z podatków), aby podejmować publiczne kampanie 
nastawione na przekonanie ludzi do postawy 
wyrażanej staropolskim powiedzeniem 
"hulaj 
dusza piekła nie ma". Przykładem takiej kampanii 
było niedawne umieszczanie na autobusach Anglii 
i Nowej Zelandii ogłoszenia "There's probably no 
God. Now stop worrying and enjoy your life" (tj. 
"Prawdopodobnie nie ma Boga. Przestań więc 
się martwić i ciesz się życiem") opisywanego 
np. w punkcie #E1 totaliztycznej strony o nazwie 
will_pl.htm 
czy w punkcie #A2 totaliztycznej strony o nazwie 
timevehicle_pl.htm. 
Na dodatek do tego, tacy "luminarze nauki" okupujący 
pozycje decydentów, wywierają ogromny nacisk 
na swoich podwładnych i na innych naukowców, aby 
i ci we wszystkim co oficjalnie czynią też "negowali 
Boga". W rezultacie więc, niemal do dzisiaj, nikt na 
Ziemi NIE podejmował naukowych badań otaczającej 
nas rzeczywistości z owego drugiego podejścia 
filozoficznego zwanego "a priori", jakie pozwoliłoby 
poznać ludzkości także "tą drugą", przeaczaną 
przez oficjalną naukę, część prawdy.
       
Na szczęście jednak dla prawdy, w 1985 roku 
sformułowana została jedyna dotychczas faktyczna 
teoria wszystkiego zwana 
Konceptem Dipolarnej Grawitacji 
(w skrócie "Kodig"). 
Formalnie udowodniła ona istnienie Boga. 
Tym zaś formalnym dowodem stworzyła ona fundamenty 
filozoficzne i naukowe dla zupełnie nowej nauki, 
zwanej 
"totaliztyczną nauką". Ta nowa 
nauka bada otaczającą nas rzeczywistość właśnie 
z owego (przeciwstawnego do dotychczas używanego 
przez monopol oficjalnej nauki) podejścia "a priori" - 
tj. bada rzeczywistość "od przyczyny do skutku". W 
tym zaś podejściu ta nowa nauka jest już w stanie 
poznać także ową drugą, przeaczaną przez starą naukę 
i brakującą nam połowę prawdy o otaczającej nas 
rzeczywistości. (Np. badaniem wszechświata może 
ona naukowo ustalić jak naprawdę wszechświat 
powstał - po szczegóły tego faktycznego powstania 
wszechświata patrz podrozdziały A1 do A3 
z tomu 1 mojej najnowszej 
monografii [1/5]. 
Badaniem zaś Biblii może ona już naukowo ustalić 
"jak" i "dlaczego" Bóg dokonuje tego co Biblia 
stwierdza, "jaki materiał dowodowy to potwierdza", 
itp.) Niniejsza strona prezentuje wyniki niektórych 
z ustaleń tej nowej nauki totaliztycznej.
       
W obecnych czasach nasilają się naciski starej 
oficjalnej nauki aby zagwarantować jej absolutny 
"monopol" w ugruntowywaniu u ludzi wyłącznie 
wyznawanych przez tą naukę ateistycznych poglądów. 
Naciski te manifestują się już praktycznie w każdym 
obszarze życia. Ich doskonałym przykładem mogą 
być coraz to większe prześladowania chrześcijańskich 
wierzeń i systemów wartości, wyrażające się np. 
oficjalnym podejmowaniem prześladowczych działań 
opisywanych m.in. w artykule [1#C3] z punktu #C3 
poniżej czy opisywanych w artykule 
[1#A2] 
o tytule "Christians persecuted by courts, ex-archbishop 
says" - tj. "chrześcijanie są prześladowani przez 
sądy, stwierdził były arcybiskup", ze strony B1 
nowozelandzkiej gazety 
The Dominion Post, 
wydanie z wtorku (Tuesday), April 17, 2012; albo 
działań opisywanych w artykule 
[2#A2] o 
tytule " 'No right' to wear cross at UK work" - tj. 
"ubieranie krzyża 'zabronione' poczas pracy w 
Anglii", ze strony B3 nowozelandzkiej gazety 
The Dominion Post, 
wydanie z poniedziałku (Monday), March 12, 2012. 
(Intrygujące iż dzisiejsi naukowcy zdają się NIE 
odnotowywać, że takie 
naukowe prześladowania 
chrześcijan i "nowożytna krucjata" oficjalnej nauki 
przeciwko "wierze w Boga", faktycznie reprezentuje 
jeszcze jedno potwierdzenie dla istnienia Boga. 
Wszakże postępowanie tej nauki tylko potwierdza, 
że wobec tzw. "intelektu grupowego" cechowanego 
własną "moralnością grupową", jakim to "intelektem 
grupowym" są m.in. chrześcijanie, właśnie zaczyna 
działać grupowa wersja 
zwrotu karmy 
oraz rządzącego tym zwrotem karmy tzw. "Prawa Bumerangu" - 
opisywanego m.in. w punkcie #C4.4 strony o nazwie 
morals_pl.htm 
czy w punkcie #B3 strony o nazwie 
mozajski.htm, 
zaś na odmiennym przykładzie 
nałogu "meth" 
(methamphetamine) stanowiącego grupowy zwrot 
karmy dla mieszkańców byłego Imperium Brytyjskiego za tzw. 
"
wojny opiumowe w Chinach" 
zilustrowane też w punkcie #C4.1 z mojej strony o nazwie 
immortality_pl.htm. 
(Czym dokładnie są "intelekty grupowe" i cechująca 
je "moralność grupowa" wyjaśnia to szerzej punkt #E2 strony 
totalizm_pl.htm.) 
To "Prawo Bumerangu" powoduje, że obecnie chrześcijanie 
otrzymują m.in. od ateistów tzw. "zwrot 
karmy 
grupowej" za potraktowanie jakiemu poddawali 
ateistów w czasach inkwizycji i palenia niewiernych 
na stosach, podobnie jak najróżniejsze inne 
"intelekty grupowe" też otrzymują obecnie zwroty 
karmy za to co one czyniły kiedyś w przeszłości - np. 
Anglia otrzymuje zwrot karmy kolonializmu, Europa 
otrzymuje zwrot karmy za swe "wyprawy krzyżowe", 
Nowa Zelandia otrzymuje zwrot karmy sprzed 
około 200 lat, tj. z czasów przybycia tam pierwszych 
białych osadników, USA otrzymuje zwrot karmy z 
czasów niewolnictwa, itd., itp. Sam zaś fakt, że owo 
Prawo Bumerangu działa w rzeczywistym życiu 
i wymierza "samoregulującą się" sprawiedliwość, 
jest potwierdzeniem istnienia Boga, ponieważ tak 
naprawdę to tylko Bóg jest w stanie nadzorować 
i wyegzekwować takie "bumerangowe" działanie 
mechanizmów moralności.) 
Innymi przykładami takich nacisków starej nauki na 
przyjmowanie przez ludzi ateistycznych poglądów 
może być owo wyżej opisane umieszczenie na 
autobusach ogłoszeń nakłaniających do ateizmu 
(tj. ogłoszeń w rodzaju "There's probably no God. 
Now stop worrying and enjoy your life" - tj. 
"Prawdopodobnie nie ma Boga. Przestań więc się 
martwić i ciesz się życiem" z londyńskich autobusów 
opisane m.in. w punkcie #E1 strony o nazwie 
will_pl.htm); 
czy też oficjalne wdrażanie najróżniejszych sposobów 
moralnego (ateistycznego) korumpowania dzisiejszej 
młodzieży - np. patrz takie sposoby korumpowania 
młodzieży opisane w punkcie #B5.1 w/w strony 
will_pl.htm, 
lub opisane w punkcie #D3 strony o nazwie 
god_istnieje.htm. 
Najbardziej jednak groźne dla ludzkości jest ustanowienie 
"monopolu oficjalnej nauki" w nauczaniu w szkołach wyłącznie 
ateistycznych poglądów. Manifestacją tego monopolu 
jest m.in., że naukowcy otwarcie już zabraniają nauczania 
"kreacjonizmu" w szkołach i wymuszają aby nauczany 
tam był jedynie "ewolucjonizm". Przykładem owych 
nacisków są losy tzw. "Monkey Bill" (czyli prawa 
do nauczania kreacjonizmu w szkołach) - opisane 
w artykule 
[3#A2] o tytule "Scientists 
campaign for veto on controversial Monkey Bill" 
(tj. "naukowcy walczą aby zawetować kontrowersyjne 
prawo do nauki kreacjonizmu w szkołach, zwane 
Monkey Bill"), ze strony B1 nowozelandzkiej gazety 
The Dominion Post, 
wydanie ze środy (Wednesday), April 11, 2012. Z 
kolei uleganie owym naciskom wprowadza bardzo 
niebezpieczny precedens ustanawiania monopolu 
na tylko jeden rodzaj poglądów (tj. ateistycznych). 
Dlatego jednym z celów jaki postawiła dla siebie nowa 
"totaliztyczna nauka", jest uświadamianie ludziom 
że wszelkie monopole, włączając w to "monopol 
na wiedzę i na poglądy" starej "ateistycznej nauki 
ortodoksyjnej", są wysoce niebezpieczne i ogromnie 
szkodliwe dla ludzi - co najszczegółowiej stara 
się wyjaśnić punkt #H1 strony o nazwie 
humanity_pl.htm. 
"Totaliztyczna nauka" argumentuje więc, że zamiast 
dotychczasowego nauczania w szkołach 
tylko jednokierunkowych poglądów, np. obecnie 
tylko "naukowego ewolucjonizmu", albo w przyszłości 
tylko 
"totaliztycznego kreacjonizmu" (tj. 
"kreacjonizmu" bazującego na nowej 
teorii wszystkiego zwanej 
Konceptem Dipolarnej Grawitacji 
oraz na wynikającej z tej teorii moralnej 
filozofii totalizmu), 
najwięcej korzyści przyniesie ludzkości oficjalne 
nauczane w szkołach obu tych poglądów równocześnie - 
tak aby zdrowa i wnosząca postęp naukowa 
"konkurencja" pomiędzy nimi mogła inspirować 
i przyspieszać odkrywanie przez ludzi gdzie 
faktycznie leży prawda.
       
Więcej informacji o obu powyższych, "konkurencyjnych" 
wobec siebie naukach, tj. o starej "ateistycznej 
nauce ortodoksyjnej" oraz o nowej "nauce 
totaliztycznej", a także o ich podejściach i 
możliwościach, prezentuje m.in. punkt #A2.6 strony o nazwie 
totalizm_pl.htm, 
punkty #C1 do #C6 strony o nazwie 
telekinetyka.htm, 
punkt #J2 strony o nazwie 
pajak_jan.htm, 
punkt #B1 strony o nazwie 
tornado_pl.htm, 
punkty #F1.1 do #F3 strony o nazwie 
god_istnieje.htm, 
a także kilka innych totaliztycznych opracowań.
#A3. 
Niniejsza strona prezentuje wyniki kolejnych badań 
skompletowanych przez całą jednoosobową 
"totaliztyczną naukę", jakie na bazie empirycznego 
materiału dowodowego weryfikują naukowo i bezstronnie 
prawdę stwierdzeń (obietnic Boga) wyrażonych w 
autoryzowanej (zainspirowanej) przez Boga Biblii:
       
Problem z naszą obiektywną wiedzą na temat 
Boga i na temat stwierdzeń zawartych w Biblii 
polega na tym, że faktycznie to 
dotychczas 
nikt NIE stosował nowoczesnych metod 
naukowych aby dokonywać obiektywnych 
i bezstronnych weryfikacji naszej wiedzy 
dotyczącej Boga - co nieustannie staram 
się wyjaśniać i podkreślać w swoich publikacjach 
(np. patrz punkt #A2 strony o nazwie 
healing_pl.htm). 
Wszakże religie nakazują nam aby "wierzyć im 
na słowo" we wszystkich sprawach dotyczących 
Boga i dotyczących prawdy stwierdzeń świętych 
ksiąg. Natomiast stara tzw. "ateistyczna nauka 
ortodoksyjna" skupia się głównie na spekulatywnym 
"negowaniu" wszystkiego co dotyczy Boga (zamiast 
na obiektywnym tegoż badaniu) - co wyjaśniam i 
podkreślam m.in. we wstępie do niniejszej strony. 
Stąd nowa "nauka totaliztyczna" jest pierwszą 
nauką w dziejach Ziemi, która z użyciem nowoczesnych 
narzędzi dzisiejszej nauki stara się obiektywnie 
weryfikować na dostępnym jej empirycznym 
materiale dowodowym prawdę naszej wiedzy 
na temat Boga, na temat stwierdzeń zawartych 
w Biblii, na temat istotnych różnic jakie musiałyby 
istnieć pomiędzy hipotetycznym "światem 
pozbawionym Boga" a światem stworzonym 
i inteligtentnie rządzonym przez wszechmogącego 
Boga w którym my żyjemy (tak jak owe istotne 
różnice opisuje punkt #B1 ze strony o nazwie 
changelings_pl.htm), 
itp., itd.
       
Do dnia dzisiejszego nowa "nauka totaliztyczna" 
zdołała już obiektywnie i naukowo zweryfikować 
na dostępnym jej empirycznym materiale dowodowym 
aż cały szereg stwierdzeń zawartych w Biblii. 
Wylistowane teraz tutaj będą tematy owych 
weryfikacji oraz linki do tych punktów na 
totaliztycznych stronach i publikacjach, w 
których wyniki owych obiektywnych weryfikacji 
stwierdzeń Biblii przez "totaliztyczną naukę" 
zostały zaprezentowane. Oto one:
       
1. 
Obietnica Boga z Biblii, że NIE zniszczy on 
miejscowości w której zamieszkuje co najmniej 10 
tzw. "sprawiedliwych". Obietnica ta okazuje 
się niewypowiedzianie istotna dla ludzi. Wszakże 
w dzisiejszych czasach kataklizmów i nieszczęść 
oddaje ona nam do ręki bardzo skuteczną i 
relatywnie łatwą do urzeczywistnienia metodę 
obrony i samoobrony przed kataklizmami. 
Wyniki weryfikacji tej ogromnie istotnej obietnicy 
zostały zaprezentowane w punktach #I3 do #I5 
niniejszej strony. Z kolei aż cały szereg bazujących 
na tej obietnicy Boga metod obrony przed kataklizmami 
opisany został w punktach #I1 do #J1 strony o nazwie 
quake_pl.htm.
       
2. 
Dyskretne ostrzeżenia Boga z Biblii, że uśmiercona będzie 
każda osoba która zaprzestanie słuchania głosu swego 
sumienia. Następstwem zaś owego ostrzeżenia 
jest, że np. jeśli jakiś rodzic NIE dyscyplinuje swoich 
dzieci lub nastolatków z pomocą przysłowiowej "rózgi", 
wówczas pozwala im wyrobić w sobie głuchotę na głos 
sumienia, a tym samym prawdopodobnie skazuje 
je na śmierć jeszcze w młodym wieku. Interpretację 
przykładów owych ostrzeżeń Boga, a także mechanizmu 
jaki u dzieci pozbawionych dyscyplinowania rózgą 
może powodować przedwczesną śmierć tych dzieci, 
zaprezentowano w punkcie #G1 odrębnej strony o nazwie 
will_pl.htm. 
Jak też ustaliła to nowa "nauka totaliztyczna", owo 
uśmiercanie niemoralnie postępujących ludzi (tj. 
ludzi głuchych na głos swego sumienia) jest jedną 
ze składowych konsekwentnie wdrażanej na Ziemi przez Boga 
zasady "przeżywania najmoralniejszego". 
(Inne składowe tej samej zasady "przeżywania najmoralniejszego" 
obejmują np. bankrutowanie przez Boga instytucji które stały 
się głuche na głos sumienia, czy przegrywanie wojen zawsze 
przez agresorów.) Ta zasada "przeżywania najmoralniejszego" 
faktycznie jest wdrażanym przez Boga odpowiednikiem 
dla darwinowskiej zasady "przeżywania najsilniejszego" - 
która jednak na Ziemi obowiązuje tylko w świecie dzikich 
zwierząt pozbawionych sumienia. Niestety, niekompetentna 
stara "ateistyczna nauka ortodoksyjna" błędnie wmawia 
ludzkości, że owa zasada "przeżywania najsilniejszego" 
ze świata zwierząt obowiązuje także wyposażonych w 
organ sumienia ludzi. Generalna zasada "przeżywania najmoralniejszego" 
została opisana dokładniej w punkcie #B1 strony o nazwie 
changelings_pl.htm. 
Z kolei szczegółowa prezentacja wyników obiektywnej weryfikacji omawianego 
tu ostrzeżenia Boga na dostępnym empirycznym materiale dowodowym, 
zaprezentowana została w punktach #G1 do #G7 owej strony o nazwie 
will_pl.htm. 
       
3. 
Wyjaśnienie Boga z Biblii, że wszystko co jest dla 
ludzi "widzialne" zostało stworzone z tego co dla ludzi 
pozostaje "niewidzialne". Wyjaśnienie nowej 
"totaliztycznej nauki", iż cały nasz widzialny "świat 
fizyczny" został uformowany poprzez odpowiednie 
zorganizowanie naturalnym "programem" niewidzialnej 
dla ludzi i inteligentnej tzw. "przeciw-materii", opisane 
zostało w (5) z punktu #C12 strony o nazwie 
biblia.htm. 
Wyjaśnienie to bazuje na wykrytej dopiero przez 
ową "teorię wszystkiego" zwaną 
Konceptem Dipolarnej Grawitacji, 
niewidzialnej dla ludzi substancji zwanej "przeciw-materią". 
Warto tutaj też odnotować, że ów naturalny "program" 
który organizuje tamtą niewidzialną "przeciw-materię" 
w widzialną dla ludzi "materię", w Biblii jest zwany "słowem" 
Boga. W czasach zaś kiedy nie znano jeszcze dzisiejszego 
pojęcia "program", pojęcie "słowo" doskonale już oddawało 
to co dzisiaj nazywamy "informacją", a także "algorytmem" 
i "programem".
       
4. 
Wyjaśnienie Boga z Biblii, że "kobiety" zostały stworzone 
jako uzupełnienie i poszerzenie "mężczyzn", które w unii 
z mężczyznami formuje coś znacznie lepszego niż każda 
z tych dwóch płci wzięta oddzielnie, a nie jako kopie 
mężczyzn przeznaczone do niezależnego od mężczyzn 
życia, decydowania, zarządzania, prokreacji, itp. 
Wyjaśnienie to potwierdzone zostało w punkcie #B2 
strony o nazwie 
antichrist_pl.htm.
       
5. 
Nakaz Boga w Biblii, że obszar w którym pojawi się 
"płonący krzew" należy taktować jako miejsce święte. 
Taki zaś "płonący krzew" wodorostu, jaki telepatycznie 
"przemawiał" do autora tej strony, pojawił się w nowozelandzkim 
miasteczku Petone - co opisałem dokładniej w punkcie 
#J3 niniejszej strony oraz w podpisach pod ilustracjami 
i wideami jakie punktowi temu towarzyszą. Co ciekawsze, 
z czasem ujawniać się zaczęło coraz więcej materiału 
dowodowego, jaki dodatkowo podpiera religijne znaczenie 
tamtego pojawienia się "płonącego krzewu".
       
6. 
Upomnienie Boga z Biblii, że ludziom NIE wolno 
oddawać się praktykom homoseksualnym. 
Wysoką szkodliwość społeczną homoseksualnych 
praktyk objętych tym upomnieniem Boga potwierdza 
i wyjaśnia punkt #B4 ze strony o nazwie 
antichrist_pl.htm.
Z kolei jeden ze sposobów na jaki Bóg dyskretnie 
dziś karze (bez odbieranie ludziom ich "wolnej woli") 
promowanie otwartego praktykowania homoseksualizmu, 
został udokumentowany materiałem dowodowym 
w punkcie #I3.1 poniżej na niniejszej stronie.
       
7. 
Sugestia duskretnie zawarta w tym co napisane w Biblii 
oraz co w niej pominięte, że przerwanie ciąży NIE jest 
morderstwem - aczkolwiek dla wielu powodów NIE wolno 
go stosować lekkomyślnie. Wyjaśnienie tej sugestii 
zawarłem w punkcie #C6 z innej mojej strony o nazwie 
soul_proof_pl.htm.
       
Jak czytelnik sam może też sobie sprawdzić z pomocą 
owych procedur weryfikacyjnych zaprezentowanych 
pod w/w linkami, każde ze stwierdzeń Biblii jakie zostało 
obiektywnie i naukowo zweryfikowane przez nową 
"totaliztyczną naukę", okazuje się wyrażać absolutną 
"prawdę" Na dodatek, stara "ateistyczna nauka 
ortodoksyjna" jedynie bezpodstawnie natrząsa 
się z Biblii, negując jej treść wyłącznie w sposób 
spekulatywny jaki NIE opiera się na żadnym 
empirycznym materiale dowodowym, a jaki 
jedynie jest produktem teoretycznych wypocin 
indywidualnych naukowców. Żaden też naukowiec 
nigdzie jeszcze NIE udowodnił bezspornie, że w 
Biblii zawarta jest nieprawda czy jakiekolwiek zwodnicze 
stwierdzenie. To zaś razem wzięte, nakłania abyśmy 
zaczęli jednak traktować i studiować stwierdzenia 
Biblii z naukową powagą, rzeczowością i obiektywnością 
na jakie one zasługują, a z jakimi zaczęła do nich 
się odnosić dopiero nowa "nauka totaliztyczna". 
(Więcej na temat naukowego potwierdzania stwierdzeń 
Biblii wyjaśnia też punkt #G7 na stronie o nazwie 
will_pl.htm.)
#A4. 
Jaki więc jest główny cel tej strony:
       
Głównym celem tej strony jest naukowe udokumentowanie 
na sprawdzalnych przez każdego badacza, 
rzeczywiście zaistniałych przykładach, że z 
kilku odmiennych powodów (np. obecności 
w Petone świętego obszaru oznaczonego przez 
krzyż celtycki przy petońskiej plaży 
opisywany i zilustrowany w punkcie #J3 
poniżej na tej stronie, a być może też relatywnie 
trwałe zamieszkiwanie tzw. "10 sprawiedliwych" 
w bliskości nowozelandzkiego miasteczka Petone), 
miasteczko Petone 
cieszy się "specjalnym potraktowaniem i opieką" 
Boga - 
i (tak jak 
Biblia 
to obiecuje) faktycznie jest ono wyraźnie 
chronione przed kataklizmicznymi zjawiskami, 
które kłopoczą inne otaczające je pobliskie 
miejscowości.
       
Szczerze mówiąc, to spory materiał dowodowy jaki 
na temat owego 
"opieki i specjalnego potraktowania 
Petone przez Boga" ja gromadzę praktycznie 
począwszy od 2001 roku (tj. począwszy od roku, 
w którym zamieszkałem w Petone i zacząłem 
odnotowywać niezwykłe cechy tego unikalnego 
miasteczka), aż do dzisiaj, zaś nadający się do 
opublikowania fragment jakiego staram się na 
niniejszej stronie udokumentować chociaż częściowo, 
coraz intensywniej przekonuje mnie do wysunięcia 
dość rewolucyjnej tezy. Teza ta stwierdza, że 
"miasteczko Petone 
z Nowej Zelandii powtarzalnie manifestuje 
zdarzenia i zjawiska, jakie osobom głęboko 
wierzącym ujawniają, że zostało ono zaszczycone 
przez Boga przyznaniem Petone przywilejów obszaru 
"ogólno-chrześcijańsko świętego" zdolnego realizować 
cuda i spełniać modlitewne prośby tych osób dowolnej 
wiary, jakie na to spełnienie sobie zasłużyły poprawnym 
moralnie postępowaniem". Najbardziej 
do prawdy tej tezy przekonują mnie zdarzenia jakie 
opisałem w punktach #J1 do #J3 tej strony. Niestety, 
jako naukowiec nawykły do dowodzenia każdego swego 
stwierdzenia czuję się tu dość bezsilnym, bowiem 
prawdy tej tezy (z moich badań wynika, że aby NIE 
odbierać nikomu tzw. 
"wolnej woli"), ani 
ja sam, ani prawdopodobnie nikt inny, NIE jest, ani 
zapewne NIE będzie, w stanie udowodnić naukowo 
ponad wszelką wątpliwość. Przykładowo, powtórzenia 
się omawianej w Biblii obserwacji 
"płonącego krzewu" 
jaką opisałem w punkcie #J3 tej strony, a jaka ma 
potencjał aby jednoznacznie potwierdzić pewność 
(na bazie treści wersetów Biblii), że obszar ten jest 
miejscem świętym, NIE zdołałem już zaobserwować 
(a stąd i udokumentować) ponownie, chociaż do miejsca 
pojawienia się tego 
"gorejącego krzewu" wybieram 
się praktycznie niemal codziennie począwszy od 2018/4/25 - 
jeśli tylko pogoda i moja sytuacja mi na to pozwalają. 
Jedyne więc osoby, które będą w stanie prawdę tej tezy 
odnotować, to zapewne te nieliczne głęboko wierzące 
osoby, które "patrzą i widzą" (jako przeciwieństwo 
owej przeważającej większości dzisiejszych ludzi, sporo 
z których także mieszka w Petone, a którzy "patrzą jednak 
NIE widzą"). Wszakże chociaż wykaz odmiennych lokacji, 
w których ja zamieszkiwałem nieco bardziej długotrwale 
w swym życiu, liczy już około 40 adresów, jednak 
w miejscowości powtarzalnie doświadczającej podobnie 
cudownych zdarzeń jak Petone, ja nigdy uprzednio 
NIE miałem przyjemności mieszkać (i to nawet pamiętając 
o cudach i niezwykłościach jakich doświadczyłem w rodzinnych 
Wszewilkach). 
Niestety, wszelkie moje próby zwracania uwagi 
innych ludzi na cechy świadczące o świętości Petone, 
jak dotychczas zdają się spełzać na niczym. Podobnie 
bowiem jak większość dzisiejszych ludzi odrzuca Boga, 
ludzie ci odrzucają też prawdę, iż Bóg może wyraźnie 
traktować miasteczko Petone jako jedyne w Nowej Zelandii 
miejsce "ogólno-chrześcijańsko święte". Pytanie więc jakie 
warto sobie zacząć zadawać, to czy widząc takie odrzucanie 
prawdy, Bóg będzie trwał w swym utrzymywaniu 
świętości i unikalności Petone, czy też z czasem 
także zdecyduje, iż NIE można wmuszać przywileju 
świętości tym ludziom, którzy sami tak usilnie 
świętość tę odrzucają?
#A5. 
Niniejsza strona jest kolejną z całej serii stron jakie autoryzuję, 
a jakie poświęcone są niezwykłym miejscowościom moje 
zamieszkiwanie w których wpłynęło na wykształtowanie się 
filozofii totalizmu:
       
Do innych takich stron, które ja też autoryzuję, 
a które opisują miejscowości w jakich kiedyś 
mieszkałem i jakich wyróżniający się czymś 
mieszkańcy wpłynęli na stopniowe 
wykształtowanie się obecnej formy 
filozofii totalizmu 
i nowej "totaliztycznej nauki", zaliczają się (kliknij 
na poniższe ich nazwy aby je przeglądnąć): 
wszewilki.htm, 
wszewilki_jutra.htm, 
stawczyk.htm, 
milicz.htm, 
bitwa_o_milicz.htm, 
sw_andrzej_bobola.htm, 
wszewilki_milicz.htm, 
wroclaw.htm, 
malbork.htm, 
przepowiednie.htm, 
korea_pl.htm. 
Niemal też jedyną miejscwością na temat której 
nadal NIE ukończyłem jeszcze pełnej odrębnej 
strony internetowej, chociaż mieszkałem w 
niej przez niemal cały rok szkolny i chociaż 
wywarła ona znaczący wpływ na moją 
świadomość filozoficzną, jest polska wieś 
Cielcza koło Jarocina. 
Wprawdzie już przygotowałem i opublikowałem 
w internecie odrębną stronę o owej wiosce 
Cielcza, 
jednak strona ta ciągle wymaga końcowego 
"wypolerowania" i "dostrojenia". Wszakże 
dla jej ukończenia potrzebuję więcej informacji 
i więcej danych - które będę w stanie zgromadzić 
dopiero kiedy następnym razem będę w Polsce 
(zamierzam wówczas odwiedzić tę wioskę, 
odświeżyć swoją pamięć, potem zaś dokończyć 
już rozpoczętą stronę internetową o nazwie 
cielcza.htm 
w całości przygotowywaną na jej temat i na temat 
wpływu jaki wioska ta wywarła na wykształtowanie się nowej 
filozofii totalizmu).
Część #B: 
Co to takiego "Petone":
       
#B1. 
Gdzie znajduje się Petone:
       
Petone jest małym miasteczkiem zlokalizowanym 
około 8 kilometrów na północ od centrum Wellington - 
tj. od stolicy Nowej Zelandii. W dniu 17 kwietnia 
2012 roku statystyki podawały zaludnienie Petone 
jako równe 6609 osób - czyli w przybliżeniu było 
równe liczbie ludzi mieszkających w polskiej wsi 
Cielcza, 
którą wzmiankuję w punkcie #A3 tej strony. 
(Jednak od owej daty zaludnienie 
miasteczka Petone zapewne już się obniżyło - tak jak 
opisuje to artykuł 
[1#B1] o tytule "Skilled 
and cashed-up Kiwis flee in numbers" - tj. "wykwalifikowani 
i dobrze zarabiający Nowozelandczycy uciekają 
masowo", ze strony A5 nowozelandzkiej gazety 
The Dominion Post, 
wydanie z czwartku-Thursday, December 22, 2011. 
Wszakże rozliczne monopole, którymi obrosła Nowa 
Zelandia, sprowadziły na ów kraj tyle podwyżek 
cen, takie drożyzny, oraz taki poziom biurokracji, 
komplikacji, nieudolności i bezrobocia, że życie 
staje się tam coraz trudniejsze zaś coraz większa 
liczba Nowozelandczyków klepie coraz większą 
biedę.) Właściwie to Petone jest uważane przez 
miejscowych za jedno z przedmieść stolicznego 
Wellington. Ponieważ jednak z Wellington łączy 
je tylko jedna szosa i jedne tory kolejowe 
przebiegające wzdłuż krawędzi (styku) 
stromego zbocza łańcucha górskiego 
widocznego na horyzoncie fotografii z 
"Fot. #B1a", oraz zatoki morskiej zwanej 
"Wellington Harbour" - też ujętej na owej 
fotografii, zaś wąska wykuta w skale półka 
skalna po której owa szosa i tory przebiegają 
NIE pozwala aby umieszczane na niej były 
także jakieś zabudowania, faktycznie Petone 
jest odrębnym miasteczkiem oddzielonym 
od Wellington przez aż kilkukilometrowy 
obszar braku zabudowań ludzkich. 
       
Petone jest położone na wylocie długiej doliny 
obrzeżonej przez dwa pasma górskie i wycelowanej 
w morze w kierunku z północy na południe. 
Petone jest ostatnią miejscowością na 
południowym końcu owej doliny. Po Petone 
dolina ta zagłębia się już w morze i formuje 
rodzaj zatoki morskiej zwanej "Welligton Harbour". 
Położone na południe od Petone stoliczne 
miasto Wellington, rozlokowane jest już nie 
w owej dolinie, a na szczytowych częściach 
zachodniego pasma górskiego ograniczającego 
tą dolinę - w miejscu gdzie owo pasmo zagłębia 
się w morze aż tak mocno, że szczyty niektórych 
z owych gór schodzą w dół niemal do poziomu 
morza. Na północ od Petone, w tej samej dolinie 
rozlokowany jest aż cały szereg innych miejscowości, 
z których najbliższa do Petone jest "Lower Hutt". 
Od Lower Hutt Petone oddzielona jest jedynie 
dosyć szeroką rzeką o nazwie "Hutt River", 
ujście której do Wellington Harbour widoczne 
jest na zdjęciu z "Fot. #B1a". Po dopłynięciu 
do Petone ta rzeka przecina dolinę na ukos, 
od jej zachodniego grzbietu górskiego ku 
wschodniemu grzbietowi. Będąc więc 
ograniczone aż z trzech stron przez: 
(1) ową rzekę, (2) zachodni grzbiet 
górski, oraz (3) plażę Wellington Harbour, 
zabudowania Petone zmuszone są do 
rozprzestrzeniania się po obszarze o 
kształcie trójkąta.
       
Z Wellington Petone jest połączone jedną szosą 
i jedną linią kolejową - obie biegnące wzdłuż owej 
półki skalnej na krawędzi owej Wellington Harbour. 
Z lotniska w Wellington do Petone najłatwiej się 
dostać za pomocą pomarańczowo pomalowanego 
autobusu numer 91 o nazwie "Airport Flyer". 
Przejazd z lotniska w Wellington do Petone 
trawa około pół godziny. Ceny biletu nie jestem 
w stanie zdefiniować jednoznacznie, bowiem 
co krótkie okresy czasu ponownie ona wzrasta. 
W chwili gdy pisałem ten paragraf bilet ten 
kosztował około 10 dolarów. 
       
Podobnie jak w niemal całej Nowej Zelandii, 
również w Petone wszystko działa na zasadzie 
"znajomości". Wszakże niemal wszyscy się tu 
znają - czasami nawet od kilku generacji. Każdy 
też do każdego zwraca się tu "po imieniu". 
Jako dla twórcy totalizmu oraz dla badacza 
filozoficznych trendów, jest dla mnie więc wysoce 
interesujące porównywanie działania mechanizmów 
życiowych w Petone, z mechanizmami jakie 
ciągle pamiętam z polskiej wsi 
Cielcza - 
w której wszystko także załatwiane było na 
zasadach "znajomości". Powodem dla którego 
budzi to taką moją ciekawość, jest że obie te 
miejscowości okupują niemal przeciwstawne 
końce moralnego spektrum.
 
 
 
Fot. #B1ab: Widoki miasteczka Petone 
z przedmieścia Wellington, Nowa Zelandia. 
Zdjęcia te ilustrują typowy wygląd miasteczka 
Petone w pogodny dzień. Niestety, ostatnio 
takie pogodne dni mają miejsce raczej rzadko 
w stolicznym mieście Wellington, które w 
Nowej Zelandii jest znane jako "windy city" - 
czyli "miasto wiatrów". Z powodu zaś 
bliskości Petone do owego omiatanego wiatrami, 
przeważnie zachmurzonego i okrywanego 
mgłą Wellington, także typowa pogoda w 
Petone to wietrzny dzień, zachmurzone niebo, 
mgła ponad lotniskiem, oraz częsty deszcz. 
Tyle, że w następstwie 
bliskości owych tzw. "10 sprawiedliwych" 
(wyjaśnionego lepiej w punkcie #I2 tej strony), 
Petone jest nieporównanie rzadziej trapione 
mgłami niż Wellington - co doskonale ilustruje 
zdjęcie z "Fot. #B1a" - które uchwyciło mgłę 
w typowe dni gromadzącą się ponad Wellington, 
podczas gdy Petone jest wolne od mgły. (Wszakże, 
przeciwstawnie do chmur, mgły są częstym 
powodem trudności komunikacyjnych, paraliży 
lotnisk, zderzeń i wypadków samochodowych, 
itp. Stąd, podobnie jak kataklizmami, także m.in. 
mgłami inteligentna "matka natura" manifestuje 
swoje wyzwalane mechanizmami moralności 
"dezaprobaty", "ostrzeżenia", "nieprzyjazne 
nastawienia do danych społeczności", itp.) 
Dni więc kiedy niebo nad Wellington i Petone 
jest wolne od chmur, tak jak na powyższych 
zdjęciach, są bardziej wyjątkiem niż normą. 
(Kliknij na któreś z powyższych zdjęć aby zobaczyć je w 
powiększeniu, albo aby przemieścić je w inne miejsce ekranu.)
       
Fot. #B1a (góra): 
Ogólny widok Petone sfotografowany w kierunku 
od wschodu ku zachodowi z wierzchołka wąskiego 
łańcucha górskiego który oddziela miasteczko Petone 
od miejscowości Wainuiomata. Z powodu owego 
łańcucha górskiego, Wainuiomata NIE należy już 
do tego samego "zasięgu zniszczenia" co Petone. 
(Czym jest ów "zasięg zniszenia", wyjaśnia to punkt #G2 strony 
day26_pl.htm.) 
Stąd wiele kataklizmów które powodują spore 
zniszczenia w owym Wainuiomata, nie czyni 
żadnej szkody w Petone. Odnotuj na owym 
zdjęciu zatokę morską zwaną "Wellington 
Harbour", ujście rzeki zwanej "Hutt River", 
oraz odcinek długiej, prostej petońskiej plaży 
pokrytej czarnym żwirem. Po owej prostym 
odcinku plaży ja lubię spacerować w pogodne 
dni w godzinach lunchu. Lubię też przesiadywać 
na ławce i delektować się widokami z owego 
wybiegającego w morze petońskiego molo 
jakiego cieniutki zarys widać na zdjęciu około połowy 
długości prostego odcinka plaży. Przy połowie 
lewej krawędzi zdjęcia widać też na zatoce morskiej 
fragment najbliższej do Petone wyspy zwanej 
"Somes Island" - która jest też widoczna na zdjęciach 
"Fot. #B1b" i "Fot. #I3a" z niniejszej strony. 
Wyspa ta jest obecnie rezerwatem przyrody, 
zaś w przeszłości była miejscem kwarantanny 
(i wygnania) ludzi posądzanych iż przynoszą 
do Nowej Zelandii jakąś groźną chorobę. 
Na uwagę zasługuje także generalna "atmosfera" 
tego zdjęcia. Wszakże doskonale ilustruje ona 
ustalenie "totaliztycznej nauki" wyjaśnione w 
punkcie #I4 strony o nazwie 
day26_pl.htm, 
że pogoda i natura danego miejsca na ziemi 
jest zawsze odzwierciedleniem stanu moralnego 
społeczności która zamieszkuje w owym miejscu.
       
Fot. #B1b (dół): 
Widok zatoki morskiej "Wellington Harbour" 
sfotografowanej w pogodny dzień podczas 
jednego z moich ulubionych spacerów w 
godzinach lunchu po żwirowej (wulkanicznej) 
plaży petońskiej. (Tj. spacery po owej plaży 
były moim ulubionym sposobem odpoczynku 
aż do czasu pojawienia się tam plagi krwiopijnych 
"muszek piaskowych" (po angielsku zwanych 
"sand-flies") opisywanych w punkcie #B3 tej 
strony.) Owa żwirowa plaża widoczna w dolnej 
części tego zdjęcia jest dosyć istotna 
strategicznie. Wszakże w przypadku jakiejś 
wojny i inwazji Nowej Zelandii (spowodowanej 
np. nadchodzącą na Ziemię epoką "wielkiego 
głodu" - tak jak wyjaśnione w punkcie #H3 strony 
przepowiednie.htm), 
to najprawdopodobniej właśnie na niej 
wylądowałby desant morski usiłujący opanować 
stolicę Wellington - tak jak wyjaśniłem to w punkcie 
#C2 poniżej. Odnotuj że na tym zdjęciu grzbiety 
fal morskich są ustawione równoległe do linii 
plaży - co jest typowym zachowaniem dla morza. 
Zdjęcie to wykonałem z obiektywem aparatu 
wycelowanym w kierunku na południe. Dlatego 
oprócz pobliskiej wyspy "Somes" z zabudowaniami 
kwarantannymi na swym wierzchu, na horyzoncie 
zdjęcie uchwyciło też zabudowania niedalekiego 
Wellington - które to miasto w pogodne dni jest 
doskonale widoczne z Petone i dla którego Petone 
jest jednym z przedmieść. (Wyspę Somes widać 
także na "Fot. #I3a", jednak NIE widać tam już 
zabudowań Wellington, ponieważ zakryte one 
tam były nisko zawisającymi chmurami.) 
Interesującym zjawiskiem też uchwyconym na 
opisywanym tu zdjęciu są owe rozwiewane przez 
silne nowozelandzkie wiatry, długie białe chmury. 
Od właśnie takich długich, białych chmur, Nowa 
Zelandia bierze swoją maoryską (rodzimą) nazwę 
"Aotearoa" - czyli "Ląd Długich Białych Chmur".
#B2. 
Satelitarne zdjęcie i mapa Petone:
       
Satelitarne zdjęcie Petone można sobie oglądnąć pod adresem 
http://maps.google.com. 
Z kolei mapa Petone jest dostępna pod adresem 
http://maps.google.com. 
Zachęcam do ich oglądnięcia.
#B3. 
Niezwykłości i ciekawostki miasteczka Petone:
       
Z jakichś tajemniczych powodów Petone jest 
raczej niezwykłym miasteczkiem. Przykładowo, 
zostało ono zasiedlone przez europejskich 
emigrantów znacznie wcześniej niż pobliskie 
Wellington - bo już w 1840 roku. W tamtym 
czasie dzisiejsze Petone było miastem portowym 
i nazywane "Port Nicholson". Ulica na której 
obecnie mieszkam do dzisiaj nosi nazwę drugiego 
z trzech statków z osadnikami jaki wówczas 
przybył z Anglii aby uformować to miasteczko. 
       
Dla niniejszej strony najważniejsze są oczywiście 
niezwykłości i ciekawostki Petone mające związek 
z moralnością. Najważniejszą z tych moim zdaniem 
jest fakt, że 
w bliskości Petone mieszka owych 
wymaganych co najmniej "10 sprawiedliwych", 
którzy chronią to miasteczko przed wszelkimi 
kataklizmami i anomaliami pogodowymi - tak 
jak dokładniej dokumentują to punkty #I3, #I3.1 
i #I5 z niniejszej strony. Zanim podjąłem systematyczne 
badania owego miasteczka, ja policzyłem ilu 
jest tych "sprawiedliwych", zaś wyniki swoich 
podliczeń opisałem w punkcie #I3 strony o nazwie 
day26_pl.htm. 
Doliczyłem się wówczas, że w bliskości Petone rzeczywiście 
zamieszkuje ich 9-ciu - których osobiście miałem honor 
poznać, zaś wierzę, że istnieje też co najmniej jeden 
dalszy którego NIE wliczałem do owej dziewiątki, 
stąd niemal z pewnością wokoło Petone mieszka 
ich co najmniej 10-ciu. Tę liczbę potwierdza też 
zupełny brak kataklizmów jakie dotykałyby Petone 
podczas gdy dotykają one już sąsiednie miejscowości - 
tak jak dokumentuje to empiryczny material dowodowy 
zaprezentowany w punktach #I3, #I3.1 i #I5 tej strony. 
Od czasu kiedy zamieszkałem w Petone takie kataklizmy 
i niszczycielskie anomalie pogodowe systematycznie 
omijają bowiem to miasteczko, na przekór, że zgodnie 
z wyjaśnieniami z punktu #C2 tej strony, Petone okazuje 
się być jednym z najbardziej niebezpiecznych dla swych 
mieszkańców miejscowości na świecie. Jak też wiadomo 
z historii owego miasteczka, w przeszłości dotykały je 
bardzo niszczycielskie kataklizmy. Przykładowo, kiedyś 
niemal całe spłonęło, tak że większość jego pozbawionych 
dachu nad głową mieszkańców po owym pożarze go 
opuściła. Było też dotknięte dwoma wysoce niszczycielskimi 
trzęsieniami ziemi, które znacząco wyniosły w górę jego 
nabrzeże zas spłyciły morze, uniemożliwiając w ten sposób 
dalsze działanie jego portu morskiego "Port Nicholson" (z 
powodu użyteczności którego to portu oryginalnie miateczko 
to powstało) - tak że większość jego ludności żyjącej 
wówczas z obsługi statków zmuszona była przenieść się 
do pobliskiego Wellington. Szalała w nim też śmiertelna 
epidemia grypy hiszpańskiej, która uśmierciła sporą 
proporcję jego mieszkańców. Innymi słowy, obecne 
zamieszkiwanie w pobliżu Petone owych co najmniej 
10 "sprawiedliwych" jest więc rodzajem unikatu, jaki 
zupełnie odmienił losy tego miasteczka. Według mojego 
rozeznania sytuacji, żadna inna miejscowość w całej 
Nowej Zelandii NIE spełnia tego wymogu Boga zawartego w 
Biblii. Wszakże wymogu tego NIE spełnia nawet najgościnniejsze 
miasto Invercargil, którego mieszkańcy - według 
moich osobistych doświadczeń, są najbardziej 
mili, przyjacielscy, oraz bezinteresowni z całej 
Nowej Zelandii. Nie bez powodu to właśnie w 
Invercargill do dzisiaj działa jedyna w całej 
Nowej Zelandii uczelnia, która NIE domaga 
się opłat za naukę od swoich studentów, podczas 
gdy wszystkie inne uczelnie Nowej Zelandii 
przekształciły się w generatory bogactwa, 
które pozwalają zdobyć dyplomy tylko tym 
studentom, jacy są w stanie płacić za naukę - 
tak jak wyjaśnia to punkt #E1 strony o nazwie 
rok.htm 
oraz jak zachwala to artykuł "Cashing in on overseas 
students" (tj. "bogacenie się na zagranicznych 
studentach") ze strony A11 gazety 
The New Zealand Herald, 
wydanie ze środy (Wednesday), May 16, 2012.
       
W dzisiejszych czasach powszechnej chciwości 
i nastawienia na zyski, moralną ciekawostką jest też to co 
na temat pobliskiego do Petone miasteczka Upper 
Hutt pisze artykuł "Mayor and council turn down 
$8600 salary increases" (tj. 
"burmistrz i jego 
konsule odrzucili 8600 dolarową podwyżkę zarobków"), 
ze strony A1 nowozelandzkiej gazety 
The Dominion Post, 
wydanie z czwartku (Thursday), May 3, 2012. 
Stanowią oni jedyny przypadek w całej Nowej 
Zelandii, kiedy jacyś wybieralni politycy odrzucili 
podwyżkę zarobków nakazywaną im przez rządowe 
tzw. "Renumeration Authority", ponieważ wiedzą 
że aby zgromadzić pieniądze na jej wypłacanie, 
finansujący ich mieszkańcy zmuszeni będą płacić 
zwiększone opłaty za czynsz - co w panujących 
w kraju ciężkich dla każdego czasach ekonomicznej 
depresji NIE stanowi moralnie właściwego postępowania. 
Artykuł ten stworzył więc przykład do naśladowania 
dla innych ludzi przy władzy, którzy na przekór ciężkich 
czasów ciągle nieustannie podwyższają własne zarobki 
każąc za to płacić zwykłym ludziom. Być może iż z tego 
właśnie powodu, już w dwa tygodnie później ukazał się 
następny artykuł o tytule "Unwanted pay rise on way" 
(tj. "niechciana podwyżka zarobków już nadchodzi"), 
ze strony A5 gazety 
The Dominion Post, 
wydanie z czwartku (Thursday), May 17, 2012, który 
poinformował że owo "Renumeration Authority" 
zadecydowało iż burmistrzowi i jego konsulom NIE 
wolno odrzucić przyznanej im podwyżki zarobków. 
Czyżby więc owi decydenci obawiali się że takie 
odrzucenie podwyżki może dać niewłaściwy sygnał 
tym tysiącom bezrobotnych i z trudem "wiążących 
koniec z końcem" ludzi, jakimi przepełniona jest 
Nowa Zelandia. Wszakże na temat wybieralnych 
polityków i osób przy władzy z praktycznie całej 
Nowej Zelandii jedyne co daje się wyczytać w gazetach 
to informacje w rodzaju: "MPs get pay rise package 
of $7000" (tj. "posłom na sejm przyznano podwyżkę 
7000 dolarów"), ze strony A1 nowozelandzkiej gazety 
The Dominion Post, 
wydanie z czwartku (Thursday), November 17, 2011; 
"I'm worth a $68 000 rise" (tj. "jestem wart podwyżki 
o wysokości 68000 dolarów"), ze strony A1 gazety 
The Dominion Post, 
wydanie z czwartku (Thursday), January 5, 2012; 
"$44 000 another council boss pockets huge pay 
rise" (tj. "jeszcze jeden szef konsulów zaportfelował 
ogromną podwyżkę 44000 dolarów"), ze strony A1 gazety 
The Dominion Post, 
wydanie ze środy (Wednesday), January 25, 2012; 
"Residents to protest over CEO's pay rise" (tj. "mieszkańcy 
podejmują protest z powodu podwyżki zarobków CEO"), 
ze strony A2 nowozelandzkiej gazety 
The Dominion Post, 
wydanie z czwartku (Thursday), February 2, 2012; 
itd., itp.
       
W Petone moim zdaniem interesujące są też 
niezwykłości natury. Ich przykładem może być 
biała czapla pokazana poniżej na 
Fot. #B2ab . W 2011 roku i na początku 2012 
roku jej ulubionym miejscem przesiadywania był bowiem 
mój samochód zaparkowany na podwórku przed 
mieszkaniem które wówczas wynajmowałem - 
patrz "Fot. #B2ab" poniżej. Kiedy zaś po 11 latach 
tam zamieszkiwania, na przełomie lutego i marca 
2012 roku wyprowadzałem się z owego mieszkania, 
czapla ta przybyła tak jakby chciała ze mną się 
pożegnać - patrz 
Fot. #B2b . 
W wielu krajach, np. w Korei, białe czaple są 
symbolem duchowości. Uważa się je tam niemal 
za święte ptaki i przypisuje im cały szereg 
niezwykłych zdolności. Widok takiej białej czapli 
przesiadującej na moim samochodzie nie byłby 
niczym niezwykłym gdyby ptak ten był widywany 
w Nowej Zelandii równie często jak np. wróble, 
lub gdyby jego kolonia rozrodowa mieściła się 
gdzieś w pobliżu na Wyspie Północnej Nowej Zelandii, 
tj. niedaleko od Petone. Tymczasem jednak, zgodnie 
z artykułem "NZ's 10 most endangered species" 
(tj. "dziesięć nowozelandzkich stworzeń najbardziej 
zagrożonych wymarciem"), ze strony A10 
Weekend Herald 
(wydanie z soboty (Saturday), April 7, 2012) w 
całej Nowej Zelandii żyje obecnie już tylko 126 
owych białych czapli. Należą one też do grupy 
10 najbardziej zagrożonych wymarciem stworzeń 
Nowej Zelandii. Co zaś najciekawsze, jedyna w 
całej Nowej Zelandii kolonia rozrodowa białych czapli 
istnieje w prowincji Westland na brzegu rzeczułki 
Waitangiroto (tj. ok. 30 km na północ od lodowca 
"Franz Josef"), czyli na innej wyspie i w odległości 
około 600 km na południe od Petone. Skąd więc 
wzięła się w Petone owa samotna biała czapla, 
oraz dlaczego lubowała się w przesiadywaniu 
na moim samochodzie? Czy jej pojawienie 
się i dziwne zachowanie ma symbolicznie nam 
przekazać jakąś istotną wiadomość?
       
Inną niezwykłością natury odnotowywalną w 
Petone jest silny 
zapach końskiej uryny 
jaki rozprzestrzenia się od sportowego terenu 
rekreacyjnego położonego w samym centrum 
miasteczka (tuż przy budynkach miejscowej 
politechniki). W bezwietrzne dni i typowo zaraz 
po deszczu, ów zapach uryny rozprzestrzenia 
się po całym Petone i uderza on w nosy w każdym 
miejscu tego miasteczka. Natomiast podczas 
silnych wiatrów można go jedynie wyczuć w 
deszczowe lub mokre dni jeśli pospaceruje się 
wówczas po owych pokrytych trawą terenach. 
Kiedyś bardzo dawno temu Petone powtarzalnie 
organizowało wyścigi końskie i zbudowało sobie 
nawet w tym celu trawiasty tor wyścigowy położony 
w samym centrum owego miasteczka. Jednak wyścigów 
tych zaniechano spory czas temu, zaś przez owe 
12 lat w jakich ja zamieszkiwałem w Petonie NIE 
odbył się tam już żaden wyścig koński. Natomiast 
ów były trawiasty tor wyścigowy zamieniono w rodzaj 
sportowego terenu rekreacyjnego, na którego trawie 
w weekendy miejscowe drużyny grają w rugby lub w 
krykieta, zaś w dni powszednie ludzie wychodzą tam 
na spacer lub wypuszczają dzieci i psy aby sobie 
pobiegały. Niezwykłością jednak owego byłego 
trawiastego toru wyścigów końskich jest, że do dzisiaj 
przesiąkniety jest on silnym zapachem końskiej uryny. 
Jest to dziwne zjawisko, bowiem ja znam wiele innych 
podobnych trawiastych torów wyścigowych dla koni, 
na których jednak tego zapachu wcale się NIE czuje. 
Przykładowo w Dunedin mieszkałem w domu 
przylegającym do czynnego wówczas i wysoce 
aktywnego takiego toru, jednak NIE bił od niego żaden 
zapach. Tymczasem w Petone zapach ten jest wprost 
uderzający. Pod owym petońskim torem wyścigowym 
przebiega ów słynny "fault geologiczny" jaki opisuję 
w punkcie #C2 tej strony. Jest więc możliwe, że z tego 
"fault'u" wydobywają się spod ziemi jakieś gazy wulkaniczne 
które nieustannie jakby "odnawiają" i "intensyfikują" 
ów zapach końskiej uryny. Jakże bowiem inaczej 
wytłumaczyć dlaczego ów smród trwa przez aż tak 
długi okres czasu oraz dlaczego jest on aż tak silny 
że zagłusza on nawet śmierdzące wyziewy z miejscowej 
ogromnej fabryki papierosów, a uprzednio także 
i trujące wyziewy z fabryki Exide (obie te fabryki 
opisane są w punkcie #I3 niniejszej strony).
       
Prawdopodobnie do niezwykłości petońskiej natury 
należy także 
plaga krwiopijnych "muszek piaskowych" 
o bardzo bolesnych ukąszeniach - po angielsku 
nazywanych tam "sand-fly", zaś po polsku podobno 
nazywanych "mustyk". Owe muszki są bardzo 
małe. Ich wielkość NIE przekracza bowiem wielkości 
polskiej "muszki owocowej". Jednak ich ukąszenie 
jest relatywnie bolesne - czasami można je odczuć 
jak ukąszenie polskiego bąka. Co gorsze, potrafią 
one kąsać nawet przez pojedyńczą warstwę odzieży, 
np. przez skarpetki, spodnie, lub koszulę. Trudno 
się więc przed nimi opędzać. Na dodatek, podczas 
ukąszenia wprowadzają one do rany rodzaj jadu, 
który powoduje że miejsce ich ukąszenia nie chce 
się potem goić i swędzi oraz gnije przez około miesiąc 
czasu. Rozmnażają się one w piasku w którym ich 
larwy żywią się zawartą tam masą organiczną - stąd 
bierze się ich angielska nazwa "muszka piaskowa". 
W Nowej Zelandii najczęściej można być przez nie 
ukąszonym na plaży, bowiem tam jest najwięcej piasku - 
a stąd i tych muszek. Po raz pierwszy pojawienie się 
owej plagi na petońskiej plaży (tj. na tej plaży którą 
widać na "Fot. #B1") odnotowałem dopiero w 
październiku 2012 roku. Wprawdzie bowiem te 
bolesne muszki były zawsze obecne w całej Nowej 
Zelandii, jednak na plaży w Petone spotykało się 
je raczej rzadko i stąd dawało się tam przed nimi 
opędzać. Na przekór więc, że po plaży tej poprzednio 
spacerowałem niemal każdego dnia, bywałem tam 
przez nie kąsany nie częściej niż około raz na 
miesiąc - co byłem w stanie wytrzymać. Jednak 
w październiku 2012 roku (tj. podczas nowozelandzkiej 
wiosny) nagle pojawiły się ich tam całe chmary. 
Było ich już aż tak dużo, że NIE dawało się przed 
nimi opędzać. Z ich powodu zmuszony więc byłem 
zaprzestać swych ulubionych spacerów po plaży. 
Co gorsza, ponieważ moje mieszkanko leży około 
200 metrów od plaży, zaczęły one pojawiać się nawet 
w mieszkaniu, znacząco uprzykszając życie. Ich 
pojawienie moim zdaniem wynika z faktu ponadprogowego 
zanieczyszczenia wody w rzece "Hutt River" 
odpadami organicznymi - tak jak opisuje to artykuł "No 
swimming: 52% impure NZ" (tj. "nie wolno pływać: 52% 
nieczysta Nowa Zelandia"), ze strony A1 gazety 
The New Zealand Herald, 
wydanie ze środy (Wednesday), October 17, 2012. 
Gęsta bowiem jak zupa woda owej rzeki wpływającej 
do "Wellington Harbour" nasyca swymi organicznymi 
odpadami petońską plażę, dostarczając wymagane 
pożywienie larwom tych muszek. W rezultacie ich 
liczebność eksplodowała. Uprzednio ja już raz byłem 
świadkiem bardzo podobnej masowej eksplozji malezyjskiej 
krewniaczki tej samej muszki piaskowej. Było to na 
mojej ulubionej tropikalnej plaży w Port Dickson, 
Malezja. Przed 2005 rokiem ja często przybywałem 
na tamtą plażę w Port Dickson, aby pobrodzić sobie 
po gorącym tropikalnym morzu owej plaży o złotych 
piaskach. Nic bowiem wówczas mnie tam NIE kąsało. 
Niestety, około 2005 roku tamtejsze władze zdecydowały 
aby zbudować rurociąg jaki odprowadza surowe miejskie 
ścieki do morza tuż przy owej plaży. Ścieki te szybko 
nasyciły piasek owej plaży odpadkową masą organiczną - 
co spowodowało tam eksplozyjne pojawienie się chmar 
owych bolesnych muszek piaskowych. (Malezyjska wersja 
tych muszek jest mniejsza od nowozelandzkiej, bo zaledwie 
wielkości ziarenka maku, stąd jeszcze trudniej ją odnotować 
i przed nią się opędzać. Jej jad jest także bardziej 
znieczulający, stąd jej ukąszenia nie są aż tak bolesne 
jak te w Nowej Zelandii. Jednak jej jad równie długo 
gnije potem w ciele i równie diabolicznie potem swędzi.) 
Z kolei ukąszenia tych muszek powystraszały wszystkich 
plażowiczów. W rezultacie obecnie nikt tam już po owej 
plaży nie brodzi. Jako wynik więc odprowadzania do morza 
ścieków z Port Dickson, złote plaże owego miasteczka 
zupełnie opustoszały - co z czasem sprowadziło ruinę 
do miejscowych businesów. Kiedyś buszujący życiem 
i turystami Port Dickson obecnie stał się obumarłą 
i śpiącą mieściną, w której trudno zobaczyć człowieka. 
Podobnie może więc się stać i w Petone (a także w 
Wellington i w reszcie Nowej Zelandii). Szczególnie, 
że podobnie jak owe muszki, w Nowej Zelandii szybko 
rośnie też liczba miejscowych monopoli i karteli - tak 
jak wyjaśnia to punkt #H2 na stronie 
humanity_pl.htm. 
Owe zaś monopole i kartele podnoszą ceny wszystkiego, 
a obniżają jakość i produktywność - co dla portfeli turystów 
staje się nawet bardziej bolesne niż muszki piaskowe dla 
ich ciał.
       
Jeszcze inną niezwykłością natury odnotowywalną 
w Petone są dziwne eliptyczne 
okna w niebie 
jakie od czasu do czasu pojawiają się w warstwie 
gęstych chmur ponad owym miastem. Zdjęcie jednego 
z takich okien pokazałem (i opisałem) na "Fot. #I3ab" 
poniżej na tej stronie. Ciekawe czy i owe okna też mają 
być jakimś rodzajem wiadomości albo przekazu do 
miejscowych ludzi.
Fot. #B2ab: Jedna z niezwykłości 
miasteczka Petone - czyli samotna biała 
czapla która lubowała się w wysiadywaniu 
na moim samochodzie zaparkowanym 
przed poprzednim mieszkaniem jakie 
wynajmowałem w Petone w latach 2001 
do 2012. Kiedy wyprowadzałem się z 
owego mieszkania na przełomie lutego 
i marca 2012 roku, czapla ta przyleciała 
prawdopodobnie aby się pożegnać ze 
mną lub z moim samochodem. Wpatrwywała 
się w okna mieszkania które niedawno 
opuściłem i sprawiała wrażenie jakby 
zasmuconej i osamotnionej z tego powodu. 
(Kliknij na któreś z powyższych zdjęć aby zobaczyć je w 
powiększeniu, albo aby przemieścić je w inne miejsce ekranu.)
       
Fot. #B2a (góra): 
Zdjęcie samotnej białej czapli która w latach 2011 
i 2012 lubowała się przesiadywać na moim samochodzie. 
(Odnotuj, że ten sam mój stary samochód był świadkiem 
dla wielu dziwów naszego świata fizycznego. Przykładowo, 
ten sam samochód jest też obecny na "Fot. #H2" ze strony o nazwie 
seismograph_pl.htm 
i na "Fot. #D1" ze strony o nazwie 
mozajski.htm.) 
Zdjęcie to wykonałem podczas nowozelandzkiej zimy 
2011 roku. Niezwykłość tego ptaka wynikała z faktu, że 
białe czaple wcale NIE mieszkają w bliskości Petone, 
zaś najbliższa ich kolonia mieszka na innej wyspie 
w obszarze oddalonym o około 600 km od Petone. 
Zgodnie z artykułem "NZ's 10 most endangered 
species" (tj. "dziesięć nowozelandzkich stworzeń 
najbardziej zagrożonych wymarciem") ze strony A10 gazety 
Weekend Herald 
(wydanie z soboty (Saturday), April 7, 2012), 
w całej Nowej Zelandii żyje już tylko 126 owych ptaków. 
Białe czaple należą bowiem do grupy 10 najbardziej 
zagrożonych wymarciem stworzeń Nowej Zelandii. 
Warto też wiedzieć, że w niektórych innych krajach, 
np. w Korei, białe czaple uważane są za wysoce 
uduchowione i symboliczne ptaki, które odznaczają 
się kilkoma niezwykłymi cechami. Ciekawe więc 
jaką symboliczną wiadomość ma wyrażać 
pojawienie się i dziwne zachowanie powyższego ptaka?
       
Fot. #B2b (dół): 
Owa biała czapla siedząca smutna i samotna 
na płocie przy miejscu obok którego zwykł być 
zaparkowany mój samochód oraz wpatrująca 
się w okno i drzwi pustego mieszkania w którym 
uprzednio mieszkałem. (Okno i drzwi tego mieszkania 
widoczne są na parterze przy lewej krawędzi 
zdjęcia.) Na mnie czapla ta sprawiała wrażenia, 
że przyleciała wiedząc iż się wyprowadzam, 
z zamiarem aby ze mną się pożegnać. Zdjęcie 
to wykonałem 15 marca 2012 roku.
Część #C: 
"Jakie zabójcze kataklizmy" i "dlaczego" nieustannie 
zagrażają Petone oraz jego okolicom:
       
#C1. 
Nawet Starosta Christchurch (tj. miasta niedawno zniszczonego 
trzęsieniami ziemi) bał się pobytu w Wellington i NIE mógł się doczekać 
swego odlotu z Wellington z powrotem do niemal nieustannie wstrząsanego miasta Christchurch:
       
W artykule 
[1C1] "Parker frightened 
to be in Wellington" (tj. "Parker boi się przebywać 
w Wellington") ze strony A3 nowozelandzkiej gazety 
The Dominion Post, 
wydanie ze środy (Wednesday), February 29, 2012, 
zostało podkreślone, że starosta nowozelandzkiego 
miasta Christchurch, po przybyciu do Wellington 
publicznie dał znać że odczuwa strach przed 
przebywaniem w tym mieście, ponieważ obawia 
się trzęsienia ziemi którego groźba wisi ponad 
głowami Wellingtonian. Trzeba zaś pomiętać, 
że Christchurch niedawno zostało poważnie 
zniszczone morderczym trzęsieniem ziemi z 
wtorku, dnia 22 lutego 2011 roku (opisanym 
w punkcie #P6 ze strony o nazwie 
quake_pl.htm) - 
które uśmierciło tam około 185 osób oraz zniszczyło 
sporą część Christchurch, oraz które w okresie 
wizyty owego starosty w Wellington było ciągle 
powtarzalnie wstrząsane przez serie wtórnych trzęsień 
ziemi. Jeśli więc starosta miasta Christchurch boi 
się przebywać w Wellington, można sobie wyobrazić 
jak oczywiste, żywe i jak poważne jest zagrożenie 
Wellington trzęsieniami ziemi i falami tsunami. 
Ponieważ zaś każdy kataklizm który uderzy 
Wellington, uderzy także w jego przedmieście 
Petone, tamte obawy Starosty miasta Christchurch 
można extrapolować także i do Petone.
       
Aby zrozumieć powyższe opory Starosty miasta 
Christchurch, poniżej w punktach #C2 do #C4 
podsumuję najważniejsze zagrożenia jakie 
wiszą nad miasteczkiem Petone. Ponieważ 
jednak obie nauki opisane w punkcie #A2 tej 
strony zasadniczo różnią się w swom zdefiniowaniu 
co to takiego "zagrożenie kataklizmem", poniżej 
najpierw w punkcie #C2 opiszę zagrożenia 
które wiszą nad Petone w zrozumieniu "kataklizmów" 
wyznawanym przez dotychczasową oficjalną naukę. 
Potem zaś w punkcie #C3 opiszę zagrożenia kataklizmami 
wiszące ponad Petone w zrozumieniu owych "kataklizmów" 
wypracowanym przez nową "totaliztyczną naukę". Obie 
te kategorie zagrożeń razem wzięte ujawniają, że miasteczko 
Petone, a z nim również wszystkie sąsiednie 
miejscowości (np. Wellington, Lower Hutt, itp.), 
są prawdopododobnie jednymi z najbardziej 
niebezpiecznych miejscowości na świecie. 
Zapewne bowiem żadne inne miejscowości 
na świecie NIE są wystawione na aż tyle 
najróżniejszych potencjalnych zagrożeń 
kataklizmami, jak one. Nic więc dziwnego 
że nawet Starosta powtarzalnie trzęsionego 
miasta Christchurch wyrażał obawy przed 
dłuższym przebywaniem w Wellington.
#C2. 
Jakie kataklizmy zagrażają miasteczku Petone (a także zagrażają 
miejscowościom sąsiadującym z Petone, takim jak Wellington, 
Lower Hutt, itp.) - zgodnie z definicją "kataklizmów" wyznawaną 
przez dotychczasową "oficjalną naukę ateistyczną":
       
Nasza "oficjalna nauka ateistyczna" definiuje, że 
"kataklizmy są to 
zdarzenia wynikające z ekstermalnego działania 
praw i mechanizmów natury, jakie powodują 
znaczące zniszczenia lub nawet śmierci ludzi". 
Innymi słowy, zgodnie z dotychczasową oficjalną 
nauką, 
przyczyną kataklizmów jest nieco 
potężniejsze niż normalnie zadziałanie 
mechanizmów natury, zaś 
skutkiem 
kataklizmów są zniszczenia lub śmierci ludzi. 
Warto tutaj też odnotować, że przy takim 
zdefiniowaniu kataklizmów, ludzie nie są 
w stanie przed nimi się bronić ani im 
zapobiegać.
       
Aby ujawnić jakie typowe kataklizmy zagrażają 
dzisiejszej ludzkości, poniżej wyszczególnię te 
ich rodzaje jakie zagrażają miasteczku Petone, 
oraz miejscowościom z Petone sąsiadującycm, 
tj. Wellington, Lower Hutt, itp. Wszakże miasteczko 
Petone jest aż tak poważnie i tak oczywiście 
zagrożone najróżniejszymi zabójczymi kataklizmami, 
że niektórzy ludzie wprost obawiają się w nim 
zamieszkać czy nawet tylko przebywać (to 
zapewne z tego powodu ceny mieszkań i 
domów są w Petone niższe niż w niektórych 
innych miastach Nowej Zelandii). Oto więc 
wykaz najróżniejszych kataklizmów na jakie 
wystawione jest Petone, a także inne miejscowości 
o cechach Petone. (Niektóre z owych zagrożeń 
opisane są także w punkcie #I1 strony o nazwie 
day26_pl.htm.) 
       
1. 
Trzęsienia ziemi. Bezpośrednio pod domami Petone, 
a także bezpośrednio pod budynkami Wellington, 
przebiega najważniejszy "fault" sejsmiczny który 
obiega naokoło całego Pacyfiku - a który określany 
jest mianem "pacyfikowego kręgu ognia". "Fault" 
ten praktycznie bez przerwy się "trzęsie". To ten sam 
"fault" był powodem m.in. trzęsienia ziemi i fal tsunami 
które w piątek dnia 11 marca 2011 roku zniszczyły 
Japonię - po ich opisy patrz punkt #C7 strony 
seismograph_pl.htm. 
To także aby powtarzalnie przypominać miejscowej 
ludności o obowiązku moralnego zachowywania się 
i przestrzegania nakazów Boga, ten sam "fault" co 
jakiś czas jest ożywiany przez Boga i powoduje liczne 
trzęsienia ziemi, które od czasu do czasu wstrząsają 
zarówno miasteczkiem Petone jak i pobliskim miastem 
Welington - jednak które z powodów wyjaśnionych i 
udokumentowanych w punktach #D1 i #I3 tej strony, 
narazie NIE czynią w żadnym z nich poważniejszych 
szkód. Jednym z najbardziej wymownych, ilustratywnych 
i upewniających takich trzęsień ziemi, było to które 
wstrząsnęło Petone i Wellington we wtorek dnia 
3 lipca 2012 roku o godzinie 22:36, a które opisane 
jest m.in. w artykule "Big quake rocks capital but 
no damage reported" (tj. "potężne trzęsienie ziemi 
zakołysało stolicą jednak zniszczenia nie są 
raportowane") ze strony A5 nowozelandzkiej gazety 
The Dominion Post, 
wydanie ze środy (Wednesday), July 4, 2012. Jego 
wymowność polega na tym, że siła tego trzęsienia 
ziemi wynosiła 7 ma skali Richtera - czyli była 
nawet większa od siły trzęsienia ziemi które 
zdewastowało miasto Christchurch i które 
opisane jest w punkcie #P6 strony o nazwie 
quake_pl.htm. 
Podobnie też jak w Christchurch, towarzyszył 
mu głośny "ryk" matki ziemi. Na przekór jednak 
tego wszystkiego, ani w Petone, ani w Wellington, 
nic NIE uległo zniszczeniu. Ów więc brak zniszczeń 
może być interpretowany jako zapewnienie Boga, 
że 
"przez cały czas kiedy 
Petone spełnia wymóg jaki zaznaczyłem w swojej 
obietnicy z bibilijnej "Księgi Rodzaju", werset 18:32, 
będzie ono chronione przed zniszczeniem przez 
jakikolwiek kataklizm".
       
2. 
Fale tsunami. W dniu 23 stycznia 1855 
roku Wellington zostało uderzone potężnym 
trzęsieniem ziemi o sile 8.2 w skali Richtera, 
po którym ulice tego miasta zostały zalane 
falami tsunami o wysokości około 3 metrów, 
podczas gdy pobliskie wybrzeża "Wairarapa" 
doświadczyły tsunami o 10-cio metrowej wysokości. 
Zginęła wówczas masa ludzi, zaś większość 
budynków miasta uległa zniszczeniu. Tamte 
tragiczne dni Wellington opisane zostały w 
aż dwóch artykułach, mianowicie w artykule 
"If you think it couldn't happen here ... It already 
has" (tj. "Jeśli myślisz że to nie mogłoby zdarzyć 
się tutaj... To już się zdarzyło") ze strony A1 
nowozelandzkiej gazety 
The Dominion Post Weekend 
(wydanie z soboty-niedzieli (Saturday-Sunday), 
March 19, 2011), a także w artykule "What 
happened on January 23, 1855" (tj. "Co się 
zdarzyło 23-ciego stycznia 1855 roku"), ze 
strony A2 tej samej nowozelandzkiej gazety 
The Dominion Post Weekend 
(wydanie z soboty-niedzieli (Saturday-Sunday), 
March 19, 2011). Innymi słowy, mniej niż 200 
lat temu miasto Welligton zostało potraktowane 
niemal podobnie śmiercionośnymi kataklizmami 
jak niedawno Japonia, a jakie omówiłem w 
punktach #C7 i #I1 strony o nazwie 
seismograph_pl.htm, 
a także w punkcie #M1 strony o nazwie 
telekinetyka.htm.
       
3. 
Wybuchy wulkanów. Petone znajduje się w zasięgu 
zniszczeń aż kilku czasowo uśpionych wulkanów, które 
już od dawna są dojrzałe do kolejnego wybuchu. Gdyby 
zaś któryś z owych wulkanów nagle zbudził się z 
wielowiekowej drzemki i wybuchnął, wówczas los 
Petone (oraz sąsiadujących z Petone miejscowości) 
byłby zapewne godny pożałowania. Na dodatek do 
tego, ów "fault" sejsmiczny jaki przebiega pod Petone 
też ma potencjał aby niespodziewanie wygenerować zupełnie 
nowe i uprzednio nieistniejące wulkany. Nie wolno 
więc wykluczać możliwości, że pewnego dnia w Petone 
zdarzy się to co już zdarzyło się w Christchurch - tj. 
mieszkańcy obudzą się do rodzaju aktywności sejsmicznej 
jakiej istnienia pod swymi nogami zupełnie nie podejrzewali.
       
4. 
Opady popiołów wulkanicznych. Opady te reprezentują 
ten sam rodzaj kataklizmu, który zniszczył starożytną 
Pompeję koło Neapolu, Włochy. Dla Petone kataklizm 
taki mógłby być łatwo wywołany potężnym wybuchem 
któregoś z pobliskich wulkanów.
       
5. 
Zagazowanie. Z tzw. "faultów", których jeden z 
największych w świecie przebiega właśnie pod Petone, 
czasami wydobywają się trujące gazy. Od czasu 
do czasu gazy takie na małą skalę pojawiają się w 
nowozelandzkim miasteczku Rotorua, zatruwając 
tam pojedyńczych ludzi lub pojedyńcze rodziny. 
Prawdopodobnie na małą skalę pojawiają się one 
także w pobliżu Petone, powodując masowe śmierci 
ptaków i innych stworzeń jakie usiłują coś zbierać 
na ziemi (śmierci takie opisane są m.in. 
w punkcie #C5 strony o nazwie 
newzealand_pl.htm). 
Jednak gazy takie mogą tez pojawiać się na większą 
skalę, wypełniając całe doliny i uśmiercając wszystkich 
mieszkających tam ludzi. Gdyby gazy takie pojawiły 
się w dolinie w której znajduje się miasteczko Petone, 
wówczas istnieje groźba że uśmierciłyby one wszystkich 
mieszkańców zarówno Petone jak i sąsiadujących z 
Petone miejscowości, tj. Wellington, Lower Hutt, itp.
       
6. 
Epidemia (lub pendamia) zabójczej choroby. 
Nieustanne przepisywanie antybiotyków dla praktycznie 
niemal każdej dolegliwości spowodowało że ludność 
Nowej Zelandii jest szczególnie nieodporna na zarazki. 
A zarazków tych nieustannie przybywa - tak jak wyjaśnia 
to punkt #B1 na stronie o nazwie 
plague_pl.htm. 
Istnieje więc spore niebezpieczeństwo, że jakaś śmiertelna 
zaraza pewnego dnia zaatakuje Nową Zelandię. Będąc zaś 
położone przy tuż stolicy, do której nieustannie przybywają 
ludzi z całej Nowej Zelandii oraz z zagranicy, w takim 
przypadku Petone będzie jedną z pierwszych ofiar zarazy.
       
7. 
Masowe zatrucie. Nie daje się też wykluczyć 
niebezpieczeńśtwa, że pewnego dnia cała ludność 
Petone ulegnie masowemu zatruciu. Wszakże np. 
większość ludności pije tu tą samą wodę, która może 
ulec skażeniu jakimś trującym agentem - co zresztą 
na małą skalę prawdopodobnie miało już tu miejsce 
(tak jak opisałem to w punkcie #G2.2 strony 
healing_pl.htm). 
Wszakże w Nowej Zelandii nieustannie zrzucane są 
z samolotów i wylewane na pola najróżniejsze trujące 
substancje - tak jak opisane jest to w punkcie #E1 strony 
cooking_pl.htm. 
Dostają się one potem w "łańcuch pokarmowy" 
i mogą wylądować np. w wodzie pitnej lub w 
jakiejś popularnej żywności. Ponadto, na przekór 
protestów ludności i braku niezawodnych 
zabezpieczeń, są w niej prowadzone też liczne 
eksperymenty nad inżynierią genetyczą - np. 
patrz artykuł "GM attack 'threatens NZ's edge' " 
(tj. "atak inżynierii genetycznej zagraża krawędzi 
Nowej Zelandii") ze strony A10 nowozelandzkiej gazety 
Weekend Herald, 
wydanie z soboty (Saturday), April 14, 2012. 
Owe zaś eksperymenty genetyczne prowadzone 
w Nowej Zelandii mają to do siebie, że chronicznie 
i powtarzalnie wymykają się one spod kontrol 
naukowców.
       
8. 
Zjawiska które powodują pobliskie masowe śmierci 
ryb, królików, owadów, itp. Niedaleko od Petone 
mają miejsce masowe śmierci najróżniejszych 
stworzonek, np. ryb, królików, owadów, itp. Śmierci 
te opisuje np. punkt #C5 strony 
newzealand_pl.htm 
i (1) z punktu #D4 oraz w punkcie #I1 strony o nazwie 
day26_pl.htm. 
Nigdzie jednak NIE natknąłem się na wyjaśnienie 
co je powoduje. Cokolwiek zaś powoduje te śmierci, 
zapewne ma potencjał aby spowodować też masowe 
śmierci mieszkańców Petone.
       
9. 
Potężne eksplozje. Na obrzeżu Petone zlokalizowane 
są potężne zbiorniki na benzynę i na inne paliwa. 
Oczywiście, przez jakiś przypadek, wypadek, sabotaż, 
lub akt terroryzmu, zbiorniki te mogą eksplodować. 
Ich zaś eksplozja zniszczyłaby dokumentnie całą Petone, 
a prawdopodobnie także i pobliski Wellington i Lower Hutt. 
Ponadto, niedaleko od Petone, tj. w Taranaki, wykryty 
i eksploatowany był gaz ziemny. Nie daje się wykluczyć, 
że pokłady takiego gazu znajdują się i pod Petone, zaś 
jakieś niewielkie trzęsienie ziemi może spowodować pęknięcia 
skorupy ziemskiej jakie wyzwolą ulatnianie się palnego gazu na powierzchnię. 
W takim przypadku jedna iskra też wystarczyłaby aby 
spowodować eksplozję która zmiotłaby Petone z powierzchni 
ziemi. Wszakże nie tak daleko od Petone, w tzw. "Pike 
River Mine", miała miejsce właśnie taka eksplozja gazu - 
nawet w chwili pisania tego punktu ciągle uwięzione tam 
były ciała 29 górników. 
W końcu, rzeka Hutt River obecnie nanosi sobą 
ogromną ilość organicznych odpadków, których osadzanie 
się wyzwala dużo gazu metanu. Gaz ów ma tendencję 
do gromadzenie się w dolinie, zaś przy odpowiednim 
stężeniu też może on eksplodować. Petone zaś właśnie 
leży w dolinie, co chwila tez pojawiają się w nim płomienie 
i iskry zdolne zaidukować taką eksplozję gazu.
       
10. 
Pozar całej miejscowości. Niemal wszystkie budynki 
Petone zbudowane są z drzewa lub z dykty. Są też 
budowane blisko obok siebie. Takie zaś całe miasteczko 
zbudowane z palnych materiałów, w którym palne domy 
niemal się stykają, aż się doprasza o katastrofalny pożar 
który objąłby je całe naraz. Wszakże takie pożary całych 
miast historycznie już się zdarzały - ostatnim z nich była 
"czarna sobota" w stanie Wiktoria z Australii w dniu 7 lutego 2009 roku - 
kiedy to spłonęło tam 173 ludzi. Nie wolno więc wykluczać możliwości, 
że jakiś wypadek, przypadek, sabotaż, czy akt terroryzmu pewnego 
dnia może spowodować także taki pożar całego miasteczka 
Petone. Szczególnie gdyby pożar ten zainicjowany został 
jakąś eksplozją omówioną w poprzednim punkcie. W takim 
zaś przypadku niemal wszyscy mieszkańcy Petone spłonęłiby 
żywcem w swoim miasteczku - tak jak niedawno miało to 
miejsce w Australii. Wszakże, jak wyjaśnia to punkt #C4 
poniżej, Petone jest zbudowane na kształt "pułapki na 
szczury" z której w przypadku jakiegokolwiek kataklizmu 
niemal NIE ma możliwości ucieczki.
       
11. 
Anomalie pogodowe. W dobie ocieplania się klimatu 
cały świat traktowany jest coraz bardziej niszczycielskimi 
anomaliami pogodowymi. Niektóre z nich, szczególnie 
silne wiatry, sztormy, powodzie, mrozy, susze, itp., 
już od dłuższego czasu trapią Nową Zelandię i atakują 
ją z coraz większą furią. Stąd pewnego dnia miasteczko 
Petone także może paść ich ofiarą. Szczególnie, że 
położone jest tuż przy Wellington, które znane jest 
w całej Nowej Zelandii jako "wietrzne miasto" (po 
angielsku "windy city"), oraz szczególnie że położone 
jest ono w dolinie pomiędzy dwoma grzbietami 
górskimi których oddzialywanie na chmury ma 
potencjał wyzwalania ulewnych deszczy i gwałtownych 
powodzi.
       
12. 
Błyskawiczne powodzie (po angielsku zwane "flash flooding"). 
Owe powodzie to rodzaje "ścian wody" które toczą się 
wzdłuż obszarów na jakie nastąpiło "oberwanie chmury". 
Cechują się one błyskawicznym wzrostem poziomu wody. 
Znaczy, woda podnosi się w nich aż tak szybko, że np. 
zalewa ona domy już po czasie rzędu minut, a nie np. 
godzin czy dni - jak to ma miejsce w przypadku zwykłych 
powodzi (te "zwykłe powodzie" po angielsku są zwane 
"surface flooding"). Dlatego owe błyskawiczne powodzie 
są szczególnie niebezpieczne w górskich dolinach, gdzie 
cały opad wody zaczyna się toczyć wzdłuż relatywnie 
wąskiego wąwozu lub doliny. Tam bowiem powodzie te 
przyjmują formę wysokich ścian wody jakie toczą się z 
aż tak dużą szybkością, że pochłaniają one wszystko na 
swej drodze. Ludzie NIE mają więc tam czasu aby przed 
nimi uciec. Dalsze opisy owych "błyskawicznych powodzi" 
są też przytoczone w punktach #K1.1 i #K1.9 strony 
newzealand_pl.htm.
       
Błyskawiczne powodzie są zjawiskiem raczej nietypowym 
i rzadkim. Przykładowo, kiedy ciągle mieszkałem 
w Polsce, nigdy o nich tam NIE słyszałem. O ich 
istnieniu dowiedziałem się dopiero w Nowej Zelandii, 
gdzie są one relatywnie częstrze niż w innych krajach. 
Jak też wyjaśniam to w opisach z punktu #K1.9 strony 
newzealand_pl.htm, 
jedna z nich prawdopodobnie uderzyła nawet w 
sąsiadującą z Petone "złą doliną" zwaną "Rimutaka". 
Podobnie więc jak każda miejscowość Nowej Zelandii 
zlokalizowana w dolinie i otoczona oceanami, także 
Petone jest wystawiona na owe "błyskawiczne powodzie" 
które mogą powstać z powodu "oberwania się chmury" 
przedzierającej się przez szczyty okolicznych gór.
       
13. 
Zatopienienie wodami morza. Jak informują 
nas ortodoksyjni naukowcy, ocieplanie się klimatu 
ziemi powoduje szybkie topienie się lodowców. 
Z kolei woda z owych lodowców podnosi poziom 
oceanów i mórz. Jeszcze nawet bardziej intrygujący 
trend ujawnia punkt #I5 niniejszej strony. Zgodnie 
z nim, w obszarach których ludność praktykuje 
grupowo tzw. "naukową moralność" (tj. wypaczoną 
moralność wmuszaną obecnie ludzkości przez 
"ateistyczną naukę ortodoksyjną"), poziom morza 
wzrasta znacznie szybciej niż w pozostałych miejscach 
ziemi. Przykładowo, według artykułu [3#I5] z tamtego 
punktu #I5, poziom morza w Wellington wzrasta 
najszybciej ze wszystkich wybrzeży Nowej Zelandii. 
Petone leży niedaleko od Wellington i nisko nad 
poziomem morza. Chociaż więc poziom morza 
w Petone wzrasta znacznie wolniej niż w Wellington, 
ciągle w przypadku gdy poziom ten znacznie się 
podniesie, Petone ulegnie zatopieniu. Petone 
może też zostać zatopione jeśli w wyniku jakiegoś 
trzęsienia ziemi jego powierzchnia ulegnie obniżeniu. 
Wszakże w 1840 roku Petone, podobnie jak 
Wellington, zostały wyniesione w górę zaistniałym 
wówczas trzęsieniem ziemi. (Do dzisiaj na ulicach 
Wellington można zobaczyć mosiężne tablice z 
napisem "Shoreline 1840" które oznaczają granicę 
fragmentu Wellington jaki wówczas został wyniesiony 
w górę z dna morza - tablice takie m.in. można 
zobaczyć tam tuż przy bramie do parlamentu.) Skoro 
zaś miejscowości te zostały wyniesione w górę z 
dna morza jednym trzęsieniem ziemi, inne trzęsienie 
ziemi może je pogrążyć w morzu - tak jak stało się 
to kiedyś z miastem Wineta koło Świnoujścia, opisanym 
w punktach #H2 i #G2 strony o nazwie 
tapanui_pl.htm.
       
14. 
Tornada. W okolicach Petone pojawiały się już 
tornada. 
Niedawno jedno z nich zasiało spustoszenia w niedalekim 
New Plymouth. Nie wolno więc wykluczać możliwości, 
że pewnego dnia jakieś śmiercionośne tornado uderzy 
i w Petone.
       
15. 
Huragany. 
Huragany 
relatywnie często przetaczają się ponad Petone - co 
dokumentuje m.in. materiał dowodowy z punktu #I3 
niniejszej strony. Może się więc zdarzyć, że któryś 
z nich dokona odnotowalnych zniszczen, lub nawet 
odbierze komuś życie.
       
16. 
Obsuwiska ziemi. Leżąc w dolinie, Petone jest 
wystawione na katastrofalne 
obsuwiska ziemi. 
Szczególnie że jedyne dwie drogi dojazdowe do Petone przebiegają 
tuż pod zboczami gór - stąd moga być łatwo zablokowane 
co większymi obsuwiskami ziemi. Także rzeka "Hutt River" 
w niektórych miejscach przepływa tuż przy zboczu gór. 
Ona także może być zablokowana takim obsuwiskiem, 
w ten sposób formując zarówno powódź jak i błyskawiczną 
powódz.
       
17. 
Meteoryty. Tak jak niemal każda inna miejscowość 
na Ziemi, również Petone może zostać zniszczone 
uderzeniem meteorytu o znacząco wyższej masie 
niż typowe meteoryty. Takim wlaśnie zniszczeniom 
od meteorytów poświęcone byly nawet całe filmy 
fabularne.
       
18. 
Spalenie ludności promieniowaniem kosmicznym. 
Okresowo Petone łatwo może się znaleźć w zasięgu tzw. 
"dziury ozonowej" jaką ludzie otworzyli ponad południowym 
biegunem ziemi. (Dziura ta, a także jakieś inne tajemnicze 
mechanizmy wyniszczające które wyniszczają ludność 
Antypodów, opisane zostały m.in. w punkcie #G1 strony o nazwie 
newzealand_visit_pl.htm.) 
Niekontrolowane powiększenia tej dziury eliminują ochronę 
Ziemi i ludzi przed morderczym promieniowaniem kosmicznym. 
Może się więc zdarzyć, że jakieś zdarzenie na Ziemi, 
przykładowo jakaś eksplozja lub błędne zadziałanie w 
którejś z ogromnych fabryk chemicznych, spowoduje 
nagłe i masowe usunięcie ozonu z atmosfery. W takim 
zaś przypadku ludność niemal całej Nowej Zelandii, 
włączając w to mieszkańców Petone, prawdopodobnie 
zostałaby spalona morderczym promieniowaniem 
kosmicznym.
       
19. 
Katastrofa nuklearna. Nowa Zelandia nie posiada 
własnych reaktorów nuklearnych ani własnych bomb 
jądrowych, aby sama spowodowała kataklizm nuklearny 
w rodzaju tego opisanego w punktach #M1 do #M1.3 strony o nazwie 
telekinetyka.htm. 
Jednak w 2009 roku się okazało, że spora część 
australijskiego eksportu uranu przepływa przez 
nowozelandzkie porty. Ponadto miasteczko Petone 
leży nad morzem, w którym pływają atomowe łodzie 
podwodne. Nad Petone latają też samoloty i satelity 
innych niż Nowa Zelandia krajów - zaś nie zawsze 
wiadomo co jest na ich pokładzie. Wcale NIE daje 
się więc zupełnie wykluczyć możliwości jakiegoś 
wypadku czy przypadku, w którym Petone padłoby 
ofiarą nuklearnej katastrofy podobnej do tej z 
Fukushima w Japonii czy z Czernobyla na Ukrainie.
       
20. 
Katastrofa i upadek jakiegoś urządzenia latającego. 
Do dzisiaj ludzie nabudowali ogromną liczbę latających 
urządzeń, sporo z których często przelatuje ponad 
Petone. Stacje orbitalne, satelity, rakiety, samoloty 
wojskowe, transportowe i pasażerskie, itp. Niektóre 
z tych urządzeń niosą w sobie sporo paliwa jakie 
może eksplodować, a czasami nawet izotopy radioaktywne 
lub nawet bomby nuklearne. Nie daje się więc wykluczyć, 
że któreś z owych urządzeń pewnego dnia uderzy 
w Petone i np. skazi je radioaktywnie albo np. 
zniszczy jakąś eksplozją.
       
21. 
Anarchia, bezprawie, upadek państwowości, rabunki, 
głód, wyludnienie, itp. 
W okresach średniowiecznych plag niektóre 
obszary Europy doświadczyły kompletnego upadku 
cywilizacyjnego, połączonego z anarchią, rabunkami, 
upadkiem produkcji żywności, głodem, wyludnieniem, 
itp. Przykładowo, w okresie plagi cholery z 1680 roku, 
jednym z takich obszarów cywilizacyjnego upadku stał 
się teren dzisiejszego Dolnego Śląska z Polski, szczególnie 
jego część leżąca na pograniczu dzisiejszej Polski i 
Czech. Popędzani głodem ludzie opuszczali wówczas 
miasta i wsie i wędrowali w poszukiwaniu żywności, 
rabując i niszcząc wszystko na swej drodze. Ci co 
dłużej nie mogli już wytrwać umierali gdzie popadło. 
Na dodatek, mieszkańcy sąsiadujących obszarów 
w których ciągle panował relatywny ład, organizowali 
"oczyszczające wyprawy wojenne" do takiego zanarchizowanego 
terenu w celu pozabijania resztek takich zdziczałych 
i głodnych włóczęgów - tak aby włóczędzy ci NIE mogli 
przenosić rabunków i anarchii także na sąsiadujące obszary. 
W rezultacie, drogi i pola zostały tam zaścielone ludzkimi 
szkieletami i czaszkami. W sto lat później, gdy ład 
i cywilizacja powróciły do tego obszaru, miejscowy 
ksiądz Wacław Tomaszek pozbierał z pól niektóre z owych 
kości i czaszek, oraz powykładał nimi ściany i sufit 
słynnej obecnie na cały świat i tłumnie odwiedzanej 
"kaplicy czaszek" w Czermnej k. Kudowy Zdroju, 
Polska. W owej kaplicy zgromadzone zostało niemal 
25 tysięcy ludzkich czaszek. Przyczyną która w 
średniowieczu powodowała pojawianie się tych 
okresów anarchii, bezprawia i masowych śmierci, 
było nagłe wymieranie z powodu zarazy specjalistów 
którzy są absolutnie niezbędni dla podtrzymania 
cywilizacyjnego ładu na danym terenie, tj. 
nagłe wymieranie młynarzy, piekarzy, rolników, 
itp. W rezultacie bowiem tego nagłego wymierania, 
reszta społeczeństwa doświadczała nagłego głodu. 
Zmuszona więc była do rabowania żywności - 
co powodowało dodatkową eskalację głodu, 
upadku produkcji żywności, wymierania, 
wyludniania, zdziczenia, itp. Co jednak dosyć 
intrygujące, chociaż z zupełnie odmiennej przyczyny, 
na obszarze Nowej Zelandii zaczynają pogłębiać 
się warunki niebezpiecznie podobne do tych jakie 
powodowały tamte średniowieczne upadki państwowości, 
wyludnienia, okresy anarchii, głodu, rabunków, itp. 
Mianowicie, począwszy od 2008 roku z Nowej Zelandii 
coraz bardziej masowo uciekają do Australii specjaliści 
absolutnie niezbędni do podtrzymywania cywilizacyjnego 
ładu całego kraju - po szczegóły patrz np. artykuł 
"Thousands of disillusioned Kiwis pay $15 each 
for chance to attain the mass exodus to OZ" (tj. 
"tysiące rozczarowanych Nowozelandczyków 
płaci $15 każdy za szansę aby uczestniczyć w 
masowej ucieczce do Australii"), ze strony A1 gazety 
The New Zealand Herald, 
wydanie z poniedziałku (Monday), April 14, 2012. 
Jeśli więc owa masowa ucieczka specjalistów 
NIE zostanie jakoś powstrzymana, progowa 
ilość specjalistów wymaganych dla utrzymania 
cywilizacyjnego ładu w kraju może zostać zaniżona. 
W takim zaś przypadku wystarczy jakiś niewielki 
dodatkowy kataklizm, np.trzęsienie ziemi, powódź, 
susza, duży pożar, nagły mróz, itp., który uniemożliwi 
dystrybucję żywności, a nagle pojawią się braki żywności, 
co z kolei może spowodować raptowną ucieczkę ludności 
z miast, rabunki, anarchię, upadek produkcji żywności, 
głód, oraz szybkie wymieranie całej ludności. Przy 
kontynuowaniu więc owego niebezpiecznego trendu 
zapoczątkowanego jeszcze w 2008 roku NIE daje się 
całkowicie wykluczyć mozliwości, że sytuacja 
może wymknąć się spod kontroli i że Nowa Zelandia 
jako pierwsza w świecie doświadczy nowoczesnej 
wersji tamtych średniowiecznych okresów anarchii, 
bezprawia, wyludnienia i głodu. Stałoby to w zgodzie 
ze starą przepowiednią opisaną w punkcie #H1 strony 
przepowiednie.htm, 
że zaludnienie Ziemi kiedyś aż tak się obniży, iż 
"człowiek będzie całował ziemię kiedy zobaczy 
na niej ślady innego człowieka". Oczywiście, 
gdyby przypadkiem taka anarchia, wyludnienie 
i głód nadeszły do Nowej Zelandii, Petone leżące 
tuż przy stolicy kraju byłoby miastem które od niego 
by ucierpiało jako jedno z pierwszych i jedno z 
najsilniej poturbowanych.
       
22. 
Rewolucja. Ta ma miejsce, kiedy znaczna proporcja 
ludności danego kraju zaczyna tak mieć dosyć ustroju 
lub rządu jaki panuje w owym kraju, że podejmuje zbrojną 
walkę o usunięcie tego ustroju lub rządu. Najlepszym 
przykładem rewolucji jest owa "Rewolucja Październikowa" 
w Rosji z 1917 roku. (Chociaż zaczęła się ona kiedy mniej 
niż 20% ludności carskiej Rosji wykazało wysokie niezadowolenie 
z ustroju i rządu, ciągle była ona zwycięska.) Była ona też 
równie krwawa i niszczycielska, jak typowa wojna domowa. 
Żaden kraj na świecie NIE jest wolny od niebezpieczeństwa 
rewolucji. Wszakże aby rewolucję wywołać, wystarczy że 
rząd danego kraju alienuje się od swego narodu. A może 
wyglądać na to, że tak właśnie ma się obecnie sytuacja z rządem 
Nowej Zelandii. Przykładowo, w artykule "Low value of vote, 
lack of trust, key to poor election turnout" (tj. "Niska wartość 
głosowania, brak zaufania, klucz do niskiego uczestnictwa 
w wyborach") ze strony A6 nowozelandzkiej gazety 
Weekend Herald 
(wydanie z soboty (Saturday), April 28, 2012) zostało 
poinformowane, że w wyborach z 2011 roku, ponad milion 
uprawnionych do głosowania obywateli Nowej Zelandii (czyli 
około 25%), wykazał tak dużą niechęć do rządu i do obecnego 
systemu politycznego, że NIE poszedł głosować. A Nowa 
Zelandia ma teraz zaledwie cztery i pół miliona mieszkańców. 
Innymi słowy, już obecnie w Nowej Zelandii jest większy 
procent zniechęconych do swego rządu i systemu politycznego, 
niż było ich w carskiej Rosji w chwili wybuchnięcia tam 
Rewolucji Październikowej. Nie należy więc być zdziwionym, 
jeśli pewnego dnia dzienniki będą miały wiele do powiedzenia 
na temat Nowej Zelandii.
       
23. 
Wojna domowa. Ta ma miejsce kiedy jedna część 
danego kraju lub narodu zaczyna działania zbrojne 
wymierzone przeciwko drugiej części tego samego 
kraju lub narodu. Z reguły są one też nawet bardziej 
krwawe i niszczące niż wojny. Wszakże każda z 
walczących stron stara się w nich kompletnie 
unicestwić drugą ze stron. (Podczas gdy w wojnie 
agresor zwykle chce tylko uzyskać dostęp do zasobów 
naturalnych zaatakowanego kraju - jest więc zainteresowany 
aby zasoby te pozostawały relatywnie nieuszkodzone.) 
Zgodnie z ustaleniami 
filozofii totalizmu, 
aby w danym kraju lub narodzie wybuchła jakaś 
wojna domowa, spełnione muszą być co najmniej dwa 
warunki. Mianowicie: (1) muszą tam istnieć co najmniej 
dwa tzw. "intelekty grupowe" o tych samych cechach jednak 
o nawzajem kolidujących ideologiach, oraz (2) historycznie 
pomiędzy tymi dwoma intelektami grupowymi musi istnieć 
nagromadzenie niezbalansowanej "karmy grupowej" (czym 
jest owa "karma grupowa" wyjaśnia to zgrubnie punkt #A2 
tej strony). W przypadku Nowej Zelandii, warunek (1) moim 
zdaniem jest spełniony. Chociaż bowiem nie natknąłem się 
jeszcze na wymagane badania, odnoszę wrażenie że faktycznie 
zamieszkują ją dwa tożsame intelekty grupowe o podobnych 
cechach genetycznych jednak o kolidujących ideologiach, 
mianowicie (a) Nowozelandczycy wychowani w wierze, 
że są potomkami Maorysów którzy około 800 lat temu 
odebrali całą Nową Zelandię od uprzednio ją zamieszkujących 
tzw. "Moa Hunters", a stąd którzy wierzą że mają wyłączne 
prawo do wszelkich zasobów naturalnych owego kraju, 
oraz (b) Nowozelandczycy wychowani w wierze, że są 
potomkami Europejczyków którzy kilka pokoleń temu 
zakupili lub odebrali część Nowej Zelandii od Maorysów, 
a stąd którzy wierzą że mają prawo do korzystania 
przynajmniej z częsci zasobów naturalnych tego kraju. 
Co do spełnienia warunku (2) NIE wykonałem wymaganych 
analiz. Wszakże analizy takie wymagałyby wysoce 
pracochłonnej moralnej quantyfikacji dotychczasowych 
wojen domowych jakie już zaszły pomiędzy oboma tymi 
intelektami grupowymi. Jednak na podstawie efektów 
działalności tzw. Trybunału Treaty of Waitangi odnoszę 
wrażenie, że, niestety, ciągle istnieje taka niezbalansowana 
karma pomiędzy owymi dwoma intelektami grupowymi. 
Z kolei ewentualne istnienie takiej karmy oznaczałoby, 
że któregoś dnia może dojść pomiędzy nimi do jakiejś 
formy wojny domowej. Oczywiście, Petone położone 
tuż przy stolicy kraju prawdopodobnie podczas takiej 
wojny domowej ucierpiałoby znacząco (jeśli nie najbardziej).
       
24. 
Wojna. Mogłoby się zdawać że Petone jest zbyt 
daleko od reszty świata aby jakakolwiek wojna mogła 
zagrażać temu miasteczku. Jednak jeśli sprawdzi się 
historię drugiej wojny światowej, wówczas staje się 
jasnym że Nowa Zelandia tylko "o włos" uniknęła inwazji. 
Jakaś zaś wojna ciągle może się powtórzyć - wszakże 
świat jest pełen polityków z nadmiernie rozdmuchanym 
ego oraz zagłuszonym sumieniem. Nadchodząca zaś na 
Ziemię epoka "wielkiego głodu" może spowodować sytuację, 
że jakiś zagłodzny kraj lub naród pokusi się o zdobycie 
dostępu do żywności którą masowo produkuje Nowa 
Zelandia. W przypadku zaś wojny, gdyby ktoś zaplanował 
inwazję na militarnie bardzo słabą Nową Zelandię, 
wówczas Petone padłoby zapewne pierwszą jej ofiarą. 
Wszakże każda inwazja zawsze wymierzana jest najpierw 
w stolicę (w tym przypadku w Wellington). Jednak 
położenie Wellington powoduje, że strategicznie 
bardziej opłacalnym byłoby aby desant do Wellington 
skierować na plażę w Petone. Wszakże Petone ma 
jedyną plażę w bliskości Wellington, na której łatwo 
mogą wylądować dowolne desantowe wehikuły - podczas 
gdy desant byłby ogromnie trudny w górzystym Wellington 
(które to miasto zapewne będzie też lepiej niż Petone przygotowane do obrony). 
Desant zaś w Petone umożliwiałby proste odcięcie 
Wellington od reszty Nowej Zelandii, a więc od posiłków 
i od zaopatrzenia - wszakże jedyne dwie drogi do 
Wellington przebiegają tuż przy Petone. Petone 
leży też w płaskiej dolinie - znacznie trudniejszej 
do obrony niż Wellington. W końcu z Petone 
przyszłoby łatwo okrążyć i zaatakować Wellington 
ze wszystkich stron, czego NIE dałoby się dokonać 
z żadnego innego miejsca desantu. W sumie, 
w przypadku ewentualnej wojny i inwazji Nowej 
Zelandii, jest niemal pewnym, że Petone byłoby 
jej pierwszą nowozelandzką ofiarą i zapewne 
miejscem które ucierpi od niej najwięcej.
       
Podsumowując powyższe, liczba kataklizmów 
które mogą zniszczyć miasteczko Petone, a z 
nim zniszczyć również wszystkie sąsiednie miejscowości 
(tj. Wellington, Lower Hutt, itp.), jest prawdopododobnie 
jedna z nawyższych w świecie. Praktycznie 
bowiem Petone (a z nim wszystkie sąsiadujące 
z nim miejscowości) jest "zagrożone" niemal 
każdym kataklizmem jaki jest możliwy na Ziemi 
i jaki zagraża dowolnej innej miejscowości na 
świecie. Bez przesady można więc twierdzić, 
że Petone jest jedną z najbardziej niebezpiecznych 
miejscowości na świecie. Z tego bowiem co mi 
wiadomo, żadne inne miejscowości na świecie 
NIE są wystawione na aż tyle najróżniejszych 
potencjalnych kataklizmów, jak Petone. Nie powinno 
więc nas dziwić, że nawet Starosta powtarzalnie 
trzęsionego miasta Christchurch wyrażał obawy 
przed dłuższym przebywaniem w sąsiadującym 
z Petone stolicznym mieście Wellington.
#C3. 
Na jakie dalsze zagrożenia jest wystawione miasteczko Petone (a także wystawione są 
miejscowości sąsiadujące z Petone, takie jak Wellington, Lower Hutt, itp.) - zgodnie 
z definicją "kataklizmów" wypracowaną przez nową "totaliztyczną naukę":
       
Nowa "totaliztyczna nauka" (ta skrótowo opisana 
w punkcie #A2 niniejszej strony), wypracowała 
definicję "kataklizmów" która jest drastycznie 
odmienna od definicji wyznawanej przez starą 
"ateistyczną naukę ortodoksyjną". Mianowicie, 
z ustaleń nowej "totaliztycznej nauki" wynika, że 
"kataklizmem" nazywane 
jest każde działanie 
Boga 
które "koryguje grupową moralność ludzi" poprzez 
zasiewanie znaczących zniszczeń lub nawet 
śmierci jakie zmuszają potem daną społeczność 
do podjęcia swej odnowy moralnej i filozoficznej. 
Więcej informacji na temat owych kataklizmów 
korygujących ludzką moralność zawarte jest 
m.in. w punktach #C1 i #E2 strony o nazwie 
day26_pl.htm. 
Z kolei definicje "moralności" oraz "grupowej moralności" wypracowane 
przez nową "totaliztyczną naukę" podane są w punkcie #B5 strony 
morals_pl.htm 
oraz w punkcie #E2 strony o nazwie 
totalizm_pl.htm.
       
Drastyczna odmienność powyższej definicji 
"kataklizmów" wypracowanej przez nową 
"totaliztyczną naukę", od definicji "kataklizmów" 
wyznawanej przez starą "ateistyczną naukę 
ortodoksyjną" i przytoczonej w punkcie #C2 
powyżej, wprowadza szereg znaczących 
konsekwencji. Wszakże przykładowo, 
przed 
kataklizmem zsyłanym ludziom przez Boga 
ludzie mogą się bronić poprzez wyeliminowanie 
powodów dla których ów kataklizm jest zsyłany. 
Ponadto już obecnie ludzie mogą im zapobiegać, 
a nawet powstrzymywać z pomocą obietnic 
jakie Bóg udzielił ludzkości w tej sprawie. 
       
Zgodnie też z powyższą definicją "kataklizmów", 
nowa "totaliztyczna nauka" będzie kompletnie 
inaczej definiowała "zagrożenia" jakie mogą 
sprowadzić jakiś kataklizm na dane miasto czy 
daną społeczność. Przy takim bowiem 
zdefiniowaniu "kataklizmów", 
zgodnie 
z ustaleniami nowej totaliztycznej nauki 
"zagrożeniem" będącym w stanie sprowadzić 
"kataklizm" na dane miasto czy daną społeczność 
jest "każde grupowe odejście od praktykowania 
moralnego życia". Innymi słowy, według 
totaliztycznej nauki, 
kataklizmy są tylko 
skutkami, podczas gdy przyczynami 
pojawiania się kataklizmów, są grupowe odejścia 
danych miast czy społeczności od zasad prowadzenia 
moralnego życia. Aby więc zilustrować 
tutaj jakie rodzaje "zagrożeń" według nowej 
"totaliztycznej nauki" mogą spowodować nadejście 
kataklizmu, poniżej wskażę na przykładzie miasteczka 
Petone (i miejscowości je otaczających) jakie 
zagrożenia pojawiają się dla owego miasteczka. 
Oto wykaz najważniejszych z nich (zestawione 
w kolejności szacowanej przez autora ich 
aktualności dla Petone i dla sąsiadujących 
z Petone miast):
       
1. 
Niebezpieczeństwo spadku liczby "sprawiedliwych" 
poniżej minimum 10-ciu wymaganych przez Boga.  
Prawdopodobnie jedynym powodem dla którego miasteczko 
Petone (a stąd także i miasto Wellington, Lower Hutt, itp.) 
ciągle NIE doświadczyło jeszcze jakiegoś niszczycielskiego 
kataklizmu, jest że w "zasięgu zniszczenia" od Petone 
nadal mieszka owych co najmniej "10 sprawiedliwych" 
wymaganych przez Boga - tak jak wyjaśnia to m.in. 
punkt #I1 strony o nazwie 
quake_pl.htm, 
zaś opisują punkty #G2 i #I1 strony o nazwie 
day26_pl.htm. 
Niestety, w ostatnich czasach pojawiła się "inicjatywa" 
miejscowych władz, która w efekcie końcowym może 
spowodować spadek liczby owych "sprawiedliwych" 
poniżej wymaganej liczby dziesięciu. Inicjatywą tą jest 
opisywany w artykule 
[1#C3] o tytule "Quake 
fears strike Catholic churches" (tj. "obawy trzęsinia 
ziemi uderzyły kościoły katolickie"), ze strony A1 gazety 
The Dominion Post Weekend, 
wydanie z soboty (Saturday), April 7, 2012. Zgodnie 
z nim, w okolicach Petone około 25 kościołów katolickich 
może zostać zamknięte, ponieważ sposób na jaki 
zostały one zbudowane nie wypełnia dzisiejszego 
"kodu budowlanego" jaki legalnie jest wymagany 
w Nowej Zelandii. Z kolei niespełnianie owego 
"kodu budowlanego" powoduje, że kościoły te 
nie mogą zostać ubezpieczone - czyli że w razie 
jakiegokolwiek wypadku władze kościóła ponosiłyby 
wszelkie koszta. Jest zaś oczywistym, że jeśli kościoły 
owe faktycznie zostaną zamknięte na dobre, księża 
którzy w nich odprawiają msze, zostaną przeniesieni 
do innych rejonów kraju, lub nawet do innych krajów. 
Owo masowe zamykanie kościołów w okolicach 
Wellington (czyli także i Petone) zostało ponownie 
potwierdzone artykułem 
[2#C3] o tytule 
"Number of Catholic parishes set to halve" (tj. 
"liczba katolickich parafii zadecydowana do 
pomniejszenia o połowę"), ze strony A5 gazety 
The New Zealand Herald 
(wydanie z wtorku (Tuesday), May 14, 2013). 
Tego typu więc "inicjatywy" miejscowych władz, 
zagrażają że już wkrótce może się okazać iż 
w okolicach Petone zabraknie kilku osób z grona 
owych wymaganych "10 sprawiedliwych", brakuje 
więc kompletu tych co chronili zarówno Petone jak 
i okoliczne miejscowości przed jakimś kataklizmicznym 
zdarzeniem jakie już od dawna zagraża tym miejscowościom.
       
2. 
Następstwa niemoralnych postępowań ludzi. 
W wielu miejscach 
Biblii 
zawarte są ostrzeżenia, że jeśli ludność jakiegoś 
miasta zacznie postępować niemoralnie, wówczas 
miasto to zostanie zniszczone kataklizmem. Przykłady 
bibilijnych miast zniszczonych w taki sposób to 
Sodoma i Gomora. Natomiast bibilijny przykład 
miasta które uchroniło się od takiego zniszczenia, 
a stąd dało nam przykład jak my możemy się bronić 
przed kataklizami, to Niniwa. (Niniwa to stolica 
dawnej Asyrii, zwana także "Nowym Bibilonem". 
Jej ruiny zlokalizowane są na obszarze dzisiejszego 
Iraku. Zgodnie z artykułem "Detective work 
proves Hanging Gardens existed, but not in 
Babylon", ze strony B6 gazety 
Weekend Herald 
(wydanie z soboty (Saturday), May 11, 2013), to 
właśnie w Niniwa miały się znajdować słynne "wiszące 
ogrody" w starożytności uważane za jeden z 7 "cudów 
świata".) Jaki jednak los może spotkać niemoralnie 
postepujące miasta, ilustrruje nam to NIE tylko Biblia, 
ale także aż cały szereg przykładów historycznych 
i dzisiejszych. Do takich przykładów opisanych na 
totaliztycznych stronach, należą m.in. średniowieczne 
miasto Wineta, które kiedyś istniało koło dzisiejszego 
Świnoujścia, a którego zniszczenie opisane 
jest w punktach #H2 i #G2 strony o nazwie 
tapanui_pl.htm, 
a także miasta Salamis i Saeftinghe opisane w punktach #H3 do #H4 strony 
tapanui_pl.htm.
       
3. 
Następstwa niemoralnych decyzji i działań polityków. 
Wellington jest stolicą Nowej Zelandii. Jak zaś przystało 
na stolicę, to w Wellington podejmowane są najróżniejsze 
decyzje których następstwa dotykają potem cały kraj. 
Kiedy więc któreś z owych decyzji i działań nie spełniają 
definicji "moralnie poprawnego postępowania" (tj. nie spełnią 
definicji przytoczonej w punkcie #B5 strony o nazwie 
morals_pl.htm), 
wówczas ich następstwa indukują skargi i narzekania 
ludzi. Z kolei takie właśnie skargi i narzekania ludzkie 
są powodem dla którego określone miejscowości są 
karane kataklizmami przez Boga - tak jak wyjaśniają 
to "2" i "Ad. 2" z punktu #B5 strony o nazwie 
seismograph_pl.htm. 
Ujmując powyższe innymi słowami, to co czynią politycy 
w Wellington, jest powodem iż m.in. ponad Wellington 
i ponad Petone gromadzą się coraz cięższe chmury 
nadchodzącego kataklizmu.
       
4. 
Unikanie przez lokalną społeczność oficjalnego podjęcia 
wdrożania którejkolwiek z bazujących na moralności 
metod ochrony przed kataklizmicznymi zjawiskami. 
Ani Petone, ani żadna inna miejscowość w Nowej 
Zelandii NIE podjęła jeszcze oficjalnego wdrożenia 
którejkolwiek z bazujących na moralności metod 
obrony przed kataklizmicznymi zjawiskami, w rodzaju 
metod opisanych w punktach #H1, #I2 i #J1 strony o nazwie 
quake_pl.htm 
czy w punkcie #I3.1 strony o nazwie 
day26_pl.htm. 
       
5. 
Unikanie przez lokalną społeczność próby choćby 
tylko przetestowania efektywności bazujących na 
moralności metod ochrony przed kataklizmami - 
w rodzaju metody opisanej w punkcie #J1 strony 
quake_pl.htm 
czy metody opisanej w punkcie #I3.1 strony o nazwie 
day26_pl.htm. 
       
6. 
Pogłębiające się odchodzenie od wiary w Boga i uleganie 
ateistycznym naciskom dzisiejszej oficjalnej nauki. 
Jak zaś wyjaśniłem to w punkcie #A2 niniejszej strony; 
jak podkreśla to artykuł "Worried scientists call for veto 
of Monkey Bill" (tj. "zmartwieni naukowcy nawołują do 
zawetowania ustawy o dozwoleniu nauki kreacjonizmu, 
zwanej Monkey Bill") ze strony A14 gazety 
The New Zealand Herald, 
wydanie ze środy (Wednesday), April 11, 2012; 
a także jak ujawnia to aż kilka innych totaliztycznych stron - 
dla przykładu patrz punkty #D1 i #C3 na stronie o nazwie 
antichrist_pl.htm 
czy punkt #G3 na stronie o nazwie 
przepowiednie.htm, 
stara "ateistyczna nauka ortodoksyjna" niemal już siłą 
zmusza obecnie ludzi do coraz bardziej niemoralnego 
postępowania. Drastycznym przykładem tego procesu 
ulegania ateistycznej nauce, jest pojawienie się także 
na nowozelandzkich autobusach ogłoszenia dla Londynu 
opisywanego w punkcie #A2 tej strony.
       
7. 
Niemoralne konsekwencje kapitalistycznej gospodarki. 
Jedyne o co kapitalizm dba, to dochód. Owa jednak pogoń 
za zyskiem zbyt często odbywa się kosztem zatrucia, 
zanieczyszczenia lub zniszczenia naturalnego środowiska, 
wykorzystywania i eksploatacji robotników, itd., itp. 
W ten sposób rośnie przepaść pomiędzy bogatymi 
i biednymi mieszkańcami Nowej Zelandii, rośną więc 
także ilości skierowanych do Boga skarg biedagów 
dopraszających się sprawiedliwości. 
Z kolei np. gleba i woda w Petone mogą zostać 
zatrute jakąś niechlujną fabryką, tak jak do niedawna 
zatruwane one były sproszkowanym ołowiem i chemicznymi 
wyziewami zlokalizowanej w Petone fabryki "Exide". 
Natomiast woda lokalnej rzeki "Hutt River" może być 
zatruwana produktami gospodarki rolnej, gnojówką, 
odchodami ludzkimi, oraz odpadami przemysłowymi, 
które z kolei zatrują aż dokumentnie środowisko basenu 
"Wellington Harbour", że oprócz owadów nic zdrowego 
nie będzie chciało tam się rodzić. Już obecnie okolice 
Petone są trapione przez chmary krwiożerczych "muszek 
piaskowych" (po angielsku zwanych "sand flies") na 
których ukąszenia wielu ludzi, włączając w to mnie, 
jest uczulonych. W pobliskich wodach zagnieździł 
się też nowy rodzaj komara - tego samego który w 
tropiku roznosi chorobę "żółtą febrę" oraz "dengue".
       
Każde z powyższych zagrożeń moralnych może 
byc eskalowane powyżej karalnego przez Boga 
poziomu. W takim zaś wypadku Bóg może zesłać 
na dane miasto czy społeczność dowolny z kataklizmów 
opisanych w punkcie #C2 tej strony. Dlatego w 
interesie każdego miasta i społeczności leży 
podejmowanie świadomych działań aby utrzymywać 
każde z tych moralnych zagrożeń na możliwie 
najniższym poziomie. Niestety, wygląda na to 
że naukowa wiedza o Bogu ciągle narazie jest 
zbyt niska zarówno w samym Petone, jak i w 
całej Nowej Zelandii, a nawet w całym świecie, 
aby jakeś miasto lub społecznść już obecnie 
podjęły taką świadomą obronę przed kataklizmami. 
Stąd, jak narazie, zamiast celowego działania, 
wszędzie ludzie bronieni są przed kataklizmami 
tylko przez działanie przypadków i zbiegów 
okoliczności.
       
Szczerze mówiąc, jeśli porówna się powyższy 
wykaz zagrożeń, a także realia moralne panujące 
na miejscu w Petone i w pobliskich do Petone 
miejscowościach, wówczas staje się jasnym, 
że jakieś kataklizmiczne zjawisko już dawno 
temu powinno uderzyć w owe miejscowości. 
Jedynym zaś racjonalnym wytlumaczeniem 
dla faktu, że jeszcze ono NIE uderzyło, jest 
czysto przypadkowe zamieszkiwanie w zasięgu 
zniszczeń od Petone owych chroniących przed 
kataklizmami co najmniej "10 sprawiedliwych". 
Jak zaś na przypadki przystało, pewnego dnia 
jego ochronne działanie może się zakończyć.
#C4. 
Petone jest zbudowane jak przysłowiowa "pułapka na 
szczury" - w przypadku kataklizmu NIE da się z niego 
ani uciekać, ani pomoc NIE będzie mogła do niego przybyć:
       
Ktoś kto nawykł do europejskiego sposobu 
zarządzania miastami, kiedy to miejskie 
starostwa faktycznie podejmują decyzje 
i wdrażają jakiś dobrze przemyślany plan 
dla zabudowy, struktury komunikacyjnej, 
wody i kanalizacji danego miasta, po 
przybyciu do Nowej Zelandii doznaje 
szoku. Aczkolwiek bowiem Nowa Zelandia 
ma wiele zalet w porównaniu z Europą 
i oferuje sporo dobrych rzeczy, np. 
ciągle znaczną wolność wypowiedzi, 
otwarte przestrzenie, dbałość o naturę 
i o zwierzęta, itp., kiedy jednak jej 
miasta porówna się do tych z Europy, 
odkrywa się że panuje w nich rodzaj 
"wolnej amerykanki" albo "dzikiego wschodu". 
Władze miejskie niemal jako reguła NIE 
mają tu żadnego długoterminowego planu, 
brak jest dyscypliny publicznej i 
jednorodności potraktowania, zaś 
każdy buduje tu gdzie tylko zechce (szczególnie 
jeśli jest krewniakiem lub szkolnym kolegą 
starosty, albo jeśli należy do rodziny która 
mieszka w danym mieście już od kilku pokoleń). 
W rezultacie w Nowej Zelandii powstają takie 
dziwolągi jak np. Petone w którym ja mieszkam. 
Znaczy, powstają miejscowości które są 
bardziej podobne do miejskich "labiryntów", 
niż do miast. Na przekór ogromnych połaci 
ziemi jakie miasta te zajmują, ulice są w nich 
wąskie i kręte, szosy które wyglądają na 
główne nagle się kończą na jakimś budynku, 
aby zaś dostać się do danego miasta, lub 
aby z niego wyjechać, trzeba doskonale 
znać drogę bowiem przychodzi w nim się 
poruszać jak w obrębie skomplikowanego 
labiryntu.
       
Takie ukształtowanie nowozelandzkich miast w 
formę skomplikowanych labiryntów, w powiązaniu 
z rodzajem potencjalnych kataklizmów jakie im 
zagrażają, zamieniają owe miasta w rodzeje 
"pułapek na szczury". Aby zaś zrozumieć ich pułapkową 
naturę, wystarczy przyglądnąć się zabudowie 
miasteczka Petone w ktorym ja mieszkam. 
Wszakże Petone jest maleńkim miasteczkiem, 
z którego w przypadku nadejścia kataklizmu 
powinno być łatwo uciec. Tymczasem ma 
ono właśnie zabudowę typowej "pułapki" z 
której efektywna ucieczka ludzi jest wręcz 
niemożliwa. Przykładowo, ma ono kształt 
trójkąta, który od południa przystaje do morza 
(tego widocznego m.in. na zdjęciu z "Fot. #B1b"). 
Oczywiście, w przypadku kataklizmu NIE daje 
się uciekać do morza - szczegółnie jeśli 
kataklizmem tym będzie tsunami, trzęsienie 
ziemi, czy wybuch wulkanu. Od wschodniej 
strony ów trójkąt przystaje do rzeki zwanej 
"Hutt River" - której ujście widoczne jest na 
zdjęciu z "Fot. #B1a". Przez ową rzekę 
przeprowadzone są tylko dwa mosty, 
istniejące na obu krańcach Petone. 
Jednak dojazd do owych mostów jest 
krętymi i wąskimi uliczkami. Gdyby więc 
w przypadku nadejścia kataklizmu ktoś 
usiłował uciekać samochodem przez owe 
mosty, wówczas utknie w zatorach na 
owych wąskich i krętych uliczkach i 
nawet nie dotrze do żadnego z nich. 
Z kolei gdyby ktoś uciekał piechotą, 
wówczas dystans do mostów jest aż 
tak duży, że nie zdąży do nich dotrzeć. 
Ponadto pierwszy z tych mostów, 
widoczny na zdjęciu z "Fot. #B1a", 
znajduje się tuż przy morzu. W 
przypadku więc np. fali tsunami, 
zostanie on zmieciony już w pierwszej 
fazie kataklizmu. Ostatni z boków 
trójkątnej zabudowy Petone przylega 
do ogrodzonych torów kolejowych i 
do ogrodzonej płotami szosy - jakie 
obie biegną obok siebie wzdłuż zachodniego 
grzbietu górskiego doliny w które miasteczko 
to leży. Przez owe tory kolejowe i szosę 
też z Petone przeprowadzone są tylko dwa 
wyjścia, do których dostęp jest równie kręty 
i równie wąskimi uliczkami, jak dostęp do 
mostów na Hutt River. Gdyby więc ktoś 
usiłował uciekać przez nie, wówczas też 
ucieczka taka okaże się niemożliwa - 
niezależnie czy będzie uciekał piechotą 
czy też samochodem,  W sumie Petone 
jest więc zbudowane jak rodzaj "pułapki 
na szczury" - tyle że w przypadku jakiegokolwiek 
kataklizmu, złapani w tej pułapce i uśmiercani 
będą ludzie, a nie gryzonie. Relatywnie 
podobna sytuacja ma też miejsce w 
praktycznie niemal każdej większej 
miejscowości Nowej Zelandii, włączjąc 
w to stolicę Wellington.
       
Na dodatek do tego, gdyby kataklizm już uderzył, 
wówczas ani do Petone, ani do miast z nim 
sąsiadujących, np. do Wellington, pomoc NIE 
ma jak przybyć. Wszakże z resztą świata miejscowości 
te są połączone poprzez tylko dwie główne szosy, 
obie wąskie, kręte i przebijające się przez 
strome góry. W przypadku więc niemal 
każdego istotnego kataklizmu, szosy te 
ulegną zatarasowaniu przez obsuwiska 
ziemi i staną się nieprzejezdne. Wszakże 
obsuwiska takie nawet bez większych 
kataklizmów nieustannie trapią sporo 
pozagrażanych erozją dróg tego kraju.
       
Interesująco, już po moim opublikowaniu 
niniejszej strony, nagle władze pobliskiego 
Wellington opublikowały wynik jakichś analiz, 
z których wynika że w przypadku gdyby owo 
miasto uderzyło trzęsienie ziemi o sile ponad 
7 w skali Richtera, wówczas Wellington (a z 
nim także i Petone) zostanie odcięte od połączenia 
drogowego z resztą wyspy na okres około 
4 miesięcy. Wyniki owych analiz opublikowane 
są m.in. w artykule "Lifeline cut for four months" 
(tj. "lina ratownicza odcięta na cztery miesiące") ze strony A1 gazety 
The Dominion Post, 
wydanie z czwartku (Thursday), July 5, 2012. 
Z doświadczeń przeszłości jednak wiadomo, 
że po chwilowym pobudzeniu sensacji, takie 
ustalenia są szybko odkładane gdzieś na półkę 
i nikt NIE podejmuje żadnych działań na ich bazie.
       
Przez tak długo jak tylko sięgam pamięcią prowadzone 
są dyskusje o zbudowaniu jeszcze jednej, tym razem 
już bezpiecznej szosy, bo biegnącej wzdłuż 
jednej z dolin wybiegających na Wellington. 
Jednak owe dyskusje niemal na zawsze 
pozostają tylko dyskusjami. Natomiast gdyby 
ktoś liczył np. na użycie helikopterów podczas 
kataklizmu, wówczas także się zawiedzie. 
Wszakże sumaryczna liczba helikopterów 
jakimi Nowa Zelandia dysponuje, z ledwością 
wystarczyłaby na udzielanie pomocy rodzinom 
rządu i dygnitarzy zamieszkujących Wellington, 
zaś do pomocy i ratowania zwyklych ludzi 
zwyczajnie nie wystarczyloby im już "mocy 
przerobowej".
#C5. 
W obliczu zagrożeń i sytuacji opisanych w poprzednich punktach, tzw. 
"łaska Boga" jest jedynym ratunkiem na jaki Petone może liczyć - 
na szczęście w Petone istnieje "święta ziemia" opisana w #J3 poniżej:
       
Podsumowując informacje opisane w poprzednich 
punktach #C1 do #C4, istniejące i wysoce realne 
zagrożenia kataklizmami, oraz brak możliwości 
otrzymania pomocy w przypadku gdyby kataklizm 
faktycznie nadszedł, pozostawia bezpieczeństwo 
Petone wyłącznie "w rękach Boga". Nic dziwnego, 
że co bardziej ateistyczni ludzie nawet NIE próbują 
się osiedlić w owym miasteczku!
       
Na szczęście, 
na petońskim nadbrzeżu 
morskim istnieje obszar "świętej ziemi" jaki Bóg wyróżnił zaszłymi 
tam cudami. Obszar ten i oznaczający go 
"Celtycki 
Krzyż" opisałem i zilustrowalem szczegółowo w #J3 do #J3xyz 
poniżej a także w #A3 do #A3de z innej swej strony o nazwie 
klasa.htm. 
Jak dotychczas, obszar ten obronił Petone przed doświadczeniem 
aż całego szeregu kataklizmów jakie opisałem w punkcie #I3 
poniżej. Kataklizmy te rujnowały fragmenty innych sąsiadujących 
z Petone miejscowości, jednak Petone pozostawiały one nietknięte. 
Do ich opisów linkuję w punktach #J1 do #J2 poniżej. Niestety, 
tak jak wyjaśniam to w punkcie #K1 tej strony, okupujące, 
eksploatujące i umartwiające ludzkość "złe moce" już mobilizują 
się przeciwko Petone. Czy więc zadedykowanie Bogu mieszkańców 
Petone będzie wystarczająco trwałe aby Bóg kontynuował bronienie 
tego miasteczka przed atakami owych "złych mocy"?
Część #D: 
Dlaczego więc będąc aż tak zagrożone kataklizmami, 
Petone ciągle NIE oberwało:
       
#D1. 
Chroniąca moc "10 sprawiedliwych" zamieszkujących 
w okolicach Petone oraz jej obszar "świętej ziemi":
       
Aczkolwiek wszystkie znaki na niebie i ziemi 
wskazują, że Petone już dawno powinno oberwać 
od jakiegoś kataklizmu, fakt że nadal ono NIE 
oberwało wynika z zamieszkiwania w jego pobliżu 
owych wymaganych przez obietnicę z Biblii 
co najmniej "10 sprawiedliwych" - o jakich 
piszę w punkcie #I2 tej strony. Ilość owych 
"sprawiedliwych" mieszkających w pobliżu 
Petone ja osobiście policzyłem, zaś wyniki 
swych podliczeń opisałem w punkcie #I3 strony o nazwie 
day26_pl.htm.
Jak też wykażę to materiałem dowodowym z 
punktów #I3, #I3.1 i #I5 tej strony, faktycznie 
obecność owych "10 sprawiedliwych" efektywnie 
chroni Petone przed nadejściem jakiegokolwiek 
niszczycielskiego kataklizmu lub anomalii 
pogodowej.
Część #E: 
"Po następstwach je poznacie" - czyli jak odróżnić "specjalne potraktowanie" miasteczka Petone od tzw. "przypadkowych wydarzeń":
       
#E1. 
Rodzaje "potraktowań":
       
Rodzaje potraktowań, jakie zależnie od moralności 
i filozofii praktykowanej przez daną społeczność, 
Bóg serwuje tej społeczności, opisane są w punkcie 
#I4 strony o nazwie 
day26_pl.htm.
       
W tym miejscu warto też podkreślić, że w świecie 
stworzonym i rozumnie rządzonym przez wszechwiedzącego 
i wszechmogącego Boga (w jakim my żyjemy) NIE 
istnieje takie coś jak "przypadek" - co staram się 
wyjaśnić dokładniej w punkcie #B1 strony o nazwie 
changelings_pl.htm. 
Wszystko bowiem co w takim świecie z Bogiem się 
zdarza jest zamierzonym działaniem Boga o ściśle 
zdefioniowanym celu i następstwach. "Przypadek" 
więc jest czyjmś, co w naszym świecie NIE istnieje, 
a co jest wymyślone i używane przez "ateistycznych 
naukowców ortodoksyjnych" aby zamaskować ich 
brak wiedzy i brak zdolności do wyjaśnienia.
#E2. 
Czego wypatrywać aby rozpoznać "specjalne potraktowanie":
       
"Specjalne potraktowanie" trzeba odróżniać 
od ekstremalnych zjawisk pogodowych jakie 
są normalne dla danego obszaru. Wszystko 
bowiem co okazyjnie powtarza się przez 
całe dzisiątki lat, włączając w to czasy na 
króko po drugiej wojnie światowej - kiedy 
to ludność niemal każdego kraju i miejsca 
na Ziemi zachowywała się przykładowo 
moralnie, to ekstremalne zjawiska pogodowe 
jakie są normalne dla danego obszaru. 
Natomiast specjalne potraktowanie to 
nieszczęścia i kataklizmy jakie nas omijają, 
chociaż zdewastowały one innych w naszym 
pobliżu i chociaż zgodnie z prawami przyrody 
powinny one zdewastować także i nas.
Część #F: 
Czy "specjalne potraktowanie" dla Petone jest tymczasowe 
i wynika tylko z pobliskiej obecności "10 sprawiedliwych"?
       
#F1. 
Czy dotychczasowe "specjalne potraktowanie" Petone 
się skończy, kiedy liczba "sprawiedliwych" spadnie 
poniżej 10, oraz czy Petone, a z nim i pobliski Wellington, 
mogą doświadczyć wtedy coś niezbyt pożądanego?
       
Tak jak my wszyscy, także mieszkańcy Petone wcale 
NIE są "świętymi" i NIE różnią się od mieszkańców 
innych miast Nowej Zelandii. Stąd, aż do czasu ujrzenia 
owego 
"płonącego krzewu" opisanego 
w punkcie #J3 poniżej, ja wierzyłem, że jedyną 
rzeczą która zamieniła Petone w wyjątek, jest 
ten jakby przypadkowy "zbieg okoliczności", że 
w tzw. "zasięgu zniszczenia" tego miasteczka 
zamieszkuje owych wymaganych przez obietnicę 
z Biblii, tzw. "10 sprawiedliwych". (Jak ja osobiście 
wierzę - patrz punkt #J5 poniżej, owo zamieszkiwanie 
"10 sprawiedliwych" w bliskości Petone też zostało 
celowo "zorganizowane" przez Boga, aby zaistniała 
możność zbadania i naukowego udokumentowania 
jego następstw, oraz udostępnienia wyników tych badań 
do wglądu i wiadomości innych ludzi.) Dlatego kiedy z jakichś 
powodów któryś z owych "10 sprawiedliwych" przeniósłby 
się w inne miejsce, ochrona Petone by się zakończyła 
i miasteczko to zaczęłoby obrywać - tak jak obrywają 
miejscowości z jego pobliża. Ja osobiście jednak  
wierzę, że NIE stanie się to "za mojego życia". 
Uprzednio też wierzyłem, że jedynym sposobem 
aby Petone zostało objęte trwałym "specjalnym 
potraktowaniem" przez Boga, byłaby kontynuacja 
udoskonalania filozofii i moralności przez mieszkańców 
tej miejscowości - tak jak opisuje to punkt #H1 strony 
quake_pl.htm.
       
Jednak sytuacja może być inna, jeśli Petone zostało 
błogosławione statusem "chrześcijańsko-świętego 
miejsca" - tak jak opisałem to w punkcie #J3 z 
niniejszej strony. W takim bowiem przypadku 
Petone miałoby szansę pozostawać wyjątkiem 
praktycznie na zawsze.
Część #G: 
Jak możliwą "tymczasowość" obecnego "specjalnego 
potraktowania" dałoby się zamienić na jego "trwałość":
       
#G1. 
Aby przekonać Boga, konieczne jest "zademonstrowanie 
swojej pokory" poprzez publiczne, oficjalne i otwarte 
zadeklarowanie i wdrożenie działań zmieniających filozofię:
       
Więcej na temat upublicznienia, uoficjalnienia 
i otwarcia swoich zamierzeń i wysiłków, czyli 
"zademonstrowania Bogu swej pokory", wyjaśniają 
m.in. punkty #A2 i #G1 na stronie o nazwie 
quake_pl.htm.
Część #H: 
Dlaczego wzrost "specjalnego potraktowania" dla Petone 
leży w interesie sąsiadujących z nim miejscowości:
       
#H1. 
Działanie na zasadzie chińskiego przysłowia "im 
potężniejsze drzewo tym większy obszar chronią jego konary":
       
Przez tak dlugo jak Petone cieszy się "specjalnym 
potraktowaniem Boga", również przed nieszczycielskimi 
kataklizmami chronione są przez owo Petone 
wszystkie miejscowości które leżą na tyle blisko 
Petone, że zniszczenie Petone dotykałoby i je 
(a także że zniszczenie ich dotknęłoby także i Petone). 
Tak więc w chwili obecnej Petone chroni sobą 
także miasto Wellington, jak i miasteczko Lower 
Hutt. Dlatego w interesie mieszkańców tamtych 
miejscowości także leży aby "specjalne potraktowanie" 
przedłużało się dla Petone możliwie przez jak 
najdluższy okres czasu, a jesli się da, to aby 
mieszkańcy Petone podjęłi oficjalny program 
utotaliztycznienia swojej filozofii.
#H2. 
Miejscowości spoza "zasięgu zniszczenia" wyłączone są z ochronnego działania Petone:
       
Poza tzw. "zasięgiem zniszczenia" miasteczka Petone 
leży np. sąsiadująca z Petone miejscowość zwana 
Wainuiomata. (Wainuiomata zlokalizowana 
jest w "złej dolinie Rimutaka", tuż przy tzw. 
"Rimutaka Forest Park" znanego z działania 
"mrocznych mocy" opisywanych m.in. w 
punkcie #K1.9 strony o nazwie 
newzealand_pl.htm.) 
Miejscowość Wainuiomata jest oddzielona 
od Petone tylko wąskim grzbietem górskim 
z którego wierzchołka wykonane zostało zdjęcie 
z "Fot. #B1a". Niemniej jej ewentualne zniszczenie 
NIE dotknęłoby Petone. Dlatego Wainuiomata 
NIE jest chroniona przez mechanizmy moralne 
chroniące Petone przed kataklizmami. Jak też 
opisuje to punkt #I3 tej strony, Wainuiomata 
jest trapiona kataklizmami które ominęły Petone.
Część #I: 
Materiał dowodowy który potwierdza, że faktycznie 
nowozelandzkie miasteczko Petone otrzymuje od 
Boga "specjalne potraktowanie":
       
#I1. 
Niniejsza "część #I" reprezentuje powtórzenie, uzupełnienie i poszerzenie 
materiału dowodowego zaprezentowanego w "części #I" odmiennej strony o nazwie 
day26_pl.htm:
       
Poczatkowo, przy okazji kolejnej aktualizacji 
i przeredagowywania strony o nazwie 
day26_pl.htm, 
do jej "części #I" włączyłem opisy tych kataklizmów, 
które nastąpiły już w czasach po moim zamieszkaniu 
w Petone (i już po przeredagowaniu początkowej 
treści tamtej strony "day26_pl.htm"), a które 
zgodnie z zachowaniami się natury powinny 
uderzyć w miasteczko Petone i wyrządzić w nim 
spore szkody. Każdy bowiem z owych kataklizmów 
czynił szkody w pobliżu Petone, jednak przez 
Petone przeskakiwał nie wyrządzając tu żadnych 
zniszczeń. Potem się okazało że takich kataklizmów 
jest niespodziewanie dużo i że ich skrupulatne 
opisywanie zaczyna powiększać tamtą stronę 
"day26_pl.htm" do niepożądanej długości. 
Dlatego w dniu 30 marca 2012 roku postanowiłem 
zaprzestać dalszego wydłużania tamtej strony, 
zas opisy owych kataklizmów przerzucić do 
niniejszej strony i tutaj kontynuować je dalej. 
Tak powstała niniejsza "część #I" tej strony. 
Poza jej punktem #I3 (który jest dokładnym 
powtórzeniem opisów takich kataklizmów 
zaprezentowanych w punkcie #I3 strony 
day26_pl.htm), 
wszystkie pozostałe punkty niniejszej strony 
mają prezentować odmienne ustalenia 
nowej "totaliztycnzej nauki" niż odpowiadające 
im punkty ze strony "day26_pl.htm".
#I2. 
Dlaczego oryginalnie ja podjąłem gromadznie i zestawianie 
materiału dowodowoego zaprezentowanego w niniejszej "części #I":
       
Oryginalnie podjąłem gromadznie i zestawianie 
materiału dowodowego zaprezentowanego 
w niniejszej "części #I" (szczególnie zaś 
w jej punkcie #I3), aby naukowo sprawdzić 
czy Bóg faktycznie dotrzymuje swojej obietnicy 
zawartej w Biblii - którą to obietnicą 
Bóg 
gwarantuje ludziom, że NIE zniszczy miast ani 
społeczności w których gronie zamieszkuje na 
stale co najmniej tzw. "10 sprawiedliwych". 
(Ową boską gwarancję opisuję dokładniej 
w punktach #I1 i #I2, zaś dodatkowo wzmiankuję 
ją w punktach #P5.1, #A2, #G1, #H3 i #K2, 
swej strony o nazwie 
quake_pl.htm. 
Z kolei wymogi przynależności do owych "sprawiedliwych"  
wyjaśniłem w punkcie #G2 swej strony o nazwie 
day26_pl.htm.) 
Jak bowiem wykazały moje osobiste sprawdzenia, 
w pobliżu miasteczka Petone faktycznie mieszka 
na stałe co najmniej 10 osób spełaniających 
bibilijną definicję "sprawiedliwych". Stąd, 
zgodnie z obietnicą Boga, Petone powinno być 
omijane przez wszelkie niszczycielskie kataklizmy 
aż do czasu gdy liczba "sprawiedliwych" spadnie 
dla owego miastaczka poniżej wymaganych co najmniej 
10-ciu. Jak też moje sprawdzenie dokumentuje 
to naukowo za pomocą materiału dowodowego 
zaprezentowanego w punkcie #I3 poniżej, faktycznie 
owa obietnica Boga wypełniana jest dla Petone 
z iście "żelazną konsekwencją". Opisywane tu 
Petone jest więc pierwszą miejscowością nowożytną, 
dla której zostało sprawdzone naukowo wypełnianie 
przez Boga obietnicy zawartej w 
Biblii.
#I3. 
Materiał dowodowy potwierdza, że pobliskie goszczenie "10 sprawiedliwych" 
naprawdę oddala kataklizmy od nowozelandzkiego miasteczka Petone (tak jak 
Bóg 
obiecuje to w 
Biblii):
       
Poniżej zestawiam przypadki kataklizmicznych 
zdarzeń jakie dotknęły nowozelandzkie miejscowości 
zlokalizowane niedaleko od Petone. Cechą tych 
zdarzeń jest, że ich cechy, natura i przebieg sugerowały 
iż powinny one dotknąć kataklizmicznie także miasteczko 
Petone. Jednak faktycznie "przeskakiwały" one przez 
to miasteczko NIE czyniąć w nim żadnej szkody. 
Ten fakt zaś potwierdza "specjalne potraktowanie" 
jakie miasteczko Petone cieszy się od Boga. 
Oto więc te kataklizmiczne zdarzenia, które 
oryginalnie ja obserwowałem, analizowałem naukowo 
i opisałem w punkcie #I3 odmiennej strony o nazwie 
day26_pl.htm:
       
1. 
Chmura rodząca tornada. 
Najdoskonalszym przykładem takich właśnie 
przypadków był "fenomen atmosferyczny" opisany 
w artykule 
[1#I3] "Southerly buster hits 
Wellington, ripping off roofs, and halting trains" 
(tj. "Południowy wicher uderzył Wellington 
zrywając dachy oraz zatrzymując pociągi"), 
ze strony A1 nowozelandzkiej gazety 
"
The Dominion Post Weekend", 
wydanie z soboty-niedzieli (Saturday-Sunday), 
March 13-14, 2010. Fenomenem tym była 
soczewko-kształtna chmura wyglądająca jak gigantyczny wehikuł UFO, 
jaka przeleciała wzdłuż niemal całej Nowej Zelandii, 
generując huraganowy wiatr wirowy jaki zasiewał 
zniszczenia i chaos na jej drodze, zrywał dachy i 
obalał drzewa, itp. Chmura ta czasami generowała nawet 
mini-tornada 
na swoim obrzeżu. Ten inteligentnie zachowujący 
się fenomen pogodowy pozostawił ścieżkę zniszczenia 
na niemal całej swojej drodze, włączając w to stolicę 
Wellington (oddalnoą od Petone tylko o około 8 km) - 
do którego to miasta dotarł około 16:30 owego piątku. 
Jednak kiedy po Wellington doleciał do Petone, 
jedynie rubasznie postraszył trochę przechodniów 
łamiąc w tym celu kilka gałęzi na drzewach, poczym 
poszybował dalej. Już jednak w następnej 
miejscowości poza Petone (tj. w Lower Hutt) 
zaczął ponownie szaleć tarasując drogę, 
obalając drzewa i zatrzymując pociągi. 
       
2. 
Ulewne deszcze idukujące powodzie. 
Innym przykładem niszczycielskiego fenomenu 
pogodowego który także ilustratywnie potwierdził 
ową regułę omijania miejscowości Petone 
bez wyrządzania w niej poważniejszych szkód, 
były dwutygodniowe przewlekłe opady ulewnych 
deszczy jakie dotknęły Nową Zelandię w drugiej 
połowie maja i na początku czerwca 2010 roku. 
Deszcze te spowodowały poważne powodzie, 
obsuwiska ziemi, ewakuacje miejscowości, oraz 
zniszczenia dróg zarówno na północnym jak i 
na południowym końcu długich jak kiszka dwóch 
głównych wysp Nowej Zelandii. Jednak w centrum 
tych wysp, gdzie właśnie położone jest Petone, 
deszcze te jedynie zmoczyły wysuszoną glebę 
NIE czyniąc praktycznie żadnych szkód. Na temat 
tych powodziowych deszczy i ich następstw, 
niemal codziennie ukazywały się wówczas 
alarmujące artykuły w nowozelandzkich gazetach, 
np. patrz artykuł 
[2#I3] "Heavy downpours 
to hamper clean-up operations" (tj. "Ciężkie ulewy 
uniemożliwiają operacje oczyszczania"), ze strony A5 gazety 
The New Zealand Herald 
wydanie ze środy (Wednesday), May 26, 2010 roku; 
artykuł 
[3#I3] "After the floods and a 
landslide, now get set for bitter cold and snow" (tj. 
"Po powodziach i obsuwisku ziemi, teraz przygotuj 
się na kąsające zimno i śnieg"), ze strony A3 gazety 
The Dominion Post, 
wydanie z czwartku (Thursday), May 27, 2010; 
artykuł 
[4#I3] "Nature's fury" (tj. "Furia natury") ze strony A1 gazety 
The New Zealand Herald 
wydanie ze środy (Wednesday), June 2, 2010 roku 
(jaki opisuje i pokazuje zdjęcia z kataklizmicznej 
powodzi na obszarze Nowej Zelandii zwanym "Bay 
of Plenty" - który jest oddalony od Petone tylko 
o odległość znacznie mniejszą niż zasięg układu 
niżowego który spowodował te powodzie, chociaż 
ten sam układ niżowy wcale NIE zaszkodził mojej 
miejscowości); czy artykuł 
[5#I3] "Residents 
flee homes as Whakatane hit by water bomb" (tj. 
"Mieszkańcy uciekają z domów gdy Whakatane 
uderzone zostało bombą wody"), ze strony A4 gazety 
The Dominion Post, 
wydanie z czwartku (Thursday), June 3, 2010 (jaki 
to artykuł dyskutuje dane liczbowe katastroficznie 
intensywnego opadu deszczu w owym obszarze 
zwanym "Bay of Plenty"). 
       
3. 
Trzęsienie ziemi z Christchurch. 
Jeszcze jednym potwierdzeniem chroniącego 
działania owych "10 sprawiedliwych", było silne 
trzęsienie ziemi którego nadejście ja przewidywałem 
już na kilka miesięcy wcześniej i ostrożnie zapowiedziałem 
w treści niniejszej strony, a które w sobotę dnia 
4 września 2010 roku uderzyło w miasto Christchurch. 
(Owo trzęsienie ziemi z Christchurch opisane zostało 
dokładniej w punkcie #C5 odrębnej strony o nazwie 
seismograph_pl.htm - 
poświęconej omówieniu urządzenia do zdalnego 
wykrywania nadchodzących trzęsień ziemi, oraz 
w punkcie #P5 odrębnej strony o nazwie  
quake_pl.htm - 
poświęconej opisowi bazujących na mechanizmach 
moralności metod zapobiegania wszelkim kataklizmom.) 
Jak bowiem wyjaśniam to w punkcie #I2 powyżej 
na tej stronie, Wellington (a więc także i Petone) 
należy do owych 3 głównych miast Nowej Zelandii, 
jedno z których musi zostać zniszczone jakimś 
kataklizmem, jeśli koniecznym się okaże dokonanie 
wymuszonej przez 
Boga 
odnowy moralnej i filozoficznej tego kraju. Na dodatek, 
z naukowego punktu widzenia, Wellington ma 
nieporównanie większe szanse na doświadczenie 
silnego trzęsienia ziemi, niż oba pozostałe z 
tamtych 3 miast, tj. niż Auckland lub Christchurch. 
Wszakże dokładnie pod Wellington przebiega 
ów morderczy "Ring of Fire" - który jednak 
Christchurch i Auckland omija z dosyć daleka. 
Ponadto, jakikolwiek rodzaj filozofii lub zachowań 
by nie zadominował w reszcie Nowej Zelandii, 
ich pochodzenie zawsze daje się wytropić do 
Wellington. Wszakże Wellington jest stolicą w 
której politycy podejmują wszelkie decyzje i 
ustanawiają wszelkie prawa jakie potem muszą 
być wypełniane przez całą Nową Zelandię. 
Niemniej - jak się okazało, dla doświadczenia 
niszczycielskich trzęsień zimi (które zaczęły 
się tam w 2010 roku, trwały przez cały rok 
2011, oraz ciągle były kontynuowane w 2012 
roku - kiedy to aktualizowałem niniejszy punkt) 
Bóg wybrał jednak Christchurch. (Można spekulować, 
że ma to jakiś związek z nazwą "Christ-church", 
tj. "kościół-Chrystusa", która to nazwa jest szczególnie 
"zobowiązująca" - tak jak wyjaśnione to zostało 
w punkcie #G2 storny o nazwie 
przepowiednie.htm.) 
Co też ciekawe, owo pierwsze potężne trzęsienie 
ziemi nastąpiło kiedy ja właśnie przebywałem na 
wakacjach w Kuala Lumpur, Malezja.
       
4. 
Całotygodniowy lodowaty sztorm. Począwszy od 
soboty 18 września 2010 roku przez cały następny 
tydzień Nowa Zelandia była bita przez lodowaty sztorm 
jaki zamroził na śmierć tysiące owieczek na łąkach, 
powalił sporo linii wysokiego napięcia, zawalił stadion 
sportowy w Invercargill, tarasował liczne drogi, 
zakłócał łączność, oraz pozalewał gospodarstwa rolne. 
W tygodniu owego sztormu telewizja była pełna raportów 
o zniszczeniach, zaś gazety aż roiły się od artykułów 
w rodzaju "Chaos as big blow hits" (tj. "Chaos jak 
potężny podmuch uderza") ze strony A1 
nowozelandzkiej gazety 
Weekend Herald, 
wydanie z soboty (Saturday), September 18, 2010, 
czy "Three days of storm leave trail of damage" (tj. 
"Trzy dni sztormu pozostawia ścieżkę zniszczeń") 
ze strony A3 nowozelandzkiej gazety 
The Dominion Post, 
wydanie z poniedziałku (Monday), September 20, 2010. 
(Ten ostatni artykuł opisuje rówmież m.in. zawalenie się 
dachu niemal nowego stadionu sportowego w Invercargill, 
opisywane także w 1 z punktu #E1 totaliztycznej strony o nazwie 
rok.htm.) 
Na przekór jednak że niemal cała Nowa Zelandia była bita przez 
ów sztorm, Petone w którym mieszkam niemal dzień po 
dniu miało słoneczną pogodę i tylko lekki wiaterek - tak 
jakby Bóg celowo chciał podkreślić, że jest to miejscowość 
o wyjątkowym potraktowaniu. Co ciekawsze, to już 
w sąsiedniej miejscowości o nazwie "Lower Hutt" piorun 
z owego sztormu uderzył i spalił domostwo (choć jego 
mieszkanka została uratowana) - co opisuje artykuł 
"Lower Hutt woman's lucky strike" (tj. "Uderzenie 
szczęśliwe dla kobiety z Lower Hutt"), ze strony A1 gazety 
The Dominion Post Weekend, 
wydanie z soboty-niedzieli (Saturday-Sunday), 
September 18-19, 2010.
       
5. 
Powódź "jedna na 150 lat" w pobliskiej "Golden Bay". 
Niedaleko od Petone, bo tylko po przeciwnej stronie wąskiej 
"Cieśniny Cook'a", leży obszar zwany "Golden Bay". Faktycznie 
to gdyby nie łańcuch górski który ją zasłania, wówczas 
owa "Golden Bay" prawdopodobnie byłaby widoczna z 
Petone. W dniu 28 grudnia 2010 roku jej obszar został 
zniszczony sztormem i niszczycielską powodzią. 
Powódź tą publikatory opisywały jako zdarzającą się raz na 
150 lat - patrz artykuł "Clean-up begins after storm inflicts 
worst flooding in 150 years" (tj. "Sprzątanie się zaczyna 
po tym jak sztorm spowodał najgorszą powódź od 150 lat") 
ze strony A2 gazety  
The New Zealand Herald 
(wydanie z czwartku (Thursday), December 30, 2010). 
Szokująco, w dniu tego kataklizmicznego sztormu i deszczu 
w pobliskiej "Golden Bay", w Petone świeciło słońce. (Odnotuj 
że ową "powódź 150-lecia" opisuję także w 9 z punktu #C5 
na stronie 
seismograph_pl.htm.)
       
6. 
Powódź od "królewskiego przypływu" i sztormu w Auckland 
z niedzieli dnia 23 stycznia 2011 roku. W ową niedzielę 
w Petone padal sobie zwykły deszczyk-kapuśniaczek, który 
korzystnie ponawadniał miejscową glebę i rośliny. Był on 
zbyt mały aby np. powstrzymać mnie przed udaniem się 
do miejscowej biblioteki. Kiedy jednak wieczorem włączyłem 
telewizor, przeżyłem szok. Cała wyspa północna Nowej 
Zelandii, włączając w to Petone w jakim ja mieszkam, 
była owego dnia pokryta złowrogo wyglądającą eliptyczną 
chmurą niżową o kształcie podobnym do cyklonu silnego 
sztormu tropikalnego. Sztorm ten zalał miasto Auckland 
i tzw. "Bay of Plenty" kilkunastoma centrymetrami deszczówki. 
Jednocześnie tzw. "królewski przypływ" (po angielsku "king tide") 
dodatkowo powiększony ssącym działaniem owego niżu 
sztormowego podniósł wody oceanu do góry, tak że zaczęły 
wlewać się one na ulice miasta. W wieczornych dziennikach 
telewizyjnych na kanałach "3" i "Prime" raportowano o incydencie 
niedawnej budowy niskiego murku jaki miał odgradzać 
wody oceanu od miasta. Podczas owej budowy podobno 
mieszkańcy pobliskich domów błagali inżyniera prowadzącego 
tą budowę, aby zbudował znacznie wyższy mur. Ów 
inżynier jednak zignorował prośby miejscowych, twierdząc 
że z jego obliczeń wynika iż morze nigdy NIE podniesie 
się aż tak wysoko. Jednak owej niedzieli morze się 
podniosło i zalało miasto - ciekawe czy ów inżynier 
będzie pociągnięty do odpowiedzialności za "odwalenie 
tak niefachowej lipy". W rezultacie, w telewizji pokazywano 
ulice Auckland zamienione w rwące rzeki, fale morskie 
wdzierające się do miasta, oraz ludzi brodzących 
po kolana w kuchniach własnych domów. Ta sama 
więc chmura niżowa która w Petone spowodowała 
jedynie korzystny dla roślinek kapuśniaczek, dla 
Auckland okazała się źródłem kataklizmicznej powodzi. 
Zdjęcia z owej powodzi, oraz mapę wywołanych nią 
zniszczeń, można sobie oglądnąć w artykule "Nature's 
brutal king hit" (tj. "Brutalne królewskie uderzenie 
natury") ze stron A1 i A5 gazety 
The New Zealand Herald 
(wydanie z poniedziałku (Monday), January 24, 2011). 
Owa powódź w Auckalnd była faktycznie pierwszym 
poważniejszym kataklizmem jaki dotknął owo miasto. 
Przed tą powodzią Auckalnd było jedyne "ostrzegane" 
przerwami w dopływie prądu, oraz dziwnymi awariami 
transportu publicznego. Wygląda więc na to, że albo 
Auckland właśnie weszło w poziom praktykowania 
filozofii pasożytnictwa 
którego Bóg NIE jest już gotowy dalej tolerować, albo 
też że uprzednio miasto to było chronione owymi "10 
sprawiedliwymi" - jednak właśnie z jakichś powodów ich 
liczba spadła poniżej minimum wymaganych 10-ciu. 
Którakolwiek jednak z owych dwóch przyczyn by nie 
spowodowała że Auckland dołączyło właśnie do miast 
Nowej Zelandii "karanych" przez Boga kataklizmami, 
ciągle z całą pewnością już wkrótce ponownie coś 
usłyszymy na jego temat.
       
7. 
Dewastacja miasta Auckland i jego okolic przez tropikalny 
cyklon "Wilma". W zaledwie 6 dni po powodzi opisanej 
w poprzednim punkcie, tj. od soboty wieczorem dnia 29 
stycznia 2011 roku, niemal cała północ Nowej Zelandii, 
włączając w to miasto Auckland, została zalana wodą i 
obita wiatrami tropikalnego cyklonu o nazwie "Wilma". 
Raporty zniszczeń od owego cyklonu są podsumowane 
w artykule "Cyclone Wilma leaves sodden trail of 
damage in its wake" (tj. "Cyklon Wilma pozostawia 
zalaną wodą ścieżkę zniszczeń na swej drodze") 
ze strony A4 nowozelandzkiej gazety 
The Dominion Post, 
wydanie z poniedziałku (Monday), January 31, 2011. 
Tym razem również jedynie (słabe) obrzeże owego cyklonu 
przetoczylo się ponad Petone. Zrosiło ono tylko glebę 
dosyć obfitym deszczem, oraz porozsiewało dzikie 
nasiona silnym wiatrem, jednak ludziom NIE wyrządziło 
żadnych szkód. Jak widać Bóg dotrzymuje swej obietnicy, 
omijając kataklizmami Petone i potwierdzając w ten sposób 
że owo miasteczko jest faktycznie chronione przez 
"10 sprawiedliwych".
       
8. 
Wizja maoryskiego jasnowidza. W niedzielę, dnia 
6 lutego 2011 roku, Nowa Zelandia obchodziła doroczne 
święto rodzimych Maorysów zwane "Waitangi Day". Jak 
zwykle przy tej pokazji, w oficjalnych uroczystościach brały 
udział tłumy Maorysów, oraz wielu dygnitarzy rządowych. 
Ku zaskoczeniu tych tłumów, maoryski jasnowidz (który 
również jest kapłanem jednego z kościołów Nowej Zelandii) 
wykorzystał swoje przemówienie z okazji tego święta, aby 
publicznie ujawnić wizję którą miał 38 lat temu. Ta wizja 
ujawniona przez niego publicznie powtórzona została 
owego dnia w wieczornych dziennikach telewizyjnych 
Nowej Zelandii, a także w dzień później była opublikowana 
w artykule "Kaumatua's earthquake prophecy will come true ... 
eventually" (tj. "Przepowiednia maoryskiego jasnowidza 
o trzęsieniu ziemi ulegnie wypełnieniu ... pewnego dnia") 
ze strony A1 nowozelandzkiej gazety 
The Dominion Post, 
wydanie z poniedziałku (Monday), February 7, 2011. 
W swojej wizji ów jasnowidz widział miasto Wellington 
uderzone morderczym trzęsieniem ziemi. Widział jak 
ulice tego miasta wyłożone zostały zwłokami niezliczonych 
ludzi. Widział jak budynki na zboczach Wellingtońskich 
wzgórz zwyczajnie znikały. Widział jak dach parlamentu 
mieszał się z ruinami pobliskich budynków. Widział jak 
wody Welingtońskiej zatoki morskiej najpierw się wycofały, 
potem zaś z furią wróciły aby uderzyć w miasto zabójczym 
tsunami. W jego wizji wszystkie te zniszczenia miały 
nastąpić w miesiący czerwcu - tyle że NIE wiedział 
którego roku. Ponieważ niepodważalnie wierzył on w 
nadprzyrodzoną prawdę tej wizji, przez 38 lat każdego 
czerwca z obawą wypatrywał czy ona się wypełni. 
Jednak narazie owo trzęsienie ziemi jeszcze NIE nastąpiło. 
Zdecydował się więc aby o nim ostrzec innych ludzi w swoim 
publicznym przemówieniu. (Ja osobiście rozumiem jego 
pewność, ponieważ sam też kiedyś miałem wizję pobytu 
we wsi Stawczyk dalekiej przyszłości - co opisałem w 
punkcie #J3 totaliztycznej strony o nazwie 
wszewilki_jutra.htm 
oraz w punkcie #C4 ze strony o nazwie 
stawczyk.htm. 
Wiem więc jak pewnym jest się prawdziwości tego co 
w takich wizjach się widzi.) Aczkolwiek wielu zajęło 
wysoce sceptyczne stanowisko co do merytu owej maoryskiej 
wizji, generalnie niemal każdy się zgadza że Wellington 
ma już przedawniony termin nadejścia takiego silnego 
trzęsienia ziemi, oraz że NIE ma wątpliwości iż kiedyś 
ono nadejdzie, jedynie narazie nie wiadomo "kiedy" to 
nastąpi. Wszakże Welligton leży na silnym geologicznym 
"fault". Ja do tego bym dodał, że Wellington, jako stolica 
kraju, jest też "przyczyną" i "mózgiem" wszystkiego tego 
za co inne obszary Nowej Zelandii już od dawna biorą 
łomotanie od Boga. Wszakże jeśli np. Nowozelandzczycy 
nie dyscyplinują swoich dzieci zgodnie z wymaganiami 
Biblii - tak jak to opisane jest w punkcie #B5.1 strony 
will_pl.htm, 
"przyczyną" tego są prawa i nakazy uchwalone właśnie 
w Wellington. Jeśli Nowa Zelandia jest oblazła niemoralnymi 
monopolami - tak jak wyjaśnia to (1) z punktu #E1 strony o nazwie 
rok.htm, 
przyczyną tego są układy, nawyki i działania zapoczątkowane 
w Wellington. Itd., itp. Innymi słowy, zarówno zgodnie 
z logiką, jak i zgodnie z wizją Maoryskiego jasnowidza, 
Wellington powinno być "ukarane" jakimś znaczącym 
kataklizmem znacznie nawet wcześniej niż wszystkie 
inne miejsca opisywane w niniejszym punkcie, a także 
w punktach #C5 i #C5.1 strony o nazwie 
seismograph_pl.htm. 
Skoro więc taki kataklizm jak dotychczas omija Wellington 
(a stąd i Petone w którym ja mieszkam), jedynym znanym 
nam wytłumaczeniem tego omijania jest chroniąca przed 
kataklizmami moc obecności w owym mieście i w jego 
okolicy tych "10 sprawiedliwych" którzy narazie bronią 
to miejscowości przed tym co nieuchronne. Na przekór 
więc że zapewne data nadejścia kataklizmu do Wellington 
i do Petone jest już przedawniona, ciągle opisywana tu 
wizja NIE ulegnie spełnieniu aż do czasu kiedy z jakichś 
tam powodów liczba zamieszkujących tu "sprawiedliwych" 
spadnie poniżej dziłających ochronnie "co najmniej 10-ciu".
       
9. 
Potężny sztorm jaki szalał nad Nową Zelandią przez 
ponad tydzień, począwszy od 26 kwietnia 2011 roku. 
Zniszczenia od owego sztormu opisywane były w 
całym szeregu artykułów, np. w 
[1#I3(9)] 
"Gale-force fury" (tj. "Furia potężnych wiatrów"), 
ze strony A1 gazety nowozelandzkiej 
The New Zealand Herald, 
wydanie ze środy (Wednesday), April 27, 2011. Sztorm 
ten jest opisywany w podpisie pod "Fot. #M1" ze strony 
telekinetyka.htm 
jako główna przyczyna dla której jego wiatry wyrzuciły 
na brzeg plaży w Petone, Nowa Zelandia, jedną z owych 
słynnych już w calym świecie "żółtych kaczuszek" które 
wrzucone były do morza koło wschodnich wybrzeży USA, 
oraz dryftowały potem z prądami morskimi praktycznie 
po całym świecie. Ów potężny sztorm wyrządził całą 
masę zniszczeń i szkód dosłownie w każdym kierunku od 
Petone, kiedy łomocząc Nową Zelandię zataczał on jakby 
ogromny okrąg w jakiego centrum znajdowało się Petone, 
jednak samo Petone zostało przez niego pozostawione 
niemal nietknięte (tj. podczas tego sztormu w Petone 
padał jedynie słaby deszcz i wiał typowy dla Petone 
wiatr). Ogrom zniszczeń tego sztormu (który niszczył 
pobliskie miejscowości, jednak strannie omijał Petone) 
można prześledzić z artykułów jakie ukazały się wówczas 
na ten temat w prasie Nowej Zelandii. Sztorm ten 
np. w tzw. "Hawkey's Bay" zalał domy tak nagłą i tak 
silną powodzią, że ludzie musieli być tam ewakuowani 
helikopterami. Ich domy zostały zalane, bydło i 
owce potopione, drogi zniszczone obsuwiskami 
ziemi i błota, mosty pouszkadzane, linie elektryczne 
pozrywane, zaopatrzenie w wodę uszkodzone, itp. - 
po więcej informacji patrz np. artykuły 
[2#I3(9)] 
"Heavy rain 'worse than Bola' wreaks havoc in 
Hawke's Bay" (tj. "Silny deszcz 'gorszy niż z huraganu 
Bola' wszczyna zniszczenia w Hawke's Bay"), ze 
strony A3 nowozelandzkiej gazety 
"
The Dominion Post", 
wydanie z piątku, April 29, 2011; czy 
[3#I3(9)] 
"Storm battering gets fierce" (tj. "Uderzenia sztormu 
stają się coraz zajadlejsze"), ze strony A1 gazety 
The New Zealand Herald, 
wydanie z poniedziałku (Monday), May 2, 2011. 
Co mnie najbardziej zastanawia, to że ów sztorm był 
pierwszym jaki wywołał znaczące zniszczenia w 
przeciwstawnej niż Petone części Wellington (tj. 
w mieście dla którego Petone jest przedmieściem). 
Najwyraźniej z jakichś powodów ostatnio owo 
Wellington przestało być już chronione przez 
"10 sprawiedliwych" - którzy jednak nadal chronią 
Petone.
       
10. 
Sztorm który nieco na południowy-zachód od Petone 
pozalewał powodzią nabrzeża rzeki "Grey river", 
zaś nieco na północny-wschód od Petone (tj. w 
Masterton) zabił przechodnia. Na przekór 
jednak, że przechodził on też ponad Petone, 
oraz że zasiał on znaczące zniszczenia w obu 
przeciwstawnych kierunkach od Petone, w samym 
Petone był on niemal nieodnotowalny. Sztorm ten, 
a także jego ofiary, są opisane i zilustrowane w 
artykule 
[1#I3(10)] o tytule "Couple crushed 
in weather chaos" (tj. "Para zmiażdżona w pogodowym 
chosie") ze strony A1 gazety 
The New Zealand Herald, 
wydanie z wtorku (Tuesday), November 22, 2011. 
       
11. 
Trzęsienie ziemi które uszkodziło budynek w samym 
Wellington, zaś w pobliskim Petone było już niemal 
nieodnotowywalne. Owo trzęsienie ziemi o sile 5.7 
na skali Richtera uderzyło w Wellington o godzinie 19:19 
w sobotę dnia 3 grudnia 2011 roku - uszkadzając 
niemal nowy budynek który był naczelną siedzibą zarządu 
firmy "Meridian" sprzedającej ludności energię elektryczną. 
Opis tego trzęsienia ziemi i zniszczeń jakie ono spowodowało 
zawiera artykuł 
[1#I3(11)] o tytule "New city building 
damaged by quake" (tj. "nowy budynek miasta uszkodzony 
przez trzęsienie ziemi") ze strony A1 nowozelandzkiej gazety 
The Dominion Post, 
wydanie z poniedziałku, December 5, 2011. Z powodu więc 
uszkodzenia jedynie tego właśnie budynku, warto byłoby 
zadać sobie pytanie, "czy owa firma 'Meridian' jest np. 
odpowiedzialna za niekontrolowany (niemoralny) wzrost 
cen energii elektrycznej w Nowej Zelandii?" - po badziej 
szczegółowe dane patrz artykuł 
"
Power chiefs' mixed fortunes" 
(tj. "zmienne losy wodzów elektryczności") 
ze strony C1 nowozelandzkiej gazety 
The Dominion Post, 
wydanie z czwartku (Thursday), October 22, 2009, lub artykuł 
"
Power rises defended amid 'windfall profits'" 
(tj. "podrożenie elektryczności utrzymywane na przekór 
'kokosowych zysków' ") ze strony A2 nowozelandzkiej gazety 
The Dominion Post, 
wydanie z piątku (Friday), December 12, 2008. 
(Odnotuj, że fakty opisane w owych artykułach miały 
miejsce w czasach kiedy z powodu światowego kryzysu 
ekonomicznego normalni Nowozelandczycy zmuszeni 
byli "zaciskać pasa".) Wszakże owe niemal już astronomiczne 
ceny energii elektrycznej, którą Nowa Zelandia generuje 
przecież prawie za darmo w jej licznych i już dawno 
pospłacanych elektrowniach rzecznych, są powodem 
dla którego wielu co biedniejszych mieszkańców tego 
kraju jest niemoralnie poddawane cierpieniom - przykładowo 
ponieważ emerytów przestaje już być stać na używanie 
elektryczności do ogrzewania swych mieszkań, zaś 
bezrobotnych przestaje być już stać na użycie elektryczności 
do gotowania swej żywności. Z kolei liczba takich coraz 
uboższych ludzi w NZ gwałtownie się zwiększa - np. 
patrz artykuł 
[2#I3(11)] "NZ rich-poor gap 
widens faster than rest of world" (tj. "W Nowej Zelandii 
przepaść pomiędzy bogatymi a biednymi poszerza się 
szybciej niż w reszcie świata"), ze strony A6 gazety 
The New Zealand Herald, 
wydanie ze środy (Wednesday), December 7, 2011. 
W tej sutuacji 42% podwyżka ponad milionowej pensji 
"naczelnego" owej firmy "Meridian Energy", opisana 
w artykule 
[3#I3(11)] "Public CEOs hit paydirt" 
(tj. "Naczelni z państwowych firm na żyle złota") ze strony A1 gazety 
The New Zealand Herald, 
wydanie z poniedziałku (Monday), March 26, 2012, 
jest NIE tylko niemoralnością, ale także arogancją. 
Czyżby więc uszkodzenie tego właśnie budynku oznaczało, 
że istniały wyraźne "moralne powody" dla których z całego 
Wellington uderzonego tym sporym trżesieniem ziemi, 
wymownie tylko budynek firmy Meridian został uszkodzony? 
Czy więc teraz powinniśmy też się spodziewać, że następne 
trzęsienia ziemi zniszczą też kwatery główne niektórych 
innych firm nowozelandzkich niemoralnie indukujących 
ludzkie cierpienia, przykładowo monopolistycznej firmy 
która podniosła tak wysoko ceny mleka w Nowej Zelandii, 
że mleko to stało się niedostępne dla większości zwykłych 
Nowozelandczyków? - np. patrz artykuł "Price families 
pay for milk an outrage, says health chief" (tj. cena 
jaką rodziny płacą za mleko jest hańbą, stwierdza 
szef zdrowia") ze strony A7 nowozelandzkiej gazety 
The Dominion Post, 
wydanie ze środy (Wednesday), February 16, 2011, 
czy artykuł "Milk products tipped to get even pricier" 
(tj. "produkty mleczne wytypowane 
do podwyżki cen") ze strony A2 gazety 
The New Zealand Herald, 
wydanie z czwartku (Thursday), February 17, 2011. 
(Odnotuj że Nowa Zelandia jest jednym z największych 
w świecie producentów mleka. Niestety, jej mieszkańcy 
są bezpardonowo ograbiani z korzyści tak wysokiej 
produkcji mleka przez monopolistyczną instytucję 
która, zgodnie z informacją podaną w wiadomościach 
wieczornych na kanale 3 telewizji nowozelandzkiej 
w środę dnia 8 lutego 2012 roku w godzinach 18:00 
do 19:30, płaci rolnikom tylko 65 centów za litr mleka, 
jednak potem pozwala aby to mleko było sprzedawane 
w supermarketach za cenę około cztery razy wyższą.) 
Więcej informacji na temat najróżniejszych "monopoli" 
które zwolna "zaduszają" Nową Zelandię, zawartych 
jest w punkcie #H2 strony o nazwie 
humanity_pl.htm 
oraz w punkcie #D5 strony o nazwie 
fruit_pl.htm.
       
12. 
"Najgorsza od 50 lat" powódź, która zdewastowała miasto 
Nelson i jego okolice. Opisana jest ona dokładniej 
np. w artykule 
[1#I3(12)] o tytule "Torrent sweeps 
farmer outside" (tj. "rwący prąd wody wyrzucił rolnika 
z domu") ze strony A5 nowozelandzkiej gazety 
The Dominion Post Weekend, 
wydanie z soboty (Saturday), December 17, 2011. 
Miasto Nelson niemal "sąsiaduje" z Wellington i z 
Petone, bowiem leży na przeciwległym niż Wellington 
brzegu wąskiego przesmyku "Cook Strait". Jednak kiedy 
w środę i czwartek, dnia 14-15 grudnia 2011 roku, Nelson 
zostało zalane "oberwaniem chmury" i niszczycielską 
powodzią, w Petonie trudno było wypatrzyć jakiegokolwiek 
deszczu. Faktycznie też w ostatnich czasach pogoda 
w Wellington i jego okolicach (m.in. w Petone) stała się 
aż tak przyjemna i aż "przyjacielska" wobec ludzi, że jej 
nietypowa łagodność ze zdumieniem zaczęła nawet być 
komentowana w wieczornym dzienniku telewizyjnym na 
kanale 3 telewizji nowozelandzkiej z godziny 18-19 we 
wtorek dnia 27 grudnia 2011 roku. Wszakże w czasach 
poprzedzających moje przeprowadzenie się do 
przedmieścia Wellington, miasto to znane było 
jako "stolica wiatrów" (tj. "windy city") i miało 
opinię jednego z najburzliwszych miast Nowej 
Zelandii o wprost trudnej do wytrzymania, 
wietrzystej pogodzie.
       
13. 
Zapowiedź poprawy sytuacji z zanieczyszczeniem 
powietrza w Petone. Obecna depresja ekonomiczna 
na świecie powoduje, że niemal wszędzie tzw. "ochrona 
środowiska" schodzi teraz na dalszy plan i jest zupełnie 
zaniedbywana. Wszakże niemoralnie postępujący kapitaliści 
którzy powodują dzisiejsze katastrofalne zanieczyszczania 
powietrza, wody, gleby, lasów, itp., mają teraz doskonałą 
wymówkę dla swoich niemoralnych zapędów zatruwania 
naszej planety, twierdząc że zmuszeni są do "walki o 
przetrwanie" w trudnych warunkach ekonomicznych 
i że NIE mają już rezerw finansowych aby także dbać 
o naturalne środowisko i o naszą planetę (który to "brak 
rezerw" wcale jednak NIE przeszkadza większości z 
nich osiągać wyższe niż uprzednio zyski). Wszędzie 
więc zanieczyszczenia powietrza, wody, gleby, lasów, 
itp., są teraz gwałtownie eskalowane. Dlatego mile 
zaskakująca była dla mnie wiadomość opublikowana 
w artykułach 
[1#I3(13)] "Residents hail Exide closure" 
(tj. "mieszkańcy wiwatują zamknięcie Exile") ze strony A1 gazety 
The Dominion Post, 
wydanie z czwartku (Thursday), February 16, 2012; 
oraz 
[2#I3(13)] "Exide plant closure plan 
within week" (tj."plan zamknięcia zakładu Exide będzie 
gotowy za tydzień" ze strony A6 nowozelandzkiej gazety 
The Dominion Post Weekend, 
wydanie z soboty (Saturday), February 18, 2012. 
W owych artykułach upowszechniana była bowiem 
wiadomość, że jeden z najbardziej śmierdzących, 
nieczystych i niebezpiecznych zakładów przemysłowych 
Nowej Zelandii, który zatrudniał tylko około 40 robotników 
jednak od niepamiętnych czasów zatruwał powietrze 
i środowisko w Petone, zostanie zamknięty na 
dobre w dniu 31 marca 2012 roku. Zakład ten, 
należący do "Exide", przetwarzał stare i zużyte 
akumulatory. Z jego komina i licznych wentylatorów 
wyrzucane były nieustannie na Petone smugi 
ciężkiego, lepkiego, śmierdzącego dymu i pyłu, 
pełnego trujących ludzkie organizmy, ciężkich 
pierwiastków, sproszkowanego ołowiu i 
najróżniejszych morderczych chemikaliów. W 
rezultacie tych zanieczyszczeń, mieszkańcy 
Petone niemal nieustannie chorowali na najróżniejsze 
choroby układu oddechowego, rodziło się tu 
też sporo dzieci ze zwyrodnieniami, gleba, 
trawa i wszysko co tylko tu rosło pokrywane było 
warstewką trujących substancji jakie docelowo trafiały 
do organizmów ludzi, zaś kołnierzyki koszul pokrywały 
się brązową warstwą już w kilka godzin po ich ubraniu. 
Przez też tak długo jak tylko mieszkam w Petone (tj. od 
2001 roku), słyszę jak miescowi ludzie bezskutecznie 
walczą i procesują się o zamknięcie tego zakładu. Wszystko 
jednak co ludzie dotychczas czynili szło na marne. Jakiż bowiem 
decydent słucha głosu zwykłych ludzi, kiedy ma też wybór 
aby wysłuchać perswazji kapitalistów i ich kapitału - zaś 
wiadomo że "money talk" (tj. "pieniądze przemawiają"). 
W rezultacie przez wszystkie te lata owa fabryka arogancko 
smrodziła wprost w twarze mieszkańcom Petone i wszyscy 
wiedzieli że trzeba będzie jakiegoś cudu aby ją zamknąć 
i zakończyć to jej smrodzenie. I tak oto ów cud się zdarzył 
właśnie w lutym 2012 roku - jak ja osobiście wierzę, tylko 
ponieważ niedługo wcześniej Petone i jej okolica zaczęła 
być zamieszkiwana przez ową minimalnie wymaganą liczbę 
co najmniej 10-ciu "sprawiedliwych". Faktu, że zamknięcie 
to faktycznie miało charakter nadprzyrodzonej interwencji - 
a NIE moralnie zamierzonego działania ludzkich decydentów, 
najlepiej daje się wywnioskować z informacji zawartych w 
treści artykułu 
[3#I3(13)] "Exide was wrong; NZ not 
a backwater" (tj. "Exide się pomylił; Nowa Zelandia nie jest 
zaściankowością") ze strony B4 nowozelandzkiej gazety 
The Dominion Post 
(wydanie z poniedziałku (Monday), February 20, 2012) oraz 
artykułu 
[4#I3(13)] "Council seeks more info on 
Exide shutdown plan" (tj. "Starostwo poszukuje dalszych 
informacji o zamknięciu Exide") ze strony A4 gazety 
The New Zealand Herald 
(wydanie ze środy (Wednesday), March 7, 2012). 
Artykuły te ujawniają bowiem, że ów zakład wcale NIE 
został zamknięty z powodu nacisku opinii publicznej 
czy z powodu czyjejś moralnie właściwej decyzji. Został 
on zamknięty tylko ponieważ mechanizmy rynkowe 
spowodowały iż Korea i Filipiny zaczęły płacić znacznie 
więcej za zużyte nowozelandzkie akumulatory niż cena 
za jaką akumulatory te gotowi byli skupywać właściciele 
zakładu Exide. Właściciele Exide odwoływali się nawet 
aż do sądu aby powstrzymać ten lukratywny export 
zużytych akumulatorów i aby nadal móc je skupywać 
niemal za darmo. To zaś że przy okazji zatruwali otoczenie 
i mieszkańców Petone oraz że rozsiewali sproszkowany 
ołów, NIE martwiło ani polityków ani decydentów. Owe 
fakty dowodzą więc, że zamknięcie tego zakładu zostało 
spowodowane mechanizmami rynkowymi sterowanymi 
przez Boga i uwarunkowanymi ludzką moralnością, a 
nie moralnie właściwym postępowaniem ludzkich 
decydentów czy polityków. 
       
Wygląda też na to, że Bóg NIE tylko przywróca 
czystość środowiska do Petone, ale także zamierza 
już wkrótce udowodnić naocznie wszystkim otwartym 
na prawdę, że owo przywrócenie czystości wcale 
NIE było przypadkiem. Zgodnie bowiem z artykułem 
[5#I3(13)] "US High-Tech firm considers 
making furnaces in Hutt" (tj. "Amerykańska firma 
zaawansowania technicznego rozważa produkcję 
pieców w Hutt"), ze strony C11 nowozelandzkiej gazety 
The Dominion Post, 
wydanie z poniedziałku (Monday), March 3, 2012, 
jakiś amerykański zakład produkujący piece zdecydował 
się otworzyć fabrykę w sąsiadującej z Petone 
miejscowości zwanej Lower Hutt. Wiadomo zaś, 
że producenci pieców są znani w świecie z rozsiewania 
wysoce szkodliwych dla zdrowia zanieczyszczeń (zarówno 
chemicznego, ceramicznego, albo azbestowego typu, jak 
i niebezpiecznych dla zdrowia ciężkich metali). Zapewne 
więc ów zakład jest "wykopywany" z USA właśnie za 
zanieczyszczenia jakie generuje. Prawdopodobnie 
wybrał więc niemal pozbawioną praw anty-zanieczyszczeniowych 
Nową Zelandię aby móc bezproblemowo kontynuować swoje 
niebezpieczne emisje. Bóg będzie miał więc doskonałą 
okazję aby udowodnić osobom otwartym na prawdę, że 
i ów zakład spotka podobny los jak Exide. Dla mnie będzie 
więc wysoce interesującym obserwować dalej (i raportować 
czytelnikom na łamach niniejszej strony) jak Bóg 
rozwiąże sprawę utemperowania zanieczyszczeniowych 
ambicji tego zakładu. Czy więc np. Bóg spowoduje, że 
wlaściciel tego amerykańskiego zakładu nagle ulegnie 
atakowi serca czy śmiertelnemu wypadkowi, albo 
zbankrutuje, czy też np. zakład ten będzie trapiony 
nieustannymi strajkami, problemami z robotnikami, 
sabotażami, wypadkami, kataklizmami, kłopotami 
legalnymi, wykroczeniami finansowymi, itp., aż w 
końcu będzie zmuszony wynieść się z Nowej Zelandi - 
pozyjemy, zobaczymy!!! Faktem jest bowiem, że 
jeśli ktoś działa przeciwstawnie do intencji 
Boga 
wówczas nikt NIE chciałby znaleźć się w jego skórze!
       
14. 
"Bomba pogodowa" ("weather bomb") jaka przemieściła 
się ponad Petone w weekend z dni 3 i 4 marca 2012 roku. 
Klimatolodzy NIE wiedzieli jak nazwać zjawisko które nawiedziło 
Nową Zelandię w ów weekend. Nazwali więc je "bombą 
pogodową". Zjawisko to było bowiem czymś pośrednim 
pomiędzy tornadem a huraganem. Znaczy, niosło bardzo 
silne wiatry - w porywach osiągające 150 km na godzinę, 
falę zimna, oraz jednocześnie potężne opady deszczu. 
Przemieszczało się ono w poprzek Nowej Zelandii wzdłuż 
linii łączącej tzw. Taranaki (z jego centralną miejscowością 
New Plymouth) oraz Wairarapa (z jej centralną miejscowością 
Masterton). Niszczycielskie obrzeże tej "bomby" przechodziło 
więc też i ponad Petone. Na przekór jednak że w innych 
miejscowościach spowodowało ono milionowe szkody, 
w Petone popodlewało jedynie kwiatki nieco obfitszym 
niż zwykle deszczem, oraz wyperswadowało ludziom 
aby dla odmiany spędzili swój weekend w domu. Owa 
nietypowa "bomba pogodowa" została opisana szerzej 
m.in. w artykułach 
[1#I3(14)] "Weather bomb 
will be like a bull in a china shop" (tj. "bomba pogodowa 
będzie jak byk w sklepie z porcelaną") ze strony B2 
nowozelandzkiej gazety 
The Dominion Post Weekend, 
wydanie z soboty (Saturday), March 3, 2012, oraz 
[2#I3(14)] "Millions in damage after gale battering"
(tj. "minionowe zniszczenia od bijących wiatrów") ze strony A3 gazety 
The Dominion Post, 
wydanie z poniedziałku (Monday), March 5, 2012. 
       
Najbardziej wymowne działanie tej "bomby pogodowej" 
opisane zostało w artykule 
[3#I3(14)] o tytule 
"High winds and floods hit Wainui" (tj. "silne wiatry 
i powodzie uderzyły Wainui") ze strony 15 lokalnej gazety 
The Hutt News, 
wydanie z wtorku (Tuesday), March 6, 2012. Chodzi 
bowiem o to, że opisana w owym artykule miejscowość 
Wainuiomata położona jest zaledwie jakieś 2 km od 
Petone, zaś oddzielona od Petone jedynie przez wąski 
grzbiet górski. Z powodu owej bliskości do Petone, 
należałoby się spodziewać, że uderzona ona zostaje 
dokładnie takimi samymi wiatrami i opadami jak 
Petone. Jednak Wainuiomata NIE należy do tego 
samego "obszaru zniszczenia" co Petone. Na dodatek, 
gro jej mieszkańców należy do odmiennej kategorii 
moralnej niż mieszkańcy Petone. (Np. sporą proporcję 
ludności Wainuiomata stanowią więźniowie dużego 
zlokalizowanego tam więzienia "Rimutaka Prison". Wiadomo 
zaś, że w więzieniu rzadko lądują osoby postępujące 
wzorcowo moralnie.) Dlatego moralna odmienność 
Rimutaka powoduje, że całą dolinę w jakiej leży miejscowość 
Wainuiomata, Bóg zakwalifikował jako "złą dolinę". Niemal 
bez przerwy trapią ją więc najróżniejsze nieszczęścia. 
Stąd podczas omawianej tu "bomby pogodowej", straż 
pożarna z Wainuiomata była wołana do około 20 
wypadków zerwania dachów przez wichurę, do wbijania 
się trampolin do garaży i do mieszkań, oraz do zalewania 
domostw i szkoły. Kilka ludzi doznało tam obrażeń 
ciała spowodowanych obiektami porwanymi przez 
wichurę. Drzewa i linie elektryczne zostały tam 
powalone przez silny wiatr, zaś kierowca samochódu 
tylko cudem wyszedł bez szwanku z kolizji z jednym 
z nich. Itd., itp. Wszystko to się stało kiedy w pobliskiej 
Petone niemal nic podobnego NIE miało miejsca. 
       
Refleksją więc wynikającą z owej "bomby pogodowej" 
jest, że Petone (a przy nim także Wellington) jest rodzajem 
"wyjątka" zlokalizowanego w samym centrum 
"kataklizmicznego trójkąta". Podczas gdy ów cały 
"kataklizmiczny trójkąt" powtarzalnie "łomotany" 
jest najróżniejszymi kataklizmami, Petone położone 
w jego centrum zawsze wychodzi bez szwanku. 
Ów zaś trójkąt obejmuje aż trzy prowincje (tj. jakby 
województwa) Nowej Zelandii, mianowicie tzw. 
Taranaki - z centralnym miastem New Plymouth, 
Wairarapa z centralnym miastem Masterton, oraz 
Tasmania obrzeżona przez trzy miasta, tj. przez 
Nelson, Westport i Graymouth. Ponadto, tuż przy 
Petone, odzielona jedynie wąskim grzbietem 
górskim, znajduje się też "zła dolina Rimutaka" 
która też powtarzalnie doświadcza najróżniejszych 
nieszczęść i kataklizmów. Co jednak najwymowniejsze, 
jeśli przeanalizuje się kataklizmy uderzające w ów 
trójkąt, wówczas ani geografia, ani geologia, ani 
też żadne cechy zjawisk natury, NIE pozwalają 
wyjaśnić "dlaczego?" kataklizmy te z furią atakują 
wszystkie trzy prowincje owego trójkąta, jednak 
zawsze omijają Petone położone w jego centrum. 
Jedynym więc powodem jaki pozwala na wyjaśnienie 
omijania Petone przez kataklizmy, są różnice w 
moralności ludzkiej oraz obecność owych co najmniej 
"10 sprawiedliwych". Wszakże, zgodnie z opisami 
z punktow #H3 i #H4 strony o nazwie 
quake_pl.htm, 
takie powtarzalnie nękane danych społeczności 
przez coraz potężniejsze "anomalie pogodowe", 
reprezentuje ostrzeganie mieszkańców owych 
terenów przez Boga, iż ich filozofia zaczyna 
już osiągać karalny poziom 
filozofii pasożytnictwa, 
a stąd że jeśli społeczności te NIE podejmą działań 
aby zmienić swoją filozofię albo aby osiedlić u siebie 
owych wymaganych co najmniej "10 sprawiedliwych", 
wówczas będą tam wysłane jeszcze bardziej 
niszczycielskie rodzaje kataklizmów. W tym 
miejscu być może warto więc aby czytelnik 
też się zastanowił, czy i jego miejscowość 
NIE jest przypadkiem ostrzegana przez 
Boga właśnie w podobny sposób.
       
15. 
Niszczycielski sztorm jaki wyłomotał Wyspę Północną 
Nowej Zelandii w dniach 20 do 22 marca 2012 roku. 
Sztorm ten opisany został m.in. w artykułach 
[1#I3(15)] "Family run for their lives 
as gale rips off roof" (tj. "rodzina ucieka z życiem 
kiedy wichura zerwała dach") ze strony A5 gazety 
The New Zealand Herald 
wydanie ze środy (Wednesday), March 21, 2012, 
oraz 
[2#I3(15)] "Brace for more violent weather" 
(tj. "trzymaj się bo więcej dzikiej pogody") ze strony A3 gazety 
The Dominion Post, 
wydanie ze środy (Wednesday), March 21, 2012. Sztorm 
ten najwięcej szkód wyrządził w pobliskiej do Petone 
prowincji Taranaki, a także w Northland - na północnym 
czubku Nowej Zelandii. W pobliskim New Plymouth 
(centralnego miasteczka Taranaki) jego wiatry sięgały 
113 km/h powodując wyrywanie drzew z korzeniami, 
obalanie linii wysokiego napięcia, wywracanie samochodów 
oraz zrywanie dachów. Spektatularny przykład spowodowanego 
nim zniszczenia pokazany został na zdjęciach ilustrujących 
artykuł 
[3#I3(15)] "End of line on cards for train 
track" (tj. "w widoku koniec użycia torów kolejowych") 
ze strony A5 nowozelandzkiej gazety 
The Dominion Post, 
wydanie ze środy (Wednesday), March 28, 2012, oraz 
artykuł 
[4#I3(15)] "Slips leave 100 m of track 
dangling" (tj. "obsuwisko ziemi pozostawia 100 m torów 
wiszących nad przepaścią") ze strony A6 gazety 
The New Zealand Herald 
wydanie ze środy (Wednesday), March 28, 2012. 
Zdjęcia te pokazują odcinek torów kolejowych o 
długości około 100 metrów wiszący wysoko w 
powietrzu ponad przepaścią. Sztorm spowodował 
bowiem obsunięcie się zboczy dwóch gór po obu 
stronach głębokiej doliny którą uprzednio tory te 
przecinały. Ponieważ obecnie NIE ma już na czym 
oprzeć owych torów, zaś przecięcie tej doliny w 
innym miejscu byłoby zbyt drogie i nieekonomiczne, 
zapewne cała linia kolejowa łącząca miasta Napier 
i Gisborne będzie z powodu tego sztormu musiała być 
zlikwidowana. Sztorm ten spowodował też rozległe 
powodzie. Jednak w Petone deszcz i wiatr niemal 
niczym się nie różnił od tych panujących tam normalnie.
       
Obserwując przebieg najnowszych wydarzeń trudno 
oprzeć się wrażeniu, że w ostatnich czasach Nowa 
Zelandia zaczęła obrywać od "matki natury" coraz 
częściej i coraz silniej. Wiedząc zaś z treści takich 
stron internetowych jak 
quake_pl.htm 
czy 
morals_pl.htm 
"za co" matka natura sprawia ludziom łomotanie, wystarczy 
przeglądnąć nagłówki dzisiejszych nowozelandzkich 
gazet, lub oglądnąć wiadomości telewizyjne tego kraju, 
aby natychmiast zrozumieć "dlaczego" owo obrywanie 
od natury tak w niej się nasila, oraz "co" Nowozeladczycy 
powinni zacząć czynić aby powstrzymać jego dalszą 
eskalację.
       
Tamten sztorm zaczął się uspokajać w piątek, dnia 
23 marca 2012. Kiedy więc w godzinach "lunchu" 
ponad Petone zaświeciło słońce, ja wybrałem się 
na spacer po plaży. Tam ponownie moją uwagę 
przykuło zjawisko idealnie eliptycznego "okna na 
niebie", jakie istniało wówczas dokładnie ponad 
Petone w gęstej warstwie chmur, oraz jakie 
spowodowało ową słoneczną pogodę która nakłoniła 
mnie do wyjścia na spacer. "Okno" to było tak 
ulokowane na niebie, że poza Petone żadna inna 
pobliska miejscowość NIE otrzymywała wtedy słońca. 
Takie eliptyczne "okna" ja widywałem ponad Petone 
już kilkakrotnie wcześniej (najłatwiej je zobaczyć i 
odnotować z miejscowej plaży) - i nawet często się 
zastanawiałem jak możnaby je udokumentować 
fotograficznie bez potrzeby użycia samolotu czy 
satelity które byłyby wymagane aby uchwycić na 
jednym zdjęciu ich całość i ich niemal idealnie eliptyczne 
kształty. (Poza Petone takich precyzyjnie uformowanych 
eliptycznych "okien w niebie" NIE widziałem w 
żadnym innym miejscu na Ziemi.) Tego dnia okazało 
się, że okno to było tak rozlokowane, iż swoim zwykłym 
aparatem zdołałem sfotografować oba jego zaokrąglone 
końce z krawędzi plaży po jakiej wtedy spacerowałem - 
wycelowując obiektyw swego aparatu na południe i potem 
na północ. Kształt bowiem i położenie owych końców elipsy 
dokumentował jak cała elipsa była rozlokowana ponad 
Petone. Oba zdjęcia jakie wtedy wykonałem pokazane 
zostały na 
"Fot. #I3" poniżej. Dokumentują 
one fotograficznie, że Bóg na swój dyskretny sposób 
daje zainteresowanym znać, iż Petone otrzymuje od 
Niego unikalne "specjalne potraktowanie". Wszakże gdy 
cała Wyspa Północna Nowej Zelandii zakryta była grubą 
warstwą gęstych chmur - które też widoczne są na owych 
zdjęciach, ponad Petone widać było czyste błękitne 
niebo. Aby jednak dostarczyć wyjaśnienia także i 
dla sceptyków - tak jak Bóg zawsze to czyni, to swoje 
potwierdzenie "specjalnego potraktowania" dla Petone 
wyraził On w typowy dla Boga sposób - tj. taki który 
zawiera w sobie aż co najmniej trzy (3) niezależne 
wytłumaczenia opisane w punkcie #C2 tej strony 
(a nawet jeszcze lepiej opisane w punkcie #C2 strony o nazwie 
tornado_pl.htm).
Fot. #I3ab: Dokumentacja zdjęciowa jednego z owych 
"okien w niebie" (albo "pogodowych aureoli") o kształtach 
wydłużonych elips, jakie powtarzalnie otwierają się (są 
formowane) ponad Petone. Powyższe "eliptyczne okno w niebie" 
pojawiło się ponad Petone w piątek dnia 23 marca 2012 roku, 
w fazie uspokajania się trzydniowego niszczycielskiego sztormu 
jaki w dniach 20 do 22 marca 2012 roku sprawiał "łomot" większej 
części Wyspy Północnej Nowej Zelandii, a jaki opisany jest w (15) 
z punktu #I3 tej strony. Jednak "okna" podobne do niego ja widywałem 
wcześniej już aż kilkakrotnie ponad Petone - zawsze z ciekawością 
analizując ich cechy i zastanawiając się jak mógłbym je udokumentwać 
zdjęciowo bez użycia samolotu. Poza Petone, tak precyzyjnych "eliptycznych 
okien w niebie" NIE widziałem ponad żadnym innym miejscem na Ziemi. 
(Kliknij na któreś z powyższych zdjęć aby zobaczyć je w 
powiększeniu, albo aby przemieścić je w inne miejsce ekranu.)
       
Powtarzalne pojawianie się ponad Petone takich "okien w niebie" 
o gładkim zarysie brzegów i o kształtach wydłużonych elips, 
NIE daje się naukowo wytłumaczyć żadnym znanym zjawiskiem 
atmosferycznym. "Okna" te mają bowiem kształty wydłużonych 
elips (a NIE okrąglych kół). Ich środki symetrii są zawsze 
trwale osadzone jakby ponad moim mieszkaniem. (Ponieważ 
moje mieszkanie jest zlokalizowane w pobliżu plaży, tylko ich 
większa połowa rozciąga się dokładnie ponad zabudowaniami 
Petone, mniejsza zaś połowa zachodzi ponad petońską plażę 
oraz ponad petońską część zatoki morskiej.) Nigdy też NIE 
obejmują swym zasięgiem żadnej innej miejscowości sąsiadującej 
z Petone. Ponadto, ich obrzeża są relatywnie gładkie, wyglądające 
jakby ktoś je precyzyjnie powycinał. Wcale NIE dryftują one z 
wiatrem - tak jak czyni to warstwa chmur w jakich są formowane, 
a po prostu wiszą nieruchomo ponad Petone aż do czasu swego 
zaniku. Kiedy zaś zanikają, po prostu w całym ich obrębie, na 
uprzednio błękitnym niebie nagle zaczynają się kondensować 
coraz gęstrze kłęby chmur. Po krótkim więc czasie, po prostu 
chmury te przestają być odróżnialne od warstwy chmur w jakiej 
dane "okno" wcześniej było uformowane.
       
Jedyne zjawiska atmosferyczne o jakich mi 
wiadomo, że także formują podobne, tyle że "okrągłe", 
"okna w niebie", to tzw. "oka cyklonów". Mianowicie, 
w samych centrach wirujących formacji pogodowych 
zwanych "cyklonami", zawsze istnieje jedno idealnie 
okrągłe "okno", w którym typowo panuje cisza i piękna 
pogoda. Jednak takie "oka cyklonów" wykazują aż 
kilka cech które znacząco różnią się od cech 
owych "okien w niebie" ponad Petone o kształcie 
wydłużonych idealnych elips. Mianowicie, zawsze 
są one okrągłe, a NIE eliptyczne. Ponadto są one 
trwałe i dryftują wraz z danym cyklonem, a NIE 
(jak w Petone) pojawiają się tylko jako bezruchowe 
tymczasowe twory "zakotwiczone" pośród ruchomych 
chmur, poczym po około godzinie czasu zanikają 
poprzez kondensowanie chmur w swoim obrębie.
       
Następne pojawienie się "okna w niebie" podobnego 
do powyższego, jakie odnotowałem, miało miejsce 
w czwartek, dnia 12 kwietnia 2012 roku - także w 
godzinach popołudniowych. Kiedy je odnotowałem 
natychmiast udałem się na miejsce wykonania 
zdjęć pokazanych tu na "Fot. #I3ab" - aby także 
wykonać podobne jego zdjęcia. Kiedy jednak 
tam dotarłem, okno to zaczęło już generować 
wypełniające je chmury i zanikać. Na wykonanych 
zdjęciach chmury te psują wygląd jego uprzednio 
gładkich, eliptycznych zarysów. Ciekawe czy gdzieś 
są dostępne do zwykłych ludzi satelitarne zdjęcia 
obszaru Petone z godzin od około 14 do 15 owego 
dnia. Na takich bowiem zdjęciach ciągle powinien 
być widoczny jeszcze niepopsuty eliptyczny zarys 
tamtego "okna w niebie".
       
Fot. #I3a (góra): 
Fotografia południowego końca wydłużonej elipsy 
opisywanego tu "okna w niebie". Ujawnia ona jak 
idealnie eliptyczne są owe "okna", oraz jak formują 
one rodzaj nieruchomego tunelu w sięgającej niemal do ziemi 
i ruchomej wartwie gęstych chmur. Przykładowo, w prawej 
części tego zdjęcia powinen być uchwycony widok 
miasta Wellington - które w pogodne dni jest doskonale 
widoczne z tego miejsca petońskiej plaży, Jednak 
owa sięgająca aż do ziemi warstwa chmur całkowicie 
miasto to ukryła. (Miasto Welligton częściowo jest widoczne na zdjęciu 
Fot. #C1 
ze strony o nazwie 
cloud_ufo_pl.htm - 
które także wykonane zostało w przybliżeniu z tego 
samego miejsca plaży w Petone, oraz w przybliżeniu 
w tym samym kierunku, co powyższe zdjęcie.) Odnotuj, 
że nawet przebieg fal morskich uchwyconych na tym 
zdjęciu znacząco różni się od typowego. (Typowo fale 
morskie zawsze mają grzbiety ułożone równoległe do 
linii brzegu plaży.)
       
Fot. #I3b (dół): 
Północny koniec wydłużonej elipsy opisywanego 
tu "oka w niebie". Koniec ten został sfotografowany 
z tego samego miejsca petońskiej plaży co jej 
koniec południowy pokazany na zdjęciu "Fot. #I3a". 
Tyle, że aby go uchwycić, po wykonaniu zdjęcia 
"Fot. #I3a" przy aparacie wycelowanym ku 
południu, odwróciłem się o 180 stopni i pstryknąłem 
powyższe zdjęcie "Fot. #I3b" przy aparacie 
wycelowanym ku północy. (Niestety, NIE mam 
do dyspozycji helikoptera, samolotu, ani satelity, 
aby uchwycić tą elipsę w widoku z góry i aby 
udokumentoiwać jej idealnie eliptyczne kształty oraz 
precyzję a jaką otwarła się ona dokładnie ponad Petone.) 
Kształt i rozmiary tej elipsy ujawniają, że została 
ona tak uformowana iż przeświecające przez nią 
słońce rzucało promienie wyłącznie na miejscowość 
Petone. Żadna inna sąsiadująca z Petone miejscowość 
NIE była włączona do zakresu tego "okna w niebie". 
Ów zaś fakt, moim zdaniem, reprezentuje sposób na 
jaki Bóg subtelnie daje znać mieszkańcom Petone, że 
narazie ich miejscowość cieszy się wyjątkowo rzadkim 
"specjalnym potraktowaniem", oraz że potraktowanie 
to może być kontynuowane - jeśli Petone jako całość 
włoży wysiłek w wypełnianie nałożonych przez Boga 
wymogów moralnych. Dlatego, moim zdaniem, 
mieszkańcy Petone mają naprawdę wiele do stracenia, 
jeśli będą pozostawali pasywnymi w odniesieniu do 
przedsięwzięć w rodzju tych opisanych w artykule 
[5#I3(13)] powyżej, lub opisanych w artykule 
[5#I3(15)] o tytule "Tabacco deal turns 
Petone into the big smoke" (tj. "umowa tytoniowa 
czyni Petone wielkim zadymiaczem") ze strony A1 gazety 
The Dominion Post, 
wydanie z poniedziałku (Monday), March 26, 2012. 
(Ten ostatni artykuł [5#I3(15)] był potem krygowany 
listem czytelnika opublikowanym pod tytułem 
[6#I3(15)] "Imperial Tobacco expansion 
is bad news" (tj. "powiększanie fabryki Imperial 
Tobacco jest złą wiadomością") na stronie B4 gazety 
The Dominion Post, 
wydanie z czwartku (Thursday), March 29, 2012. 
Ów czytelnik wyliczył w swoim liście, że każdy nowy 
robotnik zatrudniony tam przy produkcji papierosów 
spowoduje w Nowej Zelandii śmierć 15 ludzi oraz 
będzie kosztował Nową Zelandię 5.4 miliona dolarów 
strat w kosztach medycznych leczenia chorób 
wynikających z nałogu palenia tytoniu.)
#I3.1. 
Anomalie pogodowe i kataklizmy które już po założeniu 
niniejszej strony "przeskoczyły Petone" bez wyrządzenia 
w nim szkody (chociaż miasteczko to stało na ich drodze), 
a stąd które dodatkowo potwierdzają, że Petone cieszy się 
"specjalnym potraktowaniem" od Boga z uwagi na zamieszkiwanie przy nim 
owych wymaganych przez obietnicę z Biblii co najmniej 10-ciu "sprawiedliwych":
       
Po założeniu niniejszej strony zaprzestałem 
dalszego uzupełniania punktu #I3 ze strony 
day26_pl.htm 
dokumentacjami następnych anomalii 
pogodowych i kataklizmów jakie wyglądały 
iż zamierzają uderzyć w miasteczko Petone, 
jednak jakie "przeskakiwały" przez Petone 
bez wyrządzania w nim szkody (tj. zaprzestałem 
dalszego uzupełniania owego punktu #I3 z 
tamtej strony, który został powtórzony na 
niniejszej stronie również jako punkt #I3). 
Aczkolwiek już po zaprzestaniu owego uzupełniania, 
Nowa Zelandia co jakiś czas była powtarzalnie 
"łomotana" kolejnymi takimi anomaliami pogodowymi, 
ja byłem zbyt zajęty badaniam kilku innych tematów 
i stąd NIE miałem czasu na dokumentowanie faktu 
celowego omijania Petone przez owe anomalie. 
Dopiero w dniu 17 października 2012 roku 
zaawansowałem tamte swoje inne badania 
do stanu w którym mogłem powrócić do 
dokumentowania owych anomalii. Tak zaś się 
złozyło, że kilka dni wcześniej wzdłuż Nowej 
Zelandii przemieścił się kolejny potęzny sztorm, 
który jednak (jak zwykle) przeskoczył ponad 
Petone bez wyrządzenia w nim szkody. Swój 
powrót do dokumentowania w niniejszym punkcie 
owych następnych niszczycielskich anomalii 
pogodowych i kataklizmów mogłem więc rozpocząć 
od podania danych dla tamtego sztormu. W ten 
sposób niniejszy punkt #I3.1 staje się przedlużeniem 
poprzedniego punktu #I3, tyle że jest on już obecny 
tylko na niniejszej stronie, zaś spisywane w nim 
dane NIE są już powtarzane na stronie o nazwie 
day26_pl.htm. 
Oto więc raporty z następnych niszczycielskich 
wydarzeń które przetaczały się ponad Petone i 
turbowały inne miejscowości, jednak z powodu 
"szczególnego potraktowania" jakim Petone 
cieszy się od Boga, NIE wyrządzały one w 
Petone żadnej szkody:
       
16. 
Niszczycielski sztorm "Vile" który przetoczył się ponad 
całą Nową Zelandią w weekend, 12 do 14 października 
2012 roku. Sztorm ten wywołał sporo zniszczeń, 
obalając drzewa na budynki, przerywając linie elektryczne, 
rzucając samochód dostawczy na pasażerski samolot 
z lotniska w Auckland, powodując potężne obsuwisko 
głazów i ziemi na jedyną drogę wiodącą do Milford Sound, 
uniemożliwiając 700 zagranicznym pasażerom statku 
wycieczkowego "Sea Princess" powrót na pokład po 
zwiedzeniu miasteczka Akaroa, itp. - po szczegóły 
patrz np. artykuł 
[1#I3.1(16)] o tytule " 'Vile' 
storm hits country" (tj. "sztorm 'Vile" uderzył w kraj") 
ze strony 5 nowozelandzkiej gazety 
Herald on Sunday 
wydanie z niedzieli (Sunday), October 14, 2012. Jak 
jednak z szokiem pomału zaczynają to odnotowywać nawet 
nowozelandzkie publikatory, jak zwykle sztorm ten 
przeskoczył przez Petone i przez inne sąsiadujące 
z Petone miejscowości (np. przez Wellington - tj. 
przez stolicę Nowej Zelandii) bez uczynienia w nich 
najmniejszej szkody - po raport zaszokowanych tym 
faktem dziennikarzy patrz artykuł 
[2#I3.1(16)] 
"Capitol 'unscathed' as storm batters country" (tj. "stolica 
'nietknięta' kiedy sztorm łomocze kraj"), ze strony A1 gazety 
The Dominion Post, 
wydanie z poniedziałku (Monday), October 15, 2012. 
Jak wynika z treści owego artykułu, nowozelandzkie 
publikatory pomału zaczynają odnotowywać to co ja 
dokumentuję i wyjaśniam już od szeregu lat m.in. na 
tej stronie, mianowicie że Petone cieszy się "specjalnym 
potraktowaniem" ze strony Boga - z czego korzystają 
także miejscowości najbliższe do Petone - w tym 
stolica Nowej Zelandii, czyli miasto Wellington. 
Przykładowo, na przekór że Petone (i ów Wellington) 
są historycznie znane w całej Nowej Zelandii jako 
miejscowości o wyjątkowo wietrznej, deszczowej i 
paskudnej pogodzie, w artykule 
[3#I3.1(16)] 
o tytule "Coolest little capital warm up" (tj. "najchłodniejsza 
mała stolica nagrzewa się"), ze strony A1 gazety 
The Dominion Post, 
wydanie ze środy (Wednesday), October 3, 2012, ktoś 
z zaskoczeniem wyjaśnił, że w miesiącu wrześniu 2012 
roku miasto Wellington było najbardziej słonecznym miastem 
w całej Nowej Zelandii. (Odnotuj jednak, że faktycznie tym 
najsłoneczniejszym miejscem w całej Nowej Zelandii 
było wówczas miasteczko Petone. Tyle, że dla Petone 
nikt oficjalnie NIE rejestruje pogody, chociaż z powodów 
opisanych na tej stronie w dzisiejszych czasach to właśnie 
Petone decyduje i zarządza jaką pogodę ma stolica 
Wellington.) Co też wysoce ciekawe, oficjalne prognozy 
pogody przygotowane dla Wellington i nadawane w 
nowozelandzkich dziennikach telewizyjnych, w ostatnich 
czasach niemal zawsze się mylą i niemal zawsze opisują 
one pogodę która jest znacznie gorsza niż ta jaka faktycznie 
tam nadchodzi - chociaż typowo te same prognozy pogody 
w dużym procencie się spełniają dla innych miejscowości 
Nowej Zelandii. (Odnotuj, że Petone jest uważane za zbyt 
małoznaczące aby otrzymywać własne prognozy pogody 
nadawane przez telewizję którą ja oglądam. Na szczęście 
do Petone odnoszą się prognozy pogody przygotowane 
dla Wellington.) Ten fakt niemal chronicznej błędności 
prognoz pogody przygotowanych dla Wellington także 
dowodzi i potwierdza, że pogoda w Petone jest sterowana 
przez Boga w "specjalny sposób" - który zupełnie wymyka 
się spod praw i regularności znanych klimatologom i używanych 
przez nich dla prognozowania pogody. Ponieważ zaś owo 
"specjalne potraktowanie" przez Boga pogody w Petone 
wpływa też na pogodę w Wellington, NIE należy się dziwić, 
że prognostycy nie są w stanie przewidzieć równie dokładnie 
jak dla innych miast Nowej Zelandii jaka pogoda właśnie 
nadchodzi nad Wellington (czyli faktycznie nad Petone).
       
17. 
"Klęska" słonecznej, ciepłej, letniej pogody z pierwszego 
kwartału 2013 roku. Czytelnicy z Europy wiedzą 
doskonale, że gdy nadchodzi lato, wówczas należy 
się też spodziewać około trzech miesięcy słonecznej, 
ciepłej pogody, kiedy to jest na tyle gorąco, że mężczyźni 
ubierają krótkie spodnie zaś kobiety letnie sukienki, oraz 
kiedy w środku dnia trzeba czasami uciekać do cienia. 
Niestety, w Nowej Zelandii lato (przychodzące tam w 
miesiącach styczeń do marca), typowo jest zupełnie 
odmienne. Typowo bowiem w Nowej Zelandii latem pada 
niemal każdego dnia, zaś zimne podmuchy znad Antarktydy 
typowo powodują, iż nienawykli do nich emigranci z Europy, 
tacy jak ja, dla ochrony przed zimnem bez przerwy 
ubierają długie spodnie i co najmniej koszule z długim 
rękawem. Szczególnie zimno i deszczowo, typowo 
bywało w Petone, które wszakże jest przedmieściem 
Wellington znanego w całej Nowej Zelandii jako "miasto 
wiatrów" ("windy city"). Praktycznie aż przez kilka 
pierwszych lat od czasu kiedy przeprowadziłem się 
do Petone w dniu 12 lutego 2001 roku, NIE miałem 
okazji założenia tam koszuli z krótkimi rękawami ani 
krótkich spodni. Zimne wiatry wiały zaś tam aż tak 
potężnie, że jednego dnia wyrwały mi z ręki właśnie 
otwierane drzwi mojego samochodu i wydarły te drzwi 
z zawiasów. Jednak z chwilą kiedy w okolicach 
owego miasteczka zamieszkała w końcu owa minimalnie 
wymagana przez Boga liczba "10 sprawiedliwych" 
(o których piszę w punkcie #I2 tej strony), sytuacja 
pogodowa zaczęła szybko się tam zmieniać. 
Najwyraźniej Bóg zdecydował, że za udzielenie 
gościny owym "10 sprawiedliwym" działającym 
na resztę mieszkańców jako przykład moralnego 
postępowania, całemu miasteczku Petone należy 
się nagroda ciepłego, słonecznego lata - wszakże 
miasteczko to ma własną plażę, której posiadaniem 
jego mieszkańcy powinni być w stanie się cieszyć. 
Począwszy więc od około 2005 roku, kolejnymi latami pogoda w 
Petone zaczynała stawać się coraz bardziej słoneczna, 
aż latem 2013 roku stała się tak ciepła i słoneczna, jak 
pamiętam ją z czasów swej młodości w Polsce. W 2013 
roku przez trzy kolejne miesiące, tj. od stycznia do marca, 
w Petone niemal bez przerwy świeciło słońce i brak było 
owych zimnych wiatrów spod Antarktydy - znanych mi 
z uprzednich lat. Począwszy zaś od 8 lutego aż do 16 
marca 2013 roku, w Petone NIE spadł żaden deszcz. 
Dopiero w sobotę dnia 16 marca do całej Nowej Zelandii 
powróciły pierwsze deszcze - co oczywiście natychmiast 
spowodowało najróżniejsze problemy (np. patrz artykuł 
[1#I3.1(17)] "Flooding in Wairarapa" - tj. 
"powodzie w Wairarapa", ze strony A5 gazety 
The Dominion Post, 
wydanie ze środy (Wednesday), March 20, 2013). 
Normalną zaś dla całej Nowej Zelandii przeplatankę niemal 
codziennych deszczy z zimnymi wiatrami sponad Antarktydy 
Bóg przywrócił w typowy dla siebie sposób, tj. wraz z 
dyskretnie zaszyfrowaną do niej wiadomością - zesyłając 
ją w wysoce symbolicznym dniu, bo począwszy od 
Wielkanocnej Niedzieli z dnia 31 Marca 2013 roku. 
Z kolei owa mieszanina deszczy i wiatrów przywróciła 
zieleń na wyschnięte pastwiska, oraz uśmiechy na 
twarze rolników żyjących z wypasu bydła lub owiec. 
Oczywiście, tamta wspaniała, letnia pogoda, dla mieszkańców 
Petone była rodzajem "daru Boga", błogosławieństwa 
i przedmiotem radości. Ponieważ zaś jej zasięg rozciągał 
się na spory obszar reszty Nowej Zelandii, "darem od 
Boga" i błogosławieństwem stała się ona także dla 
szeregu innych miejscowości Nowej Zelandii - 
szczególnie dla tych, które są znane z sadów i z 
produkcji owoców. Przykładowo, właściciele winnic 
stwierdzili, że zbiór winogron zapowiadał się dla 2013 
roku jako najlepszy od co najmniej 30 lat - po szczegóły 
patrz artykuł 
[2#I3.1(17)] "Grape growers 
revelling in the hot, dry conditions" - tj. "uprawiający 
winogrona cieszą się z gorących, suchych warunków", 
ze strony A23 gazety 
The New Zealand Herald, 
wydanie z czwartku (Thursday), March 21, 2013. Z 
kolei plantatorzy oliwek stwirdzili, że susza dała im 
najlepszy zbiór wszystkich czasów - po szczegóły 
patrz artykuł 
[3#I3.1(17)] o tytule "Olives 
aplenty" (tj. "zatrzęsienie oliwek") ze strony B8 gazety 
The Dominion Post, 
(wydanie z czwartku (Thursday), May 16, 2013).
       
Jednak będąc "boską nagrodą" dla Petone i dla 
niektórych wybranych społeczności, ta sama 
słoneczna pogoda okazała się równocześnie 
być "boską karą" dla sporej liczby innych obszarów 
Nowej Zelandii - szczególnie dla tych których rolnicy 
żyli z hodowli krów lub owiec. W przeciwieństwie 
bowiem do rolników Europy, typowi rolnicy Nowej Zelandii 
NIE są przygotowani na sytuację, że deszcz przestaje 
padać, zaś słoneczna pogoda wysusza ich pastwiska 
oraz zwalnia odpływ ścieków w rzeczułkach z których ich 
trzoda pije wodę. Wszakże 
Nowa Zelandia NIE ma 
problemu braku wystarczającej ilości deszczu, za to ma 
problem braku przygotowanej przez ludzi infrastruktury 
jaka powstrzymywałaby czystą wodę która spada w 
deszczu przed zanieczyszczeniem i przed jałowym 
spłynięciem do morza. Tylko nieliczni rolnicy 
Nowej Zelandii mają przygotowane baseny lub studnie 
jakie dostarczałyby ich trzodzie czystej wody do 
picia. Niemal żadna farma NIE ma w niej systemu 
zagospodarowania gnojówki i innych odchodów 
posiadanej trzody. Rzadko też który rolnik ma zgromadzoną 
paszę lub siano na wypadek suszy lub śniegów. 
W rezultacie, owe trzy miesiące ciepłej, słonecznej, 
letniej pogody, zaczęły być traktowane w Nowej 
Zelandii jako rodzaj narodowej klęski - wszakże 
wypas bydla i owiec stanowi podstawę ekonomii 
tego kraju. Na całej Wyspie Północnej ogłoszono 
stan "klęski suszy". W gazetach ukazały się mapy 
najsuchszych obszarów - np. patrz artykuł 
[4#I3.1(17)] 
o tytule "Forecast: Rain many days away" (tj. 
"prognoza: deszcz odległy o wiele dni"), ze strony A7 gazety 
The New Zealand Herald, 
wydanie z poniedziałku (Monday), March 11, 2013. 
Natomiast w telewizji zaczęto pokazywać wypalone 
słońcem i pozbawione żadnego drzewka pastwiska 
rolników. 
       
Podczas uważnej analizy tego co owa "klęska 
suszy" zaczęła ujawniać, mi osobiście rzuciły 
się w oczy najróżniejsze wysoce wymowne 
regularności, które dowodowo podpierają główną 
tezę tej strony internetowej (tj. tezę, że 
"klęski 
naturalne mają bezpośredni związek z poziomem 
moralności społeczności dotykanych tymi klęskami"). 
Przykładowo, 
(A) opublikowane wtedy 
mapy najsuchszych obszarów ujawniły, że 
obszary najbardziej 
poszkodowane tą suszą są równocześnie 
obszarami, które na mapie "centrów grzeszenia" 
Nowej Zelandii zostały oznaczone jako nowozelandzkie 
ośrodki grzechów, czyli oznaczone tam 
jako obszary o najwyższym nasileniu "grzeszenia" 
przez zamieszkującą je ludność - aby zobaczyć 
ową mapę "centrów grzeszenia" należy sięgnąć 
do artykułu 
[5#I3.1(17)] o tytule "City 
of Sails in the sin-bin" (tj. "miasto żagli w 
kotle-grzeszników"), ze strony A19 gazety 
The New Zealand Herald, 
wydanie z czwartku (Thursday), February 28, 2013. 
Inną taką wymowną regularnością jaka rzuciła mi 
się w oczy, to 
(B) że 
ci 
rolnicy, jakich owa słoneczna pogoda najbardziej 
poszkodowała, typowo NIE mają posadzonego na 
swoich posiadłościach niemal żadnego drzewa, 
podczas gdy gospodarstwa tych rolników, którzy 
raportowali, że są przygotowani na ową suszę, 
mają wysadzone drzewami granice, pobocza dróg, 
oraz celowo ocieniowane wysepki na pastwiskach - 
tak że ich trzoda ma cienie w których może się 
ukrywać przed palącym słońcem, deszczem, lub 
śniegiem. (W Nowej Zelandii trzoda przez cały rok 
przebywa na pastwiskach, zaś rolnicy NIE mają 
obór, stajni czy chlewów, jak rolnicy Europy.) Ciekawe 
więc teraz, jaki jest mechanizm owego związku pomiędzy 
sadzeniem drzew na posiadłościach rolników, a 
brakiem problemów z suszą. Przykładowo, czy 
mechanizm ten działa poprzez (1) naturę (tj. czy 
owe drzewa podtrzymują wilgotność gleby i stąd 
pobudzają wzrost trawy która pomaga trzodzie 
przeżyć), poprzez (2) dodanie użytecznego 
zasobu naturalnego do swych łąk (tj. czy dzięki 
wycinaniu zielnych gałęzi i liści drzew takich jak 
wierzby lub topole, oraz karmieniu nimi swej 
trzody, co bardziej zapobiegliwi rolnicy mogą 
łatwiej przetrzymać okresy suszy - tak jak to 
wyjaśnia artykuł 
[6#I3.1(17)] "Tree 
cuttings keep heard fed during drought" (tj. 
"gałązki drzew utrzymują stado syte podczas 
suszy"), ze strony B7 gazety 
The Dominion Post, 
wydanie z czwartku (Thursday), April 18, 2013). 
poprzez (3) cechy charakteru rolników (tj. czy 
drzewa są sadzone tylko przez pracowitych i 
zapobiegliwych rolników, których dalekowzroczność 
nakłania też na przygotowanie się do ewentualności 
suszy), czy poprzez (4) moralność (tj. czy Bóg widząc 
cierpienia zwierząt dla jakich ich właściciele NIE 
raczyli nawet przygotować cienia na lato i osłony 
przed opadami i wiatrami, karze tych rolników najbardziej 
surowo). Jeszcze inną wymowną regularnością 
jaka rzuciła mi się w oczy, to 
(C) kolejne 
potwierdzenie faktycznego działania owej moralnej 
zasady wyjaśnionej w punkcie #E2 totaliztycznej strony o nazwie 
totalizm_pl.htm, 
a stwierdzającej, że 
wszyscy 
uczestnicy danego "intelektu grupowego" (np. danego 
społeczeństwa czy kraju) ponoszą też zbiorową 
odpowiedzialność moralną (np. wszyscy są razem 
nagradzani lub karani przez Boga) za skutki działania 
każdego z uczestników tego "intelektu grupowego". 
W przypadku omawianej tutaj suszy, owa zbiorowa 
odpowiedzialność wyraża się sytuacją, że już w najbliższym 
czasie wszystkim obywatelom Nowej Zelandii przyjdzie 
płacić za brak przygotowania do suszy niektórych rolników 
i instytucji tego kraju. Wszakże przykładowo, jeszcze 
owa susza się NIE zakończyła, a już w publikatorach 
zaczęły się ukazywać ostrzeżenia, że z jej powodu 
ceny mleka i mięsa ulegną w Nowej Zelandii jeszcze 
jednemu podrożeniu. Po przykład takich ostrzeżeń patrz 
artykuł 
[7#I3.1(17)] o tytule "Drought tipped 
to push up milk and red meat prices" (tj. "susza zapowiada 
podwyżki cen mleka i mięsa"), ze strony A1 gazety 
The Dominion Post, 
wydanie z poniedziałku-Monday, March 18, 2013. 
Z kolei pojawianie się tego typu ostrzeżeń może 
zaindukować najróżniesze zapytania. Przykładowo 
zapytanie, czy przypadkiem Bóg celowo nie 
zaplanował tego słonecznego lata w taki właśnie 
sposób, aby NIE tylko lato to stało się nagrodą dla 
zasługujących na nie społeczności (np. dla Petone, 
czy dla miejscowości żyjących z sadów lub winnic), 
ale stało się także rodzajem kary dla tych społeczności, 
które swoją biernością popierają niemoralnie postępujące 
monopolistyczne instytucje które są odpowiedzialne 
za głód i niedobory jakie cierpi coraz większa proporcja 
mieszkańców tego zasobnego kraju. Albo pytanie, czy 
przypadkiem owo słoneczne lato NIE było rodzajem 
pierwszego ostrzeżenia dla tych monopolistycznych 
instytucji, które swoimi machinacjami rynkowymi 
spowodowały, iż na przekór że Nowa Zelandia jest 
jednym z największych w świecie producentów mleka 
i mięsa, jest ona równocześnie krajem, w którym ceny 
mleka i mięsa odniesione do zarobków ludności 
są jednymi z najdroższych na świecie (jeśli nie 
najdroższymi) - tj. są one nawet droższe niż w 
niektórych krajach do których produkty te są 
eksportowane z Nowej Zelandii. 
       
Wieczorem w środę dnia 17 kwietnia 2013 roku, 
w wellingtońskim parlamencie odbyło się głosowanie 
w którym 77 posłów na sejm głosowało "za", zaś 
44 - "przeciwko", wprowadzeniu prawa czyniącego 
z Nowej Zelandii 13-ty kraj na świecie w jakim 
homoseksualiści mogą zawierać małżeństwa, 
cieszyć się tymi samymi prawami jakie przysługują 
tradyzyjnym małżeństwom kobiet z mężczyznami, 
a stąd otwarcie kultywować swoje zboczenia. 
Więcej informacji na temat tego prawa można 
znaleźć np. w artykule 
[8#I3.1(17)] "Gay 
marriages likely within months" ze strony A1 gazety 
The Dominion Post, 
wydanie z czwartku (Thursday), April 18, 2013. 
Faktycznie to 
obok tzw. "prawa przeciw-klapsowego" 
opisanego w punkcie #B5.1 mojej strony o nazwie 
will_pl.htm, 
to nowe prawo dla homoseksualistów jest 
kolejnym prawem które zostało "wmuszone" 
społeczeństwu Nowej Zelandii. Parę bowiem godzin 
przed tym parlamentarnym głosowaniem, program 
telewizyjny "Campbell Live" przeprowadził telefoniczne 
głosowanie w tej samem sprawie, w którym 78% 
biorących udział opowiedziało się przeciwko prawu 
homoseksualistów do zawierania małżeńśtw, z 
jedynie 22% popierało takie małżeństwa. Prawo 
więc uchwalone przez polityków wyraźnie biegnie 
przeciwko przeważającej woli narodu którą to wolę 
politycy ci jakoby mają reprezentować! Przy 
okazji oficjalnego uchwalenia owego prawa, jeden 
z posłów na sejm wygłosił przemówienie w którym 
zawarty był żart starający się przekonywać, że 
z całą pewnością susza jaka właśnie doświadczyła 
Nową Zelandię nie była zesłana przez Boga jako 
kara za uchwalanie tego prawa. Ja jednak 
bym polemizował z intencją tamtego żartu. Z moich 
badań wynika bowiem, że każde działanie Boga zawsze 
jest tak dokonywane, aby osiągało równocześnie 
aż cały szereg odmiennych celów. Wiem też jakie 
jest stanowisko Boga wyjaśnione w Biblii na temat praktykowania 
homoseksualizmu, oraz  jak bardzo społecznie szkodliwe 
(a stąd niemoralne) są otwarte zachowania homoseksualne - 
którą to opinię i szkodliwość starałem się wyjaśnić w punkcie #B4 strony 
antichrist_pl.htm. 
Nie bez powodu miasto Sodoma, niemoralne praktyki 
mieszkańców którego dały nazwę dla "sodomii" (czyli 
dla męskiej wersji homoseksualnej kopulacji), zostało 
przykładowo spalone przez Boga, zaś jego los został utrwalony 
w Biblii jako ostrzeżenie i przykład kary dla uprawiających 
tę formę rozpusty i zboczenia. Tamten bibilijny przykład 
dosyć jednoznacznie więc sugeruje, że na typowe dla 
Boga dyskretne sposoby, które NIE łamią niczyjej 
"wolnej woli", przy każdej sposobności Bóg nie tylko 
dawał, ale z boską konsystencją także daje i będzie 
dawał do zrozumienia tym co zwracają uwagę na 
Jego sygnały, iż NIE aprobuje niczego co nakładnia 
do niemoralności, w tym nie aprobuje także posunięć 
nowozelandzkich polityków którzy uchwalają prawa 
jakie zamieniają ten do niedawna bogobojny kraj w 
dzisiejszy odpowiednik bibilijnej Sodomy. Ja zresztą 
wcale NIE jestem jedynym który wyznaje takie poglądy - 
dla przykładu patrz też artykuł 
[9#I3.1(17)] 
o tytule "Church group claims Chch quakes 'warning 
from God' " (tj. "kościelna grupa twierdzi że trzęsienia 
ziemi z Christchurch są 'ostrzeżeniem od Boga' "), 
ze stron 3 i 4 lokalnej gazety 
The Hutt News, 
wydanie z wtorku (Tuesday), April 16, 2013.
       
18. 
Serie ulew i tzw. "błyskawicznych powodzi" jakie zaczęły nękać 
Nową Zelandię począwszy od uchwalenia w dniu 17 kwietnia 
2013 roku prawa homoseksualistów do zawierania małżeńśtw. 
Jak wyjaśniłem to już w (17) powyżej, wieczorem w 
środę dnia 17 kwietnia 2013 roku parlament Nowej Zelandii 
uchwalił prawo jakie pozwala homoseksualistom na 
oficjalne zawieranie małżeństw. Tak jednocześnie 
się zdarzyło, że zaraz po uchwaleniu tego prawa, 
nad Nową Zelandię zaczęły nadciągać fale ciężkich 
chmur sztormowych, jakie już w dwa dni później 
spowodowały całą serię rzadkich i nietypowych 
tzw. "błyskawicznych powodzi" (po angielsku 
zwanych "flash floods" - patrz opis tych powodzi 
dostępny w punkcie #C2 powyżej na tej stronie). 
Od tych "błyskawicznych powodzi", a także od 
towarzyszących im tornad i piorunów, ucierpiał 
aż cały szereg nowozelandzkich miejscowości, 
chociaż regularnie omijały one miasteczko Petone 
(za to sąsiednie miasto Nelson zostało nimi poszkodowane). 
Przykłady opisów tamtych "błyskawicznych powodzi" 
czytelnik znajdzie np. w artykule 
[1#I3.1(18)] 
o tytule "Wild weather sweeps across NZ" (tj. "dzika 
pogoda zmiata długość Nowej Zelandii"), ze strony A5 gazety 
The New Zealand Herald, 
wydanie z poniedziałku (Monday), April 22, 2013; lub 
np. w artykule 
[2#I3.1(18)] "Waihi Beach braced 
for another deluge" (tj. "miejscowość Waihi Beach 
przygotowuje się do następnej powodzi"), ze strony A2 gazety 
The Dominion Post, 
wydanie z poniedziałku (Monday), April 22, 2013; czy 
w artykule 
[3#I3.1(18)] "Relief to Nelson residents 
as torrential rain get to ease" (tj. "wytchnienie dla mieszkańców 
Nelson jako że ulewny deszcz zaczyna słabnąć"), ze strony A5 gazety 
The New Zealand Herald, 
wydanie z wtorku (Tuesday), April 23, 2013. 
       
Owe burzowe opady i błyskawiczne powodzie ciągle 
wisiały nad nowozelandzkimi miejscowościami kiedy 
w dniu 1 maja 2013 roku spisywałem niniejszy raport. 
Przykładowo, w wieczornych dziennikach telewizyjnych 
z 30 kwietnia 2013 roku była pokazywany taka 
"błyskawiczna powódź" jaka owego dnia nastąpiła 
w mieście Christchurch. (Na uwagę zasługuje tu 
fakt, że poseł na sejm wybrany w mieście Christchurch 
głosował "za" uchwaleniem dyskutowanego tu prawa.) 
Oczywiście, dla naukowej ścisłości, kiedy przygotowywałem 
niniejszy raport w dniu 1 maja 2013 roku, podjąłem 
także poszukiwania jakichś pisanych informacji 
o tamtej błyskawicznej powodzi z Christchurch - 
tak aby czytelnik mógł je łatwo sam sobie poczytać. 
Informację 
[4#I3.1(18)] na jej temat, przygotowaną 
o godzinie 16:24 w dniu 30/04/2013, znalazłem 
w internecie, gdzie była ona udostępniona pod tytułem 
"
Hail, thunderstorms batter Canterbury". 
Na przekór jednak usilnych poszukiwań w gazetach 
które standardowo czytam, NIE znalazłem w nich 
nawet najmniejszej wzmianki na temat owej powodzi 
z Christchurch. To milczenie gazet na jej temat jest 
bardzo dziwne. Wszakże owe gazety opisują dokładnie 
powodzie i zdarzenia z każdego innego miasta, jednak 
o powodzi w Christchurch nawet NIE wspomniały - na 
przekór, że wiadomo iż cała Nowa Zelandia z ogromną 
uwagą śledzi co w owym mieście się dzieje. Czy jest 
więc możliwe, że cenzura celowo zablokowała opisy 
tej błyskawicznej powodzi z Christchurch, aby już dalej 
NIE podsycać szybko narastającego w Nowej Zelandii 
przekonania, wyrażonego m.in. artykułem [8#I3.1(17)] 
referowanym powyżej, iż Bóg najwyraźniej NIE aprobuje 
postępowań na jakie niektóre grupy ludzi działających 
w owym mieście sobie pozwalają? W 6 dni później, bo 
w poniedziałek dnia 6 maja 2013 roku, telewizyjne dzienniki 
wieczorne ponownie pokazywały sceny z gwałtownej 
powodzi w Christchurch, jaka miała tam miejsce owego 
dnia. Ponownie też następnego dnia nie mogłem znaleźć 
żadnej informacji o owej powodzi w gazetach jakie czytam. 
Za to w gazetach tych był obszerny artykuł 
[5#I3.1(18)] 
o tytule "Sunny spell forecast as country recovers from 
heavy dose of rain" (tj. "słoneczny okres przewidywany 
kiedy kraj otrząsa się z obfitej dozy deszczów"), 
ze strony A3 gazety 
The New Zealand Herald, 
wydanie z wtorku (Tuesday), May 7, 2013. Opisywał 
on podobne gwałtowne powodzie, jakie owego poniedziałku 
6 maja 2013 roku nastąpiły w miastach Auckland 
i Wellington. Z obu opisanych tam powodzi najbardziej 
zastanawia gwałtowna powódź z Wellington (siedziby 
parlamentu), opisana i zilustrowana także w artykule 
[6#I3.1(18)] o tytule "Wellington residents 
wake to find their streets under water" (tj. "mieszkańcy 
Wellington zbudzili się aby znaleźć ich ulice pod wodą"), 
ze strony A2 gazety 
The Dominion Post, 
wydanie z wtorku (Tuesday), May 7, 2013. Wszakże 
Wellington jest oddalone jedynie o około 8 kilometrów 
od Petone oraz leży w tej samej dolinie i nad tą samą 
zatoką morską co Petone - czyli powinno mieć identyczne 
opady jak Petone. Tymczasem, chociaż w Petone też 
trochę padało - tak jak czyni to zwykle o tej porze roku, 
w Wellington opady były aż tak gwałtowne, że woda 
pozatykała kanalizację i spowodowała powodzie. Czyżby 
więc owym powodziowym deszczem zalewającym miasto 
nowozelandzkiego parlamentu Bóg ponownie przekazywał 
nam jakąś pilną wiadomość lub nawet ostrzeżenie? 
Na tym intrygującym pytaniu wcale zresztą NIE koniec.
       
W w/w artykule [5#I3.1(18)] zawarta jest też jeszcze 
inna dosyć zastanawiająca informacja. Mianowicie, 
artykuł ten stwierdza m.in., cytuję: 'Federacja Rolników 
ujawniła, że deszcze zdołały ominąć obszary rolnicze 
które najbardziej desperacko ich potrzebują. ... 
"Rolnikom aż zołądki wywraca widok bibilijnych 
ilości spadającego deszczu podczas gdy oni mają 
szczęście jeśli zdoła im się uzbierać go więcej niż kilka milimetrów." ' 
(W oryginale angielskojęzycznym: 'Federated Farmers 
said the rain had managed to miss the farming areas 
most desperate for it. ... "Farmers are gutted to 
see biblical quantities of rain falling while they 
are lucky to scrape up more than a few millimetres." ') 
Innymi słowy, podczas gdy miejscowości kraju znane nam 
już od dawna z najróżniejszych innych trapiących je kataklizmów, 
są zalewane powodziami, te obszary rolnicze które uprzednio 
dotknięte były suszą opisaną w 17 powyżej, jak dotąd 
spryskiwane są z rzadka zaledwie kilkoma skąpymi 
kroplami deszczu. Ta sytuacja az się prosi, aby zacząć 
zadawać sobie chociaż te najbardziej istotne pytania. 
Wszakże totalizm nas uczy, że 
kluczem do poznania 
prawdy jest zadawanie właściwych pytań, zaś bez 
poznania prawdy NIE ma postępu. Oto więc 
owe najbardziej istotne pytania, odpowiedzenie sobie 
na które być może przyniosłoby odpowiadającemu 
rozwiązanie i dla jego własnych problemów. (1) Gdyby 
faktycznie zjawiska pogodowe były sterowane tylko przez 
przypadkowe zadziałania mechanizmów bezrozumnej 
natury - tak jak wmawia nam to oficjalna tzw. "ateistyczna 
nauka ortodoksyjna", to jak wówczas wytłumaczyć 
ów inteligentnie selektywny wybór społeczności i 
obszarów kraju na które opadają odmienne ilości 
deszczu i jak tłumaczyć zgodność tych ilości 
deszczu z nasileniem odmiennych rodzajów kataklimów 
jakie jjuz od dawna trapią te społeczności i obszary? 
(2) Jakie jest kryterium które decyduje o owym inteligentnie 
selektywnym zróżnicowaniu ilości opadającego deszczu, a 
które powoduje, że w Nowej Zelandii daje się teraz wyróżnić 
aż 3 kategorie obszarów, mianowicie te (jak miasto Christchurch) 
które zalewane są powodziami, te (jak miasteczko Petone) 
które otrzymują ilość deszczu jaka normalnie jest im potrzebna, 
oraz te (jak pastwiska owych objętych suszą rolników) które 
otrzymują zbyt mało deszczu? (3) Czy owa selektywna dystrybucja 
deszczu przynosi w sobie jakąś wiadomość dla tych których ona 
dotyka, zaś jeśli tak, to co owa wiadomość stara się przekazać 
społecznościom poturbowanym powodziami, oraz co 
ona stara się uświadomoć rolnikom dotkniętym suszą?
       
Z moich badań wynika, że każde działanie Boga 
jest tak zaprojektowane, aby osiągało aż cały szereg 
celów - w tym m.in. przekazywało zainteresowanym 
osobom "wiadomość od Boga" dotyczącą powodów, 
znaczenia, itp., tegoż boskiego działania. 
Stąd, w świetle owych badań NIE powinno 
uważać się tylko za "przypadek", że owe serie 
rzadkich i nietypowych "błyskawicznych powodzi" 
nadciągnęły nad Nową Zelandię zaraz po 
uchwaleniu przez jej parlament owego prawa 
do małżeństwa osób praktykujących zakazywany 
przez Boga homoseksualizm. Jestem też pewien, 
że gdyby ktoś dokładnie przeanalizował które 
miejscowości i które okręgi wyborcze Nowej 
Zelandii wybrały posłów na sejm jacy głosowali 
"za" owym prawem, a także ustalił w jakich miejscowościach 
znajdują się dobra owych posłów głosujących 
"za", potem zaś porównał uzyskane dane z 
wykazem miejscowości poszkodowanych 
tamtymi "błyskawicznymi powodziami", wówczas 
zapewne uzyskałby dodatkowe wyjaśnienie owej 
wiadomości od Boga. Tyle tylko, że na pozór iż 
badania te wyglądają niby prosto, w praktyce 
są one bardzo trudne - wszakże do posłów 
przyporządkowane są jedynie nazwy ich 
okręgów wyborczych, które typowo NIE mówią 
jakie miejscowości należą do owych okręgów, 
a ponadto NIE wiadomo który poseł gdzie 
posiada dom czy jakieś dobra - co wcale 
NIE jest łatwe do ustalenia z powodu tzw. 
"prawa prywatności". Stąd, niestety, na przekór 
iż jest powszechnie wiadomym który poseł 
na sejm jak głosował nad omawianym tu 
prawem - bowiem ich głosy zostały opublikowane 
np. w artykule 
[7#I3.1(18)] "How they 
voted - final reading" (tj. "jak oni głosowali - 
ostateczne odczytanie"), ze strony A8 gazety 
The New Zealand Herald 
(wydanie z czwartku (Thursday), April 18, 2013); 
ja sam NIE mam ani czasu, ani środków, ani 
wymaganego oficjalnego statusu aby 
przeprowadzić takie badania. Z kolei poza 
mną prawdopodobnie NIKT inny w całej 
Nowej Zelandii NIE jest zainteresowany 
w obiektywnym i NIE nastawionym na celowe 
zanegowanie przeprowadzeniu tego rodzaju 
badań (tak jak oficjalnie zawsze negują Boga 
tzw."ateistyczni naukowcy ortodoksyjni").
       
W punkcie #T1 odrębnej strony internetowej o nazwie 
humanity_pl.htm, 
opisywana jest cecha wszelkich niemoralnych działań 
ludzkich, powodująca że 
jeśli te niemoralne działania 
NIE są w porę zastopowane, wówczas ulegają one eskalowaniu 
aż do poziomu przy którym wywołują one wpisaną w nie 
katastrofę. Jak też się okazuje, eskalacja niemoralności 
wyzwolona nadaniem homoseksualistom prawa do oficjalnego 
zawierania małżeństw, już zaczęła się rzucać w oczy - 
chociaż minął zaledwie około miesiąc od uchwalenia 
omawianego tu prawa. Jak bowiem opisuje to artykuł 
[8#I3.1(18)] o tytule "Gay man rejected as 
priest goes to court" (tj. "homoseksualista odrzucony 
jako ksiądz podał sprawę do sądu"), ze strony A2 gazety 
The New Zealand Herald 
(wydanie z poniedziałku (Monday), May 6, 2013), 
homoseksualista podał  biskupa Auckland do sądu 
oskarżając go o dyskryminację i o spowodowanie 
upokorzenia za to że ów biskup odmówił przyjęcia 
go do seminarium duchowego - chociaż ów homoseksualista 
twierdzi, że czuje powołanie aby zostać księdzem. 
Teraz więc sądy i prawnicy nowozelandzcy mają 
poważny problem na głowie. Z jednej bowiem strony 
powinny karać przypadki dyskryminacji i upokarzania, 
z drugiej zaś strony NIE powinny narzucać religiom 
kto musi lub nie może zostać księdzem. Niestety, 
kolejny artykuł 
[9#I3.1(18)] o tytule "Church 
urged to accept same-sex marriages as archibishop 
sworn in" (tj. "kościół przynaglany do zaakceptowania 
małżeństw osób-tej-samej-płci kiedy nowy arcybiskup 
ślubowany"), ze strony A2 gazety 
The Dominion Post, 
(wydanie z poniedziałku (Monday), May 13, 2013), 
ujawnia, że takie narzucanie kościołowi co powinien 
i musi czynić, już się zaczęło. W jeszcze innym artykule 
[10#I3.1(18)] o tytule "Family First finds 
unlikely ally in charitable status fight" (tj. "Rodzina 
Najpierw znalazła nieprawdopodobnego sprzymierzeńca 
w swej walce o charytatywny status"), ze strony A10 gazety 
The New Zealand Herald 
(wydanie z wtorku (Tuesday), May 7, 2013), zostało ujawnione, 
że rząd właśnie podjął decyzję rozwiązania charytatywnej 
organizacji o nazwie "Family First" (tj. "Rodzina Najpierw"), 
ponieważ organizacja ta w obronie rodziny przeciwstawia 
się owemu prawu homoseksualistów do zawierania małżeństw 
oraz zwalcza też uchwalone przez rząd "prawo 
przeciw-klapsowe" opisywane w punkcie #B5.1 strony o nazwie 
will_pl.htm. 
Największe jednak obawy i zatroskanie może wzbudzać 
groźna eskalacja wydarzeń, jaka już została zapoczątkowana 
w Nowej Zelandii, a jaka ostrzega o nadchodzącej konfrontacji 
pomiędzy tymi ludźmi którzy chcą prowadzić moralne 
życie zgodne z nakazami Boga, a tymi na umysłach 
których już został wyciśnięty "znak bestii" jaki nakłania 
ich do eskalowania wypaczonego zrozumienia praw i zasad 
moralnych. Opisy tej eskalacji wydarzeń zapoczątkował 
artykuł 
[11#I3.1(18)] o tytule "Guest house 
refuses to let gay couple sleep together" (tj. "właściciele 
domu z pokojami gościnnymi nie zgodzili się aby para 
homoseksualistów spała w tym samym łóżku"), ze strony A1 gazety  
The Dominion Post Weekend 
(wydanie z soboty (Saturday), May 11, 2013). Artykuł 
ten informuje, że para lesbijek podała do Komisji Praw 
Człowieka (tj. do rodzaju sądu zajmującego się przypadkami 
dyskryminacji) małżeńśtwo będące właścicielami prywatnego 
domu z pokojami gościnnymi do wynajęcia. Zasady religijne 
i moralne wyznawane przez to małżeństwo NIE pozwalały 
mu bowiem wynająć we własnym domu pokoju z jednym 
łóżkiem o podwójnej szerokości, jaki to jedno-łóżkowy 
pokój zażądała od nich owa para lesbijek (małżeństwo 
to oferowało jednak lesbijkom pokój z dwoma wąskimi 
łóżkami). Kolejny artykuł o tym samym małżeństwie 
właścicieli pokojów gościnnych, tj. artykuł 
[12#I3.1(18)] o tytule "Lesbian ban sparks 
threats and abuse" (tj. "odrzucenie lesbijek zaincjowało 
pogróżki i wyzwiska"), ze strony A6 gazety 
The Dominion Post 
(wydanie z wtorku (Tuesday), May 21, 2013), raportuje 
że owi właściciele domu z pokojami do wynajęcia 
właśnie stali się obiektem zawziętych prześładowań 
z powodu zasad moralnych które wyznają, że są 
obrzucani wyzwiskami, zaś ostatnio zaczęto nawet 
grozić im śmiercią. Taka zaś eskalacja sytuacji 
uświadamia, że w dzisiejszych niby nowoczesnych 
czasach świat zwolna powraca do powtórzenia sytuacji 
z pierwszych dni chrześcijaństwa - kiedy to ci którzy 
chcieli prowadzić moralne życie zgodne z nakazami 
Boga byli przez pogan prześladowani i rzucani lwom 
na pożarcie. Aby zrozumieć nienaturalność owej 
sytuacji, trzeba sobie uświadomić, że oto zaczęta 
już została konfrontacja dwóch postaw życiowych, 
każda z których twierdzi iż obstaje przy słusznych 
prawach. Tyle tylko, że jedna z owych postaw 
reprezentuje wypaczoną moralność otwarcie 
zabranianą ludziom przez Boga, że upiera się 
przy prawie do publicznego praktykowania swoich 
powypaczanych żądz o jakich wiadomo iż są 
społecznie wysoce szkodliwe, że podejmuje 
agresywną kampanię jaka nosi wszystkie cechy 
osobistej zemsty, oraz że nadaje tej kampanii 
cechy represji - bowiem na zwykłe odmówienie 
wynajęcia pokoju odpowiada groźbami śmierci. 
Tymczasem w drugiej postawie NIE ma nic 
osobistego, a jedynie jest próba obstawania 
przy bezosobowych ideałach wywodzących 
się od Boga i przy swoim własnym prawie do 
praktykowania we własnym domu moralnego 
życia zgodnego z nakazami Boga. Jak więc 
powyższe uświadamia, politycy Nowej Zelandii 
właśnie wypuścili z klatki wysoce agresywną 
bestię opisywaną i symbolicznie zapowiadaną 
jeszcze w bibilijnej Apokalipsie, która będzie 
teraz zamęczała i pożerała tych, co w imię 
swych religijnych ideałów pragną w swoim 
prywatnym życiu przestrzegać zasady 
moralne nakazywane im przez Boga.
       
19. 
Dziesięć dni powodzi, śnieżycy i wichury. Począwszy 
od czwartku, 13 czerwca 2013 roku, na Nową Zelandię nadeszła 
fala 10 dni wyjątkowo paskudnej pogody. Najpierw lunęły 
nietypowo-obfite deszcze, które w niektórych obszarach 
w przeciągu kilku godzin zrzuciły ilość wody jaka typowo 
NIE spada tam nawet w przeciągu całego mokrego 
miesiąca czerwca. Deszcze te szybko zamieniły spore 
połacie kraju w jedno ogromne jezioro. Woda załała domy 
mieszkalne, zatopiła drogi, pozrywała mosty, podmyła tory 
kolejowe, poodcinała dopływ elektryczności do wielu 
osiedli, poobsuwała całe zbocza gór, zaś koło miasta 
Nelson potężnym obsuwiskiem ziemi zmiotła cały dom 
mieszkalny i uśmierciła jego mieszkankę - patrz artykuł 
[1#I3.1(19)] o tytule "Woman dies as slip 
destroys home" (tj. "kobieta umarła kiedy obsuwisko 
ziemi zniszczyło dom"), ze strony A3 gazety 
The New Zealand Herald 
(wydanie z poniedziałku (Monday), June 17, 2013). 
Natychmiast po powodzi przyszła fala zimna, opadów 
śniegu, oraz potężnej wichury  - patrz artykuł 
[2#I3.1(19)] o tytule "Polar blast to follow the 
flooding" (tj. "wichura z bieguna podąża za powodzią"), 
ze strony A5 gazety 
The Dominion Post, 
(wydanie z wtorku (Tuesday), June 18, 2013). Wichura 
była tak potężna, że zrywała dachy domów i obalała stare 
drzewa. W stolicy Wellington wiatr w porywach osiągał 
szybkość 202 km/h. Stąd w Wellington wiatr pozostawił 
około 30000 domów bez elektryczności, zerwał prom 
morski z kotwicy, unieruchomił komunikację publiczną, 
zaś pędzone wiatrem fale morskie poobalały betonowe 
mury zaporowe, zniszczyły cały szereg nadbrzeżnych 
budynków, zmyły odcinki nadbrzeżnej linii kolejowej, 
oraz pozrywały nawet wielometrowe płyty asfaltu - np. 
patrz artykuł 
[3#I3.1(19)] o tytule "Freezing 
Antarctic blast could be worst in decades" (tj. "mroźny wiatr z 
Antarktydy może być najgorszym od dziesięcioleci"), ze strony A3 gazety 
The Dominion Post, 
(wydanie z piątku (Friday), June 21, 2013). Z kolei 
opady śniegu o ponad metrowej głębokości poodcinały 
szereg miejscowości od reszty kraju, zasypały pastwiska, 
uwięziły w śniegu owce i krowy - tak że trzeba je było 
indywidualnie odkopywać, pozbawiły elektryczności 
jeszcze więcej domów, oraz pozamykały szkoły. Zła 
pogoda raptownie skończyła się w niedzielę 23 czerwca 
2013 roku, kiedy to praktycznie na całą Nową Zelandię 
powróciła cisza i słoneczna pogoda.
       
Na przekór zniszczeń jakie doświadczyły inne 
miejscowości, jak zwykle Petone wyszło niemal 
bez szwanku. Miasteczko to NIE doświadczyło 
ani powodzi, ani opadów śniegu. Wprawdzie 
wichura poroznosiła w nim nieco śmieci po 
chodnikach i po podwórkach, jednak wiatr czyni 
to zawsze. Trudno więc dopatrzyć się różnicy 
pomiędzy następstwami dla Petone owych 10 
dni wyjątkowo złej pogody, a pogodą typową 
dla owego miasteczka.
       
W zdarzeniach owego 10-dniowego ataku złej 
pogody na Nową Zelandię, ponownie daje 
się odnotować intrygujące regularności, które 
zdają się upominać ludzi aby zrozumieli, że istnieje 
związek pomiędzy grupową moralnością danej 
społeczności, a zdarzeniami jakie społeczność 
tą dotykają (odnotuj tu religijną wymowę owej liczby 
10). Przykładowo, najbardziej poszkodowanymi 
społecznościami ponownie okazały się być te 
same, które są słynne z odmiennych powodów 
i były już uprzednio trapione najróżniejszymi 
kataklizmami - przykładowo Christchurch, 
Nelson, czy Dunedin. (Np. Dunedin słynie 
ze studenckich hulanek, a także słynie np. 
z wojny prowadzonej z morzem - które zjada jego 
chodniki.) Na dodatek, owa niby ślepa niepogoda 
jakby celowo omijała niektóre obszary kraju - np. 
miasteczko Petone, czy niemal całą prowincję 
Southland wraz z jej miastem Invercargill - i to 
na przekór, że zarówno Petone jak i Invercargill 
leżały na drodze owej 10-dniowej niepogody. 
Co też najciekawsze, chociaż owa niepogoda 
ominęła Petone, poważnie poturbowała ona 
pobliską stolicę Wellington, której przedmieściem 
jest Petone. NIE była to zresztą pierwsza anomalia 
pogodowa jaka poszkodowała Wellington a ominęła 
Petone. Wszakże począwszy od czasu kiedy 
parlament w Wellington uchwalił owo prawo 
homseksualistów do zawierania małżeństw 
(opisywane w podpunkcie 17 powyzej), praktycznie 
kazde przyjście złej pogody uderza teraz w 
Wellington z całą mocą swojej furii, jednocześnie 
zaś omija Petone.
       
20. 
Kolejne 10 dni sztormowej pogody jaka trapiła Wellington. 
Zaledwie w parę dni po zaniknięciu serii śnieżyc i wichur 
opisanych w poprzednim podpunkcie, nad Nową Zelandię 
nadciągnęło następne 10 dni ulewnych deszczy i potężnych 
wiatrów. Aczkolwiek owa kolejna fala niepogody poturbowała 
wiele miejscowości, najmocniej poszkodowała ona stoliczne 
miasto Wellington. Dosyć symboliczną wymowę miało dla 
mnie satelitarne zdjęcie Nowej Zelandii jakie pokazywali w 
dzienniku telewizyjnym w jednym z końcowych dni jej trwania. 
Na zdjęciu tym wyglądała ona bowiem jak rodzaj wąskiej dzidy 
rzuconej znad Antarktydy, jaka ugodziła w Wellington. Owa 
10-dniowa fala niepogody pozrywała w Wellington dopływ 
prądu do wielu domów, w porcie zerwała z kotwicy prom 
morski, spowodowała groźne obsuwiska ziemi, obaliła sporo 
drzew, podmyła tory kolejowe, zatrzymała loty pasażerskie 
na lotnisku, itd. W najgorszym (końcowym) jej okresie, 
sztormowy wiatr osiągał przy Wellington szybkość 
165 km/h. Opisy niektórych z następstw tej fali niepogody 
są zaprezentowane np. w artykule 
[1#I3.1(20)] 
o tytule "Storm lashes capital again" (tj. "sztorm ponownie 
łomocze stolicę"), ze strony A1 gazety 
The Dominion Post 
(wydanie z poniedziałku (Monday), July 15, 2013). Słońce 
i łagodna pogoda powróciły do Wellington i Petone dopiero 
we wtorek dnia 16 lipca 2013 roku.
       
Ponownie niezwykłością owych kolejnych 10 dni 
sztormowej pogody było, że kiedy łomotała ona 
Wellington, w Petone niewiele różniła się ona od 
typowych dni deszczowej i wietrznej pogody. W 
przeciwieństwie też do Wellington, w Petone owa 
fala niepogody NIE spowodowała żadnych zniszczeń. 
Najdziwniejsze w tym wszystkim jest to, że Petone 
leży tak blisko Wellington, iż kiedy Petone jest 
chronione przez Boga przed skutkami jakiegoś 
Aktu Boga, wówczas ochronne działanie Petone 
powinno się rozciągać także i na Wellington. 
Faktycznie też, aż do daty uchwalenia w 
Wellington prawa opisanego w podpunkcie 17 
powyżej, kiedy jakaś anomalia pogodowa przeskakiwała 
przez Petone bez wyrządzania w nim szkody, typowo 
podobnie przeskakiwała ona również i przez Wellington. 
Jednak po uchwaleniu owego prawa, ta sytuacja 
uległa zmianie. Mianowicie, praktycznie każdy Akt 
Boga jaki pojawia się w Nowej Zelandii z furią uderza 
teraz w Wellington, zaś przeskakuje tylko przez Petone 
bez wyrządzania w nim szkody. Ciekawe, czy ma 
to oznaczać, że Bóg daje nam w ten sposób dyskretnie 
do zrozumienia jakie jest Jego stanowisko w sprawie 
owego prawa uchwalonego w Wellington? Ciekawe 
też czy owe okresy trwania złej pogody przez 10 dób 
celowo liczą tyle dni aby przenosiły w sobie jakąś 
wiadomość?
       
21. 
Serie trzęsień ziemi, jakie uderzyły Wellington począwszy 
od piątku, dnia 19 lipca 2013 roku. Spokój i słoneczna 
pogoda panowały w Wellington jedynie przez 3 dni. Już 
bowiem o godzinie 9:06 rano w piątek dnia 19 lipca 2013 
roku, Wellington zostało uderzone trzęsieniem ziemi o sile 
5.7 w skali Richtera. Trzęsienie owo wyraźnie odczuwało 
się także w Petone, chociaż w Petone NIE wyrządziło ono 
żadnej szkody. Po owym pierwszym wstrząsie, Wellington 
zaczął być potrząsany długimi seriami trzęsień ziemi, 
najsilniejsze z których, o mocy 6.5 w skali Richtera, miało 
miejsce o godzinie 17:09 w niedzielę dnia 21 lipca 2013 
roku. W wyniku owych trzęsień ziemi, miasto Wellington 
doznało znacznych zniszczeń. Opisy owych zniszczeń 
można sobie poczytać ze stron A1 do A7 gazety 
The New Zealand Herald 
(wydanie z poniedziałku (Monday), July 22, 2013) - 
szczególnie patrz tam artykuł 
[1#I3.1(21)] 
ze stron A2 do A3 o tytule "Residents terrified as 
tremors rock capital" (który to artykuł podaje wykaz 
zniszczeń zaistniałych w stolicy Nowej Zelandii). 
Podobne opisy zniszczeń w Wellington zawarte 
są też na stronach A1 do A5 gazety 
The Dominion Post 
(wydanie z poniedziałku (Monday), July 22, 2013) - 
szczególnie patrz tam artykuł 
[2#I3.1(21)] 
ze strony A4 o tytule "Quake equal to 100 nuclear 
bombs" (który to artykuł wyjaśnia, że owo trzęsienie 
ziemi w Wellington o sile 6.5, faktycznie przenosiło 
w sobie znacznie więcej niszczycielskiej energii niz 
tamto które w dniu 22 lutego 2011 roku zniszczyło 
miasto Christchurch i które opisałem w punkcie #P6 
strony o nazwie 
quake_pl.htm - 
tyle że wstrząsy jakie uderzyły w Wellington 
miały łagodniejszy charakter). 
       
Niezwykłością tamtych trzęsień ziemi, jakie w 
Wellington spowodowały znaczące zniszczenia, 
było że w Petone nie odnotowałem żadnych zniszczeń. 
Jest to dziwne, bowiem faktycznie owe trzęsienia 
dokonały zniszczeń praktycznie w każdym kierunku 
od Petone, jednak NIE w samym Petone. Przykładowo, 
niezależnie od sąsiedniego Wellington położonego 
jakieś 8 km na południe od Petone, ucierpiała od 
niego także sąsiadująca z Petone Wainuiomata 
leżąca na wschód od Petone, a także sąsiedni 
Lower Hutt który graniczy z Petone od północnej 
strony. Ponadto, trzęsienia owe były znaczące. 
Towarzyszyły im też głośne dudnienia oraz łoskot. 
Kiedy np. w Petone rozpoczęło się owo niedzielne 
trzęsienie ziemi z godziny 17:09, oboje z żoną 
natychmiast wybiegliśmy z mieszkania do ogrodu. 
Odnotowałem wówczas, że budynek naszego 
mieszkania, a także pobliskie drzewa i domy, 
falowały jak łodzie na wzburzonej wodzie. Ziemia 
tak mocno kołysała się pod nogami, że moja 
zona NIE mogła ustać na nogach i musiała 
usiąść na ławce. Aż dziw bierze, że ceglany 
budynek naszego mieszkania NIE uległ przy 
tym rozsypaniu. Ja sam wprawdzie ustałem 
na nogach, jednak fale telepatyczne emitowane 
przez to trzęsienie ziemi były tak silne, że 
powodowały w mojej głowie rodzaj szoku, 
zamętu, oraz blokady zdolności do myślenia - 
nic dziwnego, że owe fale telepatyczne są w 
stanie zdalnie zaincjować działanie urządzenia 
ostrzegającego opisanego w częściach #D do #H strony o nazwie 
seismograph_pl.htm.
       
Jako naukowca obiektywnie badającego metody 
działania Boga, mnie najbardziej zastanawia pytanie: 
"czy kiedy Bóg zesyła jakiś kataklizm, to czy wówczas 
w przedmioty i rodzaje zniszczeń jakie kataklizm 
ów wywołuje, Bóg dyskretnie wpisuje wiadomość 
co do powodów jego zesłania?" Oczywiście, dla 
większości kataklizmów nie ma jak zdobyć powszechnie 
dostępnych danych aby móc zadowalająco odpowiedzieć 
na owo pytanie. Jednak dla opisywanego tu trzęsienia 
ziemi ja mam dostęp do wymaganych danych. Wszakże 
trzęsienie to dotknęło stoliczne miasto Wellington 
leżące niemal na progu mojego mieszkania. Podzielę 
się więc teraz z czytelnikiem faktami jakie zdołałem w 
nim odnotować. Pierwszym z tych faktów jest informacja 
pokazywana w dzienniku telewizyjnym zaraz po owym 
niedzielnym trzęsieniu ziemi o sile 6.5. Ujawniła ona, 
że jednym z najbardziej poszkodowanych budynków 
w Wellington była dawna biblioteka parlamentu. Jeśli 
więc Bóg przekazuje nam jakąś wiadomość, wówczas 
jedno z jej słow kluczowych brzmi "parlament". Znacząco 
poturbowane w Wellington okazały się też inne biblioteki. 
Jedna z nich została zalana wodą. Z kolei zbiory 
w innej bibliotece (tej przy wydziale prawa uniwersytetu 
w Wellington) zostały pozrzucane z półek i pomieszane. 
Kolejne więc słowa kluczowe jakie można dodać do 
owej dyskretnej wiadomości brzmiałyby "prawo" i 
"mieszanie idei i praw". Najliczniejsze szkody wyrządzone 
w Wellington stanowiło szkło jakie powylatywało z okien 
poszczególnych budynków. Stąd następne słowa 
kluczowe owej dyskretnej wiadomości brzmiałyby 
zapewne "wypaczanie lub niszczenie ludzkich 
perspektyw i poglądów". Znacząco oberwał też port 
eksportowy Wellington, spory fragment którego zapadł 
się w morze. Omawiana tu wiadomość zawierałaby 
więc zapewne słowo kluczowe o znaczeniu "eksport" 
lub "wysyłanie w świat". Na sporej też liczbie ulic Wellington 
pojawiły się pęknięcia i zapadliska ziemi. Słowa kluczowe 
omawianej tu wiadomości zapewne obejmowałyby też "utratę 
gruntu pod nogami" lub "utratę stabilności". Podsumowując 
więc tutaj symboliczną wymowę chociaż tylko powyżej-opisanych 
przedmiotów i rodzajów zniszczeń, możnaby argumentować, 
że jeśli w omawianym trzęsieniu ziemi zawarta jest jakaś 
dyskretnie przekazywana wiadomość, wówczas wiadomość 
ta stwierdza coś w rodzaju 
"prawo parlamentu 
jakie wypacza ludzkie poglądy, usuwa ludziom grunt pod 
nogami, oraz eksportuje do reszty świata pomieszane 
idee". Pytanie więc na jakie odpowiedzi warto będzie 
dalej szukać w cechach i skutkach opisywanego tutaj 
trzęsienia ziemi, oraz w cechach i skutkach innych 
kataklizmów jakie ostatnio powtarzalnie trapią stoliczne 
miasto Wellington, to czy powodem tych Aktów Boga 
stało się uchwalenie przez parlament z Wellington 
owego sprzecznego z nakazami Biblii prawa 
opisanego w podpunkcie 17 powyżej?
       
22. 
Najróżniejsze dalsze przypadki niszczycielskich zjawisk, 
których trajektoria nacelowana była na Petone, które 
nawet sprawiły łomot miejscowościom leżącym tuż przed 
Petone, jednak które przeskoczyły przez Petone bez 
uczynienia w nim szkód, poczym ponownie zaczęły 
łomotać miejscowości leżące zaraz za Petone. 
Po udokumentowaniu opisywanego powyżej całego 
szeregu obserwacji jak najróżniejsze naturalne 
kataklizmy wycelowane w Petone zachowują się 
po dotarciu do owego miasteczka, odkryłem że 
niezależnie od tego jaki jest to rodzaj kataklizmu, 
zawsze jego przebieg i scenariusz wygląda w 
przybliżeniu niemal tak samo. Mianowicie, każdy 
taki kataklizm typowo zbliża się do miasteczka 
Petone, sprawiając po drodze łomot miejscowościom 
leżącym przed naszym miasteczkiem i zasiewając 
tam zniszczenia. Jednak po dotarciu do Petone 
jego niszczycielska siła jakby czasowo zanika, 
NIE wyrządzając w Petone żadnych poważniejszych 
szkód. Niemniej po przeskoczeniu przez Petone szybko 
odzyskuje on siły, ponownie łomocząc miejscowości 
na jego dalszej drodze. Scenariusz ten jest aż tak 
powtarzalny, że można go znaleźć w praktycznie 
każdym katakliźmie jakiego niszczycielska trajektoria 
przebiegała przez Petone po 2009 roku. Chociaż więc 
po kataklizmach udokumentowanych powyżej ciągle 
przez jakiś czas spisywałem sobie artykuły w gazetach 
dokumentujące dalsze takie kataklizmy nacelowane na 
Petone, po przeanalizowaniu ich opisów doszedłem 
do wniosku, że NIE ma już powodów aby ich 
dokumentacjami dodatkowo poszerzać objętość 
niniejszej strony (i tak już dosyć obszernej). Wszakże 
ich działanie zawsze jest takie samo, a ponadto, jeśli 
któryś z czytelników dla istotnych powodów zapragnie 
przeanalizować taką dokumentację, wówczas może do 
mnie oficjalnie po nią się zwrócić abym mu ją dosłał - 
prywatnie bowiem narazie ciągle kontynuuję jej spisywanie. 
Ponadto zainteresowani czytelnicy sami też mogą 
znaleźć sobie opisy dalszych tego typu kataklizmów - 
wszakże w powyższych dokumentacjach przytaczam 
też linki do stron internetowych gazet które ja sam 
systematycznie czytam i które typowo publikują opisy 
kataklizmów przetaczających się przez Petone (a stąd 
i przez stoliczne miasto Wellington). Kopie wielu z tych 
gazet czytelnicy mogą też przeglądnąć sobie w serwisie 
gazetowym jaki opisuję dokładniej w punkcie #D9 swojej strony o nazwie 
faq_pl.htm. 
Tu na tej stronie dodam następny opis już tylko w przypadku, 
jeśli w przyszłości wydarzy się jakiś naprawdę niezwykły 
"Akt Boga" - jakiego przykładu nadal NIE miałem okazji 
aby tutaj udokumentować. Wszakże 
dotychczas udokumentowałem 
tu już wystarczająco dużą liczbę typowych dla Petone 
Aktów Boga, aby z punktu widzenia statystyki i teorii 
prawdopodobieństwa dowieść konklusywnie, że Bóg 
faktycznie chroni miasteczko Petone przed kataklizmami - 
tak jak dla wszystkich miejscowości goszczących u siebie 
wymaganą przez Boga liczbę co najmniej "10 sprawiedliwych" 
wyjaśnia to punkt #I1 na mojej stronie o nazwie 
quake_pl.htm. 
Niemniej uwadze czytelnika polecam tu fakt, 
że chociaż NIE dokumentuję tutaj już dalej owych 
przypadków gdy następne z takich "przeskakujących 
przez Petone" kataklizmów się wydarzają, ciągle do czasu 
kiedy w dniu 23 grudnia 2013 roku dodawałem tu niniejsze 
wyjaśnienie, praktycznie co najmniej jeden z nich przetaczał 
się przez Petone niemal każdego miesiąca.
#I3.2. 
Niezwykłe ożywienie ekonomiczne i wzrost znaczenia, które 
po 2009 roku miasteczko Petone doświadczyło równocześnie 
z zanikiem trapiących je kataklizmów:
       
Ja zamieszkałem w Petone począwszy od 
12 lutego 2001 roku. Przez pierwszych 9 
lat mojego pobytu w owym miasteczku, pod 
niemal każdym względem było ono podobne 
do innych miejscowości kraju o podupadającej 
gospodarce i opróżniających się kościołach. 
Znaczy, jego jedyna główna ulica (zwana 
Jackson Street) świeciła licznymi oczodołami 
pustych lokali "do wynajęcia" - tak jak dla czasów 
po utracie władzy przez najbardziej moralnego 
ze znanych mi przywódców Nowej Zelandii opisuję 
to w punkcie #B1 swojej strony o nazwie 
pajak_jan.htm. 
Domy i mieszkania były wówczas w Petone 
relatywnie tanie (jak na Nową Zelandię), 
bowiem nikt NIE chciał się osiedlać w 
"zapomnianym przez Boga" i "śpiącym" miejscu. 
Na dodatek pogoda była paskudna - Petone niemal 
bez przerwy było wówczas łomotane sztormami, 
gnębione mgłami, omiatane silnymi wiatrami, 
zaś dni słoneczne mozna było tu policzyć na 
palcach. Ja też widząc jak sprawy wyglądają 
zamierzałem pozostać w Petone tylko na czas 
kiedy miałem tu zatrudnienie, potem zaś z niego 
uciekać do jakiegokolwiek miejsca bardziej przyjaznego 
ludziom (w owym czasie moim marzeniem było zamieszkanie 
w Christchurch, które w tamtych czasach uważałem 
za najfajniejsze miasto Nowej Zelandii - tyle że w 
Christchurch nigdy NIE mogłem znaleźć dla siebie 
pracy). 
       
Jednak po 2009 roku wszystko zaczęło w Petone 
się zmieniać. Najpierw odnotowałem wówczas, 
że wokoło Petone mieszka już owych co najmniej 
"10 sprawiedliwych" wymaganych przez Boga - 
który to fakt opisałem dokładniej w punkcie #I3 
swej strony o nazwie 
day26_pl.htm. 
Potem odnotowałem, że pogoda w Petone stopniowo 
zaczyna się poprawiać i staje się znośna. Faktycznie 
to z uprzednio jednej z najgorszej w tym rejonie kraju, 
pogoda w Petone stała się jedną z najlepszych. 
Przykładowo, aczkolwiek Petone jest zbyt małym 
miasteczkiem aby ktokolwiek systematycznie publikował 
statystyczne dane pogodowe na jego temat, ciągle 
dane takie są publikowane dla pobliskiego stolicznego 
miasta Wellington - dla którego Petone jest przedmieściem. 
Stąd w słoneczne dni, oraz poza czasami sztormów i kataklizmów, 
pogoda w Wellington jest więc niemal tak samo przyjemna 
jak pogoda w Petone - tyle że Wellington jest trapiony 
mgłami i chmurami znacznie częściej niż Petone. 
Tymczasem w dniu 20 grudnia 2013 roku, wieczorny 
dziennik telewizyjny na rządowym kanale 1 telewizji 
nowozelandzkiej podawał oficjalnie, że w ostatnim 
roku Wellington stał się najbardziej słonecznym miastem 
Nowej Zelandii - miał bowiem najwięcej dni słonecznych 
ze wszystkich miast całej Nowej Zelandii. Oczywiście, 
owa wiadomośc dziennika telewizyjnego NIE wzmiankowała 
nawet, że taka doskonała słoneczna pogoda w Wellington 
wynika z faktu, że owo Wellington jest położone niedaleko 
od miasteczka Petone - które to miasteczko właśnie cieszy 
się "specjalnym potraktowaniem" od Boga. 
       
Począwszy od 2010 roku zacząłem też dokumentować 
fakty opisywane w punktach #I3 do #I5 tej strony. 
Fakty te stopniowo potwierdziły mi obiektywną prawdę, 
że Petone rzeczywiście otrzymuje od Boga 
owo "specjalne potraktowanie" obiecane w Biblii 
za goszczenie wymaganych "10 sprawiedliwych". 
Głównym rodzajem potwierdzenia tej prawdy było 
moje obiektywne ustalenie, że Petone faktycznie jest 
chronione przed następstwami kataklizmów. Na 
dodatek do tego zacząłem też odnotowywać niezwykłe ożywienie 
gospodarcze miasteczka Petone. Owe oczodoły uprzednio 
pustych lokali "do wynajęcia" wszystkie poznikały. Ceny 
mieszkań i domów nagle zaczęły też szybko rosnąć - co 
dla mnie okazało się raczej przykrą niespodzianką, kiedy 
po trzęsieniu ziemi w Christchurch opisywanym m.in. w 
punkcie #G2 mojej strony o nazwie 
przepowiednie.htm, 
zmieniłem swoje uprzednie zamiary i zdecydowałem się 
osiedlić w Petone na stałe. W międzyczasie Petone stało 
się bowiem rodzajem "jadłodajni" i miejsca zakupów dla 
mieszkańców pobliskiego Wellington i kilku innych 
miejscowości. Dniami liczni przyjezdni z owych 
miejscowości zaludniają chodnik głównej ulicy Petone, 
wizytując dzisiątki sklepów jakie w międzyczasie 
na niej się pojawiły. Wieczorami zaś, szczególnie w 
weekendy", główna uliczka Petone stała się niemal równie 
gwarna i równie pełna ludzi wizytujących jej blisko 100 restauracji, 
kawiarń i jadłodajni, jak główna ulica Courtenay ze stolicznego 
Wellington - tyle tylko, że w Petone tłum wizytujących wykazuje 
bardziej kulturalne i bardziej przyjemne zachowanie niż tłum z 
pobliskiego Wellington. Wszystko to zaś na przekór, że owo 
ożywienie gospodarcze Petone nastąpiło kiedy praktycznie 
cała reszta Nowej Zelandii była skuwana coraz potężniejszym 
kryzysem ekonomicznym i bezrobociem. W sumie okazało 
się więc także, iż do niedawna ospałe i zapomniane Petone, 
zaczyna zwolna się stawać przedmiotem zazdrości ze strony 
innych sąsiednich miejscowości, które też chciałyby radzić 
sobie tak dobrze jak Petone. Wszystko to powyższe nagle 
mi uświadomiło, że 
niezależnie od spokoju 
i obrony przed kataklizmami, miejscowości chronione obecnością 
owych wymaganych co najmniej "10 sprawiedliwych" 
otrzymują także od Boga zasobność gospodarczą i 
ożywienie ich znaczenia oraz życiodajnych aktywności. 
Innymi słowy, jest więcej korzyści w czyimś zyskaniu poparcia 
od Boga, niż "ateistycznym filozofom" kiedykolwiek się śniło.
#I4. 
"Uczuciowość" zachowań pogody jako "znaki" że dana społeczność ma 
swoich "10 sprawiedliwych" lub że np. jako całość praktykuje ona totalizm:
Motto: 
"Lokalna natura zawsze dostraja się do dominującej filozofii miejscowych ludzi. 
Innymi słowy, jeśli wyraźnie oddzielić charakterystykę klimatu od zachowań natury i pogody, 
wówczas zachowania natury i pogody na danym obszarze zawsze dokładnie odzwierciedlają 
filozofię praktykowaną przez społeczność ludzką żyjącą na tym obszarze."
       
Według moich dotychczasowych obserwacji, 
istnieją jednoznaczne "znaki" jakie relatywnie 
niezawodnie informują nas o stanie moralności 
i o filozofii społeczności zamieszkującej dane 
miasto czy dany obszar. "Znaki" te dosyć klarownie 
informują każdego zainteresowanego co do 
jednej z 3 możliwych sytuacji filozoficznych 
ludności mieszkającej na danym obszarze, 
mianowicie informują one czy dana społeczność 
jako całość: 
(a) praktykuje jakąś formę 
totalizmu 
(np. "totalizm intuicyjny"), albo czy 
(b) 
praktykuje ona pasożytnictwo jednak współzamieszkuje 
w niej na stałe owych "10 sprawiedliwych", albo 
też czy jako całość 
(c) praktykuje ona 
pasożytnictwo 
i wcale NIE ma w swym gronie żadnych "sprawiedliwych". 
"Znakami" tymi są rodzaje "uczuć" jakie przebijają 
z zachowań pogody i natury na danym obszarze, 
które to uczucia mogą reprezentować: albo (a) 
"serdeczność", albo jakby (b) "uprzejmość" czy 
"oficjalną przyjacielskość" (w stylu tej jaką 
wykazują nam np. "stewardessy" w samolotach), 
albo też wręcz (c) "wrogość". Znaczy, 
zachowania miejscowej pogody i natury zawsze 
są jak zachowania zakochanej kobiety która 
swoim postępowaniem daje obiektowi swojej 
miłości jednoznacznie znać co myśli na temat 
jego postępowania. Mianowicie, jeśli tzw. "anomalie 
pogodowe" zawsze wykazują wręcz "serdeczne" 
potraktowanie danej społeczności, wówczas jest 
to znakiem że społeczność ta jako całość praktykuje 
totalizm. Owo "serdeczne" potraktowanie objawia 
się na wiele sposobów. Przykładowo, nawet w zimnym 
klimacie, takim jaki ma Polska, deszcz może być "ciepły" - 
tak że np. dzieci będą tam lubiły bawić się w deszczu, 
bowiem jest on jak przyjemny jak ciepły prysznic. 
Albo objawia się tym, że  np. kiedy dana społeczność 
czy miasto znajdzie się na drodze jakiejś przykrej 
anomalii pogodowej, takiej jak silna śnieżyca, grad, 
mróz, wiatr, deszcz, spiekota, susza, itp., wówczas 
następstwem tej anomalia jest zupełny brak 
wyrządzanych szkód bez względu na siłę tej anomalii. 
Natomiast jeśli pogoda i natura wykazują "uprzejme" 
albo "przyjazne" chociaż jakby "oficjalne" potraktowanie, 
które jest typowe jeśli społeczność ta praktykuje 
pasożytnictwo ale ciągle ma swoich "10 
sprawiedliwych", wówczas następstwem 
dowolnej anomalii pogodowej jest minimum 
możliwe szkód wyrządzanych przy danej sile 
tej anomalii. Jeśli zaś pogoda i natura na danym 
obszarze wykazuje "wrogość" wobec miejscowej 
ludności, co jest znamienne dla praktykowania 
przez nia filozofii pasożytnictwa i NIE posiadania 
własnych "10 sprawiedliwych", wówczas praktycznie 
każdy rodzaj pogody, nawet tej najlepszej, wyrządza 
miejscowej ludności maksimum szkody i cierpień 
jakie przy danej sile tej pogody jest ona w stanie 
wyrządzić. Także jeśli spada tam deszcz, wówczas 
zawsze jest on zimny i nieprzyjemny. Często też 
zamiast deszczu będzie tam padał duży i niszczycielski 
grad. Co też istotne, w dzisiejszych czasach 
internetowych prognoz pogody, każdy może sobie 
zdalnie sprawdzić jaki rodzaj "znaku" pogoda i natura 
z danego obszaru wysyła w świat na temat ludności 
zamieszkujących ten obszar. (Np. w czasach pisania 
tego punktu w kwietniu 2010 roku, aktualną pogodę 
Nowej Zelandii można było poznać ze stron internetowych 
metservice.com/national/ oraz 
tvnz.co.nz/weather-forecast.) 
Tyle że aby sprawdzić ten "znak", 
trzeba porównywać pogodę ze zdarzeniami jakie 
mają tam miejsce - to zaś już wymaga dosyć długich 
badań (stąd najłatwiej sprawdzać to na miejscu 
poprzez odwiedziny przy możliwie najgorszej 
pogodzie). A sprawdzić ten "znak" naprawdę 
warto - jeśli np. zamierza się tam zamieszkać. 
Wszakże znak ten definiuje dokładnie jak miejscowi 
ludzie nas tam przyjmą i jak tam będziemy się 
czuli. Filozofia ludzi najwyraźniej i najdrastyczniej 
bowiem się ujawnia w ich odnoszeniu się 
do słabszych od siebie, do emigrantów, 
oraz do "obcych" przybyszy z innych stron.
       
Przykładem niezwykle "serdecznego" zachowania 
się pogody i natury jakiego ja osobiście 
doświadczyłem, była moja rodzina wieś 
Wszewilki 
w czasach mojej młodości (tj. pomiędzy 1946 
i 1964 rokiem). W owych czasach wieś 
Wszewilki była definitywnie "totaliztyczną" 
wsią która jako całość zdecydowanie praktykowała 
filozofię totalizmu. 
Interesująco, kiedy jakiś wyniszczający fenomen 
natury pojawiał się w pobliżu Wszewilek, zawsze 
jakimś dziwnym "zbiegiem okoliczności" omijał on 
z daleka ową wieś, nie wyrządzając w niej praktycznie 
żadnej szkody. Z kolei kiedy przyszła jakaś nieprzyjemna 
pogoda, wówczas tak jakoś się działo że pogoda 
ta nikomu NIE szkodziła a jedynie wprowadzała 
urozmaicenie do życia mieszkańców Wszewilek. 
Innym dosyć niezwykłym przykładem był mój pobyt 
w nowozelandzkim mieście zwanym "Invercargill" 
w latach 1983 do 1987. W owym czasie ludność 
tego miasta jako całość również praktykowała 
totalizm (chociaż wcale NIE była tego świadoma). 
Na przekór więc iż w Nowej Zelandii owo "Invercargill" 
słynie jako miasto o podobno najgorszej pogodzie 
z całego kraju, w czasie gdy tam mieszkałem 
owa niby "zła" pogoda była tam tak "serdeczna" 
dla ludzi, że wogóle się tam NIE czuło iż jakoby 
pogoda jest tam gorsza niż gdziekolwiek indziej. 
Faktycznie ja wówczas odebrałem tamtejszą 
pogodę jako całkiem przyjemną.
       
Przykładem "przyjacielskiego" choć jakby 
"oficjalnego" zachowania się pogody i natury 
jest opisywane tu miasteczko Petone (w którego 
okolicy mieszka owych co najmniej "10 
sprawiedliwych"). Jak bowiem powtarzalnie 
potwierdzają to miejscowe zdarzenia, przykładowo 
przepowiadane w telewizji przez służby meteorologiczne 
przypadki szczególnie złej pogody, niemal nigdy się 
nie spełniaja dla Petone - chociaż typowo 
spełniają się dla innych pobliskich miejscowości. 
Ponadto, wszelkie anomalie pogodowe zawsze 
w samej Petone wyrządzają minimum szkód 
możliwych przy danej ich sile - chociaż już 
w pobliskich miejscowościach wyrządzają 
maksimum możliwe zniszczeń. Doszło do tego, 
że lokalne służby meteorologiczne jakby czuły 
się zaambarasowane ogłaszać prognozę złej 
pogody dla Petone, bowiem ich ewentualne 
ostrzeżenia na temat anomalii pogodowych 
zagrażających tej miejscowości niemal już z 
góry są skazane iż potem okażą się błędne.
       
Jeśli jakaś społeczność zasłuży sobie na to rodzajem 
filozofii którą praktykuje, wówczas zamiast 
wykazywania "przyjacielskości", anomalie pogodowe 
mogą też wykazywać wręcz "wrogość". W latach 
1999 i 2000 mieszkałem w niewielkiej nowozelandzkiej 
miejscowości zwanej Timaru. Tam właśnie wyraźnie 
dawała się odnotować owa "wrogość" pogody. W 
rezultacie, nawet przy maksymalnie korzystnych warunkach, 
takich jak słoneczna pogoda i zupełny brak wiatru, 
natura też potrafiła tam maksymalnie pognębić 
miejscowych ludzi np. poprzez zwiększanie 
zapylenia powietrza i indukowanie alergicznych 
oraz astmatycznych reakcji - np. patrz artykuł 
"Timaru now smog capital" (tj. "Timaru obecnie 
stolicą zapylenia") ze stron 1 i 3 miejscowej gazety 
The Timaru Herald, 
wydanie z niedzieli (Sunday), 8 July 2000. 
Innym miejscem gdzie natura daje wyraźnie 
poznać ludziom swoją "wrogość", jest tzw. 
"Rimutaka Forest Park" o którym 
piszę szerzej w punkcie #K1.9 strony 
newzealand_pl.htm. 
Przy owym parku znajduje się jedno z największych 
więzień Nowej Zelandii w jakim odbywają swoje 
wyroki praktycznie wyłącznie ludzie o pasożytniczej 
filozofii. Na przekór też iż ów park jest oddzielony 
zaledwie grzebietem górskim od Petone (a stąd 
już NIE należy do tego samego "obszaru zniszczenia"), 
natura postępuje tam z ludźmi zupełnie odwrotnie niż 
w Petone - faktycznie w sposób otwarcie "wrogi" 
wobec ludzi i dokładnie pasujący do filozofii 
pensjonariuszy z Więzienia Rimutaka.
#I5. 
Jeśli mieszkańcy jakiegoś obszaru zasłużą sobie 
na to moralnym postępowaniem i grupowym praktykowaniem 
filozofii totalizmu, 
wówczas natura działa na ich korzyść 
nawet kiedy powinna im szkodzić (z niemoralnymi 
zaś społecznościami dzieje się dokładnie odwrotnie):
Motto: 
"Wrogość lub przyjacielskość miejscowej natury zawsze jest proporcjonalna do poziomu 
grupowej niemoralności lub moralności ludzi którzy zamieszkują daną miejscowość."
       
Jak przyjazna może być natura 
dla 
najbardziej moralnych społeczności 
które grupowo praktykują intuicyjną wersję 
filozofii totalizmu, 
wykazują to badania raportowane w niepozornym 
artykule 
[1#I5] o tytule "Islands in Pacific 
are growing, study says" (tj. "Wyspy Pacyfiku 
rosną, wykazują badania"), ze strony A6 gazety 
The New Zealand Herald 
wydanie z czwartku (Thursday), June 3, 2010. 
Artykuł ten raportuje wyniki empirycznych badań nad wyspami 
dwóch archipelagów Pacyfiku, mianowicie Tuvalu 
i Kiribati. Problem jaki wyspy te mają polega na tym, 
że obecne indukowane przez ludzi i przemysł ocieplanie 
się klimatu Ziemi wiedzie do nieustannego podnoszenia 
się poziomu wody w oceanach. Z kolei podnoszenie 
się poziomu wody w oceanach, zgodnie z twierdzeniami 
starej "ateistycznej nauki ortodoksyjnej" powinno wieść 
do zalewania co niżej położonych wysp i nabrzeży - 
takich jak właśnie Tuvalu i Kiribati (np. patrz 
artykuł "Sea level to rise 13 cm in a century", 
ze strony 8 malezyjskiej gazety 
New Straits Times 
wydanie z piątku (Friday), July 23, 2010). 
Tymczasem się okazało, że 7 wysp z Tuvalu 
oraz 3 wyspy z Kiribati faktycznie urosły w 
przeciągu ostatnich 60 lat - tj. w czasach kiedy 
wykonywane były ich fotografie lotnicze i 
satelitarne. Owo ich urośnięcie miało miejsce 
na przekór że poziom oceanu podniósł się 
tam już o 12 cm - stopniowo zalewając wiele 
innych nisko położonych wysp koralowych 
Pacyfiku. Innymi słowy, jeśli mieszkańcy 
danych wysp zasłużą sobie na to praktykowaniem 
zasad moralnych wymaganych od nas przez 
Boga, a opisywanych dokładnie m.in. filozofią totalizmu, 
ich wyspy zamiast tonąć w wyniku ocieplania się 
klimatu Ziemi i wzrostu poziomu oceanów, raczej 
zaczynają coraz bardziej wynurzać się z morza.
       
Powyższe zjawisko z wysp Tuvalu i Kiribati jest 
tylko jednym małym przykładem z całego zatrzęsienia 
materiału dowodowego który potwierdza odkrycie 
nowej "nauki totaliztycznej" publikowane w punkcie #I4 strony  
day26_pl.htm, 
a stwierdzające, że 
"zachowania 
natury na danym obszarze zawsze są odzwierciedleniem 
'moralności grupowej' ludzi zamieszkujących ów obszar 
i stąd dotykanych przez te zachowania". 
(Czym jest owa 
"moralność grupowa" 
wyjaśnia to dokładniej punkt #E2 strony o nazwie 
totalizm_pl.htm.) 
Niestety, stara "ateistyczna nauka ortodoksyjna" 
(tj. ta oficjalna nauka której ciągle uczymy się w 
szkołach i na uczelniach, zaś której rozliczne 
wady omawia szerzej punkt #A2 niniejszej strony) 
interpretuje zupełnie niewłaściwie zjawiska 
jakie zawierają w sobie owo zatrzęsienie dowodów. 
Sztucznie wzmacniając ateistyczność swych wyjaśnień, 
nauka ta przeacza bowiem, lub celowo ignoruje 
i pomija, związek tych zjawisk z poziomem "grupowej 
moralności" ludzi których one dotykają - znajomość 
którego to związku okazuje się być najistotniejszym 
wymogiem postępu ludzi. Wszakże aby te zjawiska 
zinterpretować poprawnie i ujawnić ich dowodową 
wartość jako następstw działania mechanizmów moralnych, 
owa oficjalna nauka musiałaby najpierw pozbyć 
się swego ateizmu. Jednak zarzucenie ateizmu 
przez dzisiejszą oficjalną naukę NIE jest już 
możliwe. Ateizm bowiem jest jej fundamentem 
filozoficznym, na którym nauka ta jedzie tak 
samo jak pociąg jedzie po swych szynach - co 
dokładniej opisują punkty #F1.1 i #F2 strony 
god_istnieje.htm. 
W rezultacie, jeśli ludzkość NIE obali dotychczasowego 
"monopolu na wiedzę" owej starej nauki np. poprzez 
oficjalne ustanowienie konkurencyjnej i nowej "nauki 
totaliztycznej" bazującej na dowodach i ustaleniach 
relatywnie nowej 
"teorii 
wszystkiego" zwanej 
Konceptem Dipolarnej Grawitacji 
(obalenie którego to monopolu jest silnie 
rekomendowane w punkcie #C1 na stronie 
telekinetyka.htm), 
wówczas naukowcy nigdy NIE podejmą obiektywnych 
badań faktu iż 
natura demonstruje ludności danego 
obszaru wrogość lub przyjacielskość jaka jest 
proporcjonalna do poziomu "grupowej niemoralności" 
lub "grupowej moralności" ludzi zamieszkujących ów obszar. 
Wszakże 
"dzisiejsza nauka 
zachowuje się jak rozpędzony pociąg który sam NIE 
potrafi się już zatrzymać nawet jeśli wszystkim 
jest już wiadomym, że szyny na których on jedzie 
zmierzają ku przepaści i do katastrofy". 
Z tego powodu, bez obalenia obecnego monopolu 
"ateistycznej nauki ortodoksyjnej", materiał dowodowy 
dokumentujący opisywane tu ustalenie nowej 
"totaliztycznej nauki" nigdy NIE będzie mógł 
być oficjalnie zaprezentowany w jakiejkolwiek 
publikacji naukowej ani oficjalnie dyskutowany 
w programie jakiejkolwiek konferencji naukowej. 
Z kolei 
bez naukowego uznania faktu iż zachowaniem 
natury rządzi grupowa moralność ludzi żyjących na 
danym obszarze, NIE jest możliwe dla nauki wypracowanie 
i wdrożenie efektywnych metod obrony ludzkości 
przed naturalnymi kataklizmami - w rodzaju 
metod obrony opisywanych na stronie o nazwie 
quake_pl.htm, 
zaś potwierdzanych empirycznie m.in. dowodami 
z punktu #I3 niniejszej strony.
       
Wróćmy jednak do materiału dowodowego z w/w 
wysp Tuvalu i Kiribati. Dokumentuje on, że na 
wyspach które praktykują właściwy rodzaj "moralności 
grupowej", relatywny poziom wody morskiej (tj. 
poziom wody odniesiony do poziomu lądu) 
zachowuje się przeciwstawnie do trendu z 
reszty świata, czyli opada (podczas gdy w 
reszcie świata relatywny poziom wody morskiej wzrasta). 
Powodowanie tego zjawiska przez mechanizmy moralne 
jest dodatkowo potwierdzane przez odmienny materiał 
dowodowy, który dokumentuje też zupełnie odwrotny 
trend. Mianowicie, istnieje też materiał dowodowy 
który dokumentuje, że na obszarach zamieszkałych 
przez co bardziej niemoralnie zachowujących się 
ludzi, relatywny poziom morza postępuje odrotnie 
niż na w/w wyspach Tuvalu i Kiribati - czyli poziom 
ten podnosi się tam wielokrotnie szybciej niż w reszcie 
świata i zagraża tam już niedalekim zalaniem lądu. 
Niestety, ów materiał dowodowy prawdopodobnie NIE zostanie 
udokumentowany dla obszarów w których ludność już 
od dawna zeszła na praktykowanie wysoce niemoralnej 
filozofii pasożytnictwa. 
Wszakże naukowcy z krajów obezwładnionych przez 
filozofię pasożytnictwa są już zupełnie niezdolni 
do dokonywania jakichkolwiek kompleksowych i 
nowatorskich badań eksperymentalnych z powodu 
panującej wśród nich tzw. 
"wynalazczej impotencji" - opisywanej 
m.in. w punkcie #H1 i #G1 strony o nazwie 
eco_cars_pl.htm. 
(Naukowcy dotknięci "wynalazczą impotencją" są 
co najwyżej zdolni do produkowania "naukowej 
makulatury" poprzez wycinanie nożyczkami 
fragmentów starych artykułów, oraz publikowanie 
ich jako nowe po uprzednim ich posklejaniu razem.) 
O fakcie, że "natura" rzeczywiście jest tam wroga wobec miejscowej 
ludności, można więc dedukować jedynie pośrednio 
z raportów o licznych tam zabójczych trzęsieniach 
ziemi, tsunami, tornadach, huraganch, powodziach, 
suszach, upałach, pożarach, mrozach, itp. (a także 
rozruchach, wojnach, rewolucjach, aktach terroru 
i terroryzmu, katastrofach, formach wyzysku, 
bankructwach, depresjach ekonomicznych, aktach 
niesprawiedliwości społecznej, przestępczści, itd.). 
Tak jednak się składa, że na świecie istnieją też już 
obszary których ludność coraz szerzej praktykuje 
"naukową moralność" 
(tj. praktykuje ten rodzaj powypaczanej moralności 
opisanej we wstępie do niniejszej strony, którą 
wmuszają społeczeństwom ignoranckie twierdzenia 
dzisiejszych ateistycznych naukowców, zaś utwierdzają 
potem prawa uchwalane przez głuchych na głos 
sumienia polityków). Jak zaś bardzo owa "naukowa 
moralność" różni się już od "faktycznej moralności" 
wymaganej od ludzi przez Boga, satyrycznie ilustruje 
to punkt #G3 na stronie o nazwie 
przepowiednie.htm. 
Tymczasem dzisiejsi ateistyczni naukowcy zdołali już 
wmówić niektórym społeczeństwom, że ignorancko formowana 
przez nich owa powypaczana "naukowa moralność" jest 
jakoby "faktyczną moralnością". Niestety, empiryka 
ujawnia, że przez Boga owa "naukowa moralność" 
jest traktowana jako odmiana 
"niemoralności" - 
a więc jest surowo karana. (Tj. jej praktykowanie przez 
całe "intelekty grupowe" jest karane m.in. śmiercionośnymi 
kataklizmami i bankructwami, zaś jej praktykowanie przez 
pojedyńcze "intelekty indywidualne" jest karane przedwczesnymi 
śmierciami - tak jak dokumentują to punkty #G1 do #G7 strony
will_pl.htm.) 
Wszakże owa "naukowa moralność" coraz bardziej odbiega 
od "faktycznej moralności" nakazywanej ludziom przez 
Boga - zaś zdefiniowanej w punkcie #B5 strony o nazwie 
morals_pl.htm. 
Jednak narazie owa "naukowa moralność" NIE paraliżuje 
jeszcze eksperymentalnych badań naukowych do tego 
samego stopnia jak czyni to praktykowanie wysoce niemoralnej 
filozofii pasożytnictwa. 
Dlatego naukowcy z takich obszarów czasami są nadal 
w stanie dokonywać jakichś wysoce konserwatywnych 
(a stad nadal modnych) badań eksperymentalnych, 
włączając w to niektóre komplesowe badania relatywnego 
wzrostu poziomu morza. Wyniki z takich właśnie badań 
są już nawet stopniowo publikowane. Totaliztycznie zorientowani 
badacze mogą więc je przeanalizować i samemu sobie 
sprawdzić, czy faktycznie w obszarach których mieszkańcy 
praktykują ową "naukową moralnść", relatywny poziom morza 
wzrasta znacznie szybciej niż z pozstałych miejscach świata. 
Jeden z przykładów takich wyników jest raportowany m.in. 
w artykule 
[2#I5] o tytule "Sharp sea level rise in 
'hot spot' threatens US cities" (tj. "Ostry wrost poziomu 
morza we 'wrażliwym obszarze' zagraża miastom Stanów 
Zjednoczonych") ze strony A11 nowozelandzkiej gazety 
The Dominion Post, 
wydanie ze środy (Wednesday), June 27, 2012. 
Artykuł ten omawia wyniki badań alarmujących 
wzrostów relatywnego poziomu morza na wschodnich 
wybrzeżach Stanów Zjednoczonych - jakie okazują się 
być już 3 do 4 razy większe niż średni wzrost relatywnego 
poziomu morza w reszcie świata. To z kolei oznacza, ze 
takie miasta Stanów Zjednoczonych jak Nowy Jork, Boston, 
czy Filadelfia, są zagrożone już niedalekimi powodziami 
morskimi lub nawet zupełnym utonięciem w morzu. 
Co ciekawsze, zgodnie z owym artykułem także 
Kalifornia, leżąca przecież po przeciwstawnej (zachodniej) 
stronie Stanów Zjednoczonych, też doświadcza 
ostatnio nietypowo dużego relatywnego wzrostu 
poziomu morza. Inny przykład podobnych wyników 
jest raportowany w artykule 
[3#I5] o 
tytule "Time and tide" (tj. "czas i przypływ") ze 
strony A1 nowozelandzkiej gazety 
The Dominion Post, 
wydanie z piątku (Friday), July 13, 2012. Artykuł ten 
ujawnia, że aż dwa raporty potwierdziły iż na wybrzeżach 
miasta Wellington (tj. stolicy Nowej Zelandii) relatywny 
poziom morza wzrasta najszybciej ze wszystkich wybrzeży 
całej Nowej Zelandii. Czy nie jest więc już najwyższy czas 
aby mieszkańcy takich obszarów zaczęli zadawać sobie 
pytanie, dokąd prowadzi ich praktykowanie owej "naukowej 
moralności", oraz czy aby "matka natura" NIE używa 
owego przyspieszonego wzrostu relatywnego poziomu 
morza aby im zakomunikować, że NIE aprobuje "grupowej 
moralności" ludzi zamieszkujących te obszary, oraz że 
jest wrogo nastawiona wobec zachowań ludzkich 
jakie wynikają z owej "grupowej moralności".
       
Czym taki ogólnoświatowy wzrost poziomu morza 
może się skończyć dla ludności obszarów które 
w porę NIE podejmą praktykowania 
"moralności 
grupowej" nakazywanej ludziom przez Boga 
(tj. które NIE zaadoptują jakiejś wersji 
filozofii totalizmu), 
doskonale ilustrują to nam przypadki opisywane historią. 
Przykładowo, na wybrzeżach Morza Bałtyckiego 
opowiadane są legendy o mitycznej wyspie-mieście 
Vineta 
(po polsku "Wineta") którą opisałem m.in. w punktach #G2 i #H2 strony 
tapanui_pl.htm. 
Mieszkańcy owej wyspy-miasta wyznawali zaawansowaną formę 
filozofii pasożytnictwa, 
praktykując niemoralność, obżarstwo (włączając 
zjadanie nawet ludzkiego mięsa), rozpustę, 
zwyrodnienia seksualne, nieuczciwość, 
bezbożność, itp. Społeczność owej wyspy 
została więc ukarana jako całość i wyspa 
ta utonęła w odmętach Morza Bałtyckiego, 
zaś niemal wszyscy jej mieszkańcy zginęli. 
Tak samo stało się z równie niemoralnymi 
i dekadentnymi mieszkańcami starożytnego 
miasta Salamis z wyspy Cyprus na Morzu 
Śródziemnym - którego los przypomniałem 
m.in. w punkcie #H3 ze strony 
tapanui_pl.htm 
zaś szerzej opisałem w podrozdziale #D3 z 
monografii [5/4] 
i w podrozdziale V5.2 z tomu 17 mojej najnowszej 
monografii [1/5]. 
Stąd nie powinno nikogo zdziwić, kiedy potopione 
lub unicestwiane (w podobny sposób jak owa społeczność 
niemoralnej wyspy-miasta Wineta z okolicy polskiego 
Świnoujścia, czy podobnie do zwyrodniałego i 
niemoralnego miasta Salamis na Cyprze) będą też 
i niektóre 
dzisiejsze najbardziej niemoralne społeczności, 
które albo otwarcie praktykują ową wysoce niemoralną 
filozofię pasożytnictwa 
(tak jak ma to miejsce w sporej już liczbie krajów 
jakie łatwo zidentyfikować po nieustannie trapiących 
ich trzęsieniach ziemi, tsunami, tornadach, huraganach, 
powodziach, upałach, suszach, pożarach, wojnach, 
rewolucjach, terrorze, aktach terroryzmu, itp.), 
albo też praktykują "naukową moralność" - 
która jednak obecnie drastycznie odeszła 
już od moralności wymaganej od ludzi 
przez wszechmogącego Boga. Początki tego 
zatapiania i unicestwiania już dzisiaj widzimy. 
Nie trzeba też specjalnej wyobraźni czy wiedzy, 
aby sobie dodedukować, co się stanie dalej jeśli 
dane społeczeństwa NIE zaadoptują w porę 
tej właściwej "moralności grupowej" 
wymaganej od ludzi przez Boga, tj. NIE zaadoptują 
"moralności grupowej" opisanej w punkcie #E2 strony o nazwie 
totalizm_pl.htm 
i rekomendowanej wszystkim do pedantycznego praktykowania przez 
filozofię totalizmu, 
jakiej formalna definicja przytoczona jest w punkcie #B5 strony o nazwie 
morals_pl.htm. 
Wszakże bez praktykowania właściwej moralności, 
takie kataklizmy i katastrofy będą się tam nasilały 
aż do poziomu jaki może zupełnie wyniszczyć 
społeczności, narody i kraje które najbardziej 
uparcie praktykują niewłaściwy rodzaj moralności - 
np. praktykują rodzaj "grupowej moralności" zalecany 
im przez starą "ateistyczną naukę totaliztyczną" 
(zamiast moralności grupowej nakazywanej nam 
przez Boga i zalecanej np. przez sumienie czy 
przez rekomendacje filozofii totalizmu), a stąd 
które są najbardziej uparte w coraz głębszym 
niemoralnym prowadzeniu się samemu oraz w 
propagowaniu niemoralnych zachowań po reszcie 
świata.
Część #J: 
Niezwykłości Petone:
       
#J1. 
Niezwykłości i ciekawostki Petone już opisane na tej stronie:
       
Praktycznie cała niniejsza strona poświęcona 
jest opisowi niezwykłości i ciekawostek miasteczka 
Petone. Sporą liczbę z nich już wyszczególniłem 
i opisałem w punkcie #B3 na początku niniejszej 
strony - stąd tutaj NIE będę ponownie powtarzał 
ich wyszczególniania. Tu wymienię jedynie 
najważniejsze i jednocześnie najbardziej niezwykłe 
z omawianych w innych punktach niż ów #B3, 
zaś dla poznania ich opisów odeślę czytelnika do 
odpowiednich punktów niniejszej strony. Oto one:
(1) Sytuacja przysłowiowej "pułapki na 
szczury" - tj. z której NIE ma ucieczki w przypadku 
jakiegoś raptownego kataklizmu, np. tsunami. Sytuację 
tę opisałem dokładniej w punkcie #C4 niniejszej strony, 
zaś kataklizmy jakie nieustannie zagrażają miasteczku 
Petone wyszczególniłem w punktach #C2 i #C3.
(2) Omijanie Petone przez kataklizmy i anomalie 
pogodowe. Pomimo całej masy potencjalnych zagrożeń 
na jakie miasteczko Petone jest nieustannie wystawione, 
wszystkie kataklizmy oraz anomalie pogodowe, 
jakie w czasach mojego zamieszkiwania w Petone 
przykro doświadczyły lub pouszkadzały miejscowości 
sąsiadujące z tym miasteczkiem, w samym Petonie 
dotychczas NIE wyrządziły żadnej szkody (po ich 
przykłady patrz punkty #I3 i #I3.1 powyżej, oraz (c) 
z punktu #J2 poniżej).
(3) Ożywienie i zasobność w okresach 
krajowej depresji ekonomicznej. Opisuję je 
w punkcie #I3.2 niniejszej strony.
(4) Ciąg niezwykłych zdarzeń, włącznie 
z cudem opisywanym począwszy od punktu #J3 
poniżej aż do podpisów pod "Wideami #J3xyz", 
jaki zdaje się dowodzić, że Bóg ma szczególny plan 
długoterminowy co do przyszłej roli miasteczka Petone.
(5) Dziwne zrządzenia losu jakie powodują, że Petone 
stało się miejscowością, w której zamieszkuję przez najdłuższy 
okres czasu w całym swym życiu, znaczy już przez ponad 
18 lat (tj. zaczynając od początku roku 2001 aż do dzisiaj). Dwie 
inne miejscowości gdzie uprzednio mieszkałem najdłużej, to 
Wszewilki oraz 
Wrocław - 
w każdej z nich też mieszkałem przez okresy około 18 lat. 
Intrygująco, w pozostałych 7 miejscowościach do jakich 
przeprowadzałem się jakby "na stałe", tj. w Christchurch, 
Invercargill, Dunedin, Famagusta, Kuala Lumpur, Kuching 
i Timaru, sumarycznie też zamieszkiwałem przez około 18 lat. 
Stąd na mój wiek 72 lat z chwili pisania niniejszego punktu, 
składały się 4 takie okresy 18-letniego zamieszkiwania - 
jest to bardzo dziwna i szokująca mnie  prawidłowość (coś 
jakby zalążek jeszcze jednej "Tablicy Cykliczności" podobnej 
do tablic opisanych w punktach #J1 do #J7 z mojej strony o nazwie 
propulsion_pl.htm.) 
Odnotuj, że po 2001 roku aż kilkakrotnie zabierałem się 
do przeprowadzki do jakiejś innej niż Petone miejscowości, 
jednak zawsze następowało jakieś zdarzenie, jakie przeprowadzki 
te mi uniemożliwiało - przykładowo kiedy po przejściu na emeryturę 
zabierałem się za przygotowanie swej przeprowadzki do Christchurch, 
nastąpiło tam dewastujące trzęsienie ziemi. Ciekawe też, że w żadnej 
poprzedniej niż Petone miejscowości w której zamieszkiwałem, moich 
planów przeprowadzki nic mi NIE uniemożliwiało - tj. kiedykolwiek 
poprzednio poczułem, iż nadszedl czas aby ruszyć dalej 
w swą życiową drogę, zawsze mi się to udawało.
* * *
Odnotuj, że nawet już tylko fakt istnienia materiału 
dowodowego jaki wskazuję w niniejszym punkcie 
#J1 wystarcza aby się zorientować, że miasteczko 
Petone cieszy się szczególnymi względami u Boga.
#J2. 
Niezwykłości i ciekawostki Petone, które 
opisałem już na innych swych stronach:
       
Przykładami takich niezwykłości i ciekawostek 
miasteczka Petone, które opisałem już na innych 
niż niniejsza swych stronach internetowych, mogą być:
(a) Moje natknięcie się w Petone na "orba", 
czyli na jedną z całej serii miniaturowych, sterowanych 
komputerowo sond UFO jakie operują na Ziemi - zaś 
szersze opisy techniczne jakich przytaczam m.in. w 
punkcie #J3 ze swej strony internetowej o nazwie 
hurricane_pl.htm. 
Tamto swe natknięcie się na "orba" opisałem m.in. 
w punkcie #I3 swej strony o nazwie 
explain_pl.htm.
Sposób jego pojawienia się poprzez "wylecenie spod ziemi" 
zaś oznacza, że pod Petone może znajdować się np. jakaś 
ukryta podziemna baza takich sond UFO lub nawet wehikułów UFO. 
(b) Morskie molo jakie dostarcza historycznego porównania 
dla trwałości tzw. "księżycowego drewna" - które to drewno 
gnije dziesiątki razy wolniej od zwykłego drewna. Molo to opisałem 
dokładniej w podpisie pod "Fot. #D2abc" ze swej strony internetowej o nazwie 
tapanui_pl.htm, 
zaś owo "księżycowe drewno" opisałem tam w punkcie #D2.1. Odnotuj 
tu iż do lutego 2024 UFOnauci zdołali już hipnotycznie przeprogramować 
lokalnych decydentów aby nakazali rozebranie tego historycznego molo 
(którego naprawa kosztowałaby niewiele wiecej niż jego rozbiórka) a tym 
samym aby usunąć z ludzkiego widoku dowody iż w Petone mają miejsce 
sprzeczne z ateistyczną nauką zjawiska, np. jak "księżycowe drewno" 
owego molo.
(c) Zagrożenia, uszkodzenia i zniszczenia trapiące 
najbliższe miejscowości położone wokół Petone, kiedy jednocześnie 
omijały one samo Petone leżące na drodze danego kataklizmu. 
Oto wykaz najważniejszych takich przypadków:
(c1) Chroniczne unikanie zniszczeń przez kataklizmiczne 
zdarzenia jakie niszczyły coś tuż przy Petone, jednak NIE w niej samej. 
Wykaz takich przypadków i ich powodów omawiam w punkcie #I3 na stronie 
day26_pl.htm.
(c2) Uniknięcie zniszczeń od trzęsienia ziemi z 
dnia 2016/11/13 jakie zrujnowało budynki w każdej 
z najbliższych miejscowości otaczających Petone. Uszkodzenie 
to i zniszczenie było spowodowane trzęsieniem ziemi jakie 
uderzyło NZ koło Kaikoura o północy z 13 na 14 listopada 
2016 roku - a jakie opisałem szerzej m.in. w punkcie 
#R2 i na "Fot. #R2abc" ze strony o nazwie 
quake_pl.htm. 
Tamto trzęsienie ziemi pozawalało, a także pouszkadzało, 
budynki odległe zaledwie o kilka kilometrów we wszystkich 
czterech kierunkach świata od Petone, tj. na wschód, zachód, 
północ i południe od tego małego miasteczka. Niektóre z 
owych pouszkadzanych budynków były nadal rozbierane 
w 2018 roku. Jednak w Petone (zlokalizowanym w samym 
środku pomiędzy tak zdewastowanymi obszarami) żaden 
budynek NIE uległ zawaleniu ani odnotowalnemu uszkodzeniu - 
co nawet jeśli ktoś NIE wierzy w cuda ciągle powinno go 
głęboko zastanowić zważywszy moc owego trzęsienia ziemi 
jaką opisałem w punkcie #R2 wyżej wymienionej strony 
quake_pl.htm, 
a także zważywszy że wiele budynków z Petone demonstruje 
posiadanie podobnych, lub nawet słabszych, konstrukcji i 
materiałów, jak budynki poniszczone w innych obszarach.
(c3) Wykluczenie Petone (a także wykluczenie leżącego przy 
tej samej zatoce morskiej miasta Wellington) z zagrożenia nadchodzącym 
"tsunami" (które na szczęście potem okazało się nieszkodliwe) - 
jakie w czwartek dnia 2021/3/5 było spowodowane aż trzema potężnymi 
trzęsieniami ziemi o siłach od 7.1 do 8.1 w wodach oceanu przy wybrzeżu 
Nowej Zelandii - szczegółów poszukuj w Google używając słowa kluczowe: 
tsunami 5 march 2021. 
Owo tsunami i towarzyszące mu zdarzenia opisałem w punkcie #R3 strony 
quake_pl.htm.
(d) Prawdopodobne działanie studni artezyjskiej w 
Petone, jako wskaźnika poziomu zatrucia nowozelandzkich 
wód gruntowych. Działanie to opisałem szerzej m.in. w 
punkcie #G2.3 i na "Fot. #G2abc" swej strony o nazwie 
healing_pl.htm.
#J3, blog #296. 
Inteligentny "płonący krzew" wodorostu emitujący "błędny ognik", 
jaki na zapełnionej ludźmi plaży w Petone (Nowa Zelandia) dnia 
25 kwietnia 2018 roku około godziny 16 ujawnił, że jest w stanie 
"omamiać" fascynującym "tańcem", a także "inspirować", NIE 
tylko w mrokach ciemnych nocy, ale i w pełni słonecznego dnia:
Motto: 
"Chociaż folklorystyczną wiedzę i ludowe opowieści oficjalna nauka traktuje 
jak bajki dalekie od prawdy, w rzeczywistym życiu częściej przytrafia nam 
się to co stwierdza folklor, niż to co wmawia nam oficjalna nauka."
       
W czasach swej młodości nasłuchałem się sporo 
opowieści ludowych o typowo wrogich ludziom, 
podstępnych, zwodniczych, inteligentnie zachowujących 
się światłach, przez polski folklor najczęściej zwanych 
"
błędne ogniki" - 
aczkolwiek w Polsce znanych też pod całym szeregiem 
innych nazw, np. "strażników" (ponieważ jakoby strzegą 
one zbójeckich skarbów), "ogni szatańskich" (ponieważ 
typowo wyrządzają one zło tym co dadzą się im zwieść), 
"zwodniczych ogników" (ponieważ podstępnie zwodzą 
one na zatracenie osoby które ulegną ich czarowi), 
oraz kilku jeszcze innych określeń. Światła te znane 
są też w folklorach wielu innych krajów. Przykładowo 
po łacinie nazywane są "ignis fatuus" (tj. "podstępny 
ogień"), po angielsku "will-o'-the-wisp" lub "ghost-light" 
(tj. "świetlisty duch"), w Malezji znane są pod nazwą 
"The Spirit of the Jungle" (tj. "Duch Dżungli") - 
ponieważ zwodzą one ludzi zapuszczających się do 
dżungli. W Nowej Zelandii też je znają, typowo używając 
dla nich albo nazwy "The Watchman" (tj. "Strażnik"),  
albo też jakieś opisowe określenia.
       
Ja osobiście od dawna interesuję się zjawiskiem "błędnych 
ogników". Wszakże znam sporo ludzi którzy je widzieli 
(niektórzy z nich widzieli je nawet wielokrotnie). Z kolei 
raporty kilku obserwatorów tych ogników powtarzałem 
w aż szeregu swoich publikacji - przykładowo we wstępie 
do rozdziału C oraz w podrozdziałach C1 i D1 z 
traktatu [4b] 
o tytule 
Tunele NOL spod Babiej Góry, 
a także w punkcie #E3 z mojej strony internetowej o nazwie 
newzealand_pl.htm. 
Z moich teoretycznych analiz wynika, że ateistyczna ideologia 
dzisiejszej oficjalnej nauki połączona z brakiem  naukowych badań 
zarówno tego zjawiska, jak i świetlistych zjawisk mu pokrewnych, 
powoduje iż do jednego worka "błędne ogniki" typowo wrzuca 
się aż cały szereg zupełnie odmiennych zjawisk jakie powodują 
emitowanie światła, a jakie wykazują zarówno "nadprzyrodzone", 
jak i "naturalne" pochodzenie. Przykładowo, za "błędne ogniki" 
najczęściej bierze się miniaturowe i sterowane komputerowo sondy 
UFO, popularnie zwane "orb" lub "rod" - które przy słabym świetle i 
nocami jarzą się błękitnym światłem (po przykład zdjęcia jednego 
z nich patrz "Fot. #G2ab" na mojej stronie internetowej o nazwie 
landslips_pl.htm). 
Sporo materiału dowodowego sugeruje, iż istnieje też jakaś 
wersja także niebiesko lub srebrzyście świecących duchowych 
błędnych ogników typowo jednak o nieregularnym kulistym 
kształcie, które pojawiają się w lokalizacjach katastrof z 
licznymi ofiarami, miejscach zbrodni, oraz np. na cmentarzach. 
Na mokradłach faktycznie widywane są też płonące gazy, zaś 
typowo przed trzęsieniami ziemi oraz w czasie burz elektrycznych 
niektórzy widzą ogniste kule elektryczności. W lasach spróchniały 
fragment drzewa także może emitować nieruchome światło. 
Niektórzy zaś "eksperci" posuwają się nawet do zakamuflowanego 
oskarżania, że raportujący takie "błędne ogniki" zapewne widzieli 
jedynie świecące nocą owady. (Jakże podobne jest to oskarżenie 
do posądzeń niektórych naukowców, że osoby raportujące UFO 
musiały być pijane.) Z mrowia tamtych obserwacji zdecydowanie 
odcinają się jednak najrzadziej raportowane, zwodniczo-inteligentne 
w zachowaniu, a stąd zapewne faktyczne "błędne ogniki", 
jakie NIE mają kulistego kształtu, a są rodzajem inteligentnie 
tańczących podłużnych języków złotego, pomarańczowego 
lub czerwonego ognia. Te moim zdaniem są najbardziej 
tajemnicze - chociaż narazie niemal nikt ich NIE bada. Ich 
tajemniczość powiększa fakt, iż z wyglądu i zachowania 
przypominają one płomień jaki wydobywał się z 
"
płonącego krzewu" 
(często też zwanego 
"
krzewem gorejącym") 
widzianego przez Mojżesza, tj. płomienia opisanego w Biblii 
w wersetach 3:1-5 z 
"Księgi Wyjścia". 
       
Aż do przypadku opisanego w niniejszym punkcie, ja sam nigdy 
takich podłużnych języczkowatych "błędnych ogników" czy płomyka 
"krzewu gorejącego" NIE widziałem - chociaż widziałem już aż kilka 
orbów (tj. miniaturowych sond UFO). Jednak na popołudniowym spacerze 
po czarnej żwirowej plaży niedaleko od swego mieszkania w Petone 
(Nowa Zelandia) w ciepłą, słoneczną, jesienną środę dnia 2018/4/25, 
w końcu sam zobaczyłem jedną z wersji, czy manifestacji, tego niezwykłego 
zjawiska, które w niniejszym opisie też będę tu nazywał "błędnym 
ognikiem" - chociaż z jego cech i z materiału dowodowego z nim 
związanego wynika, że był to telepatycznie "sprzeczający się" ze mną 
"
płonący krzew". 
Ku mojemu zdumieniu, długi języczek tego ognika zaistniał na 
upakowanej ludźmi plaży w pełnym świetle słonecznego dnia i 
jarzył się bardzo silnym czerwonawym światłem widocznym już 
z odległości około 100 metrów - chociaż w jego opisach typowo 
się twierdzi, iż pojawia się on jedynie na bezludziach i tylko 
mrocznymi nocami, zaś jego światło jakoby jest zbyt słabe aby 
było widoczne w pełni dnia. Dla naukowej rzetelności poniżej 
przytaczam więc swój szczegółowy raport z tej fascynującej 
obserwacji - jakiej najważniejszym moim zdaniem elementem 
było potwierdzenie, że faktycznie ów ognik zademonstrował 
posiadanie inteligencji i umiejętności telepatycznego "omamiania".
       
Około godziny 16, pięknej, słonecznej i bezwietrznej 
środy, dnia 2018/4/25, spacerowałem po czarnej 
petońskiej plaży żwirowej. Kiedy po zawróceniu 
zdążałem już w kierunku swego mieszkania, w 
obszarze plaży leżącej na wprost wzniesionego przy 
tej plaży celtyckiego kamiennego krzyża pamiątkowego 
lokalnie nazywanego też "Iona Cross of Petone" (patrz 
"Fot. #J3b" poniżej) spostrzegłem języczek 
silnie świecącego się czerwonego płomyka jaki buchał 
jakby z wysuszonego na kość fragmentu krzewu jakiegoś 
wodorostu leżącego na owej plaży - po angielsku zwanego 
kelp seaweed. 
Wymiary widocznej dla mnie części języczka tego płomyka 
przy oglądaniu go z bliskiej odległości oceniałem 
na: szerokość około 2 cm, wysokość około 5 cm. 
Płomyka tego NIE widziałem kiedy uprzednio 
też przechodziłem koło owego miejsca jakieś pół 
godziny wcześniej. Sam ów płomyk w jakiś dziwny 
sposób fascynował i przyciągał do siebie moją uwagę. 
W jego zachowaniu było bowiem coś inteligentnego, 
nieprzypadkowego i jakby "ludzkiego". Wyglądał bowiem 
jakby "tańczył" żywo i radośnie, chociaż nie było wówczas 
wiatru, którym można byłoby wyjaśnić jego rytmiczne, 
intrygujące i jakby inteligentnie egzekwowane taneczne 
poruszenia. Jego ruchy mi przypominały pełne gracji 
i rytmu taneczne poruszenia dzisiejszych pojedyńczo 
tańczących kobiet. (Odnotuj tutaj, że jedynie kobiety 
tańczące bez bycia zniewolonymi tanecznymi uściskami 
swych partnerów demonstrują owe pełne gracji i rytmu 
ruchy pokusy i uwodzenia, jakie demonstrował też ów 
płomyk.) Ja potrafię szybko odnotować i rozpoznać te 
ruchowe kuszenie i uwodzenie tańczących kobiet, ponieważ 
znam je dobrze ze swoich 
"playlists" z ulubionymi 
piosenkami i tańcami, które zaprogramowałem osobiście do 
częstego oglądania na "smart" telewizorach firmy LG i na 
komputerch PC pracujących pod wyszukiwarką "Google Chrome" - 
a stąd które czytelnik też może sobie oglądnąć np. pod adresami 
http://drobina.rf.gd/p_nfj.htm 
czy 
http://pajak.org.nz/p_nfi.htm. 
Na przekór swych niewielkich rozmiarów, płomyczek 
ten jarzył się aż tak silnie, że przykuł do siebie mój 
wzrok już kiedy byłem jeszcze w znacznej od niego 
odległości, jaką oceniłbym na około 100 metrów od 
niego. Jego intensywność, jaskrawość i kolor już z 
tak dużej odległości mi przypominały oglądany z bliska 
nocny płomień z lampy naftowej - jaką moja babcia mieszkająca w 
Cielczy 
oświetlała nocami swoje pozbawione elektryczności 
mieszkanko. Tyle, że będąc podobnie szeroki jak niski 
płomyk unoszący się z knota lampy naftowej, widzialny 
fragment języczka owego płomyka z Petone miał 
wysokość około trzykrotnie wyższą od swej szerokości.
       
Ja spacerowałem bardzo wolno tuż przy krawędzi wody, 
podczas gdy morze było wówczas znacząco cofnięte odpływem. 
Stąd ów języczek płomyka tańczył w odległości około 
20 metrów na lewo od przedłużenia trajektorii mojego 
spaceru. Ponieważ odnotowałem go już ze sporej odległości, 
stąd spacerując wolno oglądałem go i analizowałem 
przez okres co najmniej około 5 minut. Jednak już po 
pierwszym jego ujrzeniu natychmiast ogarnęły mnie 
jakieś niezrozumiałe i silne wątpliwości na jego temat. 
Kiedy później już w swym mieszkaniu zacząłem analizować 
te wątpliwości, doszedłem do wniosku iż ów płomyk 
jakby telepatycznie starał się mnie "omamić" i nakłonić 
abym przestał się nim interesować i kontynuował 
swój spacer w sposób niezakłócony. Tak się bowiem 
zdarzyło, że ja dobrze już znałem ów telepatyczny przymus 
ze swoich uprzednich przypadkowych natknięć się 
na wehikuły UFO - które też typowo rozsiewają 
wokół siebie telepatyczny nakaz stwierdzający coś 
w rodzaju 
"to co widzisz jest niczym niezwykłym, 
przestań więc się tym interesować i kontynuuj czynienie 
tego co czynisz". (O owym telepatycznym nakazie 
czytelnik może poczytać sobie w podrozdziale VB4.1.1 
z tomu 17 mojej 
monografii [1/4]. 
To właśnie z powodu wykrycia istnienia tego silnego 
nakazu, w swych publikacjach wypracowałem i zalecam 
czytelnikom zachowanie 
"najpierw 
fotografuj, a dopiero potem deliberuj" - którego 
zrealizowania, niestety, ja sam haniebnie zaniedbałem 
w sprawie opisywanego tutaj "błędnego ognika" czy 
"płonącego krzewu".) Pierwsza z tych silnych wątpliwości 
jaka mnie ogarnęła, to że płomyk ten wcale NIE jest 
niczym niezwykłym. W ów bowiem dzień piękna 
pogoda sprawiła, iż na plaży było sporo ludzi. Kilku 
z nich siedziało w niedużych odległościach po niemal 
wszystkich stronach owego płomyka. Najbliżej, 
bo jedynie jakieś 5 metrów poza owym tańczącym 
języczkiem płomyka był niski murek jaki odgradza 
plażę od chodnika (poza którym to chodnikiem stoi 
ów krzyż celtycki pokazany na "Fot. #J3b"). Na murku 
tym siedziała grupka około 5 młodych osób (NIE zadałem 
wówczas sobie trudu aby dokładnie ich policzyć), 
zwróconych w kierunku morza, a stąd i w kierunku 
owego płomyka. Ponieważ zaś ów tańczący płomyk 
najpierw mi przypominał też płomyk silnej zapalniczki 
do papierosów, początkowa wątpliwość jaka mnie 
ogarnęła, stwierdzała iż ktoś z owej grupy ludzi 
wcisnął zapewne palącą się zapalniczkę w piasek, 
ukrywając ją w leżącym na plaży wyschniętym 
fragmencie krzewu wodorostu, zaś obecnie wszyscy 
oni zabawiają się śledzeniem jak spacerowicze i 
przechodnie na to zareagują. (NIE mam pojęcia skąd 
taka jakby teleptycznie narzucona mi z zewnątrz wątpliwość 
przyszła do mojej głowy, bowiem ja sam nigdy ani NIE widziałem 
nikogo kto by tak uczynił, ani NIE słyszałem o nikim 
kto by tak postąpił.) Zdecydowałem więc, że chociaż 
bez przerwy kontynuowałem uważne śledzenie 
owego płomyka, dalej będę spacerował w sposób 
niezakłócony, udając że wcale NIE interesuję się tym 
płomykiem. Kiedy jednak byłem w punkcie spaceru 
jaki leżał najbliżej od owego płomyka, zaś tylko około 
25 metrów od grupki owych młodych osób, odnotowałem, 
że wcale NIE patrzą oni na miejsce gdzie tańczył 
ów płomyk, a oglądają morski horyzont leżący w 
oddali. Faktycznie na mnie sprawili wówczas wrażenie, 
iż płomyka tego wcale NIE widzą - chociaż "tańczył" 
on tuż pod ich nosami. Zmieniłem więc swój zamiar 
i zdecydowałem się podejść bliżej aby sprawdzić co 
wytwarza ów fascynujący mnie płomyk. Kiedy podszedłem 
na odległość około 10 metrów od niego, płomyk zaczął 
się zachowywać, jakby miał inteligencję i zmysły jakiegoś 
dzikiego zwierzątka, które odnotowało, że ktoś do niego 
się zbliża. Zaprzestał bowiem swego fascynującego mnie 
"tańca" i znieruchomiał jakby nasłuchując czy też obserwując. 
Ponieważ kontynuowałem swoje zbliżanie się do niego, 
zaczął zwolna jakby przykucać, czy chować się w dół, nadal 
stojąc nieruchomo i jedynie pomału obniżając swoją wysokość 
(tj. zachowywał się jak człowiek, który się ukrywa, a odnotował 
iż ktoś do niego się zbliża). Gdy podszedłem na odległość 
około 5 metrów, płomyk nagle zniknął. Podszedłem więc 
do wysuszonego fragmentu krzewu wodorostu z którego 
płomień się wydobywał aby sprawdzić, czy ukryta jest w 
nim zapalniczka - jednak nic tam NIE było. (Jak w przybliżeniu 
taki fragment wysuszonego na kość krzewu wodorostu 
wygląda, pokazałem to na "Fot. #J3a" poniżej.) Także sam 
ten fragment krzewu wodorostu 
NIE miał na sobie 
żadnych śladów upalenia, zwęglenia, dymu, czy sadzy - 
co jest bardzo dziwne zważywszy, iż płomyk palił się przez 
raczej spory okres czasu, a stąd fragment wysuszonego krzewu 
wodorostu z jakiego się wydobywał powinien częściowo się spalić, 
zwęglić, lub zakopcić. W sumie więc 
ów 
krzew wysuszonego wodorostu wykazywał taki sam brak popalenia 
jak płonący krzew opisany w wersetach 3:1-5 z bibilijnej 
"Księgi Wyjścia" - ze środka którego też wydobywał się płomień 
ognia, jednak krzew od ognia tego NIE spłonął. 
Nogą przesunąłem więc ów krzew wodorostu na bok aby 
odsłonić piasek plaży i sprawdzić co jest pod nim - jednak ponownie 
ani żadnego otworu, ani też sadzy, dymu, popiołu, zwęglenia, 
popalenia, czy czegokolwiek odmiennego od normalnego 
piasku, pod tym wysuszonym krzewem wodorostu NIE 
odnotowałem. Piasek i wodorost wyglądały tak, jakby 
języczek owego tajemniczego ognika powstawał w powietrzu 
zamiast wydobywać się z ziemi czy z czegokolwiek, oraz 
jakby NIE generował ani gorąca, ani żaru, popiołu, sadzy, 
czy dymu. Ponieważ pobliscy plażowicze zaczęli 
zwracać uwagę na to co czynię, NIE sprawdziłem 
już piasku ani wodorostu czy są gorące, a wycofałem 
się na odległość około 10 metrów od owego miejsca 
i zacząłem tam czekać aby sprawdzić czy płomyk 
ponownie się pojawi. Jednak już się NIE pojawił. 
Za to zarówno owa grupa około 5 osób, jak i inni ludzie 
siedzący niedaleko na plaży, wszyscy oni zaczęli się 
zachowywać jakby moje dziwne dla nich działania 
pobudziły ich ciekawość i zainicjowały ich szeptane 
komentowanie. Doszedłem więc do wniosku, iż oni 
zapewne płomyka tego NIE widzieli. Aby zaś niepotrzebnie 
NIE stwarzać im okazji do przypisania mi etykiety osoby 
dziwnie zachowującej się na plaży, zaprzestałem 
dalszego wyczekiwania czy płomyk ponownie się ukaże 
i wyruszyłem w drogę powrotną do swego mieszkania.
Wszakże z tego co na mój temat pisze się w polskim 
internecie doskonale już wiem, iż dla każdego tak 
zaetykietowanego mieszkańca małomiasteczkowego 
Petone uzyskanie takiej etykiety indukowałoby potem 
równie niepożądane następstwa, jak dla mnie ma 
zaetykietowanie mnie przez Polaków i przez niemal 
całą Polskę etykietą "pseudonaukowca" i rzekomego 
wyznawcy "teorii spiskowych" (podczas gdy tak 
naprawdę, to ja naukowo i nieodpłatnie staram 
się badać i popularyzować wszystko, czego zbadania 
odmawia nasza kosztowna oficjalna nauka ateistyczna - 
w tym przypadku badać zjawisko "błędny ognik" czy 
też "płonący krzew" wodorostu).
       
Dopiero w swym domu ochłonąłem z tego niewyjaśnionego 
"omamu" jaki spowodował u mnie widok i bliskość 
owego płomyka, który jasno świecił, jednak nic NIE 
popalił ani osmolił. Zacząłem bowiem sobie uświadamiać, 
że byłem świadkiem wysoce rzadkiego, tajemniczego 
i raczej niezwykłego zjawiska najczęściej nazywanego 
"błędnym ognikiem" - do istnienia jakiego referują 
tysiące legend ludowych, chociaż oficjalna nauka 
ignoruje jego istnienie. Co nawet jeszcze dziwniejsze, 
ognik ten pojawił się na plaży pełnej ludzi podczas 
światła dziennego i to w ładny słoneczny dzień - 
podczas gdy panuje dość powszechne przekonanie, 
że płomyki takie są widywane niemal wyłącznie na 
odludziach i tylko podczas niemiłych dla ludzi i złowróżebnie 
mrocznych nocy. Płomyk ten wykazywał też inteligentne 
zachowania i telepatyczne zdolności (np. jakby telepatycznie 
"sprzeczał się" ze mną). Ponadto, płomyk ten pojawił 
się w bliskości pamiątkowego krzyża celtyckiego. 
Z tyłu bowiem za owym murkiem, na którym siedziało 
około 5 młodych osób, istnieje kamienny krzyż celtycki, 
z wmurowaną w niego pamiątkową tablicą, zdjęcie 
jakiego to krzyża czytelnik może sobie oglądnąć 
poniżej na "Fot. #J3b", a także m.in. w 
Google, 
zaś napis na pamiątkowej tablicy którego może sobie przeczytać 
z fotografii jego zbliżenia, w kwietniu 2018 roku pokazywanego na stronie 
https://goo.gl/images/WbbfQa. 
Tablica ta informuje, że dnia 23 lutego 1840 roku, 
w owym miejscu odbyła się pierwsza nowozelandzka 
msza publiczna przysłanego właśnie ze Szkocji Reverend'a, 
który założył wówczas Kościół Prezbyteriański Nowej Zelandii. 
Można się domyślać, że podczas owej mszy, prowizoryczny 
ołtarz umiejscowiony był właśnie w miejscu w jakim pojawił 
się ów niezwykły płomyk - wszakże płomyk ten swym wyglądem 
przypominał, między innymi, tzw. 
"
wieczne lampki", 
kiedyś palące się w kościołach, niezwykłą tradycję jakich to 
lampek opisuję szerzej m.in. w punkcie #J2 swej strony o nazwie 
immortality_pl.htm 
zaś sporo historycznych faktów o ich znajdowaniu zawiera np. ok. 18-minutowe wideo 
"
Zagadka wiecznych lamp - lampy, które świecą od tysięcy lat!" 
w marcu 2023 roku upowszechniane pod adresem 
https://www.youtube.com/watch?v=DECJdZUptRg. 
Z opisywanych m.in. w punktach #D2, #E2 i #E3 strony o nazwie 
malbork.htm 
moich badań na temat akumulowania się tzw. "energii moralnej" 
w obszarach i obiektach będących odbiorcami ludzkich modlitw 
zdaje się wynikać, że z powodu historycznego znaczenia owego 
krzyża celtyckiego dla rozwoju chrześcijaństwa w Nowej Zelandii, 
oraz efektów późniejszych modlitw nowozelandzkich chrześcian, 
cały obszar związany z tradycją owego krzyża, w tym zapewne 
spory fragment miasteczka Petone (prawdopodobnie wraz z 
położonym niedaleko tego krzyża moim mieszkaniem) akumuluje 
w sobie energię moralną - stopniowo nabierając nadprzyrodzonych 
cech. Wcale by mnie więc NIE zdziwiło, gdyby z czasem ów obszar 
(i krzyż) nabrał zdolności do czynienia cudów, np. w rodzaju zjawisk 
podobnych do tych jakie tu raportuję, czy np. przyszłej zdolności 
do cudownego uzdrawiania ludzi albo do wypełniania podjętych 
w tym miejscu realistycznych marzeń (tak jak takie wypełnianie 
się marzeń już następuje w mojej rodzinnej wsi 
Stawczyk, 
zaś jak opisałem to szerzej m.in. w punktach #A1 i #F2 z mojej strony o nazwie 
wszewilki.htm).
       
Fakt, że ów "błędny ognik" pojawił się w wysuszonym 
krzewie wodorostu i w obrzarze o historycznym i 
modlitewnym znaczeniu dla rozwoju chrześcijaństwa 
w Nowej Zelandii - upamiętnianym wzniesionym tam 
celtyckim krzyżem, tamtemu mojemu doświadczeniu 
nadaje też jeszcze innej wymowy. Wszakże niezależnie 
od przykładu "omamienia", doświadczenie to może także 
reprezentować sobą "zainspirowanie", "ujawnienie" oraz 
"upewnienie" - w których owo celowe "omamienie" mnie, 
w połączeniu np. z brakiem dowodowej fotografii owego 
"błędnego ognika", może służyć zasadzie utrzymywania 
"wolnej woli" u osób sceptycznych jakie wyznają odmienne 
poglądy. Taka "ujawniająca" i "upewniająca" rola tego 
zdarzenia zdaje się nawet być potwierdzana analogią 
jego przebiegu do "płonącego krzewu" zaobserwowanego 
przez Mojżesza, a opisanego w w/w wersetach 3:1-5 z 
bibilijnej "Księgi Wyjścia" (który to opis z powodu swej 
wagi został potem dodatkowo powtórzony, poszerzony 
i uściślony w wersetach 7:30-43 z bibilijnych "Dziejów 
Apostolskich"). Wszakże jeden z wersetów z bibilijnej 
"Księgi Wyjścia" (też z naciskiem powtórzony w 
"Dziejach Apostolskich"), tj. werset 3:5, stwierdza m.in. - 
cytuję: 
"... miejsce, na 
którym stoisz, jest ziemią świętą". Nowa 
Zelandia praktycznie NIE posiada jeszcze miejsca 
jakie byłoby uznane przez jej mieszkańców za 
chrześcijańsko-święte - takie jakim np. w Polsce jest 
cała Jasna Góra z Częstochowy. Wprawdzie w NZ 
jest sporo obszarów i obiektów, np. kamieni, wzgórz, 
miejsc czyichś lądowań, pól bitew, cmentarzy, legowisk tzw. 
"
Taniwha", 
itp. - przez miejscowych Maorysów uważanych za "święte", 
jednak charakter i pochodzenie tych obiektów wykazuje 
cechy w Biblii definiowane jako pogańskie. (Jako ich 
przykład rozważ kamień "Te Kohatu-O-Hatupatu" pokazany 
na "Fot. #D1" i opisany w punkcie #D1 z mojej strony o nazwie 
newzealand_pl.htm.) 
Skoro zaś chrześcijaństwo docelowo ma rozprzestrzenić 
się po całym świecie, takie chrześcijańsko-święte miejsce 
zapewne pojawi się i w Nowej Zelandii. Jeśli więc Bóg 
zdecydował się ustanowić takie chrześcijańsko-święte 
miejsce i w NZ, 
zapewne będzie stwarzał i udostępniał 
do poznania miejscowym ludziom cały szereg  jakichś 
wymownych znaków - tyle, że tak zaprojektowanych i 
zamanifestowanych, aby NIE łamały one sobą niczyjej 
"wolnej woli" (czyli znaków podobnych do zdarzeń oraz 
manifestacji opisywanych i zilustrowanych w niniejszym 
punkcie #J3). Na bazie też sporej liczby takich właśnie 
znaków, jakie autor niniejszej strony już odnotował i tutaj 
opisał i to w czasie zaledwie do pół roku od zaobserwowania 
owego płonącego krzewu wodorostu, z dużym prawdopodobieństwem 
wolno nam wnioskować, że obszar otaczający miejsce na 
plaży w Petone, gdzie zamanifestowany został ów ogromnie 
wymowny znak religijny, zapewne 
jest 
miejscem "chrześcijańsko świętym" - tj. miejscem, które 
NIE jest ani prezbyteriańsko święte, ani protestancko święte, 
ani katolicko święte, ani pogańsko święte, a właśnie 
ogólno-chrześcijańsko święte, czyli święte dla błogosławieństwa 
i użytku wszystkich ludzi jakich religia lub wierzenia bazują 
na treści chrześcijańskiej Biblii. To zaś także 
oznacza, że w owym miejscu i w jego okolicy (w tym również 
w całym NZ miasteczku Petone) w przyszłości będzie działo 
się znacznie wiecej "niewyjaśnionych" zdarzeń, podobnych do 
tych jakie dotychczas ja zdołałem odnotować i udokumentować 
na całej niniejszej stronie (jedyny problem będzie w tym, czy 
dzisiejsi ludzie, których oczy są trwale poprzyklejane do ich 
telewizorów i do telefonów komórkowych, będą w stanie 
odnotować te znaki).
       
Przebieg opisanego powyżej zdarzenia charakteryzował 
się aż szeregiem cech, które można nazwać co najmniej 
"zagadkowymi", a które namnożyły u mnie pytań - jednak 
NIE udzieliły na nie definitywnych odpowiedzi. Przykładowo, 
jak to możliwe, iż ów "błędny ognik" czy "płonący krzew" 
pojawił się w miejscu publicznym, świetle dziennym 
i to przy słonecznej pogodzie - wszakże nigdy uprzednio 
o jego publicznym i dziennym pojawianiu się NIE 
słyszałem. Jak to możliwe, iż zalecając w swych publikacjach 
"najpierw fotografuj, a dopiero potem deliberuj" 
i mając w kieszeni aparat fotograficzny, ja ognika tego 
NIE sfotografowałem - czyli postąpiłem tak samo jak 
w sytuacji opisywnej w podrozdziale Q1 z tomu 14 mojej 
monografii [1/4] 
postąpił mój znajomy, A.J. Huddy, który uwielbiał 
operowanie kamer telewizyjnych, zaś jego domek 
zawalony był gotowymi do działania kamerami, 
jednak kiedy o 2:56 nad ranem dnia 23 marca 
1989 roku za jego oknem pojawiło się czteropędnikowe 
UFO, jedynie obserwował je wzrokowo zamiast 
złapać jedną ze swych kamer aby UFO to trwale 
udokumentować. Jak też to możliwe, iż prawdopodobnie 
byłem jedyną osobą na owej plaży, która zobaczyła 
i analizowała ten ognik, podczas gdy "tańczył" on 
dosłownie "pod nosem" wielu innych plażowiczów - 
najbliżsi z których siedzieli jedynie około 5 metrów 
od niego zwróceni wprost w jego kierunku? Dlaczego 
ja go NIE widziałem pół godziny wcześniej, kiedy 
uprzednio przechodziłem koło owego miejsca w 
przeciwstawnym kierunku swego spaceru - czy 
wówczas ognik ten jeszcze się NIE pojawił, czy 
też i wtedy już "tańczył", ale ja go NIE odnotowałem? 
Dlaczego ognik ten NIE upalił, zwęglił, czy pokrył sadzą 
ani suchego wodorostu, ani piasku plaży, z jakich gdyby 
był fizycznym zjawiskiem wówczas musiałby się wydobywać? 
Dlaczego ów ognik telepatycznie aż tak mnie "omamił", 
iż zapobiegł tym abym go sfotografował (wszakże w 
Google istnieje już sporo zdjęć i wideów podobnych 
ogników - jedno czy kilka ich więcej jakie ja wykonałbym 
NIE uczyniłoby więc niemal żadnej różnicy)? Jaka 
"moc" kryła się za inteligentnymi i omamiającymi 
działaniami tego ognika? Czy jest możliwe, że ów 
"błędny ognik" czy 
"płonący krzew" starał się potwierdzić na moim 
przykładzie, iż w zamierzony i inteligentny sposób 
może on jednak "omamiać" i telepatycznie wpływać 
na ludzkie postępowania - 
tj. iż może on każdego (w tym nawet mnie) dowolnie 
"omamić" - tak jak na temat omamiającej natury i cech 
owych ogników od dawna twierdzą ludowe opowieści 
praktycznie wszystkich narodów świata? Wszakże w 
jego przypadku postąpiłem zupełnie odwrotnie do swego 
naukowego treningu, myślenia i dotychczasowego 
doświadczenia. Czy jest możliwe, że owo moje "omamienie" 
miało jedynie być NIE odbierającym innym ludziom ich 
"wolnej woli" sposobem "ujawnienia", "poinformowania" i 
"upewnienia"?
       
Z innych moich badań "niewyjaśnionych zjawisk" też 
jasno wynika, iż wszelkie zdarzenia, które mają pozostawiać 
ludziom swobodę zachowywania ich "wolnej woli" poprzez 
możność bycia interpretowanymi na dowolny sposób, 
są celowo tak sterowane, aby NIE wygenerowały 
sobą niezbitego materiału dowodowego - po więcej 
szczegółów patrz punkt #C2 na mojej stronie o nazwie 
tornado_pl.htm. 
Innym słowy, zawsze tak się dzieje, że do istotnej 
prawdy ludzie muszą przekonywać się świadomym 
wysiłkiem procesu swego własnego poznawania, 
a NIE być np. zmuszanymi wymową bezwysiłkowo 
sprezentowanego im przez kogoś materiału 
dowodowego. Ale aby mogli oni podejmować 
proces takiego własnego poznawania, najpierw 
ktoś (tak jak ja tutaj) musi swym bliźnim 
dopomóc poprzez ich naprowadzenie na kierunek 
pod którym prawda się ukrywa, poprzez np. udostępnianie 
im wiedzy jaka ma potencjał aby skierować ich 
myślenie na właściwe tory - podczas gdy proces 
przekonywania siebie do tej prawdy bliźni będą 
potem mogli realizować już własnym wysiłkiem.
* * *
P.S. (2019/1/27): Instrukcja jak dojechać 
do najprawdopodobniej "świętego miejsca" z Petone. 
Kiedy znajdziesz się na głównej ulicy Wellington (stolicy NZ), 
znajdź przystanek autobusu numer 83 (zwykłego = tańszego) 
lub numer 91 (pospiesznego = droższego) i u jego kierowcy 
wykup bilet do 
Petone. Po około pół godziny jazdy 
tym autobusem wzdłuż pozbawionego zabudowań brzegu 
Zatoki Wellingtońskiej dotrzesz do głównego przystanku 
miasteczka Petone - zlokalizowanego około środka długości 
jego ulicy 
"Jackson Street". Łatwo poznasz ten 
przystanek, ponieważ po lewej (północnej) stronie ulicy 
jaką przybyłeś zobaczysz przy nim czerwone oznakowania 
urzędu pocztowego (po jej prawej/południowej stronie 
jest lokalny budynek policji - ale oznakowany niezbyt 
rzucająco się w oczy). Ponadto, dla pospiesznego 
autobusu numer 91 jest to jedyny przystanek w 
Petone. Odnotuj gdzie się znajdujsz, bowiem swą 
powrotną drogę do Wellington też zaczniesz z 
przystanku po przeciwnej (prawej/południowej) 
stronie owej ulicy autobusem o tym samym numerze. 
Po opuszczeniu autobusu kontynuuj pieszą wędrówkę 
tą samą ulicą "Jackson Street" w kierunku wschodnim - 
w jakim odjedzie autobus jakim przyjechałeś (tj. przeciwstawnym 
do swego przybycia z Wellington). Jak daleko przyjdzie 
ci iść natychmiast odnotujesz po ujrzeniu przed sobą 
skrzyżowania ze światłami z "Cuba Street" - jakie jest 
widoczne już z przystanku autobusowego. Najlepiej 
jeśli będziesz wędrował po prawej/południowej stronie 
owej ulicy. Po jakichś 300 metrach (czyli ok. 10 minutach) 
tej wędrówki dotrzesz do wylotu małej uliczki położonej 
po twej prawej/południowej stronie i zwanej 
"Tory 
Street". Poznasz ją po tym, że będzie to ostatnia 
mała uliczka bez świateł położona jakieś 30 metrów 
tuż przed skrzyżowaniem ze światłami sygnalizacyjnymi. 
Skręć w prawo (tj. w kierunku ku południu) w ową 
uliczkę "Tory Street" i podążaj nią aż dotrzesz do 
końca jej zabudowań (tj. przez kolejne ok. 10 minut). 
Przed sobą ujrzysz tam szary 
"Krzyż Celtycki" 
z kamieni i cementu, wznoszący się na obrzeżu plaży. 
Jakieś 5 metrów za murkiem oddzielającym ów krzyż 
od plaży, mi zamanifestował się 
"gorejący krzew" 
jaki opisałem w punkcie #J3 i w towarzyszących mu 
ilustracjach z tej strony. Przy krzyżu znajdują się dwie 
ławki osłonięte żywopłotem. Po usiądnięciu na którejś 
z nich będziesz już na "świętym gruncie" i możesz w swej 
prywatnej modlitwie przedłożyć Bogu prośbę w sprawie dla 
jakiej podjąłeś swą podróż aż do tego "świętego miejsca".
       
Gdyby ktoś mnie pytał czym się różni modlitewna 
prośba skierowana do Boga w "świętym miejscu" 
od podobnej prośby skierowanej w dowolnym 
"zwykłym" miejscu, np. we własnym mieszkaniu, 
czy w kościele, wówczas odpowiedziałbym, że 
zgodnie z moimi doświadczeniami - 
"priorytetem". 
Wyjaśniając to żartobliwie, jeśli w "zwykłym" 
miejscu prosi się o coś Boga na zasadach wyrażonych 
staropolskim przysłowiem 
"kiedy trwoga to 
do Boga", wówczas prosić może nam przyjść 
aż do czasu kiedy boska tolerancja bycia nieustannie 
bomardowanym naszymi prośbami się skończy, 
stąd aby nas uciszyć np. spełni On tę naszą prośbę 
(chyba, że ma się wiarę większą od opisanego 
w Biblii "ziarnka gorczycy" - patrz wersety 17:20 
i 21:21-22 z "Mateusza", albo też zna się jakiś 
wysoce efektywny sposób modlenia się - np. ten 
jaki opisałem w punkcie #G7 swej strony o nazwie 
will_pl.htm 
i we wpisie numer #224 do 
blogów totalizmu). 
Tymczasem jeśli ktoś podejmie trud związany z 
pomodleniem się o coś dla niego istotnego w miejscu 
jakiemu Bóg przyznał status "miejsca świętego" to 
jeśli NIE istnieją jakieś istotne powody dla których 
Bóg wogóle NIE zdecyduje się wypełnić danej prośby, 
wówczas będzie wystarczało aby proszący przedłożył 
tam modlitewnie tylko jeden raz to o co pragnie Boga 
poprosić.
Fot. #J3abc: Trzy fotografie jakie mogą mieć tajemniczy 
związek z omawianym powyżej "płonącym krzewem" czy 
"błędnym ognikiem" - niestety, były one pstrykane w 
innych dniach niż dzień kiedy to cudowne zjawisko mi 
się zamanifestowało. 
       
Począwszy od dnia dokonania niezwykłej obserwacji 
jaką opisałem w punkcie #J3 powyżej, praktycznie 
niemal codziennie (i zawsze też około tego samego czasu 
jak w oryginalnym zdarzeniu) staram się ponownie wybrać 
na miejsce tego cudu - chyba że jakieś okoliczności, 
np. nadmierne zimno, deszcz, sztorm, itp., mi w tym 
przeszkadzają. Aczkolwiek w międzyczasie zaobserwowałem, 
doświadczyłem osobiście, lub dane mi było poznać, 
aż cały szereg dalszych zdarzeń i zjawisk jakie mają 
bezpośredni związek z owym cudownym jak wierzę 
płonącym krzewem (najbardziej objektywne z których 
to zdarzen i zjawisk starannie udokumentowałem szeregiem 
ilustracji i wideów przytoczonych poniżej), ów niezwykły 
płomień drugi raz już mi się NIE ukazał - co z jednej strony 
ponownie potwierdza, iż NIE mógł być on spowodowany 
ulatującym gazem (wszakże z miejsc na Ziemi gdzie taki 
podziemny gaz ulatuje, doskonale już wiadomo, że ich ulot 
nigdy NIE jest jedynie krótkotrwałym zjawiskiem, a zawsze 
trwa przez wiele lat), zaś z drugiej strony potwierdza to iż 
aby NIE odbierać nikomu "wolnej woli" owo cudowne zjawisko 
NIE może zostać udokumentowane w sposób odbierający 
wszelkie wątpliwości tym osobom co się z nim zapoznają.
       
Fot. #J3a (góra): 
Wysuszony na kość fragment krzewu wodorostu po angielsku zwanego 
kelp seaweed. 
Sfotografowałem go jak leżał na petońskiej plaży jeden 
dzień później po tym jak zaobserwowałem omawiany 
powyżej "błędny ognik". Niestety, tamtego fragmentu, z 
którego buchał ów "błędny płomyk", zaś który odsunąłem 
swą nogą aby zobaczyć czy znajduje się pod nim jakiś 
otwór, opalenie, zadymienie, zapalniczka, lub cokolwiek 
innego wyjaśniającego pochodzenie owego dziwnego ognika, 
w dzień później NIE mogłem już znaleźć. Sfotografowałem 
więc inny kawałek wysuszonego wodorostu, też leżący na 
petonskiej plaży, aby dać czytelnikowi zgrubne rozeznanie 
jak taki wysuszony na kość fragment "kelp seaweed" wygląda.
       
Fot. #J3b (środek): 
Oto moje zdjęcie pamiątkowego celtyckiego krzyża 
kamiennego wzniesionego przy plaży w Petone 
(pstryknięte dnia 2008/7/5, skompresowane 2018/5/3). 
Szereg rzekomych "zbiegów okoliczności" jakich 
doświadczyłem w Petone zdaje się sugerować, że 
dziwne zjawiska i cuda jakie wyszczególniam i opisuję 
we WSTĘPie i w punktach #J1 do #J5 niniejszej strony 
zapewne dzieją się w związku ze znaczeniem owego 
krzyża jako symbolu wskazującego gdzie w Petone Bóg 
ustanowił 
święty obszar - 
czyli rodzaj świątyni pod gołym niebem. 
(W punkcie #J5 poniżej wyjaśniam szczegółowo, 
dlaczego w świecie dalekowzrocznie rządzonym 
przez wszechmogącego Boga za pośrednictwem 
Omniplanu, NIE istnieje takie coś jak "zbiegi 
okoliczności", a istnieją wyłącznie wszechstronnie 
zaplanowane działania Boga.) Przykładowo, ów 
"płonący krzew" 
(który ja w chwili jego zaobserwowania wziąłem 
za "błędny ognik"), pojawił się na plaży koło 
owego krzyża - czyli w miejscu w którym podczas 
upamiętnianej tym krzyżem historycznej mszy świętej 
znajdowałby się ołtarz. Z kolei po przeciwstawnej niż 
plaża stronie tego krzyża, tj. na wąskim pasie wysuszonej 
trawy istniejącym pomiędzy obu pasami petońskiej jezdni 
zwanej "The Esplanade", około lutego 2011 roku wylądowało 
UFO najmniejszego typu K3, wypalając tam w trawie 
zarys "serca" powszechnie uznawany jako znak "miłości" - 
zdjęcie śladów tego lądowania pokazałem na najniższym 
zdjęciu "#J3c". Ponadto, od czasu kiedy zobaczyłem 
koło tego krzyża ów "płonący krzew", odnotowałem 
kilka dalszych intrygujących zdarzeń, część z których 
udokumentowałem poniżej z pomocą "Fot. #J3def". 
Osobiście też wierzę, że inne opisywane na tej 
stronie dziwne zjawiska, np. fakt że wokoło Petone 
skupiło się owych 10 "sprawiedliwych" opisywanych w 
Biblii i że los (Omniplan) sprawił iż ja tu także zamieszkałem, 
czy fakt że wszelkie kataklizmy jakie dotykają okoliczne 
miasta pozostawiają Petone nietknięte, też mają jakiś 
związek ze zdarzeniami i modlitwami upamiętnianymi 
owym krzyżem. Wszakże przytoczone powyżej w 
opisach punktu #J3 cytowanie z wersetu 3:5 
bibilijnej "Księgi Wyjścia" zdaje się sugerować, że 
wydobywanie się ognia 
z fragmentu wysuszonego krzewu wodorostu, 
bez spowodowania popalenia ani osmolenia tego 
krzewu, wskazuje miejsce w Petone będące 
"ziemią chrześcijańsko świętą" - co 
wyjaśnia też pochodzenie owych dziwnych zjawisk 
graniczących z cudami, jakich zachodzenie od 
dawna już odnotowuję i obserwuję w Petone 
oraz opisuję na niniejszej stronie.
       
Jak potężna jest owa 
cudowna moc z otoczenia petońskiego 
Celtyckiego Krzyża jaki wskazuje położenie jak wierzę 
jedynego w 
całej Nowej Zelandii świętego obszaru 
będącego rodzajem 
"świątyni pod gołym niebem" 
poświadcza fakt iż efektywnie chroni ona przed coraz częstrzymi w NZ 
kataklizmami całe miasteczko 
Petone, 
podczas gdy wszystkie miejscowości otaczające Petone kataklizmy te 
znacząco dotykają. O efektywności ochrony Petone przez tą cudowną 
moc ze świętego obszaru w Petone czytelnik może się dowiedzieć czytając 
moje dowodowo dobrze udokumentowane raporty przytoczone na niniejszej stronie 
petone_pl.htm - 
szczególnie w jej WSTĘPie albo np. w #K5 do #K5e. Przykładowo, 
moc ta jest aż tak potężna, że kiedy mój ulubiony i niemal nowy zegar 
elektroniczny 
około 31 maja 2023 roku przez jakieś "mroczne moce" 
został celowo i złośliwie popsuty i to aż tak bardzo iż NIE potrafiły 
go już ożywić nawet nowiutkie baterie, jednak po niemal 4 miesiącach 
jego NIE działania zapewne aby ze mnie zakpić coś zmyślnie zaczęło 
nocami przestawiać jego nieruchome wskazówki na coraz to inne 
wskazania, poszedłem do owego świętego obszaru i modlitwą poskarżyłem 
się na to wszystko Bogu, zaś kiedy stamtąd wróciłem do domu z szokiem 
ujrzałem iż ów przez niemal 4 miesiące 
popsuty 
zegar sam podczas mej modlitwy się naprawił i już działa poprawnie.
       
Z innych miejsc na świecie, które demonstrują 
podobnie niezwykłe atrybuty jak Petone, takich 
jakim w Polsce jest np. "Jasna Góra" - szeroko 
znana z jej cudownych uzdrowień, czy jest np. 
uważana za "typową" wieś zwana 
Wszewilki - 
w której jednak wypełniają się realne marzenia 
i widywane są niezwykłe zjawiska (np. deszcz 
z żywych rybek, niewytłumaczalnie zachowujące 
się ciała niebieskie, nadprzyrodzone stworzenia, 
itp.), już wiadomo, że gdyby Bóg właśnie ustanowił 
w Petone np. 
"obszar 
chrześcijańsko-święty", zaś np. 
mi powierzył zaszczyt NIE łamiącego niczyjej 
"wolnej woli" powiadomienia bliźnich o tym 
ustanowieniu, wówczas w miejscu tym NIE 
tylko będą działy się trudne do racjonalnego 
wyjaśnienia zdarzenia, ale zaczną też spełniać 
się np. modlitwy osób proszących Boga 
o cudowne uzdrowienie, o spełnienie jakichś 
życzeń, o uwolnienie od określonych 
problemów, o załagodzenie zasłużonej kary, 
itp. Tyle, że w NZ narazie niemal nikt NIE 
wie o takiej możliwości, nikt więc zapewne w 
ewentualnym 
"petońskim chrześcijańsko-świętym 
miejscu" NIE modli się do Boga o spełnienie 
czegoś, co dla niego, lub dla niej, jest bardzo 
istotne. Jeśli więc ty czytelniku, po poznaniu 
tego co opisałem w niniejszej "części #J", 
pomodlisz się w koło owego petońskiego krzyża 
o coś realnego, nie przeciwstawnego do boskich 
planów i nakazów, oraz dla ciebie bardzo istotnego 
(najlepiej formułując swą modlitwę w sposób 
jaki opisałem w punkcie #G7 ze strony 
will_pl.htm), 
zaś prośba z twojej modlitwy z upływem czasu 
zostanie spełniona, wówczas NIE zapomnij 
osobiście poinformować bliźnich o tym fakcie - 
tak aby dla innych bliźnich twoje poświadczenie 
też otwarło dostęp do cudownego potencjału tego 
miejsca. Przecież w dzisiejszych czasach telefonów 
komórkowych, SMSów, internetu, emailów, itp., 
takie udostępnienie bliźnim swych osobistych 
upewnień dla większości osób NIE stanowi już 
problemu. Jednocześnie z powodu korupcji 
dzisiejszych kapłanów - którą wyjaśniam szczegółowiej 
np. w (1) z punktu #T2 i w (1) z punktu #U1 strony 
woda.htm, 
oraz w punkcie #S4 strony 
2030.htm, 
zaś o której Biblia ostrzega np. w wersetach 4:4-9 
"Księgi Ozeasza", a także z powodu podziałów i 
sprzeczności poszczególnych odłamów chrześcijaństwa, 
NIE ma już co liczyć, że na oficjalne głoszenie takiego 
upewnienia będzie miała odwagę się zdobyć którakolwiek 
z istniejących instytucji religijnych - podobnie jak poprawności, 
prawdy, oraz zgodności z otaczającą nas rzeczywistością mojej 
Teorii Wszystkiego zwanej 
Konceptem Dipolarnej Grawitacji 
NIE mają już odwagi potwierdzić dzisiejsi pracownicy 
oficjalnej nauki ateistycznej.
       
Fot. #J3c (dół): 
Lądowisko UFO o kształcie "serca", które w kwietniu 2011 
roku "przypadkowo" zauważyłem poczym sfotografowałem na owym 
pasie trawy ze środka dwukierunkowej ulicy "The Esplanade" 
przebiegającej po przeciwnej niż plaża stronie celtyckiego krzyża 
z Petone. Odnotuj tu, że powyżej udokumentowane fotograficznie 
"serce" jest jednym z tylko trzech takich serc jakie widziałem 
(i udokumentowałem fotograficznie) w całym swoim życiu - 
aczkolwiek widziałem i przebadałem setki lądowisk UFO o innych 
niż serce kształtach. Jak też wyjaśniłem to poniżej w punkcie #J4, 
każde z trzech miejsc na świecie w jakich 
ujrzałem i sfotografowałem takie "serca", posiada historycznie 
przełomowe znaczenie dla postępu ludzkiej wiedzy o Bogu, a stąd 
z religijnego punktu widzenia faktycznie jest "miejscem świętym". 
I tak powyższe "serce" pojawiło się w miejscu przy plaży w Petone, 
gdzie odbyła się pierwsza w Nowej Zelandii msza święta. Przed nim 
zaś inne "serce" (pokazane poniżej na "Fot. #J4a" i "Fot. #J4c") 
pojawiło się pod moim mieszkaniem z Kuching, Borneo, w którym to 
mieszkaniu jako pierwszy zawodowy naukowiec 
na świecie doznałem i przebadałem 
zjawisko nirwany, 
na bazie którego później opracowałem opisywany 
w punktach #A1 do #A4 strony 
partia_totalizmu.htm 
idealny ustrój społeczny, w którym "praca moralna" będzie 
wynagradzana nirwaną, a stąd który Bóg zapewne wdroży 
w przyszłym społeczeństwie ludzi o nieśmiertelnych ciałach, 
zaś którym już obecnie ludzie mogliby spróbować zastąpić 
ustroje kapitalizmu i komunizmu jakie pracę wymuszają 
strachem lub pieniędzmi. Jeszcze inne "serce", które niestety 
z powodu ujęcia go pod niewłaściwym względem słońca 
kątem na mojej fotografii jest widoczne nieco mniej wyraźne, 
widziałem w dniu 2008/9/11 (i też sfotografowałem - 
kliknij na niniejszy zielony link aby je zobaczyć) 
w Malaka, Malezja, w pobliżu miejsca gdzie zbudowany był przez 
Portugalczyków pierwszy w Azji kościół katolicki i pierwsza twierdza 
zarządzana przez chrześcijańskich Europejczyków. Na dodatek do 
powyższego, odnotuj też, że zgodnie z ustaleniami mojej pierwszej 
w świecie i nadal jedynej 
naukowej 
Teorii Wszystkiego z 1985 roku zwanej też 
Koncept Dipolarnej Grawitacji: 
(1) Bóg zna myśli i wierzenia każdej osoby na świecie - 
wie więc doskonale że kształt "serca" dla wszystkich ludzi 
stanowi symbol "miłości"; oraz 
(2) absolutnie żadne zdarzenie z naszego świata 
fizycznego (w tym pojawienie się gdzieś zarysu "serca", 
czyli symbolu miłości) NIE zachodzi tylko przez przypadek, 
a wszystko co się zdarza jest starannie zaplanowane i 
wyegzekwowane przez Boga, ma za zadanie osiągać aż 
kilka istotnych boskich celów naraz, oraz zawiera w sobie 
najróżniejsze boskie przekazy i wiadomości adresowane 
do ludzi - po więcej informacji patrz podpis pod "Widea #J3xyz" 
i punkty #J4 i #J5 poniżej. 
Powyższe lądowisko UFO w kształcie "serca" pojawiło 
się na wąskim trawniku umiejscowionym pomiędzy oboma 
przeciwstawnymi pasami jezdni o nazwie "The Esplanade" - 
jaka przebiega wzdłuż petonskiej plaży tuż za owym krzyżem 
celtyckim. Fotografię tego lądowiska wykonałem w kwietniu 
2011 roku, czyli zaraz po tym kiedy je po raz pierwszy dostrzegłem. 
Jednak samo lądowisko już wówczas wyglądało jakby wypalone 
zostało przez UFO jakieś dwa miesiące wcześniej, czyli około 
lutego 2011 roku (czyli zapewne w 171 rocznicę przełomowej 
mszy zaistniałej w tamtym miejscu - odnotuj symbolikę 
cyfr 1+7+1). Ponieważ kiedy wykonywałem jego zdjęcie cała 
trawa owego trawniczka była już wyschnięta, stąd normalnie 
dobrze widoczne zarysy trawy wypalonej polem magnetycznym 
lądowania UFO, na tym zdjęciu są trudne do wizualnego 
odróżnienia od pozostałej, też suchej trawy. Jednak uważne 
przyglądnięcie się zdjęciu ciągle pozwala odnotować nieco 
silniejsze wypalenia trawy aż do gołej ziemi układające się 
w kształt właśnie "serca". Lądowiska UFO w kształcie "serca" 
mogą formowane kiedy lądujące UFO działające w trybie wiszącym 
jest nachylone pod znacznym kątem - zwykle większym od 
45 stopni. Wyraźniej widoczny kształt oraz ilustrację zasady 
wypalania w trawie tych serco-kształtnych lądowisk przez 
wirujące obwody magnetyczne takiego UFO pokazałem na 
poniższej ilustracji "Fot. #J4abc". Odnotuj, że UFO typu K3 
jest najmniejszym załogowym gwiazdolotem, osiem bocznych 
pędników magnetycznych którego jest rozlokowanych na 
obwodzie okręgu o średnicy d=3.1 metra. Ponieważ jednak 
wehikuły te podczas swych "lądowań" faktycznie zawisają 
nieruchomo w powietrzu, stąd zależnie od wysokości na jakiej 
się zatrzymają, ich eliptyczne obwody wypalają "lądowiska" 
o mniejszych średnicach niż owa "d". Jak precyzyjnie wygląda 
taki gwiazdolot UFO typu K3, czytelnik może się dowiedzieć 
z 4-minutowego wideo w 
YouTube 
o adresie 
youtube.com/watch?v=hkqrVePSj6c, 
lub z ilustracji opublikowanych na mojej stronie o nazwie  
magnocraft_pl.htm 
(przeglądanie pokazanych tam ilustracji warto rozpocząć 
od poczytania krótkiego punktu #K2 tamtej strony).
Fot. #J3def: Kolejne trzy fotografie jakie dokumentują, 
że na przekór iż linki do moich ciągle aktualizowanych 
stron internetowych są przez jakieś mroczne moce 
ukrywane aż tak usilnie, iż zapewne nikt w Nowej Zelandii 
(a także tylko bardzo niewielu w Polsce) ma jakąkolwiek 
szansę aby strony te odnaleźć i przeczytać, jednocześnie 
nadal jakaś anonimowa i potężna moc uważnie analizuje 
to co piszę i dyskretnie daje mi o tym znać. Stąd np. 
po opublikowaniu w internecie opisów zawartych 
w powyższym punkcie #J3 o zaobserwowaniu na 
petońskiej plaży "płonącego krzewu" - nagle przy 
miejscu pojawienia się tego krzewu, a także w moim 
życiu, zaczęły się dziać zdarzenia związane z owym 
zjawiskiem i zaadresowane wyłącznie do mojej uwagi, 
na jakie dotychczas nigdy się NIE natknąłem, chociaż 
mieszkam w pobliżu miejsca pojawienia się tego 
płomienia i spaceruję regularnie koło niego od 2001 
roku. Poniżej zilustruję zdjęciami przykłady 
niektórych z nich, jakie nieco bardziej od innych 
kwalifikowały się do opublikowania. (Kliknij na wybrane 
z powyższych zdjęć aby zobaczyć je w powiększeniu.)
       
Fot. #J3d (góra): 
Odnowienie napisu na krzyżu. Ja mieszkam w Petone 
of 2001 roku. Jako, że nic istotnego NIE umyka tam 
mojej uwadze, przez cały ów okres odnotowywałem 
zaniedbanie napisu na omawianym tu celtyckim 
krzyżu z "Fot. #J3b". Stąd w czasie gdy dokumentowałem 
swe ujrzenie "płonącego krzewu" napis ten był aż tak 
zaniedbany, iż z trudem dawało się go odczytać. Zamiast 
więc samemu wykonać zdjęcie tego napisu i powołać 
się na NIE podczas pisania powyższego punktu #J3, 
uznałem że tym co zechcą napis ten przeczytać lepiej 
jest wskazać w internecie gdzie jest on czytelniej zreprodukowany. 
Ku swemu jednak zaskoczeniu, w kilka dni po opublikowaniu 
swych opisów ujrzenia "płonącego krzewu" właśnie koło tego 
krzyża, przejeźdżając koło niego samochodem odnotowałem, 
że napis ten został odnowiony i jest już wyraźnie widoczny. 
Tyle, że aby go czytelnie sfotografować musiałem odczekać 
aż ustaną nieprzerwane deszcze jakie zaczęły padać w Petonie 
zaraz po opublikowaniu moich opisów ujrzenia płonącego 
krzewu i jakie przerwały padanie tylko na jeden dzień 2018/6/14 - 
w którym mogłem wreszcie pstryknąć powyższą fotografię. 
Oczywiście, owo odnowienie napisu właśnie w owym czasie 
możnaby uważać za "przypadkowy zbieg okoliczności". Tyle, 
że wiedząc to co wyjaśniam poniżej w punktach #J4 i #J5, mianowicie 
iż 
wszystko co zdarza się w naszym 
świecie fizycznym najpierw musi być celowo i trwale wprogramowane 
przez Boga do tzw. "Omniplanu", wiem też już ponad 
wszelką wątpliwość, iż 
w naszym świecie fizycznym "zbiegi 
okoliczności" po prostu NIE istnieją, a istnieją jedynie 
dalekowzrocznie zaplanowane działania Boga. Ponadto, to 
odnowienie napisu było zaledwie jednym z całego szeregu 
nietypowych zdarzeń jakie zacząłem odnotowywać iż rozpoczęły 
się dziać koło tego krzyża i jakie wykazywały wielopoziomowe 
związki z "płonącym krzewem" jaki tam mi się ukazał. (Niestety, 
nie każde z tych zdarzeń kwalifikowało się do opublikowania. 
Nie każde też z nich można było obfotografować i tu pokazać - 
dla przykładu jak udokumentować, że po zbudowaniu swego 
zestawu do wyłapywania pitnej deszczówki opisanego w punktach #J1 i #J2 strony 
woda.htm 
w NZ niemal przestały padać deszcze - tak, że czystą wodę pitną 
zmuszony byłem zakupywać w supermarketach. Od czasu jednak 
zaobserwowania "płonącego krzewu" w Petone pada z regularnością 
szwajcarskiego zegarka każdej niedzieli do wtorku, a niekiedy nawet 
dłużej, tak że obecnie regularnie mogę wyłapywać potrzebną mi 
ilość czystej wody do picia.)
       
Fot. #J3e (środek): 
Oto zdjęcie znaku 
spirali 
ułożonej z muszli oraz z nadal zielonych i mokrych 
wodorostów (wyraźnie tylko chwilę wcześniej 
zaczerpniętych z morza), którą znalazłem w kilka dni 
po opublikowaniu w internecie treści punktu #J3 powyżej. 
(Odnotuj datę pojawienia się i sfotografowania tego 
znaku - "17" zawiera wszakże cyfrę 7, której Biblia 
nadaje znaczenie świętej, obie cyfry 1+7 dają nam 
sporo do zrozumienia, zaś suma cyfr "1+7=8" daje liczbę 
"8" - przez Chińczyków uznawaną za świętą.) Znak 
ten pojawił się w bardzo zimny dzień w miejscu w 
jakim uprzednio widziałem ów 
płonący krzew. 
Owego dnia niemal bez ustanku padał też zmienny deszcz, 
czasami nawet "lejąc jak z cebra", a stąd poza mną praktycznie 
nikt wówczas NIE był na tyle zdeterminowany aby wyjść 
na spacer po plaży ryzykując zmoknięcie i przeziębienie. 
Odnotuj z owego zdjęcia, że powierzchnia plaży na jakiej 
widnieje owa spirala wyraźnie jest mokra, oraz że sama 
ta spirala wygląda jakby ktoś sporządził ją pracowicie tylko 
kilka sekund przed moim jej dostrzeżeniem - aczkolwiek 
z powodu zimna i deszczowej pogody, poza mną nikt inny 
NIE znajdował się wtedy na plaży. Oczywiście, każdy sceptk 
zapewne stwierdzi, iż to wszystko jest tylko szeregiem 
"zbiegów okoliczności" - co wniesie potem odpowiednie 
następstwa też i dla niego (tak jak wyjaśniam to poniżej 
w #J4 i #J5). Zastanawiające w tej spirali jest także, iż 
jej zakończenie zostało przez kogoś jakby "zamykane" - 
czyżby więc symbolicznie przekazywała ona wiadomość 
"powstrzymywania" czegoś, lub potwierdzała sobą treść strony 
2030.htm?
       
W tym miejscu muszę przypomnieć, że znak 
spirali 
jest świętym w praktycznie wszystkich kulturach 
świata i ma bardzo wzniosłe znaczenia. Przykładowo 
oznacza on moc niebios, narodziny, życie i cykle 
życiowe, postęp, wzrost, fortunę, szczęście, oraz 
szereg jeszcze innych 
"dobrych omenów". 
Stąd w niektórych krajach świata znakiem spirali 
są uświęcane co bardziej istotne miejsca i obiekty. 
(Ja jednak nigdy NIE widziałem spirali ułożonej 
na plaży - wszakże jej układanie jest trudne i 
pracochłonne, szczególnie zimą i na mokrym 
piasku, zaś ludzie wychodzą na plażę głównie 
dla przyjemności i odpoczynku.) Stąd, przykładowo, 
wmurowane spirale mogą ozdabiać budynki - jak ta w 
centrum malezyjskiego miasta Melaka. 
Mogą one także ozdabiać masowo produkowane przedmioty, 
jakie komuś mają przynosić fortunę, szczęście, czy zdrowie, np. 
plastykowy kubek do japońskiej zupy "miso". 
Spirale ozdabiały także 
kocioł znicza olimpijskiego podczas 
olimpiady w Chinach z 2008 roku.
       
Fot. #J3f (dół): 
W sprawie "płonącego krzewu" jaki mi się 
ukazał koło krzyża celtyckiego z Petone, zaś 
jaki zapewne wskazywał 
pierwsze w Nowej Zelandii miejsce będące 
"ziemią chrześcijańsko świętą", mnie 
zaczęły także zastanawiać dziwne (jak sceptycy 
by to nazywali) "zbiegi okoliczności" - 
aczkolwiek opisy działania Omniplanu podane w 
punkcie #J5 poniżej ujawniają, że z pewnością 
były to dalekowzrocznie zaplanowane działania 
Boga. Przykładowo, przeglądając internet dnia 
2018/6/29 przypadkowo natknąłem się na blog z adresu 
candour.presbyterian.org.nz/2017/02/22/the-burning-bush - 
z treści którego wynika, iż bibilijny "płonący krzew" 
został wybrany jako "logo" NZ kościoła prezbiteriańskiego. 
To moje przypadkowe 
natknięcie 
się na informację, że "płonący krzew" stanowi "logo" NZ 
kościoła prezbiteriańskiego, w połączeniu ze wskazującą 
go spiralą ułożoną m.in. z wodorostów, upewniło mnie 
konklusywnie, iż "płonący krzew" wodorostu, jaki widziałem 
na petońskiej plaży, połączony został w jedną spójną 
całość ze statystycznie zbyt wielką liczbą innych 
wymownych zdarzeń, powiązań i symboli, aby nadal 
ignorować jego znaczenie, jako NIE odbierającego ludziom 
"wolnej woli" znacznika miejsca szczególnie wyróżnionego 
przez Boga. Na dodatek do tego, całe 
miasteczko Petone, czyli otaczająca ten krzyż celtycki 
miejscowość jego twórców, dosłownie tonie w wyglądającym 
jak "płonące krzewy" kwiatostanie drzew zwanych 
Pohutukawa - 
przez Maorysów obdarzanego duchowymi mocami, 
a przez Nowozelandczyków nazywanego też "Drzewem 
Bożego-Narodzenia" (tj. "Christmas tree") - patrz pokazane 
powyżej zdjęcie tego celebrującego narodziny Jezusa 
drzewa Pohutukawa rosnącego niedaleko mojego mieszkania. 
Od tak dawna jak pamiętam, drzewa te zakwitały na Boże 
Narodzenie - czyli w środku nowozelandzkiego lata. Jednak 
w 2018 roku, odnotowałem iż owe drzewa obsypane są 
kwiatami właśnie w czasach kiedy na plaży pojawił się 
opisywany tu płonący krzew. Ich kwitnięcie było nadal 
kontynuowane nawet przez okres najcięższych czasów 
nowozelandzkiej zimy, bowiem ze zdumieniem ich kwiaty 
oglądałem w centrum Petone jeszcze w dniu 5 lipca 2018 roku.
 
 
Fot. #J3g: Zdjęcie jakie dokumentując 
niezrozumiałe zmiany liczby ramion w żywych rozgwiazdach 
znalezionych na petońskiej plaży, pobudza do zadawania 
pytania, czy zmiany te to: (1) manifestacja rozmachu i 
szerokich możliwości boskiego stwarzania "bardzo dobrych" 
żyjątek np. już podczas pierwszych 7 dni tworzenia 
opisywanych w Biblii, czy też (2) wynik postępów w 
niedawno rozpoczętym i trwającym do dzisiaj chorobliwym 
"mutowaniu się" owych rozgwiazd spowodowanym ludzkimi 
zanieczyszczeniami naturalnego środowiska? Udokumentowana 
tym zdjęciem niezrozumiała powszechność sześcioramiennej 
wariacji gatunku najszerzej spotykanej w NZ i "normalnie" 
pięcioramiennej morskiej rozgwiazdy zwanej 
Patiriella Regularis, 
jaka swym wyglądem mi przypomina religijnie wysoce 
znaczące "Gwiazdy Dawida" oraz jaka współistnieje z 
wariacjami tego samego gatunku owej rozgwiazdy 
ale już o 4 i 7 ramionach, nakłoniła mnie do podjęcia 
badań rozstrzygających, która z powyższych opcji/zapytań 
(1) czy (2) wyraża prawdę. Wyniki tych badań zaprezentowalem 
w punkcie #B1.1 z innej swej strony internetowej o nazwie 
woda.htm 
oraz we wpisie numer #306 do 
blogów totalizmu. 
Wszystkie pokazane powyżej wariacje kształtów tej rozgwiazdy 
znalazłem dnia 2019/1/18 zaplątane w długim na około 10 
metrów zwale zgniłych trocin i wodorostów, wyrzuconym 
przez fale na plażę w Petone. Dla naukowej rzetelności, 
a także dla kilku innych powodów jakie opisałem dokładniej 
w owym punkcie #B1.1 ze strony o nazwie 
woda.htm, 
ze zwału tego zacząłem wygrzebywać rozgwiazdy o innej niż 
5 liczbie ramion - która to liczba 5 ramion jest typowa dla 
NZ rozgwiazd "Patiriella Regularis". (Tę typową 5-ramienną 
rozgwiazdę pokazałem w samym centrum powyższego zdjęcia.) 
W tymże zwale gnijących trocin i wodorostów widziałem 
kilkadziesiąt, a może nawet ponad 100 takich 5-ramiennych żywych 
rozgwiazd. (Precyzyjne ich policzenie było jednak niemal niemożliwe 
w tamtej sytuacji która nakłaniała do pośpiechu w poszukiwaniach 
ponieważ temu co tam starałem się osiągnąć z dezaprobatą 
przyglądało się sporo pobliskich plażowiczów). Ja jednak 
skoncentrowałem się na szybkim sprawdzeniu niemal 
każdej z nich ile ma ramion. Po zaś umyciu owych innych 
niż 5-ramienne rozgwiazd z oblepiających je gnijących trocin 
i wodorostów, poukładłem je na fragmencie czystej plaży 
i sfotografowałem - zaś ich zdjęcie przytaczam powyżej. Wszakże 
pierwsza naukowa myśl jaka się narzuca patrząc na nie, to że 
gdyby zróżnicowanie liczb ich ramion w przyszłych badaniach 
faktycznie okazało się wynikać z chorobliwego "mutowania" 
powodowanego jakimiś zanieczyszczeniami, wówczas być może 
wskazałoby nam to też nadające się do wyeliminiowania powody, 
dlaczego czasami ludzie mogą się rodzić np. bez rąk czy bez 
palców, albo ze zwielokrotnionymi organami czy z aż sześcioma 
palcami. Wszakże np. z badań pszczół już wiemy, że o tym czy 
siostrzane ich organizmy wyrosną na różniących się od siebie 
budową ciała i funkcjami: pszczelą matkę, robotnicę, czy trutnia; 
decydują wyłącznie dodatki jakie dostają się do ciał ich płodów 
wraz z pokarmem.
       
Moje poszukiwania takich być może chorobliwie "zmutowanych" 
rozgwiazd zostały zainicjowane dwa dni wcześniej (tj. w środę 
dnia 2016/1/16) przez ateistycznie ani naukowo niewytłumaczalne 
zdarzenia, jakie nastąpiły tuż przy miejscu na petonskiej plaży, 
w którym niemal rok wcześniej, bo w środę dnia 2018/4/25, 
zamanifestował mi się bibilijny 
"gorejący krzew" (patrz 
werset 3:5 z bibilijnej "Księgi Wyjścia"), a stąd na bazie tego co 
wyczytałem z Biblii, który to obszar od owego czasu ja osobiście 
uważam za 
miejsce "chrześcijańsko-święte". Mianowicie, 
owej środy dnia 2016/1/16, wyrzucone zostało na plażę przy 
tamtym prawdopodobnie "świętym miejscu" parę pięknie 
ukształtowanych rozgwiazd sześcioramiennych, wyglądających 
jak miniaturowe szare poduszki ozdobnie uszyte na kształt 
sześcioramiennej izraelskiej 
Gwiazdy Dawida. 
Ponieważ nauki biologiczne NIE są przedmiotem moich zainteresowań, 
widząc wówczas tamte 6-ramienne żywe miniaturki Gwiazd Dawida, 
NIE wiedziałem wtedy jeszcze, że w innych częściach świata, 
gdzie woda jest mniej zanieczyszczona, takie rozgwiazdy typowo 
mają jedynie po 5 ramion. Tamtego więc ujrzenia paru pięknie 
uformowanych, dużych rozgwiazd o kształcie Gwiazdy Dawida, 
NIE uznałem za na tyle 
"niezwykłe zdarzenie" aby je 
sfotografować (a szkoda, kiedy bowiem około pół godziny później 
wracałem do domu, już tam ich NIE było). Kontynuowałem 
więc swój spacer wzdłuż plaży w sposób niezakłócony. Jednak 
pamiętając, że ich kształt był identyczny do zarysu Gwiazdy 
Dawida, po jakimś czasie w moim umyśle coś zwolna zaczęło 
indukować coraz bardziej intrygujące mnie zapytanie, noszące 
niemal cechy jakby czyjegoś podszeptu, a stwierdzające: 
"skoro sześcioramienna izraelska 
Gwiazda Dawida 
oraz owe sześcioramienne rozgwiazdy bazują na tej 
samej figurze geometrycznej, to czy bibilijny Dawid 
(ten sam, który zabił Goliata) zaczerpnął natchnienie do 
przyjęcia sześcioramiennej gwiazdy jako swojego "herbu" 
np. z powodu uprzedniego oglądania takich morskich 
rozgwiazd? Z kolei owo zapytanie skłoniło 
mnie do uważnego przyglądnięcia się kilku innym rozgwiazdom, 
jakie owej środy fale też wyrzuciły na plażę - tyle że w 
nieco dalszych jej miejscach. Z szokiem jednak wówczas 
odkryłem, że te inne rozgwiazdy "Patiriella Regularis" 
typowo mają po 5 ramion, a NIE po 6, oraz że wcale 
NIE wyglądają jak Gwiazdy Dawida. Aby więc ustalić 
"co jest grane" zacząłem liczyć liczbę ramion w każdej 
następnej napotkanej tam rozgwieździe. W rezultacie, 
pierwsza rozgwiazda 
"Patiriella Regularis" 
o innej niż 5 liczbie ramion, jaką potem tam odnalazłem, 
miała tylko 
4 ramiona - natychmiast więc 
ją sfotografowałem po ułożeniu na czystej plaży 
obok "normalnej" rozgwiazdy pięcioramiennej 
(kliknij na niniejszy zielony link aby ją oglądnąć w widoku od góry) lub 
(kliknij na niniejszy zielony link aby ją oglądnąć po odwróceniu pokazującym jej spodnią część). 
Po jakimś czasie znalazłem też rozgwiazdę "Patiriella Regularis" z 
7 ramionami - 
(kliknij na niniejszy zielony link aby ją oglądnąć w widoku od góry) lub 
(kliknij na niniejszy zielony link aby ją oglądnąć po odwróceniu pokazującym jej spodnią część). 
W końcu po dłuższych poszukiwaniach znalazłem też 
i rozgwiazdę "Patiriella Regularis" z 
6 ramionami, 
jednak ta wyglądała NIE tak symetrycznie i pięknie 
jak tamte widziane przy miejscu ujrzenia "płonącego krzewu" - 
(kliknij na niniejszy zielony link aby ją oglądnąć w widoku od góry) lub 
(kliknij na niniejszy zielony link aby ją oglądnąć po odwróceniu pokazującym jej spodnią część). 
       
Tamto spostrzeżenie, iż siostrzane rozgwiazdy tego samego 
gatunku "Patiriella Regularis" mogą się rodzić i żyć z aż 
tak odmiennymi liczbami ramion, zaindukowało we mnie 
podobne uczucia i myśli, jak uprzednie wielokrotne ujrzenia, 
iż niektórzy ludzie urodzili się albo zupełnie bez rąk czy 
palców, albo też np. z podwójnymi głowami czy z sześcioma 
palcami. Ponadto, zaindukowało u mnie też pytanie, czy owe 
zmienne liczby ramion u tych rozgwiazd NIE są przypadkiem 
maniefestacjami chorobliwego "mutowania się" wynikającymi 
z zanieczyszczania przez ludzi ich środowiska najróżniejszymi 
chemikaliami, truciznami, zanieczyszczeniami i odpadkami. 
Z kolei, z uprzednich swych doświadczeń jakie zgromadziłem 
o tamtym miejscu ukazania mi się "gorejącego krzewu", wiem 
już ze sporej liczby innych zdarzeń jakie tam zaobserwowałem, 
a dla jakich dzisiejsza "oficjalna nauka ateistyczna" NIE ma 
wiarygodnego wytłumaczenia, że zawsze zdarzenia te symbolicznie 
przekazywały sobą jakąś istotną wiadomość. Stąd, zacząłem 
posądzać, że również ujrzenie owych paru sześcioramiennych 
rozgwiazd zaistniało tam dla przekazania podobnie istotnej 
wiadomości. Zdecydowałem więc, że pod takim kątem sprawę 
tę zbadam z pomocą tego co na jej temat ujawniają publikacje 
powszechnie dostępne w internecie - wszakże ja sam NIE 
mam wymaganej ekspertyzy w naukach biologicznych. 
Wnioski zaś wynikające ze swych badań opiszę dokładniej 
w punkcie #B1.1 ze swej innej strony o nazwie 
woda.htm. 
Niestety, kiedy po powrocie do domu rozpocząłem czytanie 
w internecie najróżniejszych publikacji innych autorów na temat 
rozgwiazd "Patiriella Regularis", zamiast prowadzić do znalezienia 
odpowiedzi na opcje/pytania (1) lub (2) z pierwszego zdania 
podpisu pod niniejszą "Fot. #J3g", publikacje te raczej zniechęcały 
do poszukiwania jakiejkolwiek prawdy. Okazały się one bowiem być 
aż na tyle "politycznie poprawne" i unikające podjęcia jakiegokolwiek 
ryzyka choćby tylko najmniejszej wzmianki w rodzaju "dlaczego", "ile", 
"kiedy", albo "co to implikuje", że faktycznie nic konkretnego z nich 
NIE daje się dowiedzieć. (Jeśli ktoś mi tu NIE wierzy, wówczas proponuję, 
aby na bazie dostępnych obecnie publikacji o "Patiriella Regularis" oraz 
ustaleń mojej 
Teorii Wszystkiego zwanej 
Konceptem Dipolarnej Grawitacji, 
szczególnie zaś 
wynikającego z tej teorii formalnego dowodu, że Bóg istnieje, 
spróbował ustalić, lub chociaż wstępnie uzasadnić, prawdę lub 
nieprawdę któregokolwiek z obu możliwych opcji/pytań (1) lub 
(2) postawionych w pierwszym zdaniu podpisu pod niniejszą 
"Fot. #J3g" (pamiętając przy tym, że najróżniejsze naciski 
na dzisiejszych reprezentantów nauk biologicznych powodują, 
iż bez względu jakie są ich faktyczne wierzenia, w swych 
publikacjach i oficjalnych stwierdzeniach zawsze inteligentnie 
zamierzane działania twórcze Boga z opcji (1) zastępują oni 
ślepymi wynikami bezrozumności 
"przypadkowej ewolucji"). 
Tymczasem publikacje naukowe, które NIE podpierają ani 
NIE negują żadnej z tamtych dwóch fundamentalnych opcji 
(1) lub (2) wyczerpujących cały zakres istniejących w danej 
sprawie możliwości, faktycznie nic nowego NIE wprowadzają 
do ludzkiej wiedzy. Jedyne więc czemu takie opracowania 
zdają się służyć, to zwiększanie liczby tytułów publikujących 
je naukowców - tylko im potrzebne do utrzymywania 
zajmowanych stanowisk.
       
Następnego dnia wybrałem się ponownie na petońską plażę 
aby spróbować dokonać własnych oszacowań ilościowych. 
Jednak ani jednej rozgwiazdy już tam NIE było. Podobnie 
w dwa dni później - też na niemal całej plaży rozgwiazd 
już NIE było. Jakimś jednak cudem, w najdalszym punkcie 
swego spaceru niespodziewanie natknąłem się na około 10 
metrowej długości zwał gnijących trocin wymieszanych z 
wodorostami i żywymi rozgwiazdami, jakie fale tam jedynie wyrzuciły 
na plażę (choć przy sztormowej pogodzie, niekiedy fale potrafią 
zawalić takimi gnijącymi trocinami, tyle że już pozbawionymi rozgwiazd, 
niemal całą petońską plażę). Aczkolwiek więc pobliska obecność 
licznych plażowiczów spowodowała iż zaniechałem wówczas 
dokonania ilościowych badań czy dłużej trwających poszukiwań, 
w zwale tym ciągle zdołałem wyszukać powyżej pokazane "mutacje". 
Ponadto, ponieważ 
ja wiem już z całą 
pewnością, że w naszym świecie fizycznym nic się NIE przytrafia 
jedynie przez "przypadek" (po szczegóły patrz wyjaśnienia 
z punktu #J5 pniżej), obecnie się zastanawiam, 
czy ów jedyny na całej plaży zwał 
zgniłych trocin wymieszany z wodorostami i z rozgwiazdami, 
na jaki natknąłem się dnia 2019/1/18, NIE reprezentuje też sobą 
jakiejś celowo nam podsuwanej symbolicznej wiadomości?
Wszakże rozgwiazdy (i reszta żyjątek) stworzone zostały do życia w 
czystych wodach i środowiskach, podobnie jak organizmy ludzi też były 
stworzone do zjadania naturalnego pokarmu, picia niezatruwanej wody, 
oraz oddychania niezanieczyszczanym powietrzem. Niestety, chciwość 
niektórych ludzi i inne nieposkramiane ich przywary zamieniły ludzi 
i inne stworzenia w schorowanych i alergicznych degeneratów żyjących 
na dzisiejszych wysypiskach śmieci. Jednocześnie politycy, którzy 
przez swoje narody zostali obdarzeni mandatem rozwiązywania 
dzisiejszych problemów i naprawiania pomyłek przeszłości, od lat 
na bankietach ze swych międzynarodowych zjazdów pięknie ubierają 
w słowa to czego wprowadzanie w życie poprawiłoby losy ludzkości, 
jednak po powrocie do własnych krajów nadal wdrażają tylko szkodliwe 
dla ludzi i natury odwrotności tego co na owych zjazdach tak pięknie 
deklarowali. 
Wideo #J3v: Jeśli czytelnika interesuje jak wyglądał nadprzyrodzony 
płomień "płonącego krzewu", wyjątkowy honor ujrzenia którego na 
plaży w Petone został udzielony właśnie mi, wówczas rekomenduję 
mu przejrzenie chociaż powyższego krótkiego (2:22 minuty) 
angielskojęzycznego wideo, a jeszcze lepiej - przejrzenie 
wszystkich darmowych wideów z YouTube pokazujących tzw. 
"Eternal Flame Falls", 
czyli "wieczysty płomień" zlokalizowany w maleńkiej grocie pod 
wodospadami (a ściślej poza lustrem wody jednego długiego wodospadu 
o skomplikowanym przebiegu) ze szlaku wędrownego w parku 
narodowym "Chestnut Ridge Park" ("Orchard Park") w zachodnim 
Nowym Jorku, USA. Wodospady te i ich cudowny "wieczysty płomień" 
są zgrubnie opisane na angielskojęzycznych stronach i blogach 
możliwych do znalezienia w google.com z użyciem słów kluczowych: 
Eternal Flame Falls. 
Niestety, proces filmowania typowo wypacza ilościowy, jakościowy 
i uczuciowy odbiór wrażeń wzrokowych. Stąd powoduje on m.in., iż ów 
nowojorski nadprzyrodzony płomień na wideach z YouTube wygląda 
mniej czerwony i mniej intensywnie świecący, niż nadprzyrodzony 
płomień jaki ja ujrzałem na plaży w Petone. (Intensywność petońskiego 
płomienia mi przypominała intensywność olśniewającego oczy światła 
generowanego podczas elektrycznego spawania - tyle że światło 
elektrycznej spawarki zwykle ma kolor niebieski, podczas gdy światło 
płomienia z petońskiej plaży miało kolor intensywnie czerwony.) 
Jeśli jednak uwzględnić fakt owego wypaczania, wówczas ów "wieczysty 
płomień" z Nowego Jorku manifestuje te same cechy, zachowania i skutki 
swego działania, co płomień z petońskiego "płonącego krzewu" jaki ja 
opisałem w punkcie #J3 powyżej. Oba też opisywane tu płomienie, tj. 
zarówno ten z petońskiej plaży, jak i tamten z Nowego Jorku, dokumentują 
posiadanie atrybutów jakie dowodzą iż mają one nadprzyrodzone pochodzenie. 
(Kliknij na powyższy starter tego wideo aby sobie je przeglądnąć.)
       
Na upowszechniane jedynie przez prywatnych entuzjastów 
internetowe informacje o cudownym "wieczystym płomieniu" 
(po angielsku: "Eternal Flame") z Nowego Jorku, o istnieniu 
którego ja nigdy wcześniej NIE słyszałem, natknąłem się 
jakby "przypadkowo" w sposób doskonale ilustrujący metodę 
działania Boga opisywaną staropolskim przysłowiem, że 
"
Kiedy Bóg zamyka drzwi, to otwiera okno". 
Oczywiście, z powodu jaki wyjaśniłem dokładniej w punkcie 
#J5 poniżej, ja wiem już z całą pewnością, że w naszym 
świecie fizycznym "przypadki" NIE istnieją - a wszystko co 
w nim zaistnieje jest celowym działaniem Boga. Niemniej 
rozumiem, że owo niby "przypadkowe" odkrycie oficjalnie 
ignorowanych informacji o tym cudownym płomieniu 
przez stulecia widywanym poza szybą wody nowojorskiego 
wodospadu, ma na celu uniknięcie łamania czyjejkolwiek 
"wolnej woli". Rozumiem więc, że programy boskiego 
"Omniplanu" NIE mogły pozwolić mi na zdjęciowe 
udokumentowanie petońskiego "płonącego krzewu" 
z użyciem "drzwi" powyższego staropolskiego przysłowia. 
Wszakże moje wykonanie jego zdjęć mogłoby 
przymusić 
kogoś do wierzenia w to co opisałem w punkcie #J3 powyżej. 
Tymczasem we wszystko co wiąże się z Bogiem i w co 
ludzie mają uwierzyć, powinni oni uwierzyć 
ochotniczo 
(a NIE poprzez zostanie jakkolwiek do tego przymuszonym, 
np. dowodami, czyimś autorytetem, groźbą, namową, szantażem, 
korupcją, itp.). To zapewne dlatego udokumentowanie owo Bóg 
dopomógł mi skompletować dopiero po otwarciu dla mnie "okna" 
z powyższego staropolskiego przysłowia. Tak więc, przeglądając 
internet we wtorek, dnia 31 lipca 2018 roku, "przypadkowo" 
natknąłem się na ślad darmowych wideów z YouTube, które 
ilustrują wygląd innego płomienia, który wygląda i zachowuje 
się bardzo podobnie do inteligentnego płonącego krzewu 
wodorostu, jaki ze mną telepatycznie "się sprzeczał" na petońskiej 
plaży. Pierwszym z tych napotkanych wówczas wideów było około 
20-minutowe, dosyć sceptycznie komentowane wideo angielskojęzyczne z 
youtube.com 
o tytule "This Mysterious Island Appears Out of Nowhere & 
What Happens Next Is Surprising" - dostępne pod adresem 
https://youtu.be/sO1O7V926s0. 
Na swej długości od 6:22 do 8:17 minut wideo to pokazywało wodospad 
Eternal Flame Falls 
(którego nazwa tłumaczy się: 
"Wodospady Wieczystego 
Płomienia"), z parku narodowego "Chestnut Ridge Park" 
w zachodnim Nowym Jorku, USA. Już pierwsze ujrzenie tego 
wieczystego płomienia poruszyło mnie do głębi jego zgodnością 
z tym co widziałem na plaży w Petone. Natychmiast więc poszukałem 
w internecie dalszych o nim informacji. Odkryłem wówczas, że 
ów cudowny wodospad, wraz z jego "wieczystym płomieniem", pokazywany jest na znacznie większej liczbie wideów wykonanych przez prywatne osoby. 
Tyle tylko, że większość z nich powtarza kłamstwa oficjalnej 
nauki ateistycznej, jakie wmawiają oglądającemu, że tamten 
wieczysty płomień, jakoby ma proste wytłumaczenie i 
NIE reprezentuje sobą nadprzyrodzonego zjawiska. 
Na szczęście, mi doskonale są już znane kłamstwa, 
nieudolność, niedbałość, luki metodologiczne i brak 
podbudowy teoretycznej, badawcze lenistwo, itp., z 
jakimi dzisiejsi niedoinformowani naukowcy swymi 
spekulacjami przysłowiowo "powysysanymi z palca" 
i obiektywnie niepodpieranymi żadnymi rzeczowymi 
badaniami usiłują zaprzeczać istnieniu Boga i manifestacjom 
nadprzyrodzonego. Z łatwością więc poustalałem i 
ujawniłem w poniższych punktach najróżniejsze błędy, 
niezgodności i przeoczenia zawarte w owych "naukowych 
spekulacjach" na temat cudownego wieczystego płomienia 
z zachodniego Nowego Jorku.
       
W moim ujawnianiu kłamstw i błędnych spekulacji 
jakimi naukowcy usiłują wmówić zainteresowanym, 
iż nowojorski płomień wcale NIE ma nadprzyrodzonego 
pochodzenia, dopomogło mi uprzednie obserwowanie 
nadprzyrodzonego "płonącego krzewu" na petońskiej 
plaży, oraz odnotowanie cech i następstw jakimi ów 
petoński nadprzyrodzony płomień się charakteryzował, 
a jakie opisałem już w punkcie #J3 tej strony. Jedyne 
więc co potrzebowałem uczynić, aby wykazać że podobnie 
jak petoński, także nowojorski płomień ma nadprzyrodzone 
pochodzenie, to przeglądnąć uważnie widea i poczytać 
uważnie publikacje, jakie ukazują i omawiają ów nowojorski 
płomień, poczym wskazać i podkreślić tu ujawniane nimi  
te cechy i następstwa nowojorskiego płomienia, które 
poznałem już wcześniej dzięki obserwacji petońskiego 
nadprzyrodzonego płomienia i opisałem w punkcie #J3 
powyżej, a które NIE wystąpiłyby w nich obu, gdyby 
owe płomienie NIE posiadały cudownego pochodzenia. 
Oto więc wyszczególnione w 
punktach owe cechy i następstwa, jakie świadczą o 
nadprzyrodzonym pochodzeniu obu omawianych tu 
płomieni (odnotuj, że poniżej omawiam jedynie cechy 
i następstwa nowojorskiego płomienia, ponieważ dla 
płomienia z Petone, opisałem je już w punkcie #J3 
powyżej - tyle że w innej niż tutaj kolejności):
       
(1) 
Inteligentne zachowywanie się, mezmeryzujący wpływ 
na oglądających, telepatyczne oddziaływanie na przybyłych. 
Jak przystało na nadprzyrodzone zjawisko, podobnie jak 
petoński, także nowojorski płomień zachowuje się inteligentnie. 
Przykładowo, za każdym razem wygląda on, płonie i tańczy 
nieco inaczej. Każdorazowo też jakby bucha z innego punktu 
podłogi w miniaturowej grocie w jakiej płonie - chociaż gaz 
wydobywający się spod ziemi NIE mógłby zmieniać szczelin 
w skale przez jakie uchodzi. Czasami go widać jako jeden 
płomień, innym razem pokazuje się jako kilka płomyków 
zaczynających się w odmiennych miejscach ich małej groty. 
Czasami pokazuje się jako solidny, cienki i długi język, innym 
razem jest niski i szeroki. Itd., itp. Z analizy wideów wykonanych 
przez oglądających daje się też odnotować, że ma na nich 
mezmeryzujący wpływ, intryguje i pobudza ich podniecenie 
swym tańcem, oraz telepatycznie na nich oddziaływuje 
zależnie od ich wierzeń, historii, moralności, charakteru 
i celów aktualnego działania.
       
(2) 
Płonięcie w miejscu o cechach "obszaru świętego". 
W kilku opracowaniach na temat nowojorskiego wieczystego 
płomienia jest ostrożnie dawane do zrozumienia, że miejsce 
jego zaistnienia od wieków (albo nawet tysiącleci) było znane 
lokalnym Indianom i uważane przez amerykańskich Indian za święty obszar. 
O miejscach zaś świętych i o miejscowościach noszących świetą nazwę moja 
filozofia totalizmu 
ustaliła, że zgodnie z francuską maksymą 
"szlachectwo 
zobowiązuje" ("noblesse oblige"), na zachowania osób jakie w 
miejscach tych się znalazły Bóg nakłada szczególnie ostre wymagania 
moralne - tak jak wyjaśniam to szerzej m.in. w punkcie #C4 strony 
seismograph_pl.htm. 
Nie powinno więc nikogo dziwić, że świętość miejsca nowojorskiego 
"wieczystego płomienia" podkreślają też między innymi wypadki, 
a nawet śmierć, jakim ulegają osoby NIE wykazujące tam swym 
zachowaniem wymaganego respektu dla świętości tego miejsca. 
Nie daje się też wykluczyć, że to właśnie pobliska obecność 
prastarego świętego miejsca stała się między innymi przyczyną 
wydarzeń opisywanych na mojej stronie o nazwie 
wtc_pl.htm, 
czy zlokalizowania ONZ właśnie w Nowym Jorku. Osobiście posądzam, 
aczkolwiek narazie NIE znalazłem żadnej pisanej dokumentacji na 
ten temat, że podobnie jak już to zaczyna się potwierdzać dla obszaru 
otaczającego petoński "Krzyż Celtycki", pomodlenie się o coś przy owym 
nowojorskim wieczystym płomieniu, np. o uzdrowienie jakiejś chronicznej 
choroby, czy o rozwiązanie trapiącego kogoś problemu, także spowodowałoby 
wypełnienie się owej prośby dla ludzi jacy swym moralnym zachowaniem 
na nie sobie zasłużyli.
       
(3) 
Podsuwanie ludziom wieloznacznego materiału dowodowego 
dla celowego unikania łamania "wolnej woli" u tych osób, które 
NIE chcą uwierzyć w nadprzyrodzone pochodzenie płomienia. 
W okolicach miniaturowej groty w jakiej nowojorski płomień się 
pojawia, daje się zarejestrować wieloznaczny materiał dowodowy, 
który między innymi pozornie sugeruje proste wyjaśnienie dla 
mechanizmu jaki spowodował pojawienie się tego płomienia - 
w zgodzie z tym co wyjaśniłem w punkcie #C2 swej strony o nazwie 
tornado_pl.htm 
na temat co najmniej trzech odmiennych kategorii materiału 
dowodowego, jaki dla uniknięcia łamania czyjejkolwiek "wolnej woli" 
Bóg zawsze włącza w każdą ujawnianią przez siebie manifestację, a 
także w zgodzie z moim odkryciem opisanym m.in. w punkcie #A2.2 strony 
totalizm_pl.htm, 
w #A3 do #A3abc ze strony 
klasa.htm 
oraz w innych opracowaniach linkowanych słowami kluczowymi 
"Bóg celowo dostarcza materiał dowodowy potwierdzający 
każde silne wierzenie ludzi" z mojej strony o nazwie 
skorowidz.htm, 
iż 
jeśli ktoś bardzo silnie w 
coś wierzy, wówczas nawet jeśli jest to przeciwstawne do 
manifestacji rzeczywistości uznawanej za jedyną prawdę przez 
"materialistyczny redukcjonizm" naszej obecnej oficjalnej nauki ateistycznej, 
ciągle dla nadrzędnych powodów (np.: inspirowania poszukiwań 
prawdy przez ludzi, otwarcia drogi do nieograniczonego rozwoju 
naszego świata materii, itp.) Bóg fabrykuje na użytek tak silnie 
wierzącego jakiś materiał dowodowy potwierdzający mu iż ma 
rację w swych wierzeniach. Przykładowo, w pobliżu 
tego płomienia z "Chestnut Ridge Park" roznosi się smród zepsutych 
jajek, z powodu jakiego czasami jego działanie (i miejsce) nazywa 
się nawet grubiańsko "płonącymi wypierdzinami natury" (po 
angielsku: "flaming fart of nature"). Okoliczne zbiorniki wodne 
dokumentują też istnienie wycieków podziemnych gazów. 
Na przekór tego, naukowcom do dzisiaj NIE udało się jednak 
wykryć co faktycznie zasila i podtrzymuje wielowiekowe 
płonięcie tego świętego płomyka.
       
(4) 
Ukazywanie się jedynie tym ludziom, którzy zasłużyli na 
jego zobaczenie. Aczkolwiek większość ludzi, którzy 
podjęli trud pielgrzymki do miejsca zaistnienia nowojorskiego 
płomienia, zastają go już płonącym, napotkałem też widea, 
że niektórzy, szczególnie ci co w swej drodze do płomienia 
NIE wykazują wymaganego respektu, zastają go wygaszonym 
i NIE są w stanie go zapalić - nawet jeśli usilnie się starają.
       
(5) 
Płonięcie bez generowania oddziaływującego na otoczenie 
ciepła ani dymu czy sadzy. Płomienie zasilane 
podziemnym gazem typowo generują sporo ciepła, 
dymu i sadzy, jakich znaczące oddziaływania zmieniają 
cechy ich otoczenia. Stąd przykładowo na wideo o adresie 
https://youtu.be/UhjXhh-jhWA - 
pokazującym płomyki z góry Chimera w Turcji zasilane 
podziemnym gazem, a także na wideo o adresie 
https://youtu.be/a5Dv2o1em8M - 
pokazującym podobne płomyki z okolic Murchison w Nowej 
Zelandii, też zasilane podziemnym gazem, owe typowe produkty 
i następstwa spalania gazu są wyraźnie udokumentowane. 
Tymczasem w nowojorskim wieczystym płomieniu, NIE widać: 
(a) ani kłębów pary wodnej w jaką powinny być zamieniane 
odpryski wodospadu przez taki indukujący ciepło płomień gazowy, 
(b) ani owa maleńka grota skalna (w jakiej "gaz" ten jakoby 
płonie) jest zadymiona, zapełniona wyziewami i rozgrzana 
niemal do czerwoności przez ów długotrwale płonący tam ogień, 
(c) ani też płomień ten NIE gaśnie - chociaż zwykły płomień 
gazowy szybko zostałby wygaszony opryskującą go wodą. 
       
(6) 
Zawieranie ukrytych dowodów na swe nadprzyrodzone 
pochodzenie. Przykładem takich dowodów przykładowo 
jest kształt (i kolor) samego płomienia. Płomienie gazowe 
mają kształt jakby "postrzępionego" oraz chaotycznie 
drgającego i zawijającego się liścia. Ich kolor typowo 
jest niebieski. Tymczasem nadprzyrodzony płomień 
zachowuje się dostojnie, tańczy fascynująco, jest 
jednolity (niepostrzępiony) i ma unikalnie intensywny 
czerwony kolor zachodzącego (lub wschodzącego) 
Słońca.
       
(7) 
Niezdolność dzisiejszej oficjalnej nauki ateistycznej do 
ustalenia faktycznego mechanizmu powstawania tego 
płomienia. W kilku co odważniejszych publikacjach 
na temat nowojorskiego płomienia zawarte jest napomknięcie, 
że oficjalna nauka nadal NIE jest w stanie wyjaśnić 
zadowalająco i sprawdzalnie, skąd ów płomień faktycznie 
się bierze - na przekór iż oficjalnie rozgłasza się stwierdzenia, 
iż jakoby wszystko na jego temat jest proste i doskonale 
już wiadome. Przykładowo, naukowcy nadal mają 
zasadnicze trudności z pomierzeniem, empirycznym 
przebadaniem, oraz naukowym udokumentowaniem: 
(a) "jaki" naprawdę "gaz" się pali, (b) "skąd" ten "gaz" 
tam się bierze, (c) "dlaczego" produkty i proces spalania 
owego nowojorskiego "gazu" różnią się aż tak znacząco 
od produktów i procesu spalania naturalnych gazów w 
innych wskazywanych powyżej miejscach świata (np. 
w Chimera z Turcji, czy w Murchison z Nowej Zelandii), 
itp. Powinienem tutaj dodać, że w punktach #J1 do 
#J3 i w podpisie pod #J1a ze swej strony o nazwie 
1985_teoria_wszystkiego.htm, 
a także we wpisie #349 do blogów totalizmu, zaprezentowałem 
dowody iż światło można 
dowolnie wysterować i ukształtować, oraz że Bóg swą zdolność 
sterowania światłem już wiele tysięcy lat temu opisał nawet 
w Biblii. Ta zaś umiejętność pozwala Bogu 
zasymulować oglądanie opisywanego tu płomienia w 
dowolnym miejscu, czasie, cechach oraz w demonstracji 
dowolnego zachowania przez ten płomień! 
Dla Boga NIE istnieje więc nic niemożliwego.
       
Co ciekawe, dnia 2022/10/01 natknąłem się na 
jeszcze jedno miejsce 
na świecie, które obok Petone opisanego 
w #J3 powyżej i nowojorskiego "Chestnut Ridge 
Park" opisanego w tym podpisie do 
#J3v,  
jest już trzecim znanym mi miejscem świata, gdzie 
takie tańczące i niewytłumaczalne naukowo cudowne 
płomienie NIE tylko iż się ujawniły (a na tym trzecim 
miejscu jest aż 9 płomieni) ale w dwóch z tych miejsc 
były one także (oraz są do dziś) obserwowane i czczone 
od wieków. Opisy i filmy z tego trzeciego miejsca można 
wyszukiwać w Internecie za pomocą np. słów kluczowych 
Jwala Devi Temple in Kangra India Eternal Flame 
(znaczących: Świątynia Jwala Devi w Kangra India Wieczysty 
Płomień). Z wideów jakie oglądałem o tych płomieniach, a 
także z ich obiektywnych opisów jakie unikają 
"naukowo 
stronniczych" spekulacji i uwag, jasno wynika, że płomienie 
te charakteryzują się również wszystkimi wyżej wymienionymi 
7 cechami 
nadprzyrodzonych ogni. 
To z kolei oznacza, że prawdopodobnie za pomocą wszystkich 
trzech opisanych tutaj obszarów nadprzyrodzonych ogni Bóg 
wyznaczył i już wskazuje dla tych z ludzi, którzy są otwarci na 
prawdę, co najmniej trzy odmienne 
"święte obszary" na świecie, 
do których, zgodnie z tym, co opisałem w #A3 do #A3abc ze strony 
klasa.htm 
oraz w poście #352 do blogów totalizmu, zwykli (a nawet biedni) 
ludzie mogą teraz odbywać pielgrzymki, aby modlić się do Boga 
o Łaskę w czymś ogromnie dla nich istotnym.
 
Widea #J3xyz, blog #303: Wszystko co Bóg czyni i czemu pozwala 
się zamanifestować za pośrednictwem albo natury, albo 
słów i działań ludzi, faktycznie jest istotną częścią 
gigantycznego boskiego planu nastawionego na dobro 
wielu ludzi. Innymi słowy, wszystko 
co Bóg czyni, jest  np. częścią gigantycznego planu 
edukowania i postępu całej ludzkości - nawet jeśli 
wygląda to jedynie jak coś małoznaczące lub krótkotrwałe. 
Motto wideów #J3xyz: "Nawet 
jeśli działasz samotnie i wierzysz iż jesteś jedyną osobą 
na świecie, która dane coś czyni, faktycznie jesteś tylko 
jedną z elementarnych składowych większego planu 
realizowanego i koordynowanego przez Boga, w którego 
urzeczywistnienie Bóg angażuje wielu wymaganie 
zainspirowanych ludzi."
Metoda postępowania Boga, że każde zaaprobowane 
lub urzeczywistnione przez Niego zdarzenie i działanie 
zawsze jest taką elementarną składową jakiegoś większego 
boskiego planu, powoduje że także moja obserwacja 
płonącego krzewu wodorostu opisanego w punkcie 
#J3 powyżej na niniejszej stronie, wprawdzie może 
sprawiać wrażenie nieistotnej i przypadkowej, jednak 
z całą pewnością jest którymś z fragmentów większego 
planu jaki Bóg właśnie wprowadza w życie. O takiej 
roli "składowej większego boskiego planu" wypełnianej 
przez każde zdarzenia lub każdą manifestację, ja wiem 
już od dawna z aż całego szeregu teoretycznych przesłanek. 
Przykładowo, jedną z tych przesłanek jest filozoficzna 
zasada, że każde zdarzenie lub każda manifestacja jest 
skutkiem jakiejś przyczyny, która jest skutkiem jeszcze 
innej poprzedzającej ją przyczyny, zaś pierwotną 
przyczyną całego formowanego w ten sposób 
łańcucha przyczynowo-skutkowego musi być sam 
Bóg. Inną przesłanką są wyniki moich badań nad 
boskimi metodami działania, opisywanymi na całym 
szeregu stron linkowanych hasłami ze strony o nazwie 
skorowidz.htm. 
Jeszcze zaś inną taką teoretyczną przesłanką jest działanie 
boskiego systemu rządzenia, edukowania i egzaminowania 
ludzi, jaki opisałem w punkcie #J5 poniżej na tej stronie. 
Co jednak najciekawsze, dane mi też już było poznać 
pierwsze praktyczne potwierdzenie, że powyższa moja 
obserwacja płonącego krzewu z plaży w Petone, jest 
tylko jednym z licznych fragmentów większego boskiego 
planu. To pierwsze potwierdzenie zostało mi ujawnione 
z okazji ogłoszenia przez NZ kościół katolicki, że 
niedziela 7 października 2018 roku była dorocznym 
dniem modlitw ku intencji czcigodnej 
Suzanne Aubert. 
Od szeregu już "ludzkich lat" kościół ten prowadzi bowiem 
proces jej kanonizacji na świętą, obecnie zaś apeluje 
do wierzących aby modlili się do Boga o ujawnienie 
cudów jakie są niezbędne aby móc uznać ją za świętą. 
Łącznikiem zaś i powodem dzięki jakiemu zwolna ujawnia 
się bezpośredni związek pomiędzy obserwacją płonącego 
krzewu w Petone, a owym religijnie istotnym planem kanonizacji 
Suzanne Aubert, 
jest zapowiedź zawarta w już szeroko upowszechnianych 
w internecie publikacjach na ten temat, że kiedy kanonizacja 
ta zakończy się sukcesem, wówczas stworzony zostanie w NZ 
szlak religijnych pielgrzymek śladami Suzanne Aubert. 
Trasa zaś fragmentu tego szlaku będzie przebiegała w pobliżu 
miejsca w Petone, gdzie ja widziałem właśnie ów płonący 
krzew wodorostu opisany w punkcie #J3 powyżej. Jeśli 
więc intencją Boga w pokazaniu mi owego płonącego 
krzewu było przyszłe oficjalne uznanie tego obszaru za 
miejsce "chrześcijańsko święte", wówczas ów większy 
boski plan, którego składową było m.in. pokazanie owego 
płonącego krzewu, zapewne będzie obejmował między 
innymi jakiś sposób włączenia tego świętego miejsca do 
szlaku przyszłej religijnej pielgrzymki śladami Suzanne 
Aubert. Wszakże w miłości Boga do wszystkich ludzi, 
a także w filozofii życiowej czcigodnej Suzanne Aubert, 
leży zasada równego traktowania wszystkich i wszystkiego - 
bez względu na religię i na rasę do jakich są zakategoryzowani. 
Jeśli więc kiedykolwiek trwały szlak omawianej tu pielgrzymki 
faktycznie zostanie stworzony, wówczas zgodnie z tą zasadą, 
a także z logiką, jego składową powinna stać się też możliwość 
wizyty pielgrzymów w opisywanym tu szczególnym miejscu 
z Petone - gdzie będą oni mogli modlić się do Boga o wszystko 
co do czego już im wiadomo, iż w cudownych miejscach świata 
może to uzyskać błogosławieństwo spełnienia. Niestety, aczkolwiek 
owa zasada i wniosek logiczny same się nasuwają, w dzisiejszych 
czasach, kiedy istnieje już ponad 1000 odmiennych odłamów 
chrześcijaństwa, zaś każdy z nich skupia swą uwagę na tym 
co go dzieli od innych oraz każdy uważa siebie za ów "jedyny 
poprawny", włączenie do katolickiego szlaku pielgrzymkowego 
świętego miejsca zainicjowanego modlitwami prezbyterianów 
wcale NIE będzie ani proste, ani łatwe. Wszakże tylko w maleńkim 
Petone, zamieszkałym przez mniej niż 7 tysięcy mieszkańców 
(w/g cenzusu z 2013 roku), ja wiem o istnieniu i działaniu co 
najmniej 11 kościołów, każdy z których skupia wierzących z drastycznie 
odmiennego odłamu chrześcijaństwa (tj. wiem już o następujących 
kościołach - aczkolwiek posądzam iż może być ich w Petone 
nawet jeszcze więcej: 
Congregational Christian Church Of Samoa - 132 Cuba St, 
Greek Orthodox Community Church - 23 Bay St, 
HCUC - Wesley Multicultural Methodist Chruch - 42 Nelson St, 
Petone Baptist Church - 38 Buick St, 
Petone Spiritualist Church - 88 Richmond St, 
The Salvation Army Church - 72 Cuba St, 
Sacred Heart Catholic Church - 41 Britannia St, 
St Augustine's Anglican Church - 12 Britannia St, 
St David's Multicultural Church - 2 Britannia St, 
The Church of Jesus Christ of Latter-Day Saints - 2 Kensington Ave, 
The Olive Tree Church - 476-486 Jackson St). 
A Petone wcale NIE jest miejscowością o największej liczbie 
odmiennych kościołów - wszakże otaczające to miasteczko 
miejscowości, np. Wainuiomata, Lower Hutt, czy Wellington, 
mają takich kościołów (a stąd i religijnych podziałów) nawet 
znacznie więcej. Ja nigdy też NIE odnotowałem, aby którykolwiek 
z tych kościołów utrzymywał jakiekolwiek oficjalne związki 
czy współpracę z innymi - tak jak wiemy, iż na codzień taką 
współpracę praktykowała Suzanne Aubert, oraz jak czynili 
inni duchowni jej czasów. Stąd zapewne, aby prezbyteriańskie 
miejsce "płonącego krzewu" z Petone móc oficjalnie włączyć do 
katolickich pielgrzymek, potrzebnych byłoby wiele modlitw, sporo 
dalszych interwencji Boga, a także znaczny wysiłek i dobra wola 
wielu ludzi wierzących iż uwagę trzeba skupiać na tym co nas łączy, 
zamiast na tym co nas dzieli. Ponadto, w obecnej kruchej sytuacji 
pogłębiającego się ateizmu, braku odpowiedzialności, dalekowzroczności, 
wizji i bibilijnej wiedzy u dzisiejszych ludzi, dodatkowo jeszcze 
pogarszanej podwyższaniem murów dzielących poszczególne odłamy 
chrześcijaństwa, potrzebne byłyby też liczne modlitwy o pomoc i 
inspirację Boga dla znalezienia rozwiązania jakie w przyszłości NIE 
postawiłoby żadnego z kościołów ani z ich wiernych w trudnej lub 
przegranej sytuacji, bez względu na to co długoterminowo Bóg 
zaplanował w sprawie pobłogosławienia Nowej Zelandii i jej mieszkańców 
udostępnieniem im chrześcijańsko świętego miejsca potencjalnie 
zwiastowanego owym "płonącym krzewem" z plaży w Petone. 
Niniejszym wskazuję więc zainteresowanym osobom linki 
do trzech najważniejszych moim zdaniem wideów gratisowo 
dostępnych dla każdego w 
youtube.com, 
które to widea zapewne ilustrują sobą m.in. dyskretnie zainspirowane 
i nam przekazywane przez Boga fragmenty Jego nadrzędnego planu 
w owej sprawie. (Uwaga, niemal wszystkie widea i publikacje o 
Suzanne Aubert, wraz z tymi, linki do których wskazuję poniżej, 
są w języku angielskim - jeśli więc czytelniku sam NIE znasz 
tego języka, wówczas lepiej jeśli będziesz je przeglądał z 
youtube.com razem z kimś kto zna angielski.)
Linki do widea #J3x o adresie: https://youtu.be/QivzdX2LCII 
(1:20 min - aby przeglądnąć to wideo kliknij na któryś z podanych tu linków): 
W Nowej Zelandii, czyli kraju większość mieszkańców którego 
jest albo emigrantami, albo też potomkami emigrantów, podjęto 
proces kanonizacji na świętą francuskiej emigrantki, Suzanne 
Aubert (1935-1926) - patrz strony internetowe 
dostępne poprzez Google 
i poświęcone tej niezwykłej kobiecie, która do dziś budzi podziw i najgłębszy 
szacunek. Przy życiowych osiągnięciach i poglądach tej emigrantki, to co 
osiągają oraz w co wierzą dzisiejsi nawet najwybitniejsi lokalnie urodzeni 
ludzie, wygląda bardzo blado i mizernie. Przykładowo, stworzyła ona unikalny 
dla NZ, nowy religijny order katolicyzmu, zwany 
"Siostry 
Współczucia" (w angielskojęzycznym oryginale zwane 
"
Sisters of Compassion"). 
Opiekowała się chorymi, sierotami, bękartami, starszymi, niedołężnymi, 
oraz tymi których społeczeństwo odrzuciło. Otworzyła też pierwszą w NZ 
kuchnię serwującą głodującym darmową zupę - która to kuchnia działa do dziś i na 
wzór której ostatnio powstaje coraz więcej podobnych jej kuchni. Stworzyła 
darmowy system pomocy socjalnej. Była też przyjaciółką Maorysów - 
na pomocy i radach której oni polegali jak na przysłowiowym Eliaszu. 
Napisała sporo imponujących publikacji poświęconych leczeniu 
najróżniejszych chorób nowozelandzkimi ziołami. Jej religijny order 
stał się też największym w NZ producentem lekarstw ziołowych 
faktycznie leczących ówczesne istotne choroby z jej czasów. 
(Czyli lekarstw lepszych od dzisiejszych - wszakże zamiast leczyć, 
obecne lekarstwa typowo łagodzą jedynie symptomy chorób aby 
zaspokajać czyjąś zachłanność poprzez dożywotnie uzależnianie 
chorych od kupowania i zażywania tych lekarstw - po szczegóły 
patrz punkty #I1 do #I3 na mojej stronie o nazwie 
healing_pl.htm.) 
Była pionierką leczniczego użycia marihuany - czyli w przeciwieństwie 
do dzisiejszych polityków i niektórych pseudo-moralistów, którzy 
potrafią jedynie zakazywać wszystkim ludziom to czego złe następstwa 
kilku nielicznych zacznie nadużywać, wiedziała iż wszystko co 
Bóg stworzył i nam udostępnił może służyć zarówno dobru, jak 
i złu, a stąd faktyczny postęp i moralność wcale NIE polegają 
na zakazywaniu, a na poznaniu i na szerokim upowszechnianiu 
wiedzy jak wykorzystywać dobro przez dane coś wnoszone, a jednocześnie 
jak unikać złych tego następstw. Jej motywacją do działania było, 
że 
"wszyscy ludzie są równi - bez 
względu na to jaką religię praktykują i z jakiego kraju pochodzą", 
oraz że 
pomagać trzeba natychmiast i w miejscu gdzie zło 
zaistniało. Módlmy się więc wszyscy aby Bóg szybko urzeczywistnił 
cuda związane z tą niezwykłą kobietą - jakie w kościele katolickim są wymagane 
dla ogłoszenia ją świętą. Wszakże w dzisiejszym rosnąco zakłamanym i 
wypaczonym świecie jest ona coraz bardziej nam potrzebnym przykładem 
ludzkich wartości moralnych i niedoścignionym wzorcem do naśladowania.
Linki do widea #J3y o adresie: https://youtu.be/IZiWNqhFo2Q 
(0:30 min  - kliknij na któryś z tych linków aby przeglądnąć owo wideo): 
Wideo to ilustruje planowaną trasę religijnych pielgrzymek po Nowej Zelandii 
śladami Suzanne Aubert - o jakich 
to pielgrzymkach już opublikowane materiały sugerują, że kościół katolicki 
obiecuje stworzyć możliwość masowego ich odbywania przez 
zainteresowanych wiernych zaraz po tym jak Suzanne Aubert 
zostanie ogłoszona świętą. Jest to ogromnie konstruktywna, moralnie 
poprawna i religijnie potrzebna inicjatywa. Wszakże z europejskich 
doświadczeń o szlakach katolickich pielgrzymek już wiadomo, że kościół 
tak je nadzoruje i utrzymuje, iż typowo zabezpieczają one pielgrzymom 
NIE tylko bezpieczne i wysoce edukujące podróżowanie, ale także 
darmowe lub tanie noclegi oraz podstawowe wyżywienie. Wdrożenie 
więc tych samych zasad w NZ pozwoliłoby wierzącym pielgrzymom z 
nawet najskromniejszymi zasobami finansowymi tanio zwiedzić praktycznie 
całą Nową Zelandię oraz na własne oczy podziwiać stworzone przez Boga 
wspaniałości i cuda jakimi Bóg obdarzył ten normalnie jeden z najdroższych 
w świecie i jednocześnie widokowo najwspanialszych krajów turystycznych. 
Wszakże ochotnicy kościoła katolickiego zadbają o wszystko wzdłuż całej 
trasy owych pielgrzymek. Przez zaś "przypadek" tak się też złożyło, że w 
wielu segmentach pielgrzymkowej trasy rząd Nowej Zelandii już wybudował 
turystyczne trasy rowerowe 
jakie pozwalają na tanie i interesujące podróżowanie rowerami (lub nawet piechotą). 
Jednocześnie przebieg trasy tych pielgrzymek pokrywa się z widokowo 
najpiękniejszymi oraz turystycznie najciekawszymi obszarami wartymi 
zwiedzenia w Nowej Zelandii - jakie to obszary NIE tylko są celami wizyt 
wycieczek i turystów organizowanych przez oficjalne agencje, ale także 
kryją liczne cuda i niezwykłości oficjalnie przemilczane, jednak opisywane 
w szeregu moich publikacji. Linki do opisów najważniejszych z tych 
oficjalnie przemilczanych niezwykłości Nowej Zelandii podam pod 
następnym (dolnym) z linkowanych stąd wideów. Odnotuj także, iż 
planowana trasa owej pielgrzymki przebiega przez Wellington, czyli bardzo blisko 
petońskiej plaży i krzyża 
opisywanych w punkcie #J3 powyżej - o której to lokacji zwolna ujawniają się 
najróżniejsze zdarzenia i przesłanki sugerujące iż z dużym prawdopodobieństwem 
jest to  
"miejsce chrześcijańsko święte", a stąd że pod ciężarem empirycznych 
obserwacji i doświadczeń ludzkich z upływem czasu zostanie ono potwierdzone 
jako takie. To zaś oznacza, że nawet najbiedniejsi Nowozelandczycy, którzy 
w przypadku konieczności modlenia się bezpośrednio do Boga o coś ogromnie 
dla nich ważnego NIE byliby w stanie sfinansować swojej podróży do któregoś 
z zaoceanicznych miejsc świętych znanych ze spełniania modlitewnych próśb 
kierowanych do Boga, obecnie będą mogli w swym własnym kraju modlić się 
np. o uzdrowienie czy o wypełnienie jakiegoś szczególnego życzenia - stąd NIE 
będą już musieli daleko i długo podróżować aby móc pomodlić się o to samo w 
jakimś zagranicznym świętym miejscu z odległego kraju.
Linki do widea #J3z o adresie: https://youtu.be/vP3hZrbVdd8 
(8:30 min): Wideo to ujawnia materiał dowodowy o jednej z oficjalnie 
nieuznawanych niezwykłości Nowej Zelandii, mianowicie o obecnie 
już zasypanej popiołem wulkanicznym prawdopodobnie ogromnej 
piramidzie z płaską powierzchnią górną (tj. typu używanego 
w Amerykach m.in. do obrządków religijnych) - lokalnie znanej pod nazwą 
Kaimanawa Wall. 
(Najbliżej NZ położona inna piramida z taka płaską powierzchnią górną, 
to "Borobudur" z Indonezji, pokazany między innymi na 11 minutowym polskojęzycznym wideo o tytule 
Tajemnica Niezwykłej Piramidy Borobudur z Indonezji.) 
Podobnie jak jest to z innymi oficjalnie nieuznawanymi niezwykłościami 
NZ, linki do najważniejszych z których tutaj wskażę, niedaleko od 
tej kamiennej struktury "Kaimanawa Wall" przebiega planowany 
przez NZ kościół katolicki przebieg trasy religijnej pielgrzymki 
śladami Suzanne Aubert. 
Dzięki temu uczestnicy owej pielgrzymki będą mieli okazję aby poznać 
niektóre z cudownych dzieł Boga, jakie nadal ukrywa obszar Nowej 
Zelandii, oraz jakiego istnienie nadal jest oficjalnie zaprzeczane i 
ukrywane. Przykładowo z badań nowej 
"totaliztycznej nauki" 
wynika, że aby dać pierwszym stworzonym przez siebie ludziom 
wszystko co im do życia potrzebne, oraz aby zainspirować ich przyszłe 
pokolenia do poszukiwań prawdy i do działań twórczych, na użytek tych 
pierwszych ludzi to sam Bóg postwarzał z kamienia całe starożytne miasta, 
piramidy, mury, świątynie, naczynia, ozdoby, przedmioty codziennego użytku, 
itp. - jakich istnienie na Ziemi, dla odwrócenia uwagi od Boga i od Jego 
stworzeniowej mocy, wrogowie Boga najpierw przypisywali organizacji 
i ambicjom pradawnych władców Egiptu, Inków, Chin, itp., obecnie zaś, 
kiedy już się okazało, że owi pradawni władcy NIE dysponowali techniką zdolną do 
powznoszenia tak doskonałych kamiennych monumentów - zaczęli przypisywać 
istotom przybyłym z gwiazd. Jednym z licznych takich boskich dzieł w starożytności 
postwarzanych z kamienia jest właśnie powyższa zapewne zasypana popiołem 
piramida z NZ - po więcej szczegółów o stworzeniu przez Boga pierwszych kamiennych 
piramid, murów, miast, świątyń, itp., patrz m.in. 4 z punktu #B2 na mojej stronie o nazwie 
humanity_pl.htm, 
lub wyszukaj sobie ich linki na stronie o nazwie 
skorowidz.htm. 
Do innych niezwykłości postwarzanych przez Boga w NZ i wartych 
odwiedzenia, jednak NIE włączanych do oficjalnych tras wycieczkowych 
(za to leżących na trasie, lub w pobliżu trasy, omawianej tu religijnej 
pielgrzymki) należą m.in.: znany wśród Maorysów jednak nadal nieodkryty dla 
Europejczyków 
"Śpiący Olbrzym" opisany w punkcie #J3.3 mojej strony 
god_proof_pl.htm, 
niezwykły 
"chodzący" kamień z Atiamuri NZ o nazwie "Te Kohatu-O-Hatupatu", 
który po przestawieniu podobno wraca na swoje uprzednie miejsce - 
opisany i pokazany na zdjęciu z punktu #D1 mojej strony o nazwie 
newzealand_pl.htm; 
Krzyż Celtycki oraz przylegającą do niego plażę z Petone 
gdzie miało miejsce moje ujrzenie telepatycznie "sprzeczającego się" 
ze mną płonącego krzewu wodorostu opisywanego w punkcie #J3 powyżej; 
kamienne 
"płytki Jezusa" w dobrej wierze poinstalowane jeszcze 
w 1999 roku na centralnym placu "Cathedral Square" z Christchurch 
poczym zawzięcie zwalczane przez sporo wojowniczych indywidułów - 
opisane w punkcie #G2 i zilustrowane na "Fot. #G1ab" ze strony 
przepowiednie.htm; 
maleńkie muzeum geologiczne z Otago University z Dunedin, w 
którym kiedyś znajdowały się aż dwa samorodki jakiegoś tajemniczego 
metalu szlachetnego nieodróżnialnego od złota, które jednak były 
namagnesowane - jeden z tych samorodków pokazałem na zdjęciu 
"Rys. #8ab", zaś razem z innym (też podobno namagnesowanym 
samorodkiem zwanym "Honourable Roddy" i podarowanym królowej 
Anglii) opisałem w punkcie #E3 ze swej strony o nazwie 
tapanui_pl.htm - 
niestety, z chwilą kiedy opublikowałem ich opisy, wszystkie te 
samorodki w jakiś tajemniczy sposób poznikały, podobnie jak 
poznikały wszystkie poodkrywane w NZ szkielety gigantów, 
jeden z których opisałem w punkcie #I2 na swej stronie o nazwie 
newzealand_pl.htm; 
niezwykłe wzgórze zwane 
"Saddle Hill" koło miasta Dunedin, 
o którym osoby uprowadzone do UFO (jakie kiedyś badałem w czasach 
swej pracy jako wykładowca na Uniwersytecie Otago) raportowały mi 
iż poddane były badaniom po zostaniu teleportowanym na pokład UFO 
jakie zawisało w jaskini istniejącej we wnętrzu tego wzgórza (legendy 
Maorysów twierdzą, iż w jaskini tej ma swe legowisko 
"płaczący" 
olbrzym "Taniwha") - tak jak opisałem to w punkcie #F2 swej strony o nazwie 
newzealand_pl.htm; 
miejsce eksplozji UFO z "Pukeruau" koło miasteczka 
Tapanui, opisane i zilustrowane na stronie 
tapanui_pl.htm; 
podziemne 
tunele odparowane przez UFO (np. tzw. "Cathedral Caves" i tunel 
pod "Grey River") opisywane m.in. w punkcie #C9.1 na mojej stronie o nazwie 
ufo_proof_pl.htm; 
oraz cały szereg jeszcze innych niezwykłości NZ - linki do jakich podałem na swej stronie o nazwie 
skorowidz.htm.
#J4, blog #296. 
Ważny jest NIE tylko kształt "serc" wypalanych przez UFO w trawie 
dwóch miejsc świata odległych od siebie o tysiące kilometrów, ale 
i wiadomości wyrażone przez te symbole miłości (tj. serca):
Motto: 
"W świecie rządzonym przez wszechwiedzącego i wszechmogącego 
Boga każde zdarzenie następuje aż dla wielu istotnych powodów naraz - 
w każde też takie zdarzenie Bóg wpisuje wielopoziomowe wiadomości 
jakich zrozumienie podnosi poziom naszej wiedzy i świadomości."
       
W dawnych czasach (które jednak ja nadal pamiętam), 
każda historyjka miała tzw. "morał". Ponadto, jeśli 
zaszło wówczas jakieś zdarzenie, ludzie doszukiwali 
się w nim wiedzy z aż dwóch odmiennych 
obszarów, tj.: (1) fizykalnego (np. w jaki spsób 
i dlaczego to zdarzenie zaszło), oraz (2) 
nadrzyrodzonego (np. jaką wiedzę i przekaz 
od Boga do ludzi zdarzenie to sobą wnosi). 
Przykładowo, na końcu podpisu pod 
"Fot. #C2a" ze swej strony o nazwie 
wszewilki.htm 
opisałem przypadek jaki według tradycji 
rodzinnej zdarzył się na prastarym cmentarzu ze 
wsi Wszewilki. Mianowicie, miejscowy zabijaka 
i kazanowa, podobno aż tak silny, że twierdził 
iż nie boi się niczego (nawet samego diabła), 
założył się z koleżkami, że o północy pójdzie 
na wszewilkowski cmentarz i wbije kołek w 
grób jednego z samobójców. Kiedy rano 
koleżkowie znaleźli go nieżywego na owym 
grobie, szukali odpowiedzi NIE tylko na pytanie 
"jak" i "dlaczego" fizykalnie on umarł, ale także 
"jakie reguły i wiedzę nam przekazuje jego los" 
(tj. wiedzę, że 
"NIE 
ma odważnych ani silnych, kiedy przychodzi 
do praw tego drugiego świata").
       
Tragedią ludzkości dzisiejszych czasów jest, że 
dla "politycznych" powodów jakie opisuję 
w punktach #A1 do #A4 swej strony internetowej o nazwie 
partia_totalizmu.htm, 
oficjalna nauka ateistyczna zniszczyła ową dawną 
tradycję, aby niezależnie od fizykalnego "jak" i 
"dlaczego", w każdym zdarzeniu doszukiwać się 
także nadprzyrodzonego przekazu reguł i wiedzy. 
Zniszczenie tej tradycji wynika z sukcesu z jakim 
oficjalna nauka ateistyczna kłamliwie wmówiła 
większości ludzi, że Boga NIE ma, a stąd NIE 
istnieje nic nadprzyrodzonego, zaś w każdym 
zdarzeniu należy doszukiwać się wyłącznie 
jego fizykalnych przyczyn i mechanizmów - 
co dzisiejsza oficjalna nauka ateistyczna 
czasami czyni (chociaż NIE zawsze - np. wcale 
NIE szuka ona fizykalnych przyczyn i mechanizmów 
rzekomego tzw. "wielkiego bangu" - zapewne 
bowiem większość jej pracowników jest równie 
pewna jak ludzie wierzący w Boga, że "wielki 
bang" w rzeczywistości nigdy NIE zaistniał, co 
zresztą niepodważalnie wynika z mojego formalnego 
dowodu naukowego iż Bóg jednak istnieje - 
zaprezentowanego w punkcie #G2 strony o nazwie 
god_proof_pl.htm). 
W następnym punkcie #J5 niniejszej strony postaram 
się więc wyjaśnić "czym", "jak" i "dlaczego" oficjalna 
nauka popełnia radykalny błąd w tej sprawie, 
zaś owym błędem i kłamstwami jakie z niego 
wynikają spycha całą dzisiejszą ludzkość ku 
upadkowi i ku konieczności jej oczyszczenia.
       
Jest powszechnie wiadomym, że oficjalna nauka 
NIE tylko kłamliwie wmawia ludziom, że Bóg NIE 
istnieje, ale także obstaje przy wielu innych sprawach 
jakie coraz bardziej oddalają ją od prawdy. 
Przykładowo, do dzisiaj uparcie NIE uznaje 
istnienia UFO - implikując tym, że wszystkie 
osoby raportujące UFO lub badające materiał 
dowodowy formowany na Ziemi przez UFO, 
są albo kłamcami, albo też coś z nimi nie tak. 
Stąd przykładowo, wcale by mnie NIE zdziwiło, 
że jeśli "serce" wypalone w trawie pojawi się 
w jakimś publicznym miejscu, wówczas ktoś 
z naukowców z ekspertyzą od trawy wyda np. 
oświadczenie, że "serce" to ma około 50% 
"naukowej szansy", iż powstało w wyniku 
przypadkowego działania bezmyślnej sfory 
zakochanych psów, które biegały po trajektorii 
o kształcie serca i sikały na trawę aby uwiecznić 
w ten sposób swoje uczucia. (Kiedyś, gdy w NZ 
aktywnie działało jeszcze tzw. "skeptic society", 
zaś ja badałem i upowszechniałem lądowiska UFO, 
faktycznie natknąłem się m.in. na bardzo podobne 
do powyższego wyjaśnienie "sikaniem" lądowisk 
UFO w trawie.)
       
W latach 1996 do 1998, podczas swej profesury 
na tropikalnej wyspie Borneo mieszkałem przy trawniku 
na jakim pojawił się symbol "serca". Zdjęcia tamtego "serca" 
pokazuję i wyjaśniam poniżej na 
"Fot. #J4abc". 
Niestety, w czasach jego pojawienia się byłem aż 
tak zajęty badaniem, analizowaniem i rozwijaniem 
fizykalnej i technicznej strony zasad działania moich 
Magnokraftów - 
czyli gwiazdolotów z napędem magnetycznym jakie 
ja wynalazłem, zaś o których dopiero w jakiś czas 
po ich wynalezieniu odkryłem, iż używają one dokładnie 
ten sam rodzaj napędu magnetycznego jaki używany 
jest przez gwiazdoloty UFO, a jednocześnie byłem też 
wówczas aż tak zmartwiony nieustannymi problemami, 
szkodami i zniszczeniami jakie działania UFOnautów 
(w połączeniu z ludzką nagonką na mnie za ich badanie) 
wywoływały w moim życiu, że też nawet NIE rozważałem 
innej niż fizykalna i techniczna wymowy tego co już istniejące 
gwiazdoloty UFO wówczas czyniły. NIE powiązałem więc 
wówczas symbolu "miłości" jakim wszakże było owo 
wypalone przy moim mieszkaniu "serce", np. z faktem 
iż to w tymże mieszkaniu w swoim wolnym czasie 
rozpracowywałem wtedy związek pomiędzy 
gromadzeniem w sobie energii moralnej oraz 
czynieniem dobra - co później doprowadziło 
do odkrycia aż kilku kolejnych udoskonaleń 
jakie Bóg powprowadzał do dusz i ciał ludzi, 
a jakie to udosokonalenia opisałem w punkcie 
#A1 swej strony internetowej o nazwie 
evolution_pl.htm. 
Nie powiązałem też pojawienia się tego "serca" 
przy swym ówczesnym mieszkaniu np. z 
faktem, iż to właśnie podczas zamieszkiwania 
w nim, jakie pierwszy zawodowy naukowiec 
na świecie przez aż 9 miesięcy przeżywałem 
i równocześnie naukowo badałem zjawisko tzw. 
totaliztycznej nirwany. 
Tymczasem ówczesne 
naukowe 
przebadanie przeżytej wówczas totaliztycznej nirwany 
z upływem czasu doprowadziło do odkrycia iż to 
właśnie na wynagradzaniu "pracy moralnej" 
poprzez zjawisko nirwany Bóg zamierza oprzeć 
organizację działania społeczności (tj. "ustrój") 
przyszłych ludzi o nieśmiertelnych ciałach - 
tak jak wyjaśniam to w punktach #A1 do #A4 
swej strony internetowej o nazwie 
partia_totalizmu.htm. 
Ponadto, ta sama "totaliztyczna nirwana" natchnęła 
mnie później do zaprojektowania nieporówannie 
doskonalszgo niż wszelkie uprzednie (w tym znacznie 
doskonalszego od kapitalizmu i komunizmu) ustroju 
politycznego jaki bazowałby na wynagradzaniu pracy 
moralnej właśnie doświadczaniem nirwany, stąd jaki 
wyeliminowałby rujnujące całą ludzkość i wypaczające 
charatery indywidualnych ludzi wymuszanie pracy za 
pomocą "strachu" i "pieniędzy" jakie praktykują 
wszystkie dotychczasowe ustroje na Ziemi. (Ten 
nowy "ustrój nirwany", 
jaki okazuje się być nieporównanie doskonalszy 
od wszystkich znanych poprzednio ustrojów na 
Ziemi, też opisałem szczegółowiej w owych 
punktach #A1 do #A4 swej strony 
partia_totalizmu.htm - 
mając nadzieję, że zainteresuje on usilnie dotychczas 
eksploatowanych ludzi, a stąd że znajdą się ochotnicy 
jacy pomogą mi go wdrożyć na Ziemi już obecnie. 
Niestety, zawiodłem się i w tej sprawie. Nawet bowiem 
ani przysłowiowy "pies z kulawą nogą" NIE zainteresował 
się tym wspaniałym ustrojem, jaki dla dobra ludzkości 
został zaprojektowany i wprogramowany w nasze dusze 
osobiście przez samego Boga.)
       
Powyżej opisane fakt zacząłem wiązać dopiero w 2007 
roku, kiedy to opracowałem pierwszy w świecie formalny 
dowód naukowy na istnienie Boga przeprowadzony 
metodami logiki matematycznej, który opublikowałem 
potem m.in. w punkcie #G2 strony 
god_proof_pl.htm. 
(Odnotuj, że przed 2007 rokiem też formalnie dowiodłem 
istnienia Boga aż kilkoma odmiennymi metodami, tyle że 
uprzednio użyłem w tym celu empirycznych metod dowodzenia, 
odmiennych od owej najszerzej uznawanej w dzisiejszym 
świecie teoretycznej "metody logiki matematycznej". Opisy 
tamtych moich wcześniej użytych metod dowiedzenia 
istnienia Boga wyszczególniłem i polinkowałem między 
innymi w punkcie #G3 z wyżej wymienionej strony o nazwie 
god_proof_pl.htm.) 
Sformułowanie owego formalnego dowodu na istnienie Boga 
zwolna bowiem mi uświadomiło, że 
"UFO i UFOnauci są jedynie 
tymczasowymi "symulacjami" wysyłanymi przez Boga na Ziemię 
dla zrealizowania istotnych boskich celów" (które to cele 
NIE zawsze muszą okazywać się przyjemne dla doświadczanych 
nimi ludzi - np rozważ pełnienie przez UFOnautów roli 
"aniołów 
śmierci" jaką opisałem w 3 z punktu #A2 swej strony o nazwie 
2030.htm). 
Pełne ugruntowanie u mnie wierzenia, że pojawienie się 
"serca" wypalonego w trawie przez UFO, niezależnie od 
swego znaczenia fizykalnego i technicznego jako manifestacji 
określonego użycia praktycznego zasad działania gwiazdolotów 
z napędem magnetycznym (tj. działania jakie ja wynalazłem 
dla zastosowań w moim 
Magnokrafcie), 
wyraża też sobą nadprzyrodzone przekazy od Boga (np. 
przekazy miłości), nastąpiło dopiero po głębokim przemyśleniu 
powodów "dlaczego" przy krzyżu celtyckim opisanym 
uprzednio w punkcie #J3 tej strony dane mi było zobaczyć 
ów 
"płonący krzew" zgodnie z Biblią oznaczający 
"chrześcijańsko święte miejsce". Przemyślenia te 
ujawniły mi bowiem, że 
wszystkie 
trzy zarysy "serca" jakie w swym życiu znalazłem wypalone 
w trawie, oznaczają miejsca w jakich zaszły zdarzenia 
posiadające przełomowe znaczenie dla chrześcijaństwa, 
a stąd jakie w sensie wiary są świętymi miejscami. 
       
W punkcie #J3 i na "Fot. #J3c" niniejszej strony 
opisałem i pokazałem wypalenie trawy o kształcie 
"serca" (tj. symbolu miłości), jakie sfotografowałem 
przy celtyckim krzyżu z nowozelandzkiego miasteczka 
Petone. W niniejszym punkcie pokażę i opiszę takie 
same "serco-kształtne" wypalenie trawy jakie sfotografowałem 
przy swym mieszkaniu w odległym o tysiące kilometrów 
od Petone mieście Kuching na tropikalnej wyspie 
Borneo, w którym to mieszkaniu odkryłem i opisałem 
istnienie "energii moralnej" (zwow) a także przeżyłem 
"totaliztyczną nirwanę" jaka spowodowała późniejsze 
wypracowanie owego idealnego ustroju politycznego 
opisywanego w punktach #A1 do #A4 mojej strony 
partia_totalizmu.htm - 
Wszakże pojawienie się podobnie fizykalnie 
wypalonych "serc" (symboli miłości) w dwóch 
miejscach świata odległych od siebie o tysiące 
kilometrów, wnosi sobą aż kilka istotnych przesłań. 
Warto więc zastanowić się na bazie ustaleń mojej 
Teorii Wszystkiego zwanej 
Koncept Dipolarnej Grawitacji 
"jakie" są to wiadomości (tj. co "serca" te symbolizują) 
oraz "dlaczego" pojawiły się one w owych dwóch 
miejscach świata. Potem warto będzie też poznać 
z punktów: niniejszego i #J7 tej strony, jak teoria 
gwiazdolotu mojego wynalazku nazywanego 
Magnokraft 
wyjaśnia techniczne zasady wypalania lądowisk 
o kształcie "serca", oraz jak trudnie fizykalnie 
jest wykonanie wypalenia takiego kształtu "serca" 
w trawie - nawet jeśli posiada się do swej dyspozycji 
gwiazdolot o cechach mojego Magnokraftu. Jak 
bowiem się okazało w praktyce, kiedy razem z 
utalentowanym graficznie Dominikiem Myrcik 
próbowaliśmy komputerowo wygenerować zaledwie 
ilustrację pokazującą jak obwody magnetyczne 
Magnokraftów podczas lądowania wypalają w 
trawie zarysy takiego "serca", trudności 
komunikowania się emailem na odległość dla 
wyjaśnienia złożonych szczegółów działania 
napędu Magnokraftów okazały się aż tak duże, 
iż do chwili pisania niniejszego paragrafu zajęło 
nam już niemal dwa miesiące nieustannych 
konsultacji i współpracy, zaś rysunki wyczerpująco 
wyjaśniające i ilustrujące zasadę wypalania takiego 
"serca" nadal NIE są gotowe. Tłumacząc to więc 
np. na dzisiejszy stan techniki i na możliwości 
dzisiejszych ludzi w kierowaniu skomplikowanych 
wehikułów takich jak Magnokrafty, posądzam że 
nawet gdyby ludzkość dzisiaj już posiadała latające 
Magnokrafty, narazie ich piloci nadal NIE byliby 
w stanie w zamierzony sposób wypalać w trawie 
zarysów "serca". Natomiast np. wyłożenie zboża 
Magnokraftami w zarys któregoś z powszechnie 
pojawiających się na Ziemi tzw. "piktogramów" - 
np. tego jaki pokazałem i opisałem w punkcie 
#A6.1 swojej strony o nazwie 
portfolio_pl.htm, 
moim zdaniem nawet dla całych ogromnych instytucji 
takich jak NASA - na obecnym poziomie rozwoju 
technicznego których ich pracownicy wykazują 
podstawowe trudności ze zrozumieniem działania 
Magnokraftów, zapewne wogóle NIE byłoby jeszcze 
możliwe dla ludzi. Fakt więc, że takie "serca" i 
"piktogramy" pojawiają się jednak na Ziemi, ujawnia 
jak nadrzędna w stosunku do ludzi jest inteligencja 
i umiejętności istot sterujących gwiazdolotami 
UFO, oraz jak istotne jest dla nich aby przekazać 
ludzkości informacje wyrażane owymi "sercami" 
oraz "piktogramami".
       
Symbol "serca" w praktycznie wszystkich kulturach 
świata oznacza miłość, miłość Boga, sumienie, 
dobroć, wdzięczność, uznanie, szacunek, miłosierdzie, 
zrozumienie, podświadomą wiedzę (jako przeciwstawność 
rozumowej wiedzy - rozważ fragment utworu "Romantyczność"  
Adama Mickiewicza: "miej serce i patrzaj w serce"), 
oraz kilka jeszcze innych nadprzyrodzonych i pozytywnych 
znaczeń. Symbol ten nabiera też szczególnego znaczenia, 
jeśli zostaje stworzony w jakiś nadprzyrodzony sposób, np. 
w formie lądowiska UFO, czy zarysu 
wzrostu słoi drzewa. 
Ja w swoich publikacjach dokumentuję zdjęciami, że 
lądowiska UFO najróżniejszego kształtu pojawiały się 
praktycznie pod oknami każdego mieszkania jakie w 
swym życiu zajmowałem - np. patrz "Rys. #A2" z tomu 1 swej 
monografii [1/4]. 
Na dodatek, w swych naukowych badaniach UFO analizowałem 
setki dalszych lądowisk UFO, jakie celowo wyszukiwałem 
wówczas na łąkach, polach i w zasiewach. Wśród owych 
setek lądowisk jakie przebadałem, tylko dwa - jakich fotografie 
pokazuję w niniejszej "części #J" tej strony, miały właśnie ów 
wyraźnie widoczny kształt "serca". W sumie zaś, w swych 
badaniach setek lądowisk UFO, pamiętam iż napotkałem 
zaledwie trzy lądowiska o kształcie "serca" - większe, trzecie 
z nich (po UFO typu K5), niestety wypalone niekompletnie, a 
stąd u oglądającego mogące budzić najróżniejsze wątpliwości 
(kliknij na niniejszy link aby je zobaczyć), 
napotkałem i sfotografowałem w dniu 2008/9/11 w malezyjskim 
miaście Melaka w obszarze, w którym upowszechniający tam 
chrześcijaństwo Portugalczycy, wkrótce po podboju Melaka w 
1511 roku zbudowali pierwszy w Azji europejski kościół, a także 
zbudowali pierwszą zarządzaną przez Europejczyków twierdzę - 
obecnie już nieistniejącą. Ta więc rzadkość owych "serc" dla mnie jest 
informacją, że przekaz "miłości" jakie opisywane tu dwa "serco-kształtne" 
lądowiska UFO sobą reprezentowały jest unikalny i wyjątkowo 
ważny. Jeśli zaś chodzi o treść przekazu jaki wyrażają sobą 
znacząco bardziej niż "serca" kompleksowe "piktogramy" 
pojawiające się w zbożach, to moim zdaniem są one manifestacjami 
dezaprobaty i pokpiwania z ludzkiej krótkowzroczności, zarozumiałego 
uporu i braku logiki, ponieważ ich treść możnaby interpretować 
np. słowami 
"ludzie, przestańcie się okłamywać nawzajem 
i zacznijcie w końcu uznawać prawdę jaką od dawna ujawnia wam 
moja pierwsza w świecie i nadal jedyna naukowa 
Teoria Wszystkiego z 1985 roku - z powodu prześladowań 
upowszechniana po świecie pod swoją pierwszą nazwą 
Koncept Dipolarnej Grawitacji, 
a także ujawnia wam konstrukcja, działanie i teoria mojego gwiazdolotu zwanego 
Magnokraft.
       
Od czasu ujrzenia opisywanego tu płonącego krzewu, 
kiedykolwiek tylko pogoda mi na to pozwala, ja wychodzę 
obecnie na spacer po plaży koło petońskiego celtyckiego 
krzyża, aby sprawdzić czy przypadkiem NIE pojawi się 
tam ponownie opisywany w punkcie #J3 płomień, a także 
aby zbadać co nowego tam się dzieje. Wszystko też 
co dotychczas tam odnotowałem, zaś co nadawało się 
do opublikowania, opisałem w niniejszej "częsci #J" tej 
strony.  Analizując te zdarzenia, mi osobiście rzuca się 
w oczy kilka istotnych regularności czy wniosków końcowych. 
Pierwszy z nich, to że owe liczne zjawiska oraz 
zdarzenia, jakie opisuję w niniejszej "części #J", tylko 
z pozoru są ze sobą niezwiązane. Faktycznie jednak 
wykazują one ukryte wzajemne powiazania i linki zarówno 
z innymi z owych zjawisk i zdarzeń, jak i z płonącym 
krzewem oraz petońskim krzyżem celtyckim. Tych ukrytych 
powiązań jest zaś aż tak dużo, że praktycznie eliminują 
one prawdopodobieństwo, iż wszystko co tu opisuję to 
jedynie ciąg "zbiegów okoliczności" czy "przypadków" (że 
NIE są to jedynie "zbiegi okoliczności" ani "przypadki" 
naukowo wykazałem także w punkcie #J5 tej strony). 
Drugi zaś z owych regularności i 
wniosków, to że musiał istnieć jakiś istotny powód 
dla którego to właśnie mi przypadł zaszczyt ujrzenia 
płonącego krzewu na plaży w Petone. W chwili 
obecnej sam sobie odpowiadam na owe trudne 
pytanie 
"dlaczego ja", iż prawdopodobnie 
byłem najbardziej odpowiednią 
osobą aby informację o zaistnienia cudu pojawienia 
się w Petone płonącego krzewu przekazać innym 
bliźnim w sposób jaki NIE łamie ich "wolnej woli". 
Z moich badań bowiem wynika, iż wszystko co Bóg 
czyni, zawsze dokonywane jest w taki sposób, aby 
ludzie ochotniczo i dobrowolnie przekonywali się do 
prawdy, a NIE aby zostawali do tego przekonywania 
się czymś przymuszeni. To zapewne właśnie aby 
przymuszaniem dowodami NIE łamać niczyjej "wolnej 
woli", Bóg NIE pozwolił mi wykonać zdjęcia owego 
płonącego krzewu. To też zapewne dlatego wszystko 
w sprawie tego specjalnego krzyża celtyckiego Bóg 
pootaczał najróżniejszymi kontrowersjami. Przykładowo 
ów krzyż celtycki leży na wylocie na plażę krótkiej 
petonskiej ulicy zwanej "Tory Street". Przy przeciwstawnym 
zaś wylocie tej ulicy, tam gdzie wpada ona na ulicę 
"Jackson Street", zlokalizowana jest pizzeria zwana 
"Hell" (czyli "Piekło"). Co też ciekawe, w internecie 
sam krzyż celtycki jest m.in. propagowany jako 
symbol nacjonalizmu i białej supremacji - 
przykładowo często hitlerowcy go używali w swoich 
flagach i oznakach, obecnie zaś używają go różne 
neo-nazistowskie grupy. Warto też odnotować, że 
ów symbol miłości, czyli "serce", wypalone niedaleko 
od petońskiego krzyża, zostało wypalone przez UFO - 
faktycznemu istnieniu którego zarówno oficjalna nauka 
ateistyczna, jak i spora proporcja ludzi, nadal energicznie 
zaprzecza. W sumie więc, aby ktoś uznał, iż w Petone 
faktycznie Bóg ustanowił "chrześcijańsko-święte miejsce", 
musi w tym celu dobrze przeanalizować ukryte powiązania, 
które istnieją pomiędzy całym owym materiałem dowodowym 
jaki tu prezentuję, oraz musi uczynić ochotniczo to na bazie 
swej otwartości na poznanie prawdy, a NIE wskutek np. 
zostania przymuszonym do takiego uznania np. poprzez 
ujrzenie czegoś, co wyglądałoby jakby było niepodważalnym 
dowodem!
Fot. #J4abc: Trzy ilustracje pokazujące wygląd i zasadę 
powstawania serco-kształtnego lądowiska UFO. (Kliknij 
na którąś z powyższych ilustracji aby zobaczyć ją w 
powiększeniu.)
       
Fot. #J4a (góra): 
Moje (tj. 
dra inż. Jana Pająk) 
zdjęcie przy uformowanym na kształt "serca" (tj. 
symbolu "miłości") lądowisku UFO typu K3 wypalonym 
na trawniku koło mieszkania jakie zajmowałem 
podczas swojej profesury na tropikalnej wyspie 
Borneo. To właśnie podczas życia i pracy w tamtym 
mieszkaniu przeżyłem i jako pierwszy zawodowy 
naukowiec świata dokładnie przebadałem cudowne 
zjawisko 
"totaliztycznej nirwany" jaką opisałem na stronie 
nirvana_pl.htm. 
Zdjęcie to było pstryknięte we wrześniu 1998 
roku. Odnotuj, że kształt i wielkość owego 
lądowiska pokrywa się z kształtem i wielkością 
lądowiska UFO też typu K3, jakie około 13 lat 
później sfotografowałem w Petone i pokazałem 
na poprzedniej "Fot. #J3c". Faktyczną jednak 
wymowę "dlaczego" owo lądowisko UFO miało 
kształt "serca" (tj. symbolu "miłości") wydedukowałem 
jednak dopiero kiedy zająłem się naukowym 
rozpracowywaniem przyszłościowego 
"ustroju 
nirwany" jaki w przeciwieństwie do wszystkich 
uprzednich ustrojów politycznych na Ziemi, zamiast 
jak one używać "strachu" lub "pieniędzy" w celu 
zmuszania do pracy, będzie motywował ludzi do 
ochotniczego wykonywania ciężkiej fizycznej "pracy 
moralnej" nagradzaniem ich przeżyciami niedoścignionej 
w inny sposob szczęśliwości zjawiska nirwany. Owo 
wyjaśnienie "dlaczego tamto 'serce' zostało wypalone przy moim 
mieszkaniu na Borneo" opisałem dokładniej w punkcie #A3.1 strony 
partia_totalizmu.htm. 
Tamta strona wyjaśnia też w punktach #A1 do #A4 jak 
Polacy zbiorowym wysiłkiem mogliby demokratycznie 
wprowadzić u siebie ów "ustrój nirwany" już obecnie - 
gdyby potrafili zdobyć się na ochłonięcie z obecnego 
szału egoistycznego odracania się tyłem do Boga, 
bliźnich i natury, poczym zaczęli słuchać przysłowiowych 
"głosów rozsądku". Szybkie wprowadzenie "ustroju nirwany" 
byłoby bowiem dowodem zrozumienia błędności i zmiany 
swych uprzednich postępowań oraz sposobem zbiorowego 
wybłagiwania od Boga uchronienia Polski i Polaków przed 
doświadczaniem śmierci i rozpaczy nadchodzącej 
zagłady ludzkości lat 2030-tych.
       
Fot. #J4b (środek): 
Ilustracja "Rys. F35" z tomu 3 mojej 
monografii [1/4]. 
Wyjaśnia ona jak wirujące obwody magnetyczne 
gwiazdolotu UFO (zaczernione) zawisającego niedaleko 
od ziemi w pozycji wiszącej formują wypalone lądowisko 
w trawie. W dolnej części (c) tego "Rys. #F35" pokazany 
jest wygląd tak wypalonego lądowiska przyjmującego 
kształt pierścienia, które powstaje jeśli gwiazdolot UFO 
zawisa w pozycji przy jakiej jego podłoga jest dokładnie 
równoległa do powierzchni trawy, zaś jego obwody 
magnetyczne wirują dotykając ziemi. Przykłady lądowisk 
UFO o takim właśnie kształcie pierścienia pokazałem 
na "Rys. V1" z tomu 17 mojej polskojęzycznej 
monografii [1/5]. 
Z kolei przy nieruchomych obwodach magnetycznych 
powstaje wypalenie o kształcie (b) - tj. o koncentrycznie 
zbiegających się liniach. Przykład takiego lądowiska UFO 
pokazałem na "Fig. M4 (Upper)" z mojej angielskojęzycznej 
monografii [1e]. 
Chociaż ja sam NIE przygotowałem jeszcze rysunku, który by 
ilustrował jak zmieniłaby się ta sytuacje gdyby UFO zawisało 
pochylone pod dużym kątem, czytelnik sam może sobie wypracować, 
że obwody magnetyczne pochylonego gwiazdolotu wirujące 
po trajektoriach o kształcie "skórki z donut" powodowałyby 
wówczas, iż wypalone przez UFO lądowisko przyjęłoby 
właśnie kształt "serca" - ponieważ wtedy część owych palących 
trawę trajektorii wirującej " skórki z donut" zawracałaby jeszcze 
w powietrzu, zamiast już po wniknięciu pod powierzchnię 
trawy. Jak dokładnie owa "skórka z donut" wypala w trawie 
kształt "serca", razem z Dominikiem Myrcik staramy się to 
zaprezentować w komputerowo-wygenerowanych ilustracjach 
z punktu #J7 niniejszej strony.
       
Fot. #J4c (dół): 
To samo lądowisko UFO w kształcie "serca" co w 
części "#J4a", tyle że sfotografowane około pół miesiąca 
później. Ponieważ jednak sfotografowałem je już 
bez pokazania na nim mojej osoby - zdjęcie ujawnia 
iż lądowisko to faktycznie ma kształt "serca" (tj. 
symbolu miłości), niemal identyczny do kształtu 
lądowiska z "Fot. #J3c" powyżej. Odnotuj tutaj, 
że identyczny kształt "serca" obu lądowisk UFO 
pokazanych na niniejszych zdjęciach "Fot. #J4ac" 
oraz na poprzednim zdjęciu "Fot. #J3c", zaś wykonanych 
w dwóch odległych od siebie o tysiące kilometrów 
wyspach świata, dokumentuje nam dowodowo aż 
cały szereg prawd naraz, których oficjalna nauka 
NIE chce badać, zaś o których zwykli ludzie NIE 
chcą wiedzieć - chociaż owe prawdy znacząco 
wpływają na losy życiowe każdego mieszkańca 
Ziemi. (Np. poczytaj-o i oglądnij-sobie bliznę na 
nodze pokazaną na "Fot. #B4" z mojej strony o nazwie 
ufo_pl.htm - 
a po uważnym przeegzaminowaniu swej i bliskich 
nogi, przekonasz się naocznie, że masz ją także, 
oraz że mają ją wszyscy twoi bliscy.)
#J5, blog #299. 
Czyżby moje opisanie działania stworzonego 
przez Boga zaś odkrytego i opisanego dzięki 
Konceptowi Dipolarnej Grawitacji 
systemu rządzenia, edukowania i egzaminowania ludzi, 
przypadkowo ujawniło co i dlaczego bibilijny Eliasz 
udostępnił ludzkości pod nazwą "kabała" i jej drzewo życia - 
oraz jak ów system stosowany przez Boga wskazuje 
proste sposoby przestawiania na generowanie wzrostu 
tych ludzi i instytucji, które dotychczas powodowały upadek:
Motto: 
"Stworzony przez Boga system rządzący losami ludzi i instytucji, jaki 
poznaliśmy z odkryć i materiałów dowodowych wypracowanych dzięki 
Konceptowi Dipolarnej Grawitacji, 
formuje efektywnie działający mechanizm zarządzający, edukujący i osądzający, 
który swą strukturą i działaniem przypomina drzewo życia z narzędzia o 
nazwie kabała udostępnionego ludziom przez bibilijnego Eliasza zapewne 
w celu wypracowywania nim indukujących wzrost udoskonaleń w ludzkich 
systemach zarządzania uprzednio znanych z powodowania upadku."
       
Jeśli czytelnik przyglądnie się uważnie mojemu 
dorobkowi naukowemu (z obszaru wiedzy zwykle 
określanego jako moje "hobby" badawcze), wówczas 
odkryje, że większość tego dorobku stara się 
naukowo zidentyfikować, zdefiniować, rozpracować 
i opisać dla użytku innych ludzi wszystkie narzędzia 
Boga, które mają decydujący wpływ na przebieg, jakość 
i wyniki naszego życia. Proces gromadzenia tego 
dorobku naukowego w sposób świadomy prowadzę 
nieustająco począwszy od 1985 roku. W 1985 roku 
sformułowałem bowiem trzy najważniejsze składowe 
swego "hobbystycznego" dorobku naukowego, tj. moją 
Teorię Wszystkiego zwaną 
Koncept Dipolarnej Grawitacji, 
oraz wynikające z tego konceptu opisy wzrostowej 
filozofii totalizmu 
i opisy upadkowej 
filozofii pasożytnictwa. 
Nieświadomie zaś gromadzenie to prowadzę od początku 
swego życia. Do chwili więc kiedy w czerwcu 2018 roku 
przystąpiłem do opracowywania niniejszej "części #J" tej 
strony, moje publikacje zidentyfikowały i ujawniały już 
zainteresowanym czytelnikom nazwy, definicje i opisy 
ogromnej liczby tych narzędzi Boga. Stąd wysiłki jakie 
wówczas podjąłem aby zdefiniować to co wyjaśniam 
na całym szeregu swych stron internetowych, mianowicie 
że 
w naszym świecie fizycznym absolutnie nic NIE 
zdarza się przez tzw. "przypadek", uświadomiły mi 
iż nadszedł już czas, aby zestawić w jeden efektywnie 
działający system, poczym zilustrować graficznie 
te z owych narzędzi, które wpływają na przebieg, 
jakość i wyniki życia każdej osoby oraz każdej instytucji. 
W ten sposób podjąłem formułowanie opisów niniejszego 
punktu, a także ilustracji jakie pokazałem jako kolejne 
części 
"Rys. #J5" poniżej.
       
W swoich wysiłkach opisania i zilustrowania tu wpływu 
poszczególnych narzędzi Boga na życie każdej rozpatrywanej 
osoby czy instytucji, staram się pokazać wyniki porównań 
procesu zarządzania osobami i instytucjami w dwóch 
przeciwstawnych podejściach filozoficznych, jakie w moich 
publikacjach powtarzają literaturowe nazwy: (1) "a priori", 
oraz (2) "a posteriori" - po wyjaśnienia tych nazw patrz linki 
do owych haseł podane na mojej stronie internetowej o nazwie 
skorowidz.htm. 
W obszarze badań naukowych jakim ja się zajmuję, 
podejście "a priori" (czyli od przyczyny do skutku, 
czyli od Boga do otaczającej nas rzeczywistości) 
jest reprezentowane przez mój Koncept Dipolarnej 
Grawitacji oraz przez wzrostową filozofię totalizmu - 
jakie razem wzięte stworzyły nowy rodzaj nauki, w 
moich publikacjach nazwywany 
"totaliztyczną nauką". 
Z kolei podejście "a posteriori" do badań (tj. od skutków 
do przyczyn) jest używane przez starą, upadkową 
"oficjalną naukę ateistyczną" - 
która w powodu swego przejścia na praktykowanie upadkowej 
filozofii pasożytnictwa 
ponosi odpowiedzialność za bagno w jakie jej postępowania 
i jej metody rządzenia ludźmi i instytucjami wprowadziły 
dzisiejszą ludzkość. Narzędzia i systemy używane przez 
obie te przeciwstawne do siebie nauki (tj. wzrostową "naukę 
totaliztyczną" i upadkową "oficjalną naukę ateistyczną") aby 
zarządzać życiem ludzi i instytucji poddanych ich wpływom, 
postaram się nazwać, opisać i polinkować w niniejszym 
punkcie, poczym zaprezentować je graficznie poniżej na 
"Rys. #J5".
       
Moja filozofia totalizmu informuje, że aby zamienić 
obecny upadek ludzkości na jej wzrost, konieczne 
jest użycie w zarządzaniu życiem ludzi tych samych 
(lub bardzo podobnych) narzędzi i systemów jakie 
używa Bóg. Tylko bowiem kopiowanie przez ludzi 
dalekowzrocznych i ponadczasowo działających metod, 
narzędzi oraz zasad postępowania Boga daje gwarancję 
iż w praktyce okażą się one budujące postęp i wzrost. 
Moje zaś analizy narzędzi Boga, jakie zidentyfikowałem 
iż przy podejściu "a priori" kształtują one przebieg, 
jakość i wyniki życia osób i instytucji, wykazały iż 
narzędzia Boga można podzielić na trzy odmienne kategorie. 
Pierwszą i najważniejszą ich kategorię można nazwać 
"egzekutorami" (lub "wykonawcami") - ponieważ 
wprowadzają one w życie wszystko co decyduje o 
przebiegu, jakości i wynikach rozpatrywanego życia. 
We wszystkich częściach "Rys. #J5" owe "egzekutory" 
zilustrowałem ponumerowanymi prostokątami. 
Drugą kategorię tych narzędzi Boga można nazwać 
"mechanizmami zarządzającymi" - ponieważ 
rządzą one działaniem wszystkich innych narzędzi 
Boga. W częściach "a", "b" i "c" z "Rys. #J5" te boskie 
mechanizmy zarządzające pokazałem jako ponumerowane 
symbole "serca" - bowiem głównym powodem dla 
jakiego Bóg je stworzył i nieustannie obecnie utrzymuje 
ich działanie, jest miłość do swych stworzeń i wynikająca 
z owej miłości dbałość o możliwie najlepszą przyszłość 
tychże stworzeń. Natomiast w częściach "d" do "g" z 
"Rys. #J5" te same mechanizmy zarządzające, jednak 
użyte w upadkowych systemach zarządzania przez ludzi, 
pokazałem jako symbole "tarczy" - bowiem głównym 
powodem dla jakiego upadłe instytucje je powprowadzały 
i utrzymują, jest osłanianie i bronienie swych interesów, 
dochodów, sławy i władzy przed resztą świata usiłującą 
uracjonalnić ich wpływy i metody rządzenia, oraz 
wyeliminować ich monopole. Odnotuj przy tym, że 
wszystkie owe "mechanizmy zarządzające" zawsze 
ustanawia i kontroluje "egzekutor numer 1", który jest 
rodzajem twórcy czy nadawcy wszystkiego co definiuje 
wyniki życia "egzekutora numer 10" będącego odbiorcą 
zarządzania i produktów tegoż nadawcy. Trzecią 
i ostatnią kategorię omawianych tu narzędzi używanych 
do zarządzania można nazwać 
"produktami działań 
odbiorcy" - ponieważ są one generowane w następstwie 
postępowań i życia egzekutora numer 10 - tj. osoby czy 
instytucji, życie których rozpatruje się dokonywanymi 
właśnie analizami jako "odbiorcę (10)" działań zarządzających 
"nadawcy (1)". Na całym "Rys. #J5" owe produkty 
działań odbiorcy zilustrowałem ponumerowanymi 
okręgami. Pomiędzy poszczególnymi narzędziami 
z wszystkich trzech kategorii działają dwa rodzaje 
połączeń. Pierwsze z tych połączeń to 
"kanały 
przesyłu". Na "Rys. #J5" są one pokazane jako 
odcinki linii prostej. W każdym schemacie łączą one 
między sobą każde dwa narzędzia, które przesyłają 
sobie nawzajem jakieś produkty swego działania. 
Ich przykładem może być kanał przesyłu łączący 
narzędzia Boga numer 3 i 6. Drugie z tych połączeń 
to 
"kanały nadzoru i komunikowania się". 
Występują one jednak tylko w schematach wzrostu - 
poniżej pokazanych w częściach "a" i "b" z "Rys. #J5". Łączą 
one i formują "sprzężenia zwrotne" pomiędzy "egzekutorem 
numer 1" a każdym innym elementem lub narzędziem. 
Na "Rys. #J5" pokazane są one jako zakrzywione fragmenty 
czerwonych łuków lub elips. Ich przykładem może być 
połączenie pomiędzy nadawcą 1 (tj. Bogiem) a odbiorcą 
10 (tj. egzekutorem numer 10) - które to bezpośrednie 
połączenie z Bogiem w rzeczywistym życiu działa w nas 
jako tzw. "sumienie". W schematach upadku, kanałów 
"nadzoru i komunikowania się" jest brak. Ich nieobecność 
jest tam też jednym z głównych powodów upadku instytucji 
zarządzanych bez ich udziału. Najlepiej widzimy to na 
przykładach dzisiejszych rządów - im mniej konsultacji 
i sprzężenia zwrotnego pomiędzy rządem i narodem, 
tym upadek tam szybszy, zaś życie pełniejsze opresji 
i strachu. Aż więc żal pomyśleć co czeka ludzkość, 
skoro w dzisiejszych nawet najbardziej demokratycznych 
krajach konsultacje, łączność z narodem i sprzężenie 
zwrotne zanikają z chwilą gdy politycy są już wybrani 
do rządów. Wszakże bez względu na to co "złotoustnie" 
jest twierdzone w tzw. "obietnicach wyborczych", po 
wyborach każdy z polityków albo wdraża własne 
"widzimisie", albo też spłaca swymi przysługami zadłużenie 
zaciągnięte u bogaczy za sfinansowanie bycia wybranym. 
W rezultacie życzenia narodu są uwzględniane tylko jeśli 
pokrywają się z zamiarami rządzących polityków - tak jak 
dokumentują to losy referendum "przeciw-klapsowego" 
opisanego w punkcie #B5.1 mojej strony o nazwie 
will_pl.htm.
       
W przykładzie podejścia "a priori" do życia i do badań, 
ilustrowanym "Rys. #J5a" i "Rys. #J5b", a stosowanym 
praktycznie przez mój Koncept Dipolarnej Grawitacji 
i przez filozofię totalizmu (a stąd i przez nową "naukę 
totaliztyczną" jaką swymi badaniami właśnie tworzę), 
najważniejszymi "egzekutorami", czyli najważniejszymi 
istotami, osobami, narzędziami, lub mechanizmami, 
jest Bóg i osoba lub instytucja jakiej życie właśnie 
się analizuje. Bóg jest "egzekutorem numer 1" (czyli 
"nadawcą"), zaś osoba lub instytucja, życie której 
właśnie analizujemy (np. czytelnik, jakaś konkretna 
osoba, oficjalna nauka, rząd, religia, itp.) jest egzekutorem 
numer 10 (czyli odbiorcą). Z kolei egzekutorem napędowym, 
którego działanie jest rodzajem "silnika" dla całego 
danego systemu zarządzania np. daną instytucją, 
państwem, planetą, czy całym naszym światem 
fizycznym, jest "egzekutor numer 6".
       
Istnieje sporo powodów dla których dzisiejszym 
ludziom, kiedyś włączając w to i mnie, z takimi 
trudnościami przychodzi zrozumienie i 
zaakceptowanie prawdy jaką staram się tu 
opisać i zilustrować, tj. prawdy iż dzięki stworzeniu 
przez Boga egzekutora numer 6 (tj. Omniplanu), 
każde zdarzenie z naszego świata fizycznego, 
nawet to najbardziej banalne, jest przez Boga 
najpierw bardzo starannie zaplanowane, potem 
wyczerpująco wytestowane w działaniu czy 
faktycznie jest ono najoptymalniejsze z grupy 
wszelkich możliwych przebiegów danego zdarzenia 
(tj. używając zwrotu Boga z bibilii, czy jest ono 
najbardziej "bardzo dobre"), a dopiero na końcu 
jest ono pedantycznie wyegzekwowane. Takie 
pracochłonne zaplanowanie, przetestowanie i 
egzekwowanie każdego zdarzenia przez Boga 
(tj. przez "egzekutora numer 1" z "Rys. #J5abc" - 
zarządzającego całą ludzkością i wszystkim co 
dzieje się w świecie fizycznym), jest możliwe 
ponieważ na długi "czas ludzki" zanim owo 
zdarzenie zachodzi, Bóg już je wprogramował 
do swego Omniplanu (tj. do egzekutora nr. 6). 
Jako zaś w takie, niezależnie od wymowy fizykalnej 
danego zdarzenia, Bóg ma czas, możliwość i 
powody, aby dodatkowo wpisać w nie najróżniejsze 
wielopoziomowe przekazy wiedzy, uczuć, wzorców, 
zasad moralnych, przykładów, itp., zamierzonych 
jako sposób powiększania naszej wiedzy, moralności, 
dojrzałości, poziomu świadomościowego, itp. - tak jak 
starałem się to wyjaśnić m.in. w punktach #J3 i #J4 
niniejszej strony.
       
Najważniejszym z powodów tych naszych trudności 
w zrozumieniu i zaakceptowaniu opisywanej tu prawdy 
(że 
w naszym świecie fizycznym "przypadki" nie istnieją) jest 
korupcja 
wszystkich kluczowych dzisiejszych instytucji, w tym 
także dzisiejszych instytucji religijnych, dzisiejszej oficjalnej 
nauki, polityki, bankowości, publikatorów, itp. W rezultacie 
bowiem tej korupcji, przez większość życia jesteśmy 
bombardowani kłamliwymi stwierdzeniami kapłanów, 
zwodniczymi zapewnieniami oficjalnej nauki, polityków, 
bankierów, telewizji, prasy, itp., jakie notorycznie już 
zaprzeczają temu co stwierdza Biblia i prawdę czego 
naukowymi metodami niezależnie od Biblii potwierdziły 
już ustalenia mojego 
Konceptu Dipolarnej Grawitacji i mojej 
filozofii totalizmu. 
Wszakże zarówno dzisiejsze oficjalne stwierdzenia 
kapłanów niemal wszystkich religii świata, a także 
oficjalne teorie naukowe, oraz deklaracje polityków, 
wmawiają nam kłamliwy obraz naszego świata 
fizycznego, w jakim albo zupełnie NIE ma Boga, 
albo też wprawdzie Bóg w nim istnieje - jednak 
jakoby obecnie NIE egzekwuje on swej zdolności 
do zarządzania "żelazną ręką" wszystkim co się dzieje 
w naszym świecie fizycznym. Tymczasem zarówno Biblia jak i mój 
Koncept Dipolarnej Grawitacji oraz 
filozofia totalizmu 
ujawniają nam wręcz odwrotną sytuację - mianowicie, że 
NIE tylko istnieje wszechmożny i wszechwiedzący Bóg, 
ale także nic w naszym świecie fizycznym NIE zachodzi 
bez uprzedniego zaprogramowania tego przez Boga we 
wręcz doskonały, wszechstronny i dalekowzroczny sposób. 
Przywróćmy więc prawdę do naszego zrozumienia świata 
jaki nas otacza i poznajmy jak sytuacja i postępowanie 
Boga wyglądają naprawdę w świetle ustaleń mojego 
Konceptu Dipolarnej Grawitacji.
       
Zgodnie z moją 
Teorią 
Wszystkiego zwaną 
Koncept Dipolarnej Grawitacji, 
cały nasz świat fizyczny ma formę precyzyjnie 
działającego mechanizmu softwarowo-hardwarowego 
na "Rys. #J5" pokazanego w miejscu "egzekutora numer 6". 
W mechaniźmie tym składową hardwarową jest struktura 
materialna celowo utworzona przez Boga z programowalnej 
przeciw-materii, której poprawne działanie sterowane 
jest przez składową softwarową będącą rezydującymi 
w owej przeciw-materii programami przygotowanymi 
przez Boga. Ten "egzekutor numer 6" rezyduje w 
cztero-wymiarowym świecie zwanym "przeciw-światem", 
jaki istnieje odrębnie od naszego trzy-wymiarowego 
"świata fizycznego". W swoich opracowaniach cały 
mechanizm tego egzekutora nr 6 najczęściej nazywam 
"Omniplanem". 
Ów "Omniplan", czyli także cały nasz świat fizyczny jaki 
on formuje i jakiego działaniem on steruje, składa 
się ogromnej ilości odrębnych, niezwykle cieniutkich 
warstewek, ponakładanych na siebie wzdłuż niekończenie 
długiej rozmiarowo osi "wgłębnej (G)" przeciw-świata 
(tj. wzdłuż czwartego wymiaru liniowego przeciw-świata). 
Swą strukturą fizykalną Omniplan przypomina więc 
pomarszczony stos cieniutkich "naleśniczków" 
ponakładanych na siebie wzdłuż owej osi "wgłębnej 
(G)" przeciw-świata. (Więcej informacji na temat 
czwartego "wgłębnego (G)" wymiaru liniowego 
przeciw-świata jest podane w punkcie #D3 strony 
god_proof_pl.htm.) 
W każdą z tych cieniutkich warstewek, czy naleśniczków, 
Bóg wprogramował "zamrożoną" w bezruchu jedną 
z niemal nieskończonych sytuacji całego naszego 
trzy-wymiarowego świata fizycznego - włącznie 
z wszystkimi obiektami istniejącymi w całym 
naszym świecie fizycznym w danej chwili czasowej 
reprezentowanej jedną warstewką czy naleśniczkiem. 
Każdy zaś z nas, to jest każdy z ludzi, instytucji
i istot żywych, tj. każdy z egzekutorów numer 10 
będących odbiorcami działań Boga, z częstotliwością 
egzekwowaną przez mechanizmy sterujące zawarte 
w jego genach przeskakuje swoją świadomością z 
jednej takiej warstewki (czy naleśniczka) do następnej. 
Pomiary jednej z osób (DM) współpracujących ze mną 
ustaliły, że częstotliwość owych przeskoków pomiędzy 
warstewkami Omniplanu jest równa którejś z harmonicznych 
od 11 Hz - po szczegóły patrz punkt #D2 ze strony o nazwie 
immortality_pl.htm. 
Każdy z nas (tj. każdy z egzekutorów nr 10, czyli odbiorców 
rządów i działań Boga) odbiera to szybkie przeskakiwanie z 
jednej warstewki (naleśniczka) Omniplanu do następnej 
warstewki, właśnie jako upływ naszego 
"ludzkiego czasu" - 
tj. sztucznego czasu zaprogramowanego dla nas przez 
Boga, w jakim my ludzie (i wszelkie inne istoty żywe) 
się starzejemy, a jaki w swych opracowaniach nazywam 
"nawracalnym czasem 
softwarowym". W wyniku tego przeskakiwania, 
to co Bóg zaprogramował jako bezruchowe i podobne 
do sytuacji z pojedyńczej klatki filmowej, owe przeskoki 
naszej świadomości z warstewki do warstewki Omniplanu 
czynią ruchome, żywe i mające przebieg oraz cechy 
zmieniające się skokowo z upływem czasu - tak jak obraz w kinie 
zmienia się skokowo, ożywia i staje się ruchomy w wyniku szybkich 
przeskoków pojedyńczych klatek filmu z unieruchomionymi 
na nich sytuacjami. Powyższe wyjaśnienie budowy i działania 
Omniplanu stanowi też esencję i podsumowanie ustaleń 
Konceptu Dipolarnej Grawitacji o działaniu "ludzkiego czasu" 
oraz o budowie i działaniu naszego świata fizycznego - jakie 
to ustalenia, oprócz punktów niniejszego i #J6 z tej strony,  
wyjaśniam też szerzej aż na całym szeregu innych swych 
stron internetowych (których przeczytanie przez osoby 
zainteresowane treścią niniejszego punktu gorąco 
zalecałbym) - przykładowo wyjaśniam w punkcie #D3 swej strony o nazwie 
god_proof_pl.htm, 
w punktach #J2, #C3 do #C4.1, oraz #D1 i #D2 ze swej strony o nazwie 
immortality_pl.htm, 
a skrótowo także m.in. we wstępie, punkcie #G4 i 
częściowo też punkcie #D4 swej strony o nazwie 
dipolar_gravity_pl.htm. 
Z ustaleń tych wynika bardzo istotny dla nas wniosek, 
mianowicie, że 
wszystko 
co zdarza się w naszym świecie fizycznym już 
uprzednio Bóg uważnie i przewidująco wprogramował 
w warstewki czasowe swego Omniplanu - nic 
więc nigdy NIE zdarza się np. przez "przypadek", 
a wszystko zawiera wpisane w siebie wielopoziomowe 
cele i informacje jakie Bóg zamierza tym osiągnąć 
i przekazać do naszej wiadomości.
       
Dzięki swemu 
Konceptowi Dipolarnej Grawitacji 
do chwili obecnej zdołałem już zgromadzić i opisać 
w swych publikacjach ogromny materiał dowodowy 
jaki potwierdza, że faktycznie opisany powyżej 
Omniplan został stworzony przez Boga w sposób 
na jaki go opisałem i działa tak jak go opisałem. 
Materiał ten zaprezentowałem relatywnie dobrze w innych 
swych publikacjach, zaś linki do niego można znaleźć w 
skorowidz.htm. 
Na jego temat istnieje też coraz więcej wideów w 
YouTube - tyle że trzeba znać mój Koncept Dipolarnej 
Grawitacji aby widea te móc poprawnie zrozumieć. 
Aby niepotrzebnie NIE wydłużać niniejszego punktu, 
NIE będę tu już powtarzał opisów tych dowódow. Wspomnę 
tu tylko, że obejmują one m.in. empiryczne dowody: iż 
"ludzki czas" faktycznie upływa skokami, iż nasz czas 
jest nawracalny - bowiem wielu ludzi, istot, lub obiektów 
jest cofanych do tyłu w czasie lub przypadkowo "wypada" 
przez czasowe "portale" do czasów innych niż ich własne, 
iż cofnięcia "ludzkiego czasu" często zmieniają dookoła 
nas pamiętaną uprzednio rzeczywistość, iż istnieje 
"deja vu", itd, itp.
       
Dzięki powyżej opisanej budowie i działaniu całego 
naszego świata fizycznego, wszystkie zachodzące 
w nim zdarzenia następują wyłącznie ponieważ 
uprzednio Bóg wprogramował je już do Omniplanu - 
czyli do "egzekutora nr 6" z "Rys. #J5abc". Innymi 
słowy, na przekór tego co kłamliwie nam wmawiają 
naukowcy, kapłani, politycy, sceptycy, leniwcy, 
tumiwisicy, opluwacze, itp., w naszym świecie fizycznym 
absolutnie wszystko zachodzi wyłącznie z udziałem i 
pośrednictwem Boga. Wszakże ludzie oraz wszelkie 
stworzenia i obiekty, w świecie fizycznym mogą zrealizować 
jedynie te działania, które uprzednio Bóg już wprogramował 
w ów Omniplan - i to tylko kiedy w swym przeskakiwaniu 
przez kolejne warstewki (naleśniczki) "ludzkiego czasu" 
dotrą oni do warstewki czasowej (naleśniczka), 
w której zrealizowanie tych działań jest zaprojektowane 
i już wprogramowane (aczkolwiek z powodu 365 tysięcy 
razy wolniejszego upływu naszego "ludzkiego czasu" 
niż "czasu Boga", Bóg zawsze ma wystarczająco dużo 
czasu aby większość szczegółowych przebiegów co 
mniej istotnych zdarzeń wprogramowywać do Omniplanu 
już po tym jak my podejmiemy myślową i motywacyjną 
decyzję o ich zrealizowaniu). Następstwa ludzkiej 
drogi poprzez Omniplan też więc są wyłącznie takie 
jakie Bóg w niego wprogramował. Powodem zaś, 
dla którego nam się zdaje, że zdarzenia dzieją się 
głównie z powodu ludzkich (naszych) wysiłków, 
jest ponieważ aby NIE odbierać nam "wolnej woli" 
w owym wprogramowywaniu działań i zdarzeń 
do Omniplanu Bóg przestrzega określonych 
zasad. Przykładowo, zasady iż 
żadne 
zdarzenie wprowadzana do Omniplanu NIE może łamać 
"wolnej woli" osób jacy zdarzenie to urzeczywistniają, 
a stąd że 
szczegóły przebiegu 
danego działania i wynikającego z niego zdarzenia 
typowo są wprogramowane do Omniplanu tylko jeśli 
osoba czy instytucja go realizująca faktycznie z własnej 
"wolnej woli" (tj. z własnej chęci i z już posiadanych motywacji) 
chce je zrealizować oraz właśnie podejmuje aktywnie wysiłki 
i kroki zmierzające do zrealizowania tego działania. 
Ponadto, zasady iż 
dane 
działanie i wynikające z niego zdarzenie są uniemożliwiane 
przez Boga poprzez NIE wprogramowanie ich do 
Omniplanu tylko jeśli istnieje osoba lub instytucja celowo 
i aktywnie starająca się je uniemożliwić, lub jeśli Bóg już 
uprzednio wprogramował w Omniplan ciąg takich zdarzeń 
lub zjawisk, jakie wyraźnie ilustrują, że działanie to i zdarzenie 
są niemożliwe do zrealizowania. W rezultacie, 
w naszym świecie 
"wolna wola" ludzi wcale 
NIE polega na czynieniu tego co ludzie uczynić 
zechcą (wszakże uczynić mogą jedynie to czego 
uczynienie przez nich zostało uprzednio wprogramowane 
przez Boga do Omniplanu), a jedynie sprowadza 
się do wolności generowania tego co można 
nazywać "produktami działań odbiorcy", a co 
na "Rys. #J5abc" pokazałem okręgami o numerach 
2, 4 i 7 (czyli generowania wypacowaną przez nas 
"moralność (2)" w totaliztycznym jej rozumieniu 
jako "ochotniczej posłuszności z jaką wypełniamy 
nakazy i wymagania Boga" opisane w treści Biblii - 
patrz totaliztyczna definicja moralności z punktu #B5 strony 
morals_pl.htm, 
a także przysparzania naszej "wiedzy (4)" oraz 
manifestacji "fizykalnych dokonań (7)" - które 
wprawdzie realizuje Bóg, jednak w większości 
normalnych zdarzeń czyni to zgodnie z naszymi 
wysiłkami i zamiarami). Odnotuj tutaj, że każdy z owych 
"produktów działań odbiorcy" ma liczne składowe - 
przykładowo składowymi "moralności (2)" są nasze: 
pamięć, myśli, uczucia, postawy, nastawienia, 
intencje, wypowiedzi, niektóre cechy charakteru, 
itp., jakie w "odbiorcy (10)" są indukowane przez 
każde zdarzenie, zaistnienia którego odbiorca ten 
będzie świadomym. Innymi słowy, zgodnie z ustaleniami 
mojej 
Teorii Wszystkiego zwanej 
Koncept Dipolarnej Grawitacji, 
absolutnie wszystkimi "zdarzeniami" jakie dotykają 
poszczególnych ludzi bezpośrednio zarządza "los" 
i "przeznaczenie" tych ludzi uprzednio wpisane przez 
Boga w warstewki czasowe Omniplanu, natomiast 
bezpośrednia "wolna wola" ludzi ogranicza się wyłącznie 
do wolności zaledwie myśli, uczuć, postaw, itp., jakie 
owe dotykające ich zdarzenia w nich zaindukują. 
Jednak na szczęście dla ludzi, z pomocą połączenia 
1 z 10 (tego czerwonego) z "Rys. #J5ab", Bóg uważnie 
śledzi i analizuje każdą myśl i każde uczucie jakie 
indukują w poszczególnych ludziach zachodzące zdarzenia. 
Wszakże fragment programu Boga jest zapisany w 12-tym 
poziomie pamięciowym każdej drobiny przeciw-materii, 
z jakiej uformowana została materia naszego świata - 
po szczegóły patrz punkty #D3 i #A0 z mojej strony o nazwie 
god_proof_pl.htm. 
Stąd Bóg śledzi "od wewnątrz" absolutnie wszystko 
co dzieje się w każdej cząsteczce ciała i umysłu każdego 
z nas. Na podstawie też znajomości treści ludzkich 
doznań, uczuć i myśli, Bóg odpowiednio przeprogramowuje 
Omniplan. Jeśli więc swymi moralnymi myślami i 
uczuciami ludzie ci zasłużą sobie na odpowiednio 
korzystne dla nich następstwa, Bóg tak wprogramowuje 
w Omniplan przyszłe zdarzenia, że zdarzenia te 
wynagradzają ich uprzednie myśli i uczucia. W 
ten sposób, chociaż ludzka "wolna wola" NIE daje 
im bezpośredniego wpływu na zdarzenia jakie ich 
dotkną w przyszłości, faktycznie sprzężenie zwrotne 
ich "wolnej woli" (tj. ich myśli, uczuć, postaw, modlitw, itp.) 
z przeprogramowaniami wprowadzanymi przez Boga 
do Omniplanu, powoduje iż pośrednio ta ludzka "wolna wola" 
wpływa jednak na to co każdego spotyka, tyle że wpływ 
ten działa jako rodzaj łańcucha "przyczynowo-skutkowego" 
idącego od ludzkich myśli, uczuć, itp. - zaindukowanych 
danymi zdarzeniami, poprzez analizy i decyzje Boga 
wiodące do przeprogramowania Omniplanu, a w końcu 
do zdarzeń jakie Bóg wprogramował do przyszłości 
(lub do przeszłości) owych ludzi po poznaniu ich 
myśli, uczuć, postaw, intencji, itp.
       
Wyjaśniając naszą drogę przez "ludzki czas" zamodelowany 
Omniplanem, mam obowiązek aby dodatkowo tu 
wyjaśnić, że zgodnie z Biblią każdą osobę Bóg 
aż kilkakrotnie cofa w czasie do tyłu. Aby jednak 
NIE dostarczać gotowych rozwiązań dla leniwców 
i nieuków, oraz aby NIE łamać niczyjej "wolnej 
woli", fakt owego aż kilkakrotnego cofania każdego 
z nas, podobnie jak każdy inny istotny fakt jaki 
decyduje o naszym awansie świadomościowym 
i cywilizacyjnym, Biblia przekazuje nam tylko w 
zakodowany sposób w wersetach 33:25-30 z "Księgi Hioba". 
Czyli dla zrozumienia owych wersetów, najpierw trzeba 
(tak jak ja) intelektualnie odkryć (lub zaakceptować 
moje odkrycie), iż faktycznie jesteśmy aż wielokrotnie 
cofani w czasie. Dobrze zaszyfrowaną informację 
zawartą w owych wersetach ja dokładniej i szerzej 
zinterpretowałem w punkcie #B4.1 ze swej strony 
immortality_pl.htm. 
Ta bowiem wiedza o fakcie naszego powtarzalnego 
bycia cofanym w czasie przez Boga, jest dla nas 
ogromnie istotna z powodów dotychczas błędnego 
zrozumienia przez ludzi pojęć "przyszłość" i "przeszłość". 
Wszakże to co Bóg zadecyduje w wyniku analizy czyjegoś 
dojrzałego lub końcowego życia, może dla tej osoby 
zostać potem wprogramowane do Omniplanu np. w 
"ludzkie czasy" jej dzieciństwa lub nauki - zaś wyegzekwowane 
ponownie po cofnięciu tej osoby do owych czasów. 
Owo aż kilkakrotne cofanie ludzi w czasie przez 
Boga powoduje więc, że pojęcia "przyszłość" i 
"przeszłość" istnieją jedynie przy mierzeniu upływu 
czasu zgodnym z tzw. 
"nienawracalnym 
czasem absolutnym wszechświata" - który 
to absolutny "czas Boga, atomów i minerałów" zawsze 
upływa wyłącznie do przodu. Natomiast nasz "czas ludzki" 
może zarówno upływać do przodu jak i być cofany do 
tyłu. Dla nas więc "przyszłością" - w zrozumieniu tamtego 
czasu absolutnego, może też być nasza "przeszłość". 
Przykładowo, w Omniplan ludzi, którzy są głusi na 
głos swego sumienia i stąd co do których w ich dorosłym 
życiu Bóg utraci już nadzieję na ich właściwe wychowanie, 
ich śmierć może zostać wprogramowana do ich lat 
dziecięcych i zrealizowana po ich cofnięciu do czasu 
dzieciństwa - tak jak opisałem to np. w punkcie #D3 strony 
god_istnieje.htm.
       
Oczywiście, powyższy opis powszechnego u 
dzisiejszych ludzi błędnego zrozumienia pojęć 
"przeszłość" i "przyszłość" jest tylko jednym z 
ogromnej liczby spraw jakie wymagały zbadania, 
przedefiniowania i zrozumienia po wypracowaniu 
mojej 
Teorii Wszystkiego zwanej 
Konceptem Dipolarnej Grawitacji - 
która była pierwszą i dzisiaj nadal jedyną teorią 
dostępną dla ludzi, jaka ujawniła nam m.in. prawdę 
o budowie i działaniu świata fizycznego oraz czasu. 
Przykładem kolejnej podobnie złożonej sprawy jest 
zidentyfikowanie i opisanie mechanizmu jaki Bóg 
używa aby zawsze wypracować, wytestować i wdrożyć 
do użytku ludzi najbardziej optymalne (tj. używając 
wyrażenia z Biblii - najbardziej "bardzo dobre") i 
jednocześnie zgodne z planami Boga rozwiązania 
dowolnego problemu jaki zaistniał w naszym świecie 
fizycznym. (Które to najoptymalniejsze i stąd faktycznie 
"bardzo dobre" rozwiązania Boga, ludzie potem z 
uporem maniaków będą psuli swoimi krótkowzroczymi 
"usprawnieniami", tak jak już popsuli np. oryginalnie 
bardzo dobre: żywność, wodę i swoje ciała - co wyjaśniłem 
szczegółowiej m.in. w punktach #A1 do #A5 ze swej strony o nazwie 
cooking_pl.htm, 
na całej stronie o nazwie 
woda.htm 
i w punkcie #I3 strony o nazwie 
healing_pl.htm.) 
O tym mechaniźmie "testującym" i o jego działaniu 
dotychczas NIE doszukałem się ani jednej wzmianki 
w Biblii, oraz ani jednej wskazówki w otaczającej 
nas rzeczywistości. Jednak moje doświadczenie 
życiowe, naukowy trening, oraz empiryczna wiedza 
jaką zdobyłem w trakcie błąkania się po świecie 
"za 
chlebem" i konieczności wykładania na poziomie 
profesorskim wszystkich odmiennych dyscyplin 
jakie moi pracodawcy zlecali mi wykładać (np. 
wykładania inżynierii mechanicznej, obrabiarek 
i narzędzi, obrabiarek sterowanych numerycznie, 
systemów napędowych, obróbki, miernictwa, 
komputeryzacji, mechaniki klasycznej, programowania, 
języków komputerowych, elektroniki, fizyki, matematyki, 
elektrotechniki, logiki, rysunku technicznego, CAD, 
inżynierii softwarowej, oraz kilkudziesięciu jeszcze innych), 
jednoznacznie mi podpowiadają, że taki mechanizm 
wypracowywania, testowania i wdrażania Bóg musi 
posiadać i używać. Skoro jednak NIE mam żadnych 
zewnętrznych wskazówek jak taki mechanizm mógł 
zostać przez Boga stworzony, ani "jak" i "gdzie" on 
działa, w sprawie jego zidentyfikowania i opisania także 
użyję takiej samej metody 
rozwiązywania zagadek otaczającej nas rzeczywistości, 
jaką nawykłem używać "hobbystycznie" podczas 
dokonywania niemal wszystkich swoich odkryć 
naukowych. Mianowicie, najpierw rozważę 
jak ja bym tę sprawę rozwiązał gdybym był w sytuacji 
w jakiej zachodzi potrzeba jej rozwiązania, potem 
wkomponuję to rozwiązanie w strukturę modeli 
zilustrowanych na "Rys. #J5", w końcu zaś zacznę 
szukać materiału dowodowego jaki pozwoli mi 
potwierdzić poprawność moich modeli oraz 
korygować lub dopracowywać te ich szczegóły, 
jakie NIE są jeszcze zgodne z empirycznymi 
dowodami na które się natknę. Używając tej 
metody rozwiązywania zagadek natury, moja 
wiedza i doświadczenie już mi podpowiadają, 
że jedyny sposób na jaki daje się sporządzić 
taki efektywnie działający boski mechanizm 
wypracowywania, testowania i wdrażania 
optymalnych rozwiązań problemów naszego 
świata fizycznego, wymaga aby główną 
składową owego mechanizmu stanowił 
softwarowy model całego naszego świata 
fizycznego, czyli "kopia Omniplanu". Model 
ten na "Rys. #J5" pokazuję w pozycji "egzekutor 
numer 11" - jakiego istnienie jest dokładnie 
ukryte przed ludzmi, zaś jakiego działanie 
wypracowuje, testuje i wspiera działanie 
najważniejszego dla nas "egzekutora numer 
6" (czyli wspiera działanie faktycznego 
Omniplanu). Jednocześnie mój 
Koncept Dipolarnej Grawitacji 
implikuje, że jedynym miejscem gdzie ta "kopia Omniplanu" 
daje się fizycznie umiejscowić, jest drugi kierunek przebiegu 
"wgłębnej (G)" osi czwartego wymiaru przeciw-świata - 
tj. kierunek przeciwstawny do kierunku "ku górze" w jakim 
Bóg programuje kolejne warstewki (naleśniczki) czasowe 
Omniplanu i naszego świata fizycznego. Wszakże owa oś 
"wgłębna (G)" przeciw-świata rozciąga się w nieskończoność 
w obu swych kierunkach. Tymczasem od kiedy w trakcie 
bibilijnego Wielkiego Potopu Bóg przetworzył ciała ludzi 
z życia w "nienawracalnym czasie absolutnym wszechświata" 
na życie w "nawracalnym czasie softwarowym", owe warstewki 
czasowe w Omniplanie są progamowane i nakładane tylko w 
kierunku "pod górę" naszego świata fizycznego. Stąd kierunek 
"w dół" począwszy od momentu zerowego w czasach Wielkiego 
Potopu, NIE jest używany do bezpośredniego zarządzania światem 
fizycznym w jakim my faktycznie żyjemy. Bóg miał więc możność 
umieszczania w tym drugim kierunku "w dół" owej "testowej" 
kopii, czy wersji, całego Omniplanu dla naszego świata fizycznego - 
zawierającej kopie wszystkiego co istnieje w naszym świecie 
fizycznym, w tym kopie wszystkich warstewek (naleśniczków) 
czasowych Omniplanu, oraz kopie każdego z nas. Tyle, że 
wszystkie owe kopie z "testowej wersji Omniplanu" NIE 
żyją tak jak my, a jedynie są używane do testowania i do 
wypracowywania najoptymalniejszych rozwiązań problemów. 
Oczywiście, nazywanie tu tamtej "testowej wersji Omniplanu" 
terminem "kopia" naszego świata fizycznego (tj. kopią Omniplanu), 
jaką dla wytłumaczenia jej ludzkim językiem zmuszony jestem 
tu używać w celu opisywania owego "świata testowego", jest 
znaczną niedoskonałością. Wszakże tamta dodatkowa kopia 
Omniplanu z kopią całego naszego świata fizycznego musi 
mieć zupełnie odmienne oprogramowanie od naszego. Oprócz 
bowiem oprogramowania praw fizycznych, wszystkich obiektów 
i istot,  oraz psychiki, historii i cech każdego z nas, jakie tam 
będą niemal identyczne jak w naszym świecie fizycznym, 
musi tam być dodane oprogramowanie, które przykładowo 
po każdym zakończeniu przebiegu testowego jakim Bóg 
wypracuje jakieś najoptymalniejsze (tj. najbardziej "bardzo 
dobre") rozwiązanie dla określonego problemu pojawiającego 
się w naszym świecie fizycznym, oprogramowanie tamtego 
"świata testowego" musi być w stanie automatycznie przywrócić 
stan tamtego świata testowego dokładnie do stanu naszego 
świata fizycznego. Ponadto, aby móc szybko wypracowywać 
najlepsze rozwiązania problemów naszego świata, tamta 
kopia Omniplanu i świata fizycznego musi działać tysiące 
razy szybciej niż egzemplarz faktycznego Omniplanu i 
faktycznego naszego świata fizycznego. Z moich dawnych 
badań UFO-nautów (tj. badań boskich "aniołów śmierci" - po 
szczegóły patrz punkt #G1, 1 z punktu #B2 i 3 z punktu #A2 strony 
2030.htm 
oraz patrz punkt #M1 strony o nazwie 
antichrist_pl.htm) 
wynikało, że cały proces wyszukiwania i testowania "bardzo dobrego" 
rozwiązania dla jakiegoś problemu naszego świata fizycznego, 
typowo trwał wtedy około dwóch "ludzkich tygodni" - podczas 
gdy w naszym Omniplanie działanie naszego świata aż do 
"końca świata" mającego nastąpić dopiero w, lub po, roku 2656, 
ciągle wówczas wymagało upłynięcia co najmiej 650 "ludzkich 
lat". Warto tu też dodać, że ową "kopię testową Omniplanu (11)" 
Bóg zaprogramował dopiero po, lub w trakcie, bibilijnego potopu. 
Niektóre przesłanki sugerują, że przed bibilijnym potopem jego 
rolę prawdopodobnie spełniała sąsiadująca z Ziemią planeta Mars. 
(Odnotuj, że aby NIE zwiększać i tak 
sporej już objętości opisów z niniejszego punktu, jeśli w przyszłości 
natknę się na jakiś materiał dowodowy, iż w niniejszym opisie jestem 
na właściwej drodze do poznania i opisania prawdy o "kopii Omniplanu" 
używanej przez Boga jako mechanizm do wypracowywania, 
testowania i wdrażania optymalnych, tj. bardzo dobrych i ponadczasowych, 
rozwiązań problemów świata fizycznego, wówczas ów materiał 
dowodowy zaprezentuję w jakimś innym miejscu swych opracowań, 
zaś poniżej wstawię tylko link, który wskaże czytelnikom gdzie ów 
materiał dowodowy mogą odnaleźć.) 
       
Niezaleźnie od opisanych powyżej "egzekutorów", 
omawiany tutaj boski system zarządzający zawiera 
jeszcze "otaczającą nas rzeczywistość (9)", 
która wywiera najróżniejszy rodzaj nacisków 
na jeszcze jeden egzekutor, tj. na "odbiorcę (10)", 
czyli na każdego z nas.
       
Kolejna kategoria trzech istotnych narzędzi Boga składających 
się na opisywane tu systemy, to "mechanizmy zarządzające" - 
na "Rys. #J5" pokazywane jako ponumerowane zarysy "serc" 
dla "schematu wzrostu", lub "tarcz" dla "schematu upadku". 
W swym systemie zarządzania z "Rys. #J5ab" Bóg ustanowił 
trzy z tych mechanizmów, mianowicie boski "wymiar 
sprawiedliwości (3)", boskie "cele, plany i intencje (5)", 
oraz boskie "nakazy i wymagania (8)" - wyjaśniane nam 
dokładniej treścią Biblii.
       
Wzięte razem i połączone w konsystentnie działający 
system wszystkie opisane powyżej składowe uzyskały 
działanie jakie stopniowo przysparza wiedzę Bogu 
i ludziom oraz powoduje wzrost świadomościowy i 
cywilizacyjny osób i instytucji, które są posłuszne 
nakazom i wymaganiom Boga opisywanym w Biblii. 
Jako taki, system "a priori" pokazany na "Rys. #J5ab" 
można nazwać 
"schematem wzrostu".
       
Aby zrozumieć działanie tego obrazowanego 
"schematem wzrostu" z "Rys. #J5ab" boskiego systemu 
rządzenia ludźmi i instytucjami, wystarczy z moich opisów 
Konceptu Dipolarnej Grawitacji oraz 
filozofii totalizmu 
poznać działanie i wzajemne współdziałanie każdej z używanych 
w nim składowych. Przykładowo, jeśli w otaczającej nas 
rzeczywistości (9) zajdzie jakieś zdarzenie, które wprowadzi 
coś nowego (zmianę) do moralności (2) rozpatrywanego odbiorcy 
(10) - tj. do moralności osoby lub instytucji z operatora nr 10, 
wówczas owa zmiana natychmiast będzie odnotowana 
przez Boga dzięki kanałom nieustannego śledzenia myśli, 
postaw, uczuć, itp., owego odbiorcy (tj. kanałom łączącym 
1 z 2 i z 10 pokazanym czerwonym kolorem), w rezultacie 
pobudzając Boga (1) i boski system sprawiedliwości (3) 
do wypracowania i do wytestowania w kopii Omniplanu 
(11) najoptymalniejszych zmian w przyszłych zdarzeniach, 
poczym wprogramowania tych zmian do Omniplanu (6), 
jakie to zmiany spowodują sobą zmianę otaczającej mas 
rzeczywistości (9), a stąd i zmianę losów i sytuacji 
rozpatrywanego odbiorcy (10) - tj. losów i sytuacji 
rozpatrywanej osoby albo instytucji. W podobny sposób 
zmiany losów i sytuacji odbiorcy spowodują także 
zmiany w jego wiedzy (4) lub/oraz dokonaniach (7).
       
Zaskakujące i zagadkowe w moim "schemacie 
wzrostu" z "Rys. #J5ab" jest, że na przekór iż ja 
schemat ten wypracowałem dzięki swym odkryciom 
wynikającym z Konceptu Dipolarnej Grawitacji, 
czyli niezależnie od podobnych schematów 
omawianych w literaturze, jego struktura i 
działanie wykazują intrygujące podobieństwo do tzw. 
"
drzewa życia" 
z systemu zwanego 
"
kabała". 
Mnie samego bardzo zdziwiło i zastanowiło odkrycie 
tego intrygującego podobieństwa. Zacząłem więc 
poszukiwać powodów skąd ono mogło się wziąść. 
W wyniku tych poszukiwań doszedłem do wniosku, że 
powodem zapewne jest pochodzenie kabały. Zgodnie 
bowiem z literaturą, kabała została ujawniona starożytnym 
Izraelitom przez Eliasza - tj. przez tego samego sprawdzonego 
już aż w dwukrotnym poprzednim działaniu na Ziemi "żołnierza 
Boga", o którym wyjaśniam w "części #H" swej strony 
2030.htm, 
że zarówno bibilijny werset 9:12 z "Ewangelii św. Marka", 
jak i przepowiednie Indian Hopi, dosyć zgodnie nas informują, 
że będzie on ponownie przysłany na Ziemię przed nadchodzącą 
zagładą aby ponaprawiać wszystko co ludzie popsuli. Co dosyć 
ciekawe, dawniej, w tym w czasach Eliasza, drzewo życia 
kabały NIE zawierało "egzekutora numer 11" - do dzisiaj 
zresztą NIE umieszczanego na sporej proporcji drzew życia 
wystawianych w internecie. To, wraz z brakiem jej opisu w 
Biblii, zdaje się sugerować, że "testowa kopia Omniplanu" 
zaczęła być używana przez Boga relatywnie niedawno. 
Przez kilkaset też pierwszych lat po ujawnieniu kabały 
przez Eliasza, wiedza o niej była przekazywana jedynie 
ustnie, bez sporządzenia jakiegokolwiek dokumentu 
pisanego który by utrwalał jej działanie. W trakcie więc 
tego jej ustnego przekazywania zapewne wiele elementów 
kabały zostało wypaczonych i pozmienianych. Stąd nawet 
gdyby oryginalnie Eliasz przekazał ludziom z pomocą 
kabały opisywany tutaj i pokazany na "Rys. #J5" ogromnie 
istotny dla ludzi boski mechanizm zarządzania zdarzeniami 
naszego świata fizycznego i życia, ciągle owe późniejsze 
wypaczenia i zmiany jej rozumienia powprowadzane ustnie 
do niej przez dalszych użytkowników zamieniłyby ją w 
jedynie to co opisują dzisiejsze źródła literaturowe i mistycy.
       
Niestety, kłamliwe twierdzenia dzisiejszej oficjalnej nauki 
ateistycznej wyjaśniają działanie postulowanego przez 
tą naukę "świata bez Boga" (tj. naszego świata fizycznego) 
zupełnie inaczej (i błędnie) niż wyjaśnione powyżej działanie 
"świata z Bogiem" odkryte i opisane dopiero dzięki mojemu 
Konceptowi Dipolarnej Grawitacji. Wszakże zgodnie z 
owymi błędnymi (a stąd niemożliwymi do dowiedzenia 
jako poprawne) twierdzeniami dzisiejszej oficjalnej nauki, 
wszystkie zdarzenia zachodzące w całym "naukowym 
wszechświecie" wywoływane są NIE przez działanie 
boskiego Omniplanu, a przez działanie 
"przypadków", 
które oficjalna nauka typowo wyjaśnia wymyślonymi 
przez siebie i "naukowo brzmiącymi" zjawiskami 
prawdopodobieństwa, zdarzenia losowego, 
efektu placebo, itp. (które to jednak zjawiska faktycznie 
są zaobserwowanymi "skutkami" jakich nauka NIE jest 
w stanie zignorować, jednak dla jakich po zaprzeczeniu 
istnienia Boga oficjalna nauka ateistyczna NIE zna 
mechanizmów "przyczyn" umożliwiających zaistnienie 
tychże "skutków"). Najszerzej zaś znanymi przykładami 
"przepadków", które na przekór bycia "skutkami" jakie 
NIE posiadają swej "przyczyny" ciągle oficjalna nauka 
uważa za "wyjaśniające już wszystko", to ów przypadkowy 
"wielki bang", przypadkowe zadziałania praw natury, 
przypadkowe zdarzenia, przypadkowe wyewoluowanie 
się żyjątek i ludzi, przypadkowe działania ludzi czy 
innych ludzko-podobnych istot myślących (co do 
istnienia których to istot oficjalna nauka ateistyczna 
nadal jednak NIE ma pewności), itp. Owe "przypadki" 
w twierdzeniach oficjalnej nauki ateistycznej pełnią 
więc rolę "egzekutora (6)", jaki według tej nauki jest 
"motorem" wszelkich zdarzeń w całym "wszechświecie". 
W takim więc rządzonym przypadkami "świecie 
bez Boga", opisywanym teoriami i stwierdzeniami 
dzisiejszej oficjalnej nauki ateistycznej, jakoby nic 
NIE jest realizowane rękami Boga. Bóg więc NIE 
jest w nim wogóle potrzebny. Wraz zaś z brakiem 
potrzeby Boga, w tym zmyślonym przez naukę, 
nierealnym, oraz NIE posiadającym mechanizmów 
napędowych i realizacyjnych "świecie bez Boga" 
NIE są też potrzebne ani prawa i wzorce moralności, 
ani przestrzeganie nakazów i wymagań Boga, 
ani poszerzanie wiedzy, ani dbałość o naturę, 
ani oczywiście miłość i opieka nad innymi bliźnimi, 
itp. Aby zaś wbrew zaprzeczającym nauce manifestacjom 
otaczającej nas rzeczywistości wmuszać ludzion wiarę 
w poprawność takiego naukowego "świata bez Boga", 
oficjalna nauka ateistyczna ucieka się do 
"kłamstwa" 
pełniącego dla niej rolę "egzekutora (11)" - który to 
egzekutor w boskim mechaniźmie zarządzania jest 
używany do testowania poprawności każdego z rozwiązań. 
(Przykładami tego "kłamstwa", jakie już zostały zdemaskowane 
przez mój Koncept Dipolarnej Grawitacji, mogą być: (1) że 
jakoby Bóg NIE istnieje, pomimo że opublikowanych jest już 
wiele dotychczas przez nikogo niepodważonych formalnych 
dowodów naukowych na istnienie Boga - patrz #G2 i #G3 strony 
god_proof_pl.htm; 
(2) że jakoby wszechświat ma skończone wymiary i czas istnienia, 
oraz że właśnie się rozpręża, pomimo że niezmienność praw 
fizycznych i cech materii poświadcza inaczej - patrz #D4 strony 
dipolar_gravity_pl.htm; 
(3) że "perpetuum mobile" jakoby NIE daje się zbudować, pomimo 
że od 1150 roku znane jest na Ziemi doskonale działające w tej funkcji 
Koło Bhaskara - 
patrz punkty #J1 do #J3 z mojej strony 
free_energy_pl.htm; 
(4) że jakoby telepatia NIE istnieje zaś fale telepatycznie 
to fale grawitacyjne, pomimo tego co dokumentuję między 
innymi w #E1.1 i #F1 swej strony 
telepathy_pl.htm; 
(5) że jakoby atomy i nieożywiona materia starzeją się zgodnie z 
upływem tego samego rodzaju czasu co człowiek i inne żywe stworzenia, 
pomimo tego co wyjaśniam w niniejszym punkcie oraz w #C3 do #C4.1 strony 
immortality_pl.htm; 
a ponadto aż cały szereg jeszcze innych kłamstw oficjalnej nauki 
ateistycznej, opisy jakich polinkowałem ze swej strony o nazwie 
skorowidz.htm.) 
Wszakże w przeciwieństwie do Boga, oficjalna nauka 
ateistyczna NIE posiada żadnego modelu czy mechanizmu, 
jaki sprawdzałby w działaniu jej szkodzące ludzkości 
"usprawnienia" naszego świata fizycznego, jak będą 
one się spisywały w długotrwałym przebiegu czasu - 
co doskonale ilustruje nam np. bezrozumne wprowadzenie 
przez nią do powszechnego użycia antybiotyków, plastyku, 
pestycydów, chemikalii, teorii względności, oraz innych 
niefortunnych wytworów - czego opłakane skutki widzimy 
już dzisiaj. Z braku zaś takiego mechanizmu, w jego roli nauka 
używa kłamstwa - którym ukrywa swoje błędy i szkodliwość. 
(W podobny sposób, z braku jakichkolwiek sprawdzeń, sporo 
innych dzisiejszych instytucji kluczowych też używa kłamstwa - 
to dlatego w swoich kampaniach wyborczych w Polsce ja postulowałem 
nadanie specjalnej funkcji urzędowi Prezydenta, 
tak aby wszystkie decyzje i działania rządu były sprawdzane czy 
są one zgodne z treścią Biblii lub są kopią rozwiązań Boga, ani 
czy NIE są przeciwstawne do metod działania Boga - wszakże 
Biblia oraz kopiowanie metod działania i rozwiązań Boga, dla 
nas ludzi nadal stanowi najdoskonalsze wzorce i wymogi 
dalekowzrocznie poprawnego działania.) W oczach dzisiejszych 
naukowców nasz świat fizyczny jest więc jak "dzicz", gdzie każdy 
zjada każdego, liczy się wyłącznie bogactwo, sława i władza, 
przetrwać zaś w nim jakoby mogą jedynie ci najsilniejsi - 
którzy potrafią pogryźć swych bliźnich w najboleśniejszy 
sposób i okłamywać ich w najbardziej przekonywujący 
sposób, zaś gdzie kluczowe instytucje rządzące tym światem 
używają upadkowo zorientowanych narzędzi zilustrowanych 
na "Rys. #J5de". Jako takiego, działanie tego upadkowego 
świata wymyślonego i upowszechnianego przez oficjalną 
naukę ateistyczną, zaś realizowanego obecnie przez niemal 
wszystkie inne kluczowe instytucje ludzkości, NIE może 
być obrazowane "schematem wzrostu" pokazanym na 
"Rys. #J5ab", a musi być obrazowane odmiennym 
"schematem upadku" pokazanym na "Rys. #J5de", 
zaś skrótowo opisanym i wyjaśnionym pod tamtymi 
rysunkami. Zrozumienie jego działania też jest łatwe, 
jeśli rozumie się działanie omówionego uprzednio 
"schematu wzrostu", oraz jeśli pozna się z moich opisów 
Konceptu Dipolarnej Grawitacji i 
filozofii pasożytnictwa 
działanie wszystkich jego elementów składowych.
       
Wielka szkoda, że w dzisiejszych czasach jedynie 
bardzo nieliczni nieskorumpowani jeszcze zwykli 
ludzie (jednak już NIE ani skorumpowani kapłani, 
naukowcy, politycy przy władzy, itp.) interesują 
się opisanym tu wyjaśnieniem "jak" i z "pomocą 
czego" Bóg rządzi naszym światem fizycznym. 
Wszakże wiedza na ten temat pozwala poznać 
i zrozumieć co jest najważniejsze w naszym 
życiu i świecie, stąd na wypełnianie czego 
należy zwracać największą uwagę. Ponadto, 
wiedza ta pozwala przykładowo na porównywanie 
działania "schematu wzostu" z "Rys. #J5ab", ze 
"schematem upadku" z "Rys. #J5de". Wszakże 
w dzisiejszych czasach, niezależnie od oficjalnej 
nauki ateistycznej, po zaledwie niewielkich 
zmianach, ów "schemat upadku" używany jest 
także przez praktycznie wszystkie inne kluczowe 
instytucje ludzkości - np. przez rządy, administracje 
państwowe, religie, systemy finasowe, banki, 
opiekę zdrowotną, podatki, przemysł, organizacje 
międzynarodowe, itp., powodując ich upadki, a 
stąd i spychanie ludzkości ku zagładzie. Porównanie 
więc "schematów upadku" owych instytucji, z 
działaniem "schematu wzrostu" pokazanego 
na "Rys. #J5ab", uświadamiałoby powody i 
mechanizmy ich upadkowego postępowania, 
a stąd pozwalało zatrzymać dalsze szkodzenie 
ludzkości przez te kluczowe instytucje poczym 
stopniowo przekierować je na postępowanie 
wzrostowe. To z kolei zapewne zapobiegłoby nadejściu 
zagłady ludzkości 2030 roku - 
opisywanej dokładniej na mojej stronie o nazwie 
2030.htm.
       
Raportowane w niniejszym punkcie ustalenia mojej 
Teorii Wszystkiego zwanej 
Konceptem Dipolarnej Grawitacji 
na temat używanego przez Boga systemu zarządzania ludźmi 
i instytucjami wiodą do szokującego wniosku. Ustalenia te ujawniają 
bowiem, że rzeczywistość w jakiej żyjemy działa zupełnie odwrotnie 
niż zdaje się nam to podpowiadać codzienne doświadczenie oraz 
niż bazując na wysoce mylącym podejściu "a posteriori" do badań 
wierzy i rozgłasza cała instytucja obecnej oficjalnej nauki ateistycznej. 
Mianowicie ów szokujący wniosek stwierdza, że 
absolutnie żadne zdarzenie z naszego 
świata fizycznego NIE zachodzi przez "przypadek", przez działanie sił 
natury, ani ponieważ my ludzie (lub inne stworzenia) je zrealizowaliśmy, 
a wszystko co się zdarza zaistniało, uzyskało przebieg jaki nam się 
ujawnia, oraz generuje wyniki jakie poznajemy, tylko i wyłącznie ponieważ 
Bóg wcześniej to wprogramował do Omniplanu w sposób aż tak dalekowzroczny, 
nadludzko inteligentny, oraz wyczerpująco posprawdzany na testowej 
kopii Omniplanu, iż zawsze wiedzie to do wzrostu i postępu zarówno 
indywidualnych ludzi, jak i ludzkości oraz całego świata fizycznego. 
Jedynymi zaś powodami dla których my ludzie odnosimy wrażenie, 
iż to NIE Bóg, a owe wszystkie inne przyczyny realizują każde zdarzenie, 
jest zbór nadrzędnie inteligentnych zasad i metod, które Bóg rozważnie 
przestrzega przy realizowaniu każdego zdarzenia, tak aby dzięki ich 
przestrzeganiu uniknąć łamania czyjejkolwiek "wolnej woli".
Rys. #J5a-g: Poniżej pokazane są schematy ilustrujące zasadnicze 
podobieństwa i różnice w budowie i działaniu systemu mechanizmów 
rządzących przebiegiem i efektami życia pojedyńczych ludzi lub 
instytucji w przykładach dwóch zasadniczych podejść filozoficznych 
do badań, mianowicie: (1) w podejściu "a priori" stosowanym przez 
moją Teorię Wszystkiego zwaną 
Konceptem Dipolarnej Grawitacji 
oraz przez wynikającą z niej nową "naukę totaliztyczną", a także (2) 
w podejściu "a posteriori" stosowanym przez starą, monopolistyczną, 
oficjalną naukę ateistyczną.
       
Każdy z obu pokazanych poniżej przykładów systemów 
działa na tej samej zasadzie posługiwania się trzema 
odmiennymi rodzajami ponumerowanych elementów lub 
narzędzi, mianowicie: (a) "egzekutorów" pokazanych 
poniżej jako prostokąty, (b) "mechanizmów zarządzających" - 
pokazanych poniżej jako "serca" lub "tarcze", oraz (c) 
"produktów działań odbiorcy" - czyli produktów życia 
zarządzanych tym systemem ludzi i instytucji - pokazanych 
poniżej jako okręgi. Poszczególne z tych składowych 
połączone są ze sobą "kanałami przesyłu" w formie 
odcinków linii prostej, zaś w schematach wzrostu 
"egzekutor numer 1" jest dodatkowo połączony bezpośrednio 
z każdym innym elementem za pomocą czerwonego "kanału 
nadzoru i komunikowania się" o łukowatym przebiegu.
       
W tym miejscu czuję się w obowiązku aby nadmienić, 
że kiedy identyfikowałem, badałem i opisywałem oba 
poniższe systemy, zaintrygowało mnie ich podobieństwo do tzw. 
drzewa życia 
rysowanego i opisywanego przez osoby praktykujące 
kabałę. 
Wszakże "drzewo życia" posiada wszystkie elementy moich 
"schematów wzrostu", tyle że nieco inaczej skonfigurowane, 
ponazywane, oraz  połączone ze sobą - np. posiada ono 
nawet owe czerwone "kanały nadzoru i komunikowania się", 
jakie np. na ostatnim "Rys. 8 – Drzewo Życia" ze strony 
aetherius.pl/notatki-o-kabale-drzewo-zycia/ 
są pokazane niebieskimi wektorami ze strzałkami. O owej 
"kabale" zaś wiadomo, że wśród starożytnych Izraelitów 
upowszechnił ją ten sam już dwukrotnie sprawdzony 
w działaniu "żołnierz Boga" w Biblii zwany Eliasz, 
o którym w "części #H" swej strony 
2030.htm 
wyjaśniłem, iż zarówno bibilijny werset 9:12 z "Ewangelii 
św. Marka", jak i przepowiednie Indian Hopi, dosyć zgodnie 
nas informują, że będzie on ponownie przysłany na Ziemię 
przed nadchodzącą zagładą aby ponaprawiać wszystko co 
ludzie popsuli. Niestety wiedza Eliasza na temat kabały przez 
pierwszych kilkaset lat była upowszechniana wyłącznie ustnie. 
Natomiast zgodnie z moimi badaniami np. tych z religii, które 
też początkowo NIE miały formy pisanej, a były powtarzane 
z ust do ust w formie mówionej (np. religii NZ Maorysów, czy 
oryginalnych religii Grecji oraz Rzymu), takie ustne powtarzanie 
typowo znacząco wypacza wiele istotnych szczegółów i zastępuje 
je pomysłami powtarzających. Moja osobista hipoteza na ten 
temat jest więc taka, że faktycznie to kabała Eliasza oryginalnie 
starała się ujawnić ludziom (dla późniejszego kopiowania w 
celu optymalnego rozwiązywania przyszłych ludzkich problemów) 
racjonalny opis tego samego sprawdzającego się jako niezawodny 
boskiego systemu zarządzania losami ludzi i instytucji, który 
obecnie ja staram się pokazać i opisać w niniejszym punkcie #J5. 
Tyle, że powprowadzane do niej późniejsze wypaczenia i ludzkie 
pomysły z czasem zamieniły ją w owo narzędzie magii i mistyki, 
za jakie kabałę uważa się obecnie.
       
Dziękuję tu Dominikowi Myrcik, za wygenerowanie 
swym komputerem pokazanych poniżej schematów. 
Moje ręczne ich wykonywanie NIE bardzo nadaje się 
bowiem do internetowego pokazywania - co staram 
się zilustrować i podkreślić swym "Rys. #J5f" poniżej.
       
(Kliknij na dowolny z poniższych rysunków aby 
zobaczyć go w powiększeniu.)
 
 
 
Rys. #J5a: 
Ogólnikowy schemat mechanizmów wzrostu i upadku. 
Ilustruje on ogólną budowę i działanie stworzonego przez 
Boga wzrostowego systemu zarządzania życiem pojedyńczych 
ludzi i instytucji, odkryty, zidentyfikowany i opisany przez mój 
Koncept Dipolarnej Grawitacji. 
To ten schemat z jakichś intrygujących powodów jest 
zdumiewająco podobny do "drzewa życia" z "kabały" 
ujawnionej ludziom przez bibilijnego Eliasza.
Rys. #J5b: Przykład opisowej wersji "schematu 
wzrostu", który dzięki mojemu podejściu "a priori" do 
badań został odkryty, zidentyfikowany i opisany ustaleniami 
Konceptu Dipolarnej Grawitacji 
jako system zarządzania przez Boga życiem indywidualnych 
ludzi i instytucji. Ten opisowy schemat wzrostu 
powstał poprzez uzupełnienie niebieskimi nazwami 
opisowymi ponumerowanych operatorów (tj. okręgów, 
prostokątów i serc) ze schematu tego samego systemu 
wzrostowego ogólnikowo zilustrowanego na "Rys. #J5a". 
Opisowe nazwy przyporządkowane do poszczególnych 
jego operatorów wynikają z działania boskich narzędzi 
jakie opisałem powyżej w punkcie #J5, zaś stwierdzają co następuje: 
1 = Bóg (nadawca), 
11 = testowa kopia Omniplanu, 
2 = moralność odbiorcy, 
3 = Boski wymiar sprawiedliwości, 
4 = wiedza odbiorcy, 
5 = cele, plany i intencje Boga, 
6 = Omniplan, 
7 = dokonania odbiorcy, 
8 = nakazy i wymagania Boga, 
9 = otaczająca nas rzeczywistość, 
10 = zarządzana wzrostowo osoba lub instytucja (odbiorca).
       
Warto tu wiedzieć, że niniejszy "schemat wzrostu", 
po zamienieniu jego "egzekutorów" i operatorów na 
organizacje, instytucje, mechanizmy działania, itp., jakie 
są najodpowiedniejsze dla danego jego ludzkiego zastosowania, 
jest rekomendowany przez Boga 
do szerokiego wprowadzania w życie przez ludzi. 
To dlatego w sposób zamierzony schemat ten został udostępniony 
ludziom poprzez boskiego wysłannika na Ziemię, tj. przez 
sprawdzonego w działaniu 
"żołnierza Boga" 
w Biblii nazywanego "Eliasz", zaś przez Indian Hopi - 
"Pahana" czyli "Biały Brat". (Więcej informacji o Eliaszu 
i o Pahana zawarłem w "części #H" ze strony o nazwie 
2030.htm.) 
Gdyby więc jakiś naród, przykładowo Polacy, zdecydował się 
na iście rewolucyjne posunięcie adoptowania tego "schematu 
wzrostu" na zreformowaną strukturę działania swego rządu, 
wówczas 
poprawne wdrożenie tego 
schematu w zarządzaniu krajem odwróciłoby wieloletni trend 
pogarszania się stardardu życia jego mieszkańców, oraz 
stopniowego ześligiwania się całego kraju w coraz wyższą 
korupcję, wyzysk, niesprawiedliwość, chaos, kłamstwa, 
prywatę, społeczne niezadowolenie, itp. 
Ponadto zdołałoby uchronić cały kraj i niemal wszystkich jego 
mieszkańców przed szybko nadchodzącą zagładą lat 2030-tych - 
najbardziej skrótowo opisaną w punkcie #E4 i na "Rys. #E4" ze strony 
przepowiednie.htm, 
a obrazowo zilustrowaną darmowym filmem z YouTube o tytule 
"
Zagłada ludzkości 2030". 
Niestety, przetransformowanie jakiegokolwiek obecnego systemu 
rządzenia na taki sprawdzony przez Boga system wskazywany 
powyższym schematem, wymagałoby daleko-idących zmian 
politycznych graniczących niemal z "bezkrwawą rewolucją" 
i przywróceniem faktycznej demokracji, sprawiedliwości, 
równości obywateli, moralności, poszanowania natury i 
bliźnich, itd., itp. Przykładowo wymagałoby powołania 
"urzędu weryfikującego", 
opisywanego dokładniej, między innymi, we wstępie (blog 
#276) i w punktach #A2, #A3 (całym), #A4, #F1, oraz 
#J3 ze strony internetowej o nazwie 
pajak_dla_prezydentury_2020.htm. 
Urząd ten sprawowałby funkcję "egzekutora" numer (11) 
z powyższego schematu - podczas gdy reszta rządu i urzędów 
rządowych kraju sprawowałby wówczas funkcję "egzekutora" 
numer (1). W ten sposób "urząd weryfikujący" w praktyce działałby 
jak ludzki odpowiednik organu grupowego 
"sumienia" 
dla całego kraju, zaś jego poprawne działanie uniemożliwiałoby 
niemoralnym osobnikom (jacy w każdych czasach np. sprytem, 
przekupem, kumoterstwem, itp., zawsze potrafią znaleźć jakiś 
sposób aby "wślizgnąć" się do rządu) dokonywanie ich niszczycielkiego 
spychania całego kraju w dół z drogi wypełniania przykazań 
i wymogów Boga oraz gromadzenia tylko pożądanej karmy - 
tak jak wyjaśnia to dokładniej ów punkt #E4 z mojej strony o nazwie 
przepowiednie.htm, 
zaś uzupełniają szczegółami inne opisy powoływane z tamtego punktu #E4.
Rys. #J5c: Opisane "drzewo wzrostu" narysowane 
z zachowaniem tej samej konfiguracji jego elementów 
składowych, jaką typowo używają dzisiejsi praktykujący 
kabałę 
podczas rysowania ichnich 
drzew życia. 
Drzewo to jednak zostało celowo tak opisane, aby obrazowało 
objaśniany tutaj system zarządzania przez Boga życiem indywidualnych 
ludzi i instytucji. To opisane "drzewo wzrostu" jest tu pokazane 
w celu zilustrowania, że opisowa wersja "schematu wzrostu" 
z "Rys. #J5b" wykazuje istnienie dokładnie tych samych 
elementów i ich wzajemnych oddziaływań (połączeń) jak "drzewo 
życia" z kabały ujawnionej ludzkości przez bibilijnego Eliasza - 
co podpiera moją hipotezę, że kabała oryginalnie reprezentowała 
raport o systemie narzędzi używanych przez Boga dla zarządzania 
ludzkością. Odnotuj tu jednak, że pokazana powyżej konfiguracja 
"drzewa życia" rysowanego przez praktykujących kabałę posiada 
kilka niedoskonałości w porównaniu ze "schematem wzrostu" z 
"Rys. #J5ab". Przykładowo, niewłaściwe umiejscowione jej operatory 
o numerach (11), (6) i (9) uniemożliwiają podzielenie tego drzewa 
granicami (G) i (Z) z "Rys. #J5ab" na owe trzy atrybutowo odmienne 
segmenty, tj. na: (górny - leżący ponad G) dotychczas niepoznawalny 
dla ludzi, (środkowy - pomiędzy G i Z) rozumowo poznawalny, bo 
zdalnie zarządzający ludźmi, oraz (dolny - poniżej Z) fizykalnie 
poznawalny dla ludzi (w tym poznawalny, chociaż błędnie, nawet 
dla dzisiejszej oficjalnej nauki ateistycznej). Ponadto użycie w kabale 
"kanałów przesyłu" łączących (6) z (7) i (8), błędnie reprezentuje 
obecność programów Boga w 12-tym poziomie pamięci każdej drobiny 
przeciw-materii formującej wszelką materię, a stąd w systemie zarządzanym 
przez Boga funkcje owych "kanałów przesyłu" są sprawowane 
przez czerwone "kanały nadzoru i komunikowania się", poprawniej 
pokazane na "schemacie wzrostu" z "Rys. #J5ab" powyżej.
 
 
Rys. #J5d: Ogólnikowy "schemat upadku" 
przy "a posteriori" podejściu do zarządzania.  
Ilustruje on jak życiem pojedyńczych ludzi i instytucji 
błędnie, nieodpowiedzialnie i zwodniczo zarządza dowolna 
dzisiejsza osoba lub instytucja na ziemi praktykująca 
filozofię pasożytnictwa 
(np. dzisiejsza: oficjalna nauka ateistyczna, rząd, 
religia, fabryka, rodzina, itp.). Różni się ono tym od 
"schematu wzrostu" z "Rys. #J5ab", że wszystkie 
wzrostowe narzędzia zostały w nim zastąpione przez 
ich upadkowe odwrotności, że symbol miłości i dbania 
o bliżnich (tj. serce) został w nim zastąpiony przez 
symbol chronienia siebie i obrony (tj. tarczę), a ponadto 
że NIE posiada on "kanałów nadzoru i komunikowania 
się" ponieważ dzisiejsi ludzcy rządzący typowo unikają 
konsultacji, sprawdzeń, oraz sprzężeń zwrotnych 
rządzonych przez nich ludzi - które to kanały na 
schematach z części "a" i "b" są ilustrowane czerwonymi 
zakrzywionymi połączeniami przebiegającymi pomiędzy 
(1) a pozostałymi składowymi tego schematu. 
Rys. #J5e: Opisowy schemat upadku wypracowany dla 
przykładu dzisiejszej instytucji oficjalnej nauki ateistycznej, praktykującej 
filozofię pasożytnictwa 
i "a posteriori" podejście do badań. Powstał on przez 
uzupełnienie ponumerowanych operatorów (tj. okręgów, 
prostokątów i tarcz) z "Rys. #J5d" niebieskimi nazwami 
opisowymi użytych w nim egzekutorów, mechanizmów 
zarządzających i produktów działania, jakie opisałem powyżej 
w punkcie #J5 dla nieistniejącego "świata bez Boga" zwodniczo 
wmawianego nam przez oficjalną naukę ateistyczną - tj. przez uzupełnienie: 
1 = oficjalna nauka ateistyczna (nadawca), 
11 = kłamstwo, 
2 = władza, 
3 = korupcja i zastraszanie, 
4 = sława, 
5 = znajomości, 
6 = przypadek, 
7 = bogactwo, 
8 = monopol, 
9 = opinia publiczna, 
10 = sterowana na upadek osoba lub instytucja (odbiorca).
Rys. #J5f: Ogólnikowe "drzewo życia" dla upadku 
wywoływanego postępowaniem oficjalnej nauki ateistycznej 
(tym razem narysowane ręcznie przeze mnie) - sporządzone 
z zachowaniem tej samej konfiguracji jego elementów 
składowych, jaką typowo używają dzisiejsi praktykujący 
kabałę 
podczas rysowania ichnich 
drzew życia. 
(To samo, jednak już opisane przez Dominika Myrcik 
komputerowymi narzędziami graficznymi, upadkowe 
"drzewo życia" pokazuje "Rys. #J5g" poniżej.) 
Celem tej ilustracji jest pokazanie, że na przekór iż dla 
zwiększenia informatywności, ja zaprojektowałem swe 
schematy inaczej niż uprawiający kabałę konfigurują 
swe drzewa życia, ciągle operatory w moich schematach 
mają te same połączenia i przeznaczenia, jak operatory 
w drzewach życia z kabały (za wyjątkiem połączeń od 
"przypadku (6)" do "bogactwa (7)" i "monopolu (8)" - 
które w schematach upadku powodowanego przez 
dzisiejszą oficjalną naukę ateistyczną, NIE wywierają 
wpływu na dążenia do bogactwa i monopolu przez 
większość osób i instytucji). Ponadto pokazując tu 
ilustrację jaką osobiście narysowałem ręcznie, ukazuję 
nią także, na ile wzrokowo przyjemniejsze jest oglądanie 
ilustracji generowanych komputerowymi narzędziami 
graficznymi, jakimi mistrzowsko posługuje się Dominik 
Myrcik (zaś na jakich zakup i opanowanie ja NIE chcę 
się porywać finasowo ani czasowo), od rysunków jakie 
ja jestem jedynie w stanie przygotować dawną techniką 
rysowania ręcznego.
 
 
Rys. #J5g: Już opisane "drzewo życia" dla upadku 
wywoływanego błędami i postępowaniem dzisiejszej 
oficjalnej nauki ateistycznej. Jego fachowo wyglądającą 
ilustrację wygenerował komputerowo Dominik Myrcik.
#J6. 
Charakterystyka, zalety i możliwości naszego świata 
fizycznego i "ludzkiego czasu", działanie których jest 
oparte na mechaniźmie Omniplanu i na schemacie 
wzrostu, a także najważniejsze cechy naszego życia 
w takim świecie i nawracalnym czasie:
Motto: 
"Jeśli ponownie przeżywasz swoje życie po zostaniu cofniętym w czasie - 
tak jak opisuje to Biblia, wówczas większość ludzi z którymi rozmawiasz 
i współżyjesz, w 'nienawracalnym czasie absolutnym wszechświata' umarła 
i jest nieżywa od wielu już tysięcy lat, a ty, ani oni, nadal NIE zdajecie sobie 
z tego sprawy."
       
Jest oczywistym, że Bóg NIE tylko stworzył i posiada 
mechanizmy zarządzania naszym światem fizycznym, 
jakie w poprzednim punkcie #J5 tej strony opisałem, 
wyjaśniłem i zobrazowałem 
boskim "schematem 
wzrostu", ale także nieustająco używa owe mechanizmy. 
To zaś oznacza, że wybrane osoby, jakie swą moralnością, 
dyscypliną i zachowaniem rokują nadzieję, iż uda się ich 
wychować na "żołnierzy Boga" o wymaganych cechach, 
Bóg powtarzalnie cofa do tyłu w ich "nawracalnym czasie 
softwarowym" (tj. w ich "ludzkim czasie") w celu udoskonalenia 
tych fragmentów ich osobowości, oraz wyników tych ich działań, 
które w uprzednich ich przejściach przez czas nadal NIE osiągnęły 
wymaganego poziomu doskonałości, a także w celu  naprawienia 
ewentualnych pomyłek w ich wychowaniu i w następstwach 
ich życia. W rezultacie, opisana w punkcie #J5 budowa i 
działanie naszego świata fizycznego pozwala Bogu na 
nieustające podnoszenie jakości zarówno wychowywanych 
przez Boga ludzi i ludzkości, jak i na podnoszenie doskonałości 
działania całego naszego świata fizycznego. Wszakże z jednej 
strony, poprzez wielokrotne cofanie "ludzkiego czasu" osób 
podatnych na boskie zabiegi wychowawcze, poczym stopniowe 
poddawanie tych osób coraz bardziej trafnym zabiegom 
wychowawczym, użyciem takiej 
metody "iteracji" 
Bóg coraz lepiej wychowuje sobie owych ludzi na 
potrzebnych mu 
"żołnierzy Boga". Z drugiej zaś 
strony, stosując w podobny sposób powtarzalne cofanie 
do tyłu czasu kluczowych ludzi i naprawiając zaszłe w 
przeszłości ich niewłaściwe działania, także tym samym 
procesem "iteracji" Bóg stopniowo udoskonala całą 
ludzkość.
       
Z powodu nieustającego używania przez Boga opisywanego 
w powyższym paragrafie "iteracyjnego" udoskonalania ludzkości 
i całego świata fizycznego, wyniszczające ludzkość zdarzenia, 
które faktycznie zaistniały w poprzednich przejściach ludzkości 
przez jej nawracalny "czas ludzki", w rodzaju trzeciej wojny światowej, 
czy właśnie nadchodzacej zagłady lat 2030-tyh, są przez Boga 
stopniowo eliminowane z Omniplanu poprzez wprowadzanie takich 
zmian do przeszłości, jakie stopniowo powodują niezaistnienie 
tychże zdarzeń w sytuacjach i w ludzkich zachowaniach, które 
uprzednio je wywoływały. (Jako przykład takiego wyeliminowania 
z Omniplanu zajścia trzeciej wojny światowej, rozważ opisany w podrozdziale C5 
traktatu [4b], 
czy w punkcie #J5 strony o nazwie 
bitwa_o_milicz.htm, 
przypadek prawdopodobnego wyrycia roku 1962 na kamieniu 
koło Mokrego Stawu z Babiej Góry, jako roku rozpoczęcia się 
trzeciej wojny światowej w jednym z uprzednich przebiegów 
"ludzkiego czasu" - które to rozpoczęcie owej wojny zostało 
jednak potem wyeliminowane przeprogramowaniem w 
Omniplanie kluczowych zdarzeń zainicjowanych przez 
usiłujących wywołać tę wojnę ludzi.) Z kolei stopniowe 
eliminowanie z naszej przeszłości takich niefortunnych 
zdarzeń powoduje, że 
zarówno 
przeszłość, jak i przyszłość każdego z ludzi, oraz całej 
ludzkości, nieustannie się zmienia. W 
rezultacie np. przepowiednie wywodzące się od ludzi 
niemal nigdy się NIE spełniają, ponieważ w swoich 
przeprogramowaniach Omniplanu Bóg stara się utrzymać 
ważność jedynie kluczowych przepowiedni jakie zapisane 
są w Biblii. Dla mnie osobiście interesujące jest obserwowanie 
jak zaledwie od czasu opublikowania strony 
2030.htm 
(opisującej zagładę ludzkości w latach 2030-tych) szybko zmieniają 
się sytuacje, które uprzednio stanowiły powody działania mechanizmów 
wywołujących ową zagładę. Stąd bardzo ciekawe jest dla mnie, czy 
poprzez cofanie w czasie i poddawanie coraz bardziej edukującym 
doświadczeniom lub eliminacjom ludzi na kluczowych stanowiskach, 
którzy postwarzali przyczyny pojawienia się owej zagłady lat 2030-tych, 
Bóg zdoła zagładzie tej zapobiec jeszcze w naszym obecnym przechodzeniu 
przez "czas ludzki", czy też (niestety) ci z ludzi, którzy zostali cofnięci w 
czasie do obecnej chwili, też zagładę ową będą jednak musieli ponownie 
doświadczyć?
       
Ja jestem świadomy, że to co już wyjaśniam w 
niniejszym punkcie aż do tego miejsca, może być 
szokiem dla czytającego. Dlatego spróbujmy klarownie 
tu podsumować, jakie są cechy i skutki naszego życia 
w świecie fizycznym zarządzanym Omniplanem i innymi 
mechanizmami opisanymi w uprzednim punkcie #J5 
niniejszej strony oraz w punkcie #D3 strony o nazwie 
god_proof_pl.htm. 
Wszakże ów świat fizyczny wcale NIE jest zbudowany 
ani NIE działa tak jak kłamliwie nam to wmawia oficjalna 
nauka ateistyczna, a faktycznie działa na zasadzie naszego 
skokowego odwiedzania z częstotliwością harmoniczną 
(pochodną od 11 Hz) coraz to następnych zamrożonych 
w ruchu cieniutkich warstewek (naleśniczków) czasowych 
ze stosu Omniplanu zaprogramowanego przez Boga wzdłuż 
"wgłębnej-G" osi czterowymiarowego przeciw-świata, które 
to warstewki będąc jakby trójwymiarowymi odpowiednikami 
dwuwymiarowych klatek z dzisiejszych filmów w kinach, 
w naszej świadomości symulują ruch, życie, zmiany i upływ 
nawracalnego "ludzkiego czasu" w jakim my wszyscy się 
starzejemy. Podsumowanie to dokonam tu w punktach, w 
każdym z których to punktów wyjaśnię jakąś cechę naszego 
świata tak rządzonego, poczym wyjaśnię też następstwa/skutki 
owej cechy.
       
(1)
Wszystko w naszym świecie fizycznym jest statyczne 
(tj. unieruchomione w poszczególnych warstewkach-naleśniczkach 
Omniplanu i faktycznie martwe). Wrażenie zaś 
ruchu i życia my uzyskujemy ponieważ wbudowany 
w nasze geny mechanizm zarządzania przechodzeniem 
przez nawracalny "czas ludzki" szybko przerzuca naszą 
świadomość z jednej takiej warstewki-naleśniczka Omniplanu 
do następnej, w sposób podobny jak filmowy projektor 
w kinach przerzuca klatki przeglądanego filmu. W każdej 
następnej z tych warstewek-naleśniczków Omniplanu 
jest pokazana kolejna z sytuacji naszej drogi przez 
życie.
       
(2)
Żyjemy w świecie fizycznym, w którym całość jego istnienia 
zawarta w Omniplanie już się wypełniła co najmniej jeden 
raz. Znaczy, wszyscy ludzie i stworzenia oraz wszelkie 
zdarzenia z całego naszego świata fizycznego co najmniej 
jeden już raz przeszli swoim życiem przez cały dany im 
"czas ludzki", poczym poumierali. Ponieważ jednak na ich 
życie składały się przeliczne statyczne sytuacje zamrożone 
w poszczególnych warstewkach-naleśniczkach Omniplanu, 
ludzie ci, stworzenia, oraz obiekty, nadal istnieją oraz jakby 
ożywają, kiedy ktokolwiek zostanie cofnięty w czasie do tyłu 
i ponownie przeżywa czas jaki przeżywał wraz z nimi.
       
(3)
Zgodnie z Biblią (patrz wersety 33:25-30 z "Księgi Hioba"), 
każdy z ludzi jest cofany w czasie aż kilkukrotnie, aż Bóg 
uzna iż wyczerpał możliwości wychowania go na maksymalnie 
Bogu przydatną osobę. Owe cofanie w czasie każdej 
osoby wyjaśniłem już w całym szeregu swych opracowań 
(wszakże Biblia pisze o nim w sposób dobrze zaszyfrowany), 
proponuję więc sobie je przypomnieć np, z punktu #J5 powyżej, 
a jeszcze lepiej z punktu #B4.1 mojej strony o nazwie 
immortality_pl.htm. 
       
(4)
Kiedy Bóg cofa nas w nawracalnym "ludzkim czasie" do tyłu, 
większość ludzi z którymi przychodzi nam obcować, współpracować 
i współżyć w naszej ponownej drodze przez "ludzki czas", w 
zrozumieniu upływu "nienawracalnego czasu absolutnego wszechświata" 
faktycznie będzie już martwa i to przez bardzo długi czas. 
Jeśli więc wiemy to co na temat działania "ludzkiego czasu" 
piszę w swoich opracowaniach, wówczas łatwo odkryjemy, 
że ludzie ci nadal istnieją (zostają ożywieni) tylko ponieważ to 
my przechodzimy przez ten sam czas w jakim oni kiedyś żyli, 
jednak ich poglądy, myślenie, świadomość i działania są jakby 
zamrożone w przeszłości i NIE ulegają już zmianom ani wzbogacaniu 
wraz z upływem czasu, tak jak nasze poglądy i świadomość 
zmieniają się w miarę jak kontynuujemy swą drogę przez czas.
       
(5) 
Po zostaniu cofniętym w czasie, NIE jesteśmy już w stanie 
zmienić ani postępowania, ani systemu wartości, ani poglądów, 
ludzi z którymi obcujemy, a którzy NIE zostali cofnięci w czasie 
równocześnie z nami - jedyne więc co jesteśmy wówczas jeszcze 
w stanie zmienić, to swe własne postępowania i ich wyniki. 
Wszakże ludzie ci postępują i utrzymują system wartości oraz 
poglądów, tak jak czynili to w czasach kiedy faktycznie żyli. 
Z szokiem więc wtedy odnotowujemy, jak bardzo wszelkie 
nasze cechy, sposoby myślenia i postępowania oddalają się 
od cech, sposobów myślenia i postępowań ludzi z którymi 
obcujemy.
       
(6) 
W trakcie ponownego życia już po zostaniu cofniętym 
w czasie, wszystko zaczyna dziać się i działać w szokujący 
nas sposób. Wszakże w opisywanym tu rozwiązaniu 
budowy i działania naszego świata fizycznego świat ten 
ponownie staje się ruchomy i żywy, nawet jeśli ktoś zostaje 
cofnięty do tyłu w swym "ludzkim czasie" z czasów jakie dla 
Boga leżą już daleko w przyszłości w zrozumieniu upływu 
absolutnego "czasu Boga" według upływu którego ten ktoś 
wyląduje w swej przeszłości, a stąd kiedy wszyscy owi 
ponownie żywi i poruszający się inni ludzie żyjący dawniej 
w owym cofniętym u niego czasie faktycznie już 
dawno poumierali. Takie więc ponowne przeskakiwanie 
tej cofniętej w czasie indywidualnej osoby z jednej 
warstewki (naleśniczka) Omniplanu do następnej 
tylko sprawia wrażenie w jej umyśle, że owe zamrożone 
w czasie sytuacje z jej przeszłości ponownie ożyły i są 
ruchome. Faktycznie zaś owe sytuacje są statyczne i 
nieruchome, a jedynie ponowna wędrówka tej osoby 
przez warstewki Omniplanu powoduje pozorne ich 
uruchamianie i ożywianie.
       
(7) 
Po zostaniu cofniętym w czasie, najbardziej szokuje nas 
odwiedzanie miejsc i ludzi, wśród których żyliśmy w czasach 
poprzedzających nasze cofnięcie i stąd pamiętamy ich ówczesne 
wyglądy, sytuacje, czy działania. Okazuje się bowiem, że 
niemal wszystko uległo u nich drastycznej zmianie. Wszakże 
wszystko co ujrzymy będzie produktem zmian powprowadzanych 
podczas cofania w czasie też wielu innych ludzi, jacy byli cofani 
kiedy upływ naszego czasu już się zatrzymał.
* * *
       
Warto tu odnotować, że opisane powyżej cechy 
charakterystyczne, zalety i możliwości naszego 
świata fizycznego o działaniu opartym na mechaniźmie 
Omniplanu i na schemacie wzrostu, wyjaśniają 
aż cały szereg zjawisk od dawna dobrze znanych 
ludziom, które to zjawiska stanowią jednocześnie 
materiał dowodowy potwierdzający, że nasz świat 
fizyczny faktycznie działa tak jak to powyżej opisałem. 
Wymieńmy więc w punktach najszerzej znane przykłady 
owych zjawisk.
        
(A) 
Deja vu. Praktycznie niemal każdy z ludzi na jakimś 
tam etapie życia doświadczył zjawiska najczęściej zwanego 
"deja vu" (od francuskiego "już widziane"). NIE powinno ono 
nas dziwić, skoro w naszym życiu aż kilkakrotnie jesteśmy 
cofani do tego samego przebiegu naszego czasu. Wszakże 
nawet jeśli nasza świadoma pamięć tego co przeżyliśmy już 
uprzednio została wymazana, ciągle niektóre istotniejsze 
szczegóły przypomina nam nasza podświadoma pamięć.
        
(B) 
Reinkarnacja. Wytłumaczmy komuś to co tu opisane 
na temat powtarzalnego przeżywania swego życia aby 
udoskonalać jakość swego charakteru, a po kilku pokoleniach 
ustnego przekazywania tego z generacji na generację, 
stopniowo poprzekręcanego złą pamięcią tych co to 
przekazują, otrzymamy opisy tego co dzisiaj jest nam 
wmawiane pod pojęciem "reinkarnacja".
        
(C) 
Konsystencja wyników sprawdzeń stanu moralnego osób 
jakie umarły w młodym wieku, jakie to sprawdzenia ujawniają, 
iż osoby te NIE są posłuszne głosowi swego sumienia. 
To zaś oznacza, że NIE było już nadziei na ich wychowanie 
na moralnych, zdyscyplinowanych "żołnierzy Boga", a stąd 
jedyna ich użyteczność dla innych ludzi polegała na poddaniu 
ich edukującej innych śmierci - po więcej szczegółów patrz 
opisy z punktu  #D3 mojej strony 
god_istnieje.htm.
        
(D) 
Podróże w czasie. W literaturze, zaś obecnie nawet w 
YouTube.com, 
zgromadzony został już ogromny materiał dowodowy, jaki 
potwierdza istnienie podróży w czasie i osób podróżujących 
w czasie (po angielsku zwanych "time travelers"). Sporą 
ilość przykładów i odmiennych kategorii tego materiału dowodowego 
udokumentowałem w punkcie #J2 swej strony internetowej o nazwie 
immortality_pl.htm.
       
(E) 
Fizykalne zjawiska potwierdzające iż żyjemy w dyskretnie (skokowo) 
upływającym "czasie ludzkim" sztucznie dla nas zaprogramowanym 
przez Boga (jaki to "czas ludzki" upływa około 365 tysięcy razy 
wolniej od "czasu Boga, izotopów i nieożywionej materii" w jakim 
oficjalna nauka ateistyczna datuje wiek wszechświata, Ziemi, warstw 
geologicznych, węgla, skamienielin, itp.). Najpowszechniej znanym 
z tych zjawisk, jest pozorne zawracanie kierunku obracania się 
rozpędzanych wirujących obiektów, jakiego pojawianie się 
w świetle dziennym oficjalna nauka ateistyczna NIE jest w 
stanie zadowalająco wytłumaczyć, jednak jakie doskonale 
tłumaczy przeskakiwanie naszej świadomości z jednej 
warstweki-naleśniczka Omniplanu do następnej. Po opisy 
tego zjawiska i jego następstw patrz punkty #D1 i #D2 z mojej strony 
immortality_pl.htm.
       
(F) 
Stwierdzenie UFOnauty, że "czas faktycznie nie płynie 
a to my poruszamy się przez niego" - patrz paragraf 
numer N-126 z raportu "Miss Nosbocaj" z jej uprowadzenia 
do UFO, opublikowanego w podrozdziale UB1 z tomu 16 mojej 
monografii [1/5]. 
Stwierdzenie to potwierdza kluczową cechę mechanizmu 
działania "ludzkiego czasu" jaki opisałem w punkcie #J5, 
a jaki stwierdza, że 
faktycznie to czas wcale NIE płynie 
wokoło nas podczas gdy my stalibyśmy w jednym miejscu (tak 
jak implikuje to zrozumienie czasu przez dzisiejszą oficjalną 
naukę ateistyczną), a w rzeczywistości to czas stoi w miejscu 
i jest jak krajobraz przez który to my podróżujemy swoim życiem. 
Odnotuj, że paragraf numer N-130 tego samego raportu implikuje 
także, że swoje życie przeżywamy więcej niż jeden raz, tak że 
raz zaszłe spotkanie z kimś, może być potem powtarzane w 
naszych ponownych przejściach przez te same punkty czasowe.
* * *
       
Czytelnikom, których zainteresowały wyjaśnienia z 
punktów niniejszego i #J5, o działaniu i cechach 
nawracalnego "czasu ludzkiego", a także o istnieniu 
dwóch odmiennych czasów (tj. "czasu ludzkiego" oraz 
"czasu Boga, atomów i izotopów"), rekomendowałbym 
poznanie dalszych szczegółów wyjaśnień na temat 
działania czasu wynikających z mojego Konceptu 
Dipolarnej Grawitacji. Oprócz punktów #J5 i #J6 
z tej strony, owe szczegóły są wyjaśnione, między 
innymi, w punkcie #D3 strony 
god_proof_pl.htm, 
oraz punkcie #J2 mojej strony 
immortality_pl.htm. 
Z kolei ogólne opisy obu czasów działających równocześnie 
na Ziemi i we wszechświecie podane są skrótowo we 
wstępie i punkcie #G4 strony 
dipolar_gravity_pl.htm, 
zaś wyjaśnione szczegółowo w punktach #C3 do #C4.1 
z mojej innej strony o nazwie 
immortality_pl.htm.
#J7. 
Co nam uświadamia komputerowe wygenerowanie dotychczas 
najbardziej pracochłonnej ilustracji zasady wypalania zarysu 
"serca" przez lądujące gwiazdoloty z napędem używanym przez 
Magnokrafty 
mojego wynalazku:
Motto: 
"Będąc wynalazcą Magnokraftu, szczegółowe opisanie kompleksowych zasad 
działania tego gwiazdolotu aby ułatwić pracę przyszłym jego budowniczym, 
przychodzi mi znacznie trudniej i bardziej pracochłonnie niż przyszłoby mi 
jego osobiste zbudowanie - wielka więc szkoda, że dzisiejsi mieszkańcy 
Ziemi pogardzili szansą szybkiego urzeczywistnienia 
z moją pomocą tych 'drzwi ludzkości do gwiazd'."
       
W poprzednich punktach #J3 i #J4 tej strony wyjaśniłem 
i zilustrowałem, że lądowania wehikułów UFO 
używających magnetycznego napędu jaki na Ziemi 
ja wynalazłem i opisałem dla gwiazdolotu zwanego 
Magnokraftem, 
umożliwia fizykalne formowanie w trawie wypalonych zarysów 
"serca" - oczywiście jeśli dysponenci owych gwiazdolotów 
zechcą komuś przekazać wiadomość symbolizowaną 
owym sercem. W niniejszym więc punkcie, z pomocą 
ilustracji jakie dzięki emailowej współpracy na odległość 
z moim przyjacielem Dominikiem Myrcik pracowicie 
staramy się wygenerować komputerowymi narzędziami, 
spróbuję objaśnić jak takie zarysy "serca" fizykalnie 
są wypalane w trawie przez wirujące obwody 
magnetyczne gwiazdolotu typu K3 zawisającego 
w pozycji wiszącej tuż nad ziemią. Ponadto zwrócę 
tu także uwagę czytelnika na najważniejsze następstwa 
faktu, że wyjaśnienie w zrozumiały sposób bardzo 
złożonych zasad działania Magnokraftu jest 
ogromnie trudne - stąd z powodu pogarszania się 
poziomu wiedzy w obecnych społeczeństwach 
coraz mniej dzisiejszych ludzi posiada wystarczającą 
wiedzę, wyobraźnię, oraz dojrzałość intelektualną 
do zrozumienia działania tego gwiazdolotu.
Rys. #J7abc: Rysunki jakie dzięki współpracy z Dominikiem 
Myrcik zdołaliśmy wygenerować komputerowo aby oglądającemu 
postarać się wyjaśnić zasadę formowania "serco-kształtnego" 
wypalenia w trawie przez wirujące obwody magnetyczne 
gwiazdolotu o napędzie opisywanym moją 
Teorią Dyskoidalnego Magnokraftu. 
Przygotowanie około 20 coraz doskonalszych komputerowo 
generowanych rysunków starających się klarownie wyjaśnić 
ową zasadę, tylko najinformatywniejsze z których to rysunków 
pokazane są poniżej, okazało się być projektem w jaki ja i Dominik 
Myrcik włożyliśmy dotychczas najwięcej pracy, uzgodnień, prób, 
eksperymentowania, czasu, itp., zaś jaki podjęliśmy wspólnie 
aby klarownie zilustrować zaledwie pojedynczy i małoznaczący 
aspekt działania Magnokraftu. (Zrealizowanie projektu 
zilustrowania tej zaledwie jednej z wielu milionów możliwych 
sytuacji pojawiających się w lądowaniach Magnokraftu, już zajęło 
nam obu ponad dwa miesiące czasu! Szczerze mówiąc, to ilustrowanie 
to ujawnia, że mając ku temu warunki łatwiej przyszłoby nam 
zbudowanie działającego Magnokraftu, niż klarowne i przekonywujące 
wyjaśnienie laikom, jak ten gwiazdolot działa!) Tak ogromna 
pracochłonność tego zdawałoby się relatywnie prostego projektu 
wyjaśnia więc także aż cały szereg innych "zagadek" jakie 
dotychczas wiązały się z Magnokraftem. Przykładowo, wyjaśnia 
(1) dlaczego tak mało ludzi, w tym także tak mało naukowców, 
jest w stanie ze zrozumieniem przeczytać moje opracowania 
opisujące kompleksowe zasady działania Magnokraftu. 
Wyjaśnia (2) dlaczego osoby o 
pasożytniczej filozofii życiowej 
po odkryciu iż ich intelekty NIE dorosły jeszcze do zrozumienia 
działania Magnokraftu ani innych moich wynalazków, zamiast 
uzupełnić swoją wiedzę i poszerzyć swe horyzonty myślowe, 
raczej wolą szydzić, opluwać i wyżywać się na Magnokrafcie, 
na innych moich wynalazkach, oraz na mojej osobie. Wyjaśnia 
też (3) dlaczego NIE tylko NASA (która była jedną z pierwszych 
instytucji jakim zaproponowałem, iż zbuduję im Magnokrafty), 
ale wręcz każda dzisiejsza instytucja naukowa w obecnie szybko 
zdążającym do upadku świecie 
boi się podjęcia projektu badań i rozwoju Magnokraftu - wszakże 
tylko zrozumienie działania tego gwiazdolotu przekracza możliwości 
intelektualne większości zatrudnianych przez te instytucje naukowców. 
Wyjaśnia (4) dlaczego musi minąć aż ponad 200 lat od daty 
zbudowania silnika magnetycznego, zanim ludzie dorosną 
intelektualnie do podjęcia budowy pierwszego pędnika magnetycznego 
(po szczegóły patrz dane z "Tablicy Cykliczności" pokazanej 
jako "Tab. #J4" na mojej stronie o nazwie 
propulsion_pl.htm). 
Wyjaśnia też (5) dlaczego, gdyby to mi (tj. wynalazcy tego 
gwiazdolotu) stworzone zostały warunki do podjęcia budowy 
Magnokraftu 
i gdybym otrzymał też wymaganą do tego pomoc wykonawczą, wówczas 
zapewne zbudowałbym ów gwiazdolot w przeciągu zaledwie około 10 lat 
(tak jak wyjaśniam to w punktach #J1 i #J3 ze swej strony o nazwie 
magnocraft_pl.htm), 
podczas gdy po moim "odejściu" to samo zbudowanie zapewne zajmie 
tysiącom badaczy i budowniczych co najmniej kilkanaście lat. 
Dowodzi też (6) ogromnej dedykacji i cierpliwości Dominika 
Myrcik, że pomimo tak dużej pracochłonności oraz tak znacznej 
trudności wykonania tych obiektywnie małoznaczącej ilustracji, 
ciągle wytrwale i z oddaniem stara się współpracować abyśmy 
mogli dokończyć ów projekt (ilu zaś dzisiejszych ludzi altruistycznie 
poświęcałoby swój czas i wysiłek dla dobra i dla duchowego wzrostu 
nieznanych im osób jakie będą żyły dopiero w przyszłości - wielu 
z których to osób zapewne potem odpłaci się za to obelgami). 
Ponadto (7) uświadamia też laikom, że pomimo iż dotychczas 
tego NIE ujawnialiśmy, w każdy z projektów jaki wykonujemy 
wspólnie z Dominikiem Myrcik, oboje wkładamy ogromną ilość 
pracy, wysiłku, prywatnego czasu, motywacji, itp. - poświęcenie 
których dla dobra i postępu ludzkości, jak wierzę, bardzo nieliczni 
z dzisiaj żyjących na świecie ludzi zdołaliby się zdobyć (szczególnie 
zaś pracochłonne wykonawczo są edukacyjne widea celowo 
nagrywane zgodnie z uprzednio opracowanym scenariuszem - 
jakich zestawienie pokazałem na stronie o nazwie 
djp.htm). 
Itd., itp. (Klikaj na wybraną z poniższych ilustracji, aby oglądać ją w powiększeniu.)
.jpg) 
 
Rys. #J7a: Końcowy komputerowo-generowany rysunek 
jaki stara się pokazać zasadę formowania "serco-kształtnego" 
zarysu wypalenia w trawie przez wirujące obwody 
magnetyczne gwiazdolotu o napędzie mojego Magnokraftu. 
Odnotuj, że wypalające "serce" obwody magnetyczne 
gwiazdolotu pokazane są powyżej jako ciemne wstęgi 
o przebiegach (kształtach) nieco podobnych do elips tzw. 
"
krzywych łańcuchowych" - 
najniższe z jakich, na swej drodze od pędników bocznych 
do pędnika głównego Magnokraftu przenikają pod ziemię, 
po drodze wypalacąc trawę w miejscach swego wniknięcia 
pod, oraz wynikania z, ziemi. Z kolei na powyższym rysunku 
drogi wirowania owych obwodów są pokazane jako 
zaciemniona powierzchnia o kształcie "skórki z donut" 
otaczajacej obustronnie zamkniętą przestrzeń po powierzcniach 
której krążą obwody magnetyczne tego gwiazdolotu. Aby 
NIE zaciemniać obrazu, na ilustracji tej NIE zostały pokazane 
przebiegi obwodów magnetycznych statku zawracających 
pod ziemią i wynurzajacych się spod ziemi po przeciwstawnej 
stronie wypalanego przez nie obrysu serca. Ponadto NIE 
zostały też ukazane obwody magnetyczne wytwarzane przez 
pędniki z górnej części Magnokraftu, które z powodu zawracania 
w tej samej odległości od pędników Magnokraftu co obwody 
wnikające pod ziemię, w swej drodze wirowej wogóle NIE 
dosięgają do ziemi. Odnotuj też, że aby pokazać pędniki tego 
gwiazdolotu, nieprzenikalna dla pola magnetycznego powłoka 
z prawej jego połowy została wysunkowo wyrwana ukazując 
jego wnętrze (oczywiście, działające Matgnokrafty NIE będą 
miały tego wyrwania powłoki).
.jpg) 
 
Rys. #J7b: Jeden z szeregu przejściowych rysunków, 
celem sprządzenia jakich było wypracowanie i pokazanie 
unieruchomionych przebiegów obwodów magnetycznych 
Magnokraftu typu K3 zdolnych do wypalenia "serca" w trawie. 
Ponieważ w owym wypalaniu w trawie kształtu "serca" biorą udział jedynie tzw. 
"międzypędnikowe" obwody magnetyczne tego gwiazdolotu - 
pokazne m.in. jako "M" na "Rys. G24" i "Rys. G27" z tomu 3 mojej 
monografii [1/5], 
a przebiegające od wylotów pędników bocznych do wylotu 
pędnika głównego, dlatego pokazanie tu pozostałych obwodów, 
też istniejących w Magnokraftach (tj. pokazanie obwodów 
"centralnych (M)" oraz "bocznych (S)"), zostało celowo 
pominięte na niniejszych ilustracjach. Wszakże pokazanie 
tych dodatkowych obwodów jedynie by zaciemniło i tak trudne 
dla oglądającego zrozumienie zasady wypalania "serca" w 
trawie - jaką to zasadę razem z Dominikiem Myrcik staraliśmy 
się tu pokazać i wyjaśnić. Odnotuj z powyższego rysunku, 
że zarys obwodu "serca" jest wypalany w trawie tylko przez 
te międzypędnikowe obwody magnetyczne z dolnej połowy 
gwiazdolotu, które z powodu nachylenia Magnokraftu przenikają 
na swojej drodze pod ziemię i zawracają pod ziemią. Natomiast 
obwody międzypędnikowe z górnej połowy Magnokraftu, całość 
przebiegu których następuje w powietrzu, NIE biorą udziału w 
wypalaniu w trawie zarysu "serca". Odnotuj także, że obwody 
magnetyczne z powyższej ilustracji pokazane są jako statyczne 
(tj. nieruchome), podczas, gdy "serca" wypalają w trawie obwody 
jakie wirują, a ponadto, że dla pokazania lokalizacji kulistych 
pędników Magnokraftu (na powyższej ilustracji wyróżnionych 
czerwonym kolorem) w prawej górnej ćwiartce tego gwiazolotu 
chroniąca jego załogę nieprzenikalna dla pola powłoka została 
wyrwana - podczas gdy w rzeczywistych Magnokraftach pokrywa 
ona cały statek.
 
 
Rys. #J7c: Jeden z pierwszych komputerowo 
wygenerowanych rysunków, jaki odwzorowuje przebiegi 
wirujących obwodów magnetycznych (tu pokazanych jako 
jakby powierzchnia "skórki" z zaciemnionego powietrza 
otaczającej ukształtowaną jak "donut" wolną od pola 
przestrzeń zawartą we wnętrzu tej "skórki", w którym 
to wnętrzu pole statku NIE wypala trawy). Rysunek 
tej ilustruje więc co się staje z obwodami pokazanymi 
uprzednio na "Fot. #J4b", kiedy zaczną one wirować, 
a stąd nadadzą owej "skórce" zdolności do wypalania 
trawy w miejscach przez jakie skórka ta przenika pod 
powierzchnię ziemi. Rysunek ten reprezentował kilka 
pierwszych ilustracji, wizualnie sprawdzających środki 
graficzne jakie można użyć dla zaprezentowania pokazywanej 
tu zasady wypalania zarysu "serca". Jednak do końcowej 
prezentacji "serca" ten rysunek się NIE nadaje z powodu 
zbytniego 
skrócenia długości obwodów magnetycznych 
generowanych przez gwiazdolot w jakim siłę nośną generują 
silne pola pędników bocznych (zaś w jakim słabe pole pędnika 
głównego jedynie stabilizuje cały gwiazdolot), tj. ich skrócenia 
w stosunku do długości tych obwodów rzeczywiście mającej 
miejsce podczas lotów Magnokraftów. (Odnotuj tu, że komputery 
pokładowe tych gwiazdolotów regulują długość obwodów 
magnetycznych ilością mocy magnetycznej jaka jest 
wkładana we formowanie owych obwodów.) Wszakże takie 
skrócone obwody magnetyczne byłyby niezdolne do objęcia 
swym wirowaniem całego zarysu "serca" na penetrowanej 
przez tej obwody powierzchni porośniętej trawą gleby. 
Odnotuj też, że powyższy gwiazdolot został pokazany z ilustracyjnym 
wyrwaniem w swym kołnierzu bocznym, ukazującym jego 
pędniki bioczne, oraz że ustawiony został w zawisie bez 
nachylenie, podczas gdy wypalenie w trawie zarysu serca 
wymaga aby był on nachylony i oddalony od ziemi na taką 
odległość jaka pozwala iż tylko niektóre (dolne) z jego licznych 
obwodów magnetycznych w swym ruchu wirowym wnikają 
pod ziemię i zawracają pod ziemią.
Część #K: 
Petońska nieziemska istotka i zło z wyrządzania jakiego jest znana (tj. 
około 80 cm UFOnautka, z "rasy" maleńkich "diablic" w staropolskim folklorze 
zwanych: zmora, diablica kurza-stopka, żeński krasnoludek, karzeł króla, itp.):
       
#K1, blog #347. 
Trzypalcowa UFOnautka o wzroście około 80 cm jaka 
zimną jesienną nocą ślady swych stóp i wzlotu w powietrze 
wytopiła w twardym NZ asfalcie chodnika z Petone:
Streszczenie: Dokumentuje i ilustruje zdjęciami 
oraz opisuje ślady stóp wytopione zimną jesienną nocą 
w twardym asfalcie NZ chodnika, o których inżynierskie 
"jak" (tj. "jak" wyjaśnione w #G3 do #G5 ze strony 
wroclaw.htm 
i we wpisie #341 do blogów totalizmu) ujawnia 
zrywanie się do lotu w powietrzu nieziemskiej istoty 
mającej około 80 cm wzrostu i tylko trzy szponiaste 
palce - największym z których jest środkowy (u ludzi 
zawsze największym jest palec na wewnętrznym obrzeżu). 
Raportuje też już poznane przez ludzi wyglądy, cechy i postępowania 
tych nieziemskich, nocnych i ukrywających się przed ludźmi istotek, 
jakich istnienie i fizyczne szkodzenie ludzkości potwierdzają badania 
licznych UFOlogów, Biblia, oraz mądrość ludowego folkloru, jednak 
uparcie zaprzeczają liczni "eksperci" - specjalnie ci, którzy sami 
też zwykle wykazują pozaziemskie cechy anatomiczne i szczegóły 
wyglądu. 
Motto: 
"Istnieje już szeroko dostępne zatrzęsienie materiału dowodowego 
o niepodważalnej jakości, który w wielu ziemskich sądach czasami 
umożliwiałby skazywanie oskarżonych nawet na karę śmierci i który 
już od tysiącleci dowodzi iż ludzkość jest sekretnie okupowana, 
eksploatowana i zamęczana przez nieziemskie istoty o szatańskiej 
moralności, obecnie nazywane "UFOnautami" zaś przez religie zwane 
"diabłami", jakie dysponują niewypowiedzianie nadrzędniejszą niż 
ludzka techniką, wiedzą, organizacją i dyscypliną, a także jakie używają 
swych zaawansowanych urządzeń, opanowania telepatii i technicznego 
wydawania po-hipnotycznych nakazów skrupulatnie wypełnianych 
potem przez ludzi, aby móc nieustająco pobudzać ludzi do sąsiedzkiej 
niezgody, wojen, przestępstw, niemoralności, zachłanności, rabunkowej 
gospodarki, wyniszczania natury, odwracania się od Boga, itp., 
a także do zatrudniania na kluczowych stanowiskach decyzji, doradctwa 
i ekspertyzy reprezentantów owych nieziemskich istot wykazujących 
bliskie pokrewieństwo i podobieństwo do ludzi, co pozwala im potem 
np. nakłaniać rządzących do unikania badania UFO lub budowania urządzeń 
technicznych broniących ludzkość przed UFO - choć konstrukcja i działanie 
tych urządzeń była darowana ludzkości przez pomagającącą nam 
totaliztyczną 
cywilizację z gwiazd, tj. unikania budowy urządzeń obronnych w rodzaju: 
'urządzenia wykrywającego' te z owych nieziemskich istot jakie podszywają się pod ludzi, albo 
'piramidy telepatycznej' pozwalającej natychmiastowo komunikować się z pomagającą nam cywilizacją z gwiazd, czy też 
'Seismografu Zhang Henga' jaki umożliwia zdalne wykrywanie nadchodzących trzęsień ziemi - 
sporo z których to trzęsień ziemi zostaje 
sekretnie spowodowane właśnie przez UFOnautów" 
(Gorzka prawda o potędze infiltracji, rządzenia ludzkością i wpływu na 
nasze postępowania skrycie podszywających się pod ludzi nieziemskich 
istot o ludzkim wyglądzie jednak szatańskiej moralności jakie okupują, 
eksploatują, zamartwiają, utrzymują w prymitywiźmie, zwodzą, podjudzają 
do wojen i powtarzalnie wyniszczają zarazami naszą cywilizację od wielu 
tysięcy już lat.)
       
Był jesienny wtorek dnia 24 maja 2022 roku. Pogoda 
w Petone była bezdeszczowa ale chłodna (dniem 
jedynie około 13 stopni Celsjusza, uprzedniej zaś 
nocy około 7 stopni). Około godziny 16:30 wybrałem 
się więc na spacer po petońskiej plaży. Przechodząc 
obok narożnika płotu naszej sąsiadki, na chodniku 
przy skrzyżowaniu naszej ulicy z prostopadłą do niej 
ulicą odnotowałem wytopione w asfalcie cztery ślady 
trzypalcowych stóp jakich uprzednio tam NIE było - 
patrz 
Fot. #K1abc poniżej. Sprawdziłem 
ręką czy ich asfalt nadal jest miękki i lepki, ale był 
już twardy jak kamień. Widać ślady te były wytopione 
uprzedniej nocy - tj. w czasie kiedy po miasteczku 
grasują formujące je nieziemskie istoty. Wróciłem 
więc do domu po linijkę aby ukazać rozmiar śladów 
i sfotografowałem z nią najwyraźniejszy z nich. 
Jego zdjęcie pokazuję na 
Fot. #K1a poniżej.
W swym ogrodzie mam termometr, sprawdziłem 
więc też temperaturę powietrza tego dnia - wynosiła 
13 stopni Celsjusza. Wieczorem myślami powróciłem 
do owych śladów. Pamięć narastającej mocy ich 
wytapiania sugerowała iż znana z latania w powietrzu 
istotka wytopiła je pędnikami spod swoich stóp, 
kiedy właśnie podrywała się do lotu w powietrzu. 
Zdecydowałem więc, że następnego dnia powinienem 
sfotografować wszystkie cztery wytopienia stóp, 
chociaż pozostałe z nich NIE były aż tak dobrze 
widoczne, aby ich inżynierskim zinterpretowaniem 
"jak" móc udokumentować potem podrywanie się 
tej istotki do lotu w powietrzu. 
       
Jak wyglądała trzypalcowa istotka jaka wytopiła owe 
ślady w twardym asfalcie, najlepiej opisuje to ballada 
"
Pani Twardowska" 
pióra polsko-litewskiego poety Adama Mickiewicza - oto cytat 
odnośnego opisu: 
"... Diablik 
to był w wódce na dnie: Istny Niemiec, sztuczka kusa; 
Skłonił się gościom układnie, Zdjął kapelusz i dał susa 
Z kielicha aż na podłogę Pada, rośnie na dwa łokcie, 
Nos jak haczyk, kurzą nogę, I krogulcze ma paznokcie ..." 
W tej balladzie wyjaśnienia wymaga aż kilka staropolskich 
wyrażeń i faktów. Przykładowo, warto wiedzieć iż 
staropolski "łokieć" był długi na 57.6 cm. 
Stąd 
"dwa łokcie" w dzisiejszych czasach oznaczają około 
115 cm - co informuje o przybliżonym wzroście Mickiewiczowego "Diablika". 
Fakt jego małych rozmiarów potwierdza też użycie wyrażenia 
"sztuczka kusa" 
od staropolskiego "kusy" znaczącego "mini, krótki, niedługi" - 
przykładowo rozważ staropolską nazwę "kusyk" lub "kucyk" dla małego konika - po angielsku 
pony. 
Stąd wyrażenie "sztuczka kusa" dzisiaj można rozumieć np. jako 
"w wersji 
mini". Nic więc dziwnego iż będąc takiego miniaturowego wzrostu, ich 
maleńkie kobietki-diablice (w polskim folklorze dawniej zwykle nazywane 
"zmora" albo "mara") preferują nocne hipnotyzowanie i gwałcenie około 
9-letnich chłopców ich wzrostu, zamiast czynić to ze zbyt dla nich ogromnymi 
dorosłymi ludzkimi mężczyznami - tak jak opisałem to szczegółowiej np. w 
podpisie pod 
Fot. #F3ab oraz w punkcie #H3 ze swej strony o nazwie 
wszewilki.htm.
Być może iż UFOnautka która wytopiła opisywane tu ślady właśnie 
poszukiwała jakiegoś samotnie śpiącego około 9-letniego chłopca 
aby po zahipnotyzowaniu móc go zgwałcić, wszakże aż kilku takich 
chłpców mieszka w bliskości owych śladów. 
Wyrażenie 
"Nos jak haczyk" oznacza typowy dla polskiej "zmory", 
"Baby Jagi" oraz angielskiej "witch" czyli "czarownicy" nos jaki pokazałem na 
Fot. #E2b 
ze swej strony o nazwie 
ufo_pl.htm. 
Powinienem jednak dodać, że niektórzy UFOnauci posiadają podobnie 
długie i "marchewkowate" nosy, ale wyprostowane czyli bez haczykowatego 
zagięcia, ale z takim samym cieniutkim końcem mającym rowek na czubku - patrz 
Fot. #G1c 
ze swej strony o nazwie 
evil_pl.htm. 
Z kolei dawne wyrażenie 
"kurzą nogę" oznacza 
właśnie trzypalcowe stopy i dłonie z krogulczymi paznokciami, 
podobne do kurzych stopek - czyli dokładnie takie jakie 
wykonały wytopienie asfaltu pokazane poniżej na 
Fot. #K1a (góra) 
a także o jakich opowiadają staropolskie i słowiańskie legendy o 
Baba Yaga (Baba Jaga). 
Natomiast w podrozdziale V9.1 z tomu 16 mojej 
monografii [1/4] 
zaprezentowałem mój formalny dowód naukowy jaki wykazuje iż 
szatańskie istoty które Mickiewicz i dawni ludzie nazywali "diabłami", 
obecnie dla mylenia ludzi nazywane są "UFOnautami" (tj. dowód 
iż dawni "diabły" i obecni "UFOnauci" to dwie nazwy tych samych 
fizykalnych i możliwych do zwalczenia istot o nadrzędnej technice i wiedzy).
       
Na temat UFOnautów (kiedyś zwanych "diabły") wiemy już bardzo 
wiele. Tyle, że decydenci naszej cywilizacji infiltrowani i hipnotycznie 
programowani przez tychże UFOnautów ulegają ich intrygom 
oraz zaawansowanej technice i medycynie, pozwalając raczej 
aby ludzkimi rękami, wojnami i zarazami UFOnauci wyniszczali 
całą ludzką cywilizację i powtarzalnie wysłali nas z powrotem 
do jaskiń i na drzewa. Ludzkość nadal więc czeka na kogoś 
o faktycznym przywódczym talencie i odwadze, kto tak jak 
przystało na prawdziwego przywódcę, po wodzowsku poprowadzi 
ludzkość do wyzwolenia się spod tysięcy lat okupacji, eksploatacji 
i wyniszczania przez UFOnautów. Wszakże UFOnauci podszywający 
się pod ludzi i programujący naszych decydentów zwykle 
charakteryzują się dość nietypowymi szczegółami wyglądu - 
jakie opisałem np. w #C9a ze strony 
nirvana_pl.htm 
czy np. w punkcie #I5 ze strony o nazwie 
1985_teoria_wszystkiego.htm 
i w bazującym na owym #I5 wpisie numer #346 do blogów totalizmu. 
Ponieważ jednak podobne szczegóły wyglądu prawdopodobnie mają 
również niektórzy z ludzi, stąd owych UFOnautów podszywających się pod 
ludzi ostatecznie pozwolą nam identyfikować tylko zaawansowane instrumenty, 
których budowę w ramach 
"dostaw urządzeń obronnych" ludzkość 
już otrzymała od pomagającej nam cywilizacji z gwiazd, zaś opisuje je np. 
traktat [7b] 
pod nazwą 
"urządzenie ujawniające UFO i UFOnautów ukrywających 
się w stanie telekinetycznego migotania". Niestety, ludzkość 
konfundowana przez telepatycznie i po-hipnotycznie programowanych 
decydentów jacy NIE wykazują zdolności przywódczych i wymaganej 
dla swej roli odwagi, 
nadal skupia swoją 
energię i uwagę na walce z symptomami bycia okupowaną 
przez UFOnautów, tj. ludzkość nadal skupia się na wojnach, kryzysach, 
użyciu pieniędzy, 
głodzie, alkoholu, nikotynie, narkotykach, zarazach, zmianie klimatu, itp. - 
indukowanych intrygami oraz zaawansowaną medycyną i techniką 
UFOnautów, zamiast skoncentrować swe wysiłki na walce z samym 
źródłem wszelkiego zła, czyli na pokonaniu i wyeliminowaniu 
z Ziemi wyniszczających nas UFOnautów oraz na wyeliminowaniu 
narzędzi ich władzy nad nami takich jak pieniądze, 
chciwość, kłamstwa, pokusy łamania przykazań Boga, wynagradzanie 
wyniszczania natury, itp.
       
Dokładniejszy wygląd żeńskiej wersji tych istot poniżej 
pokazuje zdjęcie jej ulicznej rzeźby z Suwon, Korea, zilustrowane tu jako 
Fot. #K1c (dół). 
Ich ulubiony sposób ubierania się ilustruje zaś 
Fot. #F2b 
ze strony o nazwie 
aliens_pl.htm. 
Z kolei w locie (zaraz po przeniknięciu przez mury zamku w Malborku dzięki 
lotowi w 
stanie telekinetycznego migotania opisanym w #C1 strony 
dipolar_gravity_pl.htm) 
taki lecący w powietrzu UFOnauta "dwu-łokciowego" wzrostu udokumentowany jest na 
Fot. #G1a 
ze strony o nazwie 
malbork.htm.
       
Warto tu dodać, że użycie przez UFOnautów "magnetycznego 
napędu osobistego" powoduje iż tylko przy lotach wzdłuż linii 
sił pola magnetycznego Ziemi (tj. tylko przy lotach w kierunkach 
na północ albo na południe oraz pionowo w górę lub w dół) NIE 
wytwarzają oni jarzenia powodowanego przez wir magnetyczny 
ich napędu jonizujący powietrze. Natomiast jeśli składowa pozioma 
ich kierunku lotu przecina linie sił pola magnetycznego, wówczas 
w locie ich napęd wytwarza silne jarzenie jakie mogłoby zaalarmować 
ludzi a zaistnienie jakiego ilustruje np. 1:05 minutowe wideo 
"
Was This an Alien Abduction or Illusion?" 
       
Spory już materiał dowodowy potwierdza iż UFOnauci którzy 
infiltrują ludzkość i podszywają się pod ludzi imitują wszystkie 
ludzkie rasy jakie zamieszkują kontrolowany przez tych UFOnautów 
obszar Ziemi. Jednak równocześnie omawiane w moich publikacjach 
drobne szczegóły wyglądu ich uszu, oczu, rowka pomiędzy 
brwiami, włosów, nosa i podbródka pozostają u nich identyczne 
do tych widywanych na pokładach UFO. I tak, zależnie jacy 
ludzie zamieszkują dany obszar, operujący tam i uprowadzający 
ludzi UFOnauci mogą NIE tylko mieć wygląd Europejczyków, 
ale także osób o czarnej skórze (tj. Murzynów), Azjatów, lub 
reprezentantów wszelkich innych ludzkich ras. To reprezentowanie 
przez UFOnautów wszelkich ras ludności zamieszkującej Ziemię 
potwierdza aż cały szereg kategorii materiału dowodowego, 
przykładowo: (a) widywanie na Ziemi UFOnautów o cechach 
wszelkich ludzkich ras - co np. dla murzynów dokumentuje 
paragraf numer {3820} z naszego traktatu [3b] 
"Kosmiczna 
układanka" upowszechnianego stroną 
tekst_3b.htm; 
(b) występowanie we wszystkich rasach ludzi indywidułów jacy 
zarówno popełniają nieludzkie niegodziwości a jednocześnie 
wykazują się owymi typowo posiadanymi przez UFOnautów szczegółami 
wyglądu wspominanymi np. we wyżej wymienionym #C9a ze strony 
nirvana_pl.htm, 
zaś zilustrowanymi np. 
Fot. #G2f ze strony o nazwie 
evil_pl.htm; 
(c) istnienie szczegółów w mitologii niektórych narodów jakie 
opisują stworzenie człowieka a jakie po przeinterpretowaniu 
na dzisiejszą wiedzę o UFO pozwalają ustalić iż Ziemia została 
zaludniona w wyniku przywiezienia na nią ludzi w wehikułach 
UFO typu K7 lecących poprzez pozbawiony grawitacji kosmos - 
przykład właśnie takich wyników naukowego zinterpretowania 
opisów 
Raju ze starej mitologii hebrajskiej 
opublikowałem np. w podrozdziale P6.1 z tomu 14 swojej 
monografii [1/5].
       
UFOnauci wykazują też wszelkie znane zachowania 
okupantów eksploatujących ludzkość i świadomych 
iż operują wśród wrogiej sobie ludności miejscowej - 
co Polakom najlepiej zademonstrowali Hitlerowcy. 
Przykładowo: (a) swoje bazy dla wehikułów UFO 
zakładają w dobrze bronionych i trudno lub niemożliwie 
dostępnych dla ludzi miejscach - np. w podziemnych 
jaskiniach, na Antarktydzie, na Księżycu lub innych 
planetach, a być może nawet na orbicie Ziemi - co 
wyjaśniałoby motyw dlaczego 
prom kosmiczny "Columbia" został zniszczony przez UFO 
(jeśli np. jego załoga udokumentowała coś niedozwolonego); 
(b) zawsze do działania ruszają w grupach i nawet 
w tak zdawałoby się intymnej sprawie jak seksualne 
gwałcenie ludzi - dla własnego bezpieczeństwa czynią 
tylko gdy oprócz gwałcącego w pobliżu dla ochrony i 
dla ewentualnego ratowania gwałtowi temu przyglądają 
się jego/jej kamraci; (c) wchodząc do ludzkich domów 
lub pomiędzy ludzkie zgromadzenia zawsze dla swego 
bezpieczeństwa zabierają ze sobą broń (np. urządzenia 
do natychmiastowego hipnotyzowania i paraliżowania 
ludzi) oraz włączają 
stan telekinetycznego 
migotania jaki czyni ich ciała fizykalnie 
niezniszczalnymi; (d) działając na Ziemi wszystko 
co uczynią lub planują utajniają przed ludźmi i 
nawet przed własnymi kamratami; (e) systematycznie 
niszczą lub w inny sposób unieważniają każdy dowód 
materialny jaki ludziom potwierdza ich istnienie lub 
zdradza ich cechy, używane urządzenia techniczne 
i metody działania.
       
Zilustrowane tutaj ślady wytapiane lub wypalane 
przez urządzenia napędowe UFOnautów NIE są 
jedynymi na jakie natknąłem się w swych wieloletnich 
badaniach naszych skrytych okupantów i dręczycieli z 
kosmosu. Inny przykład śladów takiego UFOnauty 
opisałem i zilustrowałem np. w 
Fot. #D18 
ze strony o nazwie 
wroclaw.htm, 
oraz w podrozdziale R3 i na 
Rys. R6 z tomu 15 swej 
monografii [1/5]. 
Tyle iż tamte ślady wypalone zostały pędnikami spod stóp 
UFOnauty, który używał odmiennie działającego i bardziej 
zaawansowanego 
osobistego napędu telekinetycznego 
(zamiast opisywanego tutaj "osobistego napędu magnetycznego"). 
Pędniki bowiem napędu 
telekinetycznego 
NIE wytapiają, a telekinetyzują, nadają białego koloru, utrwalają, 
udoskonalają i ozonują strukturę chemiczną tego na co zadziałają. 
Moje publikacje pokazują także ślady fizyczne wypalane na ziemi przez 
napęd gwiazdolotów UFO. Przykłady takich śladów od całych gwiazdolotów 
UFO opisałem i zilustrowałem w wielu swych publikacjach, np. na 
Fot. #D7c 
ze strony o nazwie 
explain_pl.htm, 
czy w podrozdziale V5.1 i na 
Rys. V1 z tomu 17 swej 
monografii [1/5].
       
Jest już wiadomo, iż owe 3-palcowe istoty NIE są 
dobrych zamiarów wobec ludzi. Okupują one, 
eksploatują, oraz umęczają ludzi. Jak z nami 
postępują po uprowadzeniu do UFO doskonale 
to ilustruje bazujący na prawdziwym uprowadzeniu film 
"
Fire in the Sky" 
omówiony szerzej w #A2 do #A2cd i w #B4 mojej strony o nazwie 
ufo_pl.htm - 
szczegółnie oglądnij tam krótki film 
Alien Experiments z 
Filmy #A2ab. 
Niestety, nieopisanie naiwni, pasywni i bez szemrań poddający 
się eksploatowaniu ludziska nawet w sprawie tego dobrze 
udokumentowanego uprowadzenia do UFO ponownie raczej 
wolą wierzyć owym konfundującym ludzkość decydentom 
programowanym i kontrolowanym przez UFOnautów, zamiast 
wierzyć samemu uprowadzonemu do UFO i jego kolegom z pracy - 
którzy na własne oczy widzieli jego porwanie przez UFO. Tak nawiasem 
mowiąc to czytelniku NIE dawaj się zwieść w sprawie pokazywanej 
tu dokumentacji fizycznego istnienia oraz boleśnie doświadczanego 
umęczania i eksploatacji każdego z nas przez tych potwornych 
okupantów, bowiem i w sprawie tej dokumentacji UFOnauci 
natychmiast zrealizują swe ukryte ale efektywne metody eliminowania 
materiału dowodowego i zasiewania "propagandy" nastawionej na zwodzenie 
ludzi i kontynuowanie swej okupacji, eksploatacji i wyniszczania naszej 
prymitywnej, niesamowicie naiwnej i pasywnej cywilizacji - tak jak dla 
poprzednich swych wysiłków zbudzenia ludzkości z omamu to systematyczne 
eliminowanie dowodów działania UFO na Ziemi opisałem np. w #A5 strony 
totalizm_pl.htm, 
zaś zilustrowałem np. na 
Fot. #G1c 
ze strony o nazwie 
sw_andrzej_bobola.htm. 
Ponadto młodym czytelnikom chciałbym tu zagwarantować, że 
niezwykłe i tajemnicze zdarzenia, których "jak" NIE przyśniło się 
nawet Szekspirowym filozofom, dzieją się także tuż przy (i w) 
waszym miejscu zamieszkania, a NIE jedynie w dalekich i egzotycznych 
krajach. Tyle, że aby zacząć odnotowywać, dokumentować i rozumieć 
ich zaistnienie i znaczenie najpierw trzeba zaprzestać ograniczania 
swego widzenia otaczającej rzeczywistości do jedynie starannie dobranych 
i spreparowanych wiadomości oficjalnej TV czy do SMSów ze swej 
komórki, a trzeba wyjść do ludzi i do natury oraz o wszystkim co 
się widzi, słyszy i odczuwa nauczyć się zadawać właściwe pytania 
w rodzaju "skąd" się to wzięło, "jak" i "dlaczego" powstało i działa, itp.
Fot. #K1abc: Oto zdjęcia wytopionych w asfalcie 
chodnika odcisków stóp 3-palcowej około 80 cm 
wysokiej istotki (tj. UFOnautki o wyglądzie pokaznym 
na najniższym zdjęciu #K1c), która właśnie zastartowała 
do lotu swoje pędniki podstopowe z używanego 
przez siebie "osobistego napędu magnetycznego" 
opisywanego dokładniej w "rozdziale E" z tomu 2 mojej 
monografii [1/5]. 
Wytopienia te odkryłem we wtorek dnia 2022/5/24 o 
godzinie 16:30 przy skrzyżowaniu ulic koło domu 
mojej sąsiadki w Petone. W dniu gdy odnotowałem iż 
owe wytopione odciski stóp tej nieziemskiej istotki 
właśnie pojawiły się na tamtym chodniku, temperatura 
powietrza wynosiła jedynie 13 stopni Celsjusza. 
Wszakże miesiąc maj w NZ ma pogodę będącą 
odpowiednikiem listopadowej pogody w Polsce. 
Wszystkie pokazane tu zdjęcia tych wytopień są 
wykonane w takim samym zorientowaniu geograficznym. 
Ich kierunek od dołu do góry zdjęcia wskazuje 
kierunek ze wschodu na zachód magnetyczny, 
zaś kierunek marszu stóp owej istotki (tj. od lewego 
do prawego boku zdjęcia) wskazuje marsz od 
południa na północ magnetyczną. To właśnie 
zastartowanie działania tych pędników do lotu w tzw. 
"trybie bijącym" z południa na północ (który to tryb NIE 
indukuje silnego świecenia jakie nocą mogłoby zaalarmować 
ludzi) spowodowało wytopienie na tym asfaltowym chodniku 
tylko czterech kolejnych stąpnięć owej istotki. Fakt 
iż owa istotka pozostawiła jedynie cztery wytopienia 
swych stóp na twardym NZ asfalcie chodnika - który 
to asfat NIE topnieje nawet w najgorętsze dni NZ 
lata, w połączeniu z faktem iż kierunek zmierzania 
tej istotki wyraźnie pokrywał się z kontynuacją 
tego wyasfaltowanego chodnika prowadzącego 
dokładnie ku północy magnetycznej, inżynierskim 
"jak" daje nam do zrozumienia, iż istotka 
ta uprzednio spacerowała sobie po owym chodniku, 
jednak zdecydowała się poderwać do lotu w powietrzu 
poprzez włączenie pędników swego napędu osobistego. 
Fakt tego włączenia pędników potwierdza też narastająca 
moc wytopienia asfaltu w każdym następnym z jej 
czterech kroków. Pierwsze bowiem dwa ślady, tj. te 
najbardziej lewe dwa pierwsze ślady z "Fot. #K1b (środek)", 
jakie sfotografowałem i pokazałem też oddzielnie na 
pajak.org.nz/nz/two_first_footprints.jpg , 
wykazują jedynie nieznaczne wytopienia asfaltu pod 
oboma stopami owej istotki. Trzeci zaś od lewej ślad, 
widoczny około środka zdjęcia "Fot. #K1b (środek)", 
wykazuje już nieco większe wytopienie pod lewą stopą 
tej istotki. Czwarty zaś i ostatni ślad widoczny tuż nad 
dniem 25 z daty wykonania środkowego zdjęcia, zaś pokazany 
w zbliżeniu na zdjęciu "Fot. #K1a (góra)", wykazuje 
najsilniejsze wytopienie asfaltu pod prawą stopą tej 
trzy-palcowej istotki. Magnetyczny napęd osobisty, 
pędniki jakiego wytopiły w asfalcie powyższe ślady, 
pokazałem i omówiłem na szeregu swych publikacji, 
np. jako Fot. #H3 ze strony o nazwie 
wszewilki.htm.
 
       
Fot. #K1a (góra) 
Oto zdjęcie wytopionego asfaltu chodnika jakie 
uwidacznia najwyraźniej wytopiony odcisk prawej 
stopy 3-palcowej nieziemskiej istotki (UFOnautki), 
która po włączeniu pędników swego napędu 
magnetycznego podrywała się do lotu na chodniku 
ze skrzyżowania ulic przy domu mojej sąsiadki. 
Odcisk tej stopy ma długość 12 centymetrów, a 
szerokość w najszerszym miejscu (tj. u nasady palców) 
5.6 cm. To oznacza, że jeśli stosunek jej wzrostu do 
długości jej stopy byłby taki sam jak u mnie (u mnie 
on wynosi 167/25) wówczas istotka jaka ślad ten 
wytopiła w asfalcie miałaby 
80 cm wzrostu. 
Z kolei jej wysokość wynosząca jedynie około 80 cm - 
zamiast Mickiewiczowych "dwóch łokci", oznacza iż 
była ona żeńską UFOnautką, bowiem UFOnautki (tak 
jak ludzkie kobiety) typowo są odnotowalnie niższe od 
męskich UFOnautów. 
Ów 
nieludzki wytop odcisku stopy wyraźnie dokumentuje 
nieziemskie pochodzenie owej istotki - wszakże: (a) jej 
największym palcem jest środkowy - podczas gdy u ludzi 
zawsze największy jest palec przy wewnętrznym obrzeżu 
stopy, (b) stopa ma tylko trzy palce rozstawione szeroko 
czyli inaczej niż u ludzi ale dokładnie tak jak ilustruje to 
rzeźba z "Fot. #K1c", (c) zamontowane pod stopami tej istotki 
są pędniki "osobistego napędu magnetycznego" bowiem tylko 
moc takich pędników mogła zimną jesienną nocą wytopić twardy 
asfalt NZ chodnika jakiego NIE potrafi wytopić nawet letnie 
NZ słońce, oraz (d) wszystkie cztery odciski na chodniku 
ilustrują zrywanie się do lotu ich miniaturowej właścicielki - 
choć wiadomo iż ludzie NIE opanowali jeszcze tej zdolności, 
a nawet gdyby ją już mieli NIE pozwoliliby nocą latać 80cm 
maleńkim dzieciom. Zastanawiające, że zgrubnie 
daje się oszacować iż obok powyższego śladu codziennie 
przechodzi co najmniej około 100 osób. Jednak poza mną 
samym jakby nikogo innego ów ślad NIE zainteresował. 
Zaiste dzisiejsi ludzie 
"patrzą a NIE widzą" 
(Biblia, Mateusz 13:14), a ściślej 
"patrzą ale NIE chcą 
widzieć". Najpierw usiłowałem więc namówić swoją 
żonę, potem zaś wizytującego mnie od dawna znanego mi znajomego, 
że pokażę im ów ślad - jednak każdy z nich odmówił przejścia 
ze mną kilkudziesięciu metrów aby ślad zobaczyć. Miejsce tego 
śladu leży też w zasięgu widzenia czegoś, co mi wygląda na 
kamerę TV jakichś oficjalnych służb. Jeśli zaś jest to działającą 
kamerą, wówczas dla tych co nadzorują jej obraz najwyraźniej 
widok istotki wyglądającej jak mała dziewczynka spacerująca 
bez rodziców w środku nocy i nagle ulatująca w powietrze NIE 
wygląda na cokolwiek warte uwagi i zbadania. Najpopularniejsza 
oficjalna nazwa dla tej maleńkiej rasy UFOnautów po polsku brzmi 
sukkuby (demony nocne) 
zaś staropolski folklor ludowy nazywa je 
zmory - 
patrz opisy mojego bycia 
"duszonym" przez żeńską 
zmorę kiedy miałem tylko około 9 lat, zawarte w podpisie 
pod 
Fot. #F3ab oraz w punkcie #H3 strony 
wszewilki.htm. 
Jednak inne narody nazywają je też odmiennie. Przykładowo 
w krajach angielskojęzycznych nazywają je też 
Gremlin, 
zaś np. w Malezji - 
Toyol lub 
Pontianak. 
Faktycznie jednak wszystkie istoty opisywane tymi nazwami i 
wykazujące przypisywane im przez folklor cechy, widywane są 
na pokładach UFO. Stąd wszystkie one faktycznie reprezentują sekretnie 
okupujących nas UFOnautów. Warto też wiedzieć iż folklor ludowy 
wielu narodów opisuje nawyki UFOnautów jak niemal u seksualnych 
maniaków. Przykładowo męskie wersje tych istot przez folklor zwane 
inkuby 
w wielu krajach są oskarżane folklorem o lubowanie się w nocnym 
gwałceniu zahipnotyzowanych przez siebie ludzkich kobiet we własnych 
domach i łóżkach tychże kobiet. Po takich gwałtach na rękach, biodrach, 
lub nogach zgwałconych przez UFOnautów kobiet często pozostawiają 
wyraźnie widoczne sińce - tyle iż są one bezbolesne bowiem wyleczone 
przez medyczną technikę UFOnautów (bazującą na polu telekinetycznym) 
z typowej dla ludzkich sińców bolesności. Przez Chińczyków te bezbolesne 
sińce są nazywane 
uszczypnięcia ducha - tj. po angielsku 
ghost pinch
.
Zaraz po ich powstaniu te bezbolesne sińce mają niebieskawy (siny) 
kolor. Jednak zwykle już następnego dnia stają się czerwonawe, poczym 
wkrótce zupełnie znikają. U mężczyzn są one widoczne albo na 
ramionach zwykle w formie trzech odcisków końców grubych palców 
czasami każdy z wyraźnie widocznym uciskiem od szpona jakie trzypalcowi 
ufonauci z rasy zmora pokazani poniżej na 
Fot. #K1c mają w 
miejscach swych paznokci. Osoby płci męskiej, w tym nawet młodzież, 
niekiedy znajduje na swoich penisach znacznie mniejsze takie sińce po 
szponiastych palcach żeńskich wersji tych UFOnautów, zwanych 
sukuby. 
W jakich sytuacjach powstają te sińce na penisach można tylko sobie 
wyobrażać. Opisy tych sińcowych dowodów uprowadzeń do UFO oraz 
gwałcenia ludzi na pokładach UFO zawiera też #4 z podrozdziału U3.3 w tomie 15 
monografii [1/4]. 
Co nawet jeszcze bardziej bulwersujące, takie właśnie bezbolesne 
sińce dość regularnie i powtarzalnie pojawiają się u wielu ludzi - 
w tym zarówno u kobiet jak i u mężczyzn. Ponadto opisy raportów 
z uprowadzeń ludzi do UFO zbyt często zawierają opisy zostania 
zgwałconym na pokładach UFO. Istnieją też przypadki ciąży 
u kobiet, które NIE miały stosunku z ludzkim mężczyzną.
       
Warto tu też dodać, że ilustrowane powyżej ślady "UFOnautki-zmory" 
wtopione w asfalt NZ chodnika okazują się być niezwykle trwałe. 
Przykładowo, najwyraźniejszy z tych śladów ponownie fotografowałem 
dnia 2023/5/24 - czyli po upływie dokładnie jednego roku - patrz 
Fot. #K1a_2023, 
a uprzednio także dnia 2022/12/24 - czyli po upływie dokładnie 7 miesięcy - patrz 
Fot. #K1a7m (kliknij na ten link aby zdjęcie to zobaczyć). 
Okazało się wówczas iż wygląda on niemal tak samo jak w chwili 
kiedy go po raz pierwszy ujrzałem. Tyle iż na zdjęciach może on 
wyglądać nieco inaczej ponieważ pogoda i warunki jego oświetlenia 
słońcem nieco wówczas się zmieniły (np. w grudniu przypada środek 
NZ lata), a także ponieważ tym razem fotografowałem go już telefonem 
komórkowym - wszakże w sobotę 2022/6/11 UFOnauci przepalili mi mój 
elektroniczny aparat fotograficzny (tak jak przepalenie to opisuję w 
Fot. #K2b i w punkcie #K3 poniżej na tej stronie - w owym 
#K3 patrz też 
Fot. #K3h z tym samym śladem i patrz tam 
zdjęcia śladów niewidzialnego ok. 3-metrowego giganta UFOnauty). 
Na tych późniejszych zdjęciach jeszcze lepiej niż na zdjęciu z 
Fot. #K1a uwidocznione zostało okrągłe wytopienie 
asfaltu o średnicy około 10 mm położone dokładnie pod pędnikiem 
z obcasu buta tej UFOnautki. To okrągłe wypalenie zapewne 
jest odpowiednikiem okrągłych wypaleń w płytkach PWC z 
polskiego Wrocławia, na tej stronie pokazanych i opisanych na 
Fot. #K3b . 
Wiele mówiące jest też iż w międzyczasie, jak szacuję, nawet dla 
grudniowego zdjęcia po powyższym śladzie przechodziło co 
najmniej 1000 przechodniów, a nigdzie NIE pojawiła się jakakolwiek 
wzmianka iż ktoś go odnotował na tym publicznym chodniku 
i nim się zainteresował. Jednocześnie miasteczko 
Petone ma własne muzeum jakie desperacko potrzebuje eksponatów. 
Praktycznie jest ono jednym z najbardziej ubogich w eksponaty muzeów 
jakie w swym życiu odwiedziłem. Nic dziwnego iż z braku eksponatów 
niemal nikt go NIE odwiedza. Jeszcze bardziej intrygującym jest iż w 
tym petońskim muzeum znajduje się wykonana z czerwonego drewna 
piękna maoryska rzeźba 3 palcowej istoty, pokazanej tutaj na 
Fot. #K1f (kliknij na niniejszy link aby zdjęcie to zobaczyć) - 
doskonale znanej nowozelandzkim Maorysom, cechy której, np. trzy palce jakie 
pokazuje na swym brzuchu a także wzór na skórze (Moko), potwierdzają jej 
pokrewieństwo ze zmorą-UFOnautką jaka wytopiła omawiany tu ślad w asfalcie 
petońskiego chodnika (tj. rzeźba podobna do tych pokazanych na fotografii 
#G2a 
oraz na fotografii 
#G2c 
z mojej strony internetowej o nazwie 
sw_andrzej_bobola.htm). 
Dlatego przy aż dwóch okazjach odwiedzenia tego petońskiego muzeum 
proponowałem zatrudnionym tam pracownikom aby oficjalnie wycięli 
ów petoński ślad UFOnauty z asfaltu chodnika i pokazali go jako eksponat 
towarzyszący posiadanej przez nich maoryskiej rzeźbie. Wszakże takie 
jego pokazanie z jednej strony ujawniłoby empiryczny materiał dowodowy 
potwierdzający obecność przysłowiowego "ziarna prawdy" w maoryskich 
legendach na temat tych trzypalcowych istot, z drugiej zaś strony wzbogaciłoby 
wiedzę oglądających to muzeum o prawdy jakie nadal są przed nimi ukrywane 
a jakie staram się ujawniać na swych stronach. Wszakże to właśnie maoryskie 
legendy naprowadziły mnie na odkrycie opisanej stroną 
tapanui_pl.htm 
potężnej eksplozji UFO jaka zmieniła losy całej naszej cywilizacji. Niestety, 
obie owe moje propozycje włączenia do eksponatów petońskiego muzeum 
omawianego tu wytopienia stopy UFOnautki NIE wywołały żadnej reakcji 
za wyjątkiem bardzo dziwnego wyrazu twarzu u słuchających. Z tego 
wyrazu twarzy domyślam się iż przy dzisiejszym usilnym wdrażaniu tzw. 
politycznej poprawności 
wyeksponowanie materialnego śladu 
"istoty 
wprawdzie pokazywanej w owym muzeum we formie maoryskiej rzeźby 
jednak przez "oficjalną naukę ateistyczną" uznawaną za ludowy mit, 
łamałoby niepisane "tabu" i stąd NIE może mieć miejsca w Petone. 
Tymczasem to właśnie owo uparte odmawianie przez dzisiejszych 
"nowoczesnych" ludzi łamania tego typu "tabu", prowadzi do obecnej 
sytuacji na Ziemi, kiedy najbardziej istotne dla niepodległości ludzkości 
prawdy na temat UFO są utajniane, blokowane i zaduszane na śmierć za 
pomocą 
"kokona" jaki szczegółowiej opisałem i udokumentowałem 
we wpisie #360 do blogów totalizmu oraz w opisach z #D1 do #D1c swej strony o nazwie 
military_magnocraft_pl.htm. 
Jednocześnie inne prawdy uznanie jakich mogłoby uratować naszą cywilizację przed 
zagładą lat 2030tych, 
opisywane od #L1 do #L2a ze strony 
evil_pl.htm, 
ludzkość uparcie odrzuca i ignoruje.
       
Fot. #K1b (środek) 
Oto zdjęcie pokazujące wszystkie cztery ślady stóp 
wytopione w twardym asfalcie NZ chodnika jaki NIE 
topnieje nawet w najgorętsze dni lata, sfotografowane 
przy domu mojej sąsiadki przy zachmurzonym niebie 
(jak wyglądają one po oświetleniu ich słońcem pokazuje zdjęcie 
pajak.org.nz/nz/3_toes_alien_in_sun.jpg - 
dla oglądnięcia kliknij na jego link). Poodalane one są 
wzajemnie od siebie o 64 centymetry. Najwyraźniejsze 
wytopinie z górnego zdjęcia 
Fot. #K1a na 
niniejszym zdjęciu jest widoczne tuż ponad dniem 25 
z daty tego zdjęcia. Wytopienia te obejmują: dwa od 
prawej nogi i dwa (jeden w środku zdjęcia) od lewej 
nogi. Jeśli połączyć linią prostą oba odciski prawej nogi, 
wówczas odcisk lewej nogi ze środka zdjęcia jest oddalony 
od tej linii o 13 centymetrów - co oznacza iż uruchomione 
pędniki w podeszwach tej istotki już odpychały od siebie 
obie jej nogi. Podobnie oddalone są dwa pierwsze wytopienia 
udokumentowane na NIE pokazanym powyżej zdjęciu 
pajak.org.nz/nz/two_first_footprints.jpg, 
ale oglądalnym po kliknięciu na ów jego link. Ciekawe 
iż chodnik i owa wzlatująca istotka są skierowane 
dokładnie z południa ku północy, co oznacza, iż istotka 
ta wzlatywała w tzw. "bijącym" trybie działania jej 
magnetycznego napędu osobistego - tj. trybie który 
nocami NIE indukuje jasnego jarzenia jakie zwracałoby 
na nią uwagę ludzi. Jednak dwa pierwsze NIE 
aż tak wyraźne wytopienia ujawniają iż przed 
udokumentowanym tu swym wzlotem istotka ta 
wędrowała piechotą (tj. z wyłączonymi pędnikami) 
wzdłuż chodnika wiodącego od wchodu ku zachodowi, 
aby na sfotografowanym tu skrzyżowaniu ulic 
skręcić w prawo i ulecieć ku północy. Intrygująco, 
dwa skrzyżowania wcześniej w kierunku z jakiego 
ona przywędrowała, prawdopodobnie pod ziemią 
mieści się 
pieczara używana przez te istoty na 
bazę gdzie ukrywają siebie i swe gwiazdoloty. 
Wszakże to tam w 2006 roku zaobserwowałem 
orba (tj. miniaturową sondę UFO) jaki 
wyłonił się spod ziemi, a jakiego opisałem w #I3 ze swej strony 
explain_pl.htm 
oraz we wpisie #97 do blogów totalizmu (o adresach z #Z3 poniżej). 
Zgromadzony więc do dzisiaj materiał dowodowy indukuje 
pytanie czy takie podziemne bazy UFO istnieją pod każdą miejscowością 
w jakiej mieszkają osoby mające wpływ na decyzje i działania 
większej liczby ludzi? Wszakże taką możliwość zdaje się potwierdzać 
dzisiejszy wpływ UFOnautów na ludzi jaki wszechogarnia wszystkie 
decyzje i działania ludzkości, a także zdaje się potwierdzać 
odwieczny zwyczaj UFOnautów iż od najdawniejszych czasów 
ich reprezentanci bywali cichymi doradcami i osobistościami 
wpływającymi na decyzje wszystkich królów - jako przykłady rozważ 
Stańczyka, karła króla Zygmunta Starego, 
który współorganizował 
"Hołd Pruski", albo rozważ diabła o nazwie 
Procopius 
jaki cesarzowi Justynianowi pomagał zbudować w Istambule bazylikę 
"Aya Sophia" - co opisałem w punkcie #K2 ze swej strony 
god_istnieje.htm, 
czy też rozważ podziemną 
bazę UFO pod zamkiem krzyżackim w 
Malborku jaką opisałem w punkcie #G1 swej strony o nazwie 
malbork.htm, 
oraz bazę UFO we wnętrzu dominującej NZ miasto Dunedin góry 
"Saddle Hill", którą pokazałem na 
Fot. #B3a 
a krótko omówiłem w puncie #F2 ze strony o nazwie 
newzealand_pl.htm 
i także pod 
Fot. #E1 ze swej strony 
telekinetyka.htm. 
(Odnotuj iż zarówno zatrzęsienie krążących wśród miejscowych ludzi 
przypadków zaobserwowania potwierdzeń istnienia tam baz UFO, a 
także dziwne milczenie w tej sprawie przez samych UFOnautów - którzy 
zawsze podnoszą duży "krzyk" aby zaprzeczać każdej prawdzie jakiej 
zwalczanie NIE nakłoni ludzi do rzeczowego zbadania tejże prawdy, 
tylko potwierdza faktyczne istnienie owych podziemnych baz UFO.)
       
Fot. #K1c (dół) 
Rzeźba pokazująca 3-palcową, żeńską wersję 
diablicy-UFOnautki, sfotografowaną w widoku z boku. 
Folklor niemal wszystkich narodów twierdzi iż w oczach tych 
ludzi którym istotki te ochotniczo pozwalają się zobaczyć, 
wyglądają one na urzekająco piękne i ponętne - aczkolwiek 
kiedy są rozochocone seksualnie wówczas gryzą, drapią, 
szczypią i zgniatają jak krwiożercze tygrysice. Ponieważ zaś 
ich broń oraz napędowe i wspomagające urządzenia nadają 
im ogromnej siły i zdolności do zdalnego hipnotyzowania, 
pomimo swego czaru i miniaturowej wielkości są w stanie 
obezwładnić i sobie podporządkować nawet najsilniejszych 
wojowników. To takie właśnie stopy jak "trzypalcówki" tej 
"diablicy" nadtopiły asfalt chodnika przy domu mojej sąsiadki - 
co pokazują obie poprzednie fotografie. Jej rzeźba szczególnie 
dobrze ujawnia ułożenie i boczny wygląd szponiastych palców 
na rękach (patrz jej ręce z "krogulczymi paznokciami" widoczne 
na czubku peleryny z kombinezonu jej napędu osobistego) 
i na nogach tejże istotki. Aby oglądnąć jej nogi warto się 
dobrze przyglądnąć jej lewej nodze. Ponadto zdjęcie to 
dobrze też ukazuje wygląd ich 3+1 palcowych dłoni. 
(Jej prawdziwe dłonie są te wzniesione do góry aby 
rozpostrzeć dołączną do nich pelerynę ułatwiającą 
manewrowanie podczas lotów w powietrzu.) Niniejsze 
zdjęcie "diablicy-UFOnautki" w obu jej widokach 
oryginalnie opublikowałem oraz szerzej objaśniłem na 
Fot. #G1 
z mojej innej strony internetowej o nazwie 
sw_andrzej_bobola.htm, 
a także z boku i 
z przodu na 
Fot. #H2 
z mojej innej strony internetowej o nazwie 
korea_pl.htm.
       
Fot. #K1d: NIE włączone do pokazania powyżej zdjęcie zbliżenia dwóch pierwszych najmniej widocznych wytopień stóp tej istotki - 
które można zobaczyć np. klikając na link: 
pajak.org.nz/nz/two_first_footprints.jpg. 
Są to najmniej wyraźnie widoczne wytopienia powstałe 
w pierwszej chwili zaraz po włączeniu przez tę istotkę 
jej napędu osobistego. Ich inżynierska analiza "jak" ujawnia 
iż napęd uniósł ją nieco ponad asfalt chodnika, tak że wytopienia 
są niewyraźne, zaś jej ruchy nieco je wydłużyły. Przykładowo 
prawy z nich (dolny - nadal skierowany ku zachodowi, 
widoczny tuż ponad rokiem 2022 z daty i pokazujący zarys 
trzech szponów z palców stopy) ma długość 16 cm, zaś 
górny lewej nogi, powstały już po częściowym skierowaniu 
się ku północy, ma długość 19 cm. Wzajemna odległość 
czubków palców z obu tych wytopień wynosi 18.5 cm. 
Natomiast wzjemna odległość od siebie końców ich pięt - 
39 cm. Takie ich rozmieszczenie potwierdza, iż powstały one 
zaraz po włączeniu napędu osobistego jako wynik lekkiego 
podniesienia istotki i zatrzymania jej poprzedniego ruchu ku 
zachodowi (prawa stopa) oraz nieużywanego przez ludzi obrotu 
lewej stopy i zainicjowania jej poślizgiem nowego kierunku ruchu ku 
magnetycznej północy. Warto dodać, że ustawienia nóg owej istotki 
utrwalone tym zdjęciem dość dobrze dokumentują wykonywanie 
przez nią poruszeń nogami niemal niemożliwych do wykonywania 
przez nogi ludzi. Takie zaś właśnie nieludzkie poruszenia nocnych 
miniaturowych istotek utrwalane są na świecie np. przez CCTV - 
po przykład 2-minutowego widea z US "Weird Alien in Surveillance" 
jaki je udokumentował patrz pod adresem 
https://www.youtube.com/watch?v=kzSNLqx6O6c, 
zaś wyszukuj inne reprodukcje widea tej samej istoty rozkazem 
https://www.youtube.com/results?search_query=Creature+LaJunta+home+Colorado.
       
Fot. #K1e: oto zdjęcia gipsowego odlewu śladu stopy "Lizard Man" w google.com - kliknij na niniejszy zielony link aby je wyszukać. 
Podobnie jak ludzko-kształtna rasa UFOnautów widywanych na pokładach 
UFO przylatuje na Ziemię w wielu rodzajach różniących się wzrostem 
(począwszy od "krasnoludków" o wysokości butelki po lemoniadzie - 
patrz 
Fot. #H4ab z mojej strony o nazwie 
explain_pl.htm, 
a skończywszy na ponad 3-metrowych gigantach empirycznie udokumentowanych 
zdjęciami w #K3 do #K3h poniżej na tej stronie), również opisywani tutaj UFOnauci 
z 
rasy "zmora" o centkowanej jak jaszczurki skórze też pojawiają 
się na Ziemi aż o kilku wzrostach. Ogromna wersja owych UFOnautów 
z rasy "zmora" o pocentkowanej zielonej skórze wyglądającej jak skóra u 
jaszczurki często widywana jest w okolicach miejscowości 
Bishopville 
z South Carolina, USA. Faktycznie istoty te stały się źródłem turystów, dochodów 
i utrzymania dla sporej proporcji mieszkańców tego miasteczka - patrz 
jak na wjeździe do niego miasteczko to się reklamuje. 
W YouTube dostępne są już dziesiątki wideów dokumentujących owego "Lizard Man" - patrz 
https://www.youtube.com/results?search_query=lizard+man+bishopville+sc. 
W 1988 roku zdołano tam nawet wykonać gipsowy odlew śladu-odcisku 
ogromnej trzypalcowej stopy z dużymi szponami, kiedy jeden 
z tych potworów o oczach rozjarzonych czerwonym światłem przez 
pole jego "magnetycznego napędu osobistego", nocą zaatakował 
samochód miejscowego studenta. Odlew ten do dzisiaj znajduje się w 
"
South Carolina Cotton Museum" 
z miejscowości Bishopville, South Carolina, USA, zaś jego kwadratowy 
biały odlew w gipsie pokazują zdjęcia wyszukiwane w google.com na 
początku niniejszego opisu. Analizując ów odlew widać iż trzypalcowa 
stopa tamtego wielkoluda z wyraźnie odciśniętymi ogromnymi szponami 
na końcu każdego z jej trzech palców, była więc niemal identyczna do stopy 
80 cm UFOnautki-zmory z Petone w Nowej Zelandii, tyle iż była znacząco 
większa. Ta bowiem utrwalona na odlewie stopa miała wymiary: długość 
14 cali (tj. niemal 36 cm) a szerokość 7 cali (tj. niemal 18 cm) - wszakże 
jeden inch/cal = 2.54 cm. Potwornego wielkoluda-UFOnauta z taką stopą 
lokalnie nazwano tam 
"Lizard Man". Niezależnie od pocentkowanej 
skóry podobnej do skóry "UFOnautki-zmory" z 
Fot. #K1c" oraz 
czerwonego jarzenia się jego oczu jakie dowodzi iż ów "Lizard Man" 
też używał jakiejś formy "magnetycznego napędu osobistego" jaki 
wywołował promieniowanie jego oczu, obrys kształtu jego trzypalcowej 
stopy i jej wygląd są niemal identycznie do stopy UFOnautki-zmory 
pokazanej powyżej na 
Fot. #K1a - ale około 3 razy większe. 
Wiedząc więc iż stopa z Fot. #K1a powyżej miała długość około 12 cm 
przy szerokości 5.6 cm, oraz korzystając z empirycznej wiedzy wszystkich 
tropicieli śladów jacy ustalili iż 
rozmiary stopy każdego rodzaju stworzeń 
są odzwierciedleniem ich wzrostu, można zgrubnie oszacować iż ów 
UFOnauta zwany "Lizard Man" był około 2.5 metra wysoki. Dokumentacja 
przypadku z Bishopville, w tym odlew odcisku owej stopy, a także historia 
agresji owego UFOnauty-potwora, zaprezentowane były na jednym z 
odcinków telewizyjnego serialu 
"Mysteries at the Museum", 
w grudniu 2022 roku nadawanego codziennie w telewizji nowozelandzkiej 
na kanałach 8 i 18 "eden", zawsze w godzinach 17 do 18 (na kanale 8) 
oraz 18 do 19 (na kanale 18). Odcinek z owym "Lizard Man" transmitowany 
był tam w piątek, dnia 30 grudnia 2022 roku, zaś omówienie przypadku 
tego trzypalcowego, gigantycznego UFOnauty-potwora nastąpił w godzinach 
17:11 do 17:21 (kanał 8), oraz 18:11 do 18:21 (kanał 18). W opisach 
tego odcinka podano następującą informację: Don Wildman examines a 
failed invention, a maritime mystery and a swamp creature (co w polskim 
tlumaczeniu oznacza: Don Wildman egzaminuje popsuty wynalazek, 
żeglugową tajemnicę, oraz potwora z bagna). Jeśli więc któryś z moich 
czytelników zainteresowanych prawdą o eksploatacji ludzkości przez 
pasożytnicze UFO (jaką to prawdę potwierdziłem Biblią w {11} z punktu #H2 strony 
biblia.htm) 
znajdzie się w miejscowości Bishopville z Południowej Karoliny w USA, 
wówczas rekomenduję mu aby zaglądnął do powyższego muzeum, 
oglądnął sobie ów odlew szponiastej stopy, poczym zapoznał się 
dokładniej z całym tym niezwyklym przypadkiem ataku agresywnego 
UFOnauty-wielkoluda "Lizard Man" na miejscowego studenta. Z tego 
bowiem co już wiemy o tych 3-palcowych potworach, ich natura jest 
podobna do natury 
owada "modliszka". Przykładowo maleńkie 
kobietki tej rasy "zmora", w folklorze Zachodu znane pod nazwą 
sukuby, 
lubują się w hipnotyzowaniu swą bronią i gwałceniu wymaganych dla ich wzrostu 
małych chłopców, zwykle w wieku około 9 lat. Z kolei mężczyźni rasy "zmora", zwani też 
inkuby, 
lubują się w nocnym gwałceniu ludzkich kobiet po uprzednim zahipnotyzowaniu 
ich swą technicznie wysoce zaawansowaną bronią do zdalnego hipnotyzowania - 
po jakim to zgwałceniu na ciałach kobiet (a czasami i mężczyzn) pozostają 
niebieskie sińce w kształcie 3 lub 3+1 odcisków palców wynikające z żelaznego 
uścisku ich 3+1 palcowych dłoni. (Chińczycy owe sińce, hipnotycznie czynione 
bezbolesnymi, nazywają "ghost pinch" co znaczy "uszczypnięcie ducha".) 
Zapewne warto więc zacząć zadać sobie też pytanie czy np. owa "epidemia" 
znikania bez śladu ludzi samotnie wędrujących po parkach narodowych 
NIE oznacza przypadkiem iż owe potwory mają też smak na ludzkie mięso?
#K2, blog #348. 
Inżynierska analiza "jak" sfilmowanej istoty niezgodnie z prawdą nazywanej 
"Orang Pendek" 
(tj. "Mały Człowiek"), a faktycznie będącej  utrwalonym na wideo z 
Aceh w Indonezji 
UFOnautą z rasy przez folklor Polski zwanej "zmora" zaś w balladzie "Pani Twardowska" 
Adama Mickiewicza opisanej jako "Diablik w wersji mini" (tj. jako "sztuczka kusa"):
Streszczenie: Niniejszy punkt #K2 inżynierską procedurą 
"jak" analizuje przypadek sfilmowania w Aceh z Indonezji 
UFOnauty około jednometrowego wzrostu z miniaturowej rasy przez 
polski folklor ludowy zwanego 
"zmora" - patrz Wideo #K2a 
poniżej. Analiza ta koncentruje się głównie na docieknięciu znaczenia 
tych poprzeaczanych przez innych badaczy szczegółów owego filmu, 
jakie dowodzą używania przez udokumentowaną nim istotę wysoce 
zaawansowanego 
"magnetycznego napędu osobistego", 
którym dysponują jedynie skrycie okupujący Ziemię UFOnauci, a także 
szczegółów jakie poświadczają iż ta mini-istota należy do tej samej 
rasy brutalnych wobec ludzi UFOnautów o trzech szponiastych palcach, 
jaką polski folklor ludowy nazywa "
zmory" zaś najważniejsze 
cechy postępowań i wyglądu jakiej już omówiłem w punkcie #K1 
niniejszej strony i we wpisie #347 do blogów totalizmu (ów wpis 
#347 stanowi adaptację powyższego punktu #K1) oraz ujawniają je też opisy 
uprowadzenia do UFO Polaka, Ś.P. Andrzeja Domała, opublikowane w traktacie [3b] o tytule 
"
Kosmiczna układanka".
Motto: 
"Moja filozofia totalizmu 
naucza, że różnica czy ktoś celowo nas okłamywał ponieważ praktykuje 
filozofię pasożytnictwa, 
czy też jedynie niezamierzenie stwierdza nieprawdę 
ponieważ jest tylko niedoskonałym człowiekiem jaki 
popełnia pomyłki i NIE wie wszystkiego chociaż w swym 
życiu stara się praktykować jakąś formę moralnie poprawnej 
filozofii totalizmu, 
kryje się tylko w jego motywacji, zaś jego motywację zwykle 
pozwala nam poznać jego reakcja na wykazanie mu iż kłamał 
i na naszą próbę sprostowania jego kłamstwa: mianowicie celowo 
nas okłamujący zareaguje wówczas gniewem, wysiłkami zemsty 
i upieraniem się przy kontynuowaniu okłamywania, natomiast 
praktykujący jakąś formę moralnie poprawnego totalizmu wówczas 
albo otwarcie albo chociaż tylko w duchu przyzna nam rację i 
będzie się starał NIE popełniać ponownie tej samej pomyłki czy 
błędu." (Opisana w punkcie #A2.13 ze strony 
totalizm_pl.htm 
totaliztyczna metoda odróżniania nienaprawialnie złych już do kości, 
którzy notorycznie i celowo już kłamią i wywijają świństwa - stąd 
dla własnego dobra których należy unikać i utrzymywać najbardziej 
od siebie daleko, od tych jacy starają się żyć moralnie tak jak przystało 
na totaliztów, ale z powodu swych ludzkich niedoskonałości lub braku 
wiedzy w danej sprawie czasami popełniają zwykłe pomyłki lub błędy 
powodujące iż niektóre ich stwierdzenia też mijają się z prawdą.)
       
Wystarczy oglądnąć dzisiejsze dzienniki z wiadomościami, aby 
odnotować iż cała nasza cywilizacja tonie już w głębinach 
celowego kłamania. Jednocześnie wiadomo, że wszystko ma 
swoją przyczynę i jest tylko skutkiem czegoś co to powoduje. 
To zaś oznacza iż istnieje też jakaś fizyczna przyczyna i źródło 
tego kłamania. Od tysiącleci przyczynę tę i źródło wskazuje Biblia, 
zaś w najnowszych czasach coraz intensywniej te wskazania Biblii 
potwierdzają rzeczowe badania UFO. Jak z nich się okazuje, 
najbardziej pierwotnym źródłem i przyczyną zalewania ludzkości 
obecnym strumieniem oficjalnego kłamania, jest skryta okupacja, 
eksploatacja, wyniszczanie i zamęczanie ludzkości przez nieziemskie 
i moralnie nienaprawialnie już powypaczane istoty, jakie Biblia, 
religie i folkor ludowy nazywają 
"diabłami", natomiast co 
do jakich w dzisiejszych czasach wdrażane są wysiłki aby "nowocześniej" 
nazywać je 
"UFOnautami", która to nazwa opisuje jednak 
istoty zachowujące się dokładnie tak samo jak dawne "diabły" 
(po identyczność zachowań i cech UFOnatów i Diabłów patrz 
podrozdział V9.1 z tomu 16 mojej monografii [1/4] - 
albo nawet nazwać je jakimiś jeszcze bardziej zwodząco powymyślanymi 
nazwami. Istoty te są fizyczne i materialne tak samo jak ludzie, tyle 
że będąc nieporównanie wyżej od ludzi zaawansowane technicznie, 
naukowo i medycznie, na ludziach moce i możliwości stwarzane 
ich techniką mogą sprawiać wrażenie niemal istot 
"nadprzyrodzonych". Z tego co o nich już wiemy, np. z 
traktatu [3b] "Kosmiczna Układanka" o uprowadzeniach przez UFO i na planetę "Nea" Polaka, Ś.P. Andrzeja Domała, 
krótko też omawianego na ok. 26-minutowym wideo o tytule 
"
Andrzej Domała - Uprowadzony na planetę Nea" 
i o adresie 
https://www.youtube.com/watch?v=R86lKRd3ADQ, 
owi "obcy" przybywający do nas w gwiazdolotach UFO są jak rodzaj 
"kosmicznej zarazy", która najpierw przerzuca swe macki i żywą tkankę 
na coraz to nowe planety, potem zaś zamienia te planety w zatrute 
wysypiska śmieci na jakich dalsze życie jest już niemożliwe, a stąd 
w końcu musi się przerzucać na następne z planet. (Tak nawiasem 
mówiąc, za upowszechnienie prawd które Pan Domała zgromadził podczas 
swych uprowadzeń przez UFO na planetę Nea, jak wierzę, potem została 
na nim skrycie użyta owa słynna "
maszyna do indukowania raka" - 
pokazywaniem której UFOnauci grożą uprowadzonym do UFO iż pozbywają 
się nią niewygodnych lub nieposłusznych im osób, zaś do opisów której linkuje strona 
skorowidz.htm.) 
Aby więc zaludniać coraz to nowe planety a jednocześnie dzięki 
posiadaniu pracujących na nich niewolników wieść leniwe, 
wygodne i nastawione tylko na przyjemności życie, owi szatańsko 
pasożytniczy UFOnauci utrzymują też całe planety swych niewolników, 
tak jak o sytuacji Ziemi i jej mieszkańców wyjaśniłem to na stronie "evil_pl.htm". 
Mieszkańców zaś tychże planet swych niewolników nieustająco 
potem eksploatują ze wszelkich surowców jakie są im absolutnie 
niezbędne dla kontynuowania tejże roli "kosmicznej zarazy", np. 
eksploatują głównie z materiałów rozrodczych (spermy i ovule), z tzw. 
"
energii moralnej", 
z poprawnych osiągnięć ich wiedzy i techniki, itp. Aby zaś bez 
końca utrzymywać swych niewolników (w tej liczbie ludzkość) 
w takiej roli ichnich niewolników i dostawców wymaganych 
surowców, nieustająco propagują i bezwybiorczo nagradzają 
"
pieniędzmi" 
wszelkie formy okłamywania, aż do sytuacji jaką np. na Ziemi widzimy 
obecnie - kiedy to im wyżej ktoś przy władzy lub bogactwie, tym bardziej 
zmuszany jest do okłamywania swych bliźnich aby utrzymywać swoją 
lukratywną pozycję i dochody. Ponadto to oni powtarzalne wyludniają 
Ziemię wojnami, zarazami i kataklizmami powodowanymi ich zaawansowaną 
techniką, medycyną, oraz zmyślnymi intrygami. (Przykładami tych 
wyludnień może być celowe eksplodowanie stosu wehikułów UFO koło 
obecnej miejscowości Tapanui w Nowej Zelandii - opisane na stronie 
tapanui_pl.htm, 
a także celowe spowodowanie morderczego tsunami opisywanego na stronie 
day26_pl.htm 
a wywołane umyślnym eksplodowaniem wehikułu UFO przy brzegach 
prowincji Bandar Aceh z Indonezji - w której sfilmowano UFOnautę-zmorę 
omawianego w niniejszym punkcie #K2.) Z kolei to chroniczne kłamanie 
i wyludnianie szybko przybliża na Ziemi nadejście sytuacji z naszego filmu 
"
Zagłada ludzkości 2030".
       
Odnotuj iż wskazywany i linkowany powyżej gratisowy film 
"
Andrzej Domała - Uprowadzony na planetę Nea" 
na swej długości od 12:20 do 12:45 minut omawia znaczenie 
umiejętności aby dokonywać 
"zawijania światła" jaką 
nabyli nasi pasożytniczy krewniacy mieszkający na planetach 
Oriona, którzy tysiące lat temu zaludnili Ziemię swymi potomkami 
aby móc potem aż do dzisiaj nieustająco okupować, eksploatować 
i umartwiać nas sekretnie na tysiące najróżniejszych sposobów. 
To właśnie fragment sił skrycie okupujących Ziemię na zlecenie 
owych naszych pasożytniczych krewniaków z Oriona, stanowią 
UFOnauci-zmory, sfilmowanie jednego z których opisuję w niniejszym 
punkcie #K2. Andrzej Domała omawia to "zawijanie światła" w 
swym wywiadzie ponieważ opanowanie tej niezwykłej umiejętności 
podnosi międzygalaktyczną cywilizację, która ją używa, na następny 
(najwyższy) poziom nauki i techniki, w sposób podobny jak ludzkość 
zostanie podniesiona na wyższe poziomy nauki i techniki kiedy 
zbuduje i zacznie używać wynalezione przeze mnie 
Komory Oscylacyjne, 
Magnokrafty oraz 
baterie telekinetyczne - 
co staram się wyjaśnić w punktach #J1 do J4 ze swej strony o nazwie 
1985_teoria_wszystkiego.htm. 
Niezwykłością zaś faktu iż "zawijanie światła" stanowi wskaźnik poziomu 
technicznego i naukowego w rozwoju danej cywilizacji międzygalaktycznej, 
jest iż już od ponad 2000 lat w tejże roli potwierdza je 
"[Ω] 
Pieczęć Boga" zakodowana w Biblii, między innymi, wersetem 3:33 
z "Księgi Barucha" - tak jak dokumentują to i szczegółowiej wyjaśniają 
opisy z punktu #J1 wyżej wymienionej strony 
1985_teoria_wszystkiego.htm.
       
Ponieważ niniejsza "część #K" tej strony poświęcona jest omówieniu 
najbardziej oczywistych i niepodważalnych dowodów materialnych 
na fizykalne istnienie okupujących Ziemię UFOnautów, w niniejszym 
punkcie #K2 postaram się wykazać, że nawet w tak zdawałoby się 
jednoznacznej sprawie jak interpetacja wideów dokumentujących 
nieludzko wyglądających i zachowujących się UFOnautów, ciągle ktoś 
oficjalnie i skrycie przemyca kłamstwa jakie mają odwracać uwagę 
ludzi od materialnej natury i istnienia UFOnautów oraz ich celowego 
ukrywania się przed ludźmi przy pomocy możliwości i mocy ich 
ogromnie zaawansowanej techniki. Wykazania tego dokonam na 
dostępnych w internecie licznych kopiach widea, które pokazują 
około jednometrowego UFOnautę o nieziemskich możliwościach, 
jaki został sfilmowany 
w Aceh z Indonezji, 
zaś najlepiej opracowana wersja którego to wideo dostępna jest pod adresem 
https://www.youtube.com/watch?v=9rqan-UsN7g - 
patrz 
Wideo #K2a poniżej. Jak czytelnik sam może sprawdzić, 
na temat tego mini-UFOnauty już obecnie upowszechniane są najróżniejsze 
zwodzące ludzi kłamstwa, np. że jest on człowiekiem normalnego 
wzrostu, zaś jego mały wzrost to złudzenie optyczne jakie wynika 
np. z działania tzw. "fotograficznej persektywy", że wcale NIE jest 
on ukrywającym się przed ludźmi "obcym" (tj. "alien" czyli "UFOnauta"), 
a tylko nadal nieznanym ludzkości dzikim człowieczkiem "Orang Pendek", 
który stroni od cywilizacji, itp., itd. Aczkolwiek ja sam też jestem 
tylko omylnym człowiekiem jaki NIE wie wszystkiego, stąd niekiedy 
w swych inżynierskich analizach "jak" też mogę czasami się mylić, 
niemniej w zaprezentowanych poniżej swych licznych argumentach 
z całą pewnością prostuję niektóre kłamstwa jakie na temat tego 
UFOnauty-zmory są już upowszechniane.
       
Omawiane w niniejszym punkcie #K2 jest wideo męskiego 
UFOnauty sfilmowane w Indonezji, mnogie obecnie kopie 
którego opatrzone komentarzami ich autorów czytelnik 
może gratisowo wyszukiwać sobie w YouTube np. rozkazem 
https://www.youtube.com/results?search_query=dwarf+indonesia+aceh+orang+pendek . 
Moim osobistym zdaniem najlepiej opracowana 
kopia tego wideo dostępna jest pod adresem 
https://www.youtube.com/watch?v=9rqan-UsN7g. 
Jest to już drugie bardzo dobre udokumentowanie na wideo faktu 
istnienia materialnych jak ludzie UFOnautów około jednometrowego 
wzrostu, którzy przez folkor ludowy są nazywani 
"zmora", 
zaś których Mickiewicz opisuje pod nazwą 
"Diablik" w 
dokładniej omówionej w punkcie #K1 powyżej balladzie 
"
Pani Twardowska", 
a jednocześnie których inny przykład udokumentowany też 
został w wideo linkowanym na końcu podpisów pod zdjęciami 
Fot. #K1abc a wyszukiwanym za pomocą rozkazu 
https://www.youtube.com/results?search_query=Creature+LaJunta+home+Colorado , 
zaś wytopienie szponiastej trzypalcowej stopy których w twardym 
asfalcie NZ chodnika pokazałem na 
Fot. #K1a powyżej w 
#K1 na niniejszej stronie i we wpisie #347 do blogów totalizmu. 
Niestety widea tego maleńkiego UFOnauty sfilmowanego w Indonezji 
są albo analizowane przez tych co celowo starają się wprowadzać 
ludzi w błąd, albo też przez ludzi którzy NIE mają niemal żadnego 
doświadczenia ani w badaniach UFO, ani też w inżynierskim 
wypracowywaniu procedur 
"jak" - ogromną wiedzo-twórczą 
istotność których to procedur podkreślają punkty #G3 do #G5 ze strony o nazwie 
wroclaw.htm. 
Dlatego wnioski do jakich analizy te prowadzą typowo zawierają 
sporo przeoczeń i pomyłek. Na szczęście w środę dnia 2022/6/1 
na blogach totalizmu (tj. blogach o adresach z punktu #Z3 
niniejszej strony) opublikowaniem już swój wpis #347 zawierający 
"raport z moich badań wytopień śladów 
stóp UFOnautki-zmory w asfalcie NZ chodnika", 
tj. opublikowałem informacje opisane powyżej w punkcie 
#K1 niniejszej strony "petone_pl.htm". Z raportem tym aż 
tak się spieszyłem aby mógł on ukazać się na blogach totalizmu już 
w tydzień po odkryciu omawianych w nim śladów zmory-UFOnautki 
(czyli ukazać się już w środę dnia 2022/6/1) - tak aby zanim zostanie 
opublikowany ów materiał dowodowy mający formę zdjęć śladów stóp 
tej mini-UFOnautki, ślady te NIE miały czasu aby 
zniknąć z chodnika 
na jakim zostały wytopione. Stąd dzięki zakończeniu tamtego projektu 
swych rzekomo "hobbystycznych" badań (wszakże pozbawionych 
oficjalnego poparcia i finansowania), uzyskałem nieco czasu i mocy 
przerobowej aby zająć się dodaniem inżynierskiego 
"jak" 
do słownikowego 
"co" kryjącego się w owym filmie 
o mini-UFOnaucie sfilmowanym w 
Aceh z Indonezji. 
Niniejsze moje ustalenia w tej sprawie, od tej samej środy dnia 
2022/6/1 są więc już dostępne w tym punkcie #K2 z mojej strony 
o nazwie "petone_pl.htm". Zapraszam do ich poczytania.
       
Omawiane tu wideo raportuje sfilmowanie mini-UFOnauty 
w prowincji 
Aceh z Indonezji - tj. w tym samym 
obszarze, który w 2004 roku został zdewastowany morderczym 
morskim 
"tsunami" też spowodowanym celowo 
przez UFOnautów a opisanym szeroko na mojej stronie 
day26_pl.htm 
(być może ów miniaturowy UFOnauta-zmora był tam aby 
zbadać konsekwencje tsunami, które oni spowodowali).
Ponieważ większość kopii tego wideo zwykle ma narrację 
w języku angielskim, najpierw streszczę po polsku sytuację 
jaką one dokumentują. I tak grupa terenowych motocyklistów 
z Indonezji, która uprawia sportowe ujeżdżanie w naturalnym 
terenie swej wyspy, jadąc w rzadko zalesionym bezludnym 
obszarze niemal bez zarośli i trawy, nagle została zaskoczona 
przez mini-istotę (tj. przez zmorę-UFOnautę) jaka wybiegła 
na drogę, którą oni właśnie jechali. Ciekawe iż widząc owych 
motocyklistów, ów UFOnauta wcale się przed nimi NIE ukrył, 
chociaż mógł, bowiem motocykle rajdowe czynią wiele hałasu, 
stąd słyszał z daleka ich nadjeżdżanie - jednak będąc pewnym swego 
bezpieczeństwa wyszedł na drogę na jakiej do niego podjeżdżali. 
Pierwsi dwoje z motocyklistów tak go się wystraszyli, że jeden z 
nich upadł a oboje aż zatrzymali swe motocykle - co sugeruje, 
że swymi 
telepatycznymi urządzeniami osobistej broni 
UFOnauta nadał im rozkaz aby się go bali (co UFOnauci typowo 
czynią w takich sytuacjach). Ponieważ jednak potem zaczął 
biegiem od nich się oddalać wzdłuż przedłużenia drogi jaką 
oni jechali, motocykliści ruszyli za nim w pościg. Jednak 
biegnięcie tej istoty okazało się być aż tak szybkie iż bez 
względu na to jak motocykliści się starali, istota ta bez 
przerwy oraz bez wyraźnego wysiłku utrzymywała swe 
od nich oddalenie. Kiedy dobiegła do obszaru zarosłego 
trawą o jakiej ów film ujawnia iż była wysoka na około jeden 
metr, istota bez pośpiechu weszła na ścieżkę wiodącą poprzez 
ową trawę i zniknęła z dalszego widoku motocyklistów.
       
Na temat owych mini-UFOnautów i działania ich techniki 
opublikowałem już sporo informacji pod adresami podanymi 
powyżej w punkcie #K1. Informacje podane w niniejszym 
punkcie #K2 raportują wyniki mojej inżynierskiej analizy 
"jak" faktów i prawd zawartych w opisywanym tu wysoce 
edukującym wideo wyszukiwalnym np. rozkazem: 
https://www.youtube.com/results?search_query=dwarf+indonesia+aceh+orang+pendek, 
moim zaś zdaniem najlepiej zilustrowanych na 9:40 
minutowym wideo o tytule "
Orang Pendek, Entity, Alien ?? - Breakdown" 
upowszechnianym gratisowo pod adresem 
https://www.youtube.com/watch?v=9rqan-UsN7g. 
Do najważniejszych ustaleń mojej analizy 
"jak" 
należą następujące fakty, które są ilustracyjnie udokumentowane 
przez zdarzenia zarejestrowane i pokazane na owym filmie:
{1} Telepatyczna emanacja uczucia paraliżującej grozy. 
Analizowany tutaj film zaczyna się od pokazania konfuzji dwóch 
pierwszych z motocyklistów biorących udział w jeździe poprzez dziki 
obszar Indonezji. Widać na nim iż oboje motocykliści byli czymś 
wysoce wystraszeni, a motocykl jednego z nich nawet leży na ziemi. 
A źródłem ich strachu okazuje się być maleńki, ok. 1-metr wysoki, 
ludzik (zmora-UFOnauta). Porównanie tego obrazu z doświadczeniami 
innych ludzi jacy nagle natknęli się na takich maleńkich UFOnautów, 
a jakich przeżycia ja dawniej badałem, wyjaśnia co wówczas naprawdę 
się stało. Mianowicie owi metrowej wielkości UFOnauci dysponują 
bronią nieśmiercionośną 
w działaniu nieco podobną do używanego przez dzisiejszą milicję 
niemal wszystkich krajów świata tzw. 
"
paralizatora" 
(po angielsku zwanego 
taser). 
Tyle, że u UFOnautów ich broń działa na nieporównywalnie 
wyższym poziomie technicznym. Przykładowo, broń 
UFOnautów ma formę na stałe wbudowanego w ich 
ciała niewielkiego implantu, stąd zawsze noszą oni ją 
ze sobą. Implant ten automatycznie wykonuje polecenia 
jakie UFOnauci wykonawczo sformułują w umyśle. Ma ona 
też aż dwa tryby pracy, mianowicie (a) "tryb telepatycznego 
wysyłania uczucia grozy oraz nakazu jaki odstrasza od 
danego UFOnauty wszelkie inne żywe istoty", oraz (b) "tryb 
natychmiastowego hipnotycznego paraliżowania potencjalnego 
agresora". Posądzam iż na owych dwóch motocyklistach użyty 
został jedynie tryb (a) odstraszania. Tryb (b) paraliżowania 
jest bowiem głównie używany kiedy owi mali UFOnauci wchodzą 
do czyjegoś mieszkania, np. aby zgwałcić lub porwać do UFO 
znajdującą się tam osobę. W ludowej mądrości użycie tego 
paraliżującego trybu (b) jest najczęściej opisywane pod nazwą 
atak "zmory" 
(patrz przykłady tego ataku, raportowane w komentarzach czytelników 
pod 7:06-minutowym polskojęzycznym wideo o tytule 
"
Paraliż senny, czyli nocne zmory"), 
albo też pod nazwą 
atak "nocnej mary". 
Niestety, 
zaprogramowana na "zaprzeczanie prawdzie" 
oficjalna medycyna ludzkości nazywa użycie tej broni UFOnautów 
"naukowym" i wysoce wszystkich zwodzącym wyrażeniem 
"
paraliż senny". 
Jak bowiem zwykle, naukowcy medycyny celowo ignorują 
prawdę - w tym przypadku NIE uznają prawdy raportów 
osób sparaliżowanych działaniem tejże broni UFOnautów, 
stwierdzające iż niemal zawsze kiedy paraliż ten kogoś 
unieruchamia, w pokoju jego ludzkiej ofiary znajduje się 
już jakaś nieziemska mała istota (tj. "zmora"), która na 
dodatek po sparaliżowaniu zwykle fizycznie odczuwalnie 
gwałci tak obezwładnioną osobę - którego to gwałtu 
większość osób będących ofiarami "ataku zmory" jest 
całkowicie świadoma a ponadto mają na to dowody 
na własnym ciele w formie bezbolesnych tzw. 
"uszczypnięć duchów" opisanych w 
#K1 powyżej a pozostawiających podleczone 
na bezbolesność sińce na ich rękach, biodrach 
i nogach. Ja doskonale jestem świadomy działania tej 
broni UFOnautów, bowiem doświadczyłem ją co najmniej 
dwa razy w swym życiu. Za pierwszym razem jako 
9-letni chłopiec byłem nią obezwładniony, a jednocześnie 
widziałem UFOnautkę-zmorę która jej użyła aby mnie 
obezwładnić z zamiarem zgwałcenia. Za drugim razem 
byłem dotknięty poczuciem ogromnej grozy podczas 
odbywania mojej profesury w Korei, kiedy obserwowałem tzw. 
MIB (tj. "men in black"), 
jacy inspektowali zamiar usunięcia rzeźby zmory-UFOnautki 
pokazanej na "Fot. #K1c" z niniejszej strony i we wpisie #347 
do blogów totalizmu, zaś omówionej dokładniej w podpisie pod 
Fot. #G1c 
z mojej innej strony o nazwie 
sw_andrzej_bobola.htm. 
Inne osoby jakie były konfrontowane z tymi maleńkimi UFOnautami-zmorami 
też doświadczały na sobie działania tej ich broni. Jeden z przykładów 
jej użycia jaki poznałem w swych badaniach, miał przebieg bardzo 
podobny jak ów zarejestrowany na omawianym tu wideo. Doświadczył 
go mój znajomy, Wojciech Godziszewski, mieszkający wówczas w 
miejscowości Dobra Szczecińska. Jego przeżycie miało miejsce tuż 
po godzinie 21, dnia 18 marca 1978 roku. Opisałem je dokładnie w 
podrozdziale R2 z tomu 15 mojej monografii [1/5], oraz w 
podrozdziale R2 z tomu 7 mojej starszej monografii [1/3].
Z użyciem przez "zmory-UFOnautów" omawianej tu broni jaka za 
pomocą technicznie indukowanej głębokiej hipnozy kompletnie 
paraliżuje życiowe funkcje ciała ofiary, wiąże się bardzo poważny 
problem ludzkości. Problem ten, zamiast dotychczasowego 
ignorowania i ukrywania poza zwodzącą ludzi terminologią 
"paraliż senny" jaka celowo unika uwypuklenia jego groźnej 
dla życia natury, raczej powinien być właściwie nazywany (np. 
"zastrzelenie techniczną hipnozą") oraz starannie 
badany. Źródło tego problemu wywodzi się z szeroko znanej 
cechy każdej odmiany hipnozy, że aby zahipnotyzowane ciało 
mogło powrócić do normalnego funkcjonowania, najpierw musi 
być odhipnotyzowane. Nikt jednak się NIE zastanawia, co stanie 
się z ciałem sparaliżowanym taką bronią technicznie indukowanej 
paraliżująco-głębokiej hipnozy, jeśli z jakichś powodów po zastrzeleniu 
kogoś tą bronią ów zmora-UFOnauta NIE odhipnotyzuje potem 
swej ofiary (np. ponieważ musi uciekać z miejsca zdarzenia, albo 
ma krótką pamięć, albo też jest bardzo złośliwą istotą). Tymczasem 
jest bardzo istotnym aby zacząć zadawać pytania w rodzaju: 
czy z "atakami zmory" NIE jest przypadkiem związana 
owa spora liczba ludzi, którzy budzą się z rzekomego medycznie 
potwierdzonego stanu śmierci zaledwie na krótką chwilę tuż 
przed tym kiedy już mają być pochowani, a także czy to owe 
"ataki zmory" NIE są faktycznie odpowiedzialne za sytuacje 
iż dokonujący ekshumacji zwłok czasami raportują 
znajdowanie w grobach nienaturalnie poskręcanych ciał jakie 
przecież w chwili pochowunku były ułożone w wyprostowanej 
i jakby śpiącej pozie?
{2} Technicznie wysoko zaawansowany "osobisty 
napęd magnetyczny" używany przez UFOnautę z tego widea, 
jaki pozwala UFOnaucie utrzymywać się w stałej i bezpiecznej 
odległości około 50 metrów od ścigających go motocyklistów. 
Fakt użycia tego napędu potwierdza wiele zilustrowanych 
na owym wideo sytuacji. Przykładowo widać to z sytuacji 
iż pomimo wysiłków motocyklistow aby dogonić "uciekającego" 
mini-UFOnautę, istota ta bez trudu utrzymywała ich za sobą na 
bezpiecznej odległości około 50 metrów, a nawet wykazywała brak 
obawy iż ją zdołają dogonić (np. zatrzymywała się aby popatrzeć 
na ich reakcję). Któż zaś z biegnących wyłącznie na własnych 
nogach jest w stanie NIE dawać się dogonić przez motocykle 
prowadzone doświadczonymi w jeździe po terenie rękami?
Aby biegać aż tak szybko jak terenowy motocykl, trzeba albo 
wyjątkowo szybko przebierać nogami, albo też wydłużać 
swe kroki. Z widea wynika, że "uciekający" przed motocyklami 
UFOnauta przebierał nogami niemal tak samo szybko jak 
biegnący człowiek - który pomimo posiadania nóg dłuższych 
od owego UFOnauty, ciągle NIE miałby szansy utrzymywać 
wymagane wyprzedzenie 50 metrów przed tymi motocyklami. 
To zaś oznacza, że ów UFOnauta wydłużał zasięg każdego 
ze swoich kroków, co na wideo jest potwierdzone siłą z jaką 
jego stopy wyrzucały ziemię, zaś w zasadzie działania napędu 
osobistego UFOnautów ilustruje też iż sterowanie działania 
tego napędu jest komputerowo sprzężone z zamiarami myślowymi 
i z sygnałami myślowymi sterującymi działaniem mięśni ciała 
tego UFOnauty. Niestety, w internecie NIE ma danych o odciskach 
stóp tego UFOnauty, szczególnie jak długie były poszczególne 
kroki w jego biegu. Na szczęście, długość tych kroków można 
zgrubnie ocenić poprzez analizowanie przesunięcia się tego 
UFOnauty przy pojedyńczym swym skoku biegowym z jednej 
nogi na drugą nogę. Przykładowo, w ostatnich ujęciach tego 
wideo (niestety, kiedy UFOnauta już zwolnił swój bieg) trzema 
krokami ukośnie przecina on drogę po jakiej biegnie z prawej 
jej strony ku lewej. Ze śladów kół na owej drodze można zaś 
wnioskować iż jeździły po niej ciężkie ciężarówki z przyczepami 
(prawdopodobnie wywożące z lasu pościnane drzewa), stąd 
jej szerokość zapewne wynosi ponad trzy metry, co oznacza 
iż UFOnauta około jedno-metrowego wzrostu nawet w swym 
zwolnionym biegu stawiał kroki o większej długości niż jego 
wzrost  - co samo w sobie jest już 
dowodem iż używał 
on "magnetycznego napędu osobistego" dla wspomagania 
szybkości swego biegu. Wszakże biologicznie jest niemożliwe, 
aby mała istota była w stanie stawiać kroki dluższe od swego 
wzrostu. Oczywiście, długości jego kroków w tym wideo dałoby 
się dokładniej oszacować poprzez analizę np. klatek cofanych 
do tyłu - ale aby dokonać tego precyzyjnie trzebaby mieć wymagany 
sprzęt, jakim oczywiście prowadząc badania jako hobbysta ja NIE 
dysponuję. Dowodem na użycie napędu osobistego, pędniki 
którego nadają też UFOnaucie niespotykanej u ludzi siły, 
jest także 
grubość i wielkość "kija" jaki ów UFOnauta 
niósł w jednej ręce podczas swego "uciekania" utrzymując go 
w wymagającej ogromnej siły pozycji oddalenia od swego ciała. 
Wszakże grubość tego "kija" motocyklista ludzkiego rozmiaru 
jedynie z trudnością zdołał objąć swymi dłońmi i podnosił go 
aż dwoma swymi rękami, podczas gdy UFOnauta potrafił trzymać 
go w tylko jednym ręku biegnąc z nim równie szybko jak terenowy 
motocykl i wywijal nim w powietrzu jakby była to leciutka trzcinka.
{3} Bycie ubranym w brązowy, obcisły i częściowo przeźroczysty 
kombinezon UFOnauty, obejmujący, między innymi, kaptur ochronny na 
głowę. Innymi słowy, ubiór tego UFOnauty stanowił zaprojektowaną 
dla klimatu tropiku termo-regulującą wersję podobnego kombinezonu 
jaki dla chłodniejszego klimatu chronił UFOnautę sfilmowanego w 
miasteczku LaJunta stanu Colorado, US, w 2019 roku - wideo którego 
jest linkowane na końcu podpisów pod 
Fot. #K1abc powyżej 
w punkcie #K1 na tej stronie za pomocą rozkazu 
https://www.youtube.com/watch?v=kzSNLqx6O6c. 
Szczególnie podobne do siebie w kombinezonach obu tych UFOnautow 
są nakrycia na głowę. Wszakże zgodnie z folklorami wielu krajów, 
w tym także Polski, te miniaturowe istoty mają ogromne 
"psie uszy" jakie wystają wysoko ponad ich głowę. Stąd gdy 
ktoś z ludzi ich zobaczy, wówczas od razu z owych uszu wie iż NIE są 
one ludźmi. Dlatego, aby ukryć te uszy, na Ziemi używają owych 
obszernych kapturów na głowę. Jedno z potwierdzeń iż motocykliści 
NIE sfilmowali kogoś goło-skórego, a właśnie kogoś ubranego w taki 
obcisły kombinezon termo-regulujący widziany u opisywanego tu 
UFOnauty z prowincji Aceh w Indonezji, jest np. wytarcie i wybielenie 
tego kombinezonu na tyłkowej części ciała owego mini-UFOnauty - 
prawdopodobnie spowodowane długotrwałymi przesiadywaniami 
w obcisłych fotelach załogi gwiazdolotu UFO małego typu (np. typu K3).
{4} Wzrost owego UFOnauty wynoszący zaledwie około 
jednego metra - co potwierdza iż należał on do męskiej wersji 
tej samej rasy UFOnautów, żeńska wersja jakiej wytopiła w twardym 
asfalcie NZ chodnika ślady stóp omawiane w #K1 niniejszej strony 
i pokazane tam na 
Fot. #K1a. Tej 1-metrowej wysokości 
jego wzrostu dowodzi porównanie jego i trawy w której bez pośpiechu 
ani obawy ów mini-UFOnauta znika na końcu swej "ucieczki". Z kolei 
porównując wysokość owej trawy do wysokości motocykli oraz 
motocyklistów, daje się ustalić iż górna krawędź tej trawy była 
właśnie trochę ponad jedno-metrowej wysokości, zaś ów UFOnauta 
był nieco niższy od krawędzi tejże trawy.
{5} Obecność "szponów" na rękach i nogach UFOnauty 
oraz jego nadludzka siła. Ciekawe czy czytelnik zwrócił uwagę 
i odnotował trudność i sposób trzymania tej sporej i grubej niemal 
"belki", którą pod koniec wideo jeden z motocyklistów pochwycił 
oboma rękami i z wyraźnym wysiłkiem podniósł ponad swoją głowę, 
zaś którą podczas swego biegu "zmora-UFOnauta" wywijał jakby 
to była leciutka "trzcinka" lub "kijek"? Albo czy odnotował iż wideo 
podczas biegu czasami ujawnia, że pięta owego UFOnauty znacząco 
odstaje od reszty stopy tak jak (czwarty - tylni) pazur odstaje od 
stopy posągu owej UFOnautki pokazanej na 
Fot. #K1c 
powyżej na tej stronie? Zacznijmy więc myśleć racjonalnie: jakież 
to jednoznaczne wnioski daje się z tego wyciągnąć?
{6} Możliwość iż całe to zdarzenie zostało zainscenizowane 
przez UFOnautów. UFOnauci są w stanie przez tysiące lat okupywać, 
eksploatować, umęczać i ukrywać się przed ludźmi tylko ponieważ mają 
wysoce inteligentnie zaprojektowane i realizowane metody odwracania 
uwagi ludzkości od swego istnienia i działalności na Ziemi. Jedna 
z takich wyjątkowo mądrych metod może być wyrażona powiedzeniem 
"jeśli chcesz ukryć drzewo, posadź 
wokół niego cały las", zaś doskonały przykład jak w 
praktyce jest ona realizowana omawiam w #A5 do #A5bc ze strony 
totalizm_pl.htm. 
Z kolei przykład zainscenizowanego przez UFOnautów zdarzenia jakie 
posłużyło im dla odwracania uwagi ludzi od swojej działalności na Ziemi, to 
uprowadzenie na planetę Nea Polaka, Andrzeja Domała - opisane w naszym traktacie [3b]. 
Istnieje cały szereg przesłanek jakie sugerują iż całe zdarzenie 
zilustrowane na omawianym tu wideo zostało właśnie zainscenizowane 
jako jeszcze jedno takie "sadzenie lasu wokół drzewa które ma być ukryte". 
Najważniejszą moim zdaniem z tych przesłanek są owe legendy indonezyjskie 
twierdzące iż w obszarze gdzie zdarzenie to zaistniało ma jakoby sekretnie żyć 
jakiś szczep nieznanych nauce miniaturowych wersji ludzi, przez miejscowych zwanych 
"
Orang Pendek". 
Stąd spotkanie mini-UFOnauty daje się "naukowo wyjaśnić" jako 
spotkanie z takim miniaturowym człowiekiem - rzucając w ten sposób 
"oficjalne" wątpliwości na wszelkie inne twierdzenia o obserwacjach 
UFOnautów. Kolejnym jest wybranie całej grupy motocyklistów na 
świadków filmujących to zdarzenie - co pozwala na ukrycie sporej liczby 
informacji jakie w innych przypadkach mogłyby zostać udokumentowane. 
Przykładowo, grupa motocykli dokładnie zniszczyła ślady stóp owej istoty, 
uniemożliwiając ich pomierzenie i udokumentowanie. Ubiory motocyklistów 
i szybkość ich jazdy oraz całego zdarzenia uniemożliwiają też rozeznanie 
czy wszyscy oni są ludźmi, czy też pod któregoś z nich np. podszywa 
się UFOnauta-przywódca, który wykazuje posiadanie typowych dla 
UFOnautów szczegółów wyglądu. Także fakt iż mini-UFOnauta oczekiwał 
tuż przy drodze przez jaką motocykliści będą jechali, poczym zamiast 
kucnąć aby się ukryć i pozwolić im przejechać, poraził ich swą telepatyczną 
bronią powodującą strach i paraliź, poczym zaczął "uciekać" wzdłuż 
drogi jaką oni właśnie zamierzali podążać. Ponadto kilka jeszcze innych 
przesłanek o podobnie subtelnej naturze. Wszakże nasz problem 
z ewentualnym odkryciem iż owo zdarzenie zostało celowo 
zainscenizowane jest taki sam jak problem z całą okupacją 
Ziemi przez cywilizacje UFO oraz z naszym podjęciem obrony 
przed byciem eksploatowanymi przez tych UFOnautów. Problem 
ten zaś polega na tym, że w porównaniu z ludźmi są oni aż tak 
wyżej zaawansowani technicznie, naukowo, medycznie i swą 
inteligencją, że dla większości z nas wyglądają wprost jak 
"nadprzyrodzone istoty". Przykładowo, ich technika i nauka 
pozwala im natychmiastowo przylatywać na Ziemię z innych galaktyk 
używając napędu telekinetycznego (jak dowodzą tego moje badania 
wyjaśnione w [A5b] z punktu #I3 mojej strony 
1985_teoria_wszystkiego.htm 
gwiazdoloty telekinetyczne mogą latać z nieskończoną szybkością). Dla ludzi 
mogą też stawać się niewidzialni. Ponadto mogą też przenikać przez mury i to 
bez szkody dla swych ciał ani też dla murów. Mają broń jaka techniczną hipnozą 
natychmiastowo nas paraliżuje i NIE możemy się nawet poruszyć (postrzelenie 
tą bronią mądrość folkloru ludowego nazywa 
"atakiem zmory" - niestety 
otumanieni przez UFOnautów nasi lekarze wmawiają nam iż jest to jedynie 
"
paraliż senny"). 
Ponadto potrafią telepatycznie i po-hipnotycznie programować każdego jak 
tylko zechcą, np. aby absolutnie 
NIE wierzył w istnienie UFO (to 
dlatego przywódcy i najbardziej wpływowi "eksperci" ludzkości tak właśnie 
zaprogramowani do dzisiaj wszystkim wmawiają iż UFO są np. "przywidzeniami" 
i wcale NIE istnieją) - i to na przekór iż każdy z ludzi na własnej nodze 
nosi znak iż UFOnauci jednak istnieją fizycznie. Wszakże podobnie jak 
każdy Polak ma przyporządkowany sobie tzw. 
numer PESEL, 
UFOnauci "numerują" i "identyfikują" każdą osobę na Ziemi poprzez 
wprowadzenie w kość piszczelową jego nogi specjalnego 
"implantu 
identyfikacyjnego". Po wwierceniu owego implantu, na boku nogi 
u każdego z ludzi na Ziemi pozostaje niewielka blizna, jaką pokazałem na 
Fot. #B4 
ze swej strony internetowej o nazwie 
ufo_pl.htm, 
zaś omówiłem tam w punkcie #B4. Tyle, że u niektórych z osób rana po 
wierceniu dla wstawienia tej blizny może zagoić się lepiej niż u innych, 
stąd wówczas staje się ona niemal niewidoczna. Każdy też z ludzi jest 
uprowadzany do UFO co najmniej raz w miesiącu, ponieważ UFOnauci 
"doją" od niego materiał reprodukcyjny i tzw. 
"energię moralną" - 
którą opisałem nieco dokładniej w punktach #D3 i #D2 ze swej strony o nazwie 
nirvana_pl.htm, 
a której z uwagi na swą antyboską i pasożytniczą filozofię sami UFOnauci 
NIE są w stanie wygenerować - tymczasem "energia moralna" jest aż 
tak niezbędna do zdrowia "duszy" jak tlen jest niezbędny dla zdrowia 
i życia "ciała" (czyli jej brak może zabić, podczas gdy obecnie jej 
deficyt jest powodem m.in. depresji psychicznych i masowych histerii). 
Niektóre osoby, w tym i mnie, UFOnauci uprowadzają regularnie 
co tydzień, między innymi aby dodatkowo wprogramować w nich 
po-hipnotyczne nakazy, a ponadto aby pod hipnozą poznać od 
nich nową wiedzę jakiej w międzyczasie osoby te nabyły, oraz aby 
dowiedzieć się nad czym osoby te aktualnie pracują i co zamierzają uczynić. 
Wziąwszy pod uwagę wszystko powyższe, aż strach ogarnia iż trzebaby 
jakiegoś ogromnego cudu aby uwolnić ludzkość od tych okupantów i 
eksploatatorów, wszakże jak narazie NIE widać najmniejszej szansy 
iż coraz bardziej bezbożni i zaprogramowani na egoizm sami ludzie będą 
w stanie kiedykolwiek choćby spróbować uczynienia czegokolwiek w 
kierunku próby uwolnienia się od nich.
       
Jak widzimy z powyższego, 
wykonanie inżynierskiej analizy 
"jak" bazującej na wiedzy o wynikach badań UFO, choćby 
dla tak krótkiego wideo jak to tutaj omawiane, już wydobywa na 
światło dzienne wiele faktów jakie dotychczasowa niekompetencja 
i po-hipnotyczne nakazy wydawane luminarzom oficjalnej nauki 
ateistycznej i sterującym ludzkością decydentom ukrywały i 
blokowały przed dotarciem do publicznej wiadomości. A trzeba 
pamiętać, że analiza ta jest tylko zgrubna, bowiem aby była 
dokładniejsza potrzebny byłby dostęp do precyzyjnego 
sprzętu badawczego (jakiego to dostępu ja NIE mam) a także 
potrzebne byłyby środki na poprowadzenie systematycznych 
poszukiwań, badań i wywiadów wymagających podróży do miejsc 
zdarzeń oraz osobistego spotykania się ze świadkami - przykładowo 
w przypadku omawianego tutaj incydentu z Indonezji wysoce 
pomocne do ustaleń prawdy byłoby przeprowadzenie pomiarów 
odległości i wymiarów na miejscu zdarzenia, uzyskanie odpowiedzi 
na właściwe pytania zadane osobom jakie zdołały wykonać 
ów przełomowy film, a także precyzyjne sfotografowanie lub 
sfilmowanie oraz pomierzenie śladów biegnącej istoty. W dawnych 
czasach, kiedy jeszcze badałem UFO, ja na własny koszt i we 
własnym prywatnym czasie przeprowadzałem właśnie tego 
rodzaju wyjazdy, wywiady, pomiary, fotograficzne dokumentowanie 
i badania. To one pozwoliły mi zgromadzić wiedzę jaką prezentują 
moje publikacje. Teraz zaś, niestety, żyjąc tylko z emerytury, 
na takie działania już mnie NIE stać. Natomiast NIE ma co 
liczyć, że zaprogramowani lub podszywani przez UFOnautów 
i wynagradzani za ukrywanie istnienia UFO nasi decydenci 
kiedykolwiek zdobędą się na oficjalne sfinansowanie jakichkolwiek 
rzeczowych i nastawionych na ustalanie prawdy badań sytuacji 
z okupacją Ziemi przez UFO.
       
NIE ma też co tu ukrywać, że nawet tylko oglądanie oficjalnej 
"propagandy" i np. wiadomości w TV już nam zaczyna potwierdzać, 
że kierunek w jakim zmierza sytuacja okupowanej przez UFOnautów 
ludzkości dokładnie pokrywa się z tym co Ś.P. Andrzej Domała zdołał 
ustalić kosztem własnego życia. Zacytujmy więc poniżej 
przykłady 
własnych zdań Pana Domała jakie zawarł w "rozdziale B" swoich raportów 
dotyczących postępowań UFO a opublikowanych w traktacie [3b] o tytule 
"
Kosmiczna układanka". 
Odnotuj z poniższych jego zacytowań, że nawet przed opublikowaniem traktatu 
[3b] w 1998 roku 
Pan Domała już wiedział iż telekinetyczne gwiazdoloty 
UFOnautów podróżują poprzez przeciw-świat z nieskończoną 
szybkością, podczas gdy prawdę o faktycznym istnieniu nieskończonej 
szybkości w przeciw-świecie ja naukowo zdołałem udowodnić dopiero pod 
koniec lutego 2022 roku - tak jak opisałem to w [A5b] z punktu #I3 swej strony 
1985_teoria_wszystkiego.htm 
oraz we wpisach #345 i #346 do blogów totalizmu. Oto te cytaty jego 
słów zaczerpnięte z:
[3b] Podrozdział B5.2: Owa wewnętrzna niewytłumaczalna 
siła nakazała mi żebym jeszcze raz pojechał w to samo miejsce. / 
Nagle, niecałe 200 metrów przed celem, samochód niespodziewanie 
przestał pracować. / Silnik sam zgasł, jakby zabrakło paliwa. / 
Trzymając swą prawą rękę na moim lewym ramieniu, stał człowiek 
w skafandrze i w okrągłym przeźroczystym chełmie na głowie. 
/ Odwrócił się i powoli poszedł przodem, 
nieco śmiesznym krokiem, 
jakby podskakując, jakby mu nie było śpieszno. / Ręka natrafiła 
na przeszkodę niewidzialną dla oka. / moim oczom ukazał się 
wyraźnie widoczny, ogromny statek kosmiczny w kształcie dysku - 
spodka, / Kari ciągnął swój monolog, że oto tym pojazdem ONI 
mogą teraz w czasie zerowym (według naszego pojęcia) podróżować 
w czasie i przestrzeni w dowolne miejsca. / Kari z małym chłopcem 
wzrostu około nieco ponad metr / na palcach nie było paznokci / 
Orianie są rasą podobną do nas i Neatańczyków, jednak tych 
ostatnich znacznie wyprzedzają technologicznie. To co my robimy 
z ciastem z mąki, Neatańczycy robią z czasem, natomiast Orianie 
robią ze światłem. / Dalej Seen powiedział, że są cywilizacje, które
co prawda znacznie nas wyprzedzają technologicznie, ale jednocześnie 
bardzo obawiają się nas. Dlatego też czynią one wszystko to, co 
może nam przynieść jak najszybszą zagładę i zgubę, odpowiednio 
manipulując naszymi umysłami i w pośredni sposób doprowadzając 
do różnych kataklizmów które degradują nas oraz nasze naturalne 
środowisko. Najbardziej obawiają się tego, że nasza Ziemia ma 
najbardziej korzystne warunki do rozwoju człowieka. W warunkach 
tych człowiek rozwija się rytmem jednostajnie przyspieszonym. 
Ta sytuacja OBCYM jest nieznana, i już teraz nas obawiają się tak 
bardzo, że chcieliby zatrzymać nas w rozwoju. A ponieważ jest 
to dla nich niemożliwe, to najlepiej nas zniszczyć. Ponieważ jednak 
z przyczyn mi nieznanych nie mogą zrobić sami tego bezpośrednio, 
postanowili więc niszczyć nas powoli, ustawicznie, ale w pośredni 
sposób. Tak więc to właśnie oni, ale naszymi rękami, niszczą Ziemię, 
dla której nie ma już ratunku. / On przyrzekł mi że spotkamy się z 
nim jeszcze dwukrotnie zanim zamieszkamy razem na innej planecie 
o bardziej sprzyjających warunkach jakie panują na Nea czy na Ziemi. 
Będzie tam ewakuowane 3 bedrygi ludzi, zaś jedna bedryga to 6 
społeczności, zaś jedna społeczność to 666 osób. / Radyjko bowiem 
w samym tym miejscu przestawało grać, zaś w odległości 1 metra 
okropnie trzeszczało. / Nie mogłem zrobić najmniejszego ruchu. / 
ja stałem niemy cały spięty i sparaliżowany, nie mogąc nawet 
odwzajemnić uścisku. / proszą mnie o pomoc, o dostarczenie im 
energii, bo wszystek zapas zużyli / potężne przeszkody, bariery 
celowo postawione na ich drodze przez intruzów okupujących 
Ziemię, aby nikt inny do nas nie mógł dotrzeć.
[3b] Podrozdział B5.3: Przystąpię teraz do opisania 
niektórych z niezwykłych przeszkód jakie nagle zaczęły się na 
mnie walić kiedy rozpocząłem pracę nad przygotowaniem treści 
niniejszego podrozdziału. / piszę na uszkodzonej maszynie 
bo bez żadnych fizycznych i technicznych przyczyn, nagle się zepsuła / 
stress wywoływany przez tajemnicze niemal-wypadki drogowe / 
Jacuś często "coś widzi". Zarówno w domu, jak i na dworze. Jest 
to coś czego on się boi.
[3b] Podrozdział B6: TVP. Plan byłby, że w początkowej 
części programu opowiedziałbym o swoich doświadczeniach z UFO, 
natomiast w następnej części - odwołałbym to wszystko aby tą 
tematykę ośmieszyć. / mas-media sprzysiężone są jakąś zmową 
milczenia.
       
Powyższe warto uzupełnić też informacją, że 
za 
bohaterski wkład Pana Domały do wiedzy o zagrożeniu niepodległościowej 
sytuacji Polaków i całej ludzkości przez naszych kosmicznych okupantów, 
należy mu się jakieś pośmiertne (post mortem) odznaczenie, zaś 
naszym obywatelskim obowiązkiem jest zorganizowanie oficjalnego 
wystąpienia w tej sprawie do polskiego rządu - tak jak wyjaśniam to i 
uzasadniam w Uwaga #1 oraz w Część #J ze strony o nazwie  
tekst_3b.htm, 
a także w podpisie pod 
Wideo #J1a ze strony o nazwie 
1985_teoria_wszystkiego.htm 
i we wpisie numer #349 do blogów totalizmu. 
Aby zaś uświadomić tutaj, jak znaczący wkład do podjęcia ewentualnego 
wyzwolenia się ludzkości spod bycia okupowaną przez konfederację 
jej kosmicznych wrogów, wprowadzają owe informacje najwyraźniej 
zdobyte i raportowane kosztem utraty życia przez Ś.P. Andrzeja Domała, 
ujawnię tutaj iż według moich zgrubnych estymacji, 
jeśli 
przyrost nowej wiedzy ludzkości spełniającej totaliztyczną definicję 
"faktyczny postęp" 
opublikowaną w punkcie #G4 strony o nazwie 
eco_cars_pl.htm 
będzie utrzymywał tempo jakie mu nadaje szybkość nowych odkryć 
naukowych i wynalazków technicznych dokonywanych przez dzisiejszą 
monopolistyczną "oficjalną naukę ateistyczną", wówczas do wiedzy 
o "zawijaniu światła" samodzielnie ludzkość doszłaby po upływie 
aż kilku następnych tysięcy lat. Tyczasem dzięki 
wkładowi i odwadze Pana Domała, oraz dzięki przyszłościowej 
wiedzy zaszyfrowanej w wersety Biblii - która potwierdziła prawdę 
zdobytej przez niego informacji przystemplowaniem do niej 
"[Ω] 
Pieczęci Boga", tę niesamowicie zaawansowaną wiedzę o technice 
przyszłości otwarci na prawdę badacze mogą poznawać już dzisiaj z 
traktatu [3b] 
współautoryzowanego przez Ś.P. Andrzeja Domała i oferowanego w 
internecie do gratisowego poczytania. Ponadto, jeśli wiedza zdobyta 
przez Ś.P. Andrzeja Domała i udostępniona ludzkości kosztem jego 
życia zostanie oficjalnie uznana i potraktowana z rzeczowością na 
jaką faktycznie zasługuje, wówczas ma ona moc aby ocalić przed 
zmarnowaniem ogromną ilość ludzkiego mienia oraz ludzkiego życia - 
uzasadnienie dla powodów i działania ocalającej mienie i życie mocy 
tej wiedzy wyjaśniłem szczegółowiej w punktach #J1 do #J4, 
szczególnie zaś w podpisie pod 
Wideo #J1a , ze swej strony 
1985_teoria_wszystkiego.htm. 
To właśnie dlatego już podjąłem starania aby zorganizować oficjalne 
wystąpienie do rządu Polski o w/w pośmiertne odznaczenie dla Ś.P. Andrzeja 
Domała, postępy w organizowaniu jakiego to wystąpienia systematycznie teraz 
raportuję we w/w 
Uwaga #1 oraz w Część #J ze strony o nazwie 
tekst_3b.htm.
Wideo #K2a: Oto moim zdaniem najlepsza z dostępnych 
obecnie w internecie prezentacji internetowych indonezyjskiego 
wideo jakie udokumentowało męskiego UFOnautę około 
jednometrowago wzrostu z rasy przez polski folklor ludowy 
nazywanej "zmora". Użycie przez owego UFOnautę 
"magnetycznego napędu osobistego" pozwoliło mu 
z łatwością zwiększyć szybkość swego biegu do poziomu 
iż nowoczesne ludzkie motocykle NIE były w stanie go dogonić.
 
 
 
Fot. #K2b: Oto udokumentowany licznymi ogłoszeniami w Google dowód 
ogromnego sukcesu UFOnautów w absolutnym stłamszeniu prawdy 
o ich skrytej okupacji, eksploatacji i wyniszczaniu ludzkości. (Niestety, 
prawdy o istnieniu tej skrytej okupacji, NIE tylko iż poza mną nikt 
inny NIE rozgłasza, ale nawet celowo ją się ukrywa i blokuje.) Kiedy w 
Petone, NZ, każdy mógł oglądnąć sobie materialne i prawdziwe 
ślady UFOnautki-zmory jakie opisałe i zilustrowałem w #K1 do #K1abc 
powyżej (zaś dzięki linkom z niniejszego punktu #K2 tej strony - oglądnąć 
też sobie prawdziwe filmy pokazujące około jednometrowych UFOnautów 
z umęczającej i gwałcącej ludzi rasy "zmora") zaledwie około 3 kilometry 
od tychże śladów UFOnautki ich prawdziwości przeciwstawiona 
była fikcyjność artystycznej wystawy o UFO pod tytułem 
The truth is out there 
(tj. "Tam daleko jest prawda") - szeroko i kosztownie promowana w 
telewizji, radiu, internecie, a nawet Google. Nic dziwnego iż prawda 
i faktyczne ślady UFO NIE interesowały praktycznie nikogo, za to 
uwadze wszystkich kosztownie polecano fikcję o UFO. Jak widać 
UFOnauci zdołali wyperswadować moim bliźnim z NZ iż lepiej finansować 
tego typu wystawy promujące fikcję na temat UFO jakie 
służą UFOnautom ponieważ odwracają uwagę od ustalania 
prawdy o UFO, zamiast np. finansować rzetelne badania naszych 
kosmicznych okupantów z UFO. I to na przekór iż w NZ aż roi się od 
materialnych śladów okupacyjnej działalności UFOnautów, np. w rodzaju: (a) 
miejsca eksplozji UFO koło Tapanui 
i do dzisiaj panującej tam choroby o symptomach podobnych do 
następstw choroby popromiennej jednak zwodniczo nazywanej 
grypą Tapanui (Myalgic Encephalopathy), 
(b) starannie zainscenizowanego przypadku uprowadzenia do UFO niejakiej 
Miss Nosbocaj opisanego szerzej w podrozdziale UB1 z tomu 16 mojej 
monografii [1/5], 
(c) przelicznych lądowisk UFO magnetycznie powypalanych na NZ pastwiskach - 
a omawianych np. w punkcie #K1 powyżej i potem powtórzonych jako 
wpis #347 do blogów totalizmu, (d) najróżniejszych substancji odpadających 
lub wydalanych z UFO - przykład jednego rodzaju których (tj. "węgla 
warstwowego") opisałem w punkcie #B3.1 zaś pokazuję np. na 
Fot. #B3.1 
ze swej strony o nazwie 
evidence_pl.htm, 
zaś przykład "kału" niektórych UFOnautów omawiam np. w (g) z punktu #H3 swej strony 
2020zycie.htm, 
(e) śladów obrażeń ciał doświadczanych przez ludzi podczas uprowadzeń 
do UFO, zaś opisywanych w #A2 do #A2cd i w #B4 ze strony 
ufo_pl.htm, 
a także pokazanych tam blizn po implantach UFO możliwych do 
znajdowania na ciele niemal każdej osoby, itd., itp. Niestety, na 
rzetelne badania tych i innych prawd o UFO jakoś nigdy NIE było 
(i zapewne już NIE zdąży być) żadnych funduszy ani dobrej woli. 
Czyli, jeśli Bóg NIE uczyni jakiegoś cudu, NIE będzie ratunku dla 
ludzkości i losy naszej cywilizacji potoczą się owym złowrogim 
torem o jakim od lat ostrzegają nas informacje zdobyte kosztem 
życia przez Ś.P. Andrzeja Domała i skrótowo "hasłami" podsumowane 
powyżej pod koniec #K2, zaś w pełnych rozmiarach opisane np. 
w rozdziałach  B5.2 i #B5.3 oraz rozdziale B jego raportu zawartego 
w traktacie [3b] o tytule 
"Kosmiczna układanka".
       
Ową wystawę 
The truth is out there reklamowała nawet 
NZ telewizja w swym wieczornym dzienniku dnia 2022/6/10 - 
czyli tego samego dnia wieczorem kiedy opublikowałem 
angielskojęzyczny wpis #347E do blogów totalizmu będący 
adaptacją treści punktu #K1 niniejszej strony. Oczywiście, 
natychmiast zdecydowałem iż następnego dnia, tj. w sobotę 
2022/6/11, udam się aby wystawiane niemal tuż przy nas jej 
eksponaty dotyczące UFO oglądnąć. NIE widziałem jednak, że 
UFOnauci mogą NIE zaaprobować mojego odwiedzenia tej 
wystawy, zaś dysponując wehikułami czasu oraz 
kurierami 
czasowymi, mogą postwarzać liczne przeszkody efektywnie 
mnie "zniechęcające" do jej oglądnięcia - pojawianie się których 
to niezwykłych przeszkód we wszystkich sytuacjach gdy UFOnauci 
NIE lubią tego co ktoś z ludzi dokonuje najdoskonalej opisał 
Ś.P. Domała w częściowo cytowanych pod koniec #K2 zdaniach 
podrozdziału B5.3 w/w traktatu [3b]. To zapewne takim 
przeszkodom zawdzięczam, że najpierw żona zaplanowała gdzieś 
pojechać naszym samochodem i NIE była gotowa "podrzucić" 
mnie do owej wystawy, a potem długo NIE nadjeżdżał żaden jadący 
tam autobus, zaś pogoda była bardzo zimna i niebo wyglądało 
iż wkrótce może lunąć zimny jesienny deszcz. Stąd na przejście 
piechotą około 3 kilometrów dzielących mnie od tej wystawy 
zabrakło mi ochoty. Kiedy autobus w końcu dowiózł mnie w 
pobliże tej wystawy, idąc ku niej chodnikiem nagle jakaś 
siła obróciła moje ciało o około 90 stopni, co spowodowało 
iż NIE byłem w stanie utrzymać równowagi i upadłem. Aby 
powstrzymać uderzenie głową w twardy beton chodnika 
zamortyzowałem swój upadek oboma rękami - swym upadkiem 
zdzierając o chropowaty beton chodnika skórę na obu dłoniach. 
Krew się polała, jednak zdecydowalem iż skoro aż tak bardzo 
NIE chcą abym wystawę tę oglądnął, lepiej jeśli zobaczę co 
w niej takiego czego NIE powinienem zobaczyć. Stąd nie 
mając opatrunku ani nawet chustki do nosa, po prostu zlizałem 
rany swym językiem aby je oczyścić z krwi i z brudu, poczym 
kontynuowałem drogę do wystawy. Po przybyciu okazało 
się iż przy wejściu do jej lokacji NIE ma żadnego o niej 
ogłoszenia i że umiejscowiono ją bez oznakowania w jakimś 
tylnim pomieszczeniu jakie trudno znaleźć i o drogę do niego 
trzeba wypytywać. To być może wyjaśniało dlaczego na przekór 
ogłaszania w dzinniku telewizyjnym i bliskości południa w sobotę - 
kiedy to wielu ludzi przechodziło tuż przy jej lokacji, niemal nikogo 
z ludzi w pomieszczeniu tej wystawy NIE było. Na wystawie, która 
na mnie sprawiała wrażenie iż ktoś pospiesznie ją sklecił aby się pozbyć 
niepotrzebnych mu już staroci, nic interesującego NIE znalazłem. 
Było tam głównie kilka wycinków ze starych gazet, oraz kilka 
starych cytatów jakie wcale NIE zachęcały do tematyki UFO, 
a także parę "nowoczesnych" malunków fikcyjnie reprezentujących 
tematykę UFO (jakich jednak ja wstydziłbym się komukolwiek 
pokazać). Gdybym ja był jej organizatorem, wówczas 
wyciąłbym 
z chodnika w Petone chociaż owo wytopienie odcisku stopy 
UFOnautki-zmory w twardym asfalcie pokazane na 
Fot. #K1a 
powyżej i pokazałbym je jako jeden z jej eksponatów - a 
jestem pewien, że przy zgodnym z prawdą opisie stałby się 
on najciekawszą jej składową. Na ścianie wisiał mały manekin 
z maską jaką opisałem w punkcie #G5, zaś pokazałem na 
Fot. #2, 
ze swej strony o nazwie 
antichrist_pl.htm. 
Postanowiłem sfotografować tego manekina i jego maskę. Kiedy 
jednak uruchomiłem swoj aparat cyfrowy, okazało się że zamiast 
obrazu pokazuje "wodospad" kolorowych linii, zaś jego elektronika 
zwariowała. To mi uświadomiło iż w tym samym pomieszczeniu zapewne 
znajduje się 
niewidzialny dla oczu gwiazdolot UFO w "stanie 
telekinetycznego migotania" - wszakże około 3000 Hz pulsacji 
jego potężnego pola magnetycznego (patrz #14 z punktu #B4 strony 
wtc_pl.htm) 
jest znane ze spalania i niszczenia ludzkiej elektroniki. Stąd bez możności 
wykonania nawet jedngo zdjęcia opuściłem wystawę i podjąłem drogę 
do domu. Na dworze właśnie wówczas zaczął podać ów oczekujący na 
właściwy moment jesienny deszcz - do momentu kiedy dobiegłem do 
przystanku autobusu lało już jak z cebra. W domu zdezynfektowałem i 
zacząłem leczenie ran skóry zdartej z obu dłoni, a także swych potłuczeń. 
Przed położeniem się do łóżka w celu odchorowania tego wyjścia na "wystawę", 
sprawdziłem ponownie swój aparat fotograficzny - nadal jego elektronika 
wariowała zaś zamiast obrazu pokazywał tylko wodospad linii najróżniejszych 
kolorów. Jestem dość zawiedziony iż znając dobrze UFOnautów ciągle NIE 
przewidziałem, że owa wystawa może być 
rodzajem "pułapki" 
zorganizowanej przez wrogich nam UFOnautów aby dodatkowo 
zniechęcać każdego zbyt ciekawskiego do interesowania się nimi. 
Kiedy aktualizowałem niniejsza stronę w dniach 2022/7/12 i 2022/12/28 
ponownie sprawdziłem czy elektronika mojego aparatu fotograficznego 
jest przepalona już nienaprawialnie. Niestety, jak się okazuje jej trwałe 
zniszczenie dodaje dalsze koszta utraty dobrego elektronicznego 
aparatu fotograficznego jaki dobrze mi służył od 2004 roku, do tej 
mojej nieprzemyślanej ciekawości "dlaczego ktoś zorganizował wystawę 
o UFO" zaledwie około 3 kilometry od mojego mieszkania i od odcisku 
stopy 80cm UFOnautki-zmory - wtopionego w twardy asfalt NZ chodnika.
       
Powinienem tutaj też wyjaśnić, że z opublikowaniem niniejszego 
"raportu z moich inżynierskich badań 'jak' ujawniających 
niedomówienia w interpretacji wideo UFOnauty-zmory z Aceh, 
Indonezja", tj. z opublikowaniem niniejszego #K2 do #K2b, 
ponownie się spieszyłem aby mógł on się ukazać na blogach 
totalizmu jak najszybciej po opublikowaniu omawianych w 
poprzednim punkcie #K1 śladów 80cm zmory-UFOnautki (czyli 
w formie niniejszego #K2 do #K2a ukazać się już dnia 2022/6/1, 
zaś w formie wpisu #348 do blogów totalizmu ukazać się już 
w poniedziałek dnia 2022/6/20). Chodziło mi bowiem o to aby 
materiał dowodowy w formie owych śladów stóp UFOnautki 
wytopionych w twardym asfalcie NZ chodnika nadal był dostępny 
dla zainteresowanych badaczy lub do umieszczenia w muzeum 
kiedy niniejszy wpis zostanie już opublikowany. Wszakże jednocześnie, 
na ten sam temat mini-UFOnautów, ich brutalności wobec ludzi i 
działania ich techniki, już od dnia 2022/6/1 zarówno na wpisach 
#347 i #348 do blogów totalizmu, jak i w punktach #K1 i #K2 
z moich stron internetowych (tj. z niniejszej polskojęzycznej strony 
"petone_pl.htm" i jej angielskojęzycznego tlumaczenia "petone.htm"), 
są już opublikowane zdjęcia i informacje o owych śladach, podczas 
gdy z moich dawniejszych badań UFO wynika iż kiedykolwiek opublikowany 
zostaje jakikolwiek materiał dowodowy iż UFO istnieją materialnie i 
obiektywnie oraz okupują i umęczają ludzkość, zaś z danej publikacji 
daje się ustalić jego lokalizacja, wówczas 
dowody 
te bardzo szybko i tajemniczo znikają lub ich warość dowodowa zostaje 
zasabotażowana. Faktycznie też istnieją przesłanki, jakie 
opisałem w punkcie #J2 ze strony 
1985_teoria_wszystkiego.htm 
a jakie miały formę niebieskiej spirali UFO o działaniu "wehikułu czasu" 
sfilmowanej ponad naszymi głowami (po jej wygląd patrz wideo z adresu: 
https://www.youtube.com/watch?v=bRcK3yEin08 ) 
i prawdopodobnie odpowiedzialnej za zniszczenie czy przypadkowe 
eksplodowanie stalowej rury wodociągowej na naszej ulicy niedaleko 
od owych śladów UFOnautki-zmory, wszystkie które to przesłanki 
sugerują, że UFOnauci podjęli już próbę skrytego zniszczenia tychże 
śladów UFOnautki. Na szczczęście, za tamtym pierwszym razem tego 
zniszczenia śladów NIE udało się UFOnautom dokonać - ciekawe 
czy ponownie podejmą próby aby je zniszczyć, bowiem dnia 2022/7/12 
te wytopione w twardym NZ asfalcie ślady nadal były wyraźnie 
widoczne dla zainteresowanych ich oglądnięciem lub zbadaniem.
#K3, blog #355. 
Białawy trop zarządzającego Ziemią UFOnauty o 
ponad 3-metrowym wzroście spacerującego w 
"stanie telekinetycznego migotania" 
po ciemnym asfalcie nowozelandzkiego chodnika z 
Petone w kierunku od zachodu (W) na wschód (E):
Streszczenie: Jak 
czytelniku byś się czuł, gdybyś wiedział iż jakiś twój daleki 
krewny mający efektywniejszą niż twoja broń i złowrogie 
nawyki podgląda cię z ukrycia w złych zamiarach w twojej 
własnej sypialni i czasem nawet w najbardziej intymnych 
chwilach? Wszakże w niniejszym punkcie #K3 
zaprezentowałem materiał dowodowy, jaki w połączeniu z 
innymi wynikami badań dowodzi iż każdy z ludzi NIE rzadziej 
niż raz w miesiącu jest sekretnie podglądany, a potem co 
najmniej obrabowany z jego najcenniejszych surowców, tj. 
z "energii moralnej" oraz ze spermy lub ovule - rabunek ten 
szczegółowiej wyjaśniłem w {11} z punktu #H2 swej innej strony o nazwie 
biblia.htm. 
Ten punkt #K3 dokumentuje bowiem: 
(1) empiryczny 
(fotograficzny) materiał dowodowy, że po chodniku 
nowozelandzkiego miasteczka Petone w jakim mieszkam 
od 2001 roku, niedaleko od mojego mieszkania, zuchwało 
spacerował gigantyczny UFOnauta o ponad trzy-metrowej 
wysokości, ślady którego ujawniają jego usiłowania podglądania 
ludzi. Ten UFOnauta technicznie utrzymujący się w stanie 
niewidzialności dla ludzi, należał do 
ludzkopodobnej 
rasy "Orionian" (tj. z rasy UFOnautów będących najbliższymi 
krewniakami ludzi i stąd wyglądających jak ludzie z Ziemi, 
tyle iż trwale zamieszkującej na planetach z gwiazdozbioru 
Orion). O owej rasie już nam wiadomo iż zarządza ona całą 
konfederacją ateistycznych UFOnautów praktykujących brutalną i bezduszną 
filozofię szatańskiego pasożytnictwa, 
jaka pozwala im aby od tysięcy już lat skrycie okupowali i 
eksploatowali Ziemię oraz ludzkość - i to na przekór iż ludzie 
są najbliższymi ich krewniakami. O istnieniu tej ludzko-podobnej 
rasy UFOnautów rzadko się słyszy nawet w literaturze 
UFOlogicznej, aczkolwiek pisze o nich Biblia w wersetach 
dotyczących 
"upadłych aniołów" - seksualne 
związki których z ludzkimi kobietami powodowały narodziny 
gigantów na Ziemi. (Tj. między innymi powodowały narodziny 
ludzkich gigantów szczepu 
"Te Kahui Tipua", które 
aż do około 18 wieku żyły w Nowej Zelandii, zaś badania 
tajemniczo znikających szkieletów których - tj. szkieletów 
jakie też skrycie powykradali nam okupujący ludzkość 
UFOnauci, opisuję m.in. w punktach #D1 i #I2 strony o nazwie 
newzealand_pl.htm.) 
Spotkania z ludźmi i opisy tej gigantycznej rasy UFOnautów 
są aż tak rzadkie, ponieważ jej przedstawiciele pełnią głównie 
władcze i zarządzające urzędy. Stąd poza jakimiś wyjątkowymi 
okazjami NIE zniżają się do poziomu wykonywania jakichkolwiek 
działań, które zmuszałyby ich do ukazywania się ichnim ludzkim 
niewolnikom. Stąd jeśli kiedykolwiek ci ogromni UFOnauci 
przybywają na Ziemię, czynią to albo z ciekawości - czyli jakby 
w celach "turystycznch", albo w celach inspekcji swej "posiadłości" 
jaką jest cała Ziemia i cała ludzkość, albo też dla jakichś badań, 
treningu czy przetestowania nowej metody czy teorii zarządzania 
ludzkością - np. patrz film z YouTube o tytule 
"
Beware of Angels" 
w którym taki gigantyczny UFOnauta podający się za "anioła" 
nakazuje jednej rodzinie aby wymordowała swych sąsiadów 
powodując niezwykły przypadek w literaturze opisywany jako tzw. 
Halstead case, 
zaś streszczany krótko w (6) z punktu #A2 mojej strony o nazwie 
ufo_pl.htm. 
Niezależnie od owego (1) materiału dowodowego (tj. zdjęć) jakim 
udokumentowałem inspekcję Petone przez tego niewidzialnego giganta-UFOnautę, 
w tym punkcie #K3 także staram się ujawnić: 
(2) istniejące trudności 
z identyfikowaniem, interpretowaniem, dokumentowaniem, badaniem 
i upowszechnianiem materiału dowodowego potwierdzającego prawdy 
jakie nadal pozostają nieznanymi naszej cywilizacji; 
(3) problemy 
utrudniające gromadzenie materiału dowodowego typu tutaj opisywanego 
i umiejętności wymagane aby problemy te pokonywać; oraz 
(4) przykład 
rodzaju niebezpieczeństw wiążących się z badaniami prawdy w dzisiejszej 
sytuacji ludzkości gdy większość ludzi NIE chce już poznawać nowych prawd 
i jest nastawiona wrogo do osób które usiłują badać i upowszechniać nadal 
nieznane prawdy, a także 
(5) poziom odwagi i ostrożności wymaganej 
dla prowadzenia badań takich nieznanych wcześniej i skrycie karalnych prawd. 
Niniejszy punkt #K3 szczególnie polecam tym bliźnim, którzy na boku swej 
nogi, w rowku międzymięśniowym w połowie wysokości pomiędzy kostką 
a kolanem, znajdą wyraźnie widoczną bliznę (u mężczyzn po prawej stronie 
prawej nogi, u kobiet po lewej stronie lewej nogi), omówioną i zilustrowaną 
na 
Fot. #B4 w/w strony 
ufo_pl.htm. 
Blizna ta jest bowiem dowodem iż systematycznie co najmniej raz 
każdego miesiąca, wcale NIE wiedząc o tym, po hipnotycznym 
uśpieniu są oni skrycie eksploatowani przez UFOnautów, którzy od 
tak zniewolonych ludzi pozyskują wypracowaną każdego miesiąca 
"
energię moralną" 
a także spermę lub ovule dla zaludniania następnych planet 
bezrozumnie poddającymi się eksploatowaniu ludzkimi niewolnikami.
Motto: 
"Natura ludzka została celowo tak stworzona, aby tylko kłamstwo 
lub pospolite informacje typu słownikowego 'co' można było komuś 
sprezentować lub w niego wmusić obowiązkową edukacją, natomiast 
na poznanie prawdy, lub na nabycie mądrości znajdowania poprawnego 
rozwiązania 'jak', każdy musi osobiście sobie zapracować swym 
własnym wysiłkiem i inicjatywą" (Wniosek jaki sam 
się wyłania z moich badań podsumowanych w #G3 do #G5 strony 
wroclaw.htm 
oraz w #H1 do #H2a strony 
biblia.htm.)
       
Był czwartek, dnia 2022/12/1. Około drugiej po 
południu uporałem się z publikowaniem kolejnego 
wpisu numer #354 do blogów totalizmu - jaki 
powtarzał to co opisuję w #H1 do #H2a strony 
biblia.htm. 
Ponieważ mój umysł czuł się wyczerpany wielogodzinnym 
wysiłkiem dokończania owej publikacji, postanowiłem 
wyjść na spacer aby go odprężyć. Niestety, chociaż 
był to pierwszy dzień nowozelandzkiego lata, wiał 
lodowaty wiatr spod Antarktydy jaki powodował 
iż mój typowy spacer wzdłuż petońskiej plaży 
groził załapaniem przeziębienia. Postanowiłem więc 
skierować się na spacer wzdłuż najbliższego do 
mojego mieszkania chodnika z miasteczka "Petone", 
jakiego przebieg w kierunku W-E i jego budynki zasłaniają 
mnie przed podmuchami tego zimnego południowego 
wiatru. Po chodniku tym powtarzalnie spacerowałem 
w co zimniejsze dni. To on wiedzie też ku miejscu gdzie 
w 2006 roku zaobserwowałem wyłaniającą się spod 
ziemi miniaturową sondę UFO zwaną 
"orb" 
(opisaną w punkcie #I3 strony 
explain_pl.htm 
i we wpisie #97 do blogów totalizmu), a stąd gdzie 
posądzam znajduje się podziemna baza ludzkopodobnych 
UFOnautów z gwiazdozbioru "Oriona" - zbliżona swą 
funkcją do bazy UFOnautów z rasy "zmora" istniejącej pod 
krzyżackim zamkiem w Malborku - 
patrz punkt #G1 oraz 
Fot. #G1ab na mojej stronie o nazwie 
malbork.htm. 
Dlatego spacerując tym chodnikiem przyglądałem się jego 
asfaltowi czy przypadkiem nie odkryję na nim kolejnego 
wytopienia asfaltu stopami jakiegoś UFOnauty - np. podobnego 
do opisanego w punktach #K1 i #K2 niniejszej strony o nazwie 
petone_pl.htm.
       
Uszedłem zaledwie około 100 metrów od swego mieszkania, 
kiedy na krótkim odcinku chodnika relatywnie świeżo wylanym 
ciemnym asfaltem jakieś cztery miesiące wcześniej, ze zdumieniem 
ujrzałem wężowato zawijający się długi trop uformowany 
z białawych plam trwale wtopionych w ciemny asfalt tego 
chodnika. Podobne tropy śladów kroczenia UFOnautów 
uprzednio wielokrotnie już widywałem. Jednak zawsze były 
one wypalane w trawie, jaka od działania pola z pędników 
w podeszwach butów UFOnautów przyjmowała unikalnie 
czerwony kolor - który dokumentuje np. zdjęcie nowo-uformowanego 
lądowiska wehikułu UFO z 
Fot. #B1a mojej strony 
evidence_pl.htm. 
Niestety, wiatr zawsze szybko rozwichrzał trawę formująca zarysy 
tych tropów. Chociaż więc w trawie dawało się je odnotować 
"gołym okiem", niestety ich rozmierzwione przebiegi NIE 
pozwalały na ich czytelne sfotografowanie. Jednak tym razem 
trop usformowany w relatywnie nowym asfalcie był wyraźny 
i fotografowalny. Jego przebieg dokumentował iż stąpnięcia 
wykonała istota bardzo wolno spacerująca po tym chodniku. 
Te białe plamy formowały bowiem trop kogoś z ciekawością 
rozglądającego się dookoła, a stąd wijący się jak wąż i 
przechodzący od jednej strony szerokiego chodnika ku drugiej 
stronie i jakby wypatrujący do którego mieszkania jeszcze 
warto byłoby zaglądnąć - patrz 
Fot. #K3a oraz 
Fot. #K3d poniżej. Tyle iż na przekór, że wyraźnie 
ów ktoś spacerował wolno i leniwie jak relaksujący się turysta, 
jego kroki były około dwukrotnie dłuższe niż moje jakie stawiam 
kiedy dla odprężenia umysłu też spaceruję wolno i rekreacyjnie. 
Tak długie kroki człowiek mógłby stawiać tylko gdyby biegł 
i uprawiał sport czyniący go nawykłym do biegania długimi 
krokami. Gdyby zaś był to np. UFOnauta, wówczas musiałby 
być gigantycznego wzrostu. Wiem bowiem iż UFOnauci nigdy 
NIE biegają. Wszakże mają swój 
"napęd osobisty" 
jaki opisałem dokładniej w rozdziale E i podrozdziale R3 z tomów 2 i 15 mojej 
monografii [1/5], 
a jaki pozwala im, kiedykolwiek tylko zechcą, aby latali nawet 
szybciej niż ludzkie samoloty. A że z pewnością był to UFOnauta 
dowodziły owe białe plamy, które dokumentowały iż spowodowało 
je silne natelekinetyzowanie asfaltu przez pędniki w podeszwach 
butów 
"telekinetycznego napędu osobistego" UFOnauty. 
Silnie natelekinetyzowana materia zmienia bowiem wszystkie swe cechy - 
w tym kolor na kredowo biały, tak jak opisałem to dokładniej m.in. w 
podrozdziałach od H8 do H8.2 z tomu 4 oraz w całym rozdziale KB z tomu 9 mojej 
monografii [1/5].
       
Ja wiem iż istnieje rasa gigantycznych UFOnautów. 
Wprawdzie ludzie widują ją ogromnie rzadko, bowiem 
rasa ta reprezentuje samych przywódców konfederacji 
UFOnautów zarządzających skrytą okupacją i eksploatacją 
Ziemi i ludzkości. Krótko reprezentantów tej rasy opisałem 
w podrozdziale V5.3.3 o 
"władcy świata" z tomu 17 mojej 
monografii [1/5]. 
Ufonauci ci są opisywani jako mający znacząco wyższy niż 
ludzie wzrost przy jednoczesnym niewypowiedzianym pięknie 
ich ciał i twarzy o ludzkich proporcjach i o wyglądzie jak te 
u ludzi. Każdy z ludzi którzy ich widzieli, NIE potrafi ukryć 
swego zachwytu i podziwu pięknem ich ciał i twarzy oraz 
gracją i dostojeństwem ich ruchów - reakcje ludzi po zobaczeniu 
tych istot doskonale więc imitują treść opisów "Lucyfera" 
z wersetu 28:12-15 w "Księdze Ezechiela" z Biblii - na które 
to opisy powołuję się w {11} z punktu #H2 swej strony 
biblia.htm 
gdzie udowadniam iż 
"[Ω] Pieczęć Boga" z 
Biblii swymi dalekowzrocznymi opisami diabłów i Lucyfera 
mądrze i przewidująco nas ostrzega iż Ziemię okupują materialne 
i biologiczne istoty (dziś zwane "UFOnauci") których cielesna 
natura różni się od duchowej natury prawdziwych aniołów Boga. 
Pechowo dla nas, UFOnauci dysponują techniką jaka w ludzkich 
oczach wygląda jak nadająca im "nadprzyrodzone" zdolności. Ja w 
swych badaniach miałem nawet okazję spotkać kogoś, kto widział parę 
tych gigantycznych istot obu ich płci, męskiej i żeńskiej. Ów ktoś nawet 
potem wyrażał swój podziw dla wyglądu tych istot w programie TV o nazwie 
"Holmes" z dnia 3 maja 1989 roku, jaki w TV NZ raportował o moich badaniach 
miejsca eksplozji UFO koło Tapanui. 
(To ów program w TV i reakcje jakie wywołał on na uczelni w której 
wykładałem potem stał się bezpośrednią przyczyną wyrzucenia 
mnie z Otago University.) Także Polak, Ś.P. Andrzej Domała, 
prawdopodobnie zamordowany przez UFOnautow ich słynną 
"maszyną do indukowania raka" za ujawnianie prawdy o 
okupujących nas UFOnautach (patrz od #J1 do 
Rys. #J1b ze strony o nazwie 
tekst_3b.htm 
lub wpis #350 do blogów totalizmu), też słyszał o owych 
"władcach świata" od innych UFOnautów jakim 
owi "Orianie" ogromnie imponują. W swych raportach 
nazywał ich 
"Orianie" ponieważ zamieszkują 
planety z gwiazdozbioru "Oriona". Przykładowo raportował 
o nich iż są jedyną cywilizacją w konfederacji okupujących nas 
UFOnautów, którzy potrafią nawet 
"zawijać światło" - 
co szczegółowiej wyjaśniłem w punktach od #J1 do #J3 i  ze strony o nazwie 
1985_teoria_wszystkiego.htm 
oraz we wpisie #349 do blogów totalizmu, a także w #A1 do #A1c strony 
tapanui_pl.htm 
i wpisie #350 do blogów totalizmu. Owi 
"władcy świata", 
czyli UFOnauci gigantycznego wzrostu zawsze opisywani są jako 
darzeni ogromnym szacunkiem przez wszystkie inne rasy UFOnatów, 
mający niezwykle piękny wygląd, oraz nigdy NIE wykonujący żadnej 
pracy bowiem wszystko co ma być dla nich wykonane rozkazują albo 
innym UFOnautom, albo też telepatycznie lub hipnotycznie wymuszają 
na ludziach. Pomiędzy bowiem poszczegółnymi rasami owej konfederacji 
panują takie same stosunki jak UFOnauci zdołali już wdrożyć na Ziemi. 
Najdyplomatyczniej stosunki te można opisać staropolskim przysłowiem 
"każdy sobie rzepkę skrobie" - 
czyli nikt nikomu tam NIE pomaga, a jedynie rozkazuje i wymaga. Każda 
też rasa pozostawiona jest samej sobie. Najilustratywniej takie ich zasady 
postępowania ujawnia ów angielskojęzyczny, jednogodzinny film z 2017 roku o tytule 
"
Beware of Angels" 
(tj. "Strzeż się Aniołów") upowszechniany w YouTube pod adresem 
https://www.youtube.com/watch?v=Lzgr6jXMhkg . 
Wielkie dla nas ludzi szczęście iż nawet w ich ciałach i duszach każda "Drobina 
Boga" w swej 12 pamięci i mózgu zawiera w sobie nadrzędny program Boga - 
tak iż podobnie jak oni sterują i dysponują ludźmi, Bóg jest w stanie sterować 
i dysponować ich postępowaniem, zaś kiedy staną się już zbędni Bogu - nawet 
zakończyć ich obecne 
"nieistniejące istnienie" opisywane w #H5 mojej strony 
immortality_pl.htm. 
       
Posiadając całą tę wiedzę - linki do jakiej wskazałem powyżej, oraz 
widząc te białe ślady jakby ludzkiego kroczenia, zrozumiałem iż moim 
obowiązkiem naukowej rzetelności wobec bliźnich nadal niegodziwie 
okłamywanych w sprawie UFOnautów, jest obiektywne przebadanie, 
naukowe zinterpretowanie, oraz udokumentowanie i opublikowanie 
prawdy o tym co owe ślady nam ujawniają. Wszakże jestem świadom 
iż inni ludzie, nawet gdyby byli naukowcami, będą po nich stąpali i 
na przekór iż 
mają oczy i uszy, jednak NIE widzą ani NIE słyszą 
(a może NIE chcą widzieć ani słyszeć) - tak jak uzasadniam to 
w podpisie pod 
Fot. #H2a z mojej innej strony o nazwie 
biblia.htm 
oraz ze wpisu #354 do blogów totalizmu. Tyle, że zdając 
sobie sprawę jak trudno będąc już emerytem i przy obecnym 
nastawieniu ludzi do prawdy przyjdzie mi wykonywać te 
badania, oraz z iloma niebezpieczeństwami, przeszkodami 
i brakami będę musiał się borykać w ich realizowaniu, 
rozumiałem iż ich wykonanie zajmie mi wiele czasu jakiego 
zawsze mi brakuje. Stąd postanowiłem iż badania te zacznę 
już następnego dnia od pomierzenia i sfotografowania tych 
śladów, systematycznie spisując tu swe ustalenia i ich wyniki, 
a także ciekawostki na temat samego procesu ich przeprowadzania. 
Z uprzednich doświadczeń wiem bowiem iż każde moje badania 
prowadzone w jakimś publicznym miejscu, z jakichś dziwnych 
powodów (prawdopodobnie ponieważ istoty te mają wehikuły 
przenoszące ich przez czas, stąd mogą w przyszłości poczytać sobie z 
moich opracowań o miejscach, czasach i szczegółach tego co badam) 
są źródłem wielu przygód i niebezpieczeństw łatwo indukowanych 
przez kogoś dysponującego techniką czynienia siebie niewidzialnym 
i zdolnego telepatycznie i hipnotycznie zaprogramować ludzi potrzebnych 
mu potem do wdrożenia tego, czemu ma służyć owo zaprogramowanie.
       
Pierwszym z problemów z jakim musiałem się uporać 
zanim zacznę dokumentowanie tychże śladów, było 
przygotowanie aparatu fotograficznego. Wszakże 
mój uprzedni elektroniczny aparat, który dobrze mi 
służył od lat, został w sobotę dnia 2022/6/11 przepalony 
przez UFOnautów na wystawie UFO - tak jak opisałem 
to pod 
Fot. #K2b niniejszej strony. Na 
nowy zaś NIE chcę wydawać swych funduszy emeryta. 
Postanowiłem więc iż użyję gorszej jakości aparat 
wbudowany w jeden z telefonów komórkowych 
jakie nam darowano. Różni nasi znajomi widząc bowiem 
iż NIE używamy tych telefonów co jakiś czas darowują 
nam swój stary telefon kiedy kupują sobie nowy. Mając 
aż kilka z nich musiałem najpierw wybrać który mam 
użyć. Wiem bowiem iż aparaty fotograficzne z większości 
telefonów NIE pozwalają na automatyczne wpisywanie 
do zdjęcia daty i godziny jego wykonania. Tymczasem 
dla naukowej rzetelności na dokumentujących zdjęciach 
data i czas ich wykonania są istotne. Zacząłem 
więc od znalezienia w Internecie który telefon ma 
opcję wpisywania daty i czasu - okazał się nim być 
"android" chińskiej produkcji jaki mamy. Po jego 
zaprogramowaniu na wpisywanie do zdjęcia daty 
i czasu jego wykonania, byłem gotowy do podjęcia 
dokumentowania tych śladów już następnego dnia.
       
Następny dzień, tj. piątek 2022/12/2, okazał się 
mieć słoneczną pogodę. Kiedy więc słońce było 
już wysoko wybrałem się aby pofotografować i 
pomierzyć owe ślady. NIE zdołałem jednak 
pomierzyć całej długości fotografowanego 
odcinka chodnika na którym aż 22 tych śladów 
widniało najwyraźniej, ponieważ NIE miałem 
nikogo kto by potrzymał jeden koniec taśmy 
mierniczej kiedy ją rozciągałem, zaś na twardym 
chodniku NIE było jak końca tego zamocować 
lub utwierdzić bez ściągania uwagi i reakcji 
pobliskich ludzi wykonywaniem jakichś nietypowych 
działań. "Na oko" jednak szacuję iż faktycznie miał 
on długość na jaką wskazuje 22 tych krokowych 
śladów o długości około 94 cm każdy. Po powrocie 
do domu z rozczarowaniem stwierdziłem jednak iż 
śladów tych na zdjęciach niemal NIE widać, zaś 
prawie wszystkie moje zdjęcia psuje cień słupa 
i linii elektrycznej jaka przebiegała ponad owym 
chodnikiem. Zdecydowałem więc iż muszę 
wybrać się ponownie o nieco późniejszym czasie 
następnego dnia aby fotografować gdy cień ten 
zmieni swe położenie. Kiedy jednak w sobotę 
2022/12/3 dotarłem do tych śladów, odnotowałem 
iż korzystając z wolnej soboty mieszkaniec domu 
przy owych śladach mył i czyścił swój samochód. 
Stąd gdy zacząłem swe fotografowanie on kilka 
razy wyszedł na środek chodnika aby wywnioskować 
moje intencje aż tak długiego tam przebywania - z jego 
zachowania odnotowałem jednak, że na istnienie 
tych śladów NIE zwrócił uwagi. To mnie zastanowiło 
jaka byłaby jego reakcja gdybym mu wyjaśnił np. 
iż: "fotografuję ślady gigantycznego UFOnauty, 
który inspektował nasze miasteczko zaglądając 
do ludzkich sypialni". Skróciłem więc swą sesję 
fotografowania i powróciłem do domu. Potem się 
okazało iż na zdjęciach kontrast pomiędzy czernią 
asfaltu chodnika a bielą tych kredowych śladów 
jest zbyt mały aby po opublikowaniu tych zdjęć 
czytelnik mógł wyraźnie je oglądać. Postanowiłem 
więc wykonać kilka następnych sesji w czasie kiedy 
na ślady nadejdzie już cień, jednak ich oświetlenie 
odbitym światłem słońca nadal jest dobre. Niestety, 
z powodu niskiej jakości aparatu w telefonie jakim 
dysponowałem nawet i te wyszły mizernie. Jedyne 
co mi pozostało, to wybrać najlepsze z już wykonanych 
i je opublikować na niniejszej stronie.
       
Moje doświadczenie w programowaniu stron internetowych 
ujawniło mi też następny poważny problem ze zdjęciami 
wykonanymi aparatem z telefonu. Mianowicie, zajmują 
one zbyt dużo pamięci. Przykładowo aby w dzisiejszych 
czasach strona internetowa zbyt długo się NIE ładowała - 
szczególnie przy międzykontynentalnym jej przeglądaniu, 
doświadczenie nakazuje aby ilustrujące ją zdjęcia 
zajmowały pamięć co najwyżej do około 200 KB. 
Tymczasem telefon jaki używałem wykonywał zdjęcia 
o około 30 razy większym zapotrzebowaniu na pamięć. 
Aby więc móc je opublikować na swej stronie internetowej 
zmuszony byłem zdjęcia te przeprogramować dla 
zmiejszenia ich zapotrzebowania na pamięć - co dodatkowo 
pomniejszało i tak już niską ich jakość (kontrastowość). 
Oczywiście, NIE "odchudzone" oryginały zachowałem 
na wypadek iż w przyszłości znajdzie się dla nich jakieś 
użyteczne dla kogoś zastosowanie.
       
Kiedy mierzyłem rozpiętość kroków tego tropu okazało 
się iż każdy z nich był oddalony od innego o taką samą 
odległość około 94 cm. Zakładając więc iż rozpiętość 
kroków zrelaksowanego spaceru istot ludzkokształtnych 
jest proporcjonalna do ich wzrostu, oraz wiedząc iż przy 
takim samym rodzaju leniwego spaceru jakby odprężającego 
się "turysty" moje własne kroki są rozstawione co około 
50 cm przy wzroście 167 cm, daje się wyliczyć iż wzrost 
owego UFOnauty wynosił ponad 3 metry. To oznacza, 
że jeśli dzięki użyciu napędu telekinetycznego - który 
pozwala mu przenikać przez mury i płoty wprost do 
ludzkich mieszkań i podglądać tam ludzi pozostając 
niewidzialnym dla naszych oczu, UFOnauta ten 
uległby swemu nawykowi bycia 
"
peeping Tom" 
(tj. po polsku tzw. 
"
podglądaczem"), 
jednak wkradłby się do któregoś z nowozelandzkich 
parterowych domów, wówczas aby w domu tym 
zmieścić się pod sufitem i móc rozglądnąć dookoła 
musiałby on przykucnąć - co jednak uwłaszczałoby 
jego "godności" władcy i właściciela ludzkości. Z kolei 
aby rozglądać się na stojąco najpierw musiałby wejść 
do co najmniej jednopiętrowego budynku i stojąc 
na parterze rozglądać się po sypialniach z pierwszego 
piętra. Ponieważ wiem iż na tej samej ulicy i niedaleko 
od miejsca w którym zobaczyłem te ślady, stoi właśnie 
jednopiętrowy budynek relatywnie rzadki w parterowej 
zabudowie miasteczka Petone, poszedłem sprawdzić 
czy badane ślady - które wiodły właśnie od kierunku 
tamtego budynku, NIE wychodzą przypadkiem z niego. 
Ku swemu zdumieniu, chociaż asfalt chodnika przy owym 
budynku był już nieco starszy, a stąd na tyle już wyblakły 
iż ślady owego UFOnauty bardziej trudno było na nim 
odróżnić od białawych plam samego asfaltu, ciągle widać 
tam było ślady tego UFOnauty w miejscu gdzie wyszedł 
on z owego budynku i przeniknął na chodnik przez 
otaczający ów budynek podmurowany płot. Ślady te 
opisałem poniżej w podpisie pod, oraz zilustrowałem na, 
Fot. #K3f, 
zaś ich wysoce wymowny przebieg dodatkowo pozaznaczałem 
plastykowymi numerkami jaskrawo-żółtego koloru na 
Fot. #K3f22. 
Najwyraźniej wcześniej ów UFOnauta zabawiał się w 
"
peeping Tom" 
(czyli zboczeńca po polsku zwanego 
"
podglądacz") 
i zaglądał w owym budynku do pomieszczeń położonych na pierwszym 
piętrze (w NZ zwykle to tam mieszczą się bowiem sypialnie właścicieli). 
Czyż więc NIE jest intrygujące iż za pomocą np. polskich słów kluczowych: 
podglądacz prawdziwe historie 
albo np. angielskich słów kluczowych: 
true peeping tom stories 
w internecie daje się znaleźć raporty przelicznych ludzi 
wpadających w panikę i histeryzujących na samą myśl 
iż ktoś ich podgląda w intymnych chwilach. Jednocześnie 
ci sami ludzie od lat już ignorują wyniki moich badań i 
nawet empiryczny materiał dowodowy jak np. ten tutaj 
zaprezentowany zaś w Biblii dodatkowo podparty 
potwierdzeniem 
"[Ω] Pieczęcią Boga" 
udokumentowaną w {11} z punktu #H2 mojej strony o nazwie 
biblia.htm, 
chociaż dowody te niezbicie udowadniają chcącym poznać 
prawdę iż praktycznie każda osoba co najmniej raz w miesiącu 
jest NIE tylko bez jej wiedzy skrycie podglądana w nawet 
najbardziej intymnych sytuacjach, ale także bez jej zgody 
brutalnie rabowana ze wszystkiego co ma najcenniejszego, 
a więc z "energii moralnej" oraz z ovule lub spermy, a czasami 
przy okazji tego rabowania jest nawet gwałcona pod hipnozą.
       
Fakt iż ślady te pojawiły się jedynie około 100 metrów 
od mojego mieszkania i to na chodniku po którym niekiedy 
spaceruję, oznacza iż Bóg z góry planujący nasze działania 
skonfigurowaniem "Omniplanu" - tak jak opisałem to w punkcie 
#J5 powyżej na tej stronie, już dawno temu zaplanował 
abym ślady te zobaczył, przebadał i opublikował. To zaś 
empirycznie potwierdza iż w 
"Drobinach Boga" (tych 
opisanych najdokładniej w punktach #K1 i #K2 z mojej strony 
god_istnieje.htm 
oraz we wpisach #325 i #326 do blogów totalizmu) najwyższa 
bo 12 pamięć i mózg, faktycznie są używane przez Boga, zaś 
jako nadrzędne mogą one nawet Lucyferowi i jego "diabłom" 
(czyli praktykującym ateizm UFOnautom) wmusić podjęcie 
decyzji pospacerowania po tym właśnie chodniku, jaką 
to decyzję Bóg z góry zaplanował dla umożliwienia mi 
odnalezienia i zbadania tych śladów.
       
Z kolei fakt iż około 4 miesiące wcześniej właśnie i tylko ów 
odcinek chodnika został wylany świeżym asfaltem aby białe 
stąpnięcia UFOnauty były wyraźnie widoczne na jego ciemnym 
tle, wskazują jak starannie i precyzyjnie Bóg planuje każde 
zdarzenie jakie nas spotyka. Wszakże aby to ów chodnik został 
wylany asfaltem, decyzję musiały podjąć właściwie dobrane 
osoby we władzach miasteczka Petone, którym to osobom z 
jakichś powodów zależało aby to właśnie ten chodnik wybrać 
do odnowienia. (A NIE wybrać jakiś inny stary chodnik - po jakim 
ja nigdy NIE spaceruję a stąd tam ślady UFOnauty przez nikogo NIE 
zostałyby odkryte.) Z kolei aby właśnie to te osoby były wybrane 
do urzędu miasta (inne bowiem wybrałyby odmienny stary chodnik 
też wymagający odnowienia), wcześniej trzeba było przygotować 
kampanię i wyborców aby odpowiednio głosowali na właściwych 
kandydatów, itd., itp. To więc potwierdza jak długoterminowo, 
starannie, precyzyjnie i ucząco Bóg planuje losy wszystkiego 
co się dzieje w naszym "świecie materii" i w życiu każdego 
z nas ludzi - tak jak wyjaśniam to w punkcie #J5 niniejszej 
strony. 
W swoim życiu wielokrotnie bowiem odnotowywałem iż każde 
zdarzenie jest aż tak precyzyjnie i długoterminowo przygotowywane 
przez Boga. Jako inny przykład tego przygotowania proponuję 
czytelnikowi rozważyć ile czasu i pracy zajęło nakręcenie widea 
o odlewie gigantycznego odcisku trzypalcowej stopy UFOnauty-potwora 
nazwanego 
"Lizard Man" o czerwono świecących się oczach, 
omawianego dokładniej na niniejszej stronie w podpisie pod 
Fot. #K1e 
powyżej, oraz pod 
Fot. #K3h poniżej. Odlew odcisku trzypalcowej 
stopy tego wielkoluda, wyglądającej identycznie do pokazanej na Fot. #K3h 
trzypalcowej stopy UFOnautki-zmora, jest jedną z głównych atrakcji turystycznych w 
"
South Carolina Cotton Museum" 
z miasteczka Bishopville, South Carolina, USA, oraz całego tamtego 
miasteczka. Stąd abym ja odcisk ten mógł uznać za istotny bo ujawniający 
nieznaną wcześniej prawdę, najpierw konieczne było abym zdołał 
go zobaczyć na wideo pokazywanym w NZ telewizji z kanału 8 "eden" 
dopiero w dniu 2022/12/30 o godzinie 17:14 do 17:21. Czyli prace 
nad pokazaniem tego odcisku musiały być podjęte wiele miesięcy 
(a może i lat) wcześniej, poczym prezentacja ich wyników w NZ musiała 
być precyzyjnie zesynchronizowana z moimi badaniami. Wszakże, jak 
wierzę, celem emisji tego wideo o "Lizard Man" było potwierdzenie i 
empiryczne poszerzenie udokumentowania prawdy iż także miniaturowi 
UFOnauci z trzypalcowej rasy "zmora", podobnie jak każda inna rasa UFOnautów, 
też mają swych gigantycznych odpowiedników jak ten opisywany w niniejszym 
punkcie #K3. Abym jednak ja mógł najpierw odnotować a potem przekonywująco 
udokumentować i tę prawdę, najpierw musiałem zgromadzić empiryczny 
materiał dowodowy jaki prezentuję w niniejszym punkcie #K3 a jakiego 
istnienie odkryłem dopiero w dniu 2022/12/1. Czyli data nadania w TV 
NZ wideo z Fot. #K1e tej strony o około 2.5-metrowym wielkoludzie "Lizard Man", 
oraz treść tamtego wideo, musiały być precyzyjnie zaprojektowane - który 
to fakt powtarzalnie mnie uderza we wszystkim czego zaistnieniem Bóg 
zarządza w naszym "świecie materii". Chociaż bowiem w YouTube dostępne 
są już dziesiątki wideów dokumentujących owego "Lizard Man" - patrz 
https://www.youtube.com/results?search_query=lizard+man+bishopville+sc , 
jeśli dzięki pomocy Boga NIE dowiemy się "gdzie" i "jak" szukać o nim 
informacji, NIE mamy szansy aby poznać prawdę na jego temat. Wielka 
więc szkoda iż tak niewielu innych ludzi odnotowuje tę pomoc Boga, zaś 
w rzadkich przypadkach swego odnotowania - typowo ateistycznie uznaje 
iż jest to tylko niezwykły tzw. "przypadek" albo "zbieg okoliczności". 
Wszakże gdyby zaczęli to odnotowywać i wzięli sobie do serca jako 
to czym zdarzenia te faktycznie są, czyli za celową precyzję działań 
Boga, wówczas nasi potomkowie i przyszłe pokolenia ludzi NIE 
musiałyby żyć w owym 
"przedsionku piekła" jaki nieświadomi 
tej prawdy ludzie, a stąd i NIE bojący się konsekwencji grzeszenia, 
przygotowują przyszłym mieszkańcom Ziemi swymi decyzjami idącymi 
po linii największego błędu.
       
Jako emerytowany badacz, zdaję sobie sprawę 
iż udokumentowane tu badania dają dużo do 
życzenia. Przykładowo zdjęcia są niskiej jakości 
zaś pomiary są tylko zgrubne. Dobrze spełniają więc tzw. 
"kanon niejednoznaczności" 
szerzej opisywany na stronie internetowej 
biblia.htm - 
np. patrz tam podpis pod 
Fot. #H2a . 
Zapewne celowo tak przeznaczył je udokumentować 
"Omniplan" - wszakże to niejednoznaczność owego 
kanonu inspiruje ludzi do poszukiwań prawdy. 
Niemniej w sytuacji w jakiej ja się znajduję i przy 
możliwościach jakimi dysponuję tylko takie zdjęcia 
i pomiary stanowią wszystko co jestem w stanie 
uczynić samotnie, nie mając żadnego pomocnika 
ani wymaganego ekwipunku, oraz pamiętając z 
uprzednich swych doświadczeń życiowych o powszechnej 
dezaprobacie prawdy jaką te badania ujawniają oraz 
o długiej tradycji innych bliźnich aby wszelkie próby 
ujawniania tej prawdy oraz wysiłki znajdowania sposobów 
poprawienia tragicznej sytuacji w jakiej ludzkość się 
znajduje, traktować jak przestępstwo wymagające 
surowego ukarania. Wielka też szkoda iż pasywność 
oraz marazm dzisiejszych ludzi spowoduje iż ci zawodowi 
badacze, którzy mają wielu pomocników i dysponują 
wymaganym sprzętem, pozwolą aby z tymi śladami stało się 
tak samo jak tego doświadczył ślad z 
Fot. #K1a 
niniejszej strony - tj. aby ich istnienie było kompletnie 
zignorowane przez wszystkich, oraz aby owo chroniczne 
już u ludzi ignorowanie zagrożeń od UFOnautów mogło 
dodatkowo zwiększyć zuchwałość, bezczelność i arogancję 
UFOnautów comiesięcznie podglądających i eksploatujących 
każdego z ludzi, w tym także i owych badaczy oraz 
tych których owi badacze kochają.
       
NIE widzę też możliwości wykonania wszystkich badań 
jakie dla owych śladów UFOnauty-giganta powinny być 
wykonane. Przykładowo, silnie natelekinetyzowany 
ciemny asfalt jaki zmienił kolor na kredowo-biały, to 
unikalna substancja. Wszakże o takich kredowo-białych, 
natelekinetyzowanych substancjach i proszkach się 
twierdzi iż mają cudowne własności - np. wykazują 
utratę dużej proporcji swej masy i podobno mają niezwykłe 
zdolności lecznicze. Możnaby więc uważnie zeskrobać część 
tej substancji z mikroskopowo cieniutkiej białej warstewki 
jaka się utworzyła na powierzchni asfaltu i zmieszanych 
z asfaltem kamyków. Potem możnaby uzyskaną tak 
próbkę tej substancji poddać dalszym badaniom. 
Ale skoro tylko sfotografowanie tych śladów już budziło 
nieprzychylne reakcje, łatwo wydedukować jak by mógł 
się skończyć widok kogoś precyzyjnie zeskrobującego 
tę białą substancję z chodnika i we wymaganie skomplikowany 
sposób potem ją zasysającego z chodnika aby ją pozyskiwać. 
Wszakże po zeskrobaniu NIE byłaby ona łatwa do zebrania 
z nierówności i szczelin pełnego kamyków asfaltu (np. patrz 
Fot. #K3c). 
Ponadto skąd w dzisiejszej sytuacji ekonomicznego upadku 
i drożyzny taki jak ja emeryt mógłby potem wziąść fundusze 
na rzetelne przebadanie fizykalnych i biologicznych cech tej 
substancji? Wszakże obecne laboratoria działają tylko za wysoką 
odpłatnością i dawno przeminęły już czasy kiedy badania 
ktoś mógł wykonać na zasadach koleżeńskiej przysługi.
       
Mnie osobiście najbardziej zastanawia efetywność z jaką 
nawet najbardziej oczywiste dowody na istnienie UFO 
jakaś grupa 
wszechmocnych "zaprzeczaczy" 
(najprawdopodobniej będących ludzko-podobnymi 
ekspertami z grona samych UFOnautów celowo na 
Ziemię przysłanymi w celu odwodzenia ludzkości od 
rzetelnych badań UFO) potrafi unieważnić i obrzydzić 
te dowody w oczach zwykłych ludzi będących ofiarami 
eksploatacji dokonywanej przez tychże UFOnautów. 
Wszakże chociaż dawno już temu zarzuciłem swe badania 
UFO, ciągle tylko w 2022 roku moje zasady naukowej rzetelności 
wprost zmusiły mnie abym poinformował bliźnich o aż 
trzech rodzajach dowodów owej dobrze ukrywanej okupacji 
i eksploatacji ludzkości przez UFOnautów, które to dowody 
wbrew moim intencjom same nachalnie mi się narzuciły będąc 
ujawnianymi NIE dalej niż około 100 metrów od mojego 
mieszkania. Dwa z tych dowodów miały formę opisanych 
w niniejszym punkcie #K3 i w powyższym #K1 śladów 
stąpnięć UFOnautów wtopionych w asfalt NZ chodników. 
Trzecim zaś był lecący w powietrzu UFOnauta też odległy 
nie dalej niż około 100 metrów od mojego mieszkania. 
Tego lecącego w powietrzu UFOnautę zobaczyłem w niedzielę 
dnia 2022/12/18. Tamtej niedzieli wstałem wcześniej niż 
zwykle bowiem planowałem odbyć bardzo dla mnie ważną 
zagraniczną rozmowę telefoniczną. Prowadząc ją patrzyłem 
przez okno mojego mieszkania skierowane ku północy. 
Pomimo lekko zachmurzonego nieba, był już wtedy jasny, 
dobrze rozświetlony porannym słońcem dzień NZ lata. 
Kiedy ta druga strona rozmowy coś mi dłużej tłumaczyła, 
ja nagle ujrzałem ludzką figurę lecącą w powietrzu od 
zachodu ku wschodowi (tj. w kierunku opisywanych tutaj 
śladów ponad 3-metrowego UFOnauty) - w poprzek obszaru 
widoczności z tego okna. Kątowy wzrost owej ludzko 
wyglądającej figury zwróconej do mnie ukośnie prawym 
bokiem i przodem odpowiadał temu co się widzi patrząc 
na dorosłych ludzi będących w odległości około 100 metrów 
od nas. W figurze tej jednak uderzała jej rzadko widywana 
w Nowej Zelandii szczupłość, zaś w porównaniu z typowo 
kurpulentnymi lokalnymi, niemal wręcz chudość - jakby 
kogoś niedożywionego. Figura leciała NIE wymachując 
rękami ani NIE przebierając nogami, tak jakby sobie stała 
w powietrzu zaś coś szybko niosło ją ku wschodowi - 
chociaż w owym czasie wiatr wiał od północy ku południu. 
Aczkolwiek wiem iż mogła włączyć "stan telekinetycznego 
migotania" jaki uczyniłby ją zupełnie niewidzialną dla 
ludzkich oczu, pozostawała wyraźnie widoczna. To zaś 
znaczy iż albo doskonale znała zwyczaje ludzi i wiedziała 
że w niedzielę rano niemal wszyscy w miasteczku nadal 
będą spali - zaś jeśli ktoś ciągle przypadkowo ją dostrzeże 
wówczas zapewne pomyśli iż jest to kontynuacja jego/jej 
nocnego snu i potem będzie bał się o tym wspomnieć 
nawet własnej rodzinie, albo też już nawykła do aż tak 
zuchwałego postępowania i aroganckiego lekceważnenia 
wiedzy oraz spostrzegawczości u ludzi, że była pewna 
tego co Biblia o nas twierdzi, tj. iż nawet chociaż mają 
oczy i patrzą, jednak ciągle nie widzą. Była ubrana w 
ciemno-szary kombinezon ściśle przylegający do jej 
ciała, jednak miała też kilka jaśniejszych fragmentów 
ubioru, w tym buty, pas i okrycie głowy. Wyraźnie nic NIE 
niosła z sobą ani NIE miała na sobie niczego co by wyglądało 
jak plecak albo skrzydła. Ja od sporego już czasu powtarzalnie 
natykam się w YouTube na dużą liczbę wideów dokumentujących 
takie właśnie latające w powietrzu figury ludzko-podobne, które 
można sobie wyszukiwać np. rozkazem 
https://www.youtube.com/results?search_query=flying+humanoid - 
jako przykłady tych udokumentowań patrz 
krótsze niż półtorej-minuty widea z adresów: 
https://www.youtube.com/watch?v=yp1sAh11Sgk , 
https://www.youtube.com/watch?v=y6Wjc9vtsNM , 
https://www.youtube.com/watch?v=w2DWRrT6Twk , czy 
https://www.youtube.com/watch?v=hWsLMCUNm_k . 
Mnie wcale więc nie zdziwiło osobiste ujrzenie jednej z nich. 
Jednak z powodu rozproszenia mojej uwagi tym zdarzeniem 
podczas prowadzenia ważnej telefonicznej rozmowy NIE byłem 
w stanie się powstrzymać od zaskoczenia osoby z jaką rozmawiałem 
poprzez natychmiastowe podzielenie się informacją o szczegółach 
właśnie ujrzanej ludzko-podobnej istoty lecącej w powietrzu - 
proszę sobie wyobrazić rodzaj wrażenia jakie ta informacja wzbudziła.
       
Ja wiem iż większość ludzi, nawet jeśli się dowiaduje 
o wynikach moich badań, z góry kategoryzuje je jako 
"fantazja" lub nawet "niedorzeczność". Mało z nich kiedykolwiek 
się zastanawia: a co jeśli owa mnogość materiału dowodowego 
potwierdzająca te wyniki oznacza iż ujawniają one prawdę - 
NIE jakąś tam niczym NIE dowodzoną fantazję czy niedorzeczność, 
oraz jaki wpływ taka prawda ma na własne losy, przebieg 
życia i myśli w końcowych chwilach każdego z ludzi, w tym 
i każdego unikającego poznawania prawdy. Wszakże na 
żaden temat jaki UFOnauci pozwalają badać pracownikom 
monopolistycznej "oficjalnej nauki ateistycznej" ludzkość 
NIE zgromadziła do dziś aż tak ogromnej ilości naukowo 
niepodważalnego materiału dowodowego jak na temat 
UFO i UFOnautów. Ponadto, szatańska natura tych samych 
materialnych i biologicznych UFOnatów została ujawniona 
i potwierdzona "[Ω] Pieczęcią Boga" raportowaną 
w {11} z punktu #H2 mojej strony internetowej o nazwie 
biblia.htm. 
Gdyby więc nie fakt iż to skrycie przysłani na Ziemię ludzko 
wyglądający UFOnauci rządzą nami i za ludzi podejmują 
wszystkie istotne decyzje, NIE byłoby możliwym aby sprawa 
sekretnej eksploatacji i okupacji ludzkości przez UFO była 
ignorowana przez aż tak długo, ani NIE byłoby możliwym 
iż owi decydenci swym albo celowym unikaniem działania, 
albo też podejmowaniem działania odwrotnego do wymaganego, 
skrycie spychają ludzkość ku 
samozagładzie lat 2030-tych.
Fot. #K3abc:
 Oto zdjęcia, dokumentacja i moja 
interpretacja tropu białych śladów kroczenia UFOnauty wtelekinetyzowanych 
w nadal ciemny, bo niedawno wylany, asfalt nowozelandzkiego chodnika 
z miasteczka Petone. Z wyliczeń zaprezentowanych powyżej w punkcie 
#K3 wynika, iż UFOnauta ten był ponad 3-metrowego wzrostu, stąd 
najprawdopodobniej pochodził z ludzkopodobnej rasy "Orionian" jaka 
zarządza całością okupacji Ziemi i innych planet przez konfederację 
szatańskich UFOnautów, a stąd z rasy bardzo rzadko raportowanej 
nawet w literaturze UFOlogicznej. Ten gigantyczny UFOnauta 
prawdopodobnie inspektował miasteczko Petone zaledwie około 
100 metrów od mojego mieszkania spacerując po chodniku w 
niewidzialnym dla ludzkich oczu "stanie telekinetycznego migotania" 
opisywanym dokładniej w punkcie #C1 z mojej innej strony o nazwie 
dipolar_gravity_pl.htm - 
jaki to stan pozwala UFOnautom na przenikanie przez mury i płoty. 
Pełną dokumentację białych śladów jakie pędniki z butów jego 
telekinetycznego napędu osobistego drugiej generacji wtelekinetyzowały 
w ciemny asfalt niemal nowego nowozelandzkiego chodnika wylanego 
zaledwie około czterech miesięcy wcześniej prezentuję tutaj na szeregu 
zdjęć, trzy z których (tj. #K3a, #K3b i #K3c) trwale wyświetlam powyżej, 
pozostałe zaś czytelnik może sam sobie wyświetlić klikając na ich zielone 
linki jakie umieszczam w poniższych ich opisach.
       
Fot. #K3a (góra). 
Zdjęcie końcowego fragmentu tropu tego UFOnauty na 
nowym asfalcie chodnika. Jeśli czytelnik ma trudności 
z odnotowaniem położenia poszczególnych śladów jego 
tropu, to na odmiennym zdjęciu 
Fot. #K3a22 (kliknij na ten link aby je zobaczyć) 
położenie indywidualnych śladów tropu celowo oznaczyłem 
kolorowymi platykowymi numerkami, ostanią zaś, 22-gą ich 
plamę oznaczyłem literką X. Odnotuj tam iż na części tropu 
UFOnauta podchodzi aż tak blisko płotu, że jego ciało musiało 
przenikać przez materię płotu, jednak NIE zmieniło to rytmu 
ani wzajemnych odległości jego śladów. To ujawnia jak 
doskonały jest "
stan telekinetycznego migotania", do opisów 
którego linkuję jego nazwą w skorowidzu badanych pojęć ze strony 
skorowidz.htm. 
W stanie tym, obiekty z materii stałej przenikane przez UFOnautę 
używającego napędu telekinetycznego, NIE stawiają przechodzącej 
przez nie istocie żadnego oporu ani fizykalnej siły. Po tej ostatniej 
z białych plam tego tropu, dalszych śladów już NIE ma - choć ów 
nowy ciemny chodnik został wylany przez znaczną jeszcze 
długość owej ulicy. To zaś ich zniknięcie dokumentuje 
iż UFOnauta poderwał się do lotu w powietrzu używając 
swego "napędu osobistego" i albo dalsze inspektowanie 
Petone odbywał już "z lotu ptaka", albo też powrócił na 
pokład swego "prezydenckiego" UFO "władcy świata" - 
w którym oblatywał inspektowane przez siebie "posiadłości" 
na Ziemi i na innych planetach. Zdjęcie to wykonałem 
w kierunku wschód (E) ku zachodowi (W). Najwyraźniej 
ilustruje ono ostatnie stąpnięcie UFOnauty (jakby wynikłe 
z silniejszego pola jego napędu niż w poprzednich krokach) 
widoczne tuż przed wybrzuszeniem rozlanej czarnej smoły 
kończącej ten fragment odnowionego chodnika. Ponadto 
ilustruje też odcinek tropu wiodący do tego ostatniego 
stąpnięcia a idący wzdłuż płota. Najwyraźniejsza widoczność 
białawych plam tego tropu jest przy ich oglądaniu w nieco 
zaciemnionym pomieszczeniu i na czystym ekranie komputera, 
a jeszcze lepiej przy ich oglądaniu np. po znacznym powiększeniu 
zdjęcia. (Jak najłatwiej powiększać zdjęcie wyjaśniam 
pod koniec wstępnej części do niniejszej strony.)
       
Fot. #K3b (środek). 
Oto zdjęcie pokazujące jeden z również ułożonych krocząco 
śladów UFOnauty - tyle że używającego magnetyczny napęd 
osobisty. (Napęd taki opisałem i zilustrowałem np. 
na 
Fot. #H3 z mojej strony o nazwie 
wszewilki.htm 
zaś ślad jaki on pozostawia - np. na 
Fot. #D18 
z innej strony o nazwie 
wroclaw.htm.) 
Ślad ten pozostawiony został na podłodze z płytek PWC 
w mieszkaniu Jerzego Wasilewskiego z Wrocławia, 
Polska, w dniu 4 września 1979 roku. UFOnauta jakiego 
inspekcja tamtego mieszkania wypaliła owe ślady należał 
do 
rasy "zmora", niewiasty której są około 80 cm 
wzrostu, zaś mężczyźni mogą dorastać nawet do 120 cm wzrostu. 
Tamte wrocławskie ślady średnio miały około 13 milimetrów 
średnicy i uwidaczniały czarny zafalowany wzór na swej 
powierzchni - co sugeruje iż były one uformowane przez 
pędnik napędu magnetycznego. Oryginalnie powyższy ślad 
jest pokazany i omówiony na 
Rys. R6 z tomu 14 mojej 
monografii [1/4]. 
       
Fot. #K3c (dół). 
Oto zdjęcie zbliżenia pojedyńczego śladu wtelekinetyzowanego 
w asfalt NZ chodnika przez pędnik z podeszwy buta "telekinetycznego 
napędu osobistego" omawianego tu UFOnauty ponad 3-metrowego 
wzrostu. Wszystkie ślady tego UFOnauty, niezależnie czy z lewej czy 
też z prawej nogi, ukazują sobą niemal identyczny wzór, jaki ujawnia 
zasadę działania użytą w całym symetrycznym napędzie osobistym 
tego UFOnauty. Ślady te mają kształt białej jakby plamy wtelekinetyzowanej 
(czyli jakby wtopionej) na powierzchnię ciemniejszego alsfaltu, w 
kształcie jakiego daje się dopatrzyć zaokrąglony zarys ośmioboku - 
czyli zarys wylotu telekinetycznego pędnika używającego ośmiobocznej 
komory oscylacyjnej
pokazanej na 
Rys. F8 z tomu 2 mojej 
monografii [1/5]. 
Poza obrębem podeszwy buta tego UFOnauty niekiedy wtelekinetyzowane 
były mniej wyraźne plamy, jedną z których na zdjęciu #K3c dotyka dolny-lewy 
narożnik linijki z cyfrą 30 mm. Średnica białej plamy każdego śladu wynosiła 
około 7 cm. Gdyby więc przyjąć bardzo zgrubne założenie, że średnica wylotu 
z pędnika w butach musi być proporcjonalna do wzrostu rasy osób jakie ów 
pędnik będzie unosił, oraz pamiętając iż wrocławski ślad o średnicy około 13 
mm pokazany i omówiony na 
Fot. #K3b był wypalony przez pędnik 
unoszący około 80 cm wysoką UFOnautkę z rasy "zmora" opisywaną też 
w punktach #K1 i #K2 niniejszej strony, wówczas możnaby wyliczyć iż 
omawiane tu ślady były wtelekinetyzowane w asfalt NZ chodnika przez 
pędniki w butach budowane dla UFOnautów o wzroście około 4 metrów. 
Ponieważ jednak konstrukcja pędników telekinetycznych jest znacznie 
bardziej skomplikowana, a stąd i obszerniejsza, niż u pędników magnetycznych 
tutaj pokazywanych i omawianych na 
Fot. #K3b, dokładny 
wzrost dla jakiego są one budowane zapewne będzie nieco niższy niż ten 
wyliczony powyżej na podstawie śladu od pędnika czysto magnetycznego.
       
Fot. #K3d (kliknij na niniejszy zielony link aby je oglądnąć). 
Oto widok całego tropu śladów UFOnauty po tym samym odcinku 
chodnika jak pokazany na 
Fot. #K3a powyżej, tyle że tym 
razem sfotografowanych w kierunku od zachodu (W) ku wschodowi (E), 
czyli w kierunku "spaceru" tego inspektującego UFOnauty. Ponieważ 
istnieje raczej nikły kontrast pomiędzy owymi śladami a ciemnym 
asfaltem chodnika, najlepiej ślady te odnotować po powiększeniu 
powyższego zdjęcia. (Jak dokonywać powiększania zdjęć wyjaśniłem 
na końcu części WSTĘPnej do niniejszej strony.) Przykładowo, 
najłatwiej odnotować ślad położony blisko środka dolnej krawędzi 
tego zdjęcia, leżący na lewo od roku 2022 jego daty w kierunku 
jakie godzinowe wskazówki zegarów pokazują o godzinie 10. 
Następny widać w kierunku zdążania chodnika. Trzeci z kolei 
widać na lewo od kwadratowego białego zaworu wodociągowego 
przy płocie. Dalsze wężowo wijące się tropy podobnych do 
poprzednich śladów najpierw skręcają jakby w kierunku słupa 
elektrycznego i jezdni, potem zaś zakręcają w kierunku ku płotu. 
Jeśli zaś czytelnik ma trudności z odnotowaniem położenia 
poszczególnych śladów tego tropu, to na odmiennym zdjęciu 
Fot. #K3d22 (kliknij na ten link aby je zobaczyć) 
położenie indywidualnych jego śladów celowo oznaczyłem 
kolorowymi platykowymi numerkami, pierwszą zaś ich plamę 
z tego odcinka chodnika oznaczyłem literką X. 
       
Fot. #K3e (kliknij na niniejszy zielony link aby je oglądnąć). 
Zdjęcie podobne do 
Fot. #K3d tyle iż wykonane 
innego dnia i przy innym położeniu słońca. Wykonałem 
je z nadzieją iż ukaże ono stąpnięcia, które niezbyt wyraźnym 
kontrastem uwidaczniały zdjęcia 
Fot. #K3a 
i 
Fot. #K3d. Zarówno bowiem w dzień słoneczny 
jak i w pochmurny, na zdjęciu wykonanym telefonem 
komórkowym jakim dysponowalem i jaki nadrukowywał 
datę i godzinę wykonania zdjęcia, bardzo trudno jest 
odróżnić te ślady od powierzchni asfaltu, chociaż oglądane 
"gołym okiem" na tym niedawno wylanym nowym asfaltem 
chodniku wprost "rzucają się" one w oczy. Moim zdaniem 
najlepiej ślady te widać przez słonecznym dniu jednak 
kiedy równocześnie znajdą się już w cieniu - tak jak na 
Fot. #K3a i 
Fot. #K3d. Jednak nawet 
wówczas aby je zobaczyć trzeba mieć bardzo czysty 
ekran komputera i najlepiej dodatkowo je powiększyć.
       
Fot. #K3f (kliknij na niniejszy zielony link aby je oglądnąć). 
Oto słabo widoczny na tle nieco wyblakłego już asfaltu 
chodnika, białawy ślad stąpnięcia omawianego tu ogromnego 
UFOnauty. Ślad ten znajduje się tuż przy podmurowaniu 
płotu, zaś następne podobne do niego stąpnięcie już w głębi 
chodnika wskazuje iż powstał on kiedy UFOnauta przenikał 
przez ów płot gdy wychodził z jednopiętrowego domu jaki 
płot ten ogradza. To zaś jest dowodem iż tamten UFOnauta-podglądacz 
przenikający w tym miejscu przez podmurowany płot od ulicy 
odgradzający jednopiętrowy dom, wyszedł przez mur i płot 
właśnie z tego domu. Czyli zapewne podglądał co dzieje się 
w sypialniach na piętrze owego budynku, gdzie z powodu swego 
ponad 3-metrowego wzrostu mógł się rozglądać bez potrzeby 
przykucnięcia - jakie dla "władcy ludzkości" byłoby zbyt degradujące 
jego "ego". Aby czytelnik odnotował ten wyłaniający się z 
podmurowania płotu pierwszy ślad stąpnięcia owego UFOnauty, 
położyłem pod nim kawałek mojej przeźroczystej linijki. Po powiększeniu 
owego zdjęcia ów ślad jest relatywnie dobrze widoczny. Następne 
ze stąpnięć tego UFOnauty, które także zmieściło się na zdjęciu 
Fot. #K3f jest trochę poniżej i na lewo od tego oznaczonego 
linijką śladu, na około 2/3 odległości linijki od napisu rok 2022. 
Dalej ślady te wiodą ku lewej krawędzi zdjęcia, czyli ku owemu 
nowo-wyasfaltowanemu odcinkowi chodnika, gdzie rzuciły mi 
się w oczy i gdzie łatwiej niż powyżej mogłem udokumentować 
je na zdjęciach od 
Fot. #K3a do 
Fot. #K3e. 
Jeśli na powyższym zdjęciu czytelnik będzie miał trudności z 
odnotowaniem położenia poszczególnych śladów tego tropu, 
to na odmiennym zdjęciu 
Fot. #K3f22 (kliknij na ten link aby je zobaczyć) 
położenie indywidualnych jego śladów celowo oznaczyłem 
plastykowymi numerkami żółtego koloru, pierwszą zaś ich 
plamę położoną tuż przy podmurowaniu płotu, czyli tę która 
razem z następną plamą dokumentują faktyczne przenikanie 
tego UFOnauty przez mur na asfalt owego chodnika, 
oznaczyłem żółtą literką X.
       
Fot. #K3h (kliknij na niniejszy zielony link aby je oglądnąć). 
W drodze powrotnej z mojej ekspedycji fotografowania tych śladów 
sfotografowałem także jak po upływie niemal 7 miesięcy wygląda owo 
wytopienie w asfalcie trzypalcowej stopy UFOnautki z rasy "zmora" - jakie 
dokładniej omówiłem w podpisie pod 
Fot. #K1a niniejszej strony 
(o którym jednak nadal NIE słyszałem aby odnotował je także ktokolwiek 
inny niż ja - chociaż w międzyczasie przechodziły po nim tysiące dzisiejszych 
ludzi o jakich Biblia stwierdza iż 
mają oczy i patrzą a NIE widzą). 
Odnotuj, że powyżej na niniejszej stronie w podpisie pod 
Fot. #K1e 
omawiam też przypadek udokumentowania wielkoludowego rodzaju pokazywnej 
niniejszym zdjęciem trzypalcowej stopy agresywnej UFOnautki z rasy "zmora". 
Tamtą ogromną i też trzypalcową stopę w 1988 roku odcisnął w błocie około 
2.5-metrowy UFOnauta-potwór o zielonej cętkowanej skórze i czerwono jarzących 
się oczach, koło miejscowości Bishopville w South Corolina, USA. Potwór ten na 
okolicznych bagnach zaatakował nocą miejscowego studenta - na szczęście 
student zdołał mu umknąć w swoim samochodzie. Następnego dnia miejscowy 
policjant znalazł ślady tamtego szponiastego potwora i wykonał odlew odcisku 
jego stopy. Odcisk ten, wraz z opisami obserwacji tego potwora lokalnie 
nazywanego "Lizard Man", do dzisiaj stanowi wysoce atrakcyjny eksponat w 
"
South Carolina Cotton Museum"  
znajdującym się w owej miejscowości Bishopville, USA - patrz 
Fot. #K1e .
       
Fot. #K3i (kliknij na niniejszy zielony link aby je oglądnąć). 
Oto zdjęcie sporego kwiatu jaki zobaczyłem na płocie w bliskości 
omawianych tu śladów UFOnauty-giganta, kiedy lustrowałem pobliskie 
uliczki w swych sprawdzeniach czy ulatujący w powietrze UFOnauta 
NIE wylądował też ponownie gdzieś w pobliżu aby kontynuować 
swoją "inspekcję" miasteczka Petone - jednak następnej porcji 
jego śladów już NIE znalazłem. Moje inżynierskie nawyki i wiedza 
wzbudziły mój zachwyt nad kompleksowością konstrukcji i różnorodnością 
elementów zawartych w środku tego kwiatu. Jakże przy istnieniu 
takich kwiatów, ciągle zwolennicy tzw. "ewolucji" pozwalają się 
zaprogramować telepatycznie lub hipnotycznie wmuszanym w ludzkość 
przez ateistycznych UFOnautów przekonaniem iż aż tak kompleksowy 
i piękny kwiat powstał jedynie w wyniku szeregu "przypadków" jakoby 
naturalnej ewolucji. A wcale ów kwiat NIE jest ani aż tak piękny ani też 
aż tak kompleksowy jak ciała ludzkie, czy też ciała wielu innych stworzeń. 
Tak nawiasem mówiąc, to właścicielka ogrodu po płocie którego owa kwitnąca 
roślina się wspinała, poinformowała mnie iż jego orginalna nazwa (z Indii) brzmi 
"
Krishna Kamal, Passion Flower". 
Dla Indyjczyków ma on religijne konotacje, aczkolwiek jego owoce są też jadalne. 
Przykładowo, na górze kwiat ten ma trzy mostkowe pręciki, jakie symbolizują 
nadrzędną Trójcę Boga. Z kolei naokoło ma on dokładnie 100 cienkich 
niebieskich płatków, oraz 10 dużych białych palców - tak jakby kwiat 
ten był położony na dwie ludzkie dłonie miłością lub przyjaźnią splecione 
ze sobą wszystkimi 10 palcami.
#K4. 
Oto zdjęcia serii 4 śladów jakie lądujący w poprzek 
NZ chodnika trzeci z kolei UFOnauta wtopił w asfalt 
w odległości rzutu kamieniem od mojego mieszkania:
Motto: 
"Skoro na długim tylko około 100 metrów odcinku jednej NZ 
ulicy, moje powtarzalne tam spacery zaowocowały wykryciem 
i udokumentowaniem aż trzech odmiennych serii śladów UFOnautów 
wtopionych w asfalt chodnika jednak chronicznie przeaczanych 
przez innych przechodniów, można sobie wyobrazić ile owych 
śladów jest nieustannie przeaczanych przez mieszkanców całego 
świata - tylko ponieważ po chodnikach ich miast ja NIE spaceruję, 
stąd którzy zaabsorbowani aktualnymi zagrożeniami ich bytu typu 
brak "pieniędzy" i żywności, wojny, kłamstwa polityków, wyzysk 
przez elity, wyczerpywanie się naturalnych bogactw, zmiany klimatu, 
chemikalia, plastyk, nowe choroby, pogarszanie się zdrowia całej 
ludzkości, oraz inne problemy celowo postwarzane ludzkości przez 
skrycie okupujących ją ludzko-podobnych krewniaków z UFO aby 
odciągnąć uwagę ludzi od faktu bycia eksploatowaną przez owych UFOnautów, 
mieszkańcy ci przeaczają brak swej niepodległości i tragizm bycia 
sekretnie eksploatowanymi przez naszych kosmicznych krewniaków, 
którzy wprawdzie osiągnęli już aż tak wysoki poziom zaawansowania 
technicznego iż dla naszego prymitywnego postrzegania pozostają 
niewidzialni i o niemal nadprzyrodzonych możliwościach, jednak 
moralnie nadal pozostają całkowicie upadli."
(Esencja wnioskowania jaka dokumentuje ogrom siły i środków 
naszych krewniaków z planet Oriona zaangażowanych w skryte 
pozyskiwanie 
"energii moralnej" od mieszkańców Ziemi, 
oraz istotność owej energii dla wydłużania leniwego życia tych 
UFOnautów kosztem skracania długości życia ludzi z jakich 
energię tę oni wysysają swymi 
"komorami zimna". 
Ponadto wnioskowanie to ilustruje jak wszechwładny jest nasz 
Bóg, który aby wesprzeć opisywane tu udokumentowanie skrytej 
okupacji Ziemi potrafił spowodować iż UFOnauci pozostawili 
powyższe ślady w miejscach po jakich ja często spaceruję i stąd 
byłem w stanie ślady te odnotować, pomierzyć, sfotografować i zinterpretować.)
       
Około połowy stycznia 2023 roku kolejny sztorm i zimne 
wiatry spod Antarktydy zmusiły mnie do spaceru po tej 
samej ulicy na jakiej półtora miesiąca wcześniej odnotowałem 
i udokumentowałem ślady UFOnauty opisane w #K3 do 
#K3h powyżej na niniejszej stronie. Uszedłem zaledwie 
odległość rzutu kamienia od swego mieszkania, kiedy 
dostrzegłem wytypione w poprzek chodnika cztery ślady 
UFOnauty jakich tylko kilka dni wcześniej tam NIE było. 
Fotografie tych śladów pokazałem na 
Fot. #K4abc 
poniżej. Analiza owych śladów wykazała iż UFOnauta 
około 3-metrowego wzrostu przylatujący do tego miejsca 
w powietrzu od południa, wylądował tam na chodniku, 
formując owe ślady, poczym wniknął poza ogrodzenie 
prywatnej posiadłości, w której NIE byłem w stanie już 
analizować jego postępowania aby NIE być oskarżonym 
o tzw. "transpassing" - tj. o "wtargnięcie" (termin prawniczy). 
Na posiadłości tej stał parterowy dom mieszkalny jednak 
pod dwuspadowym dachem posiadający wysoki strych 
zdolny pomieścić UFOnautę o ponad 3-metrowej wysokości. 
Ponieważ na owym strychu ktoś mógł wówczas właśnie 
przebywać czy spać, wolno więc zgadywać iż ów niewidzialny 
dla ludzkich oczu UFOnauta mógł wylądować w owym miejscu 
aby np. tam zaglądnąć. Alternatywnie, UFOnauta ten mógł 
mieć zwyczaj wygodnego kładzenia się na podłodze owego 
strychu w oczekiwaniu wygodnego dla jego intencji momentu, 
poczym po przeniknięciu swą głową sufitu sypialni z 
parteru możliwym dzięki 
"stanowi telekinetycznego 
mogotania" w jaki wprowadzał go jego napęd osobisty, 
mógł on z góry obserwować co dzieje się w owej sypialni, 
a także mógł łatwo hipnotyzować śpiących tam mieszkańców.
       
Odnotuj iż podczas dokumentowania niniejszych śladów 
efektywność moich działań ograniczały wszystkie te same 
braki, trudności i niebezpieczeństwa jakie opisałem w #K3 iż 
utrudniały tamte moje badania i dokumentowanie. Dlatego 
minęło aż około 10 dni zanim nadeszła pogoda i wymagane 
warunki świetlne, a także brak postronnych widzów którzy 
mogliby niewłaściwie zareagować na moje wysiłki badawcze, 
zanim udało mi się wykonać pierwsze nadające się do 
opublikowania zdjęcia owych śladów, jakie przytaczam poniżej.
Fot. #K4abc: Oto zdjęcia, opisowa dokumentacja 
i moja interpretacja tropu 4 śladów kroczenia UFOnauty wtopionych 
w asfalt w poprzek chodnika w odległości rzutu kamieniem od mojego 
mieszkania. Dla ułatwienia rozróżniania pomiędzy poszczególnymi 
śladami, przed ich sfotografowaniem poukładałem przy nich żółte 
platykowe oznakowania. I tak ślad z prawego buta w miescu 
wylądowania oboma nogami na asfalcie chodnika tuż za krawężnikiem 
jezdni oznaczyłem żółtą literką "X", zaś położony przy nim ślad z 
lewego buta - żółtą cyfrą "0". Następny, położony około środka 
szerokości chodnika (patrz Fot. #K1b), ślad pierwszego stąpnięcia 
prawą nogą tego UFOnauty oznaczyłem żółtą cyferką "1", zaś 
ostatni (czwarty - patrz Fot. #K4c) ślad stąpnięcia lewą nogą tuż 
przy murku ogrodzenia i wejścia do prywatnej posiadłości oznaczyłem 
żółtą cyferką "2". Kliknij na wybrane zdjęcie aby móc je sobie powiększyć - 
tak jak wyjaśniłem to pod koniec WSTĘPnej części do tej strony.
       
Fot. #K4a. 
Wykonane dnia 2023/1/25 zdjęcie wszystkich czterech 
śladów uformowanych w poprzek chodnika przez lądującego 
tam UFOnautę o ponad 3-metrowym wzroście, jaki używał 
dokładnie tego samego napędu osobistego jak UFOnauta 
formujacy ślady udokumentowane w #K3 do #K3h powyżej 
na tej stronie. Tyle iż UFOnauta formujący powyższe ślady 
nadleciał od południa w tzw. 
"trybie bijącym" swego 
napędu osobistego. Stąd pędniki w jego butach nadtopiły asfalt 
chodnika ale go NIE natelekinetyzowały na biało. Aby bowiem 
asfalt ten natelekinetyzować, użyty musiałby być 
"tryb 
wiru magnetycznego", który taki napęd osobisty wytwarza 
tylko podczas lotów (albo chodzenia zabezpieczanego wirem) 
w kierunkach równoleżnikowych - po szczegóły patrz opisy 
obu tych trybów pracy magnetycznego napędu podane w 
podrozdziałach G6.2 do G6.3.3 i G10.1 do G10.2 z tomu 3 mojej darmowej 
monografii [1/5]. 
Odnotuj iż aby czytelnik łatwiej mógł odnotować położenia 
poszczególnych śladów owego UFOnauty, poukładałem przy 
nich żółte plastykowe numerki od 0 do 2, zaś przy śladach 
w miejscu gdzie lądujący UFOnauta dotknął chodnika obu 
swymi butami położyłem też żółtą plastykową literkę X.
       
Fot. #K4b. 
Zdjęcie środkowego z czterech śladów, oznaczonego cyfrą "1" 
a odległego o około 100 cm od końca prawego "X" z pary 
śladów w miejscu pierwszego styku obu butów UFOnauty 
z asfaltem chodnika. Wszystkie ślady wykazuja pochodzenie z 
ośmiobocznej Komory Oscylacyjnej 
o średnicy wylotu około 7 cm i o niemal identycznym wzorze 
wytopienia asfaltu, jak wzór udokumentowany na 
Fot. #K3c 
powyżej. Tyle tylko iż albo inercja wyhamowania szybkiego 
lotu tego UFOnauty, albo też magnetyczne powiązania 
pulsującego pola z pędników w butach z polem magnetycznym 
Ziemi, spowodowało poślizg i niewielkie powydłużenie 
obu śladow "X" i "1" z jego prawego buta. Natomiast oba 
ślady "0" i "2" z lewego buta (szczególnie "2" położony tuż 
przed murkiem ogrodzenia posiadłości - patrz 
Fot. #K4c 
poniżej) mają w przybliżeniu zaokrąglony obrys, taki 
jak ślad z 
Fot. #K3c powyżej. Odnotuj iż 
fragment linijki położony pod powyższym śladem 
"1" jest ustawiony swą długością od południa czyli od 
kierunku z którego ów UFOnauta przyleciał w powietrzu, 
ku północy czyli ku położeniu prywatnego budynku 
poza ogrodzeniem widocznym na 
Fot. #K4a 
powyżej, dla zaglądnięcia do wnętrza którego ów 
UFOnauta najwyraźniej przyleciał i wylądował w 
udokumentowany tymi zdjęciami sposób.
       
Fot. #K4c. 
Zdjęcie najbliższego do murka ogrodzenia, czwartego z czterech 
śladów, oznaczonego cyfrą "2" a odległego o około 76 cm od 
końca śladu "1" z 
Fot. #K4b powyżej. Odnotuj iż obrys 
tego śładu jest niemal okrągły i jest bardzo podobny do obrysu 
śladu z 
Fot. #K3c niniejszej strony. Obrys ten bowiem 
odwzorowuje przebieg obwodów pulsującego pola magnetycznego 
jakie łączą wylot pędnika w butach tego UFOnauty z wylotami 
pędników w jego pasie lub epoletach - tak jak wyjaśniają to ilustracje 
z 
Rys. E1 do 
Rys. E3 w tomie 2 mojej darmowej 
monografii [1/5].
#K5, blog #364. 
Zdjęcia śladów wtelekinetyzowanych w stary asfalt podjazdowej drogi do mojego 
mieszkania przez pędniki trzeciej generacji z obcasów butów gigantycznego 
UFOnauty z planet Oriona zdolnego zmieniać upływ czasu, skrytą inwazję niewolników 
którego na moje mieszkanie i na miasteczko Petone obserwuję od 31 maja 2023 roku:
Streszczenie: Drogi czytelniku. Aby poznać i zrozumieć prawdy 
jakie krótko streściłem w niniejszych od #K5 do #K5e, zajęło mi to aż 
77 lat wysoce "twardego życia". Stąd na przekór iż jedna z tych prawd 
stwierdza, że niemal nikt NIE akceptuje prawdy jaka została mu 
ujawniona przez innego równie przecież jak on omylnego i niedoskonałego 
bliźniego (np. mnie), a prawda ta musi być mu "wystukana w głowę" 
doświadczaniem rzeczywistych zdarzeń twardej edukacji serwowanej 
nam przez samego wszystko-wiedzącego Boga, ciągle poniżej streszczę 
esencję wyników 77 lat poznawania tych prawd. Poświęć więc te kilka 
minut na poznanie co tu napisałem, aby potem kiedy Bóg zacznie ci serwować 
edukacyjne przeżycia "wystukujące w głowę" te same prawdy metodami 
osobistych doświadczeń, przyszło ci już znacznie łatwiej je zrozumieć. 
Wszakże żyjemy dziś w rodzaju 
"kokonu 
kłamstwa" - tak jak to już wyjaśniłem dokładniej we 
wskazywanym poniżej wpisie #360 do blogów totalizmu - treść 
jakiego możesz też poznać np. z 
"
tomu O" mojej publikacji [13]. 
NIE możesz jednak liczyć iż prawdy te ci ujawnią ci którzy za to 
biorą "pieniądze" jakie są nasiąknięte złem tysięcy lat używania ich 
jako narzędzi eksploatowania i krzywdzenia bliźnich - co powoduje 
iż do "pieniędzy" obecnie zawsze już duchowo przywiązane są m.in. 
obligacje oraz kultura i duchowa nieczystość wymogu okłamywania - 
np. patrz werset 6:10 z "1 Tymoteusz" w Biblii. Swe wyjaśnienia zacznę 
tu od zgadnięcia iż prawdopodobnie tak jak ja kiedyś, zapewne i ty 
NIE za bardzo garniesz się do czytania Biblii - jaka tak naprawdę 
to jest jedynym dostępnym na Ziemi źródłem absolutnie niezawodnej 
prawdy, chociaż mądrze i dalekowzrocznie zakodowanej aby tym 
chronić Biblię przed cenzurą jej treści przez praktykujących zło. Niestety, 
do czytania Biblii zniechęcają nas wszelkie jawne i ukryte przeprogramowania 
ludzi. Stąd zapewne NIE odkryłeś jeszcze, że jednym z najważniejszych 
wersetów Biblii jest 11:23 z "Ew. w/g św. Łukasza" - w jakim Bóg za 
pośrednictwem Jezusa nas ostrzega: 
Kto nie 
jest ze mną, jest przeciwko Mnie; a kto nie zbiera ze Mną, rozprasza. 
Najkorzystniej to zaś zapewne rozumieć, że: 
jeśli 
NIE udowodnisz swym postępowaniem iż "jesteś z Bogiem" i "z Nim 
zbierasz" (wykazując tym przeciwieństwo bycia "przeciwko Niemu" 
i "rozpraszania") poprzez ochotnicze wypełnianie z czystej miłości 
do Boga, bliźnich i natury wszystkich Jego "10 Przykazań", wówczas 
grozi ci iż będziesz przez Boga "pozbawiony przywilejów" jakie są 
istotne dla wyników twego życia - tak jak wyjaśniłem to we wpisie 
#362 do blogów totalizmu. W rezultacie gro czasu swego życia NIE 
będziesz przez Boga broniony ani ukierunkowywany. 
Innymi słowy, będziesz wówczas wystawiony na bycie manipulowanym 
przez anty-ludzkie "moce zła" - do jakich zaliczają się wszyscy źli ludzie 
(czyli wszyscy ludzie którzy też są "przeciwko Niemu") oraz istoty 
jakie sekretnie tymi "przeciwko Niemu" ludźmi manipulują. Poniżej 
w tym #K5 do #K5e krótko więc wyjaśnię jak najprościej udowodnić 
iż jednak "jesteś z Bogiem", potem zaś krótko zilustruję ci kolejną 
porcję materiału dowodowego poszerzającego dowody, które uprzednio 
już opublikowałem i na które powołuję się tutaj i w punkcie #K6 tej 
strony, a które ujawniają kolejne z metod działania i kolejne z urządzeń 
technicznych jakie używają w swej sekretnej inwazji na ludzkość owe 
skrycie manipulujące ludźmi i do kości przesiąknięte złem istoty faktycznie 
będące naszymi kosmicznymi krewniakami z planet Oriona.
Motto: "Bo i Syn Człowieczy nie przyszedł, 
aby Mu służono, lecz żeby służyć i dać swoje życie na okup za wielu." 
(Prawda wersetów Biblii: 10:45 Marka, 20:28 Mateusza, 22:27 Łukasza, 1:25 Rzymian - 
która podkreśla główną różnicę pomiędzy pozytywnym praktykowaniem filozofii 
chrześcijaństwa i totalizmu upominających iż Bóg dał nam życie w świecie materii abyśmy nauczyli się ochotniczo dawać i służyć bliźnim, 
a negatywnym praktykowaniem filozofii 
pasożytnictwa postulującej wymuszanie na innych siłą lub podstępem aby to oni nam dawali i służyli.)
       
Zakładam czytelniku iż jesteś świadomy, że ludzkość jako całość a 
także każdy indywidualny z ludzi, świadomie lub nieświadomie od 
początku swego istnienia bierze czynny udział w śmiertelnych zmaganiach 
dobra ze złem. Jeśli zaś nadal tego NIE odnotowałeś - uważniej 
wysłuchaj dowolny przegląd wiadomości ze świata, np. dowolny 
dziennik telewizyjny. W zmaganiach tych 
po stronie dobra 
walczą ze złem głównie osoby, które uznają i szczerze wierzą iż Bóg 
jest wszechmocną żyjącą, myślącą, obserwującą i twórczą Istotą, 
żyjącą w świecie odrębym od naszego świata materii - jaki przez 
religie jest nazywany "niebo". To też na wzór Boga każdy z ludzi 
jest stworzony. Stąd ów myślący, obserwujący i twórczy Bóg każde 
swe działanie i interwencję tak uważnie projektuje, aby służyła ona 
dobru wszystkich obecnych i przyszłych ludzi, a także innych 
mieszkańców naszego "świata materii". Natomiast 
po stronie 
zła zwalczają nas głównie nasi ateistyczni krewniacy z planet 
Oriona (przez religie zwani diabły, upadłe anioły Lucyfera, demony, 
itp., zaś przez ludzi obecnie najczęściej zwani UFOnauci) oraz ich 
ludzcy pomocnicy jakich nasi materialni krewniacy z Oriona zdołali 
przeprogramować na swój ateizm albo nakazami hipnotycznymi lub 
telepatycznymi, albo też sekretnym tzw. "opętaniem" (patrz blog #363) 
lub innymi sposobami wymuszania, oszustwa czy przekupstwa - przez 
tychże krewniaków z Oriona serwowanymi ludziom za pomocą ich 
zaawansowanej techniki lub pogańsko zwodzących religii jakie postwarzali 
oni na Ziemi, tak jak wyjaśniam to szczegółowiej np. we wpisach od 
#363 do #359 do blogów totalizmu oraz w publikacjach z jakich wpisy 
te zostały adaptowane. Wszyscy walczący po stronie zła w głębi ducha 
są ateistami, nawet jeśli sami uważają iż praktykują jakąś religię, tj. 
wyznają przekonanie obecnie wmuszane ludziom przez oficjalną 
naukę ateistyczną iż we wszechświecie wszystkim rządzą tylko przypadki 
lub jakieś ślepe prawa natury podobne do tych manifestowanych 
np. w oddziaływaniach pomiędzy pozytywnymi i negatywnymi 
ładunkami, zaś wszystko co się przydaża (np. życie, ewolucja) jest 
wyłącznie efektem skomplikowanych zadziałań ślepych praw i przypadków. 
O tym zaś, że tego typu ateistyczna wiara została ludziom wmuszona 
przez naszych krewniaków z Oriona, poświadcza m.in. sposób na 
jaki jeden ich UFOnauta w wypowiedzi oznaczonej N-116 z podrozdziału UB1 
w tomie 16 mojej monografii [1/5] 
stara się działaniem prawa pozytywu i negatywu wyjaśnić nadludzko 
mądre działanie moralnego Prawa Bumerangu (zwanego także 
Prawem Karmy) 
nowozelandzkiej uprowadzonej do UFO o pseudonimie Miss Nosbocaj. 
Tymczasem faktycznie wszystko co dzieje się w naszym "świecie materii" 
jest twórczo, mądrze i dalekowzrocznie tak zaprojektowane przez Boga, 
aby pośrednio lub bezpośrednio służyło przyszłemu dobru. Jednocześnie 
Biblia zainspirowana przez naszego Boga zawiera wytyczne jak postępować 
aby NIE pomagać mocom zła, oraz ostrzega co się stanie jeśli ktoś 
NIE będzie przestrzegał tych wytycznych, a np. spowoduje iż dla zysku, 
władzy, sławy, itp. (np. patrz Biblia, Księga Wyjścia - werset 21:29, 
Księga Psalmów - werset 109:13-19, Mądrość Syriach - werset 23:18-27, 
oraz szereg jeszcze innych z podobnymi ostrzeżeniami) komuś będzie 
wyrządzone zło z powodu jego produktu lub działalności, nawet jeśli 
osobiście zła tego on sam NIE wyrządzi własnymi rękami. Zgodnie bowiem 
z Biblią, ów ktoś będzie wówczas surowo ukarany razem z aż kilkoma 
pokoleniami jego potomków. Odnotuj jednak iż aby tego typu ukaranie 
mogło być komuś sprawiedliwie wymierzone, najpierw potrzeba ustalić 
czy w przyszłości dany produkt lub działalność faktycznie wyrządzi komuś 
zło - co umie ustalić tylko Bóg, zaś jakieś tam 
ślepe prawa pozytywów 
i negatywów NIE są w stanie się dowiedzieć. Czyli ten wymóg 
uprzedniego poznania przyszłości oznacza, że losami ludzi faktycznie rządzi 
żywy, myślący, obserwujący co się dzieje, twórczy Bóg. Dowody zaś iż tak 
właśnie sprawiedliwość jest wymierzana NIE tylko za osobiste krzywdzenie 
np. łamaniem 10 przykazań Boga, ale także za produkty lub działalność 
efekty których spowodują potem skrzywdzenie kogoś rękami kogoś innego, 
rzucają się też w oczy w rzeczywistym życiu - i to w niemal każdym 
przypadku kiedy ktoś uczyni krzywdę NIE osobiście, a rękami innych ludzi, 
np. kiedy agresywnie rozpocznie wojnę,  
wyśle swych agentów aby kogoś pobili lub zamordowali, zbuduje jakiś 
nowy rodzaj agresywnej broni, rozpocznie produkcję jakiejś substancji 
zatruwającej ludzi lub inne życie, wymyśli jakiś szkodliwy dla ludzi program 
podobny np. do komputerowych tzw. cookies (tj. ciasteczek), itd., itp. Jako 
jeden z najbardziej edukujących historycznych przykładów takiej sytuacji 
rozważ losy Sary i Williama Winchester za zło wyrządzane ich sztucerem 
"Winchester" - wyszukiwane w internecie np. słowami kluczowymi: 
Sarah Winchester mystery house 1922 . 
Innymi słowy, bez względu czy ktoś jest kosmitą z Oriona czy też 
człowiekiem, ani czy zło czyni własnymi rękami czy też rękami kogoś 
innego, zgodnie z Biblią NIE ominie go sprawiedliwa kara. To zapewne 
dlatego przodkowie naszych krewniaków z planet Oriona co jakiś czas 
wysadzali w powietrze całe własne planety wraz z ich mieszkańcami - tak jak 
raportował nam Ś.P. Adrzej Domała w polskojęzycznym traktacie [3b] o tytule 
"
Kosmiczna układanka" 
(w B3 patrz tam paragraf {5500} o planecie Nerra oraz {5450} o Whistheen). 
Tego więc warto być świadomym, kiedy poznaje się masowe ślady obecnej 
inwazji UFOnautów na Ziemię i ich anty-ludzkich działań, opisy jakich streszczę 
poniżej, chociaż upowszechnianie wiedzy o jakich istnieniu jest uparcie 
wyciszane przez ludzkich decydentów jakich kontrolują owi UFOnauci, 
stąd jacy pomagają UFOnautom we wyrządzaniu ogromu zła całej ludzkości - 
w tym również samym tym decydentom i ich rodzinom.
       
Prezentację śladów UFOnauty-giganta zacznę tu od przypomnienia iż we wpisie 
#360 do blogów totalizmu, a także w #D1 do #D1cd swej strony o nazwie 
military_magnocraft_pl.htm, 
omawiam obietnicę Boga daną nam w wersecie 8:32 z "Ew. św. Jana" 
Biblii - cytuję z katolickiej "Biblii Tysiąclecia": 
"i 
poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli". Werset ten zawiera 
bardzo mądrze zaszyfrowany w siebie 
"klucz 
do prawdy", jakim w przypadku 
"prawdy 
jaka ma nas wyzwolić" jest użycie liczby mnogiej podmiotu 
tekstu owego wersetu. Chodzi bowiem o to iż pojedyńczy człowiek, ani dowolna 
pojedyńcza istota rozumna, NIE jest w stanie sama dociec prawdy o sobie. 
Aby więc prawdę tę dociec potrzebna jest liczba mnoga. Najlepiej wyraża 
to 
chińskie przysłowie jakim objaśniam punkt #B2 na swojej 
stronie internetowej o nazwie 
antichrist_pl.htm 
a także objaśniam treść wpisu #211 do blogów totalizmu. Przysłowie 
to stwierdza: 
"źli mężowie zawsze mają 
dobre żony, zaś dobrzy mężowie zawsze mają złe żony". 
Jak bowiem wytłumaczył to punkt #A4 na mojej stronie o nazwie 
god_proof_pl.htm, 
zły mąż nieustannie "udoskonala" swoją żonę poprzez twarde "wychowanie" 
które jej serwuje. Z kolei dobra żona może zwrotnie "udoskonalać" swego 
złego męża np. dając mu swój własny przykład na czym polega "dobroć" 
i dlaczego w życiu dobroć jest nieporównanie lepsza od trwania w byciu 
"złym". Z drugiej strony dobry mąż nie jest w stanie "ulepszyć" 
niedoskonałości swej kobiety tylko poprzez serwowanie jej swojej dobroci. 
Stąd jeśli jej niedoskonałości NIE doprowadzą do rozwodu lub owdowienia 
jakie z kolei mogą wymusić na niej zmianę jej motywacji i potraktowań 
mężczyzn, typowo żona dobrego męża trwa w swoich wrodzonych 
niedoskonałościach wynikających z "odejmującej" (negatywnej, tj. nastawionej 
na branie) natury kobiecości wyjaśnionej najlepiej na przykładzie formowania 
wyży i niży atmosferycznych przez męskie i żeńskie "Drobiny Boga" omawiane 
we wpisach #325 i #326 do blogów totalizmu oraz w punktach #K1 i #K2 mojej strony 
god_istnieje.htm, 
zaś w najbardziej drastycznej formie raportowanych np. w #V2 z mojej strony
humanity_pl.htm. 
Nawet jednak i wówczas niezamierzenie służy ona dobru, ilustrując innym 
gotowym się uczyć kobietom żyjący wzorzec postępowań jakich powinny 
one unikać ponieważ w końcowym efekcie zawsze powodują niszczenie 
szczęścia osobistego i marnowanie życia.
       
Podobnie jak sytuacja z mężem i żoną ma się też sytuacja z naszymi upadłymi 
moralnie krewniakami z planet Oriona oraz z ludzkością - tak jak opisuję to na 
swych licznych wpisach do blogów totalizmu i stronach internetowych z jakich 
wpisy te są adaptowane, włącznie z już wspomnianym powyżej wpisem #360, 
a także z wpisami od #359 do #363, oraz z wpisem #354 adaptowanym z {11} w punkcie #H2 mojej strony 
biblia.htm. 
Mianowicie, będąc moralnie upadłymi, na przekór iż są także naszymi 
kosmicznymi krewniakami tyle iż znacznie wyżej od nas zaawansowanymi 
technicznie, owi mieszkańcy planet Oriona dają nam niesamowity "wycisk" 
skrycie eksploatując nas i wyniszczając na wszelkie możliwe sposoby. 
(Wykaz najważniejszych metod i sposobów na jakie owi nasi moralnie 
upadli krewniacy skrycie dają nam "wycisk", wraz z krótkimi opisami 
następstw każdego z owych sposobów, przytoczyłem w punktach 
#L1 i #L2 oraz #M2 i #M3 ze swej innej strony internetowej o nazwie 
evil_pl.htm 
lub ze wpisów #361 i #363 do blogów totalizmu.) Poprzez zaś dawanie 
nam tego "wycisku", w sposób dla nas trudny do zapomnienia i 
wybaczenia, bowiem niewypowiedzianie bolesny, niezamierzenie 
"udoskonalają" naszą własną moralność ilustrując nam naocznie i w sposób 
pamiętliwy na czym zło polega. Staropolskie przysłowie wszakże stwierdza iż 
"NIE ma takiego złego co by na dobre nie wyszło". 
Z kolei my, znaczy ludzkość, poprzez trwanie z większym lub mniejszym 
sukcesem przy zasadach życia filozofii chrześcijaństwa wskazywanych nam 
przez Boga w wersetach Biblii, na swym własnym przykładzie (czyli podobnie 
jak owe żony złych mężów) ilustrujemy tym naszym moralnie upadłym krewniakom 
z planet Oriona na czym dobro polega i do czego ono prowadzi. Ponieważ zaś 
chrześcijańskie dobro jakie my praktykujemy, nakazuje nam bezinteresownie 
uznawać tych krewniaków za naszych bliźnich, niestety którzy obecnie 
błądzą w swym rozwoju moralnym, być może dając im ten swój własny 
przykład trwania przy wypełnianiu 10 przykazań Boga, z upływem czasu 
i oni dzięki nam "udoskonalą" na lepszą swoją własną moralność. Wszakże 
codzienne życie nieustająco potwierdza iż ci którzy z miłości do Boga, 
bliźnich i natury ochotniczo wypełniają 10 przykazań, faktycznie już 
w tym życiu doświadczają przedsmak tego co obiecuje werset 2:9 z 
"1 Koryntian" w Biblii (
"to, czego ani oko nie 
widziało, ani ucho nie słyszało, ani serce człowieka nie zdołało pojąć, 
jak wielkie rzeczy przygotował Bóg tym, którzy Go miłują"). 
Jednocześnie wszystko to powyższe, co Bóg przygotował dla tych co Go 
miłują, niestety ominie zapewne pozostałych ludzi i owych krewnych z 
Oriona, ponieważ Bóg NIE wybrał tego co oni sobą reprezentują z powodów 
wyjaśnianych w wersetach 1:27-28 z "1 Koryntian" w Biblii (po online 
tekst katolickiej "Biblii Tysiąclecia" jaką ja zawsze cytuję, użyj np. rozkazu 
http://biblia-online.pl/Biblia/ListaKsiag/Tysiaclecia .) 
       
Jak ja się wielokrotnie przekonałem w swoim raczej "twardym" 
życiu, istnieje tylko jeden sposób bronienia się przed byciem 
kompletnie zniszczonym efektami dawania nam "wycisku" przez 
tychże naszych moralnie upadłych krewniaków z planet Oriona. 
(Czy wiesz iż wielkie piramidy Egiptu oraz osiedla niektórych Indian 
kopiują sobą rozmieszczenie gwiazd Oriona i czy rozumiesz co to 
oznacza?) To niezawodne bronienie się wymaga jednak zasłużenia na 
obronę, opiekę i pokierowanie przez Boga. Aby jednak wszystko to uzyskać, 
trzeba ochotniczo i tylko z miłości do Boga, bliźnich i natury oraz z własnej 
"
wolnej woli" 
wypełniać wszystkie 10 przykazań Boga, w Biblii mądrze 
zakodowanych w wersetach 20:3-17 z "Księgi Wyjścia" - tak 
jak przypomina to #M4 z bloga #363 i z #M1 do #M5 strony 
evil_pl.htm. 
Kluczem zaś we właściwym wypełnianiu 10 przykazań jest, 
że wszystkie ich 10 ma ten sam poziom istotności. Znaczy, 
NIE można skupiać się na wypełnianiu tylko kilku czy nawet 
tylko jednego z nich (np. "NIE zabijaj"), zaś np. na ignorowaniu 
innych czy nawet tylko jednego (np. "NIE kłam"). Wszakże np. 
w wesecie 20:16 z owej "Księgi Wyjścia" mądrze zaszyfrowane 
jest przykazanie "NIE kłam", zaś w innych wersetach Biblii 
jakie wskazuję i interpretuję np. w #D1 do #D1cd ze swej strony 
military_magnocraft_pl.htm 
oraz we wpisie #360 do blogów totalizmu, jesteśmy jednoznacznie 
ostrzegani, że za kłamanie grozi dokładnie taka sama kara 
"wydeletowania duszy" (czyli "druga śmierć") jak np. za zabijanie 
(np. patrz tam wersety 21:8 i 22:15 z "Apokalipsy św. Jana" 
oraz 6:16-19 z "Księgi Przysłów"). Chociaż więc raczej lekko 
nam przychodzi prawienie komuś komplementów np. typu 
"jakże pięknie Pani dzisiaj wygląda", warto jednak być świadomym 
iż w świetle owego wersetu 21:8 i innych wyrażających to 
samo odmiennymi słowami, nawet chroniczne kłamanie o 
formie komplementów może być równoznaczne w powodowanej 
karze jaką jest w stanie spowodować jak np. zastrzelenie 
owej Pani. A pamiętać trzeba, że chociaż komplementy uczą 
nas nałogu kłamania, ciągle ich prawienie wcale jeszcze NIE 
jest aż tak niszczycielskim dla ludzkości złem jak np.: naukowe 
wmuszanie swym czytelnikom (lub powtarzanie bliźnim) iż życie 
powstało w wyniku ewolucji czy wielkiego bangu zaś zarządzają 
nim np. stwierdzenia teorii względności, albo jak nadużycie 
swej pozycji aby nauczać innych ludzi iż szczęście przynosi 
nam "branie" unikając potwierdzania prawdy Biblii iż szczęscie 
daje tylko "ochotnicze dawanie", czy jak np. wyciśnięcie ze 
swych klientów nieco więcej "grosza" poprzez wmówienie im 
ile to kosztów się poniosło aby sprzedać im dane dobro. Innymi 
słowy, już taki nawyk niby "niewinnego" ale chronicznego kłamania, 
powoduje iż my wszyscy jesteśmy wysoce niedoskonali i grzeszni. 
Czy więc wierząc iż należymy do wierzących w Boga osób, podjęliśmy 
już czytanie Biblii aby się dowiedzieć co naprawdę Bóg od nas wymaga 
(wszakże "odrzucający" wiedzę kapłani nam tego NIE ujawnią: 4:4-9 
z "Księgi Ozeasza"), albo czy chociaż jeden raz w życiu wybraliśmy 
się np. na swą prywatną pielgrzymkę do jakiegokolwiek świętego 
obszaru jakie Bóg postwarzał w zasięgu każdego mieszkańca Ziemi 
(np. patrz opisy świętego miejsca w NZ 
przy celtyckim krzyżu, 
jakie podałem we WSTĘPie i w #J3 do #J3v niniejszej strony) aby 
nawiązać tam bliższy związek z Bogiem dzieląc się z Nim swymi myślami 
i aby pomodlić się tam o wybaczenie nam naszych niedokonań i błędów 
z czynienia jakich wprawdzie większość z nas NIE zdaje sobie nawet 
sprawy, ale także i nigdy NIE prosi Boga o ich wybaczenie? NIE bądźmy 
więc zdziwieni, kiedy np. z telewizji się dowiadujemy iż kogoś z takich 
nigdy NIE modlących się o wybaczenie Bóg tym razem NIE wybronił 
przed inwazją i agresją "mocy zła" - w dzisiejszych czasach zwykle 
przyjmującą zmyślnie ukrytą formę technicznie spowodowanego przez 
gwiazdoloty UFO: mrozu, śnieżycy, huraganu, powodzi, obsuwiska ziemi, 
wypadku, tornada, trzęsienia ziemi, wybuchu wulkanu, upału, suszy, 
pożaru, nieurodzaju, głodu, wojny, itp.
       
W niniejszym punkcie #K5 wyjaśnię, jak za pomocą szeregu zdarzeń, 
każde z których wyglądało jak "zbieg okoliczności" i stąd NIE łamało niczyjej 
"
wolnej woli", 
począwszy od chwili opublikowania w dniu 2023/5/21 mojego 
angielsko-języcznego wpisu #359 do blogów totalizmu, 
adaptowanego z #J3 do #J3a mojej strony 
faq_pl.htm, 
Bóg tak swą nadrzędną metodą zarządzania (opisywaną w punkcie #J5 
niniejszej strony) pokierował zesynchronizowaniem postępowań naszych 
kosmicznych krewniaków z Oriona i moich własnych, że wypełniona 
została obietnica z wyżej cytowanego wersetu 8:32 z "Ew. św. Jana" 
w Biblii o poznaniu kolejnej prawdy która dopomoże aby nas wyzwolić.
       
Kiedy w czasie bezdeszczowej przerwy w środę dnia 
2023/5/31 wybrałem się na spacer, na starym 
asfalcie drogi podjazdowej wiodącej z ulicy do mojego 
mieszkania odnotowałem białe plamy dwóch śladów 
wytelekinetyzowanych tam przez wyloty pędników z 
butów gigantycznej istoty dysponującej napędem osobistym 
trzeciej generacji umożliwiającym manipulowanie upływem 
czasu. W niniejszym punkcie i załączonych do niego 
zdjęciach z 
Fot. #K5ab ilustruję te dwa ślady 
i wyjaśniam prawdy jakie one nam ujawniają. Dodam też, 
że w jakiś czas później liczba tych śladów wzrosła, czyli 
owa gigantyczna istota jaka je uformowała weszła w 
nawyk skrytego zaglądania do mojego mieszkania.
       
W około dwa tygodnie po znalezieniu tamtych śladów na 
podjeździe do własnego mieszkania, tj. w dniu 2023/6/16, 
przed wejścien do innego domu z odległej części miasteczka 
Petone, odkryłem jeszcze jedną grupę śladów gigantycznego 
UFOnauty uwidocznionych oparami czarnego asfaltu na 
powierzchniach niedawno wysypanych białawo-szarych 
kamyków ze skrzyżowania ulic tego miasteczka. Tę jeszcze 
jedną grupę śladów pokazuję i opisuję poniżej na 
Fot. #K5cd . 
Szokująco duża liczba wszystkich tych śladów jaką po tamtym 
odkryciu zacząłem dostrzegać na ulicach Petone ujawnia istną 
inwazję UFOnautów-gigantów oraz potwierdza iż nocami na 
ulicach nawet tak małego miasteczka jak Petone trwa zawzięta 
bitwa pomiędzy dobrem i złem, w której to bitwie zło jest 
właśnie w wielkoskalowej ofensywie. Jeśli zaś w światowo 
małoznaczącym Petone daje się wykryć aż tyle śladów owej 
bitwy, można sobie wyobrazić co się dzieje na ulicach ogromnie 
istotnych metropoli ludzkości. Wielka więc szkoda, że ludzkość 
zapatrzona w celowo sadzony po całej Ziemi przez UFOnautów 
symboliczny 
"las który ma ukryć jedno istotne drzewo demaskowanej 
tutaj prawdy" (tj. "las" taki jak coraz głębszy kryzys ekonomiczny 
obecnego roku 2023, braki żywności i nieustająco rosnące ceny 
wszelkich dóbr, wojna w Ukrainie i groźba nuklearnej wojny, itp.) 
NIE odnotowuje bitwy dobra ze złem jaka nocami toczy się na 
ulicach ich własnych miast i w ich okrytych ciemnością prywatnych 
mieszkaniach. Tymczasem to owo zło, a NIE siły natury czy 
ludzi jest powodem dzisiejszych coraz mroczniejszych zdarzeń. 
Wszakże jak zawsze zło to czyniło, w tej bitwie dobra ze złem, 
zło także podszywa się i udaje dobro. Jednocześnie zło używa 
bardzo oszukańczych metod działania - przykłady jakich i obronę przed nimi 
opisuję w #L1 do #L3a i #M1 do #M4 ze swej strony internetowej o nazwie 
evil_pl.htm 
oraz ze wpisów #361 i #363 do blogów totalizmu. Jednak NIE starając 
się nawet poznawać ani prawdy o pochodzeniu owego zła, ani też metod 
jakimi zło nam szkodzi, ludzie NIE potrafią przed złem tym zdecydowanie 
się bronić. Brak zaś obrony w połączeniu z powodami wyjaśnionymi 
we wpisie #341 do blogów totalizmu i w punktach #G3 do #G5 strony 
wroclaw.htm - 
jakie NIE pozwalają ludziom już odróżniać co jest dobrem a co złem, 
powodują iż coraz więcej ludzi za szybko nasilające się zło obciąża 
Boga. To zaś prowadzi ich do przykładania coraz mniejszej uwagi 
do wypełniania 10 przykazań Boga jakie są ogromnie istotne dla 
wyników bitwy dobra ze złem, a co za tym idzie do przyspieszania 
pogłębiania się panowania zła nad całą ludzkością.
       
Ponieważ zaś dzisiejsi ludzie NIE chcą jakoś uwierzyć iż nasza 
planeta jest nieustająco okupowana i eksploatowana przez 
utrzymujących się w niewidzialności swą zaawansowaną 
techniką naszych upadłych moralnie krewniaków z planet 
Oriona, do niniejszych opisów załączam także zdjęcia z 
Fot. #K5e 
dostarczające nam sprawdzalnego przez niamal każdego zdjęciowego 
dowodu iż Ziemia nosi na sobie przeliczne ślady i materialne 
dowody nieustającej działalności opisywanych w Biblii i prześladujących 
ludzkość UFOnautów gigantycznego wzrostu - którzy ku naszej 
zgrozie okazują się jednocześnie być potomkami kosmicznych 
przodków i najbliższych krewnych nas ludzi.
       
Powinienem tutaj też dodać, że moje uzyskanie pokazanych na owych 
zdjęciach z 
Fot. #K5e i sprawdzalnych przez niemal  każdego 
dowodów iż Ziemia i ludzkość jest skrycie okupowania, eksploatowana 
oraz rządzona przez naszych kosmicznych krewniaków z planet Oriona 
o wzroście i budowie ciał faktycznych gigantów, jest nadprzyrodzenie 
związane z 
cudownym naprawieniem przez 
Boga mojego ulubionego zegara elektronicznego - mechanizm 
jakiego został zepsuty około dnia 2023/5/31 zapewne właśnie pędnikami 
napędu osobistego owego gigantycznego UFOnauty jakiego skryte 
"nawiedzanie" mojego mieszkania zacząłem od wówczas obserwować, 
zaś ślady pędników którego pokazałem poniżej na 
Fot. #K5ab . 
(Pamiętam iż zepsucie tego zegara przez UFOnautów opisałem wówczas 
w którymś swoim opracowaniu - wierzę iż w punkcie #L2 ze swej strony 
evil_pl.htm 
oraz z wpisu #361 do blogów totalizmu. Jednak kiedy dnia 2023/9/14 pisałem 
niniejszy paragraf NIE mogłem opisu tego już odnaleźć - najwyraźniej 
używając tzw. 
"pętli sabotażowej" opisanej w blogu #359, 
UFOnauci wydeletowali temte moje opisy bowiem wiedzieli iż byłyby 
przydatne przy dokumentowaniu niniejszego paragrafu. Wszakże 
ich wehikuły czasu przenoszą do przyszłości i ponownie do naszych 
czasów członków ich policji i służb specjalnych takich jak MIB oraz 
"
kurierzy czasowi" , 
którzy donoszą im jakie odkrycia UFOnauci mają już zwalczać bowiem 
działają one na szkodę ich pasożytniczych interesów na Ziemi. Razem 
z wydeletowaniem owego opisu zepsucia zegara odkryłem też 
równoczesne skryte wydeletowanie przez UFOnautów z mojego komputera 
także foldera zawierającego wszystkie zdjęcia Wrocławia jakimi 
dokumentowałem prawdę blogów #340 i #350 oraz opisów ze stron 
wroclaw.htm i 
tapanui_pl.htm.) 
Krótko więc jeszcze raz streszczę tu incydent z owym zepsuciem przez 
UFOnautów mojego ulubionego zegara - wygląd jakiego czytelnik 
może oglądnąć np. klikając na link do adresu jego fotografii 
#K5z11, albo 
#K5z12, albo 
#K5z13 - 
wszystkie które to fotografie są w folderze linkowanym np. adresem 
http://pajak.org.nz/zegary/ . 
Ten zegar bardzo lubiłem bowiem niezależnie od czasu wskazuje 
on także względną wilgotność oraz temperaturę powietrza. Dlatego 
umieściłem go ponad głównymi drzwiami wejściowymi do mieszkania. 
Niestety, począwszy od owego około dnia 2023/5/31 zamiast jak 
uprzednio wnikać do mojego mieszkania drzwiami ogrodowymi, 
UFOnauci zaczęli wnikać owymi głównymi drzwiami wejściowymi. 
W rezultacie ich pędniki albo przepaliły elektronikę mojego ulubionego 
zegara, albo też natelekinetyzowały jego mechanizmy aż do poziomu 
iż te zaprzestały działać. Ja najpierw próbowałem czy ten popsuty 
zegar da się uruchomić poprzez założenie mu nowych baterii 
zasilających, jednak nic to NIE pomogło. Pozostawiłem go więc nadal 
wiszącego nad drzwiami z już nową baterią, bowiem wiedząc iż teraz 
przez te drzwi codziennie wlatują UFOnauci, NIE chciałem tam ryzykować 
innego zegara aby mi go też NIE popsuli. Ponadto, jako przewidujący naukowiec 
udokumentowałem sobie czas jaki zegar ten wskazuje od chwili popsucia.
       
Dokładnie ten sam czas z chwili popsucia, ów zegar wskazywał aż 
do około 2023/9/9 (czyli przez niemal 4 miesiące). W owym bowiem 
dniu otrzymałem email ze zdjęciami odcisku ręki UFOnauty-giganta 
jakie pokazuję na 
Fot. #K5e poniżej. Niestety, podobnie 
jak dzisiejsze emaile wszystkich ludzi, także i moje emaile są 
starannie śledzone przez UFOnautów, którzy niezależnie od 
dysponowania tzw. "pętlą sabotażową" jaką opisałem dokładniej 
w blogu #359, mają również na Ziemi opisywanych w blogach #363 
do #359 swoich ludzko-podobnych agentów i ludzkich pomocników 
we wszystkich 
kluczowych ziemskich instytucjach, w tym 
związanych z: emailami, udostępnianiem ludziom prawdy, nauką, 
wojskowością, ekonomią, religią, itp. Przykładowo, z badań typu 
tych jakie raportuję np. w punkcie #A5, #A5.1 i #I4 swej strony 
totalizm_pl.htm 
i w powyższych blogach totalizmu, a jakie ujawniają co skrycie się 
obecnie dzieje w internecie, jest niemal pewnym iż ludzko-podobni 
UFOnauci śledzący a czasami nawet sabotażujący ludzkie emaile i 
inne elektroniczne źródła prawdy oraz danych, pracują np. w: (a) 
"Google", (b) we wywiadowczej instalacji przynależnej do tzw. 
pięciu oczu , 
(c) u dostawców internetu (w tym i mojego), oraz (d) po ukryciu się w 
"stanie telekinetycznego migotania" także w wybranych ludzkich 
mieszkaniach (w tym i w moim) gdzie natychmiast sabotażują każdą 
szkodliwą dla ich pasożytniczych interesów prawdę i działalność np. 
za pomocą tzw. 
"pętli sabotażowej" z bloga #359 albo też 
używając telepatycznych lub hipnotycznych rozkazów, czy nawet 
opętania. W rezultacie, natychmiast po otrzymaniu opisywanych 
tu zdjęć z Fot. #K5e , do mojego mieszkania nocami ponownie 
zaczął regularnie przybywać np. gigantyczny lokalny "Pan Gubernator" 
(ja go sobie tak nazywam ponieważ rządzi on swymi niewolnikami 
trwale już rezydującymi w moim mieszkaniu) zostawiający 
ogromne ślady wylotu pędników pokazane na 
Fot. #K5ab . 
Ze śladów jakie on pozostawia na mojej drodze dojazdowej do mieszkania 
(na jakiej podrywa się do lotu) wynika iż są one powodowane mniejszą 
komorą wewnętrzną z 
16-bocznych pędników trzeciej generacji - 
co oznacza iż Pan Gubernator może cofać, przyspieszać, zatrzymywać 
i zmieniać czas i upływ czasu. Mi te przybycia tego UFOnauty-giganta 
oznajmił ów ulubiony zegar wcześniej popsuty jego pędnikami. 
Począwszy od dnia 2023/9/9 zegar ten bowiem 
po każdej nocy zaczął wskazywać inny czas, aczkolwiek nadal NIE 
chodził. Początkowo zacząłem posądzać iż Pan Gubernator swym 
poczuciem humoru przysłowiowo "wpuszcza mnie w maliny" (np. 
celowo przestawia czas i wskazania zegara aby sprowokować moje 
wyjaśnienie dlaczego popsuty zegar po każdej nocy wskazuje odmienny 
czas - a potem je wykorzystać dla jakichś swych celów). Wszakże 
pamiętam jak któryś gigantyczny UFOnauta usiłował albo sobie zażartować, 
albo też mnie "podpuścić", za pomocą zmyślnie skomponowanego śladu 
swoich stóp - który to ślad pokazuję na 
Fot. #L2f z mojej strony 
evil_pl.htm 
oraz ze wpisu #361 do blogów totalizmu. Na wszelki jednak wypadek, 
począwszy od dnia 2023/9/11 codzinnie rano zacząłem fotografować 
swym telefonem wskazania owego popsutego zegara - jednak nic w 
zegarze NIE zmieniałem ani nawet go NIE dotykałem. Ponieważ następnego 
dnia we wtorek 2023/9/12 po wykonaniu kolejnej fotografii #K5z12 poszedłem 
do odkrytego przez siebie NZ świętego obszaru z Petone oznaczonego 
celtyckim krzyżem 
szeroko opisanym we WSTĘPie, w #J3 i w #J3b niniejszej strony, aby 
(jak zwykle) podzielić się z Bogiem swoimi myślami, wspomniałem także 
Bogu ową obietnicę Biblii z wersetu 4:22 z "Marka" i 10:26 z "Mateusza" 
stwierdzającą 
"Nie ma bowiem nic ukrytego, 
co by nie miało wyjść na jaw", oraz wyjaśniłem Bogu "dlaczego" 
będę starał się wybadać powód owych nocnych zmian wskazań dawno 
zepsutego zegara. Kiedy zaś wróciłem do domu z tego dzielenia się 
myślami z Bogiem - między innymi o moim ulubionym zegarze zepsutym 
przez UFOnautów, z szokiem odkryłem iż w międzyczasie około godziny 
14 
Bóg cudownie uruchomił (naprawił) mój 
popsuty zegar i od owego momentu we wtorek dnia 2023/9/12 zegar już 
chodził przez cały dzień i poprawnie wkazywał upływ czasu. 
Niestety, następnej nocy zegar znowu się zatrzymał - jak wyliczyłem o 
godzinie 23:40 - stąd rano w środę dnia 2023/9/13 ponownie sfotografiowałem 
jego zatrzymane wskazania jakie pokazałem na zdjęciu #K5z13 powyżej. 
Owej środy ponownie znowu ruszył dopiero około godziny 14 
kiedy po zakończeniu swych codziennych badań pracowałem w 
ogródku. Dzięki temu miałem już trzy zdjęcia, na każdym z których 
miałem zapisany zarówno czas wykonania fotografii jak i pokazany 
czas wskazywany na tym zegarze. To pozwalało mi więc wyliczyć 
kiedy dokładnie przesuwanie jego wskazówek się zaczęło i zakończyło - 
a więc wyliczyć kiedy dokłanie ów gigantyczny UFOnauta wlatuje 
do mojego mieszkania, a kiedy z niego odlatuje. Dzięki zaś zdjęciu 
z dnia 2023/9/12 pozwoliło mi też wyliczyć o ile czasu wskazania 
już idącego zegara są przesunięte w porównaniu do faktycznego 
czasu NZ. Dane te wykazały iż do mojego mieszkania ów UFOnauta-gigant 
przybywa średnio około godziny 23:30 w nocy (zimowego czasu NZ) - 
kiedy my już śpimy, zaś mieszkanie to opuszcza średnio około godziny 
14 po południu - tj. 
zapewne aby mnie obserwować już po 
zakończeniu badań - np. kiedy dla odprężenia wybieram się na spacer 
po plaży. Pamiętam bowiem iż około 15 lat wcześniej, kiedy swe 
badania nadal byłem w stanie wykonywać aż do późnej nocy 
zaś NZ wówczas była jeszcze bezpieczna i można było bez ryzyka 
spacerować nocą po pustej plaży i ulicach, że po zakończeniu 
badań latem i przy dobrej pogodzie dla odprężenia umysłu wybierałem 
się wówczas na samotne spacery nocą po petońskiej plaży, obrzeże 
której, podobnie jak ulice, oświetlone jest lampami ulicznymi - dziwiło 
mnie wówczas bardzo iż gdziekolwiek szłem nocą widziałem jak 
oświetlające ulice i plażę latarnie gasły jedna po drugiej kiedy w 
pobliżu nich przechodziłem zaś zapalały się ponownie kiedy od nich 
się oddalałem (dziś wierzę już iż zapewne wygaszały je pędniki 
niewidzialnego UFOnauty lub UFO który towarzyszył mi w tym spacerze 
obserwując co czynię oraz zwolna przelatując w powietrzu koło owych 
latarni). Czyli choć ów UFOnauta-gigant wlatujący do mojego mieszkania 
jest naszym władcą a my jego niewolnikami, w praktyce "pracuje" on 
znacznie dłużej niż my ludzie (aczkolwiek w czasach swej młodości ja 
ślęczałem nad swymi badaniami nawet dłużej)! Kiedy zaś zegar ruszył 
w środę tuż przed północą, następnego po wykonaniu tego trzeciego 
zdjęcia, tj. w czwartek dnia 2023/9/14, już się NIE zatrzymał a kontynuował 
działanie. Mogłem więc podjąć udokumentowanie niniejszym paragrafem 
niesamowitego cudu jego naprawy przez Boga - jakże więc dobrze iż 
tak niedaleko mojego mieszkania istnieje ów święty obszar oznaczony 
krzyżem celtyckim - 
w którym mogę dzielić się z Bogiem swymi przemyśleniami.
       
Oczywiście powyższe to tylko przykład niewielkiej potyczki z przeważającymi 
nad nami potęgą "mocami zła". To zaś oznacza iż chociaż w tej potyczce 
mój zegar chwilowo został przywrócony do działania, w długoterminowych 
zmaganiach zapewne jednak ulegnie on zniszczeniu przez UFOnautów. 
Jego znaczenie w mojej stytuacji jest głównie 
symboliczne - 
tj. takie jakie dla sytuacji głodującego świata z 2023 roku wypełniało 
zboże. Najistotniejsze wszakże w tej symbolice mojego zegara jest 
rozumienie jego przykładu jako źródła ponadczasowych prawd, poznanie 
których nas uwolni. Przykładowo, jedna z tych prawd stwierdza iż w 
naszych zmaganiach z mocami zła największe znnaczenie ma ochotnicze 
i precyzyjne wypełnianie wszystkich 10 przykazań Boga, bowiem tylko 
tym zasłużymy na obronę, pomoc i inspirację Boga w naszych zmaganiach. 
Inna stwierdza iż najważniejszym naszym postępowaniem obronnym jest 
upowszechnianie nieznanych uprzednio prawd jakie mają potencjał aby 
nas uwolnić jednak jakie są usilnie przed ludźmi ukrywane przez agentów 
UFOnautów, przez ich ludzkich pomocników, oraz przez instytucje i 
państwa sekretnie zarządzane przez UFOnautów i ich ludzkich pomocników, 
a także obrona poprzez uznawanie i ścisłe przestrzeganie zaleceń owych 
prawd. Upowszechnianie prawd jest bowiem ważniejsze niż zwalczanie 
naszych przeciwników. Wszakże jeśli owi przeciwnicy poznają i uznają 
prawdę, wówczas sami zrozumieją iż są tylko niewolnikami kontrolowanymi 
przez moce zła stąd dobrowolnie przejdą na naszą stronę. Innymi słowy, 
zamiast ginąć zwalczając potężniejsze od nas moce zła i ludzi wysługujących 
się tym mocom zła, lepiej 
"nastawić im drugi policzek" i za nich 
się modlić - tak jak radzi i nakazuje to nam Biblia np. w wersetach 5:39 i 
23:3 oraz 5:44 z "Mateusza", a także radzą nam punkty #N1 do #N3 ze strony 
cielcza.htm 
oraz z wpisu #357 do blogów totalizmu. Przeciwnicy ci bowiem zwykle 
są wymieszani z "naszymi", np. są członkami naszej rodziny, naszymi 
kolegami z pracy lub sąsiadami, naszymi przywódcami, itp. Lepiej 
więc zamiast z nimi walczyć traktować ich jako źródło wiedzy i prawdy, 
obserwując co czynią, zaś dzięki przykładom zła jakie generują uczyć się 
odróżniać zło od dobra i poznawać jakie prawdy mogą nas wyzwolić od 
tego zła oraz nabywać zwyczaju uznawania, upowszechniania i wdrażania 
tych prawd w swoim własnym życiu.
       
W środę dnia 2023/9/13 o godzinach 20:30 do 21:25 na kanale 6 
"Duke" telewizji nowozelandzkiej nadawany był kolejny odcinek 
interesującego programu o tytule "New: Unexplained with William 
Shatner". W programie tym zaprezentowane były opinie dzisiejszych 
naukowców na temat "czym właściwie jest ludzki tzw. geniusz". Ja i 
ten odcinek oglądałem z dużym zainteresowaniem bowiem w programie 
tym fascynuje mnie owo chroniczne dla podejścia do problemów przez 
dzisiejszą "oficjalną naukę ateistyczną" 
rozpatrywanie 
wszystkiego z punktu widzenia słownikowego "co" o 
jakim moja filozofia totalizmu już ustaliła iż 
opisywanie czegokolwiek 
tylko słownikowym "co" nigdy NIE prowadzi do ustalenia prawdy ani 
do zdolności zakwalifikowania tego czy odróżniania go od dobra lub zła. 
Wszakże, jak wyjaśniam to w #G3 do #G5 swej strony o nazwie 
wroclaw.htm 
oraz we wpisie #341 do blogów totalizmu, tylko rozpatrywanie wszystkiego 
z inżynierskiego punktu widzenia 
"jak", jest właśnie tym 
jakie zawsze wskazuje najkrótszą drogę do poznania prawdy i do 
odróżniania dobra od zła. Z kolei owo poznanie prawdy kiedyś 
spowoduje iż - zgodnie z wersetem 8:32 w biblijnej "Ew. św. Jana", cytuję: 
"i poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli". 
(Niestety, okupujący, eksploatujący oraz zarządzający ludzkością UFOnauci 
doskonale wiedzą o znaczeniu prawdy dla wyzwalania zniewolonych 
ludzi z okowów. To dlatego UFOnauci aż tak zawzięcie czynią wszystko 
co leży w ich możliwościach aby ludzie NIE mieli dostępu do prawdy.) 
Chociaż więc w streszczeniu tego odcinka w TV podano słownikowe "co" 
zrozumienie geniuszu, stwierdzające: 
"Geniusz 
jest powszechnie uważany za umiejętność zmieniania świata w 
niesamowity sposób: wymyślania nowych technologii, rozszyfrowywania 
tajemnic wszechświata czy tworzenia sztuki transcendentnej" 
(po angielsku: "Genius is widely considered to be the ability to change 
the world in an incredible way: inventing new technology, deciphering 
the mysteries of the universe, or creating transcendent art"), niestety 
w rezultacie skupiania się na owym "co", po 55 minutach naukowych 
deliberacji i pokazywania przykładów, w programie tym ciągle zostało 
tylko ustalone iż czym naprawdę jest geniusz faktycznie nadal naukowo 
pozostaje to 
niewyjaśnione (po angielsku: "unexplained"). 
Ludzie jakoś NIE mogą zrozumieć iż nawyk pomijania inżynierskiego "jak" 
w wyjaśnianiu lub myśleniu jest akceptowaniem systematycznie wmuszanej 
w ludzi przez UFOnautów kultury pasożytniczego sposobu myślenia iż 
"coś 
może powstać z niczego lub można otrzymywać za nic" - prowadząc 
do takich absurdów jak naukowe implikowanie iż "big bang spowodował 
powstanie z niczego aż całego wszechświata" lub do przysłowiowego 
spodziewania się "kołaczy bez pracy" czyli brania bez dawania. 
Tymczasem nawet tylko rozpatrzenie z punktu widzenia inżynierskiego 
"jak" zdarzeń z poznaniem powodów dla cudownego samonaprawienia 
się mojego ulubionego zegara, jakie opisałem w trzech poprzednich paragrafach 
niniejszego punktu #K5, już dostarcza totaliztycznej definicji geniuszu jaka 
stwierdza: 
"geniusz jest to nadawana indywidualnie 
przez Boga osobie jaka sobie na to zasłużyła wypełnianiem 10 przykazań 
Boga oraz jednoczesnym swym pracowitym dociekaniem i upowszechnianiem 
prawdy, cudowna umiejętność inżynierskiego ujawniania z punktu widzenia 
'jak' którejś z prawd nieznanych uprzednio a istotnych dla wyzwolenia ludzkości 
z następstw grzesznie popełnianego zła". Innymi słowy, zgodnie z "jak" 
mojej filozofii totalizmu z 1985 roku 
każdy z ludzi może być geniuszem, ale NIE poprzez ateistyczne 
gimnastykowanie swego mózgu ani poprzez zapychanie pamięci 
ateistyczną wiedzą, a poprzez przemyślane wypełnianie 10 przykazań 
Boga oraz poświęcenie swego życia zgłębianiu którychś z prawd 
jakie w przyszłości przyczynią się do wyzwolenia ludzi z okowów zła.
 
Fot. #K5ab: 
Oto zdjęcia dwóch telekinetycznych śladów pozostawionych przez 
pędniki napędu osobistego ponad 5-metrowej wysokości UFOnauty 
na drodze dojazdowej z chodnika do mojego mieszkania w Petone, 
NZ, wyasfaltowanej bardzo starym i już znacznie wyblakłym asfaltem 
wylanym na nią jeszcze w latach 1950-tych. Dla ujawnienia rozmiarów 
tych śladów użyłem inżynierskiej miarki jaka ma na sobie pozaznaczane 
aż trzy rodzaje miar długości, mianowicie: "metry", "cale" oraz "stopy" 
(1 stopa = 30.48 cm). Miarkę tę ułożyłem na afalcie od zachodu (jej 
początek) ku wschodowi (jej szpula). Ponieważ ze śladów tych wynika 
iż ów UFOnauta ukrywający się przed wzrokiem ludzi w tzw. "stanie 
telekinetycznego migotania" (opisywanym dokładniej w punkcie #C1 strony 
dipolar_gravity_pl.htm, 
zaś wykrywalnym darowanym nam przez totaliztyczną 
cywilizację z gwiazd urządzeniem opisanym w 
traktacie [7b]) 
właśnie opuścił moje mieszkanie, zaś owe dwa ślady jego pędniki 
pozostawiły kiedy podrywał się do lotu aby przenieść się do wnętrza 
elitarnego gwiazdolotu UFO czekającego na niego gdzieś w bliskości 
naszego budynku, można zgadywać iż ów UFOnauta był jakimś 
lokalnym gubernatorem sprawdzającym i nadzorującym pracę swych 
podwładnych UFOnautów obecnie niemal już nieprzerwanie niewidzialnie 
stacjonujących w moim mieszkaniu ukryci w "stanie telekinetycznego 
migotania" i operujących omawianą we wpisie #359 do blogów 
totalizmu tzw. "pętlę sabotażową" z mikroprocesora mojego komputera 
aby w sposób skryty psuć wszystko nad czym właśnie pracuję. Wszakże w 
filozofii szatańskiego pasożytnictwa, 
którą UFOnauci ci praktykują w swym pasożytniczym życiu, im ktoś 
bardziej rosły i potężniejszej budowy, a stąd im jest silniejszy i stąd 
jego bliźni tym bardziej się go obawiają, tym wyższy urząd i władzę 
on sprawuje. Ponad 5-metrowy wzrost tego UFOnauty i takie jego 
skryte przybycie do mojego mieszkania (w celu nadzorowania jego 
niewolników realizujących jego rozkazy w moim mieszkaniu) 
upodabniają go więc do ponad 5-metrowego króla starożytnej 
Sumerii leżącej na obszarze obecnego Iraku, znanego nam z 
Biblii, legend i wykopalisk archeologicznych jako 
Gilgamesh (Nephilim King). 
(Odnotuj iż ponieważ wzrost "h" każdej ludzko-podobnej istoty 
jest średnio równy "h=6.666*l długości "l" stóp owej osoby", stopy 
owego Gilgamesh miały długość około 77 cm - czyli były podobnie 
ogromne jak owe odciski stóp jakie wraz z dzisiejszymi wideami 
ukrywających się przed nami UFOnautów-gigantów z planet Oriona 
są pokazane na wideo z YouTube o tytule 
"Unbelievable Videos Of Giants You Won't Be Able To Explain". 
Stąd u UFOnauty o wzroście ponad 5 metrów, ślady jakiego ilustruję 
powyżej, każdy z jego butów zapewne miał długość przykraczającą 
75 cm.) Na temat tego Króla Gilgamesh istnieje wiele angielskojęzycznych 
wideów w YouTube, jakie można tam wyszukiwać np. rozkazem 
https://www.youtube.com/results?search_query=17+feet+tall+king+gilgamesh . 
Treści tych wideów, np. tego o tytule 
"Gilgamesh Nephilim King FOUND INTACT in TOMB - Fallen Angels Retrieved for DNA GENOMES" 
i adresie 
https://www.youtube.com/watch?v=0DalF1Jeu8Q , 
pobudzają intrygujące pytania, np. czy naprawdę znamy faktyczny powód 
najnowszej wojny z Irakiem. Wszakże wiedząc iż zgodnie z Biblią (patrz 
wpisy #354 i #360 do blogów totalizmu) "władcami tego świata" są 
nasi moralnie upadli krewniacy z Oriona jacy m.in. niestrudzenie nas 
okłamują i niszczą wszelki materiał dowodowy na Ziemi potwierdzający 
istnienie UFO i biblijnych gigantów, NIE powinniśmy wykluczać iż prawdą 
jest sytuacja, że hipnotycznie i telepatycznie wmusili oni ludzkości 
aby wojna ta była wszczęta właśnie w celu zablokowania i ukrycia 
przed dostępem i wiedzą dzisiejszych ludzi ponad 5-metrowe ciało 
Króla Gilgamesh potwierdzające prawdę mądrze zakodowanych w 
wersetach Biblii stwierdzeń iż starożytni giganci istnieli materialnie 
i wywodzili się z gwiazd na niebie.
       
Fot. #K5a. 
Wykonane w zbliżeniu zdjęcie wtelekinetyzowanego w asfalt 
dojazdu do mojego mieszkania jakby eliptycznego śladu o 
najmniejszej średnicy tej elipsy wynoszącej około 12 cm. 
Ten ślad z pędnika prawej nogi owego UFOnauty jest tym na 
jakim spoczywał ciężar tego UFOnauty kiedy przełączył on 
pracę obu swych pędników na wzlot z chodnika aby ulecieć 
w górę do transportującego go UFO. Na następnej fotografii 
#K5b biała plama owego jakby eliptycznego śladu widoczna 
jest tuż ponad czerwonym napisem "3 ft" (tj. "3 stopy") na 
sfotografowanej pod śladami miarce. Ten ślad z prawej nogi 
jest więc jakby odpowiednikiem śladu okrągłego wytopienia 
o około 10 mm średnicy (tj. 1 cm) pozostawionym przez wylot 
pędnika umieszczonego w obcasie buta UFOnautki-zmory o 
wzroście zaledwie około 80 cm, jaki pokazałem powyżej na zdjęciach z 
Fot. #K1a. 
Porównanie wielkości powyższego śladu ze śladem o średnicy 
około 7 cm pozostawionym przez UFOnautę z Oriona o ponad 
3 metrowym wzroście a pokazanym uprzednio na 
Fot. #K3c 
pozwala wyliczyć, że ów UFOnauta skrycie wnikający do mojego 
mieszkania miał wzrost znacznie przekraczający 5 metrów. Oba 
pokazane tu ślady wykazują pochodzenie z 
16-bocznej Komory Oscylacyjnej 
o średnicy wylotu około 12 cm i o bardziej równomiernie zaokrąglonym 
wzorze natelekineztyzowania asfaltu niż ośmioboczny wzór udokumentowany 
uprzednio na 
Fot. #K3c. (Brak nienatelekinetyzowanego obszaru 
w centrum tego śladu dowodzi iż komora ta była tą mniejszą wewnętrzną 
komorą "kapsuły dwukomorowej" z buta tego UFOnauty - tak jak opisałem 
to w 
Rys. #L2bc z bloga #361 oraz z #L2 do #L3a na stronie 
evil_pl.htm.) 
To zaś oznacza iż but i stopa tego UFOnauty musiały być gigantyczne 
aby pomieścić całą "kapsułę dwukomorową" znacznie większą od komory 
formującej omawiane tu ślady, a także oznacza iż pędniki owego UFOnauty 
inspektującego moje mieszkanie były już trzeciej generacji pozwalającej 
mu na manipulowanie szybkością i kierunkiem upływu czasu. Także bardziej 
szczegółowa analiza obwodu elipsy owego śladu wykazuje na obwodzie tym 
istnienie 16 obszarów silniejszego natelekinetyzowania pooddzielanych od 
siebie obszarami słabszego natelekinetyzowania - co dodatkowo potwierdza 
iż pędniki jakie spowodowały te ślady zawierały 16-boczne komory 
oscylacyjne trzeciej generacji. Mogę tu więc jedynie z szacunkiem i 
respektem ukłonić się owemu UFOnaucie i naszemu krewniakowi z 
planet Oriona, admirując tak ogromny poziom zaawansowania ich techniki 
jaką oni dyponują - o istnieniu jakiej to techniki niemal nikt z naukowców 
Ziemi NIE ma najmniejszego pojęcia i jak dotąd wcale NIE chce wiedzieć. 
Doskonale zdaję sobie też sprawę iż ów UFOnauta, czyli nasz krewniak 
z Oriona, też symbolicznie ukłonił się i mi, ponieważ mając ponad 5 metrów 
wzrostu, NIE był w stanie sprawdzić pracy swoich podwładnych obecnie 
niemal już bez przerwy skrycie przebywających w moim mieszkaniu ani 
NIE był w stanie przyglądnąć się dokładniej mojej skromnej osobie, bez 
wejścia do mojego mieszkania (dach którego wznosi się jedynie około 3 
metry ponad powierzchnią ziemi) i albo bez przyklęknięcia lub co najmniej 
bez symbolicznego gestu pochylenia swej głowy - jaki w ludzkiej kulturze 
uważany jest właśnie za złożenie ukłonu. Miejmy nadzieję, że pamiętając 
iż wyznając drastycznie przeciwstawne filozofie życia nadal NIE przestajemy 
być kosmicznymi krewniakami, pewnego dnia te symboliczne obustronne 
ukłony przekształcą się we wzajemne zrozumienie, uszanowanie i 
zaakceptowanie filozoficznych oraz religijnych różnic istniejących między 
naszymi narodami, oraz we współpracę dla dobra wszystkich i dla 
zupełnego wyeliminowania zła z całego naszego świata materii.
       
Fot. #K5b. 
Wykonane dnia 2023/6/3 zdjęcie obu śladów telekinetycznie 
uformowanych w starym asfalcie podjazdu z chodnika ulicy 
do mojego mieszkania, przez UFOnautę z planet Oriona o 
ponad 5-metrowym wzroście, jaki używał napędu osobistego 
trzeciej generacji zdolnego do manipulowania czasem. Jakby 
półksiężycową białą plamę śladu z pędnika zamontowanego 
w obcasie jego lewego buta (właśnie unoszonego w górę) 
widać tuż ponad początkiem miarki położonej pod oboma 
tymi śladami. Natomiast nieco jakby eliptyczna biała plama 
śladu z jego prawego buta (na którym właśnie spoczywała 
cała waga tego ogromnego UFOnauty), w zbliżeniu pokazana 
też powyżej na fotografii #K5a, jest widoczna tuż ponad 
czerwonym oznaczeniem "3 ft" (tj. "3 stóp") na owej miarce 
(powiększ powyższe zdjęcie aby móc zobaczyć oznaczenia miarki). 
To oznacza iż ów UFOnauta poderwał się do lotu wolniutko 
wychodząc ku wschodowi z mojego mieszkania i ulatując w 
kierunku od zachodu ku wschodowi - jaki to kierunek jego 
lotu wymagał użycia wiru magnetycznego. Potwierdzeniem 
tego kierunku ulotu jest iż aby asfalt ten natelekinetyzować 
(tj. aby spowodować iż smoła zawarta pomiędzy kamykami 
asfaltu uzyskała kolor białej jakby polewy czy proszku), użyty 
musiał być 
"tryb wiru magnetycznego", który taki 
napęd osobisty wytwarza tylko podczas lotów (albo chodzenia 
zabezpieczanego takim wirem) w kierunkach wzdłuż-równoleżników - 
po szczegóły patrz opisy obu tych trybów pracy magnetycznego 
napędu podane w podrozdziałach G6.2 do G6.3.3 i G10.1 do 
G10.2 z tomu 3 mojej darmowej 
monografii [1/5]. 
 
Fot. #K5cd: 
Oto dwa zdjęcia trzech śladów UFOnauty-giganta używającego 
napędu osobistego drugiej generacji jaki w pędnikach z obcasów 
jego butów ma zamontowane kapsuły dwukomorowe każda z 
dwoma ośmiobocznymi komorami oscylacyjnymi drugiej generacji 
pracującymi w trybie "dominacji strumienia zewnętrznego". Górne 
zdjęcie (#K5c) pokazuje najwyraźniejszy ślad z dwóch śladów 
lądowania tego UFOnauty, które to ślady na dolnym zdjęciu (#K5d) 
są połączone ze sobą taśmą mierniczą. Na dolnym zdjęciu ten 
najwyraźniejszy ślad oznaczyłem żółtą plastykową cyfrą 1 i literą 
X. Natomiast dolne zdjęcie (#K5d) pokazuje fragment skrzyżowania 
ulicy na jakim wszystkie te cztery ślady zostały uformowane wraz 
w progiem furtki do domu do którego ów UFOnauta zapewne wniknął. 
Wszystkie te ślady znalazłem na nieco oddalonym od mojego mieszkania 
skrzyżowaniu ulic opisywanego tą stroną miasteczka Petone, Nowa Zelandia 
(NZ). Skrzyżowanie to zostało nowo-wysypane dobrze wprasowanymi w 
asfalt kamykami jakich górne powierzchnie NIE zostały jeszcze spryskane 
asfaltem.  Pokazane na powyższym zdjęciu ślady mają 
zarysy ośmioboka nieco zaokrąglonego na swych krawędziach 
wirowaniem pola magnetycznego produkowanego przez zewnętrzną 
komorę oscylacyjną pędnika z obcasu buta UFOnauty. Średnica zewnętrzna 
owego ośmioboka we wszystkich trzech śladach z ulicy wynosiła około 
28 cm (tj. 11 cali). W odległości około 170 cm (tj. 67 cali) w kierunku 
południowo-wschodnim od tego najwyraźniejszego śladu 1 znajdował się 
drugi prawie identyczny ślad, na dolnym zdjęciu (#K5d) połączony z nim 
taśmą mierniczą i oznaczony żółtą plastykową cyfrą 2. Oba te ślady były 
tak usytułowane iż wskazywały, że dany UFOnauta uformował je podczas 
lądowania nadlatując z kierunku od północnego zachodu i zamierzając 
wejść do furtki budynku położonej dokładnie na owym skrzyżowaniu - 
tyle iż w locie został zniesiony nieco ku południu od bezpośredniego 
trafienia we wejście owej furtki. W odległości około 190 cm (tj. niemal 
75 cali) i w kierunku na północ od tego drugiego śladu na ulicy uformowany 
był też trzeci ślad leżący dokładnie na wylocie z furtki domu na tym 
skrzyżowaniu ulic, stąd sugerujący iż został odparowany kiedy ten sam 
UFOnauta-gigant wzlatywał w powietrze po opuszczeniu owego domu. 
Na dolnej fotografii (#K5d) ten trzeci ślad oznaczyłem pomarańczowym 
numerkiem 2. Można się domyśleć, że i temu trzeciemu śladowi też towarzyszł 
jeszcze jeden ślad, odpowiadający półksiężycowemu śladowi z Fot. #K5b 
powyżej. Ale będąc oddalony od niego o długość kroku tego UFOnauty-giganta 
(tj. o owe 170 cm czyli o 67 cali) jego położenie wypadało już na chodniku 
na wprost wylotu z furtki domu do którego ów UFOnauta wniknął. Miejsce 
przy krawężniku chodnika od którego owego śladu możnaby poszukiwać 
na dolnym zdjęciu (#K5d) oznaczyłem pomarańczową plastykową cyfrą 1. 
Niestety, chodnik był tam bardzo stary i zapewne jego asfalt NIE poddawał 
się tak łatwo odparowaniu przez pole magnetyczne napędu osobistego tego 
UFOnauty-giganta. Niemniej na dolnym zdjęciu (#K5d) wyraźnie widać iż w 
owym obszarze chodnik został jakby telekinetycznie wybielony właśnie w 
kształcie szerokiej stopy giganta o ponad 3-metrowym wzroście. (Odnotuj 
z powyżej omówionego wzoru h=6.666*l iż UFOnauta o wzroście ponad 
h=3 metry nosiłby buty o długości ponad l=45 cm.) Powyżej pokazane 
ślady, powstały poprzez pokrycie oparami asfaltu niepokrytych jeszcze 
asfaltem kamyków jezdni niedawno nasypanych na jednię na tym skrzyżowaniu 
ulic. Odparowania owego asfaltu dokonało potężne pole magnetyczne 
ulatujące z wylotów kapsuł dwukomorowych w pędnikach z obcasów 
butów tego UFOnauty. Jak te ośmioboczne kapsuły dwukomorowe 2-giej 
generacji są skonstruowane ilustruje to część "2s" z Rys. C8 w 
tomie 2 monografii [1/4] 
upowszechnianej gratisowo za pośrednictwem mojej strony o nazwie 
tekst_1_4.htm, 
zaś w częściach "2i" i "2o" pokazałem tam jak wyglądają wyloty z takich kapsuł 
pracujących w "trybie dominacji strumienia wewnętrznego" oraz w "trybie 
dominacji strumienia zewnętrznego" - jeśli patrzy się na nie w świetle 
dziennym (odnotuj iż z powodu czarnego koloru asfaltu i białawego koloru 
kamyków na owym skrzyżowaniu, wytworzony oparami asfaltu ów wygląd 
będzie odwrotny do wyglądu z tamtych rysunków, tj. w trybie "2o" czarne 
będzie to co na ilustracji "Rys. C8" jest pokazane jako białe). Z kolei o 
efekcie telekinetycznym informuje np. H6.1.3 z 
tomu 4 monografii [1/4]. 
(Kliknij na wybrane zdjęcie aby je powiększyć)
       
Fot. #K5c. 
Zdjęcie najwyraźniejszego śladu lądowania tego UFOnauty-giganta 
o ponad 3-metrowym wzroście. Zostało ono tak wykonane iż jego 
górna krawędź skierowana jest na północ, a lewa - na zachód. Odnotuj 
iż w środku tego śladu widoczny jest także w przybliżeniu ośmioboczny 
obszar jakiego opary asfaltu NIE pokryły, a stąd jakiego kamyki 
NIE zostały zabarwione na czarno. Średnica tego obszaru o 
niepokrytych oparami asfaltu kamykach wynosi około 9 cm (tj. 3.5 
cala) czyli jest tylko nieco większa od śladów o średnicy około 7 cm 
uformowanych przy pracy pędników w "trybie dominacji strumienia 
wewnętrznego" i pokazanych na ilustracjach #K3c i #K4bc powyżej.
       
Intrygujące w powyższym śladzie jest iż razem z dwoma innymi niemal 
identycznymi do niego śladami, wskazuje on że ów ogromny UFOnauta 
zmierzał do telekinetycznego skrytego wniknięcie do budynku jaki znajduje 
się przy owym skrzyżowaniu ulic. Budynek ten zaś wykazuje posiadanie 
dużego strychu. To by sugerowało iż UFOnauci tak ogromnego wzrostu 
celowo wybierają budynki z dużym strychem, aby leżąc na strychu i 
dzięki zdolności ich "stanu telekinetycznego migotania" mogąc wystawić 
swą głowę przez sufit do pomieszczeń poniżej strychu, byli w stanie 
podglądać (a także telepatycznie lub hipnotycznie przeprogramowywać) 
co dzieje się w tych niższych pomieszczeniach. Także intrygujące jest, 
że lądował tam celowo wymierzając swój przylot na wchodzenie przez 
furtkę do owego domu. To zaś oznacza iż NIE przybywał do tego domu 
po raz pierwszy, a że uprzednio był tam już co najmniej kilka razy.
       
Fot. #K5d. 
Zdjęcie całego obszaru skrzyżowania petońskich ulic na jakich wykryłem 
pokazywane powyżej na #K5cd ślady. Wykonałem je w sobotę, dnia 2023/6/17. 
Jest ono tak zorientowane iż jego górna krawędź wskazuje wschód, a lewa - 
północ. Odnotuj iż obie pokazywane nim grupy śladów są oznakowane 
plastykowymi cyframi 1 i 2, które dla śladów przylotu mają kolor żółty, 
zaś dla śladów odlotu - kolor pomarańczowy. Ponadto oba ślady przylotu 
połączyłem ze sobą taśmą mierniczą. Oba ślady przylotu sfotografowalem 
też odzielnie. Ślad 1 (oznaczony też X) pokazałem powyżej na 
Fot. #K5c . 
Zaś ślad 2 (ten przy szpuli taśmy mierniczej) sfotografowalem w niedzielę dnia 
2023/6/18 (czyli już po tym jak został zasabotażowany) i pokazałem na stronie 
evil_pl.htm jako 
Fot. #L2e 
z punktu #L2 tamtej odmiennej strony o najefektywniejszych metodach 
i urządzeniach do obrony przed agresją naszych moralnie upadłych krewniaków 
z planet Oriona. Ta Fot. #L2 jest tak zorientowana iż jej górna krawędź 
wskazuje północ, a lewa - zachód. Odnotuj na niej centralny ośmiobok NIE 
pokryty oparami asfaltu (też o średnicy około 9 cm - tj. ok. 3.5 cala), co jest 
istotnym "szczegółem" oznaczającym iż kapsuła dwukomorowa z pędnika 
w obcasie tego UFOnauty pracowała w "trybie dominacji komory zewnętrznej".
       
W pokazanych powyżej śladach kilka spraw zaczyna być wysoce intrygujące. 
Przykładowo, razem wzięte ślady te dość jednoznacznie implikują iż ów 
ogromny UFOnauta miał coś do telekinetycznego (skrytego) wykonania w 
budynku jaki znajduje się przy owym skrzyżowaniu ulic. Architektura zaś 
owego budynku wykazuje posiadanie dużego strychu. To by sugerowało 
iż UFOnauci tak ogromnego wzrostu w budynkach celowo ukrywają się 
w dużym strychu lub na wyższym piętrze, aby leżąc tam i mogąc wystawiać 
swą głowę, urządzenia, lub obezwładniającą czy hipnotyzującą ludzi broń 
przez sufit do pomieszczeń poniżej, byli w stanie telekinetycznie, 
telepatycznie, lub hipnotycznie realizować działania sabotażujące 
wybrane wysiłki osób wskazywanych im przez ichnich 
"
kurierów czasowych". 
Inną intrygującą cechą jest fakt iż oba powyższe zdjęcia wzięte razem 
doskonale dokumentują szybkość i fakt sabotażowania materiału 
dowodzącego istnienie i dziłalność UFOnautów na Ziemi. Górne bowiem 
zdjęcie wykonałem o godzinie niemal 14 w piątkowy, zimowy w NZ dzień 
16 czerwca 2023 roku. Ponieważ NIE miałem wówczas ze sobą taśmy 
mierniczej, zaś w czerwcu nocna ciemność w NZ nachodzi już około 
godziny 16, postanowiłem iż powrócę tam następnego dnia z miarką 
aby ślady pomierzyć i dodatkowo po oznakowaniu ponownie sfotografować 
je wszystkie. W międzyczasie wstępnie je opisałem na niniejszej stronie 
i wraz ze zdjęciem jakie już miałem natychmiast opublikowałem w internecie. 
(Mam zwyczaj natychmiastowego publikowania wszystkiego co czynię, 
bowiem jeśli odłożę to na później z praktyki wiem iż zawsze w międzyczasie 
zostanie to zasabotażowane.) Niestety, w nocy zaraz po owym opublikowaniu, 
moje metody wykrywania faktu nalotu mojego mieszkania przez UFO jakie 
opisałem szczegółowo w #L2 do #L2a ze swej strony 
evil_pl.htm, 
wykazały nalot UFOnautów na moje mieszkanie i moje uprowadzenie do UFO 
pod głęboką hipnozą. Podczas tego uprowadzenia zapewne pod hipnozą 
opowiedziałem im o swym najnowszym wykryciu ich śladów, bowiem rano 
odkryłem iż mój komputer w nocy ktoś włączał, zaś zdjęcie z poprzedniego 
dnia było w nim wydeletowane (na szczęście uprzedniego dnia przygotowałem 
sobie jeszcze inną kopię tego zdjęcia). Kiedy zaś następnego dnia poszedłem 
aby pomierzyć i sfotografować owe ślady, okazało się iż uprzedniej nocy 
zostały one celowo zasabotażowane, tak aby wyglądały już tylko na 
przypadkowe plamy na jezdni. Czytelnik to zasabotażowanie odnotuje 
na dolnym zdjęciu (#K5d) bowiem np. ślad oznaczony żółtym X już 
NIE jest zaokrąglonym ośmiobokiem jaki udokumentowałem na górnym 
zdjęciu (#K5c), a ktoś nocą jakby odparował prawie na nim jeszcze jeden 
ślad. Ponadto kamyki asfaltu, które tylko dzień wcześniej wszystkie były 
białawe i równo uprasowane, na drugi dzień były już porysowane smołą 
i poniszczone. NIE są to jedyne ślady działalności UFOnautów na Ziemi 
jakie odkryłem i jakie niemal natychmiast po ich opublikowaniu zostały 
tajemniczo poniszczone, tak aby ich wartość dowodowa zaniknęła - ale 
choćby tylko ich wyliczenie i polinkowanie zajęłoby tu zbyt wiele miejsca. 
 
Fot. #K5e1 (dłoń): 
Ponieważ niektórzy czytelnicy mogą mieć wątpliwość 
czy pokazywane na tej stronie natelekinetyzowane 
ślady z wylotów pędników w butach UFOnautów 
faktycznie są formowane przez ludzko-podobnych 
UFOnautów o wymiarach gigantów, przytaczam 
tutaj dowód potwierdzający iż w gronie do dzisiaj 
skrycie okupujących i eksploatujących ludzkość jej 
krewniaków z planet Oriona faktycznie istnieją rasy 
o gigantycznych rozmiarach. Dowodem tym jest 
"czarcia łapa" pokazana powyżej - czyli wtopiony 
w kamień osmolony odcisk trzypalcowej dłoni 
UFOnauty gigantycznego wzrostu sięgającego 
co najmniej 12 metrów. Aż sześć takich kamiennych 
odcisków gigantycznych trzypalcowych "czarcich łap" 
istnieje w Polsce po północno-wschodniej stronie 
i w spacerowej bliskości 
do zamku Bąkowiec w Zawierciu Skarżycach 
z gminy Zawiercie na Jurze Krakowsko-Częstochowskiej. 
UFOnauci owej rasy też są krewniakami nas - ludzi, tyle 
iż ich ciała są genetycznie zmodyfikowane aby dostosować 
ich do warunków planet na jakich żyją. Stąd ich dłonie 
i stopy mają kształt "kurzej stopy" doskonale odwzorowany 
na rzeźbie z Suwon w Korei Południowej, jaką pokazałem 
powyżej na Fot. #K1c tej strony. Podobnie 
też jak palce tejże rzeźby z Suwon, u owej gigantycznej 
rasy UFOnautów z planet Oriona, najgrubszym i najdłuższym 
palcem jest ich środkowy z trzech - najlepiej uwidoczniony 
na wytopieniu stopy UFOnautki miniaturowej wersji ich 
rasy, przez folkor zwanej "zmora", pokazanym jako 
Fot. #K1a powyżej, a nie jak u ludzi gdzie 
najgrubszy jest wewnętrzny-boczny palec. Informacje 
o owych sześciu "czarcich łapach" można znaleźć na 
długości od 19:20 do 19:30 minuty z 24-minutowego 
darmowego widea polskojęzycznego o tymże zamku 
Bąkowiec upowszechnianego pod adresem: 
https://www.youtube.com/watch?v=D-x33Fgkl5w" . 
(Kliknij powyżej na link wybranego zdjęcia aby je przeglądać.)
       
Tak się złożyło iż ktoś mi znany wykonał dla mnie zdjęcie najłatwiej 
dostępnej z tych 6 "czarcich łap". Zdjęcie to pokazuję powyżej 
na 
Fot. #K5e1 (dłoń). Z kolei fotografię ogromnego 
kamienia po prawej stronie powierzchni którego (jakieś 1/4 od 
jego góry) widoczny jest osmolony odcisk owej 
"czarciej łapy", 
pokazałem powyżej jako 
Fot. #K5e2 (kamień) - trzeba 
jednak kliknąć na jego link podany powyżej aby go oglądnąć. 
Osoba która mi dosłała owe zdjęcia wprawdzie NIE zmierzyła 
ile dokładnie wynosi długość tej trzypalcowej dłoni - wszakże 
kamień z tą łapą jest bardzo wysoki i o stromych ścianch, stąd 
wymagałby albo długiej drabiny albo też umiejętności "alpinisty" 
aby do łapy się wspiąć. Jednak po inżyniersku osoba ta łapę 
tę szacuje na jakieś 120 do 160 [cm] długości. (Jeśli czytelnik 
jest "alpinistą", lub ma np. wymaganą drabinę, oraz wykona 
pomiary i zbliżone zdjęcia którejś z owych "czarcich łap", wówczas 
byłbym wdzięczny za podzielenie się swymi danymi abym mógł 
tu umieścić dokładniejsze dane i wyliczenia na ich temat.) 
Tak ogrome rozmiary owej trzypalcowej łapy potwierdzają iż 
gigant-UFOnauta które ją wytopił na owym kamieniu należał 
do rasy genetycznie przemodyfikowanej z równie ogromnej 
pięciopalcowej rasy - poprawną wielkość dłoni której odzwierciedla 
Fot. #D1b 
z mojej strony internetowej o nazwie 
newzealand_pl.htm. 
Ponieważ zaś u ludzko-podobnych istot, do których należą wszyscy 
UFOnauci (wszakże są oni genetycznymi krewniakami ludzi), wzrost 
średnio wynosi 10 długości ich dłoni, powyższe oszacowanie informuje 
iż UFOnauci którzy wytopili ten i pozostałe z sześciu co najmniej 
120 cm długich odcisków ich łap, mieli co najmniej 12 metrów 
wzrostu (czyli my ludzie wzrostem NIE sięgamy im nawet do 
kolan). Nic dziwnego iż w Biblii jest stwierdzenie iż patrząc 
na tych gigantów izraelscy zwiadowcy czuli się jakby w porównaniu 
z nimi byli wielkości szarańczy czy koników polnych (patrz Biblia, 
werset 13:33 z "Księgi Liczb" - po angielsku zwanej "Numbers"). 
Jak zaś w przybliżeniu wyglądały proporcje ogromu tych 
gigantycznych UFOnautów do wielkości zwyklych dzisiejszych 
ludzi, najlepiej ilustrują to widea pokazujące posąg zwany 
"
Unconditional Surrender" 
(tj. 
"Bezwarunkowe poddanie"), który jest uwiecznieniem faktycznego 
pocałunku marynarza i pielęgniarki jacy wogóle się NIE znali ale w 1945 
roku w Nowym Jorku oboje uczestniczyli w spontanicznej celebracji z 
okazji zakończenia Drugiej Wojny Światowej. Tak nawiasem mówiąc 
to ów posąg symbolicznie ilustruje także efektywność z jaką UFOnauci 
skrycie szkodzą ludzkości zwolna zamieniając Ziemię w kopię swojej 
pasożytniczej cywilizacji. Opisany ciekawą historią ów faktyczny pocałunek 
uwieczniony tym posągiem doskonale bowiem oddaje sobą esencję 
ochotniczego "dawania" w stosunkach pomiędzy mężczyznami i kobietami 
nakazywanych wersetami 5:21-33 z "Efezjan" z Biblii. Z czasów swej 
młodości ja nadal pamiętam jak pięknie i doskonale ów posąg ilustruje 
tamte dziś już zanikające męsko-żeńskie stosunki "dawania". Tymczasem 
najróżniejsze telepatyczne, hipnotyczne i demoniczne przeprogramowania 
jakim posiadana przez UFOnautów zaawansowana technika pozwala 
im poddawać dzisiejszych mieszkańców Ziemi powypaczała te stosunki 
na egoistyczne "branie" aż do poziomu iż dzisiaj ten piękny pomnik jest 
wandalizowany i krytykowany, ponieważ UFOnauci swymi knowaniami 
zainicjowali nowe niszczcielskie i pasożytnicze trendy opisane w #V2 strony 
humanity_pl.htm. 
Powinienem tu też dodać, że zgromadzenie blisko siebie koło zamku 
Bąkowiec aż sześciu kamieni z tymi ogromnymi wtopionymi w nie 
"czarcimi łapami" praktycznie oznacza iż UFOnauci wskazują nimi 
zlokalizowanie tam czegoś dla nich bardzo istotnego. Tyle iż aby ktoś 
z ludzi mógł to odnaleźć, najpierw musiałby ponanosić położenie 
każdego z owych 6 "czarcich łap" na dokładną mapę tamtej okolicy, 
potem zaś logicznie przeanalizować "jak" UFOnauci zaszyfrowali 
tymi łapami zlokalizowanie tego co dla nich jest aż tak istotne. 
Wszakże nawet na obecnym etapie naszej wiedzy można już dedukować 
do czego aż tak cennego te 6 łap kieruje UFO i UFOnautów iż musiało 
to być ukryte przed ludźmi. I tak, może to być np. 
(1) wejście do 
podziemnej bazy UFO, podobnej do tej która istnieje pod krzyżackim 
zamkiem w Malborku zaś która została opisana np. w #G1 i pod 
Fot. #G1ab ze strony 
malbork.htm - 
a stąd mogącej posłużyć ludziom przykładowo do kalibrowania 
nowobudowanych 
"urządzeń wykrywających niewidzialne 
dla ludzkich oczu UFO i UFOnautów latających w stanie 
telekinetycznego migotania" a opisywanych treścią 
traktatu [7b]. 
Albo może to być np. 
(2) lądowisko UFO dogodne dla UFOnautów 
bo dla ludzi np. niedostępne a stąd umożliwiające im na ukrywanie swych 
lądowań - jako iż ludziom mogłyby one np. pozwalać na kalibrowanie "urządzeń 
ujawniających" opisywanych w traktacie [7b]. Może to być też np. 
(3) 
magazyn zrabowanych łupów ukrywający to co cennego UFOnauci 
rabują od ludzkości lub ze Ziemi. Podobno bowiem UFOnauci, tak samo 
jak niektórzy ludzie, są okropnie łakomi na złoto. To dlatego np. stare 
legendy twierdziły że "smoki" lubią sypiać na złocie, np. patrz tzw. 
"
dragon scene" z filmu "The Hobbit - The Desolation of Smaug 2013". 
Pamiętajmy bowiem iż  "smoki", "serpenty", zaś w Ameryce tzw. 
"
pierzaste węże (np. Quetzalcoatl)" 
to tylko niektóre nazwy jakimi dawni NIE znający maszyn ludzie, a 
po nich np. i dzisiejsze Bblie, opisywali UFO i ich załogantów dziś 
zwanych UFOnauci. Nazwy te wywodziły swe pochodzenie ze zdolności 
gwiazdolotów UFO do latania po niebie także w długich, cienkich, 
elastycznych formacjach, zwijających się i zmieniających swój kształt 
w locie i zygzakujących jak ziemskie węże, ponieważ indywidualne 
gwiazdoloty tych formacji są łączone ze sobą giętko i luźno bo zupełnie 
bezdotykowo i tylko poprzez ich obwody magnetyczne. To właśnie z 
powodu tego bezdotykowego połączenia umożliwiającego wężowate 
gięcie i zawijanie, dla 
gwiazdolotów Magnokraft 
mojego wynalazku te ich formacje są opisywane pod nazwą 
latające klustery 
zaś zilustrowane tak jak ich wygląd w locie odbierał ludowy folklor szeregu narodów np. na 
Fot. #G1a 
z mojej strony o nazwie 
biblia.htm. 
Dodatkowo, ku szokowi dawnych ludzi gwiazdoloty UFO np. "przemawiały" 
do nich za pośrednictwem swoich megafonów pokładowych, zaś ich 
ludzko-podobna inteligencja była inteligencją ich załogi. Ponadto np. 
folklor Chin odkrył iż "smoki" latają tylko dzięki posiadaniu (co można 
interpretować iż mają np. w swym pysku lub brzuchu) cudowną albo 
magiczną "perłę" jarzącą się nadprzyrodzonym światłem i nadającą im 
najróżniejsze mityczne zdolności - np. do latania. Ta ich perła jest najlepiej 
zilustrowana w australijskim filmie dla młodzieży z 2011 roku o tytule 
"
The Dragon Pearl". 
"Perła" ta faktycznie jest urządzeniem napędzającym gwiazdoloty UFO 
i jest opisywanym przez wielu ludzi uprowadzanych do UFO. Jednak 
z inspiracji Boga stało się iż tu na Ziemi niezależnie od UFO ja także 
wynalazłem urządzenie około 40 lat temu jakie będzie napędzało 
gwiazdoloty Magnokraft 
też mojego wynalazku. To moje urządzenie napędowe nazwałem 
Komora Oscylacyjna 
i opisałem ją szczegółowo w swoich publikacjach. Ten mój wynalazek 
komory oscylacyjnej później pozwolił mi zidentyfikować: że (a) UFOnauci 
też już używają komory oscylacyjne jakie wyglądają identycznie do mojej 
i że też służą im one dla celów napędzania oraz jako akumulatory energii 
na czasokres podróży międzygwiezdnej - co oznacza że ja 
niezależnie od 
UFOnautów także wynalazłem powtórnie to samo urządzenie jakie kosmici 
już mają i jakie doskonale im sluży, że (b) Biblia opisuje komorę oscylacyjną 
pod nazwą 
"Arka Przymierza" - patrz materiał dowodowy z podrozdziału S5 w 
tomie 15 mojej monografii [1/5], 
oraz że (c) konstrukcja komory oscylacyjnej jest zakodowana w tradycji 
ludowej wielu narodów (np. jako buddyjska tzw. 
Thangka - 
patrz 
Rys. S7 z [1/5] lub patrz #H3a do #H3d ze strony 
ufo_proof_pl.htm). 
Wszystko powyższe oznacza iż w przyszłości ludzie także będą potrzebowali 
moją komorę oscylacyjną jako pędnika do napędzania mojego Magnokraftu 
oraz jako akumulatora zdolnego przechowywać nieograniczone ilości energii. 
Intrygujące jest też iż po wylądowaniu UFO dawni ludzie odnotowywali 
iż powierzchnia tych "smoków" była pokryta popękanym tzw. 
węglem warstwowym 
o wyglądzie skór gadów a opisywanym szerzej, między innymi, w #B3 i #B3.1 ze strony 
evidence_pl.htm. 
Te "diabelskie kamienie" z okolic zamku Bąkowiec swymi trzypalcowymi 
łapami mogą też wskazywać 
(4) ukryte wejścia do podziemnych 
tuneli podobnych do tych które niejaki Wincenty odwiedził na "Babiej 
Górze" z południowej Polski w czasach swej młodości, zaś zapewne też 
z inspiracji Boga mi potem to opisał kiedy byłem jeszcze nastolatkiem (patrz 
jego opowieść przytoczona w punkcie #G3 z bloga #298 i z mojej strony 
aliens_pl.htm - 
która to strona jest dostępna na wszystkich moich witrynach internetowych). 
Odkrycie i tam owych tuneli potwierdziłoby twierdzenie Wincentego dowodzone 
też moimi badaniami i publikacjami, że system takich tuneli oplata całą kulę 
ziemską zaś ludziom może okazać się wysoce przydatny w przypaku wojny 
jądrowej lub niszczycielskiego kataklizmu, a także potwierdziłoby iż na Ziemi 
operują gwiazdoloty UFO bo tylko one są w stanie powytapiać taką liczbę i 
długości tych technicznie odparowanych tuneli. Ponadto niezależnie od wytopień 
na nich owych "łap" lub "stóp", owe 
diabelskie kamienie kryją w sobie 
także telepatyczne urządzenia jakie też zapewne pozwalają na kalibrowanie 
budowanych przez ludzi urządzen telepatycznych - np. "telepatycznych piramid" 
opisywanych w #E1 i pod 
Fot. #2 ze strony internetowej 
telepathy_pl.htm. 
Wszakże te telepatyczne urządzenia nawigacyjne UFO są podobne 
do dziś używanych przez ludzi satelitarnych tzw. 
"GPS" - 
opisy jakich można poszukiwać np. słowami kluczowymi: 
satellite 
Global Positioning System GPS i to zarówno w tekstach z 
google.com 
jak i na darmowych wideach z 
youtube.com. 
Tyle iż ów telepatyczny system nawigacyjny UFOnautów jest ukryty w 
pooznaczanych kamieniach regularnie porozmieszczanych na powierzchni 
całej ziemi, natomiast GPS jest tylko w satelitach i do komunikacji używa fal 
radiowych. 
Krótkie opisy całej tej sieci nawigacyjnej UFO opublikowałem 
aż na szeregu swych opracowań - np. w punktach od #D21 do #D23 strony 
milicz.htm, 
oraz w podrozdziałach U3.1 i VB4.3.1 z tomów 15 i 17 mojej 
monografii [1/4]. 
Najszersze jednak opisy tej telepatycznej sieci nawigacyjnej UFO zawierają 
moje artykuły: [1U3.1] 
"Ziemia w sieci UFO - diabelskie kamienie 
punktami nawigacyjnymi", Kurier Polski, nr 79/1982, strona 5; 
oraz [2U3.1] 
"Diabelskie kamienie", Nieznany Świat, nr. 
10/1992/(22), strony 20-22. Z kolei dowód fotograficzny iż kamienie 
te zawierają jakieś telepatyczne urządzenia nadawcze został ujawniony 
i pokazany na zdjęciu z 
Fig. K2 w mojej angielskojęzycznej 
monografii [1e] - 
gdy po wysadzeniu jednego takiego kamienia okazało się iż znajdowała 
się w nim jakaś "bateria" o idealnie cylindrycznym kształcie, która 
emitowała z siebie światło. Odnotuj iż od 
Fig. K1 do Fig. K3 
z owej monografii [1e] pokazałem też aż kilka tego typu "diabelskich 
kamieni", które na terenie całej Polski formują podobną do "GPS" 
regularną "sieć nawigacyjną" UFOnautów. Znajoma z Nowej Zelandii 
dawno temu zawiozła mnie też na prywatną farmę jej znajomego położoną 
na północ od miasta Hamilton, gdzie pokazała mi niemal sześcienny 
"diabelski kamień" z wieloma oznakowaniami. Chociaż go sfotografowałem 
a jego zdjęcie opublikowałem w jednym ze swych opracowań, dzisiaj NIE 
mogę znaleźć ani jego fotografii, ani opisów - prawdodpodobnie UFOnauci 
wszystko to wydeletowali z mojego komputera (tak jak często tak mi i nam 
szkodzą) używając tzw. 
"pętli sabotażowej" jaką opisałem we wpisie 
#359 do blogów totalizmu, oraz w #J3 do #J3a z mojej strony o nazwie 
faq_pl.htm.
       
Pokazany powyżej na zdjęciu 
Fot. #K5e1 
odcisk w kamieniu trzypalcowej dłoni UFOnauty-giganta 
wcale NIE jest jedynym dowodem iż owe ludzko-podobne 
kolosy operowały na Ziemi w pradawnych czasach. 
Inny odcisk ogromnej dłoni, tyle iż pięcio-palcowej, 
odkryty został we wschodniej Syberii na zboczu góry 
nazwa której wymawiana z angielskim akcentem brzmi 
dla mnie jak 
Góra Szatana. Ten odcisk z 
dalekiego Wschodu udokumentowany jest od 4:44 do 5:35 
minuty angielskojęzycznego, 16-minutowego widea o tytule 
"12 Most Mysterious Discoveries Scientists Still Can't Explain" 
upowszechnianego z adresu 
https://www.youtube.com/watch?v=PbC4-Q9Y2UU . 
Porównanie długości palców tamego kolosa do wysokości 
stojącej przy ich odcisku osoby, sugeruje iż kolos ten mógł 
mieć nawet około 30 metrów wzrostu. Istnieje też poszlakowy 
materiał dowodowy iż takiej wysokości kolosy nadal skrycie 
w UFO przylatują na Ziemię ze swej planety w systemie Oriona.
       
Odciski rąk i stóp gigantycznych UFOnautów wcale NIE są 
jedynymi śladami jakie pozostawiają oni na Ziemi. Faktycznie 
w wielu miejscach naszej planety odkrywane są także ich 
gigantyczne rzeźby i wizerunki. Jeden z przykładów 
kamiennej rzeźby giganta udokumentowano na długości od 
26:07 do 26:40 minuty angielskojęzycznego widea o adresie 
https://www.youtube.com/watch?v=AZikpwbEMeg - 
pokazującego rzeźbę gigantycznej głowy sfotografowaną przez 
drona w trudno dostępnym miejscu z gór Dolomite we Włoszech. 
Od Maoryski wodzowskiego rodu kiedyś się dowiedziałem 
iż także w sub-tropikalnej puszczy z Coromandel z Nowej 
Zelandii znajduje się do dzisiaj oficjalnie NIE odkryta podobnie 
gigantyczna starożytna rzeźba kosmicznego krewniaka 
ludzkości, którą pod nazwą 
Śpiący Olbrzym opisałem 
w punkcie #J3.3 ze swej strony o nazwie 
god_proof_pl.htm. 
(Kiedy z Maoryską tą się wybrałem aby mi pokazała tego "Śpiącego Olbrzyma", 
rozpętała się aż tak straszna burza iż dotarcie do rzeźby stało się niemożliwe.) 
Liczne rzeźby ludzko-podobnych gigantów jacy w przedpotopowych 
czasach zarządzali poszczególnymi narodami, wraz ze stojącymi przy 
nich ludźmi normalnego wzrostu, można też zobaczyć na wielu wideach 
raportujących archeologiczne odkrycia dokonywane w Egipcie, Indiach, 
oraz na obszarze byłego imperium Assyrii. Niektóre z owych wideów daje się 
wyszukiwać używając np. następujące angielskojęzyczne słowa kluczowe: 
giants antediluvian india mediterranean egypt.
       
Ów odcisk "czarciej łapy" pokazanej powyżej na opisywanym 
tu 
Fot. #K5e1 UFOnauta-gigant wytopił kiedyś w 
narazie dokładniej niedatowanej przez nas przeszłości - choć 
moje badania podobnego kamienia z Zemanowa koło Milicza, 
podsumowane pod 
Fot. #D23 i w #D23 ze strony o nazwie 
milicz.htm, 
sugerują iż 
"sieć nawigacyjna UFOnautów" (tj. UFOnaucki 
odpowiednik satalitarnego GPS ludzi) poukrywana w owych kamieniach 
była budowana na Ziemi na przełomie wieków 15 na 16 AD. 
Niemniej aż tak gigantyczni UFOnauci nadal skrycie działają 
na Ziemi także i w dzisiejszych czasach - dowodem czego 
są proporcjonalne do ich wzrostu średnice śladów 
pozostawianych przez wyloty z ich pędników pokazane 
na 
Fot. #K5ab i #K5cd z niniejszego punktu 
#K5. Tyle iż dysponując urządzeniami formującymi 
tw. 
stan telekinetycznego migotania jaki 
czyni ich niewidocznymi dla ludzkich oczu, ci gigantyczni 
UFOnauci starannie ukrywają przed ludźmi swoją 
nieustającą od tysiącleci pasożytniczą obecność na 
Ziemi. Ponieważ jednak, zgodnie z tym co wyjaśniłem 
dla okresu (3) w punkcie #A2 swej strony o nazwie 
ufo_pl.htm, 
w latach od 2007 do 2020 NIE potrafiłem jeszcze 
odróżniać pasożytniczego operowania na Ziemi owych 
sekretnie okupujących nas UFOnautów z planet Oriona 
od boskich symulacji UFOnautów (wszakże oba te rodzaje 
UFOnautów są w stanie formować na Ziemi identyczne 
ślady materialne), w 2007 roku zaprzestałem badań UFOnautów 
ponieważ uznałem iż prawdopodobnie są oni symulacjami 
Boga realizowanymi w celu testowania i egzaminowania 
moralności ludzi, lepiej więc będzie jeśli podejmę racjonalne 
badania Boga zamiast tracić energię i czas na badania UFOnautów. 
Jednak dokonane w połowie 2020 roku moje odkrycie tzw. 
"
Drobin Boga" - 
jakie uprecyzyjniły wykonywane od 2020 do 2023 roku badania 
Boga i Biblii, potwierdziły mi, że chociaż boskie symulacje 
UFOnautów, a także naprawdę okupujący nas UFOnauci, 
formowaliby na Ziemi identyczne ślady materialne, jednak 
powody operowania na Ziemi obu tych rodzajów UFOnautów 
byłyby dokładnie odwrotne i wykrywalne dla ludzkości. 
Przykładowo boskie symulacje UFOnautów tak postępowaliby 
aby zwiększać u ludzi wiarę w Boga. Natomiast okupujący 
nas UFOnauci staraliby się skrycie nas eksploatować kiedy 
jednocześnie ukrywaliby się przed ludźmi i zwalczaliby u ludzi 
wiarę w Boga - tak jak zawsze w swym postępowaniu czynią 
to rabusie. Jak też wynika z analizy najczęstrzych obserwacji 
UFOnautów przybywających na Ziemię, faktycznie 
cała 
działalność tych kosmitów jest nastawiona na: rabowanie 
od ludzi spermy i ovule (z jakich hodują oni swych niewolników) 
oraz na odsysanie zaawansowanymi urządzeniami zwanymi 
"
komora zimna" 
ludzkiej tzw. 
"
energii moralnej" 
(jaką generują tylko przestrzegający nakazy Biblii ludzie, stąd 
ateistyczni UFOnauci generować NIE są w stanie), a także 
pozwala UFOnautom na 
podnoszenie ich "morale" i 
poczucia wyższości poprzez uzyskiwanie przez każdego z 
nich absolutnej władzy sekretnego czynienia z ludźmi co tylko 
ich fantazja im zasugeruje (tj. gwałcenia, męczenia, straszenia, 
pokazywania ichniej "magii", porywania, mordowania, itp.), plus oczywiście 
jest też nastawiona na eliminowanie u ludzi wiary w Boga jaka ludzkości 
nakazuje postępować dokładnie odwrotnie niż postępują UFOnauci.
#K6. 
Linkowane poniżej są następne z dokumentujących zdjęciowo 
dowodów inwazji "przeciwników Boga" na miasteczko Petone 
oraz ich okupacji i eksploatacji całej ludzkości, jakie jednak pokazuję 
i opisuję już na odmiennych swych stronach internetowych:
Motto: 
"Gdziekolwiek Bóg wynagradza mieszkańców jakiegoś obszaru, natychmiast 
kierowana jest tam inwazja "przeciwników Boga" (tj. UFOnautów) aby swą 
zaawansowaną techniką nakazów telepatycznych, hipnozy i opętań przeprogramować 
miejscowych ludzi na zaprzeczanie i na brak wiary." (Sytuacja właśnie 
powtarzana w Petone, NZ, gdzie liczne materialne ślady pozostawiane przez naszych 
moralnie upadłych krewniaków z planet Oriona dokumentują masowy wysiłek 
przeprogramowywania miejscowych na sceptycyzm i ignorowanie oczywistych 
dowodów błogosławieństwa, wyróżnienia i opieki przez Boga.)
       
Na niniejszej stronie wskazuję liczne i niezaprzeczalnie-oczywiste 
dowody wyróżnienia i szczególnego potraktowania miasteczka Petone 
przez Boga, w nagrodę iż było ono pierwszym miejscem w całej Nowej 
Zelandii, mieszkańcy którego jeszcze w 1840 roku (czyli ponad 183 lata 
temu) masową celebracją mszy świętej bazującej na treści Biblii, zadeklarowali 
swą wiarę i wypełnianie 10 przykazań Boga w całym nowo-otwartym dla 
chrześcijaństwa kraju. Niestety, 
w naszym 
"świecie materii" każdej "akcji" opiera się przeciwdziałająca jej skutkom 
"reakcja". W rezultacie, wraz z błogosławieństwami Boga, 
Petone doświadcza też 
istną "inwazję" istot, które Biblia nazywa 
"
przeciwnikami Boga", 
zaś o których badacze UFO ustalili iż faktycznie są oni naszymi upadłymi 
moralnie krewniakami z planet Oriona, jakich ogromnie zaawansowana 
technika pozwala im skrycie okupować i eksploatować ludzkość oraz 
Ziemię, samemu uprawiając a jednocześnie wmuszając też w nas 
ateistyczną filozofię szatańskiego pasożytnictwa, 
jednocześnie udając iż są "nadprzyrodzonymi istotami". Te anty-ludzkie 
i anty-boskie istoty pozostawiają w Petone liczne ślady swoich działań, 
część z jakich opisałem już od #K1 aż do #K5e niniejszej strony, a także 
w aż kilku wpisach do blogów totalizmu - np. patrz tam wpisy #363, #362, 
#361, #360, #359, #355, #348 i #347. Aby więc NIE unegatywniać dalej 
niniejszej pozytywnie i optymistycznie zorientowanej strony internetowej 
poprzez nadmierne jej zapełnienie udokumentowaniem negatywnych 
postępowań naszych moralnie upadłych krewniaków z planet Oriona, 
wszystko co dalej na temat tych istot prezentuję, staram się publikować 
na odmiennych stronach internetowych - tutaj jedynie zestawiając linki 
do tych innych publikacji.
       
I tak, niniejszym rekomenduję przeglądnięcie następujących dalszych moich 
opracowań tym czytelnikom, których zainteresują moje udokumentowania 
materialnych śladów działań owych moralnie upadłych istot (UFOnautów) 
zarówno w Petone, jak i w Nowej Zelandii, a także na całej naszej planecie. 
Proszę przy tym odnotować, że wszystkie swoje udokumentowania zawsze 
podpieram potwierdzeniami owych 
trzech najważniejszych 
"świadków" jakich opisałem w (1) do (1c) z #H1 swej strony o nazwie 
2020zycie.htm - 
do jakich to "świadków" należą: 
Biblia zainspirowana przez samego Boga, 
moje inżyniersko dopracowane podaniem 
"jak" teorie, szczególnie zaś 
Teoria Wszystkiego z 1985 roku i 
Teoria Życia z 2020roku, 
oraz 
empiryczny materiał dowodowy manifestowany przez otaczającą 
nas rzeczywistość. Oto więc linki do owych dalszych opracowań:
(A) Wpis #360 do blogów totalizmu, lub #D1 do #D2a z 
military_magnocraft_pl.htm. 
Wyjaśnia on dlaczego dokładne poznanie przez ludzi istotnych "szczegółów" 
budowy i zasad działania gwiazdolotu mojego wynalazku zwanego 
Magnokraft 
dostarczy ludzkości drugiego z najważniejszych zestawów kluczy do 
prawd jakie nas wyzwolą zgodnie z treścią wersetu 8:32 z "Ew. św. 
Jana" - cytuję z katolickiej "Biblii Tysiąclecia": 
"i 
poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli" (odnotuj 
użycie w tym wersecie liczby mnogiej). Zgodnie bowiem z tym wersetem, 
aby się efektywnie wybronić i wyzwolić spod 
ataków moralnie upadłych ludzi i istot jakie postępują przeciwstawnie 
do przykazań i wymagań Boga, wystarczy się upewniać iż wszystkim 
naszym bliźnim ujawniamy prawdę i tylko prawdę oraz aktywnie pomagamy 
im ją poznawać.
(B) Wpis #361 do blogów totalizmu, lub #L2 do #L3a strony 
evil_pl.htm. 
Omawiam tam następny zbiór śladów stóp UFOnauty-giganta latającego 
po miasteczku Petone w "napędzie osobistym" drugiej lub trzeciej generacji 
zdolnym do telekinetycznych lotów z niemal nieskończoną szybkością lub 
nawet do cofania lub przyspieszania upływu czasu. Jeden z owych śladów 
UFOnauta ten prawdopodobnie odcisnął celowo stopą w bucie z miękką 
podeszwą, tak iż wygląda on jakby był odciśnięty bosymi stopami. Jest wysoce 
prawdopodobne iż owym celowo odciśniętym i zmyślnie ułożonym śladem 
gigantycznych stóp chciał mi przekazać jakąś wiadomość - prawdopodobną 
treść której przytaczam tam na końcu podpisu pod 
Fot. #L2f .
(C) Wpis #362 do blogów totalizmu, lub #I1 do #I5 strony 
bandits_pl.htm. 
Omawiam tam następny zbiór działań skrycie nas okupujących i eksploatujących 
UFOnautów, którzy wyniszczają ludzkość używając m.in. kolejny rodzaj swych 
gwiazdolotów jakie można nazywać 
UFO-czteropędniowe. W punkcie 
#I5 wyjaśniam tam także 
"jak" przeprowadzenie reformy ludzkiego wymiaru 
sprawiedliwości bazującej na zasadzie "pozbawiania przywilejów" 
stworzyłoby wszystkim ludziom wzorzec do naśladowania jaki zwiększyłby 
efektywność wypełniania przez ludzkość 10 przykazań Boga, zaś tym 
zwiększeniem zwiększyłby liczbę ludzie zasługujących na bycie bronionymi 
i chronionymi przez Boga przed atakami anty-ludzkich UFOnautów.
(D) Wpis #363 do blogów totalizmu, oraz #M1 do #M4 strony 
evil_pl.htm. 
Inżyniersko opisuje on "jak" UFOnauci swoimi wysoce zaawansowanymi 
urządzeniami do technicznej telekinezy oraz swoją telepatyczną i hipnotyczną 
bronią, niepostrzeżenie wnikają do wnętrza ciał ludzi oraz sprzęgają swoje 
umysły z tak opętaną osobą, powodując przeprogramowanie poglądów i 
postępowań swych ofiar. Aczkolwiek owe opętania są powodowane przez 
naszych kosmicznych krewniaków z planet Oriona równie materialnych jak 
my ludzie, w każdym szczególe swych następstw odpowiadają one temu 
co Biblia opisuje jako 
opętania demoniczne i co jest doskonale 
znane w praktycznie wszystkich głównych religiach świata - aczkolwiek 
nadal jest ignorowane przez "oficjalną naukę ateistyczną" jakiej badania 
kontrolują właśnie okupujący nas UFOnauci. Ów wpis #363 wyjaśnia 
iż kobiety są bardziej podatne od mężczyzn na owe opętania przez UFOnautów - 
to stąd też się biorą np. dzisiejsze absurdalne, niszczycielskie i pasożytnicze 
trendy w postępowaniach młodych kobiet opisywane w punkcie #V2 strony 
humanity_pl.htm. 
Zestawia on też opis cech tak opętanych osób pozwalający rozpoznawać 
czy ktoś jest ofiarą takiego opętania. Ponadto #363 wskazuje również jak 
można się bronić przed zostaniem opętanym przez anty-ludzkich UFOnautów.
Część #L: 
Urodzinowy dar z 1840 roku dla nowo-tworzonej 
przez Boga chrześcijańskiej Nowej Zelandii:
       
#L1. 
Historia i znaczenie stworzonego w 1840 roku 
przez Boga "urodzinowego daru Nowej Zelandii":
       
Dwie płyty skrótowo wzmiankowane i zilutrowanwe na początku 
WSTĘPu do niniejszej strony dowodzą bez łamania czyjejkolwiek 
"
wolnej woli", 
że przed 1840 rokiem płaski obszar Wellington gdzie mieszczą 
się najważniejsze gmachy tej obecnej stolicy NZ, oraz płaska 
powierzchnia lądu Petone na której obecnie stoi to przemysłowe 
przystoliczne miasteczko, oryginalnie znajdowały 
się na dnie głębokiego morza oraz poniżej poziomu 
morza. (Słowa "Foreshore 1840" na górnej płycie z 
Fot. #1a 
oznaczają "brzeg morza w 1840 roku".) Ów zaś cudowny 
"Akt Boga" który stworzył obie te miejscowości jest jedynym 
mi znanym w całym obecnym świecie aż tak trwale 
udokumentowanym i aż tak klarownie potwierdzającym 
"urodzinowy dar Boga" oraz słowa Boga 
"Ja Jestem" 
powtarzane wielokrotnie w Biblii. Implikuje on silnie, że 
gdyby w 1840 roku NIE zaistniał ten Akt Boga i dar 
urodzinowy Nowej Zelandii, wówczas ani stolica kraju o nazwie 
Wellington, ani pobliskie przemysłowe miasteczko Petone, 
zapewne dziś NIE istniałyby. Natomiast w lasach porastających 
ich miejsce zapewne do dziś widywano by owe spotykane 
także w lasach Ameryki i Europy 3+1 palcowe stwory z 
Fot. #K1c 
opisane w #K1 poniżej na tej stronie - czasami zapewne 
widywane też jak latają w powietrzu ponad obszernym 
bagnem dawnego Petone. Odnotuj też, że podobnie jak 
w Wellington, w Petone też istnieje rząd kosztownych 
metalowych płyt pamiątkowych o wymiarach około 36x28 cm - 
przykład jakich można oglądnąć klikając na niniejszy link do 
Fot. #1b. 
Tyle, że dla powodów jakie najpełniej wyjaśniam 
w blogu #366 i w punkcie #D1 ze strony 
wtc_pl.htm 
(tj. w podanym tam tekście opisującym "
kontrast" 
pomiędzy tym co się dzieje w Petone i co się dzieje w Wellington), 
płyty z Petone upamiętniają osiągnięcia sportowe tego miasteczka. 
       
Górne Fot. #1a ze WSTĘPu tej strony pokazuje bowiem 
przykład szeregu płyt trwale wmurowanych wzdłuż długiej linii w 
chodniki miasta Wellington (tj. stolicy Nowej Zelandii). Te płyty z 
Wellinton dokumentują gdzie w 1840 roku przebiegał tam brzeg 
morza. Bardzo też mądrze (bo w sposób NIE łamiący niczyjej tzw. 
"
wolnej woli") 
i historycznie doskonale płyty te dokumentują cudowny 
"Akt Boga" 
celem jakiego było danie nowo-rodzącemu się wówczas chrześcijańskiemu 
narodowi "prezentu urodzinowego" kraju Nowa Zelandia z jej stolicą. 
Wygląda też na to, że "prezentem urodzinowym" Bóg obdarowuje 
każdy nowo-rodzący się kraj jaki zaczyna swe życie w zgodności 
z przykazaniami i wymaganiami Boga. Na Ziemi jest bowiem 
wiele przykładów takich "prezentów urodzinowych" od Boga. 
Oprócz prezentu podsumowanego w tym WSTĘpie do 
niniejszej strony, w punktach #F1 do #F5 strony o nazwie 
pigs_pl.htm 
oraz we wpisie #368 do blogów totalizmu, udokumentowałem 
także dokładniej inny podobny "prezent urodzinowy" dany przez 
Boga starożytnym Chinom. Odnotuj iż oprócz fizycznie "namacalnego" 
prezentu urodzinowego, w chwili urodzin każdy tzw. "intelekt" 
(w tym każdy kraj, naród, osoba, itp.) otrzymuje też od Boga szereg 
tzw. "przywilejów" (np. obrona, ochrona, pokierowanie, łaska, itp.) 
jakie opisałem prezycyjniej w blogu #362 i w punktach #I1 do #I6 ze strony 
bandits_pl.htm. 
(Potem, jeśli "intelekt" ten NIE żyje według przykazań Boga, 
"przywileje" te są mu odbierane.) 
       
Z kolei 
dolne Fot. #J3d ze WSTĘPu tej strony 
dokumentuje płytę upamiętniającą zdarzenie które 
zainicjowało ów ożywiający 
"Akt Boga" jaki 
spowodował wmurowanie linii płyt z 
Fot. #1a 
w chodniki miasta Welligton. Ów "Akt Boga" zaistniał 
bowiem w 1840 roku niedaleko od Wellington w lokacji 
pobliskiego miasteczka Petone - którego cuda i niezwykłości 
opisuję na niniejszej stronie. 
Gdyby 
zaś ów cudowny "Akt Boga" tam NIE zaistniał, wówczas 
zapewne także ani obecna NZ stolica Wellington ani miasteczko 
Petone też NIE istniałyby. Alternatywnie, 
dzisiejsze miasto Wellinton byłoby co najwyżej otoczoną 
górami i trudno dostępną małą wioseczką rybacką - 
być może mającą też rzadko używany morski prom jaki 
dowoziłby zaopatrzenie do niej i do okolicznych rolników. 
Wszakże budowanie wygodnych dróg przez szereg 
gór tylko dla użytku jednej małej wioski typowo NIE jest 
ekonomicznie uzasadnione. Młodzi mieszkańcy tej wioski 
zapewne więc uciekaliby do większych miast zniechęcani 
i trapieni odizolowaniem, trudnościami dojazdu i komarami 
mnożącymi się w bagnach jakie prawdopodobnie nadal 
zalegałyby obszar trzęsawisk na którym później powstało 
dzisiejsze pobliskie miasteczko Petone. Natomiast Petone 
prawdopodobnie wogóle by NIE istniało z powodu chorób 
roznoszonych przez chmary komarów mnożących się w 
zalegającym jego obszar bagnie o bezprzepływowej i 
zastagnowanej wodzie. Ponadto stolicą Nowej Zelandii 
zapewne zostałoby wówczas inne miasto (być może dzisiejszy 
Christchurch), które miałoby już zupełnie odmienne tzw. 
"
Feng Shui". 
Z kolei taką różnicę w "Feng Shui" stolicy kraju, tysiące 
lat doświadczeń Chińczyków wskazują jako niemal 
pewność, że losy całej Nowej Zelandii potoczyłyby 
się wówczas całkiem odmiennymi torami. Także 
losy życiowe wszystkich obecnych mieszkańców 
dzisiejszej stolicznej metropolii NZ potoczyłyby się 
zupełnie inaczej. Innymi słowy, ów ożywiający 
"Akt Boga" jest sprawdzalnym dla każdego 
dowodem materialnym na prawdę upewniających 
nas ale i jednocześnie ostrzegających nas słów Boga 
"
Ja Jestem" 
(po angielsku 
"
I Am"), 
jakie każdy ma możność poczytać sobie np. z wersetów 3:14 
"Księgi Wyjścia", 41:10 "Izajasza", czy 11:25-27 "Ewangelii 
w/g św. Jana" w Biblii. Odnotuj przy tym iż słowa "Ja Jestem" 
zawierają NIE tylko nadzieję i uspokojenie, ale także 
ostrzeżenie. Wszakże równie łatwo jak jeden ożywiający 
akt wszechmocego Boga był w stanie stworzyć obszar 
pod budowę miast takich jak Wellington i Petone, inny 
akt Boga jest w stanie wymazać istnienie miejscowości 
jakie zaczęły łamać przykazania Boga. Mamy przecież 
przykłady NIE tylko miast, ale nawet całych cywilizacji 
(np. rozważ Majów, Azteków, Inków, Olmec, czy tej z 
dawnej Wyspy Wielkanocnej), których postępowań Bóg NIE 
aprobował więc je wymazał z istnienia w ich uprzedniej 
formie. Niestety, dzisiejsi naukowcy, skrycie programowani 
przez "moce zła" (nadal NIE badaną przez ludzkosć hipnozą 
i telepatią - patrz blog #367), celowo unikają badania tzw. 
"moralności" i zadawania właściwych pytań aby ustalić najważniejsze 
"dlaczego" w tzw. "Aktach Boga" 
całe miejscowości są wymazywane, jednak jeden lub kilka 
domów lub kościołów czasami pozostają tam nietknięte? 
(Powody zaś dla potrzeby aby naukowe badania po około 
2000 latach od urodzenia się Jezusa w końcu zaczęły dociekać 
tzw. "moralności" a stąd zadawanymi "właściwie pytaniami" 
zdołały ustalić prawdę na pytanie "dlaczego w wymazanych 
całych miejscowościach czasami pozostają pojedyńcze budynki nietknięte" - 
wyjaśniam we wpisie #272 do blogów totalizmu i w punkcie #B3 ze strony 
portfolio_pl.htm, 
zaś dodatkowo wyklarowuję w punktach #F4 i #F6 strony 
evil_pl.htm.) 
Stąd ów rząd płyt wmurowanych w chodniki stolicznego miasta 
Wellington, przykład których pokazuję tu na 
Fot. #1a 
ze WSTĘPu, jest zapewne najłatwiejszym do sprawdzenia 
przez niemal każdego chętnego, dowodem materialnym 
iż omawiany tu 
"Akt Boga" faktycznie zaistniał 
w 1840 roku. Wszakże ów "Akt Boga" ma bardzo mądrze 
wkodowany w siebie unikalny "podpis Boga" (opisany we 
wstępie) jaki przemawia do rozumu ale nikomu NIE odbiera 
tzw. "wolnej woli". Dla 
późniejszego przypominania sobie 
słów Biblii "Ja Jestem" ten materialny dowód można sfotografować 
a nawet sprawdzić też jego istnienie namacalnie - tj. tak jak ów 
"Niewierny Tomasz" z wersetów 20:24-29 "Ew. Jana" w Biblii 
sprawdzał palcem rany Jezusa aby się przekonać czy Jezus 
faktycznie zwartwywstał. Płyty te są też niezaprzeczalnym 
naukowo (choć z pewnością będą podważane bezdowodowymi 
spekulacjami przez sługi tzw. "mocy zła") dowodem iż to 
"Aktem Boga" utworzony był "dar urodzinowy" Nowej 
Zelandii oraz płaskiej ziemi pod budowę obecnej jej stolicy 
Wellington i pobliskiego miasta przemysłowego Petone, a tym 
samym darem Boga dla uczczenia urodzin powstającego wówczas 
do prowadzenia chrześcijańskiego życia nowego kraju Nowa Zelandia.
       
Na wypadek gdyby czytelnik zechciał osobiście zobaczyć 
owe płyty upamiętniające "Akt Boga" jaki stworzył 
obszar płaskiego lądu nadającego się pod budowę 
miasta Wellington i pobliskiego miasteczka Petone, 
obie które to miejscowości w 1840 roku były znane 
pod wspólną nazwą 
"Port Nicholson", opiszę 
tu jak znaleźć dwie z płyt moim zdaniem najłatwiejsze 
do oglądnięcia przez turystów i przyjezdnych do Welington. 
Sądzę iż najłatwiej znaleźć płytę przed główną bramą 
do podwórka Parlamentu NZ. Tyle, że przez niemal cały 
dzień jest ona ocieniona pobliskimi drzewami. Stąd 
np. jej sfotografowanie wychodzi tak jak innej płyty 
zlokalizowanej tuż przy niej, której spektakularność 
odciąga wzrok przechodniów od tej najważniejszej 
płyty wyglądającej typowo skromnie jak wszystko 
co w życiu naprawdę się liczy - tę inną pokazuję tu na 
Fot. #1c - kliknij na ten link aby ją zobaczyć. 
Druga relatywnie łatwa do znalezienia i zwykle dobrze 
oświetlona (np. dla jej sfotografowania) z omawianych 
tu płyt upamiętniających ów "Akt Boga", znajduje się tuż 
przed wejściem do stacyjki "kolejki linowej" zawożącej 
turystów z miasta Wellington do jego ogrodu botanicznego 
na obrzeżających Wellington wzgórzach. Wejście 
do tej stacyjki jest nazywane "Cable Car Lane" i też 
znajduje się po zachodniej stronie ulicy zwanej 
"Lambton Quay" w oddaleniu około 
300 metrów od płyty przy budynkach parlamentu. 
(Na chodniku poniędzy nimi oboma jest jeszcze 
jedna dobrze oświetlona taka płyta.)
       
Natomiast owo historycznie i religijnie ogromnie istotne 
zdarzenie, zaistnienie którego uruchomiło omawiany tu 
"Akt Boga", miało miejsce około 8 km na północ od Wellington, 
w maleńkim miasteczku Petone opisywanym na tej stronie, 
a ściślej w miejscu oznaczonym tam tzw. "krzyżem 
celtyckim" zwanym także "krzyżem iona". Zdjęcie tego 
pamiątkowego krzyża celtyckiego zlokalizowanego przy 
petonskiej plaży, na niniejszej stronie "petone_pl.htm" jest pokazane jako 
Fot. #J3b - kliknij na niniejszy zielony link aby je zobaczyć. 
Zdjęcie to jest ujęte pod na tyle interesującym kątem 
iż tuż ponad przy-krzyżowymi krzewami po zachodniej 
stronie tego skierowanego ku południu zdjęcia krzyża z 
Petone, daleko na horyzoncie widoczne są zabudowania 
miasta Wellington przycupnięte pod zboczami łańcucha 
wzgórz jakie przed 1840 rokiem były jedynym tam 
lądem wystającym z morza. Opisy "jak" powiększyć 
sobie to i inne zdjęcia aby zobaczyć jego/ich szczegóły 
podaję na końcu niniejszej WSTĘPnej części tej strony. 
(Odnotuj iż treść pamiątkowego napisu na tym krzyżu pokazuje oddzielne 
Fot. #J3d z tej strony "petone_pl.htm".) 
Natomiast w google.com zdjęcia tego krzyża można 
sobie wyszukiwać słowami kluczowymi: 
iona cross celtic memorial petone foreshore . 
Krzyż ten upamiętnia pierwszą oficjalną mszę świętą, wkrótce 
po zakończeniu której Bóg zesłał na cały obszar ówczesnego 
tzw. 
"Port Nicholson" (obejmującego obene Petone 
i Wellington), długą serię łagodnych trzęsień ziemi. W wyniku 
tych trzęsień ziemi, uprzedni oszar bagna jakie do 1840 roku 
istniało w miejscu obecnego Petone, a także płaskie dno morza 
istniejące przy zboczach gór otaczających obecne Wellington, 
zostały wyniesione w górę aż na tyle iż obecnie stanowią 
dogodne tereny pod wznoszenie miejskich budynków. Jak 
przed 1840 rokiem wyglądało owo byłe bagno z Petone 
pełne komarów, wysokiej trzciny i ciemnej zastojałej wody 
z pobliskiej rzeki "Hutt River", można zobaczyć na zdjęciach 
ze ścian mini-muzeum zlokalizowanego w Petone jedynie 
około 100 metrów na zachód od powyższego krzyża celtyckiego. 
W czasach pisania tego paragrafu wstęp do tego mini-muzeum 
nadal był bezpłatny, a godziny jego otwarcia od 10 am do 4 pm. 
       
Oglądając w mini-muzeum z Petone reprodukcje zdjęć pokazujących wygląd 
owych bagien zalegających obszar obecnego miasteczka Petone, warto także 
oglądnąć piękną rzeźbę trzypalcowego stwora na tej stronie pokazaną jako 
Fot. #K1f (kliknij na niniejszy zielony link aby zdjęcie to zobaczyć). 
W owym mini-muzeum rzeźba ta stoi przy wejściu do pomieszczenia 
z eksponatami. Rzeźba ta ilustruje folklorystycznie pamiętany 
wygląd maleńkich UFOnautów w polskim folklorze zwanych 
"zmora" (co po angielku znaczy "nighmare"). Wytopiony niedaleko 
mojego mieszkania odcisk ich 3+1 palcowej stopy w asfalcie 
chodnika oraz ich faktyczny wygląd pokazuję i omawiam powyżej 
na 
Fot. #K1abc oraz we wpisie #347 do blogów totalizmu. 
Ufonauci ci do dzisiaj skrycie i głównie nocami operują w Petone - 
choć jednego z nich lecącego w powietrzu widziałem w świetle 
dnia. Trwałym dowodem ich 
"inwazji na Petone" są pokazane 
na niniejszej stronie wytopienia ich stóp w asfalcie petońskich 
chodników, a także materiał dowodowy ze wpisu #365 do blogów 
totalizmu i z #V1 do #V1a strony 
humanity_pl.htm. 
Ich miniaturowy wzrost, 3+1 palce, oraz wygląd masek jakie ubierają 
podczas kontaktów z ludźmi, artystycznie odtwarza film z 2011 roku o tytule 
Paul. 
Jednak mają oni też swą wersję gigantycznego wzrostu podobnego 
do istot kultury 
"Olmec" z Ameryki Środkowej, tj. istot o 
wysokości ponad 12 metrów, odcisk w kamieniu ich 3+1 palcowej 
łapy pokazuję na 
Fot. #K5e1 z niniejszej strony 
petone_pl.htm 
oraz ze wpisu #364 do blogów totalizmu.
       
Aby dojechać z Wellington do Petone (poczym z powrotem 
do Wellington) najwygodniej jest użyć Wellington'ski autobus 
miejski numer 83 typowo kursujący co pół godziny. Ma on 
przystanki na zachodniej stronie w/w "Lambton Quay", a 
także przy stacji kolejowej Wellington (z której też kursuje 
sporo pociągów do Petone i z powrotem), a także ma 
przystanki na głównych ulicach Wellington - np. na 
"Courtenay". Grupki turystów przybywających do Wellington 
w tzw. "Cruise Ships" zapewne mogą też spróbować 
skłonić np. kapitana swego statku aby zaaranżował 
dla nich przewóz z portu gdzie statki te cumują aż 
do "Petone Celtic Cross" przez obsługujący te statki 
turystyczne tzw. "Cruise Ship Shuttle". Petone jest 
bowiem jedynym osobiście mi znanym miejscem 
na świecie, które relatywnie niedawno Bóg zaszczycił 
ustanowieniem go jako 
"święte miejsce pod gołym 
niebem" gdzie do dziś zachodzą najróżniejsze 
cuda łamiące twierdzenia dzisiejszej nauki, sporo z 
jakich opisuję na niniejszej stronie. Stąd zapewne 
niektóre z tych cudów możliwe są tam do doświadczenia 
też i przez tych co ich potrzebują i pomodlą się o 
cud do Boga. Z kolei radiesteci, różdżkarze, badacze 
promieniowań energii czakramów Ziemi, fotografii 
kirlianowskiej, ludzkiej aury, chi, feng shui, itp., 
znajdą tam miejsce dla przeprowadzenia swych 
sprawdzeń lub nowatorskich badań.
Część #?: 
...(Te części niniejszej strony są zarezerwowane do przyszłego jej poszerzania)...
       
#?1. 
...(Punkty zarazerwowane do przyszłego użycia i napisania)...
       
Część #Z: 
Podsumowanie i końcowe informacje tej strony:
       
#Z1. 
Podsumowanie tej strony:
       
Nawet najbardziej ateistycznie nastawieni 
badacze muszą przyznać, że analiza materiału 
dowodowego zaprezentowanego w "częsci #I" 
niniejszej strony, faktycznie potwierdza iż zamieszkiwanie 
tzw. "10 sprawiedliwych" w bliskości nowozelandzkiego 
miasteczka Petone, wyraźnie chroni to miasteczko 
przed furią dzisiejszych kataklizmicznych zjawisk 
pogody i natury.
#Z2. 
Jak dzięki stronie 
"skorowidz.htm" 
daje się znaleźć totaliztyczne 
opisy interesujących nas tematów:
       
Cały szereg tematów równie interesujących 
jak te z niniejszej strony, też omówionych 
zostało pod kątem unikalnym dla filozofii 
totalizmu. Wszystkie owe pokrewne tematy 
można odnaleźć i wywoływać za pośrednictwem 
skorowidza 
specjalnie przygotowanego aby ułatwiać ich 
odnajdowanie. Nazwa "skorowidz" oznacza 
wykaz, zwykle podawany na końcu książek, 
który pozwala na szybkie odnalezienie interesującego 
nas opisu czy tematu. Moje strony internetowe 
też mają taki właśnie "skorowidz" - tyle że 
dodatkowo zaopatrzony w zielone 
linki 
które po kliknięciu na nie myszą natychmiast 
otwierają stronę z tematem jaki kogoś interesuje. 
Skorowidz ten znajduje się na stronie o nazwie 
skorowidz.htm. 
Można go też wywołać z "organizującej" części 
"Menu 1" każdej totaliztycznej strony. Radzę 
aby do niego zaglądnąć i zacząć z niego 
systematycznie korzystać - wszakże przybliża 
on setki totaliztycznych tematów które mogą 
zainteresować każdego.
#Z3. 
Jak 
blogi totalizmu 
pozwolą ci na bieżąco śledzić co 
aktualnie bada autor tej strony (tj. 
dr inż. Jan Pająk) 
oraz które jego witryny internetowe 
zawierają najaktualniejsze strony:
       
NIE ma co tu 
"owijać w bawełnę" - 
wyniki badań autora tej strony (tj. mnie) 
od wielu już lat są intensywnie blokowane, 
sabotażowane i obrzydzane przez kogoś 
ogromnie wpływowego. Jeśli czytelnik mi 
tu NIE wierzy, wówczas proponuję aby w 
którejkolwiek wyszukiwarce internetowej 
znalazł link np. do adresu z aktualną wersją 
strony z jakiej czyta niniejsze słowa - a co 
najwyżej znajdzie wówczes jedynie linki do 
przestarzałych wersji tej strony (tj. do wersji, 
których z różnych powodów NIE mogę już 
aktualizować). W rezultacie bliźni do których 
wyniki moich badań są adresowane, NIE 
mają jak z nimi się zapoznać. Tym więc, 
którzy przypadkowo natkną się na niniejsze 
słowa radzę aby zamiast polegać na wyszukiwarkach, 
raczej na bieżąco śledzili wyniki moich najnowszych 
badań, jakie systematycznie publikuję na tzw. 
"blogach totalizmu". (Odnotuj, że wszystkie 
wpisy na każdym z istniejących blogów totalizmu 
są lustrzanymi kopiami o takiej samej treści, zaś 
równoczesne prowadzenie więcej niż jednego z 
tych blogów ma zapobiegać utracie ich treści po 
ich wydeletowaniu.) Aczkolwiek blogi te, podobnie 
jak wszystkie moje strony internetowe, też są 
deletowane i ukrywane, w chwili obecnej te z 
nich, które faktycznie ja autoryzuję (tj. które 
faktycznie zawierają opisy z tzw. "pierwszej ręki" 
jakie ja osobiście przygotowałem) i które narazie 
nadal istnieją, czytelnik znajdzie pod adresami:
totalizm.wordpress.com (wpisy od #89 - tj. od 2006/11/11)
kodig.blogi.pl (wpisy od #293 - tj. od 2018/2/23)
drjanpajak.blogspot.co.nz (wpisy od #293 - tj. od 2018/3/16)
Aktualne zestawienie adresów moich blogów 
zawarte jest też na stronie z tematycznym 
skorowidzem wyników moich badań - tj. na w/w stronie o nazwie 
skorowidz.htm.
       
Na szczęście, od 2018/10/30 dostępna jest też 
w internecie elektroniczna publikacja [13] o tytule 
"Wpisy do blogów totalizmu". Można ją sobie 
przeglądnąć lub załadować za pośrednictwem strony o nazwie 
tekst_13.htm (kliknij tu aby ją przeglądnąć). 
W swych 7 tomach zredagowanych jak elektroniczne 
książki pisane bezpiecznym (bo odpornym na wirusy) 
i wygodnym formatem PDF oraz pozaopatrywane w 
"spisy treści" (z numerami, tytułami i datami 
opublikowania kolejnych wpisów do blogów totalizmu), 
publikacja [13] oferuje do przestudiowania wszystkie 
wpisy z blogów totalizmu, jakie dotychczas były 
opublikowane - włącznie z często też publikowanymi 
angielskojęzycznymi wersjami polskojęzycznych wpisów. 
Ponadto tekst owej [13] ma dwie wersje, mianowicie (1) 
o 
"dużym druku" (20 pt) - ułatwiającym czytanie 
przez osoby o słabym wzroku (np. starsze wiekiem), 
oraz (2) o 
"typowym druku" (12 pt) - przeznaczonym 
do czytania przez osoby o nadal ostrym wzroku.
       
Na końcu każdego wpisu do blogów totalizmu staram 
się podać zestaw adresów witryn internetowych, 
które oferują najaktualniejsze wersje wszystkich 
moich stron internetowych (odnotuj, że z powodu 
powtarzalnego deletowania witryn z moimi stronami, 
adresy te zmieniają się z upływem czasu). To z 
zestawień adresów owych witryn publikowanych 
pod najnowszymi wpisami do blogów totalizmu 
rekomenduję ściągać i czytać najaktualniejsze 
wersje moich stron oraz opracowań.
       
Warto tu też dodać, że osobom starającym się 
poznać moje autentyczne opisy wyników swych 
badań, wyszukiwarki internetowe usilnie podsuwają 
blogi (i inne internetowe publikacje), które wyglądają 
jak moje, jednak zawierają jedynie czyjeś prywatne 
opinie o moich badaniach (często mijające się z 
prawdą, a niekiedy nawet celowo zwodzące czytelników). 
W chwili pisania niniejszego punktu, owe 
NIE moje blogi 
(na jakie już się natknąłem) były dostępne pod adresami:
#Z4. 
Autor 
tej strony (tj. dr inż. Jan Pająk):
       
Niniejszym mam przyjemność poinformować 
czytelników, że z okazji 70tej rocznicy urodzin 
autora tej strony (tj. mnie), wyprodukowany 
został i opublikowany około 35 minutowy film 
Dominika Myrcik, jaki od maja 2016 roku 
upowszechniany jest gratisowo w 
youtube.com. 
Film ten nosi tytuł 
"
Dr Jan Pająk portfolio" 
i prezentuje graficznie najważniejszy mój naukowy dorobek życiowy. 
Jego polskojęzyczną wersję można sobie oglądnąć pod adresem 
youtube.com/watch?v=f3MuZec4jGM, 
lub uruchomić ją ze strony 
djp.htm 
zestawiającej widea w jakich przygotowaniu osobiście 
brałem udział, a jaką zaprogramowałem do przeglądania 
na "smart" telewizorach koreańskiej firmy LG, lub na 
komputerach PC (najlepiej z wyszukiwarką "Google Chrome"). 
Zapraszam i zachęcam czytelników do jego oglądnięcia. Działające 
zielone linki, 
adresy internetowe, ulotki promocyjne w trzech językach, 
oraz pełne opisy wszystkich trzech wersji językowych 
(tj. polskiej, angielskiej i niemieckiej) tego doskonale 
zaprojektowanego i wykonanego HD i HQ filmu, są też 
dostępne na specjalnie poświęconej mu stronie o nazwie 
portfolio_pl.htm.
       
Aktualne adresy emailowe do autora tej 
strony, tj. oficjalnie do 
dra inż. Jana Pająka, 
zaś kurtuazyjnie do 
Prof. dra inż. Jana Pająka, 
podane zostały w punkcie #L3 odrębnej strony autobiograficznej o nazwie 
pajak_jan.htm 
(dla jej wersji w języku HTML), lub o nazwie 
pajak_jan.pdf 
(dla wersji strony "pajak_jan.pdf" w bezpiecznym 
formacie PDF - które to bezpieczne wersje PDF 
dalszych stron autora mogą też być ładowane 
z pomocą linków z punktu #B1 strony o nazwie 
tekst_11.htm).
       
Powodem dla którego czytelnik ma prawo do 
kurtuazyjnego adresowania autora tej strony 
tytułem 
profesor wynika z faktu, że 
"z profesorami jest tak jak z generałami". 
Znaczy, 
"raz 
profesor, zawsze już profesor" - 
tj. jeśli ktoś raz był profesorem, wówczas 
m.in. grzecznościowo jest tytułowany 
profesorem już przez resztę życia. 
Autor zaś tej strony był profesorem 
aż na 4 odmiennych uniwersytetach, 
przez okres około 7 lat. Mianowicie, 
na trzech z tych uniwersytetów, w okresie 
od 1 września 1992 roku aż do 31 
października 1998 roku, autor pracował 
jako odpowiednik polskiego "profesora 
nadzwyczajnego" - czyli zachodniego 
tzw. "Associate Professor" (z angielskiej 
uczelnianej hierarchii naukowej). Z kolei 
na jednej uczelni, w okresie od 1 marca 
2007 roku do 31 grudnia 2007 roku, autor 
pracował na stanowisku odpowiadającym 
pełnemu polskiemu "profesorowi zwyczajnemu", 
tj. na tzw. (Full) "Professor". Tak się też 
składało, że tamto zatrudnienie na stanowisku 
"Professor" było też ostatnim miejscem 
zatrudnienia jego życia zawodowego. 
Autor odszedł więc na emeryturę jako 
"były profesor".
       
Po odlocie z Polski w 1982 roku, autor nieustannie 
ponawiał wysiłki i inicjatywy aby móc powrócić 
do kraju i aby jego wiedza i doświadczenie mogły 
też służyć ojczyźnie w której się urodził. Wszakże 
wiedział doskonale, że skoro poza granicami kraju 
zdołał przełamać przeszkody językowe, uprzedzenia 
jakie często mają tam wobec Polaków, wymogi 
odmiennych metod nauczania, różnice kulturowe, 
itp., osiągając tam pozycję pełnego profesora, 
wówczas z całą pewnością miał też wiele do zaoferowania 
uczelniom w swojej własnej ojczyźnie. Niestety, 
wszystkie te inicjatywy i wysiłki autora były niweczone 
przez najróżniejszych rodaków którzy najwyraźniej 
zadedykowali swoje życie służeniu zjawisku jakie w punkcie #G1 strony 
eco_cars_pl.htm 
opisywane jest pod nazwą 
"przekleństwo 
wynalazców". Najbliższe sukcesu były dwie 
z takich inicjatyw autora tej strony. Pierwsza z nich 
miała miejsce w 1986 roku, tj. zaraz po opublikowaniu 
w Nowej Zelandii monografii naukowej [1] "Teoria 
Magnokraftu - monografia o dyskoidalnym statku 
kosmicznym napędzanym pulsującym polem 
magnetycznym" (wydanie I, polskojęzyczne, marzec 
1986, Invercargill, Nowa Zelandia, ISBN 0-9597698-5-4, 
136 stron, 58 rysunków) - której treść była pierwowzorem 
dla obecnej treści tomów 3 i 2 najnowszej jego 
monografii [1/5]. 
Tamta monografia [1] opisywała wynaleziony 
przez autora statek kosmiczny nazywany 
magnokraftem 
oraz urządzenie napędowe dla owego statku zwane 
komorą oscylacyjną. 
Po opublikowaniu monografii [1] autor zwrócił się oficjalnie 
do Rady Naukowej Instytutu TBM Politechniki Wrocławskiej 
o pozwolenie mu na otwarcie przewodu habilitacyjnego 
i na obronienie rozprawy habilitacyjnej o owym statku - 
tak jak to wyjaśniam w punkcie #J1 strony 
magnocraft_pl.htm 
oraz w #69 z części #D strony 
rok.htm. 
Niestety, Rana Naukowa I-TBM odmówiła mu wówczas 
tego pozwolenia, wymawiając się że NIE ma w swoim 
gronie specjalistów którzy zajmowaliby się badaniami 
magnokraftu (chciaż autor wyraźnie zaznaczył w swoim 
wniosku-prośbie o otwarcie przewodu habilitacyjnego, 
że magnokraft jest jego wynalazkiem i że nikt przedtem 
na całym świecie NIE badal i NIE rozwijał tego rodzaju 
napędu dla statków kosmicznych). Wielka szkoda, że 
tamta inicjatywa autora została ustrzelona, bowiem gdyby 
wówczas udało się połączyć wynalazcze i inżynierskie 
zdolności autora z możliwościami wykonawczymi i badawczymi 
owego Instytutu TBM, wówczas do dzisiaj "magnokrat" 
i "komora oscylacyjna" byłyby zapewne już zbudowane 
i efektywnie służyłyby Polsce, zaś autor prawdopodobnie 
pracowałby teraz nad zbudowaniem jeszcze doskonalszego 
wehikułu czasu.
       
Druga bliska sukcesu inicjatywa autora aby służyć 
swemu krajowi pojawiła się kiedy w 2009 roku jedna 
z uczelni w Polsce zaoferowała autorowi zatrudnienie 
na stanowisku "profesora nadzwyczajnego" w inżynierii 
softwarowej. Niestety, polskie Ministerstwo Szkolnictwa 
Wyższego, które ma prawo odmówienia zgody na 
czyjeś zatrudnienie na stanowisku profesorskim, NIE 
wyraziło zgody na to zatrudnienie autora pod wymówką, 
że autor NIE posiada wykształcenia informatycznego. 
W swojej odmowie ministerstwo to przeoczyło jednak 
(lub celowo zignorowało) sporo faktów, przykładowo że 
kiedy autor studiował w latach 1964 do 1970, w Polsce 
NIE istniały jeszcze studia informatyczne, że doktorat 
autora był z pogranicza dzisiejszej informatyki oraz 
inżynierii mechanicznej (dotyczył bowiem tego co w 
dzisiejszych czasach nazywane jest m.in. "Computer 
Aided Design" oraz wersja "Finite Elements Method"), 
a także że poza Polską autor wykładał właśnie głównie 
informatykę na zachodnich uczelniach i że jedna 
pozycja odpowiednika "profesora nadzwyczajnego" oraz jedna 
pozycja odpowiednika "profesora zwyczajnego" jakie tam zajmował 
były właśnie w informatycznej specjalizacji "Software 
Engineering" - tj. "inżynierii softwarowej". (Sprawę tamtej 
odmowy pozwolenia polskiego ministerstwa na zatrudnienie 
autora w polskiej uczelni na stanowisku profesora nadzwyczajnego 
omawiam także w (5) z punktu #F3 strony o nazwie 
god_istnieje.htm 
oraz w punkcie #D3 strony o nazwie 
mozajski.htm.) 
Swoją drogą to ciekawe jak tacy oddani "przekleństwu 
wynalazców" Polacy wyobrażają sobie awans 
cywilizacyjny swego kraju, jeśli systematycznie "podcinają 
oni skrzydła" każdemu co bardziej twórczemu rodakowi.
       
Jeśli więc czytelnik życzy sobie wysłać 
mi ewentualne swoje uwagi, informacje, 
zdjęcia, opisy własnych przeżyć, itp., wówczas 
powinien pisać na adres emailowy podany 
w punkcie #L3 w/w stron internetowych 
z moimi autobiografiami. Proszę jednak 
wówczas odnotować, że dla całego szeregu 
powodów (np. mojego chronicznego deficytu czasu, 
prowadzenia badań wyłącznie na zasadzie mojego 
prywatnego hobby naukowego, pozostawania 
niezatrudnionym i wynikający z tego mój brak 
oficjalnego statusu jaki pozwalałby mi zajmować 
oficjalne stanowisko w określonych sprawach, 
istnienia w Polsce aż całej armii zawodowych 
profesorów uczelnianych - których obowiązki 
zawodowe obejmują m.in. udzielanie odpowiedzi 
na zapytania społeczeństwa, itd., itp.) 
począszy od 1 stycznia 2013 roku 
ja przyjąłem żelazną 
zasadę, że NIE odpowiadam na żadne emaile 
wysyłane do mnie przez czytelników moich 
stron - o czym niniejszym szczerze 
i uczciwie informuję wszystkich zainteresowanych. 
Stąd jeśli czytelnik ma sprawę która wymaga 
odpowiedzi, wówczas NIE powinien do mnie 
pisać, bowiem w takiej sytuacji wysłanie mi 
emaila domagającego się odpowiedzi w świetle ustaleń 
filozofii totalizmu 
byłoby 
działaniem 
niemoralnym. Wszakże spowodowałoby, 
że czytelnik doznałby zawodu ponieważ z całą 
pewnością NIE otrzymałby odpowiedzi. Ponadto 
taki email odbierałby i mi sporo "energii moralnej" 
ponieważ z jego powodu i ja czułbym się winnym, 
że NIE znalazłem czasu na napisanie odpowiedzi.
Natomiast w/g totalizmu "moralnym działanien" 
w takiej sytuacji byłoby albo niezobowiązujące 
mnie do odpisania przesłanie mi jakichś informacji 
które zdaniem czytelnika są warte abym je poznał, 
albo teź napisanie raczej do któregoś z zawodowych 
profesorów polskich uczelni - wszakże oni są 
opłacani z podatków obywateli między innymi za 
udzielanie odpowiedzi na zapytania społeczeństwa, 
a ponadto wszyscy oni mają sekretarki (tak 
że korespondencja NIE zjada im czasu który 
powinni przeznaczać na badania).
       
Niniejsza strona dostępna jest także w formie 
broszurki oznaczanej symbolem 
[11], 
którą przygotowałem w "PDF" (od "Portable 
Document Format") - obecnie uważanym za 
najbezpieczniejszy z wszystkich internetowych 
formatów, jako że do niego normalnie wirusy 
się NIE doczepiają. Ta klarowna broszurka 
jest gotowa zarówno do drukowania, jak i do 
wygodnego czytania z ekranu komputera. 
Ciągle ma ona też aktywne wszystkie swoje 
zielone linki. 
Stąd jeśli jest czytana z ekranu komputera 
podłączonego do internetu, wówczas po 
kliknięciu na owe linki otworzą się linkowane 
nimi strony lub ilustracje. Niestety, ponieważ 
jej objętość jest około dwukrotnie wyższa niż objętość 
strony internetowej jakiej treść ona publikuje, 
ograniczenia pamięci na sporej liczbie darmowych 
serwerów jakie ja używam, NIE pozwalają aby 
ją na nich oferować (jeśli więc NIE załaduje 
się ona z niniejszego adresu, ponieważ NIE 
jest ona tu dostępna, wówczas należy kliknąć 
na któryś odmienny adres z 
Menu 3, 
poczym sprawdzić czy stamtąd juź się załaduje). 
Aby otworzyć ową broszurkę (lub/i załadować 
ją do własnego komputera), wystarczy albo 
kliknąć na następujący zielony link
albo też z którejś totaliztycznej witryny otworzyć 
sobie plik nazywany tak jak w powyższym linku. 
       
Jeśli zaś czytelnik zechce też sprawdzić, czy jakaś 
inna totaliztyczna strona właśnie studiowana przez 
niego, też jest już dostępna w formie takiej PDF 
broszurki, wówczas powinien sprawdzić, czy 
wyszczególniona ona została w linkach z "części 
#B" strony o nazwie 
tekst_11.htm. 
Owe linki wskazują bowiem wszystkie totaliztyczne 
strony, które już zostały opublikowane jako takie 
broszurki z serii [11] w formacie PDF.
Życzę przyjemnego czytania!
#Z6. 
Copyrights © 2024 by dr inż. Jan Pająk:
       
Copyrights © 2024 by dr inż. Jan Pająk. 
Wszelkie prawa zastrzeżone. Niniejsza strona 
stanowi raport z wyników badań jej autora - 
tyle że napisany jest on popularnym językiem 
(aby mógł być zrozumiany również przez 
czytelników o nienaukowej orientacji). Idee 
zaprezentowane na tej stronie są unikalne dla 
badań autora i dlatego w tym samym ujęciu co 
na tej stronie (oraz co w innych opracowaniach 
autora) idee te uprzednio NIE były jeszcze 
publikowane przez żadnego innego badacza. 
Jako taka, strona ta prezentuje idee które 
stanowią intelektualną własność jej autora. 
Dlatego jej treść podlega tym samym prawom 
intelektualnej własności jak każde inne 
opracowanie naukowe. Szczególnie jej 
autor zastrzega dla siebie intelektualną 
własność odkryć naukowych i wynalazków 
opisanych na tej stronie. Dlatego zastrzega 
sobie, aby podczas powtarzania w innych 
opracowaniach jakiejkolwiek idei zaprezentowanej 
na niniejszej stronie (tj. jakiejkolwiek teorii, 
zasady, dedukcji, intepretacji, urządzenia, 
dowodu, rysunku, tabeli, fotografii, itp.), 
powtarzająca osoba ujawniła i potwierdziła kto 
jest oryginalnym autorem tych idei (czyli aby, 
jak mawia się w angielskojęzycznych kręgach 
twórczych, osoba ta oddała pełny "kredyt" 
moralny i uznaniowy autorowi tej strony), poprzez 
wyraźne wyjaśnienie przy swym powtórzeniu, iż tę 
ideę powtarza ze strony autoryzowanej przez dra 
Jana Pająka, poprzez wskazanie internetowego 
adresu niniejszej strony pod którym idea ta była 
oryginalnie omawiana, oraz poprzez podanie daty 
najnowszego aktualizowania tej strony (tj. daty 
wskazywanej poniżej).
* * *
If you prefer to read in English 
click on the flag
(Jeśli preferujesz język angielski
kliknij na poniższą flagę)
 
 
Data założenia niniejszej strony: 30 marca 2012 roku
Data najnowszego jej aktualizowania: 21 listopada 2024 roku
(Sprawdź w adresach z 
Menu 4 
czy istnieje już nowsza aktualizacja)